Kto/co mnie wkurza na co dzień?

BASZNIA   mleczna i deserowa
17 sierpnia 2017 17:30
Ja też zdemolowalam auto sarną łącznie z podarciem blachy jadąc 20 letnim maluchem,  więc raczej zastrzeżenua do prędkości niekoniecznie muszą być zasadne. Malec więcej jak 70 nie szedł.
Ja nie mówię, że zawsze da się uniknąć zderzenia. Tylko znam trochę przypadków potrąceń zwierzyny przy niewielkiej prędkości i nigdy nie było tam flaków na karoserii. Nawet przy zabiciu zwierzęcia. Dlatego się dziwię.
Moja terenówka zaliczyła stado dzików, sarny, lisy, borsuki. Moja księżniczka dostała od łani, mało nas nie zabiła i pół przodu skasowane. Pozostałe auta tak dostały, że wylądowały na złomie.



Te zwierzęta właśnie potrącasz. Nie licytuj się ze mną kto więcej widział i więcej wie, bo nie masz o tym/o mnie zielonego pojęcia.

Zderzenia ze zwierzęciem nie zawsze uda się uniknąć, powiem więcej w sytuacji zagrożenia dla samego siebie czy pasażerów, należy brać swoje dobro ponad pędzące zwierze. Ale, zasada ograniczonego zaufania i przewidywania w pewien sposób pozwala pewnych niebezpieczeństw uniknąć. Dlatego trzeba uważać. Domniemam, że recydywiści zwyczajnie nie uważają i mają się ponad zasady zdrowego rozsądku.
Pan, który spowodował wypadek na autostradzie, podczas którego zostałam poszkodowana, okazał się sprawcą już trzeciej kolizji/wypadku spowodowanego z jego winy, tylko w ciągu ostatniego roku. To tylko pech? nie sądzę.
emptyline   Big Milk Straciatella
18 sierpnia 2017 08:47
monia, ja nie rozumiem, skoro tak wam te zwierzęta demolują auta, czemu do dziś nie masz ubezpieczenia? Poza tym, ja tam bym wolała jechać jak przysłowiowa cipka w takich okolicach niż narażać życie swoje, pasażerów i zwierząt.
Monia, a dlaczego nie możesz wykupić takiego ubezpieczenia, które w razie zderzenia ze zwierzęciem, pokryje koszta napraw? Wydaje mi sie, ze jest taka możliwość.
Wy chyba czegoś nie rozumiecie. Ile robicie rocznie kilometrów? Tak trudno zrozumieć, że zwierzyna nie zawsze przebiega przed autem? Czasami wskakuje dosłownie w auto? Ze ściany lasu? Jak to przewidzieć? Mój weterynarz usłyszał od kogoś, że sarny lecą przez drogę gęsiego i często w ilości sztuk 3. Przebiegły mu dwie, więc się zatrzymał (całkiem - prędkość = 0) a trzecia sarna wbiła mu się w drzwi.
I tak, flaków z tego nie ma, natomiast uszkodzenia w aucie są z reguły znaczne.
Dodam, że bardzo często jeżdżę do potrąceń, żeby dostrzelić lub po prostu sprzątnąć truchło (wchodzi nam to w zrealizowany plan łowiecki, jeśli do wypadku dojdzie na terenie naszego obwodu). To nie są pojedyncze przypadki, bo tej zwierzyny jest po prostu coraz więcej.
espana chyba nie czytasz tego co piszemy 😉 Ja rozumiem wypadki, wiadomo chodzą po ludziach, ale tyle razy? jednej osobie? rodzinie? Dlatego napisałam w ten sposób i tylko o tej sytuacji, wielokrotnej.
majek   zwykle sobie żartuję
18 sierpnia 2017 11:48
Jak ktos mieszka w miejscu obfitujacym w zwierzyne, to nic dziwnego chyba?
I jak ktoś jeździ. Bo 10 tyś. rocznie to nie jazda. Z domu do pracy, w dzień, etc.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
18 sierpnia 2017 12:36
Jak ktos mieszka w miejscu obfitujacym w zwierzyne, to nic dziwnego chyba?

