Kto/co mnie wkurza na co dzień?

U mnie w rodzinie nigdy się nie zdarzyło żeby którykolwiek członek rodziny (od ciotek przez kuzynki, babcie dziadków etc) na jakąkolwiek imprezę się spóźnił, nigdy nie przypominam sobie takiej sytuacji. Osobiście na jakiekolwiek spotkania zawsze przychodzę za wcześnie (z reguły minimum 10-15 minut) i do szewskiej pasji doprowadza mnie spóźnialstwo innych. Apogeum dla mnie był wyjazd na wakacje w 4 osoby, gdzie dziewczyna kolegi regularnie zmuszała nas do czekania na siebie, jak już nie było to strasznie ważne żeby jechać w czwórkę gdzieś (zmiana campingu etc) to szłam do auta/metro i jechałam gdzie mieliśmy zaplanowane, o godzinie o której mieliśmy zaplanowane. Do tej pory odczuwam złość za zepsute wakacje. (zaczęło się od dnia wyjazdu, wszyscy się spinaliśmy żeby szybko wyjechać z Poznania i tą dziewczynę zgarnąć z woodstocku i w efekcie czekaliśmy na nią ponad 3 h w Maku w Kostrzynie...)

Zauważyłam też, że niektórzy po prostu nie są w stanie oszacować czasu, który im dana czynność zajmie  🙄
Jeśli chodzi o imprezy z podawanym przy stole jedzeniem ciepłym to na takie zapraszamy (na razie) tylko rodzinę i tutaj na szczęście nie ma problemu ze spóźnialskimi. Jeśli ktoś np pracuje dłużej i będzie później to zawsze wiemy o tym wcześniej 🙂
Na spotkaniach ze znajomymi raczej mamy przystawki i proste przekąski. Jeśli ma być to na ciepło to albo zamawiamy (pizza, burgery) albo przygotowujemy wspólnie albo przygotowane wcześniej wstawiamy do piekarnika np w środku imprezy.

drabcio, też zauważyłam, że niektórzy chyba po prostu nie są w stanie ogarnąć tego jak być na czas 😉 Mam wśród znajomych kilka osób które nigdy nie są o czasie... Raz znajoma spóźniała się 1,5 godziny bo, między innymi, gps jej zwariował i jeździła samochodem po okolicy jakieś pół godziny 🤣
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
12 września 2017 16:18
Wkurza mnie, że znowu wszystko mi się wali, jak cztery lata temu. Mój wysiłek i wkład nie został doceniony. Zniszczone zostały plany i marzenia. Konflikt pomiędzy mną, a ojczymem narzeczonego, w którym mój narzeczony nie potrafi się odnaleźć i komu uwierzyć. Nieudane trzy próby pokrycia zarąbistej klaczy,od której liczyłam na dobrego konia do rajdów, a udane pierwsze pokrycie tej, z której źrebak nie będzie mój. Samochód, który od pół roku czeka na mechanika. Problemy finansowe. Prawdopodobnie jeszcze przed październikiem pilny wyjazd do Włoch na kilka dni.
Wszystko mi się komplikuje. Wszystko.
Mam już tego wszystkiego dość.
Moi rodzice i mój brat, co jest najgorsze, bo mieszkamy wszyscy razem. Chodzi o ich stosunek do zwierząt...
Mam dwa psy cały czas w ogrodzie, wcale mi się to nie podoba, ale wpływu na to nie mam ŻADNEGO. Najgorsze jest to, że moja prawie 12 letnia suczka ma chore stawy, nie wiem, jak zniesie kolejną zimę... Oczywiście ja wychodzę z nimi na spacery, chociaż rodzina się śmieje, że to niepotrzebne bo mam duży ogród.
Do tego są karmione najtańszą karmą a'la biedronkowa (o nie, ta jest za droga, 30 złotych za 10kg to za dużo, kupmy tą, 22 złote za 10 kilo). Jak moja mama gotuje im jedzenie (najczęściej chleb z jakimiś zepsutymi resztkami jedzenia i makaronem) to dodatkowo to soli "żeby się nie odzwyczaiły".
Dzisiaj mój brat (którego kontakt z psami kończy się na łaskawym poklepaniem po plecach, a zwykle kopniakiem "bo mnie pobrudził głupi kundel"😉 stwierdził, że chce adoptować psa. Powiedziałam mu, że po co mu? Przecież wyląduje i tak na dworze a on dalej będzie tylko grał na komputerze.
Wtedy cała rodzina zgodnie stwierdziła, że tak jest najlepiej dla psa, ma przestrzeń i wolność, ciągłą zabawę.
Jak powiedziałam zezłoszczona, że często pies ma się lepiej jak mieszka w bloku, ale wychodzi na spacery, jest socjalizowany itp. to mnie zwyzywali od debilek i innych epitetów, powiedzieli, że mam z głową, bo tylko pies w ogrodzie ma się fajnie! Z resztą jest dużo psów na łańcuchach i też się mają dobrze więc mam nie narzekać :/
Mogłabym to ignorować, ale bardzo mnie to boli, jestem osobą, dla której zwierzęta to niemal całe życie, do tego właśnie kończę technikum weterynaryjne.
Już o wyjście z psem do weterynarza muszę walczyć, bo po co, jakoś kiedyś psów nikt nie leczył i też żyły!
Jakby chodziło o jakąś postronną osobę, to bym nigdy już nawet na nią nie popatrzyła, zerwałabym kontakt. A tu muszę jakoś z nimi żyć. Oczywiście kocham moją rodzinę, bo jednak to rodzina, ale BARDZO mnie boli to podejście do zwierząt, a jeszcze bardziej wyzywanie mnie, gdy nie zgadzam się z ich chorymi opiniami i mówię (GRZECZNIE) jak jest naprawdę.
Nigdy nie mogę mieć racji, nawet w temacie, którym się pasjonuję. Przed chwilą tak się zdenerwowałam, że aż się popłakałam i mi się ręce trzęsą, a brat mi powiedział, że ma w d*pie moją opinię i zrobi co chce, a ja pewnie wyląduję pod mostem jak jestem taką debilką, pewnie nawet pracy nie znajdę...
I tak niemal codziennie gdy chociażby wspomnę o zwierzakach...

