UWAGA NA OSZUSTÓW! Przyjmują konie pod opiekę i wywożą na rzeź!

Tym bardziej, że Viva swoje konie odebrała.
BASZNIA   mleczna i deserowa
29 kwietnia 2017 20:16
Moje zdanie na temat oddawania niepotrzebnych koni jest takie jak brzezinki i innych.
Ale w tej sprawie jest jeszcze taki myk,  że moja znajoma oddała profesora do jazdy zdatnego jak najbardziej,  tyle że nie mógł już pracować w szkółce,  miał być użytkowany w zamian za utrzymanie.....
1. Sprzedaż Własnego konia do ubojni nie jest przestępstwem.
2. Nadal w PL w przypadku handlu końmi nie jest wymagana umowa pisemna. De facto właścicielem konia jest jego (i ew. paszportu) posiadacz, który twierdzi, że konia nabył/wyhodował/otrzymał w darze etc. Chyba, że ktoś wykaże, że jest inaczej, np.posiada umowę adopcji.
3. Zapisy ograniczające prawo właściciela "rzeczy" do dysponowania nią są sprzeczne z nadrzędnymi przepisami, jeśli nie wynikają z ustawowych ograniczeń. Jeśli kupuję rower - nikt nie może mi zabronić oddać go na złom/zutylizować.
4. Jedynie można dochodzić ewentualności "niekorzystnego  rozporządzenia mieniem", czyli jeśli ktoś został zwiedziony nieprawdziwymi obietnicami (a wykaże nieprawdziwość) może zbiegać o wyrównanie szkód majątkowych (rzeźną cenę konia) i ukaranie "doprowadzających do niekorzystnego rozporządzenia".
5. Oczywiste jet, że Nie Swoją własnością rozporządzać nie można.
6. Obawiam się, że w obliczu sądu niekoniecznie da się wykazać "ogromne szkody emocjonalne", że/gdy zostało się zwiedzionym. Trudno przedstawić na to faktury.

Powtarzamy tu jak mantrę: Sprzedajesz konia? Przestajesz mieć wpływ na jego los.
Dodam: Jeśli oddajesz konia za darmo, miej świadomość, że obdarowany może zyskać równowartość jego skóry, kości i mięsa.
Tu ew. zdolny prawnik może wykazywać niewdzięczność obdarowanego, pewnie co najwyżej zobowiązując do zwrotu zysku z takiej transakcji.

Ogólnie trudna sprawa, bo ciężko żyć Zupełnie nie ufając ludziom, a jednak warto ograniczać to zaufanie. I jeśli Bardzo Chcemy coś kontrolować (np. życie własnego konia) to trzeba sobie pozostawić Prawne narzędzia tej kontroli.

Rozumiem, że boli, jeśli "miało być inaczej", ale, sory, za niedotrzymanie przysięgi małżeńskiej też nie wsadzają do więzienia. Katalog przestępstw jest ściśle określony. I tu:patrz punkt 1.
Na tym tle ciekawi mnie tytuł wątku: chodziło o przYjmowanie koni pod opiekę czy o przEjmowanie koni pod opiekę?
Pozamiatane tak czy siak, jeśli chodziło o Przyjęcie (bez przekazania własności) można dochodzić tych 3 000 za 5 PLN x 500 + kilo.

Jeśli ktoś chce zachować komfort emocjonalny... cóż - za wszelki komfort trzeba płacić (np. za utrzymanie własnego konia do jego naturalnej śmierci). Inaczej to "łaska pańska na pstrym koniu jeździ".
halo, chapeau bas za tak wyważony post... No jest przykro... tak czy inaczej. Konie, które znasz, idą na rzeź. Ludzie, którym zaufałaś, okazują się zupełnie kimś innym... Totalne, bolesne zderzenie z rzeczywistością. Nie wiem już, co myśleć. Mam zeznawać w sprawie. Moim kucykom krzywdy nie zrobili, ale ich mentalność, zdolność do tak wyrachowanych zachowań, fałszu, udawania - to mnie przeraża. Tak, Re-volta jest specyficznym portalem - mało tu miejsca na sympatię, współczucie, zrozumienie (a dziwne to, przecież tu sami "miłośnicy" zwierząt, więc całkiem "dobre" osoby - chciałoby się sądzić...). W moim przypadku, ten "zimny prysznic" negatywnych emocji zdał jednak egzamin. Otworzył oczy, nakazał myślenie. Już nie dam się nabrać na piękne historie i słodkie obietnice oraz... niskie ceny za opiekę nad końmi. Było w sprawie Osuchów już wszystko - zmasowana nagonka w Internecie, gazeta, radio, telewizja... Teraz sprawa toczy się w sądzie. Kolejne osoby wzywane są na przesłuchania. Ufam, że znajdzie sprawiedliwy finał. Najbardziej jednak, nawet bardziej niż koni, żal mi ich dzieci. Poniżanych, zmuszanych do pracy, oszukiwanych, wykorzystywanych... Znałam. One nawet nie zdają sobie sprawy, że ich życie nie powinno tak wyglądać. To jest przykre. Tak sobie słucham, na pocieszenie -

