kuć czy nie kuć?

olorin669 ja to sobie właśnie tak wyobrażam, ale na pewno nie jest to efekt do uzyskania w kilka tygodni czy miesięcy, dlatego nikt, kto ma jakiekolwiek ambicje sportowe, tą drogą nie pójdzie.
Takiego konia widziałam - 12-latek, od 3-latka (czyli od zajazdki) w jednych rękach, w treningu ujeżdżeniowym w bardzko klasycznym wydaniu na poziomie klasy CC. Nigdy nie kuty. Ściany były wprawdzie niskie, ale same kopyta ogromne - ściany proste i mocno rozwarte, piętka niska, strzałka bardzo szeroka.
Inne konie podobnych gabarytów, w podobnym użytkowaniu i podkute też miały "duże kopyta", ale ta wielkość na czym innym polegała. Ściany dużo wyższe, wypukłe, z czasem nalewające się na ramiona podkowy. Sama puszka wydawała się duża, zaś kopyto od spodu niewielkie. U tego bosego konia wrażenie dokładnie odwrotne.
Moim zdaniem rozkucie takiego konia wiązałoby się w bardzo niedługiej perspektywie znacznym obniżeniem ścian i to naturalnym. Ostatnio byłam świadkiem rozkuwania konia, który teoretycznie został okuty bez żadnego powodu i pozbawiony "butów" przestał chodzić. W ciągu 2 miesięcy sytuacja wróciła do normy, tył kopyta zmienił się nie do poznania, a z wysokich ścian w ciągu dwóch tygodni od korekcji kowala robił się parasol. Po prostu takie długie ściany bez podkowy się nie utrzymają. Jak się faktycznie ubija podeszwa, to wtedy te ściany nie tyle się podnoszą, co rozpierają wszerz. Tak mi się wydaje, ale pewna nie jestem, bo niestety mało jest koni do obserwowania tego procesu.
Zgadzam sie z tym co piszesz.
U rozkutego konia te długie ściany najprawdopodobniej  obniżyłyby sie ze względu na to, ze kość kopytowa poszłaby do góry wraz z narastającą podeszwą i ogólnej poprawie zdrowia tego kopyta. Kute konie to przeważnie konie z opuszczoną kością kopytową, stąd ten efekt.
I oczywiście nikt z wysokiego sportu nie pójdzie tą drogą, bo ryzyko za duże, bo pewności nie ma, bo...i tu można by wpisać jeszcze masę zastrzeżeń.
Umówmy sie, z końmi sportowymi to jak ze sportowcami - nadmiar ćwiczeń niekoniecznie jest zdrowy, liczy sie wynik😉

Gdyby to była opinia z czterech liter to nie byłaby to powszechna praktyka w ujeżdżeniu na szczeblu światowym. Pooglądajcie sobie zdjęcia jakiejkolwiek pary z międzynarodowych zawodów, jak konie są okute i jakie mają kopyta - wszystkie konie stoją na wysokich ścianach szerokich jak dzwon. Wręcz można się zastanawiać, czy bez podkowy to kopyto trzymałoby się w kupie. Przy rasach barokowych to już w ogóle wysokość ścian sięga absurdu, a pojęcie niskiej piętki chyba nie istnieje.


Bzdury i bzdety.
Witajcie 🙂 ma ktoś może dojście w dobrej cenie do podków SUSPENSOR RAMIX? Nigdy nie kułam mojego konia, teraz jest po operacji i w zaleceniach z kliniki dostałam informację o podkuciu na tego typu podkowy 🙂
Witajcie 🙂 ma ktoś może dojście w dobrej cenie do podków SUSPENSOR RAMIX? Nigdy nie kułam mojego konia, teraz jest po operacji i w zaleceniach z kliniki dostałam informację o podkuciu na tego typu podkowy 🙂