No tak.
Heh mieszkam na wsi niedaleko, jezdze tymi samymi objazdami z racji pracy, studiow zaocznych. Codziennie robie 70 km do roboty, czasami wiecej kiedy musze cos zalatwic w Przemkowie ( wspomniany wczesniej Park kraj.)czy Chocianowie.Przez remont na s3 mam szereg objazdow przez , lasy itp. Trasa Lubin, Polkowice, Głogów jest jednym wielkim korkiem. Ratuje sie tez wioskam i drogami przybocznymi. Stara zdezelowana toyota badz 20 letnia suzuki i szczerze?  Owszem jest wieksze natężenie zwierzyny na drogach ale od 2 lat nic mi na droge nie wyskakuje. Ba owszem widuje sie sarne przy poboczu, ale w terenach zalesionych ratujemy sie mega ostrozna jazda. Co niestety bywa irytujace . Najgorzej jest zima, kiedy pada snieg, jest mały dreszczyk. Jednak jeździmy, znamy te zakrety, wiemy gdzie jest ciulowa widocznosc...i noga wedruje automatycznie na hamulec. No ale cos za cos.

Co najciekawsze częściej ja i moi sasiedzi na asfalcie spotykamy konie, ktore spieprzaja właścicielowi z racji nieupilnowania( i nie mam tu na mysli ras dotacyjnych)- niz dziczyzne.
I to wlasnie wkurza mnie najbardziej.
Monia, a dlaczego nie możesz wykupić takiego ubezpieczenia, które w razie zderzenia ze zwierzęciem, pokryje koszta napraw? Wydaje mi sie, ze jest taka możliwość.


Ubezpieczenie roczne 4 tys. 

Boziu ja przecież robię kupę km. rocznie przepalamy grubo ponad 3 tys. litrów paliwa (mam faktury ) .  Non stop jestem w trasie czy w interesach, swoich sprawach czy z końmi. 
Mąż dziennie robi oprócz mnie około 600km.  przez tyle lat nazbierało się trochę zwierzyny.  I raz w życiu coś nam wyskoczyła w innym Państwie a u nas prawie codziennie.
Płacimy krocie za podatki związane z jazdą i nie tylko my a Państwo dalej nic nie robi żeby rozwiązać problem.

jagoda1966 To chyba Ty nie czytasz co piszę, zrób 10 tys km w 2 miesiące i zobaczymy. Piszesz że biedne zwierzęta ? a Ja to co ? ja mam zapierniczać od rana do wieczora, żeby coś mieć a taka sarenka wsadzi ci się w auto i mam płacić kilka tys za naprawę.
Mnie to nie szkoda, mogę sobie raz w rok naprawić . 
Monia, akurat nie jesteś sama, mam tak samo jak Ty, wkurza mnie dzika zwierzyna, namnożyło się tego u mnie np. przez nieużytki, co roku mamy atrakcje ze zrytymi łakami, za dużo tego jest
U nas jest tego masa, a teraz Ja winna, że jeleń zabił się o moje auto.  Nawet zrobiłam zdjęcia gdzie uderzył, mogę też pokazać foty z tel z całą zawartością .  Moje auto wytrzymało, jest tylko rysa i wgniecenie, miałam łeb jego na wysokości mojej twarzy.  Auto jest wysokie a że on pędził z dużą prędkością to siła uderzenia była zdwojona i nie moja wina, że zginął.  Przy niższym aucie mogłam ja zginąć ale nie ważne, najważniejszy jest dla większości jeleń.
Zawsze uważam na drodze, zawsze !! kupuję zawsze nowe opony z najlepszą drogą hamowania i odpowiednim bieżnikiem do danego auta. Zawsze nowe opony po tys km. wyważam na nowo i sprawdzam opony. 
Pilnuję wiecznie wszystkiego i nie odkładam na później że coś trzeba sprawdzić.

Państwo powinno cos z tym zrobić i zdania nie zmienię. Ludzie i ich majątek jest zagrożony i zagrożone jest życie zwierzyny. 

