kuć czy nie kuć?

w sumie czy kuć, czy nie kuć - pytanie od czego lepszy spec jest pod ręką 😉
  :kwiatek:
Poważnie długość ścian wpływa na grubość(cienkość) podeszwy? Napisz coś więcej, bo mi się to kłóci z obserwacjami. Obserwuję coś takiego: grubość podeszwy (bez złogów) jest proporcjonalna do grubości ścian, i najmocniej zależy od genetyki: tendencja do kopyt misternych/tendencja do kopyt solidnych, w całościowym obrazku (arab - "zimniok"😉. Nie spotkałam konia z dużymi kopytami, który by miał cienkie ściany i cienką podeszwę. Natomiast konie z małymi kopytami mają więcej niż proporcjonalnie cieńsze: i ściany, i podeszwy. Mówię o grubości, nie o zwartości; te cieńsze są zazwyczaj bardziej zwarte, zbite. Raczej byłabym zdania, że ponieważ mała powierzchnia podparcia szkodzi w wielu "zastosowaniach" konia (owszem, przydaje się na gorących piaskach 😉), to u koni "małokopytnych" zachodzi potrzeba "przedłużania" ścian, co, jako że to prawie ścięty stożek, zwiększa powierzchnię podparcia. Jeśli kość kopytowa nie opadnie, podeszwa nie jest cieńsza niż wrodzona koniowi (chyba że ktoś wycina 🙁) i pozostaje "wysoko". Natomiast jeśli opadnie, to mamy sytuację nieciekawą: bo ta sama ilość "produkowanego" rogu podeszwy jest rozciągana na większą powierzchnię = podeszwa musi się pocienić. W sumie za pocienienie podeszwy winiłabym zaniedbanie kopyt, dopuszczenie do rozluźnienia listewek i do opadnięcia kości kopytowej. Co rodzi błędne koło, bo "miska płaska" - ściany potrzeba więcej..., sztucznie "pędzona" ściana grozi dalszemu osłabianiu listewek... Ale, jeśli w linii koronek wszystko jest ok, jaki miałby być powód cieńszej podeszwy przy dłuższych ścianach?
Jeszcze dodam, że przez długość ściany rozumiem bezwzględną wysokość od koronki od gruntu, po linii tworzącej stożka, w żadnym razie nie mówię o kopytach wyłożonych.
A, już chyba wiem, co prawda tego nie zaobserwowałam. "Zużycie" rogu na dłuższe ściany może opóźniać wymianę/regenerację podeszwy, bo wszak podeszwa narasta od ścian. Niby. Bo z drugiej strony - co przycinane próbuje rosnąć szybciej. Czyli może być odwrotnie: przy mocnym i częstym trymowaniu ścian "produkcja" rogu idzie na przyrastanie ścian, kopyta zrastają szybciej, ale może ucierpieć narastanie podeszwy.
Wniosek byłby stary jak świat: najlepiej wszystko robić z umiarem i proporcjonalnie.


branka, bardzo lubię czytać twoje posty! Zawsze się człowiek czegoś ciekawego dowie. Wiesz, ostatnio dumałam w ten sposób: jakby tak podkleić podeszwę flizeliną z włókna szklanego na warstwach dobranej żywicy??? A przecież są już takie rozwiązania dla koni. Dzięki.

W ogóle to doba internetów byłaby Super, bo można łatwo wymieniać się  informacjami, ku wspólnemu pożytkowi, win-win. Gdyby tylko nie było tak wiele dezinformacji... 🙁.
Nique, powiem o flarach mojemu kowalowi, uśmiejemy się zdrowo. Serio, i on i ja umiemy odróżnić prostą ścianę od kapcia i flary. A sama konie użytkuję dość konkretnie, nie mogę sobie pozwolić na źle prowadzone kopyta - bez kopyt nie mam konia.