Jest ich kilka rodzajów. Co koniowi jest ?
Aplikalne złamanie lateralnej trzeszczki pęcinowej. Miała robioną artroskopie. To lewa tylna noga.
"Zalecane kucie ortopedyczne na podkowy Suspensorix Ramix z poszerzonym zewnętrznym ramieniem"
:kwiatek:
Bacik90 - dopytaj się weta czy to koniecznie musi być aluminiowy Suspensorix. Podobny efekt, niewielkim nakładem można osiągnąć przerabiając podkowę stalową, to prosta sprawa. Działanie takie same a koszty o wiele mniejsze.
lukaszpodkuwacz dziękuję bardzo za podpowiedź  🙂 moja wet jest na tydzień na urlopie, jak wróci to dopytam 🙂 a znasz może jakiegoś godnego polecnia podkuwacza ze Śląska ( okolice Katowic ) ?  :kwiatek:
Bacik80
Przemek Glos
Przemek jest super.
Bacik90, napisałam ci pw, ale może mogłabyś tu napisać cos więcej? Skąd takie zalecenia, jakie działanie ma taka podkowa? 🙂
lukaszpodkuwacz, jesteś praktykiem. Po co kujesz konie chodzące ujeżdżenie na piasku/kwarcu? Tylko dlatego, że życzy sobie klient, mimo twoich argumentów, że bosy spisywałaby się lepiej?
I jak skomentujesz badania, że konie 3 różnych ras miały wydajniejszy ruch w podkowach, co zmierzono czujnikami, znacznikami i kamerą poklatkową? I że nie było wyraźnych różnic między typami podków, ale były pomiędzy końmi bosymi a okutymi?
Inne badanie, na koniach jednej rasy (hanowerach) wykazuje (w liczbach) wyższą artykulację i przeczy tezie o przeciążeniu ścięgien itd. Z liczb wynika, że konie kute odbijają się mocniej przodami w każdym kroku, stawiają dłuższe kroki i mocniej uginają stawy.
Owszem, już z własnego doświadczenia: nie spotkałam konia, kutego 365(6) na rok, który by wkrótce nie zapłacił malformacją kopyt.
Ale tezie, że konie ujeżdżeniowe nie potrzebują podków - przeczą staranne badania.

Watek jest "kuć czy nie kuć?" I każdy musi sam rozważyć, na czym mu bardziej zależy: na zdrowej formie kopyt, czy na lepszych procentach w arkuszach?
Ale wmawianie ludziom, że "podkowy do niczego nie potrzebne", no chyba, że niemal medycznie i na krótko, ale przecież można x, podkowa to ZUO - jest nie fair.

Ja widzę, że dobrzy podkuwacze stają na uszach, żeby możliwie jak najmniej zaszkodzić kopytom, jednocześnie wspomagając możliwości ruchowe konia. A potrafią też pomóc kopytom.
Może najlepiej (dla koni) by było, żeby był zakaz startów w podkowach, dla wszystkich. Ale dopóki tak nie jest - bosy koń nie będzie konkurencyjny wobec dobrze okutego (o zbliżonych możliwościach). Na arenach sportowych. Na wszelkich arenach sportowych, wszędzie, gdzie rywalizuje się z konkurentami do wyniku.

tajnaa, po co skakać? Pochodź sobie po głębokim śniegu BEZ rakiet. I o co się założysz, że na metrowym śniegu w rakietach skoczę wyżej niż bez rakiet?