zabeczka17 Dokładnie na s 3 uderzył we mnie jeleń, sama napisałaś, że są korki. Nie da się tam jechać szybko, jest pełno wałów i nie da się przewidzieć czy akurat w tym momencie nie wyskakuje coś za nich.
monia,  ubezpieczenie 4 tys, ale majac co raz zderzenie ze zwierzyna i bywa ze pol auta skasowane, do naprawy za swoje... to chyba jednak i tak sie oplaca?
Monia współczuję, mojemu mężowi też kilka razy wyskoczyła sarna jak jechał tą trasą, na szczęście udało się uniknąć zderzenia.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
18 sierpnia 2017 18:34
Aby remont drogi S3 miał miejsce musiano wybudować na nowo drogi przyboczne aby puścić nim ruch. Dookoła jest pełno maszyn, ciągły ruch.
Z tym, ze (o ile)  zwierzyna głupieje w tym rejonie to chyba jedynie walcząc z instynktem. Zabrano jej w cholerę terenu wypasania, lęgu itp. I moim zdaniem jeżeli durnieje lecąc na asfalt to tylko w skrajnych przypadkach.
Zapytałam z ciekawości kolegę czy widuje na tej remontowanej trasie dziczyznę. Bryka tamtędy również dzień w dzień- wożąc papiery  z Huty na Głogów, Polkowice, Lubin, Legnicę,m pracowników. Wyśmiał mnie i stwierdził ze chyba mam coś z głową. Dużo u nas ludzi dojeżdża i prędzej problem jest, aby nie wypieprzyć w tył drugiego auta jak sarny wbiegające na trasie.
Jeden przypadek jak znam sprzed dwóch lat to borsuk na totalnej wywałce, w wiosce na szutrowej drodze o godzinie 24😲0. Nie wiem czy przezył ale kolega nie miał nawet rysy na  zderzaku.
Żal mi tych zwierząt bo teren idzie w tysiącach ha, jednak rozumiem, że to opcja przejściowa i jakoś trzeba to przeżyć.
I kolejna kwestia która mnie wkurza? Wspomniana S3 i to jak ślamazarnie idą prace. Dojechać z mojej wioski do miasta 20 km dalej jest koszmarem, szczególnie w piątek.
Korek zaczyna się 18 km przed wspomnianym celem.  Jechać gdziekolwiek urasta do rangi ogromnego problemu. Szczególnie że często na trasie dochodzi do kolizji i wypadków- prędkość? nie sadzę, ale brak uwagi i ostrożności na pewno.
monia
jagoda1966 To chyba Ty nie czytasz co piszę, zrób 10 tys km w 2 miesiące i zobaczymy.
[/quote]

No dobra, zrobiłam. I co mam zobaczyć?

Wkurzają mnie ludzie którym wydaje się, że mają monopol na wiedzę.
.Wkurzają mnie też mądrale odradzające szczepienia ludzi i zwierząt. Takie szkodliwe gadanie powinno być karalne. Oczywiście te mądralińskie są zaszczepione, bo ich rodzice o to kiedyś zadbali. Realnie karalne powinno być uchylanie się od szczepień dzieci. Strasznie mnie to irytuje.
Jagoda
Ja tam w temacie szczepien cudzych dzieci nie mam zdania. Swojego syna zaszczepilam i szczepic bede. Uwazam , ze to indywidualna sprawa kazdego rodzica. Natomiast doprowadza mnie do szalu stado nawiedzonych matek na grupach i forach, ktore wiedze na ten temat maja praktycznie zerowa, ale sa pierwsze do wywolywania gownoburzy w tym temacie. Glowny argument to - nie szczep bo autyzm!
Wkurzają mnie kierowcy w suw-ach.
8 na 10 kierowców w tych krowach, myśli że ma wyłączność na drodze.
Dojeżdżam codziennie do roboty trasą na której jest przebudowa. Ograniczenie przy zakrętach do 30km.
Oczywiście kierowcy mają w nosie żeby trzymać się swojego pasa szczególnie przy zakrętach. Na bezczczela zajeżdżają drogę, jada sobie środkiem.
A mnie znów kierowcy w suw-ach i pseudoterenówkach śmieszą. Z moich obserwacji wiele takich aut jest prowadzonych przez kobiety i to zwykle one hamują prawie do zera przejeżdżając tymi samochodami przez "policjantów" na drogach. Normalnie jakby jechały nie pseudoternówką ale niskopodwoziową sportową furą.  😂
A ja znów ludziom w suvach zazdroszczę, że jak stać ich na wywalanie tyle hajsu  na podatki drogowe za suva w Holandii to generalnie fajnie im się musi żyć 😁 😉

