Kto/co mnie wkurza na co dzień?

Mimo tego, że w Niemczech nie ma limitu prędkości na autostradzie, to mam wrażenie, że mniej tam wypadków niż u nas 😉 Czasem mam też wrażenie, że ludzie nie patrzą w lusterka, nie ogarniają prędkości na autostradzie + jest mnóstwo niepewnych kierowców. Zbliżasz się lewym pasem, a taki Zenek kręci się po prawym pasie, wrzuca kierunek, wyłącza, żeby bach... wyjechać ci prosto przed maskę  😁
Mnie na autostradzie najbardziej denerwują królowie lewego pasa. Prawy wolny, oni jadą 120, ale jak przyklejeni do szybszego pasa.

A tak w ogóle to wkurza mnie, że z Rzeszowa na Modlin jechaliśmy 6h. Droga między miastem wojewódzkim a stolicą, a my wleczemy się m.in. za... furmanką z sianem... eh  😉 kiedy ta autostrada będzie. Chyba nie za naszego życia.
Katharina   "Be patient and trust in the process"
05 września 2017 21:40
Nie ogarniam .... Wytłumaczcie mi coś. Tak brzydko napiszę: "do czego służą" wampiry energetyczne z którymi się niestety spotykamy? Po co są takie osoby oprócz tego, że uprzykrzają życie innym? No nie ogarnę tego w swoim życiu chyba nigdy...  😵

:kwiatek:
Meise
Kilka razy w roku jezdze autostrada Hamburg-Berlin a potem A4. Przez 3 lata w DE widzialam 4 wypadki na autostradzie. Pozatym bezstresowo nam sie tam jezdzi. Po czym trafiasz do Polski, przezywasz 100km betonki i zaczyna sie dzicz. Siedzenie na dupie i miganie swiatlami. Ja mam zawsze gigantyczny stres na Polskiej autostradzie.
Dworcika, odkąd wiem, ze w Jelencu jest 90km/h, to tez sie wkurzam na wszystkich co zwalniają nagle do 50 😁
Mnie po prostu rozwalają piesi wchodzący na jezdnię w miejscach niedozwolonych, na czerwonym świetle, i to na 2-3 pasmówkę. No do cholery, siedziałam dziś za kierownicą może 15 minut i miałam 2 takie sytuacje, w tym jedną kaskaderką była staruszka - przecież ona nawet nie podbiegnie czy nie odskoczy jak by co... A pogoda wiadomo jaka, pada deszcz, szaro, ogólnie rzecz biorąc niebezpiecznie. Najczęściej przechodzą myśląc, że dłużej potrwa czerwone dla samochodów, a tu zonk, ruszamy jak oni są w 1/3 drogi.
Mimo tego, że w Niemczech nie ma limitu prędkości na autostradzie, to mam wrażenie, że mniej tam wypadków niż u nas 😉.


Gdzieś, kiedyś widziałem jakieś badania z których wynikało, że czym wyższa dozwolona prędkość na autostradzie, tym mniej wypadków.
A na codzień wkurza mnie codzienność
Mimo tego, że w Niemczech nie ma limitu prędkości na autostradzie, to mam wrażenie, że mniej tam wypadków niż u nas


Bo ciezko o wypadki jak sie non stop stoi w korku 😁 😉 my z reguly tylko tranzytem, ale nic tak nie podnosi cisnienia jak kolejne Stau albo Wir bauen fur Sie

A tak realnie to duzo wiecej wypadkow w Rotterdamie jest na polnocnym ringu (80, dwa pasy, gesto zjazdy i krotkie invoegstrooki) niz na poludniowym (4-6 pasow i 130 km/h) bo ludzie najczesciej zbyt "dynamicznie" wylaczaja sie z lub wlaczaja sie do ruchu, a jak autostrada jest zapchana samochodami to zostaje malo pola manewru.

