Kto/co mnie wkurza na co dzień?

Tyle razy próbowałam przejść na zdrowe i fit odżywianie, nigdy nie mogłam się zawziąć. Miałam już tak nawalone w głowie, że myślałam tylko o tym, jak wyglądam, jak ludzie mnie z boku widzą, czy nie za bardzo mi coś odstaje tu, czy tam. Nauczyłam się odpuścić i nie dość, że mi lżej na psychice, to jeszcze schudłam. Wiadomo, nie tak, jakbym jednak gdzieś tam jednak bym chciała, ale nie zamierzam się katować. Za bardzo kocham jeść syfy. :P

I znacie te różne obrazki i memy z podpisem 'smutne grubaski'. Ja postanowiłam być szczęśliwa grubaską. 😀
asds   Life goes on...
07 lipca 2017 23:04
Ja osobiście cieszę się z tego że w Polsce nie jest jeszcze! popularny Fat Acceptance Movement. Sama jestem osobą walczącą z waga (głównie względy zdrowotne) i strasznie mnie ten Ruch denerwuje! To jest po prostu straszne co się dzieje z powodu FAM. Nie wspominając już o tym całym wymyślonym przez nich Przywileju Chudości...  😵 😵 😵 😵
O samym ruchu poczytałam. I widzę, że założenia pierwotne mieli nawet niezłe. Coś tam wyczytałam, że " i człowiek gruby może być zdrowy" i miało tam być jakieś skupienie się na zdrowiu i np "zadowolenie z aktywności fizycznej". Tyle, że od pierwotnego założenia to chyba sporo odeszło.
Co innego mnie interesuje. Co to jest ten :przywilej chudości", bo nie umiem wygooglać.
Flygirl piona, ja dwa lata walczylam ze sobą i fakt byłam chuda, ale okazało sie ze wbrew wszelakim teoriom wcale nie wygladalam tak super jak miałam. Dwa lata biegania codziennie i nadal tlusta galareta na udach. Żarcie tylko tego co wyliczone i całe zycie podporządkowane pod rzekomo zdrowy tryb życia. Kij z tym, gra nie byla warta świeczki. Nie neguje zdrowego odżywiania i trybu zycia, ale ode mnie wymagal mega duzo poświęceń a w zamian nie dostałam tak naprawde nic.
asds   Life goes on...
08 lipca 2017 11:21
O samym ruchu poczytałam. I widzę, że założenia pierwotne mieli nawet niezłe. Coś tam wyczytałam, że " i człowiek gruby może być zdrowy" i miało tam być jakieś skupienie się na zdrowiu i np "zadowolenie z aktywności fizycznej". Tyle, że od pierwotnego założenia to chyba sporo odeszło.
Co innego mnie interesuje. Co to jest ten :przywilej chudości", bo nie umiem wygooglać.



Co to jest Thin Privilege wg. amerykańskich feministek:

http://everydayfeminism.com/2012/11/20-examples-of-thin-privilege/

Wg. reszty świata:

[[a]]http://www.urbandictionary.com/define.php?term=thin%20privilege[[a]]

Ogólnie rzecz biorąc wg. mnie to to jest paranoja i w tej chwili więcej szkody wyrządza, jak dobrego (mowa FAM).