Ale że jestem na wakacjach to nic mnie nie może wkurzyć 😀
...,, Wkurzają mnie też mądrale odradzające szczepienia ludzi i zwierząt,,... tak ?  😤 mnie nie wkurza mnie wku...wia to ze po zaszczepieniu dwóch koni miałam je wyłączone na miesiac z jazdy i treningów, na 4 szt w stajni zaszczepione zostały dwie ( z musu, bo startują) i jak myślisz które na zmianę kaszlały i smarkały ? 😤 dziwnym zbiegiem okoliczności te nie szczepione zdrowe  😲 i nie tylko u mnie w tym roku po zaszczepieniu konie sie pochorowaly
i to mnie wkur..wia że musze nabijać kasę przenysłowi farmaceutycznemu który najpierw ciagnie kase za trefne szczepionki a potem jeszcze więcej za leki dla chorych koni wrrr... jaki to intratny biznesik
A ja cale zycie szczepilam konia i nic. Nigdy tez sie nie spotkalam z sytuacja ze cos sie dzialo u kogos. W pracy to samo. Tu sa tysiace koni ktore sie szczepi w jednym momencie i nie widzialam ani nie slyszalam o przypadkach chorych po szczepieniu... 👀
chyba 4 lata temu była taka sytuacja ( opisana nawet na re-volcie albo na forum światakoni ) wyszła trefna szczepionka po której dużo osób pisało ze konie sie pochorowały, moja jedna tez wtedy była chora, w tym roku ten sam problem, zapewne nie wiązałabym tego bo po okolicy jest duzo zachorowań w tym roku, no ale ...zbieg okoliczności ? nie wierzę, tym bardziej że jak juz pisałam u kilku znajomych też ,,dziwne,, zachorowania i też dziwnym zbiegiem niedługo po zaszczepieniu, więc jak sie nie spotkałaś to sie ciesz i obyś nie musiała leczyć nigdy całej stajni, bo mnie te dwa tak kieszeń zdrenowały że  😤

literówka
Mnie się nawet nie chce dyskutować na tego typu tematy, se leczcie konie i dzieci homeo i olejkiem oregano na zdrowie 😀

Btw. znowu widziałam ostatnio na r-v detoksy dietą warzywno-owocową (bo głodówka stylem obozowym, niedobór białka, z d*py wzięty rozkład mikro i makroskładników i brak tłuszczów w diecie to lek na całe zło), no cokolwiek, każdemu jego porno 😀
nie no spoko, dyskutować nie ma z czym 🙂 każdy ma swój punkt widzenia zależny od punktu siedzenia i własnych doświadczeń i jak mówi przysłowie ,,syty głodnego nie zrozumie,, 
busch   Mad god's blessing.
19 sierpnia 2017 20:23
KaNie, no właśnie nie do końca taka indywidualna bo tylko odpowiedni % zaszczepionego społeczeństwa daje odpowiednią odporność stada.

Mnie to właśnie czasami wkurza. Że obecnie relatywizm moralny jest domyślnym ustawieniem przy dyskusjach na każdy temat. Sprawdza się to w wielu przypadkach, ale czasami po prostu dana grupa nie ma racji, ale i tak daje jej się swobodę propagowania szkodliwych zachowań i teorii bo to "indywidualna sprawa każdego człowieka". A potem jest płacz i powrót na łono konwencjonalnej medycyny kiedy się wydarzy naprawdę coś poważnego.

Mam wrażenie że ludzie po prostu kolektywnie zapomnieli o ryzyku przechorowania samej choroby, w sumie nic dziwnego, szczepionki padły ofiarą własnego sukcesu. Teraz większy strach jest przed złymi koncernami farmaceutycznymi niż przed chorobami, które same w sobie są groźne, a i powikłania się zdarzają na pewno częściej niż po szczepieniu. Prognozuję że te wszystkie mamusie bardzo szybko zmienią zdanie, kiedy wskutek ich własnych akcji znowu będziemy mogli widzieć w społeczeństwie na własne oczy to, co te choroby mogą złego narobić. Wtedy też pretensje będą do państwa, lekarzy i koncernów farmaceutycznych że nie dość gorliwie ostrzegali o powikłaniach pochorobowych i konieczności szczepień. 
Bush
Moze masz racje ze to blad.
Ale jesli daje sie mozliwosc nie szczepienia dziecka/zwierzecia, to to jest indywidualna sprawa czy szczepie czy nie. I mnie nic do decyzji innego czlowieka. Tak samo jak, mnie nie interesuje opinia innych, na temat mojej decyzji, w temacie mojego dziecka. To co mysle sobie o tym, to juz inna sprawa. I z ostatnim akapitem sie zgadzam.