Ale wkurza to mnie w porywach moj nieogar, jak wracalam ostatnio ta 6pasmowka to tak pomieszalam zjazdy, ze ostatecznie wrocilam przez miasto 🤣
majek   zwykle sobie żartuję
07 września 2017 10:28
Ja zawsze jak jade UK-PL to jakis tak wypada, ze na niemieckiej autostradzie jestem w nocy. I przeraza mnie, ze ja jade 130-150, bo inaczej mnie ciezarowki wyprzedzaja, a mam zaladowany samochod po bagaznik na dachu, dwojke dzieci w fotelikach. I jeszcze mnie ktos wyprzedza z predkoscia  ok 180-200 (? nawet nie wiem ile, slysze tylko ziuuuuu i widze tylne swiatla)
Fakt, podnosi mi sie cisnienie i przynajmniej nie spie za kolkiem.
Ale wole autostrady Belgia/Holandia z ograniczeniem do chyba ok 130, ale z pasami wiecej niz dwa tak jak u nas, wiec przynajmniej wszystko leci. I sa w nocy oswietlone czesto.

W ogole zawsze nie bawi jak wjezdzam do pl i radio mi sie dostraja na polskie fale. Jak slysze reklamy z zylakami odbytu to czuje, ze jestem blisko domu...
Jak slysze reklamy z zylakami odbytu to czuje, ze jestem blisko domu...

😂

Dlatego nie słucham żadnego radia poza RMF Classic - tam nie ma takiej żenady...
Scottie   Cicha obserwatorka
07 września 2017 11:44
[quote author=majek link=topic=20214.msg2710854#msg2710854 date=1504776533] Jak slysze reklamy z zylakami odbytu to czuje, ze jestem blisko domu...

😂

Dlatego nie słucham żadnego radia poza RMF Classic - tam nie ma takiej żenady...
[/quote]


Za to puszczają to samo w kółko (a przynajmniej było tak z 6 lat temu), kociokwiku dostawałam od tego radia w pracy. Od tamtej pory nie mogę go słuchać.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
07 września 2017 11:50
Achaja, ja tez tylko RMF Classic i ludzie nie wierzą, ze nie wiem co to despacito.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
07 września 2017 11:53
na dachu  dwojke dzieci w fotelikach.

Bezpieczne to?  😀 :kwiatek:
majek   zwykle sobie żartuję
07 września 2017 11:57
[quote author=majek link=topic=20214.msg2710854#msg2710854 date=1504776533]
na dachu  dwojke dzieci w fotelikach.

Bezpieczne to?  😀 :kwiatek:
[/quote]

zjadlam przecinek 🙂

ale chetnie bym je wozila na dachu, jak zaczynaja marudzic.
Dla wkurzonych na stacje radiowe polecam Antyradio, o ile lubicie mocniejsze brzmienia i nie za wiele przegadanych audycji. Nawet wiadomości jakoś tak lżej 😉 podają. No dla mnie radio mega. Inne stacje na dłuższą metę mnie wkurzają, ta papka muzyczna w kółko to samo. Poranna "Piękna i bestia) Joanny Zientarskiej i Ciechana bardzo pozytywna sprawa 🙂
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
07 września 2017 15:36
[quote author=Becia23 link=topic=20214.msg2710884#msg2710884 date=1504781586]
[quote author=majek link=topic=20214.msg2710854#msg2710854 date=1504776533]
na dachu  dwojke dzieci w fotelikach.

Bezpieczne to?  😀 :kwiatek:
[/quote]

zjadlam przecinek 🙂

ale chetnie bym je wozila na dachu, jak zaczynaja marudzic.

[/quote]