Gillian   four letter word
17 sierpnia 2017 09:09
Nie kułam konia kilka lat. Jeżdżę skoki, pojechałam bosym koniem Cavaliadę, potem C w sezonie halowym i było teoretycznie spoko. Nie czułam potrzeby kucia, kopyta dawały radę, koń sobie skakał i jakoś się turlało. W weekend mam bardzo ważne zawody ale na trawie, nie było wyjścia - podkowy. Wsiadłam i oniemiałam. Zupełnie inna jakoś galopu, koń idzie mega wydajniej, chętniej i pewniej - tak samo skoki, soczyste, z odczuwalnym mocniejszym odbiciem. Jestem zachwycona i żałuję, że tak długo zwlekałam 🙂
Co sądzicie o badaniach termograficznych na których widać, że podkute konie mają zaburzone krążenie w nogach? Po rozkuciu prawidłowe krążenie powraca. Czytaliście książkę Bez kopyt nie ma konia w której jest dużo przypadków gdzie konie bose są użytkowane nawet w WKKW a dokładniej w próbie terenowej. Jaki jest Wasz stosunek do takich publikacja naukowych jeżeli chodzi o termo, a literaturę popularnonaukową? Jestem zwolenniczką systemu padock paradise i z opinii innych osób wiem, że konie utrzymywane na różnego rodzaju podłożach(chodzi mi o twarde, miękkie) mają super kopyta, mocne, bez flar czy innych problemów, ale z drugiej strony głównie są utrzymywane takim systemem konie ras prymitywnych, co z gorącokrwistymi?? Nie wiem bo nie spotkałam się żeby ktoś utrzymywał tą grupę koni systemem padock paradise. Ja osobiście nie chce się wypowiadać czy jestem za kuciem czy nie ponieważ każdy koń jest inny, każde kopyto jest inne i nie użytkuję koni sportowo więc za dużo na ten temat się nie wypowiem, ale jestem ciekawa waszej opinii 🙂 jeżeli pytanie się powtarza to z góry przepraszam 😉
Niestety również zauważyłam już wielokrotnie niesamowitą różnicę w wydajności poruszania się przez konie podkute i bose.
Bose mają swoje dni, lepsze i gorsze. Wszystko uzależnione jest od podłoża, pory roku, kondycji strzałki i podeszwy kopyta (poniekąd więc również żywienia). Jak cokolwiek tutaj przestaje działać właściwie, pojawiają się ograniczenia w użytkowaniu. Właściciel użytkujący konia wyłącznie dla przyjemności może sobie na to pozwolić. Ktoś, kto trenuje, nie.
Ale żeby poczuć ograniczenia wynikające z braku podków, trzeba swojego konia okuć i zobaczyć, co to zmienia. Na moje odczucia zarówno podkucie jak i rozkucie zmienia wszystko.
no i powód Gilian rozsądny i uzasadniony, potrzebne hacele, a nie ,,powiększanie kopyt,,
no ale ty miałaś już konie i okute i bose, skąd zdziwienie że różnica w skokach ?
dea   primum non nocere
19 sierpnia 2017 07:17
grafologia - autorka "Bez kopyt nie ma konia" trzyma na swoich ścieżkach konie gorącokrwiste. Poszukaj Nic Barker na vimeo, poszukaj bloga Rockley Farm.

Gillian - tak mi się skojarzyło z pigułkami anty 😉 Też dla niektórych same korzyści, są tacy, co latami stosują bez uszczerbku, a czasem pełzająco wchodzi jakiś problem i wtedy zdarza się oniemieć w drugą stronę (tzn. nie zauważyć popsucia, które nastąpiło stopniowo - dopiero przy wymuszonym odstawieniu). Planujesz okresowo rozkuwać? To chyba najlepszy system - daje możliwość sprawdzić, czy koń boso nadal działa w swoim podstawowym zakresie. Możesz też porobić zdjęcia ze stanu obecnego, gdzieś je sobie zachować i okresowo sprawdzać, czy nic alarmującego się nie dzieje. Generalnie, jeśli podkowa nie maskuje problemu, albo co gorsza nie robi go celowo (powiększanie kopyta metodą naciągania ścian...  🙄 efekt widoczny aktualnie na wątku o naturalnej pielęgnacji - ścian nie ma i być może zdrowych ścięgien też nie), tylko właśnie np. uniezależnia od podłoża, to czemu nie. Udanych lotów 🙂
U mnie to samo. Mój koń nie był kuty całe życie i generalnie prowadził żywot nieprzemęczającego się rekreanta - dopiero jak zaczął skakać, to zdecydowałam się na kucie. W tej chwili na 4 i jakość galopu jest dużo lepsza, koń czuje się pewniej przy lądowaniu oraz wyskoku. Jedyne co, to na zimę pewnie będę rozkuwać.
vissenna   Turecki niewolnik
19 sierpnia 2017 11:51
No właśnie.
Usain Bolt na boso też pewnie pobiegnie szybciej niż przeciętny człowiek. Ale jeśli chcemy żeby bił rekordy, to trzeba go zapakować w korki 😉