Dobry Wieczór
Piszę z zapytaniem czy ktoś z Was miał może do czynienia z gościem o imieniu Witold Pawlicki, który rzekomo przyjmuje konie na emeryturę i dożywocie i podpisując umowę posługuję się jak się okazuje fałszywymi danymi i nie ważnym dowodem osobistymi i  nr telefonu który nie odpowiada, oraz miejscem zamieszkania w którym już nie mieszka od ponad 4 lat.Okolice Poznania (Września 176 lub Sołeczno 21). Niestety jeden adres wgl nie istnieje pod drugim mieszka inna rodzina której Witold P sprzedał posiadłość około 4 lat temu i mimo, że nie jest właścicielem tej nieruchomości dalej podpisując umowy kupna sprzedaży posługuję się tym adresem. Piszę żeby osoby które zdecydują się oddać konia w "DOBRE RĘCE" unikały tego oszusta. Zależy mi na jakiejkolwiek informacji, gdyż potrzebuję dowiedzieć się czegokolwiek o losie jednej kobyłki.





Temat stary, ale dopiero na niego trafiłam.
Miałam okazję spotkać Witolda Pawlickiego, jestem w stanie mniej-więcej namierzyć jego obecne miejsce zamieszkania.
Aprilla, jeśli chcesz pomóc, to na fb w końskich grupach ostatnio jest sporo wpisów osób oszukanych przez niego. Podobno sprawa trafiła gdzieś wyżej (ktoś pisał o rozprawie sądowej). Może tam chętnie skorzystają z twoich informacji 🙂
Dobra, poszukam.
Właśnie nie-koński znajomy mi doniósł, że trafił na takie informacje, to przylazłam na re-voltę sprawdzić, co ten człowiek znowu nawywijał.
Podejrzewam, że bez dodania siebie do grupy nie zobaczysz postów, ale tutaj ktoś wspominał o nim
https://www.facebook.com/groups/gielda.sprzetu.jezdzieckiego/?ref=bookmarks
teraz nie mogę więcej znaleźć 🙁
Kiedy mieszkałam w okolicy Wołowa, niedaleko od miejsca zameldowania , (bo co te 40 km dla handlarza -Miejska Górka) tego faceta, próbował wyrwać mi/ bo nie kupić kuce mojej mamy.W towarzystwie działacza PSL i/lub PO z okolic Góry.Diabli wiedzą ale ten drugi facet umocowany partyjnie.I ten drugi ma wtyki.Jak piszę wtyki to piszę poważnie.
Tu się bez ominięcia miejscowej policji i sądów nie obejdzie.
Czy wiadomo coś w sprawie z Osuchami? Jakie postępy? Ktoś coś wie?
Dla zainteresowanych: https://kielce.tvp.pl/35257833/zarzuty-za-oszustwa-i-znecanie-sie-nad-zwierzetami A jednak nie byli (i nie są) tacy niewinni. Co prawda na ostateczny wyrok trzeba poczekać, ale sam fakt, że po zapoznaniu się z zeznaniami poszkodowanych postawiono Osuchom tyle zarzutów, mówi sam za siebie. I kara, całkiem nie byle jaka - do 8 lat więzienia. Nadal uważacie, że popiołem powinni posypać głowę ci, którzy konie w dobrej wierze oddali, czy ci, którzy się ich zgrabnie pozbyli? Jak widać, wymiar sprawiedliwości jest obiektywny i (na szczęście) nie siedzi na Re-volcie... 
kamila_len, po pierwsze napisali "Za zarzucane im czyny grozi do 8 lat więzienia. " i wcale jeszcze nie skazali. Po drugie wczoraj facet za wielokrotne gwałty na pracownicach dostał 7 lat więzienia. Naprawdę łudzisz się że za oszustwo związane z adopcją konia, który nie jest, jak wiemy, zwierzęciem towarzyszącym ktoś dostanie coś więcej niż "zawiasy"?