A poza tym w wielu przypadkach (nie we wszystkich ofc ), mamuski ktore nie szczepia dzieciakow, to sa za przeproszeniem jakies panie bez pofaldowanej kory mozgowej, ktore nawet sie nie pofatygowaly zeby sie czegos na ten temat dowiedziec. Wystarczylo ze przeczytala na jakiejs grupie, ze jakies dziecko zachorowalo i teraz inna matka musi zbierac na "Horom Curke" , bo w szczepionce 6w1 byly "zywe bakterie". I to wystarczy zeby zaczac siac panike i pisac ze jak szczepisz, to znaczy ze nie kochasz swojego dziecka.
Tak bush ma rację, odporność populacyjna powoduje, że nie do końca jest to sprawa prywatna. Histeria antyszczepionkowa to chyba najbardziej wyraźny przykład postprawdy, choć wtedy gdy się pojawiłyjeszcze nawet takiego wyrażenia nie było. Nieważne, że artykuł, który zapoczątkował kojarzenie szczepionek z autyzmem okazał się delikatnie mówiąc stekiem nieprawd, nieważne, ze został wycofany, a autor przyznał, że dane są nieprawdziwe, ale co robić: "publish or perish", skoro zaczął żyć własnym życiem i niewielu już obchodzi prawda, bo wiedzą lepiej. Przy okazji uświadamia odpowiedzialność przy publikowaniu, że proste "retraction" nie wystarcza. Nie wiem co powoduje animatorami ruchów antyszczepionkowych, które w prostej linii mogą prowadzić to powrotu epidemii chorób, które wydawały się historią. Wyjaśnienie, że to spisek kogoś kto chce wprowadzić chaos wymagałoby założenia prawdziwości teorii spiskowych, wolę wierzyć, że to chyba po prostu przypadek, żerowanie na dobrej wierze zatroskanych zdrowiem dzieci rodziców. Potrzeba wywoływania paniki.

A co do koni, niewykluczone, że to nie wadliwa szczepionka, tylko szczepy były tak zjadliwe ( u ludzi przy grypie to szczepy najpopularniejsze zeszłoroczne, być może w przypadku szczepionek dla koni też tak jest, ale nie mam pewności) że wywołały tak silną odpowiedź, strach pomyśleć co gdyby to nie była szczepionka, tylko prawdziwe zakażenie koni bez odporności.
busch   Mad god's blessing.
19 sierpnia 2017 21:49
Jabberwocky, akurat w przypadku Wakefielda, autora pierwotnego badania o wpływie szczepionek na autyzm, zadziałała zwyczajna ludzka chciwość, a nie system premiowania naukowców - chociaż prawdą jest że ten system jest zły. Wakefield najzwyczajniej na świecie miał konkretny biznesowy cel - udowodnić, że szczepionka MMR powoduje autyzm, za co dostał solidne wynagrodzenie od prawników szykujących się na pozew przeciwko szczepionkom MMR. Jego 'badania' były przeprowadzone na skandalicznie małej grupie dzieci, w dodatku tych samych, które miały być potem 'amunicją' w procesie sądowym, więc niekoniecznie najzdrowszych czy najbardziej typowych dzieci w tym wieku. Wakefield też planował wypuścić na rynek specjalne zestawy do diagnozowania nowej jednostki chorobowej, autistic enterocolitis, którą sam sobie wymyślił w tym badaniu. W sumie to niezła ironia losu, bo właśnie antyszczepionkowcy znani są z nieufności do medycyny i aparatu państwowego bo "tylko chcą na nas zarabiać", a tu takie zgniłe jajo u ich własnych ojców założycieli, badanie wypchnięte na rynek tylko w celu zarobienia kasy na lęku przed szczepionkami MMR.

Ostatecznie na Wakefieldzie nie pozostawiono suchej nitki i pozbawiono go prawa do wykonywania zawodu lekarza. Samego wyniku badania nigdy nie udało się odtworzyć, za to przeprowadzono znacznie więcej badań na znacznie większej grupie dzieci i nie znaleziono żadnego powiązania między autyzmem a szczepionkami. Publikowano wielokrotnie sprostowania, w tym też w Lancecie, od którego wszystko się zaczęło. Niestety temat trafił na bardzo podatny grunt, w końcu najłatwiej przestraszyć mamę, która chce wszystkiego co najlepsze dla swojego dziecka. A jak już taka nieprawda, czy właśnie - postprawda - się otorbi w społeczeństwie, to już łatwo nie zniknie. Bo teraz to już jest czyjaś "indywidualna sprawa", nikomu nic do tego, a w ogóle to NOP, koncerny farmaceutyczne żerujące na naszych dzieciach, itp. itd.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się