grafologia, ja mam kamerę termograficzną i oglądam nią sobie często moje i nie tylko moje konie. Zaburzone krążenie to jest jakiś mit. Nie ma różnicy między nogą okutą, a bosą, nawet u tego samego osobnika (kiedy np. przody okute, a tyły bose i jest czytelne porównanie). Koń okuty na 4 ma taką samą temperaturę kończyn i kopyt jak koń zupełnie bosy. Ba, jak koń na padoku zgubi jedną podkowę, to bosa i podkuta noga nadal na termografii wyglądają tak samo.

Ja konie w treningu kuję i nie zamierzam rozkuwać. Chodzą w podkowach pewnie, nie skradają się, nie obawiają się podłoża, po podkuciu zadu znacznie chętniej i dłużej zostają na tylnych nogach, co się przekłada na zdolność i łatwość zebrania.
Próbowałam jednego konia na małych i delikatnych kopytkach wyprowadzać na bosaka, ale koń się wiecznie podbijał, odłamywał krawędzie, w efekcie lądował w riwanolach, nie chciał chodzić nawet za bardzo stępem, na padoku stał, a nieużywane kopyta nijak nie chciały rosnąć. Okułam przody i koń ożył, przy kolejnym terminie zrobiliśmy również tyły i cud, koń zaczął nie tylko galopować na dworze, ale i brykać. Czuł się dobrze i sam się wreszcie chętnie ruszał, a przez rok wyprowadziliśmy kopyta w podkowach o cztery rozmiary w górę.

Wszystko zależy od konia i sposobu jego użytkowania, ale podkowy to nie jest naprawdę żadne zło. Pewnie, jak się ma konia, który pracuje lekko/sporadycznie, to kucie go nie ma sensu. Dużo kopytowych problemów świetnie się wyprowadza na bosaka, ale zawsze jest to metoda. Dla przykładu, do niedawna stałam w stajni, gdzie wszędzie (nawet na drodze na padok) były zrobione alejki z granitowej szorstkiej kostki, która działa na kopyta jak papier ścierny. Wszystkie konie, które krzywo ścierają kopyta (bo mają wady budowy albo ruchu) momentalnie robią sobie na takiej kostce kompletnie krzywe kapcie i tak już chodzą, bo kostka robi za tarnik i kopyto przyrasta albo wcale, albo za malutko, żeby robić uczciwą korektę.

Największym problemem podkuwania jest to, że jest mało dobrych kowali, takich, którzy naprawdę znają swoją robotę i potrafią pracować nad kopytami, a nie tylko przybijać podkowę.
Nie no, quantanamera, jakie powiększenie kopyta? Na pewno flary wyhodowałaś i zaraz kopyto odpadnie.
(sarkazm).
quantanamera  :kwiatek: za to :
Największym problemem podkuwania jest to, że jest mało dobrych kowali, takich, którzy naprawdę znają swoją robotę i potrafią pracować nad kopytami, a nie tylko przybijać podkowę.
Nie no, quantanamera, jakie powiększenie kopyta? Na pewno flary wyhodowałaś i zaraz kopyto odpadnie.
(sarkazm).


Odpaść nie odpadnie, ale już był tu wcześniej poruszony temat powiększania kopyt i zostało też wyjaśnione że wszelkie "powiększanie się" kopyt to właśnie powstające flary…
Nique, to wyjaśnij to, w takim razie, ponownie quantanamera, która pisze:
przez rok wyprowadziliśmy kopyta w podkowach o cztery rozmiary w górę.


