podawanie nóg -> kładzenie się na człowieku

Nie znalazłam tematu wogóle o podnoszeniu nóg, także zakładam. W przypadku gdyby taki temat był proszę o przeniesienie i wybaczenie zaśmiecania.
PROBLEM
Koń jest ogólnie nie przyjazny człowiekowi (kopie, gryzie i wogóle ludzie są be!). Jest już po troszczku socjalizowany, ale nadal pozostaje problem z podnoszeniem nóg. Nie dośc, że żadko podaje je do czyszczenia to jeżeli już da uwala się na człowieku jakby próbowała się na nim położyć. Poprostu przenosi cały ciężar zadu oipierając się na osobie czyszczącej. Nie jest dla mnie prblemem nauczenie go ładego podawania nóżek, problem leży w oduczeniu kładzenia się na człowieku. Nie mam pomysłu jak się do tego zabrać. Tylko raz spotkałam się z takim przypadkiem, wiele lat temu i wtedy zastosowano dość drastyczny środek (obwiązano pęcine lonżą, podniesiono nogę i jak koń zaczął się kłaść to podnoszący się odsuwał aż koń się położył i tak parę razy), niby podziałało, jednak ja nie mam ochoty tego stosować. Ma ktoś może jakis pomysł, doświadczenie w usówaniu takiego problemu?
TO jest juz raczej kon po przejsciach wiec nie wiem co moge poradzic. Powiem za to jak ja pracowałam z koniem młodym: brałam noge ale nie trzymałam jego cięzaru tylko jak zaczynał sie kłasc to popuszczałam, tak jakbym miała zaraz ją odstawic ale nie puszczałam nogi (cos jak ta zasada o której piszesz ale nie tak brutalna i bez lonzy)
I kiedys dawno dawno temu (jak byłam młoda i głupia  :hihi🙂 to z kolezanką uczyłyśmy podawania nog 3-latka który 2 razy to nam sie połozył na betonie w stajni! Metode którą obrałysmy to jedna podnosiła a druga stała z batem (ale nie biłyśmy!) i straszyła. Kon po ok 1 m-cu takiej terapi zrozumiał ze podniesienie nogi to nie powód do kładzenia sie  😎 generalnie było cięzko ale dałysmy rade z kolezanką 🙂
Nie dawać mu szansy kłaść się na człowieka. Nauczyć podnosić nogę na taki sygnał, który nie jest "kładzeniem się na koniu".

To jest bardzo częsty sposób brania nóg: oprzyj się o konia barkiem, zjedź ręką do pęciny, pociągnij, jak nie działa, oprzyj się o konia. Co jest jak zaproszenie: "oprzyjmy się o siebie, koniu" 😉 A, że koń cięższy...
Pod wieloma względami praktyczniejsze jest nauczenie podnoszenia nóg np. od "uszczypnięcia" w kasztan (przody) i nad stawami skokowymi (tyły). I nie pokładanie się na koniu. Nie dawanie mu punktu oparcia. Nie "trzymanie go" - jeśli się pokłada na ręce trzymającej nogę - niech ręka nie puszcza, ale jak ta lonża z przykładu: ustąpi, nie służy za podpórkę. Owszem, koń musi szybciej się wtedy  zorganizować i zacząć szukać równowagi. Ale chyba o to chodzi.

Druga sprawa, to wiedzieć co się chce nagradzać - i się tego trzymać. Nagradzać dawaniem wygody. Żeby nie było (częstego) schematu: człowiek bierze nogę > koń podnosi nogę > człowiek ją trzyma > koń wyrywa nogę/kładzie się na rękę > człowiek puszcza nogę. Bo co wtedy jest nagradzane - podnoszenie nogi, czy wyrywanie? Znacznie lepiej rozłożyć naukę podawania nóg na etapy. I nagradzać to, do czego się dąży: podawanie nogi. Bez pokładania się. A to oznacza nagradzanie na początku za samo oderwanie kopyta od ziemi (bez pokładania się). Unoszenie go ciut wyżej (bez pokładania się). Jeszcze ciut wyżej (bez pokładania się). Ciut dłużej (bez pokładania się). Itd.