Rozumiem Twoje wzburzenie samym oszustwem, ale wymiar sprawiedliwości w Polsce jest efektywny, szybki i srogi jak poszkodowanym jest ktoś ważny a sprawa jest medialna.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 grudnia 2017 22:11
kamila_len, w "dobrej wierze" pozbyli się problemu.
[[a]]https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/udawali-%C5%BCe-adoptuj%C4%85-konie-po-czym-sprzedawali-je-do-rze%C5%BAni-grozi-im-osiem-lat-wi%C4%99zienia/ar-BBHz24b[[a]]


coś takiego znalałam
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
12 stycznia 2018 09:01
JARA, ten sam link masz w poście powyżej swojego...
Widzę, że wątek był czynny dawno, ale może ktoś jeszcze tu zagląda.
Jakiś czas temu (tak ok 2 lata) oddałam kuca do adopcji. Kuc miał problemy z kopytami bo gdy już go kupiłam miał ochwat.
Co jakiś czas pisałam do opiekuna kuca i prosiłam o zdjęcia, filmy i informacje co się dzieje. Od wakacji nie otrzymałam żadnej nowej wiadomości. Raz widziałam fotkę na fb gdzie w oddali było widać moją małą kulkę. Z racji, że parę dni temu jechałam w tamte strony to stwierdziłam, że zrobię im niezapowiedzianą wizytę, do której względem umowy miałam prawo. Dostałam wstrząsające informacje- "koń padł dwa, trzy tygodnie temu". Na pytanie dlaczego nie zostałam o tym poinformowana kobieta rzekła, że nie miała czasu.
Stwierdziłam, że pod żadnym pozorem tego nie zostawię, ale nie wiem co mogę robić. Więc przychodzę tu. Co mogę zrobić w takiej sytuacji? Dodam, że kuc nie miał paszportu. Wiem, że tu jest wyraźnie mój błąd. Ale nie mogę tego tak zostawić, tym bardziej, że komentuje posty pisząc że może przyjąć konie w adopcje!
Poprosiłam również o dokumentacje medyczną konia i dokumenty potwierdzające zgon. Odparła ze ich nie ma! Równie dobrze mogła go sprzedać, oddać lub sama uśpić!
Co mogę zrobić?
W umowie mam, że koń mimo adopcji zostaje cały czas moją własnością i że ma mnie informować o wszystkim
ed
Nie, okolice Podlasia
Możesz popytać sąsiadów i okolicznych wetów żeby się zorientować co tam się działo. Jak możesz udowodnić, że kuc należał do ciebie to powinni udzielić informacji. Możesz poradzić się też zorientowanego w koniach prawnika, np na fb jest Prawnik dla Koniarzy
Agussska, koniowi nie wystawia się aktu zgonu, nie wiem zatem jakich dokumentów rzadasz w tej kwestii... Skoro kuc nie miał paszportu całkiem możliwe, że nie został zutylizowany (koszt), zatem i nie będzie na to papierów. I - oczywiście - równie dobrze mógł zostać sprzedany. Tylko skoro się do fizycznie pozbyłaś i przestałaś utrzymywać, to takie zagrożenie istniało.
Przykro mi, że zaginął Twój koń, jednak przenigdy nie zrozumiem dlaczego ludzie oddają stare i chore konie w utrzymanie obcym z przekonaniem, że zwierzęta będą miały dobrze. Nie opłaca się utrzymywać i leczyć czyiś koni. Nawet tFundacjom nie wierzę w tej kwestii (choćby sytuacja w Naszej Szkapie), a co dopiero totalnie obcym ludziom 🤔