branka, o kamerze termowizyjnej pisałam w kontekście tego sławetnego sloganu, że podkowa zaburza krążenie i biedny okuty koń ma martwe, zimne odnóża. Często oglądam konie w boksach, na przykład na noc. W najróżniejszych konfiguracjach, bo lubię dowiadywać się nowych rzeczy i uczyć, poza tym wszystkie konie, które jeżdżę są dla mnie oczkiem w głowie i zależy mi na tym, żeby były zdrowe i optymalnie zadbane. Jeśli widzę w boksie cztery identycznie ukrwione łapy, a wiem, że koń jest kuty na przód, to skłonna jestem do weryfikowania teorii o zanikach krążenia. Podglądam konie i kute na cztery, i chodzące boso i naprawdę kierując się wyłącznie obrazem z termografii nie da się ocenić, która noga ma podkowę, a która jest goła.
Taka kamera to w ogóle jest pasjonujące urządzonko, oglądam sobie nią grzbiety przed i po jeździe, kończyny koni, o których wiem, że miały dawno rozmaite kontuzje, nogi po treningu, a przed chłodzeniem, w trakcie, lane wodą z węża dłużej lub krócej, sprawdzam, w jakim czasie wracają do standardowej temperatury. Mega dawka ciekawej wiedzy.

A wracając do kopyt. Różnicę między bosym, a kutym koniem bardzo wyraźnie się jednak czuje w użytkowaniu. Przy bardziej zaawansowanej pracy ujeżdżeniowej ta różnica jest drastyczna. Koniowi jest po prostu łatwiej pracować, ma więcej mocy, wkłada większą ekspresję w ruch kończyny, sprężyściej się odbija. Jeżdżę różne konie, moje też czasami bywają nie podkute (najmłodszy, którego mam od odsadka pierwszy rok po zajeżdżeniu zasuwał wyłącznie boso). Obserwuję konie w treningu, prowadzone na boso i podkuwane w pewnym momencie. Różnica jest taka, jakby chcieć uprawiać downhill na rowerze crossowym, albo rowerze miejskim. Jeśli chcesz pokonać grawitację, to w odpowiednim sprzęcie zrobisz to z łatwością. W nieodpowiednim - albo w ogóle niczego nie osiągniesz, albo zrobisz sobie (koniowi) krzywdę.
Ja tę różnicę w pracy czuję w ten sposób, tutaj jest support sprzętu/technologii:

Tutaj brak właściwego oprzyrządowania i po prostu mniejsze możliwości:


Ale umówmy się - ilu jeźdźców użytkuje konie w faktycznie wyczynowym treningu? Jeśli się po prostu wsiada, jeździ, pokręci po czworoboku czy kicnie małą przeszkodę, to nie ma żadnej przesłanki do tego, żeby konia kuć. To tak, jakby sprawić sobie sportowy, ultra lekki i wytrzymały downhillowy rower po to, żeby jeździć nim do Lidla po drugiej stronie ulicy kupować bułki. Ba, w tej roli dużo lepiej odnajdzie się rower miejski, który ma koszyczek na sprawunki i opony przystosowane do płaskiego asfaltu. Jeśli się normalnie (a nie ultra intensywnie) użytkuje konia na dobrych podłożach, to wygodniej i lepiej mieć konia boso.

I właściwie, to ja tak sobie myślę, że nie powinniśmy się skupiać wokół tego, czy kuć czy nie kuć, tylko robić dobrą internetową propagandę, że do końskich kopyt w dowolnej obróbce jest potrzebny fachowiec. Zaufany, myślący, twórczy. Praca z kopytami to nie jest sprzątanie boksu, tutaj trzeba być trochę artystą, trochę lekarzem, a trochę jeźdźcem (a przynajmniej rozumieć jeźdźców). Zamiast się przepychać po hasłach, że podkowy są dziełem szatana, albo że naturalni strugacze to sekciarze i psychopaci, to powinniśmy w internecie i u siebie w stajniach raczej starać się edukować ludzi w tym kierunku, żeby mogli oceniać pracę kowali. Żeby kopyta u konia były prawidłowego kształtu, żeby były "z jednej bajki", żeby umieć patrzeć, jak koń stawia kończyny, żeby wreszcie wyrabiać sobie oko, czy koń się po prostu czuje komfortowo na swoich nogach. I tutaj jest nędza, bo i u kutych i bosych koni są straszliwe bidy, a najgorsze, że właściciele takich koni z reguły nie mają pojęcia, że cokolwiek może być nie tak.