A trzecia (czemu mi wyszło "od końca??"😉 to zanim się zacznie brać nogi, upewnić się, że koń akceptuje na nich dotyk rąk ludzkich. Stopniowo przyzwyczaić do głaskania po całych nogach (dążąc do tego, żeby koń pozostawał rozluźniony, nie tylko znosił to ledwie-ledwie).
Teodora tylko problem jest w tym, że koń portafi uwalic się na człowieku nawet (choć przy niej już od dawna nikt nie podnosi nogi z podparcia barkiem)wtedy kiedy nie podnosi się nogi od oparcia się na koniu. Wygląda to dośc komicznie bo człowiek podnosi nogę, koń automatycznie próbuje się na człowieku położyć, człowiek się coraz bardziej i bardziej odsuwa, a koń coraz bardziej i bardziej chce się na nim położyć. W końcu dochodzi do takiego punktu, że człowiek nie wytrzymuje albo ciężarku konia albo presji psychicznej (przywalenie 600 kg żywego mięsa).
Od kasztana się nie da bo koń oddaje z dwururki. Jesteśmy na etapie masażu nóżek (koń nie akceptuje za bardzo dotyku nóg), darowaliśmy sobie całkowite podnoszenie nóg. Z tymi etapami w podnoszeniu to świetny pomysł 💡
Averis   Czarny charakter
08 czerwca 2009 17:43
Chyba sama sobie odpowiedziałaś na pytanie 😉 Jeśli koń nie akceptuje dotyku nóg, to według mnie z podnoszeniem ich należy sporo poczekać- do momentu całkowitej akceptacji ze strony kopytnego.
Widziałam, jak sposób z lonżą i przywiązaniem np. przedniej kończyny do szyi sprawdził się u pewnej damy, która miała w zwyczaju wyszarpywać nogi. Poszarpała, poszarpała, postała chwilę spokojnie, zaczaiła, że tak jej wygodnie i problem przestał istnieć. W jej przypadku podziałało, szybko "analizowała sytuację" i łatwo dochodziła, kiedy jej wygodnie, kiedy niewygodnie, ale podejrzewam, że w przypadku konia bardziej nerwowego, szybko reagującego, doszłoby do paniki zwierzęcia i jeszcze koń zrobiłby sobie krzywdę.
Ja bym na Twoim miejscu wplotła nogi w ogólną resocjalizację [bądź socjalizację, nie wiemy cóż to za koń] konia. Teodora napisała wszystko ładnie, nie mam wiele do dodania.🙂
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
08 czerwca 2009 23:16
Moja też czasami odwala taki motyw.  Robi to w momencie kiedy jest już totalnie znudzona czyszczeniem kopyt. Wiadomo młody koń, w dodatku bardzo szybko się nudzi....  A ja przy każdym czyszczeniu (niestety dla niej),  dokładnie badam stawy, strzałki, naciskam wszystkie miejsca na spodzie kopytka. I czasami pod koniec mojej pracy , gdy robię ostatnie przednie kopytko potrafi  od strony łopatki napierać na mnie, próbuje kłaść.  Są to sytuacje sporadyczne ale jednak zdarzają się. Młoda wykazuje wtedy nerwowość i  zniecierpliwienie.
Mój sposób?
A no ostatnio po takim numerze,  zrezygnowałam z  czyszczenia kopyt zaraz przy stajni - gdzie rozpraszają ją inne konie i czasami nie jest skłonna odpuścić na moje sugestie i prośby.  Dwa nie rozczyszczam jej przy  ścianie. No ale tutaj jest już potrzebna pomoc ze strony  drugiej osoby, żeby trzymała uwiąz. Dla mojej to dość wygodna alternatywa w razi odskoku  ma przestrzeń i nie jest przyblokowana kantarem do ścianą.  A na szczęście nie wierci się na boki i stoi prosto jak osioł.  Nie wiem jak tam u was z podłożem przy stajni ale u nas niestety  dwa -trzy metry są wyłożone kamieniami. Ja staram się zapewnić mojej, żeby miała komfort prostej nawierzchni. Wtedy idealnie się zapiera na trzech nogach i nie ma już problemu z podawaniem nóżek.  Do ściany jeszcze powrócę, ale muszę mieć pewność że nigdy więcej nie powtórzy się taka sytuacja z napieraniem. Bo jak nie daj co mi się  będzie chciała położyć bokiem a ja odskoczę to lipa dla niej....  No wiadomo młody koń  i jak się jej przypomni to  cwaniakuje 🙂