Zwyczajnie nie macie racji, drogie panie "podkowy to ZUO". Z dea na czele, która, choć o bosych kopytach wie bardzo dużo, to na podkuwaniu się nie zna i nie ma też pojęcia o zmianach możliwości motorycznych Dobrze kutego konia. Zapewne dlatego, że miała mało okazji pod własnym... lejem spodni poczuć różnicę.

To nie jest wątek "naturalna pielęgnacja kopyt". To jest wątek "kuć czy nie kuć". I nie jest mi obojętne, ile koni nacierpi się, bo właściciele-laicy ślepo słuchają jednostronnych mądrości.
Wspartych... kłamstwem. Przykre słowo. Ale uzasadnione:
powiększanie kopyta metodą naciągania ścian...  🙄 efekt widoczny aktualnie na wątku o naturalnej pielęgnacji
bo to jest kłamstwo. Bo dea, założę się, doskonale wie, że tamta patologia nie jest wynikiem Kucia, tylko złego kucia, bezmyślności, zaniedbań a pewnie też innych patologii.
Takie pisanie jest wyraźnie nieuczciwe.
Nikt świadomy na to się nie nabierze, ale nabiorą się rzesze laików. Kosztem koni.
Dea jest osobą pełną dobrej woli. Ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Dobrze zaopatrzone kopyta, to takie kopyta, które umożliwiają funkcjonowanie konia adekwatne do stawianych mu wymagań, z poprawką na rozsądny czas ewentualnej rehabilitacji/zapobiegania patologiom, przy minimalizacji możliwych cierpień zwierzęcia. Innej ideologii w tej sprawie być nie powinno. "Bez kopyt nie ma konia".

A powszechnie mamy taką sytuację: źrebię pozbawione dużych ilości swobodnego ruchu (nie oddam na pastwiska z rówieśnikami, bo "kocham" i "chcę mieć oko"😉 - młody koń bez rozwiniętych struktur głębokich - właściciel chce skakać (bo co to jest L) - fachowcy mówią: okuć - tu dwie wersje: - koń okuty i potem problem żeby rozkuć, jeśli coś pójdzie źle (w podkowach łatwo o to, żeby coś poszło źle; podstawową wadą kucia jest długi czas między możliwymi korektami 🙁) - koń bosy, jeździec rezygnuje ze swoich wcześniejszych pomysłów i zajmuje się spacerami i "kopytami", ew. kontynuuje "pomysły", wielce zaskoczony, że jakoś nie idzie "a to Tylko L/LL.
halo rzecz w tym, że ja "nie- patologiczne" kopyta u koni kutych wiele lat widziałam może z parę razy w życiu, a reszta, to pokłosie wielu lat partactwa.
Faktem jest, że na boso wiele rzeczy można względnie szybko wyprowadzić. Poniekąd robota "sama się robi" przy relatywnie małych nakładach finansowych, a co więcej - wiedzy. I chyba o tą ostatnią rzecz chodzi, bo kuć bez szkody dla kopyt przez x lat, to jest sztuka.
Z miłą chęcią na dniach wstawię zdjęcia typowego obrazu nędzy i rozpaczy w podkowach bez przerwy od 7 lat. Jeśli jest cień szansy na wyprowadzenie tego w podkowach, to konia z rzędem.
lillid, tu pełna zgoda.
Kucie jest sztuką. Ale i bose prowadzenie jest sztuką, choć tu natura pomaga.
Po prostu nie można generalizować: "Podkowy - be, boso - cacy".
Odnośnie kamery termowizyjnej - to jest taka śmieszna rzecz, że moża nią różne rzeczy udowonidnić, ale i przeklamać. Przykładowo - zupełnie co innego wyjdzie jeśli koń zgubi podowe i weźmiemy z nim pochodzimy 20 min i cykniemy fotkę a co innego jak koń będzie stał w miejscu w boksie przed zrobieniem zdjęcia. Wyjdzie też co innego w zależności od tego po jakim podłożu z nim pochodzimy. Możemy mieć też konia w podkowach, u ktorego wyjdzie lepsze ukrwienie niż u bosego bo np ten bosy będzie miał bardziej zablokowany mechanizm kopyta, także ocena samych zdjęć bez sytuacji i konia z zewnątrz - może być mocno naciągana.