Bo na same pytanie "Kuć czy nie kuć?" to ja bym odpowiedziała "To zależy" 😉
quantanamera - ale właśnie ocena stojacego konia może zakłamywać, Bo dopiero jak koń się rusza, to krążenie w kopycie się zwiększa - i jeśli mechanizm kopyta nie działa, to obraz stojacego i ruszającego się kopyta będzie podobny. Jeśli mechanizm działa - to mogą być istotne różnice. stąd powinno się oceniac po ruchu. Ale Twoje obserwacje są ciekawe, sama bym chciała mieć dostęp do kamery termowizyjnej i sobie posprawdzać takie rzeczy. Bo teoria teorią ale właśnie ciekawe jest to jak to wygląda w praktyce, np jakbym widziała, że koń ma fatalne kopyta, niepoprawnie się porusza vs koń poprawnie się poruszający z dobrymi kopytami. I konie podkute niepodkute ale też ze spojrzeniem z zewnątrz jak sa okute, jak chodzą itd.
Na reszte postów już dzisiaj nie mam siły odpisywać, za późno, jutro tu zajrzę 🙂
dea   primum non nocere
21 sierpnia 2017 01:17
halo - ech, znowu skróty myślowe. Z tą cienką podeszwą mówię nadal o tej patologii w przypadku kiedy ściany są naciągane, czyli następuje oderwanie (nie lubię słowa flara - flarami to się w moim dzieciństwie świętowało Nowy Rok). Czyli - rozluźnione połączenie listewkowe, słabe podwieszenie kości, kość się opuszcza i dusi* tworzywo, spada produkcja rogu. Jakoś w tę stałą ilość rozsmarowaną na większej powierzchni nie wierzę**, choć może i w tym coś jest. Faktem chyba (?) bezdyskusyjnym jest to, że oderwanym ścianom towarzyszy opadnięta kość oraz cienka i płaska podeszwa. Powierzchnia takiego kopyta jest owszem większa, ale koszt jest spory, delikatnie mówiąc.

Tak w teorii, przy solidnym połączeniu listewkowym - czyli ściana przylega do kości, a dalej jest jej proste przedłużenie, jak piszesz, wydłużanie stożka - fizycznie jest z grubsza OK pod kątem ściany, ale pytanie - kiedy już mamy max grubość podeszwy dla danego konia, to ile wystającej ściany możemy mu zostawić, żeby "bez wypełnienia" nie trzasnęła? no i chyba nigdy nie widziałam okutego kopyta z taką wystającą na wysokość ścianą. Jeśli chodzi o ochronę przed ścieraniem i możliwość tego odbudowania podeszwy, to faktycznie widziałam - choć widziałam też klęski tego podejścia (ściana nie wytrzymywała i przy przekuwaniu wciąż trzeba było ściąć mocniej do zdrowej - brak postępow).

Nie wiem, ciężko mi w praktyce wyobrazić sobie to zdrowo powiększone kopyto - poza wyjściem z patologii, zakładając, że jest zdrowe na starcie i nie ma za cienkiej podeszwy.

*  - żeby znów nie było, nikt nie używa poduszki ni sznurka. Chodzi o to, że zbyt mocny nacisk ciężaru konia (ściskanie między kością a rogiem i gruntem), u stojącego konia wręcz stały, powoduje niedokrwienia i uszkodzenia tworzywa, które nie produkuje rogu z odpowiednią wydajnością

** - a nie wierzę dlatego, że jak się kopytu coś nie spodoba, to potrafi naprodukować dziwy ponadnormatywnie w trybie stachanowca.