Jeśli mogę doradzić to hmm z własnego doświadczenia:  Ja moja uczę, że od momentu kiedy jest na uwięzie/ sznurku, że ja tutaj rządzę i nie ma prawa na hocki klocki w jej wykonaniu... W każdej chwili ma mi na moją prośbę ( smyram ją przy pęcince) podać każdą nogę.  Może na początek spróbować ustalić hierarchię a dopiero później brać się za nogi?

Ze słyszanych akcji:  kolega miał kilka razy taki problem ze swoim nowym wałachem-5 letnim Ślązakiem. Oczywiście było dużo problemu przy rozczyszczaniu kopytek i kowalu.  Też kładł  się zadem i napierał.  Wiem, że dzień w dzień pracowali z tym  koniem nad podnoszeniem nóg. Nagrodą były talarki marchewki, za każdą dłuższą chwilę podnoszenia kończyn i utrzymania ją w ręku.
I na początek  był wstęp: jeden dzień jedna przednia dobrze podana noga- talarek marchewki ,  drugi dzień druga przednia - nagroda marchewka,itp. Tak po 5-10 minut. I po jakimś czasie nie było problemu z przodami. No więc  zaczynał szkolenie tylnych a mianowicie: najpierw wspomniany wyżej wstęp, po czym  przechodził do tej tylnej, przez którą koń zaczynał napierać i  kładł się zadem - w momencie  kiedy koń zaczynał swóje zwyczaje on puszczał nogę odchodził i zostawiał konia samego sobie, przypiętego do ściany. Czyli zero nagrody- zero marchewki.  Oczywiście koń  wykazywał niezadowolenie i nerwowość.  Kiedy się uspokajał wracał i próbował powtórzyć manewr. Od początku, najpierw przody później tyły. Jeśli nie zadziałało zero marchewki.  Odchodził po czym koń zostawał odprowadzany do boksu. Uznawał , że nie był gotowy na współpracę z człowiekiem.
Następnego dnia  powtarzał manewr -  jeśli dobrze podawał przody- dostawał talarek marchewki, po czym zbliżał się do tyłu - koń zaczynał coś czaić, że zawsze jak odwala  tyłem manewr kładzenia się to nie dostaje marchewki. .... - Kolega robił po dwa podejścia dziennie. Nie mówił za którym razem koń zrozumiał o co biega, ale teraz ponoć koń grzecznie stoi. Nie widziałam tego na własne oczy ale dostałam taką poradę od niego, żeli moja kobyłka nie chciałaby podawać swoich kończyn. Na szczęście nie musiałam praktykować tej metody.
Pozdrawiam i powodzenia. 😅 :kwiatek:

W końcu dochodzi do takiego punktu, że człowiek nie wytrzymuje albo ciężarku konia albo presji psychicznej (przywalenie 600 kg żywego mięsa).
Czyli jakieś opieranie się na człowieku jest możliwe. A człowiek powinien być jak powietrze, jak woda, jak mistrz tai chi 😉

"Mnich zapytał: "Jak to możliwe że jesteś w stanie reagować tak szybko?" Mistrz Yang powiedział: " To nazywa się wysyłanie energii jak strzelanie strzałą (Fa Jing)." Mnich powiedział: "Schodziłem wiele prowincji i spotkałem wielu mistrzów, lecz nigdy nie poznałem równego tobie, Panie. Proszę ucz mnie." Mistrz Yang nie odpowiedział od razu lecz zobaczył wróbla, który wleciał przez okno. Szybko złapał ptaka i powiedział do mnicha: "Mam zamiar pobawić się trochę z tym ptakiem." Cofnął lewą rękę - po tym jak chwycił ptaka, aby upewnić go że nie zrobi mu krzywdy i pozwolił mu swobodnie siedzieć na swojej prawej ręce. Kiedy ptak próbował odlecieć, nie był w stanie. Mistrz Yang słuchał jego delikatnej energii i kiedy ptak prostował nogi aby poderwać się do lotu, opuszczał odpowiednio rękę uniemożliwiając mu oderwanie się - pomimo tego że wróbel trzepotał skrzydłami. Po tym, jak ptak spróbował trzeci raz, mnich zakrzyknął: "Mistrzu Yang, twoja sztuka jest zaprawdę cudowna!" Na co Mistrz Yang odpowiedział: "Nie, tu ma nic co można by nazwać cudownym; jeśli ktoś praktykuje Tai Chi Chuan przez długi czas, ciało staje się tak lekkie i wrażliwe, że nawet ciężar piórka nie może być dodany bez wprawienia całego ciała w ruch i nawet mucha nie może się oderwać. To wszystko co tego dotyczy." - Mnich został na trzy dni, po czym oddalił się z cicha."