Co do powiekszania rozmiaru kopyt - zwykle w praktyce jednak widuje konie, które po prostu mają flary i tyle, i ludzie mówią mi, ze kowal powiekszył kopyto. ALE - robie konia, który jako źrebak został podkuty - w wieku 6 miesięcy. I był kuty cały czas do zeszłego roku czyli do 7ego roku życia. Jedną nogę miał złamaną, w drugiej ma artrodeze stawu koronowego. I kopyta ma - pasujące do wielkości konia. Różnią się, bo to jedno przez artrodeze jest takie śmieszne, ma tam jedną ściane pustą, w ogole nietypowy kształt samej puszki, itp, ale flary wbrew pozorom miał tylko w jednej nodze, tej po złamaniu, bo była bardziej wyjechana. Natomiast atruktury amortyzacyjne u tego konia nie istnieją pomimo, że był zawsze kuty na wkładki pod strzałki i pomimo padokowania 24ha na dobe i dużej ilości ruchu, przez ponad rok nie zmieniło się w tym zakresie NIC. On nawet nie ma tragicznie zawężonych tyvh kopyt, strzałki troche gnily w podkowach, teraz są zdrowe (ale też może to byla kwestia pory roku, błota itd, bo rozkuwalismy specjalnie jak było bardzo miękko), ale strzałki gąbczastej prawie nie ma i nie bedzie, bo kopyta nie mają potencjału dla jej rozwoju - nie wykształciła się za młodu - miała szanse na prawidłową stymulację tylko do urazu czyli do 6 miesiąca życia.
Co koń zrobił, żeby sobie z tym poradzić? Ma niesamowicie grube sciany, takie jak jakiś zimniok, a nie koń szlachetny. I miał już grube sciany i w tych podkowach, ot taka adaptacja - ale teraz są jeszcze grubsze.

Podsumowujc - pomimo, że koń okuty w wieku 6 miesięcy bez przerw przez 7 lat - kopyta urosly wraz z koniem. Nie poprzez flary 😉 on ma w ogóle niesamowicie mocne połączenie listewkowe (ale u nas w stajni generalnie konie takie mają, dobre siano, żywienie....). Ale aparat amortyzacyjny nie miał szans się wytworzyć w podkowach, i teraz pomimo ze koń chodzi od piętki, to na twardym skraca wykrok (ale odkąd ma takie grube sciany, to radzi sobie z twardym coraz lepiej). W podkowach wykrok na twardym był trochę lepszy, ale był inny problem - po 4 tyg od przekucia zaczynał źle chodzić z powodu za długich ścian - a żaden kowal na tyle często nie chciał przyjeżdżać. No i bez podków chętniej się rusza na padoku, jest weselszy. Ale na padoku ma miękko. A najbardziej mu pasuje podłoże na łace, tam świruje na potęgę.

co do podkuwania koni uzytkowych - ja czasem widzę ze faktycznie jest poprawa w ruchu jak ktoś podkuje, ale czasem jest poprawa jak rozkuje. Różnie to bywa, zależy to m. in. od tego jak rozbudowany jest tył kopyta, co koń je, do jakich podłoży sie przystosował, ile w ogóle ma ruchu dziennie, po czym jest użytkowany (kwarc bywa faktycznie masakrą dla krzywych koni, potrafią sie nierówno zetrzeć i robi się jeszcze wiekszy problem). Ważne jest też jak koń jest użytkowany, na ile intensywnie itd. Wiele też zależy od budowy, od czynników genetycznych. Nie ma tu jakiegoś gotowego przepisu, ze zawsze będzie tak albo tak. To jest żywy organizm i proces plus masa czynników dochodzących.... i ja rozumiem, że jak ktoś jeździ sport to podkuwa, ale jak widzę jak ludzie podkuwają konie, które dobrze chodzą po to, żeby się koń lepiej ruszał w L i nigdy więcej nic nie jadą.... dla mnie szkoda kopyt i tyle.