W ogóle to bym chciała mieć swoje rtg. I być po jakiejś porządnej szkole fizjoterapii. Brakuje jednak pewnych elementów układanki jak sie człowiek za dużo zajmuje tylko kopytem. I jeszcze wiedzieć jak trenować dane przypadki, zeby się poprawiały... heh. może za 30 lat będę więcej wiedzieć 😁


Dokładnie!
I jeszcze do tego jeżdżący sklep z butami dla koni.  😁
Ja liczę, że może w końcu wyciągnę tego swojego biednego konia na prostą, bo trafiłam chyba w końcu na kogoś kto popatrzył na całość problemu holistycznie. Uwzględniając cała historie, co było robione, jak wygląda to na rtg, jak koń się rusza itp. I szkoda, że nie robi tego jedna osoba (ale może to byłoby za dużo), ale w końcu ktoś jest w stanie mi doradzić prawie we wszystkich kwestiach pobocznych, jak ruch wymuszony, żywienie, fizjo i tak dalej. Niby takie proste, ale nie jest to wcale oczywiste jak sama się przekonałam.
Potrzebuję kogoś rozsądnego na priv, kto by mi coś doradził odnośnie tematu "kuć czy nie" :kwiatek:
dea, zdrowe "wydłużenie" ściany jest możliwe w granicach ca 5-8 mm, i zazwyczaj nie bez wspomagania kopyt wewnętrznie, czym się da, plus wcierki w koronki. I zabezpieczenie brzegu podkową. Ponieważ zrost kopyt następuje szybko, kluczowa staje się terminowość kucia, bo najmniejsza obsuwa srogo się mści.
Nie zaobserwowałam pogrubienia podeszwy bardziej, niż wartość wrodzona, skorelowana z grubością ścian. Najróżniejsze wykwity - tak, ale nie równo po całości. "Łatwiej kijek pocienkować, niż go potem pogrubasić" 😉.

* jeszcze gorzej jest, gdy między kością a podeszwą nastąpi wysięk, wtedy ruch niczego nie załatwia.
dea   primum non nocere
22 sierpnia 2017 21:49
No tak, w tym zakresie może się dać, tzn. ściana może wytrzymać, ale - kucie od razu na ścianę ponad podeszwą? nigdy tego nie widziałam. Czy na żywo, czy na filmach, zawsze się piłuje do podeszwy i jeszcze trochę (dla szerszego podparcia pod podkowę?). Jakiś filmik może masz albo zdjęcia?
A może zostawia się martwą po prostu?

Podeszwa nie pogrubi się, tzn żywa, ponad "zaprogramowaną" grubość. Ponad nią zmienia się w różne warianty martwiaka, zależnie od warunków - proszek, beton, spękana, kalafiory... Ciekawi mnie z czego to wynika, ta stała grubość. Jakiś czas od powstania? dyfuzja składników odżywczych? to drugie chyba jednak nie, bo granica byłaby bardziej płynna... chyba.

Dobra, bo znów nudzę, kombinując "na głos" 😉 dobranoc.
dea, kowal twierdził (a trochę "przekrojów" się naoglądał) że grubość (żywej) podeszwy jest równa grubości ściany, a ta zaprogramowana w genach.