Tak wlasnie pomyslalam, ze niby tylko brak przecinka, a jednak rodzice chyba czasem by chcieli tak moc zrobic 😀
Anderia   Całe życie gniade
07 września 2017 17:27
Podpisuję się pod jagodą1966, Antyradio super sprawa! Generalnie do niedawna w aucie nie słuchałam radia wcale, tylko płyt (a mam ich trochę), ale zaczęłam spędzać za kółkiem koło 6 godzin dziennie no i ten... płyty trwające średnio po 40-50 minut się poprzejadały. 😉 Ciężko o drugą osobę tak bardzo uczuloną na publiczne reklamy o upławach, środkach na erekcję itp jak ja, ale Antyradio robi dobrą robotę. Klimaty okolic rocka i metalu też u mnie jak najbardziej w cenie.
Zaprosiłam gości na 18:30. Informacja o godzinie pojawiła się ponad tydzień temu. Ma przyjść około 10 osób.
Wszystko jest gotowe. Przekąski i ciasta leżą. Ja i Narzeczony siedzimy... sami.
Jedna para i jeden znajomy dał znać sporo wcześniej, że będą później (1,5 godziny później). Kolejna para napisała smsa 5 minut temu. wychodzi na to, że do 20 posiedzimy sobie we własnym towarzystwie.
Jakoś tak średnio się z tym czuję bo z Chłopem sobie układaliśmy pracę pod przygotowania.
Chess, ja na rodzinnych imprezach typu imieniny zauważyłam, że przychodzenie na czas to jakiś ewenement... Przyjęcie na 17😲0 - jest 17:15 i żadnego gościa (o głupim smsie nie wspomnę...). Nie wiem, skąd to się bierze.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 września 2017 10:49
Chess, dlatego niecierpie zapraszać gości. No i trochę dlatego, ze jestem introwertykiem.
Ja wszelkie spóźniania odbieram jako brak szacunku do mojej osoby. Jeeeszcze tak, jak Chess opisuje:  luźna impreza, młodzi ludzie, dużo osób, wiadomo, że potrwa do bardzo późnych godzin- jeszcze jakoś bym to zniosła.
Ale nie trawię spóźniania na: obiady rodzinne, Wigilie, imieniny rodzinne. Że już nie wspomnę o sytuacji kiedy zapraszam 1 osobę na konkretną godzinę. I siedzę i czekam i marnuję swój cenny czas.
Miałam kilka takich pojedynczych osób, które namiętnie nie przychodziły na czas i wychowałam je. Po prostu po 20 minutach wyszłam i sobie poszłam i mnie nie było. Kiedy zadzwoniły powiedziałam "a przepraszam, byłam pewna, że już nie przyjdziesz bo coś ci wypadło i poszłam załatwiać swoje sprawy"  Oczywiście foch jest. I co z tego? Potem podczas rozmowy prosiłam, żeby UPRZEDZALI sms-em że się spóźnią i o ile, to ja sobie rozplanuję ten czas. I co? I wychowałam!
I jakoś po latach mam tak, że wszyscy wiedzą, że DO MNIE to się przychodzi na czas. I działa. 

Dla mnie spóźnianie się, to nie szanowanie mojego czasu, a więc i mnie. A jak ktoś mnie nie szanuje, to nie wiem czemu ja miałabym szanować jego. Ja wredna jestem w tym temacie. 
Ale już mąż sobie tak swoich znajomych nie wychował i też jak robił imprezę, to mu przychodzili o różnych porach. Ci kulturalniejsi, to chociaż zadzwonili o której będą, a ci mniej- przychodzili sobie kiedy chcieli. Ale to nie mój problem, nie moi osobiści znajomi. MOI osobiści przychodzą jak w zegarku. hehe 🙂
majek   zwykle sobie żartuję
09 września 2017 22:28
Ja tam czasem  lubię jak się spóźniają, bo sama się nigdy nie wyrabiam na czas. Taka ze mnie kijowa gospodyni. Za to nienawidze, jak mi się zwalają goście (mam taką znajoma 5-osobowa rodzina) bez chociażby telefonu godzinę wcześniej że 'wpadamy na herbatę'.
Na szczęście już sobie pocałowali klamkę że 3 razy, bo nikogo nie było w domu.
busch   Mad god's blessing.
10 września 2017 22:37
Ja mam trochę głupie podejście do tematu bo na spotkania 1:1 lub w małym gronie, umówione, w konkretnej sprawie zawsze jestem punktualna i tego samego wymagam od drugiej osoby. Natomiast na przyjęcia i imprezy często cyrkluję tak, żeby być spóźniona o jakieś plus minus pół godziny. Powód jest prosty - jestem introwertykiem, który ma problemy z utrzymaniem rozmowy w takich półformalnych, nieco rozluźnionych środowiskach, gdzie rozmawia się o dupie Maryni i dzisiejszej pogodzie. Więc spóźniam się po to, żeby mieć pewność że nie będę sama z gospodarzem albo sama z jakąś drugą osobą, którą nie bardzo znam. W dodatku mam bardzo czułe żenadometry i często przeżywam jak ostatni debil takie niezręczne chwile ciszy, więc już wolę się spóźnić 🤣.