Oczywiście jeśli Cię stać na dobrego prawnika i sprawę w sądzie - możesz wystąpić na drogę cywilną i pozwać adoptujących...
Kon nie był stary. Nie potrzebował tez specjalistycznej opieki. Nie mógł chodzić pod siodłem i potrzebował miejsca gdzie mógłby chodzić ze stadem. Najważniejsze, czym się kierowałam przy decyzji o oddaniu to była kwestia ze kon wgl am, a ja nie miałam warunków żeby zapewnić mi towarzystwo. Kuc trafił do osoby która mil spore stadko i zapewniała ze będzie miał dobrze.
Wiec możesz zmień trochę ton bo wyszło tak, ze j jestem ta najgorsza bo pozbyłam się problemu. Gdyby tak było to byłabym szczesliwa ze go już nie ma. A ja chce dość prawdy i wiedzieć co się stało!

[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Dublowanie jednego postu w wielu wątkach. PRZECZYTAJ REGULAMIN FORUM!
jak ci tak bardzo na nim zależało to trzeba było wstawić w pensjonat i płacić co miesiac za niego, nawet na paszport było szkoda kasy, to ciekawe jak udowodnisz ze byłaś jego włascicielką, umowe jakąś masz spisaną czy też nie ? najlepeij pozbyć sie ,,problemu,, ale niech ktoś inny go utrzymuje.
Agussska, nie zmienię tonu. Sama piszesz, że koń był chory. Oddałaś chorego, nieużytkowego konia, bo jak piszesz
Najważniejsze, czym się kierowałam przy decyzji o oddaniu to była kwestia ze kon wgl am, a ja nie miałam warunków żeby zapewnić mi towarzystwo.

Cokolwiek to znaczy. I tak - generalnie pozbyłaś się problemu. Jak się człowiek nie chce pozbyć, to stawia konia w pensjonat, choćby taki na końcu świata, za mniejsze pieniądze, ale pensjonat. Koń ochwatowy / poochwatowy wymaga specjalistycznej opieki, więc nie pisz nieprawdy. Niestety poza popytaniem w okolicy - pozostaje Ci wyjście na drogę sądową, chociaż z uwagi na spore uchybienia z Twojej strony (brak rejestracji konia) poważnie zastanowiłabym się nad tym.
W inny sposób raczej nie dowiesz się co się stało z kucem.

edit: literówka
Gillian   four letter word
17 marca 2019 08:51
jak ci tak bardzo na nim zależało to trzeba było wstawić w pensjonat i płacić co miesiac za niego, nawet na paszport było szkoda kasy, to ciekawe jak udowodnisz ze byłaś jego włascicielką, umowe jakąś masz spisaną czy też nie ? najlepeij pozbyć sie ,,problemu,, ale niech ktoś inny go utrzymuje.


amen!!!!!
Polecam sobie poczytac historie utrzymania tego konia i "leczenia" jego ochwatu w wykonaniu Agusski/Agness-magness, wlos sie jezy na glowie :/

Juz z tego wszystkiego uspienie kuca z przewleklym ochwatem i potencjalnie innymi problemami zdrowotnymi (on tak Cushingowo wygladal, jest na yt filmik z ta bida) przez nowego opiekuna wydaje sie najmniej patologiczne.
Polecam sobie poczytac historie utrzymania tego konia i "leczenia" jego ochwatu w wykonaniu Agusski/Agness-magness, wlos sie jezy na glowie :/

Juz z tego wszystkiego uspienie kuca z przewleklym ochwatem i potencjalnie innymi problemami zdrowotnymi (on tak Cushingowo wygladal, jest na yt filmik z ta bida) przez nowego opiekuna wydaje sie najmniej patologiczne.


Możesz mi przypomnieć jaką historię? To źle że nie wiedziałam co zrobić i szukałam wszędzie pomocy? To że każdy kowal jaki przyjeżdżał a było ich sporo, nie dał mi żadnej konkretnej wskazówki? A weterynarz który przyjechał zrobić rtg podał tylko leki i pojechał? Gdybym miała większe możliwości to zrobiłabym wszystko żeby kuca wyciągnąć.
Kowale mówili że nic już się z tym nie zrobi, że poprawić się tego nie da i że tak już będzie.