I jeszcze jedna rzecz - obserwuje konie, które nawet jak są kute latami i na emeryture rozkuwane, to potrafią mieć i tak przywoite kopyta, dobrze znosić rozkucie i szybko poprawiają się im struktury amortyacyjne, podeszwy wzmacniają itd. A są konie co okuje sie 3 razy i sie robi dramat - nie zawsze to zależy od kowala, a czasem wręcz nie zależy od niego a od tego na ile wykształcone były kopyta ZANIM zostały okute. Niektóre, świetnie rozwinięte za młodu kopyta naprawdę ciężko popsuć a nawet jak sie popsuje, to mega szybko sie naprawiają 😉 słabe kopyta za to popsuć baaaardzo łatwo.
O tym zresztą też halo wyżej napisała.
branka, bardzo ciekawe info, to o kompensacji grubością ściany.

Właśnie w tym rzecz, tu się chyba wszyscy zgodzimy, że na konia trzeba patrzeć całościowo.

Taka sytuacja: młoda klacz, o nawet fajnych kopytach, ale też z historią kontuzji, która przez istotny okres utrudniała rozwój. Okuta na przody radziła sobie świetnie. Ale pojechała w takie miejsce, gdzie kowal rzadko dojeżdżał, a miejscowy "sprawdziłby się" raczej pod Morskim Okiem 🙁 Za długa przerwa między okuciami - przerośnięte kopyto zareagowało pęknięciem. Decyzja: rozkuć, wszak konik rekreacyjny. I tu zaczął się bal. Albowiem konie wypadały na pastwisko, i tak samo wracały, poprzez placyk wysłany ostrym tłuczniem. Nie było też chętnego na codzienne zakładanie i ściąganie butów, i na pielęgnację obutych nóg (a uprzedzałam co może zacząć się dziać, i że buty byłyby nie od rzeczy, albo jakiś gumowy czy piaskowy "korytarz", albo co). Ile to zwierzę się nacierpiało!

A gdy już się "zadzieje" to nie ma też ruchu pod siodłem, często jedynego intensywniejszego ruchu, który ma do dyspozycji koń. Tymczasem niepoprawne stawianie kopyt, próby unikania bólu, wywołują najróżniejsze niefizjologiczne przeciążenia w aparacie ruchu. To prawda, że "bosonodzy" kładą nacisk na to, żeby koń poruszał się komfortowo, żeby obciążenia były nakładane stopniowo, ale obserwacje praktyki "w terenie" wcale na to nie wskazują. Podkowy weg - i radź sobie koniu. A ja, wszechstronnie utalentowana, machnę parę razy tarnikiem, w ostateczności nożem, przecież kopyta to nie "rocket science", a ile zaoszczędzę na kowalu! A tu, jak piszesz - wszystkiego nie da się przewidzieć. Obyśmy unikali złych skutków, które przewidzieć się da, tyle by wystarczyło.
dea   primum non nocere
20 sierpnia 2017 21:48
halo - nie do końca wiem, co mi zarzuciłaś tym wyciągniętym cytatem. Ganił on dokładnie praktykę złego kucia, z celem pomylonym kompletnie, czyli naciąganiem ścian. Naciągnięta ściana, to płaska i cienka podeszwa - nic dobrego z tego nie wynika. Sama nie kuję, ale jestem daleka od twierdzenia, że to samo zło.

O tym, że kucie zdrowego i prawidłowego kopyta to nie koniec świata, to nawet Lars mówił (ciekawe czy ktoś z kursantów pamięta - mnie to uderzyło i na tym tle fanatyzm dr Strasser). Z tym że on podkreślał, że najpierw się kopyto robi wg podobnego schematu, do poziomu podeszwy żywej - pomijając łuczek i mustang rolla - bez dziwnych wynalazków. No i mówił też, że osobiście tego nie poleca 😉

Tak, da się podhodować brakującą podeszwę w podkowie, to też widziałam na znajomym koniu, potwierdzone rtg. I nawet wtedy podkowa się przydała w ochwacie i pewnie było łatwiej. Z tym że ten koń nie miał mocno oderwanych ścian - rotacja na pazurze ino, boczne trzymały i faktycznie można było na nich konia "podwiesić" spokojnie.