Wkurza mnie moja lekarka. Od roku się bujam z różnymi dolegliwościami i zawsze, zawsze jest problem z jakimkolwiek pokazaniem ze się zainteresowało sprawą, z wystawieniem skierowania dalej, czy to urolog, ortopeda czy neurolog. Ostatnio okrutnie męczy mnie uczucie tężenia mięśni, potworne zmęczenie, rozstrój żołądkowy a łydki to mam tak opuchnięte że ledwo się przez spodnie przeciskam, o wyglądzie lydek jak dwie parówy nie wspomnę. Co usłyszałam? 'A u Pani co znowu? Proszę się nie przemęczać, dużo pić i się wyspać'. Serio kurde? -.- Dwa lata temu biegałam co weekend 20km ot tak, z palcem w de zapierniczjac w robocie po 10 godzin dziennie, 6 dni w tygodniu, a teraz pierdzę w stołek na lajcie przez 8 godzin na fabryce i ledwo do domu dopełzam i od razu zgonuje na łóżku, zapominając o jakiejkolwiek aktywności fizycznej ekstra w ciągu tygodnia.
Proszę się wyspać i nie stesować. Proszę nie szukać w internecie bo internet to nie lekarz. Proszę sobie pomedytować albo zrobić trening autogenny. Może Google to nie lekarz, ale nikt mi nie wmówi ze w tym momencie jest wszystko ze mną w porządku, jeśli czuję się jak przeżuta i wypluta przez krowę.
...
Chyba, ze to hipochondria i tak można zwizualizowałam sobie opuchnięte nogi, ze faktycznie spuchły, a piszczàcy z bólu żołądek po każdym posiłku to w gratisie do tej wizualizacji dostałam.
Musiałam się gdzieś wyjęczeć, sorry.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
10 lipca 2017 20:48
dodzilla a nie możesz pójść do innego lekarza?  👀 Bo to brzmi poważnie..  🙁


Mnie właśnie wkurzyło, że weszłam do tego wątku, i znowu wyczytałam jakieś fit głupoty  😵 A specjalnie uciekłam z wątku o odchudzaniu już dawno temu.. Chyba muszę zacząć omijać więcej wątków.
dodzilla, idź do innego lekarza, bo to nie żarty!
Właśnie dzięki tej sytuacji będę szukała niemieckiego rodzinnego/rodzinnej bo do tej Polki muszę się tłuc 30km samochodem... chyba tylko po to, żeby poczuć się jak w Polsce <3 "Siądzie i nie dyskutuje." Powinnam była uciekać gdzie pieprz rośnie po ostatniej akcji z wypadniętymi dyskiem, bo młodym osobom nie wypdają dyski a już na pewno nie w odcinku szyjnym. To też był wg niej stresowy bol głowy, zaburzenia widzenia i parastezje czy jak to się tam zwie.