Dobrze, że nie próbujecie przeskakiwać etapów i "przepychać się" z koniem w temacie dawania nóg.
Oswajanie z dotykiem, ustalanie granic itd. - na pewno się opłacą.

A przy okazji ciekawostka - z punktu widzenia równowagi, podawanie przednich nóg jest dla konia większym wyzwaniem. Przy źrebakach mi się to potwierdzało. Może dla nich utrzymanie równowagi jest większym wyzwaniem, niż "bycie złapanym za nogę"? Odwrotnie niż dla dorosłych koni (chyba jednak większość z początku jest bardziej oporna przy podawaniu tylnych nóg)? http://cvm.msu.edu/research/research-centers/mcphail-equine-performance-center/publications/usdf-connection/USDF_April05.pdf
Koń niewyszkolony w tym zakresie , podaje nogi człowiekowi, do którego ma zaufanie.
Zwłaszcza tylne, bo to broń, a w braku zaufania koń nie chce rozbroić się 🙂
Problem opierania się na człowieku też przerobiłam z surowym, choć wtedy czterolatkiem.
Uważam, że to był zupełnie naturalny objaw, bo koń surowy nie ustępuje od nacisku, tylko napiera.
I to też objaw obronny ,  przyparcia ciałem wroga, a nie brak równowagi u dorosłego konia.
Zresztą obserwuję, że w czasie wspólnych zabaw koni, markowania walki, właśnie ciałem spychają się - najlepiej na taśmę.

Czyli znowu podstawy , najpierw zaufanie, potem szacunek.

Gdy kładł się na mnie to  tak stawałam, że nie mógł tego robić, a jak mu się udawało, to odsuwałam się , a koń tracił równowagę.
Oczywiście to robiłam w boksie, na miękkiej ściółce, żeby nie uderzał się zbytnio.