Tak sobie myślę, że gdyby wszyscy byli profesjonalistami, podkuwacze i strugacze, i błędów oraz olewactwa byłoby niewiele, to i takich dyskusji byłoby mniej. Bardziej by to była wyższość Božego Narodzenia nad Wielkanocą... w sumie czy kuć, czy nie kuć - pytanie od czego lepszy spec jest pod ręką 😉
halo - jak sie zadzieje to najlepsze to wsadzić kopyto w equi cast. To było drogie rozwiazanie do niedawna, ale teraz odkryłam, że można to naprawde tanio kupić w hurtowni, którą mam koło stajni. A kucze miałam niedawno konia co rozkułam, było fatalnie, na przybicie podków z powrotem było już za późno, bo kowal powiedział, ze nie ma do czego, od butów koń się obcierał.. a tymczasowe ze srebrnej taśmy to też rozwiazanie mocno tyczasowe, na kilka dni. I equi cast jest jak znalazł na takie rzeczy, do tego zabezpiecza ściany przed mocniejszym łupaniem się/pękaniem. To nie jest też rozwiązanie idealne, też kopyto słabiej pracuje niż bose, do tego dochodzi ryzyko popsucia strzałek - ale mimo wszystko lepsze to nić kulawiza Żałuje, że u tamtego konia nie zastosowałam, ogólnie już chodzi spoko, ale można było przejsć ten proces bezpoleśnie, a tak niepotrzebnie koń był w bólu. do tego potem oczywiście trzeba było fizjo wołać, bo sie pospinał itd.

W ogóle policzyłam, ze robie kopyta od 10 lat, regularnie po te kilkadziesiąt koni miesięcznie i mam znowu przemyslenia, że nic nie wiem  😁 masakra, ostatnio mam tyle koni co nie pasują do schematów albo moze wiecej widzę, że wszystko mi się sypie w moich zalożeniach. Ale też takie konie sa najbardziej rozwojowe - niestety, czasem to jest tak, że czlowiek sie czegoś dowie eksperymentując. Ja bym chciała wiedzieć zawczasu tak, żeby nie istniała szansa popełnienia błędu, ale widzę że czasem wszelkie przewidywania i teoria to jedno a potem w praktyce wychodzi co innego...  niemniej w trudnych przypadkach już teraz nie robię bez konsultacji z wetem albo czasem z fizjo - zależy jaki problem i to duuużo daje. Ja nie wszystko widzę w całym koniu, ale jak mam informację zwrotną np od fizjo to wiecej jestem w stanie przewidzieć i mam szerszy obraz co zrobic a czego absolutnie nie. Tak samo z wetem i rtg - coraz więcej mam koni, których bez rtg nie chcę robic, bo widzę ile jedno-dwa głupie zdjęcie daje w ocenie sytuacji.. gorzej, że właściciele czasem to traktują jako naciąganie na niepotrzebną kase i nie chcą w to isć - i pewnie sie czasem zdarzy taki koń co po fakcie sie okaże, że wet czy fizjo nic nie wznieśli, ale widze tyle takich co to wnosi, że kurcze... no warto. Ale to mówię tu już o patologiach a nie normalnycn, zdrowych koniach z porawnymi kopytami.


W ogóle to bym chciała mieć swoje rtg. I być po jakiejś porządnej szkole fizjoterapii. Brakuje jednak pewnych elementów układanki jak sie człowiek za dużo zajmuje tylko kopytem. I jeszcze wiedzieć jak trenować dane przypadki, zeby się poprawiały... heh. może za 30 lat będę więcej wiedzieć 😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się