Powtarzam już kolejny raz że decyzja o oddaniu nie była dlatego, że chciałam się go pozbyć. Gdyby tak było to bym go sprzedała za przysłowiową złotówkę i olała sprawę.
Ale ciągle się koniem interesowałam. Kuc pojechał do gospodarstwa gdzie były dzieci, które przy nim chodziły, było stado koni. Był też w odległości ok 100 km więc wydawało się idealne. Umowa oczywiście była spisana.
Więc proszę mi nie pisać że pozbyłam sie problemu bo tak nie jest!
Może gdybym była dorosła to decyzja też by była inna, ale po części nie miałam na to wpływu.
i okej, nie mówię, że uśpienie nie było najgorszym wyjściem, ale dlaczego do licha nie zostałam o tym poinformowana! Pytałam tyle razy co się dzieje!
Chcę wiedzieć co mogę zrobić, aby nikt inny nie popełnił tego błędu i nie oddał jej konia tym bardziej, że się ogłasza, że może przyjmie.
mówiłam jej, oraz jest zapis w umowie, że w każdej chwili koń może do mnie wrócić, więc skoro mogła nie mieć siły na leczenie czy kasy to przecież bym nei odmówiła przyjęcia konia. Oddałam go w dobrej wierze, chciałam dl aniego jak najlepiej i nie poleciałam na kasę, że nie będę mieć wydatków!
vissenna   Turecki niewolnik
17 marca 2019 13:27
Od wakacji nie otrzymałam żadnej nowej wiadomości. Raz widziałam fotkę na fb gdzie w oddali było widać moją małą kulkę. Z racji, że parę dni temu jechałam w tamte strony to stwierdziłam, że zrobię im niezapowiedzianą wizytę, do której względem umowy miałam prawo.

Czyli przez dobre pół roku nikt Cię nie informował co się dzieje z Twoim koniem a Ty po prostu czekałaś na cud? A, że przy okazji wypadła trasa to pojechałaś zobaczyć jak się ma sytuacja? Zamiast wziąć i ruszyć się tam w wakacje?

Ale ciągle się koniem interesowałam.
Jak?! Pisaniem na facebooku? 😀 Koń miał opiekę za like?


Oddałam go w dobrej wierze, chciałam dl aniego jak najlepiej i nie poleciałam na kasę, że nie będę mieć wydatków!
No jasne, bo nie da się dla kuca znaleźć stajni gdzie za 200-300zł będzie chodził z emerytami... trzeba szukać domu za darmo i jeszcze wierzyć, że to będzie cacy :C


Sorry, ale nie chciałaś jak najlepiej dla niego tylko dla siebie...  🙄 Tylko kuca żal, najpierw pracował pod Tobą mając ochwacone kopyta a później poszedł w nieznane jak popsuta zabawka. Na tym forum jest wielu ludzi, którzy utrzymują swoje chore lub stare konie z poczucia więzi i wdzięczności, albo chociaż przyzwoitości i za to płacą za nie bez kombinowania.

Ja CIACH.  Proszę o kulturę i poprawność wypowiedziiiii, bo tu nie poziom forum dla sweet kuniareczek
Czy tak cięzko zrozumieć, że nie mogłam zrobić inaczej? To nie była decyzja jednodniowa tylko dość długa. I powtórzę po raz ostatni, nie oddałam go dlatego, że nie chciałam wywalać kasy w leczenie!Zanim oddałam konia to już od więcej jak roku nie chodził pod siodłem, więc nie pisz, że jak się zabawka popsuła to go wyrzuciła, bo starałam się jak mogła.
Z tego co wiem, konie się oddawało, oddaje i będzie się oddawać więc nie rozumiem o co ta fala!
Okej, podchodzicie do tego emocjonalnie, ale nie prosiłam o skomentowanie tego co zrobiłam, ale o pomoc co teraz PRAWNIE mogę zrobić! Chcę dojść prawdy co się stało z MOIM koniem. Umowa to umowa i zamierzam się dowiedzieć co kobieta zrobiła z MOIM koniem.
Moon   #kulistyzajebisty
17 marca 2019 14:22
Agussska, to prawnie, idź zapytaj jakiegoś prawnika, który, uwaga! - nie zrobi tego charytatywnie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się