Także jestem w stanie sobie wyobrazić że na 10-osobowe przyjęcie bym się spóźniła o te pół godziny jeśli to by było np. spotkanie z ludźmi z pracy czy coś takiego, kiedy to nie są moi bliscy przyjaciele. Natomiast 1,5 godziny spóźnienia to przegięcie. Plus jeśli Chess byłaby moją dobrą przyjaciółką, to też bym się inaczej zachowała i raczej nie spóźniała.

A co do radia to polecam jeszcze Trójkę - co prawda głupawe reklamy są, ale nie ma dużo bloków reklamowych, a muzyka i audycje są na wysokim poziomie. Mnie najbardziej ze wszystkiego drażni jak radio wałkuje listę 10 hitów na okrągło do porzygu. W Trójce jest naprawdę różnorodny przekrój muzyki i minimum pop papki. Audycje też lubię.
Często też słucham Polskiego Radia 24 ale to już jest dla specyficznego grona odbiorców - to są audycje 24 godziny na dobę, zero muzyki. Mnie osobiście muzyka (jakakolwiek) zaczyna strasznie drażnić po kilku godzinach jazdy, zwłaszcza jeśli jadę sama w aucie. Wtedy nie ma nic lepszego niż Polskie Radio 24 z programami chyba o wszystkim, wywiady są niepoganiane z całych sił, goście naprawdę mogą się wypowiedzieć (przeciwieństwo 'normalnych', popularniejszych stacji radiowych), zwykle prezentuje się kilka punktów widzenia.
Strzyga, ja bardzo lubię ale zdecydowanie nie wszystkich 😉
Ludzie o których mowa to byli najbliżsi znajomi i przyjaciele. Tacy z którymi spędzamy sporo czasu i znamy się bardzo dobrze, najczęściej kupę lat.
Są wśród nich osoby bardzo różne, niektórzy spóźniają się zawsze, inni sporadycznie a inni prawie w ogóle. Najbardziej wkurzyła mnie ta kumulacja... Ostatecznie osoba, która prawie zawsze się spóźnia przyszła jako pierwsza 🤣
W każdym razie towarzystwem, atmosferą i prezentami świadczącymi o tym jak dobrze mnie znają zrekompensowali wszystko! 🙂
Jeśli chodzi o spóźnianie się to ja osobiście straszliwie tego nie lubię. Wiadomo, że jeśli spotkanie jest mega luźne czasowo i bez ściśle określonej godziny a towarzystwo dobrze znane to przychodzę wtedy kiedy mi pasuje. Jak godzina jest określona a wiem, że będę po czasie to ZAWSZE o tym informuję sporo wcześniej. Tutaj było tak, że musieliśmy przygotować jedzenie, mieszkanie, siebie...
Ja ogólnie zostałam wychowana w klimacie dużego szacunku dla ludzi i spóźnienie się bardzo tu nie pasuje.
W każdym razie wkurzenie już mi przeszło. Wróci przy kolejnej takiej akcji 🤣
busch, haha tez mam czułe żenadometry  😀 ale ja wole przyjść w miarę punktualnie, żeby to ze mną się ktoś witał, a nie na odwrót. I tak się często spóźniamy na większe posiedzenia, bo mój narzeczony się szykuje jak prawdziwa baba 😉 I to ja najczęściej na niego czekam.
Powód jest prosty - jestem introwertykiem, który ma problemy z utrzymaniem rozmowy w takich półformalnych, nieco rozluźnionych środowiskach, gdzie rozmawia się o dupie Maryni i dzisiejszej pogodzie. Więc spóźniam się po to, żeby mieć pewność że nie będę sama z gospodarzem albo sama z jakąś drugą osobą, którą nie bardzo znam. W dodatku mam bardzo czułe żenadometry i często przeżywam jak ostatni debil takie niezręczne chwile ciszy, więc już wolę się spóźnić 🤣.