Ale i teraz zdarza mu się czasem tak protestować , ale chyba zbyt boleśnie miał przez ostatni rok robione kopyta.
A raczej nie mógł stać na przodach, bo go bolały.
I  takie zachowanie nie  dotyczy czyszczenia, raczej strugania.
Mój koń zamiast kładzenia się na człowieku to się wspina i rusza do przodu, było już fajnie, był rozczyszczony a tu nagle dzisiaj mu odwaliło, przyjechał kowal i nawet mu jednego kopyta nie rozczyścił, od razu była akcja: "wyrwę ci nogę a później w górę", co robić? niestety kowal nie ma czasu aby spędzić przy koniu 4 h, i stwierdził jeszcze że temu koniowi potrzebny jest facet żeby go ustawił a ja jestem słaba kobietką. Dziewczyny poradzicie coś?
Szaga
Koleżanka kupiła takiego gagatka. Tyle ze konik miał ponad 180 w kłebie i jak kopał albo sie na Ciebie kładł to nie było bezpieczne. Sposob na nagrode okazał sie skuteczny. Najpierw uczenie podnoszenia nóg na komende z nagroda ( talarek marchewki czy smaczek ). Na poczatku dało rade robic to poza boksiem, teraz juz normalnie w boksie. Ogolnie kiedy kon pozbył sie problemu podawania nóg, pozbył sie tez nawyku kopania na oslep...
Nie jest idealnie bo nadal gryzie i bywa niebezpieczny , ale zaczął za nagrode byc miły. I sadze ze to jest jakis sposób... 🙂
A nie brać, tylko oszukiwać ?
Głaskać, miziać i nawet jak będzie już podnosił sam z siebie to nie brać.
Zależy od konia. U nas to pomogło.
Takie oszukiwanie, że coś chcemy ale nie nogę. Macanie nóżek dniami..tygodniami..aż konio sam zauważył,że nie ma po co napierać, bo nic takiego się nie dzieje.
arivle   Rudy to nie kolor, to styl życia!
04 stycznia 2010 20:31
U nas coś takiego (niemal) skonczyło się kopaniem.
Ja uwazam, ze jest to kwestia zaufania, i podstawowego wyszkolenia- szacunku do czlowieka.
Nam pomogło branie zadów na lonży- na komendę głosową, jak tylko podniesie pochwalić, chwilę potrzymać, postawić pochwalić. i tak w kolko. Czas trzymania nogi w gorze stopniowo wydłuzalyśmy, zmieniałyśmy też nagrody, poklepanie, postanie chwilę w spokoju itd. Nie chcialam ciagle nagradzac smakolykami, bo ruda jest na tyle temperamenta, ze mogloby sie to skonczyc brakiem jakiej kolwiek wspolpracy bez smakolyka.
Oczywiście wszystko to jest rzecza indywidualna i zalezy od charakteru konia. Bo zwierzaka nie mozna kompletnei zdominowac, ale nie mozna mu tez pozwalac na wszystko.
Ja mam problem z konikiem ktorego zaczelam jezdzic gdyż biorąc tylne nogi czuje jak one cale drżą i koń nie wyciaga nog do tyłu. Zastanawia mnie co moze byc przyczyna takiego zachowania. Ogólnie koniś przy czyszczeniu jest zadziorny fakt faktem jest to 14 letni ogier🙂
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
05 stycznia 2010 10:27
Ja też mam problem i to poważny... Kupiłam kobyłkę od ludzi którzy nigdy jej nie czyscili kopytek, ma 3 lata a jak tylko chwyci się delikatnie nogę żeby podnieść (nie ważne czy to przód czy tył) zaczyna skakać i kopać. Od dwóch miesięcy - bo tyle jestesmy razem próbuję z nią pracować pod tym kontem ale za każdym razem albo ugryzie albo kopnie... Przy rozczyszczaniu kowal nie moze sobie poradzić bo bryka, kopie, staje dęba  🤔wirek:
ups to wspolczuje...  a tak poza tym, nie ma to jak hodowac z głową... potem widzi sie kwiatki w ogloszeniach  a takie konie są tanie/ bo trudne/

kolorwiatru, no, cóż...
Z moich doświadczeń mogę dopowiedzieć tylko, by klacz oswoiła się z samym dotykiem nóg, z zakładaniem ochraniaczy, owijek.... myciem nóg, masowaniem, smarowaniem.... Ona musi ufać temu, kto prosi ją o nogi.  Wydaje mi się, że ona była uczona podawania nóg..... tylko, że krzykiem i biciem. Zaczęła kopać - to przestali czyścić kopyta 😉 i wniosek z tego taki: jak se pościelili, tak sie wyspali -> nauczyła się skakać i kopać od krzyku, więc krzykiem jej tego nie oduczysz.
Inna sprawa, że do Ciebie ona w tej chwili też nie ma zbyt wiele zaufania, skoro broni się na wszystkie strony.

Poza tym, przeczytaj wypowiedź arivle, oraz Teodory, dokładnie tan fragment:
Druga sprawa, to wiedzieć co się chce nagradzać - i się tego trzymać. Nagradzać dawaniem wygody. Żeby nie było (częstego) schematu: człowiek bierze nogę > koń podnosi nogę > człowiek ją trzyma > koń wyrywa nogę/kładzie się na rękę > człowiek puszcza nogę. Bo co wtedy jest nagradzane - podnoszenie nogi, czy wyrywanie? Znacznie lepiej rozłożyć naukę podawania nóg na etapy. I nagradzać to, do czego się dąży: podawanie nogi. Bez pokładania się. A to oznacza nagradzanie na początku za samo oderwanie kopyta od ziemi (bez pokładania się). Unoszenie go ciut wyżej (bez pokładania się). Jeszcze ciut wyżej (bez pokładania się). Ciut dłużej (bez pokładania się). Itd.