Smarcik, ja nawet przestałam wchodzić na insta i Facebooka, żeby nie oglądać tego fitspamu, gdy sama odżywiam się tylko ziemniakam, rozgotowanym makaronem i ryżem, bo inne rzeczy średnio wchodzą... Chłop się przejął moim dziwnym stanem zdrowia, gotuje, herbatki przynosi, kanapeczki robi, ostatnio nawet pranie sam z siebie wrzucił. Chyba muszę cofnąć te postu o wkurzaniu się, bo po głębszej analizie nie jest tak źle  😂
Abstrahując od głębszych treści całej wcześniejszej dyskusji- kokosnuss rozbawilas mnie tak bardzo sposobem w jaki to wszystko opisalas ze zaczęłam charczec ze śmiechu w środku nocy w ciemnym domu  😁 mój chłopak nie był zachwycony  😁
A mnie wkurza, że nie wypoczęłam na urlopie! Wzięłam 3 tygodnie ciągiem. To dużo. Byłam prawie 2 tygodnie na super wyjeździe z mężem w górach. Było bosko. Jestem  domu, mam jeszcze tydzień. Robię tylko to, na co ma ochotę. Zero obsadzania się obowiązkami. A czuję, że nie wypocznę, że za mało mi. Jak myślę o pracy, to rzygać mi się chce.
Dziś postanowiłam podskoczyć do poradni na 2 godzinki, bo raz, że prosili, że skoro już jestem, to mogłabym, bo ludzie potrzebują. Dwa- mam z tego dobrą kasę, poradnia 2 minuty drogi samochodem ode mnie, praca lekka, nawet lubię tę poradnię. A nie chce mi się! Masakrycznie mi się nie chce. Po poradni, skoro już ruszę, to obiecałam podjechać na jedną wizytę domową. To też kasa.
Jest to jedyna aktywność pracownicza jaką podejmę w tym wolnym tygodniu który mi został.  Ale odczucia odnośnie pracy ma takie, że..lepiej nie pisać, bo wstyd.
Czuję, że nie odpoczęłam i że nie odpocznę. Mam dość. Nie mogę. Nie chcę! Chciałabym siedzieć w domu miesiąc i nic nie robić, nigdzie nie musieć jechać, z nikim rozmawiać.
Teoretyczne mogłabym pracować mniej. Praktycznie- słabo to widzę. Bo kasa. Niby jestem z tych wszystkich prac, układów zadowolona. A mam serdecznie dość.
To się wyżaliłam..... 
tundria mam to samo, tylko ja już wiem, że jeśli uda mi się wyrwać chociaż na tydzień wolnego w sezonie letnim to będzie ogromny sukces. Cały czas chodzę zmęczona i poddenerwowana, wczoraj wypadł mi z rąk zupa w Biedronce, narobiłam takiego syfu, że do tej pory mi wstyd 😡 Ostatnio prawie spowodowałam wypadek wymuszając pierwszeństwo przed samochodem, którego nie widziałam, chociaż patrzyłam  😵. To już chyba zmęczwnie materiału... A dobiła mnie wiadomość, że okres mojej pełnej dyspozycyjności w pracy nie skończy się we wrześniu, a w marcu przyszłego roku...
To masz dużo gorzej, bo widać że jesteś zmęczona fizycznie. Ja mam raczej uczucie znużenia psychicznego, jakby wypalenia? Po prostu jak myślę o pracy, to jest mi niedobrze.
tunrida, każdy ma czasem dość, zwłaszcza przed powrotem. Jak pójdziesz to po tygodniu z powrotem wejdziesz w tryb pracy i kryzys minie. Ale mnie wcale nie dziwi, że jest Ci niedobrze, masz mega trudną pracę, dużo kontaku z różnymi ludźmi, no ja Cię podziwiam 😉
ja na urlop dopiero w październiku, do tego czasu praca na pełnych obrotach 😉
może i masz rację...  na razie to mam ochotę wziąć urlop bezpłatny na kolejny miesiąc. Tyle, że nawet gdybym chciała, to się nie da. Grafik pracy zmianowej rozpisany już do października, pacjenci poumawiani na kolejne 2 miesiące w poradniach.
Ale..mam jeszcze 2 tygodnie urlopu na ten rok. Może sobie go zaplanuję na październik, to będę miała psychicznie na co czekać.
Też mam trochę wrażenie, że nie odpocznę w te wakacje. Zaplanowaliśmy sobie 3 wyjazdy co miesiąc, każdy po 7 dni. Potem urodzi się druga dzidzia, więc zacznie hardkor. Chętniej pojechałabym gdzieś na 2-3 tygodnie i się zresetowała, a tak to tylko 3x pakowanie, podróż, stresowanie, adaptacja do nowego miejsca i zaraz wyjazd. Słabo mi się to widzi...
tunrida, rozumiem Cię. Też miałam taki moment, że na samą myśl o kolejnych pacjentach i kolejnych tygodniach dzień w dzień z ludźmi robiło mi się słabo. Dobry myk z tym urlopem w październiku, zawsze fajnie mieć na co czekać.
Ja w tym roku też jestem sfrustrowana - jest jak u Dzionki, 3x wyjazdy po około 7 dni. Jeden już był, pod koniec lipca kolejny. Czuję, że tydzień to za mało 🙁 I będę wkurzona, że za szybko minęło i nie zdążyłam wypocząć 🙄
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
11 lipca 2017 13:36
Ja tam wyjeżdżam co najmniej raz w miesiącu na weekend, samochodem do Zagrzebia, Wilna czy Zurychu. I to nie pakowanie, podróż, a powrót do pracy jest najgorszy 🙁
Ja też przynajmniej 1 weekend mam wyjazdowy w miesiącu. Choć przyznam, że u mnie te miesiące są tak bardzo intensywne, że szczerze mówiąc łapię się na tym, że najchętniej to bym całe dwa dni przeleżała na kanapie, gapiąc się w sufit. Nigdy wcześniej tak nie miałam, gdzie moja "młodzieńcza" energia? 😁 Jeszcze w ubiegłym roku potrafiłam na stopa dojechać do Żywca, żeby wziąć udział w morsowaniu i po godzinie, również stopem wrócić do stolicy. A teraz to mi się nie chce 🤔wirek: Na myśl jaka będę zmordowana potem w robocie (i tak cały tydzień) robi mi się słabo.