Jak tak myślę, to faktycznie wygląda to tak, że z przodu zostawia się martwe, jedynie wyrównuje, a z tyłu ścina się mocniej. Ale wszystkie konie bose mają krócej ścinane ściany niż te kute, bose mają ścinane wg dyktatu żywej podeszwy. Ech, niby kucie nie rocket science, ale...
halo grubość podeszwy nie możę być równa grubości ściany bo wówczas nie zaobserwowałabym ( ja jak i zapewne inne strugajace naturalnie ) jak zmienia sie w zależności od pory roku, konie które maja dużo ruchu, podkreślę ruchu a nie stania przy balocie, w okresie zimowym mają grubsżą podeszwę w okresie letnim cieńszą, po czym to poznaje, bo jak się każdy domyśli nie dłubie dziurki do kości kopytowej aby to zmierzyć 🙂 pogłębienie rowka przystrzałkowego od strony grotu stzrałki , podkreślam zaobserwowane u koni które cały rok poruszają po padokach/łąkach, moje akurat nie są w chowie wolnowybiegowym ot od rana do wieczora lub zmroku w zimie ,a jest to widoczne.
zawsze też tłumacze klientom że podeszwa jest jak w naszym bucie , cieniutki sandałek letni i gruby traper zimowy, ona ( podeszwa) jest ,,żywa,, bo przystosowuje sie do warunków, dlatego tez nie można powiedzieć ze jest grubości ścian, ściany nie zmieniają grubości w zależności od pory roku.
owszem jest uwarunkowane genetycznie ze folblut będzie miał cieńszą podeszwę letnią niż np tinker , ale nawet u folbluta w zimie jest ona grubsza 🙂
Nique, powiem o flarach mojemu kowalowi, uśmiejemy się zdrowo. Serio, i on i ja umiemy odróżnić prostą ścianę od kapcia i flary. A sama konie użytkuję dość konkretnie, nie mogę sobie pozwolić na źle prowadzone kopyta - bez kopyt nie mam konia.


Śmiejcie się na zdrowie 🙂 Zdjęć waszych kopyt nie widziałam, oceniam tylko na bazie tego co piszesz.
dea   primum non nocere
23 sierpnia 2017 21:34
halo - różnica względem ściany jest też taka, że ściana rośnie "wzdłuż" kości (tzn. jej zewnętrzna warstwa, a ona fizycznie ogranicza przestrzeń dla wewnętrznej i tym samym grubość ściany, poza tym ściana "ucieka" w dół). Można powiedzieć, że geny warunkują ile tego rogu się będzie produkować - i w ścianie, i podeszwie. Co jednak sprawia, że podeszwa, która rośnie "od" kości i tworzywa - ten sam róg, już istniejący - nagle stwierdza, że to już, i zmienia się z "żywej" w "martwą"? To dla mnie zagadka. Chciałabym kiedyś choćby hipotezę wymyślić/realną usłyszeć.
Oczywiście, zależnie od warunków i stymulacji ten róg będzie miał inną gęstość, grubość w pewnym zakresie też, jak blucha napisała.

BTW. na pewno nie jest tak jak piszesz - z przodu zostawiona martwa, z tyłu ścięte "bardziej" - to jest opis produkcji negative palmar/plantar angle (kość kopytowa czubkiem w górę) i raczej charakteryzuje konia z problemem niż performera. Dlatego czasem lepiej o szczegółach technicznych nie pisać, bo się robi połączenie głuchego telefonu ze słynną w mojej branży huśtawką 😉
W ogóle to doba internetów byłaby Super, bo można łatwo wymieniać się  informacjami, ku wspólnemu pożytkowi, win-win. Gdyby tylko nie było tak wiele dezinformacji... 🙁.

i pewno gdybyś tylko Ty mogła udzielała informacji
kokakola, a tobie co? Masz migrenę? Są jakieś zakazy wypowiadania się w internecie? Ja komuś bronię zabierać głos???
Gdy czytam tego typu bezczelność - mam ochotę przestać być grzeczna, a wolałabyś, żebym nie przestawała być grzeczna.

blucha,dea, tu chyba by się przydały solidne badania. Na ile się orientuję - nie ma takowych. Mnie nadal się wydaje, że żywa podeszwa nie może być dużo grubsza niż ściana (cieńsza być może, i to bez wycinania).

dea, z całą pewnością sporo pokręciłam. Przyjrzę się przy okazji, i spróbuję zdać raport czego się dopatrzyłam, ale kształcić się na podkuwacza nie zamierzam.
dea, kowal twierdził (a trochę "przekrojów" się naoglądał) że grubość (żywej) podeszwy jest równa grubości ściany, a ta zaprogramowana w genach.