A trzecia (czemu mi wyszło "od końca??"😉 to zanim się zacznie brać nogi, upewnić się, że koń akceptuje na nich dotyk rąk ludzkich. Stopniowo przyzwyczaić do głaskania po całych nogach (dążąc do tego, żeby koń pozostawał rozluźniony, nie tylko znosił to ledwie-ledwie).
Ja ze swoim świrkiem też miałam problem. Jako roczniak raz miał zrobione kopyta i to na siłę w konsekwencji nie dawał nawet zdjąc kantara (sadzę, że skręcali go za uszy). Moment dotknięcia tylnej nogi kończył się wypaleniem konkretnego kopa i to sierpem spod brzucha! i weź tu naucz dotykania jak możesz nie zdążyc!
Nie zastanawiałam się zbyt długo, znalazłam sposób na "młotka"- zaczęłam polewac nogi ze szlaucha. Kręcił się , wiercił, podskaiwał, kopał w powietrze, a ja uparcie polewałam dalej ze stoickim spokojem nie odzywając sie nawet do niego. Minuta, dwie. Jak tylko się uspokajał, dostawał nagrodę i tak przez dwa dni. Już w drugim potrwało to chwilkę, bez kopania, troszke sie tylko powiercił I co? 2 w 1  😀 Chłopak nauczył się co to chłodzenie nóg i bez problemu dał sie po nich głaskac.
Kolejnym etapem było głaskanie, chwytanie nogi i podciąganie pod brzuch z jednoczesnym ostukiwaniem kopystką.
Koń jest duży, szybki i twardy na końcach, ale człowiek jest bardziej przemyślny 🙂 Jak koń kopie przy próbie dotykania nóg, lepiej być poza ich zasięgiem. A za to użyć jakiegoś przedłużenia ręki. Wąż i woda mogą być (jak widać 🙂😉 jakimś rozwiązaniem (choć nie na każde warunki, pogodę itd.). Monty Roberts używał patyka z "nibyrączką" z jakiejś wypchanej rękawiczki chyba na końcu. Można użyć patyka, bacika, carrot sticka. Nie byłoby źle zacząć od odczulenia konia na ten obiekt nie w temacie nóg, tylko "tak w ogóle". Takie odczulenie na wszystko co bacikowate i tak się przyda. Niektórzy do przyzwyczajania do brania nóg używają liny (ale nie zawiązanej wokół końskiej nogi, tylko przełożonej naokoło i trzymanej w rękach).
Tylko której metody by się nie używało, najważniejsze pozostaje kilka spraw:
- wyczucie czasu i wyczucie w ogóle
- odpuszczanie tylko, kiedy koń się uspakaja, rozluźnia, kiedy jego zachowanie zmierza w dobrym kierunku (więcej stania w miejscu, niedreptania, niekopania, niewyrywania nogi itd.). Przez odpuszczanie rozumiem odsunięcie ręki, lub "ręki", odsunięcie się, puszczenie liny itd.
- nie odpuszczanie, kiedy koń walczy/wyrywa się/kopie/stawia opór
- spokój i rozluźnienie u człowieka (żeby nie dolewać oliwy do ognia)
Jak się nie upilnuje podstaw, można sobie więcej biedy napytać, niż pomóc. Nie raz słyszałam, jak to ktoś po obejrzeniu pokazu Robertsa zabrał się za odczulanie łapką na kijku. I zamiast konia na nią odczulić, uczulił jeszcze bardziej. Prawdopodobnie np. przez odpuszczanie dokładnie wtedy, kiedy odpuszczać się nie powinno... Dlatego trzeba sobie najpierw sprawę dokładnie poukładać w głowie, wymyślić plan, co robić (jaki sprzęt, gdzie, kiedy, co, jeśli koń będzie współpracował, co jeśli nie), i co nie najmniej ważne: czy zabierać się za to samemu. Bo nie należy zaczynać czegoś, jeśli się nie ma przekonania, że się to też skończy. Wtedy lepiej poszukać kogoś doświadczonego.