Zestarzałam się za młodu?
Ja się staram o tym nie myśleć, mam tyle teraz do zrobienia, że się zawiesiłam w trybie małej motorówki. Ale jak wyjadę na te 3 tyg to boję się że już nie wrócę 😀

E tam starość od razu. Czasem trzeba też poleżeć i nic nie robić 😉 organizm tego też potrzebuje. Ja w weekendy albo pracuje, albo rozdaje zaproszenia na własny ślub, albo mam szkolenie no albo mam wesele/chrzciny i tym oto sposobem nie mam żadnego wolnego weekendu do października 😉
Poki nie mialam dziecka pakowanie i podroz to byla juz czesc funu, teraz zrobilo sie nieco trudniej 😀
madmaddie   Życie to jednak strata jest
12 lipca 2017 08:48
Ja tylko nie rozumiem jak można latami skupiać się wokół bycia fit, dużo wiedzieć o składzie żywności, a mimo to jeść np. batony. Albo chipsy. Ja nie mam zakrętki na tym punkcie, tzn. jakieś tam podstawy racjonalnego żywienia znam, ale w ogóle nie zajmuje to mojej uwagi, jednak to jest dla mnie taki syf, że odrzuca mnie na samą myśl. Tak jakby kogoś latami skupionego na pielęgnacji jego storczyków co kilka tygodni nachodziła myśl żeby poucinać co ładniejsze kwiaty i wcielał ją w życie, a potem znów pisał na forach o pielęgnacji storczyków i jak to on się stara żeby były piękne. Jakiś brak logiki mnie w tym tylko uderza. Można się nażreć owoców czy domowego ciasta i takie grzechy są dla mnie zrozumiałe, ale batony? Jakieś ciastka syfne? Dziwność 😉

Dzionka, można. Ja jem głównie zdrowo. Ćwiczę. Chudnę, albo nie, zależy od sezonu i klimatu 😉 ale kocham np. żarcie z maka. no po prostu uwielbiam. Batony uwielbiam, tabliczki czekolady uwielbiam, chipsów nie lubię, ale już orzechowe chrupki tak. I ja to wszystko jem. A jak wracam z pracy po całym dniu, jest 3 w nocy, jesteśmy pośrodku niczego, to zjadam coś na ciepło na orlenie. Nie mam wyrzutów sumienia, zdrowa jestem, wyniki dobre, żyję. Mimo skłonności do tycia, kupiłam sobie ostatnio ładną, dopasowaną sukienkę w rozmiarze s i wyglądam w niej dobrze. No i jasne, że jakbym pocisnęła, zainstalowała apkę do liczenia kalorii, robiła więcej treningów to bym tę dopasowaną eskę, zamieniła na obcisłą, ale mi się nie chce. Byłam szczuplutka, ale a)miałam wyrzuty sumienia jak zjadłam snickersa będąc ponad 12h poza domem bez przygotowanego jedzenia, b) mam taki rozmiar cycków, że mi to zwyczajnie nie pasuje.
poza tym, za bardzo kocham posiedzenia ze znajomymi przy piwie. tylko, że mam taką dietę, że te łikendowe wyskoki nie odbijają się na mojej sylwetce, bo zwyczajnie nie cisnę, a kształt mam spoko.
Mam takie podejście ostatnio, że jedzenie ma mi dać paliwo, żeby realizować swoje cele, a nie być celem. I tyle. Jak z jednej pracy lecę do drugiej, to jem gotowe pierogi i nie umieram od tego.