też tak mam...

http://www.boredpanda.com/finnish-nightmares-introvert-comics-karoliina-korhonen/
Ja jestem introwertykiem, a nienawidzę sie spóźniać właśnie po to, by nie zwrócono na mnie uwagi, bo po pierwsze moge zostać zauważona i zapamiętana przez gospodarzy jako kłopot, a po drugie mam wrażenie, ze przychodząc o czasie ma sie większa szanse przyjścia przypadkowo razem z innymi gośćmi i mozna zniknąć w tłumie, a pół godziny po już wszyscy siedzą przy stole i jak wchodzisz to sie na ciebie gapią i obowiązkowo musisz sie ze wszystkimi przywitać (w tłumie czasami uda sie przemknąć bez konieczności witania sie z każdym z osobna).
też tak mam...

http://www.boredpanda.com/finnish-nightmares-introvert-comics-karoliina-korhonen/


Kiedyś przeglądałam te obrazki - pod większością niestety też mogę się podpisać :/
Sama staram się być nie dalej niż 5 minut po czasie i nie znoszę kiedy goście spóźniają nie więcej niż 15 minut. Zwykle jeśli robimy imprezę to są przewidziane dania na ciepło i cyrklujemy, aby goście zdążyli się rozsiąść i podać im danie. Kiedy ktoś się spóźnia nie wiadomo czy czekać (potrawa się pali/wysusza) czy olać i podawać tym którzy się nie spóźniają (a potem odgrzewać i siedzieć w kuchni zamiast przy stole).
Część znajomych jest punktualna ale mamy jedne grzebuły, co zawsze się spóźniają. Do tego byli jedni znajomi którzy nigdy nie byli w stanie potwierdzić swojej obecności/nieobecności i zawsze mieliśmy problem z ilością jedzenia, ustawieniem talerzy itp. (6 a 8 osób robi różnicę jednak). Przestaliśmy zapraszać.
No właśnie u nas tak z tymi gorącymi daniami jest zawsze na wigilię, proszone obiady rodzinne, imieniny rodzinne itd. Teściowa ma zwyczaj szykować pierwsze danie tak, by było gotowe na czas. ( osobiście uważam, że przesadza, bo nawet jeśli wszyscy przyjdą na czas, to zanim się rozsiada to  czas mija a żarcie stygnie) I też jest taka rodzinka z dziećmi którzy notorycznie przychodzą 30-40 minut po czasie. Kiedyś na nich wszyscy czekaliśmy, potem w kolejnych latach teściowa zamiast jeść sama, to specjalnie dla nich odgrzewała na nowo, a  teraz od lat dostają totalnie zimne frytki z zimnym kotletem. Ale chyba im to nie przeszkadza, bo nadal nigdy nie są na czas. A trwa ta zabawa już lata. Nie można ich nie zaprosić, bo to zbyt bliska rodzina. I tak od lat zawsze robią zamieszanie, przemieszczanie się przy stole itd. Ale jedzą zimne.  😁
Co wy wiecie o introwertykach  😂 Taki prawdziwy, jak mój mąż, nie ma takich problemów, bo z nikim się nie spotyka. Ani nigdzie (oprócz swoich rodziców a tam jest na luzie i bez spiny) nie bywa, ani nikogo nie zaprasza. Nawet jak ma przyjechać mój brat albo rodzice to on tak przeżywa, że wytrzymać się z nim nie da... I to mnie wkurza, bo żyję jak pustelnik. W wakacje demonstracyjnie wyjechał na tydzień, bo śmiałam zaprosić koleżankę w czasie kiedy jaśniepan ma urlop (a prawie do końca nie było wiadomo kiedy on na ten urlop pójdzie)  🤔
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się