W którym miejscu i jak grubość ściany mierzycie?
Z przodu, z boku, przy kącie wsporowym? Równolegle do podłoża, czy względem kości kopytowej?
Odesłano mnie tutaj z wątku o naturalnej pielęgnacji kopyt, może tutaj mi ktoś pomoże 😉
Czy używał ktoś wkładek amortuzujących do podków, jak się sprawdzają? Jakie wybrać?
Koń ma delikatne zwyrodnienia na stawie skokowym, wet zalecił kucie z wkładkami.
Wkładki teoretycznie mają amortyzować uderzenia okutych kopyt o ziemię. Ale to teoria, bo takie wkladki nie mogą mieć grubość opony traktora, tylko najwyżej kilka mm. I każde uderzenie podkutego kopyta o ziemię (szczególnie na twardej nawierzchni) wywołuje ogromne wstrząsy idące wzdłuż nogi, przez co obrywa też chory staw. Był kiedyś filmik obrazujący (w zwolnionym tempie) uderzenie kopyta okutego i kopyta bosego -ogromne różnice na korzyść bosego (mniejsze wstrząsy). Kucie jest potrzebne w kilku przypadkach, ale akurat z powodu chorego stawu -to nie słyszałam. Jak wet uzasadnia potrzebę kucia i jego wpływ na zwyrodnienie stawu?  Czy ma w tym przypadku pozytywne doświadczenia na korzyść kucia? Czy uważa, że kucie ma chronić staw a wkładka ma go jeszcze leczyć?? 😜
ja nie wierzę w żadną amortyzację wkładek. Gdyby były na tyle miękkie lub elastyczne, żeby kopyto mogło to odczuć to podkowiaki musiałyby się przesuwać w kopycie
jak milimetrowej grubości wkładka ma amortyzować pół tonowe zwierze?
Witam. W sumie nie wiem czy mogę zadać to pytanie w tym wątku, ale zapytam: czy w Polsce mozna gdzieś przejść szkolenie z podkuwania koni? Nie chodzi mi o ciężkie przypadki kopyt do rehabilitacji tylko normalnych kopyt
na chwilę obecną tylko w Jaszkowie
W Jaszkowie na pewno. Mój kolega zrobił ten kurs w zeszłym roku.
Annyan -podkuwanie koni to nie tylko przybicie gotowej podkowy ze sklepu 😉 Prawidłowo -powinno sę dopasować podkowę do kopyta, trzeba ją wybuchtować, czasami zmienić jej szerokość -czyli wielki młot, kowadło i mięśnie Pudziana do tego  😜 Wiem, bo laaata temu robilam kurs kowalski w  SO Klikowa. Potem sporadycznie kułam -ale to robota dla "tęgiej" baby.Jak masz na zbyciu kawałek zdrowego kręgosłupa - to kupuję 😁
No, chyba że zatrudnisz sie jako pomocnik kowala  i wtedy masz szansę -jak to było w dowcipie  na wiocha pl:
„Wiejski kowal instruował nowo przyjętego pomocnika: -Kiedy wyciągnę podkowę z ognia, położę ją na kowadło i gdy kiwnę głową – rąbniesz ją z całej siły tym dziesięciokilowym młotem”. Pomocnik postąpił zgodnie ze wskazówkami i teraz on jest wiejskim kowalem” 😜
Dzięki za odp. Ja kuc nie zamierzam. Chodzi mi tylko o podstawową wiedzę jak to się piwinno prawidłowo robić. Raz w życiu przybilam zerwana podkowe. Swojego konia bym podkula. Czyjegoś nie
Wracając do tematu podkładek amortyzujących, kupiłam, podkułam i szczerze mówiąc byłam bardzo pesymistycznie nastawiona, ale zaczęłam jeździć i mam wrażenie, że jednak coś dają. Co do badania reakcji konia to moje dosyć subiektywne odczucie więc to pominę. Zaskoczyło mnie najbardziej to, że podkowy przy kuciu z podkładkami nie wydają charakterystycznego metalicznego dźwięku na twardym podłożu 🤔 nie wiem jak to możliwe, ale przy wkładkach dźwięk przypomina bardziej ten wydawany przez buty. Dodatkowo nie odnotowałyśmy żadnej kontuzji, a stan nogi systematycznie się poprawia- brak opuchlizny, staw jest suchy, nie grzeje. Na pewno wpływ na to ma też suplementacja, ale ja mimo wszystko z wkładek jestem zadowolona 🙂
Witam,