Eh, ja miałam urlop w czerwcu, byłam tak wykończona, że po przyjeździe przespałam kilkanaście godzin, a resztę czasu spędzałam spacerując, jedząc i robiąc 3 drzemki dziennie 😀
Ja po prostu mam tak, ze odkad wiem z czego sa parowki/wedlina sklepowa/chrupki o smaku pizzy to nie przejda mi przez gardlo. Ze swiadomym truciem siebie mi wie kojarza, fuj fuj. Ale kazdy niech robi jak uwaza przecie 🙂
Z parówkami nie jest źle tylko trzeba patrzeć na skład, są teraz dobre, mięsne parówki, tylko kosztują trochę więcej 🙂
Ja tam też wiem co z czego jest, a czasem jem i niezdrowe rzeczy. Czasem też ktoś przy mnie pali no i wdycham smog przecież, musiałabym się wyprowadzić do mojej babci do Puszczy, żeby uniknąć tego wszystkiego 🙁
Dzionka- gdyby to było takie proste na zasadzie "nie będę jadła syfu bo jest szkodliwy"- i nie jem. Albo "będę jadła niskokalorycznie bo chcę być szczupła" i to przecież logiczne, jasne i nie o czym dyskutować- i wprowadzam i już po wszystkim. hehe
Gdyby to było takie proste, to nie byłoby na świcie otyłości, nadwagi, uzależnień, chorób spowodowanych złym odżywianiem. A chyba raczej większa część społeczeństwa boryka się z różnymi sprawami, które robią, jedzą, nie robią, choć ŚWIETNIE wiedzą, że im to szkodzi.
Ok, ja mówię o sobie - jak mam jakąś konkretną wiedzę o czymś, co jest dla mnie ważne (a bycie fit aurat nie jest dla mnie ważne bo lubię słodycze i nie chcę z nich rezygnować), to nie działam wbrew tej wiedzy. To dotyczy różnych spraw, po prostu nie i już. Nie znaczy to, że w ogóle nie mam wpadek, itd., ale jeśli widzę kogoś, kto całe życie mówi o dietach, o tym jak być zdrowym a potem co tydzień opisuje że się nażarł i bla bla... to dla mnie to JEST dziwne i mnie to dziwi. Bo to takie jałowe gadanie. Tak jak bym od 10 lat gadała jakie to ważne dla mnie mieć dobrze wyszkolonego konia a nigdy nie zatrudniła trenera. Albo jakie to ważne żeby dbać o bezpieczeństwo dziecka a woziła bez fotelika. Albo mamy naprawdę zajawkę na jakiś temat albo tylko sobie gadamy.
Ale między zajawką a tylko sobie gadaniem jest jeszcze środek. Na zasadzie- "chcę, ale mi nie idzie, bo moja wola jest słabsza ( lenistwo silniejsze)  niż rozum i logika".
tunrida, masz rację 🙂 Odpuszczam dyskusję. Chyba po prostu nawarstwiło mi się wkurzenie na "jedno gadam, drugie robię" w realu i przerzuciłam frustrację na kwestię fit.
ale spoko, wiem o co ci chodzi
tunrida, jestem po 2 tygodniowym urlopie, od poniedziałku w pracy. I.. mam ochotę uciec!
Też z tyłu głowy, że pieniądze, że to niepoważne i nieodpowiedzialne. Ale rzygać mi się chce 😕

Jestem zmęczona, tak po ludzku a zostało mi tylko 8 dni i nie wiem jak przeżyje do końca roku...  😕
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się