mcmarlenka, a stawy skokowe ok? Bo jeśli koń daje nogi bez problemu (w sensie podnosi z ziemi, nie buntuje się na dotyk itp.), ale nie chce ich wyprostować do tyłu, to to może być jakiś problem fizyczny ze stawami (to np. jeden z pierwszych objawów przy szpacie).

kasia&figa, ja się z kowalem zgadzam, że właściciel powinien konia jak najlepiej przygotować przed wizytą kowala, ale nie zgadzam się, że do tego przygotowywania potrzebny jest silny chłop. Potrzebna jest osoba, która będzie wiedziała, co robić.
Tylko wlasnie zastanawiaja mnie drgawki konia przy podnodzeniu konczyn  z przodami nie ma problemu. Nie wiem czy ten kon nie ma jakies np. genetycznej wady jednak chodzi w sporcie i nie kuleje nakostnaików nie ma, nozki puchna tylko jak dlugo nie wychodzi ale po zrobieniu okladu problem znika. Kon nie moj widujemy sie raz moze dwa w tyg nalezy do stada
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
05 stycznia 2010 16:51
No z zaufaniem to juz powoli coraz lepiej 🙂 Odczulam ją na bata bo niestety tego bała się najbardziej i wszelkich gwałtowniejszych ruchów o podniesieniu ręki nie wspomnę... A że takie konie są tanie i wogole.... Akurat nie cena mnie skusiła a raczej warunki w jakich byla trzymana... Lekko niedorozwinięci hodowcy... chów bezściółkowy, karmione jedynie burakami zyjące w niewiedzy co to siano, sloa, owies... Jak przyszla do mojej stajni to zaczela łapczywie wyjadac slome bo tak jej smakowala ze rano nie bylo prawie nic... za to byla biegunka i wszystkie ich konie maja biegunke... po burakach... a i kowala to te konie tez nie znaly bo jak to "hodowca" powiedzial - na asfalcie sobie zdzierają w klusie i galopie  🤔 No wiec klaczucha mnie za serce ujela i chcac poprawic jej warunki bytowe kupilam... Nie powiem zeby strasznie tanio ale coz... Jedynie to czyszczenie kopytek pozostawia wiele do zyczenia. Z dotykania juz sobie nic nie robi, jak lekko opre sie o łopatke to ustepuje i podnosi noge ale jak probuje wziasc do reki - kopniak... Jak stoi i dotykam: nic - jak podniose: kopniak. Ochraniacze i owijki owszem ale tylko przod... tyły: kopniak. Czeka nas duzo pracy, wiem. Jednak nie chce sie poddawac bo wiem ze wszystko jest mozliwe.

Nasza pani masazyststka ostatnio wspominala, ze sa konie, ktore ze wzgledu na wady budowy/ukryte urazy np miednicy nie sa w stanie/ lub jest im bardzo ciezko utzrymac rownowage podczas np. rozczyszczania tylnich kopyt. Hmmm.
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
05 stycznia 2010 22:00
Znaczy oma jako tako nie ma problemu z utrzymaniem nogi tylko po prostu nie chce jej dac jesli ktos ją ma trzymać. Kopie. To niestety jest związane z traumatycznymi przezyciami u poprzednich włascicieli gdzie bat i widły nie byly stosowane do tego do czego zostaly wykonane a glownie do celu bicia i straszenia... Nikt kopytek jej nie czyscil natomiast czlowiek kojarzyl sie jej z bólem i strachem. Z podawaniem przodu bylo identycznie co z tylem - juz jest o niebo lepiej chociaz i tak pozostawia wiele do zyczenia wiec mysle ze to jednak nie wada budowy jest przyczyną a raczej strach... wogole jak ona strasznie urosla i zgrubła przez te dwa miesiące... Dam zdjecia do porównania
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
05 stycznia 2010 22:04
Tak było zanim ją kupiłam
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
05 stycznia 2010 22:09
A teraz jest tak (może nie widać drastycznej różnicy na zdjęciach ale na żywo można naprawde dostrzec)
kolorwiatru znalazłam Twój opis sytuacji- powiedz proszę jak jest dzisiaj z kobyłką? Poradziliście sobie z problemami?


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się