Mam problem- koń, wałach lat 13,  mocnej budowy, wielki (175) i ciężki, z kopytkami nie porażającymi wielkością, jeżdżony rekreacyjnie.
Z rozpoczęciem sezonu pastwiskowego spędza na pastwisku 3/4 doby, pastwiska ogromne, lata z całym stadem.
Tegoroczne warunki- u nas na północy susza i upały, padoki i pastwiska- beton, efekt - w ciągu dosłownie kilku dni kopyta poobłamywane tragicznie...
Kowal owerkował, opiłował na okrągło, po 2 dniach już mamy zadziorki.
Koń nie kuleje, nie maca, ale mam wrażenie  że dociążony moją (niemałą) osobą wykazuje niechęć do ruchu.
Proponowałam kowalowi, żeby okuć- aby zapobiec dalszemu sypaniu się kopyt- powiedział, że nie okuje, bo jak powbija  gwoździe w te twarde jak kamienie kopyta, to jak nic zaczną pękać...
Nie wiem co robić, zrobiłam internetowy research na temat podków klejonych, glu shu mi się podoba- ale czy w PL ktokolwiek tego używa?
Dodam, że biotyna dopaszczowo jest (officinalis), ruch jest (pastwisko), koń był kuty na przód ze 3 lata temu (sytuacja podobna do dzisiejszej)-o ile dobrze pamiętam byly to 2 przekucia i od tamtej pory zostawiony boso.
Do tej pory było OK
dea   primum non nocere
07 czerwca 2018 19:50
Może kopyta są i tak za duże i dlatego się łupią. Albo ma braki żywieniowe (biotyna rzadko sama z siebie rozwiązuje problem, najczęściej to minera,łów brakuje lub aminokwasów siarkowych). Masz jakiś zdjęcia?
W suchym klimacie zdrowe kopyto się groźnie nie połamie, najwyżej drobne zadziorki od dolnej części odpadną albo popęka powierzchownie - wada estetyczna. Za to kucie na kruche kopyta średnio pomaga, słusznie prawi Twój kowal. Widziałam kilka przypadków, jak koń "został bez kopyta" i był w trybie awaryjnym rozkuwany... albo raczej nie-okuwany, kiedy podkowa zostawała z kawałkiem kopyta gdzieś na polu i już naprawdę nie było do czego bić.
Dziewierz, ja używam z EasyCare podków Easyshoe - dobra rzecz  🙂
Ada Majocha klei podkowy, ale to południe Polski.
dea Bo mój kowal jest the best 🙂
Ja po prostu się boję, że jak dalej się połupią, to ja nie będę mogła siadać, a być może qń nawet na pastwisko nie pójdzie (bo będzie macający) - i stąd to pytanie o kucie (takie sezonowe) oraz poszukiwanie innych rozwiązań...
Moon dziękuję, Zara oblookam te easy care, czekam też na odzew kowala w sprawie podków klejonych (większość z nich jest elastyczna i współpracuje z kopytem , z tego, co czytałam)

Fotki spróbuję jutro trzasnąć, dzisiaj nie byłam w stajni, bo zostałam spieszona... 😀iabeł:
Dziewierz, radziłabym dobrze zdezynfekować kopyta, bo mogą rozrabiać bakterie/grzyby.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się