Przepraszam za elaborat ale mnie to już przerasta, nie mogę tego wytrzymać, strasznie boleśnie to na mnie wpływa i musiałam gdzieś się wyżalić bo inaczej chyba pęknę...
Alten, pomijając ich stosunek do zwierząt (niestety zwłaszcza starsze pokolenia mają swoje poglądy i ich nie zmienisz), to przeraża mnie ich stosunek do Ciebie... Ucz się dziewczyno, usamodzielniaj i czym prędzej wyprowadzaj. Bo aż boli czytanie, że własna rodzina może tak traktować swojego członka.

Dziadkowie mojego tżta całe życie hodowali króle na mięso w ciasnych, brudnych klatkach i nie mogą przeżyć, że my takiego "śmierdziucha na pasztet" trzymamy w domu i to NIE W KLATCE! Przy każdej rodzinnej okazji opowiadam z dziką przyjemnością jak śmierdziuch śpi z nami pod kołdrą i biega po blacie w kuchni  😀iabeł: Babcia jedna z drugą się stopami żegnają, a ja z tżtem mamy ubaw i raczymy ich zdjęciami śmierdziucha na łóżu w sypialni.
Kończę szkołę za 8 miesięcy. Na razie po prostu dbam o moje zwierzaki jak mogę w tych warunkach jakie są, jak zacznę zarabiać to zmienię im karmę na coś z średniej półki a dalej... Dalej się zobaczy.
Dalej będę dzielnie wyrażać swoją opinię, nie będę grzecznie potakiwać głową. Są osoby, które mnie potrafią wysłuchać, więc jeśli mogę zmienić myślenie choć jednej osoby, choć jednego dziecka to czuję, że to ma sens...

Opowieść z królem super, też tak kiedyś będę robić 😀 Mięsne są zajefajne! Więcej ciałka do kochania.
Dramat Alten...
Meise chciałabym te miny zobaczyć  😁

Mnie wkurza jakiś wyrok sądu w Hameryce... Sąsiedzi podali do sądu sąsiadkę, bo jej mastify szczekały. Wygrali 230 tysięcy odszkodowania, a wszystkie mastify sąsiadki mają mieć podcięte struny głosowe, żeby nie mogły szczekać!!! Jakim skur**synem trzeba być, żeby zasądzić coś takiego... Weci się burzą, że to celowe robienie z psów kalekich istot, no ale co tam, cisza będzie... A jak mi sąsiad drze japsko codziennie o 6:30 swoim operowym pier*oleniem to już jemu podciąć strun nie można...  👿 👿 👿
Fokusowa, mam wrażenie, że Ameryka to jednak inny świat...
Alten  :przytul: współczuję. Mnie takie podejście do zwierząt, życia w ogóle odstręcza do tego stopnia, że jeśli mogę to kompletnie ignoruję takie osoby. Tym bardziej przykro mi z tego powodu, że to Twoja najbliższa rodzina jest.
Mnnie też kilka razy zdarzyło się usłyszeć, że nasz królik (mimo, że nie rasa mięsna, a hodowlany baranek, tyle, że dość spory) powinien w formie na pasztet skończyć, a nie po chałupie latać. O śmierdzących kotach i darmozjadach koniach nie wspomnę, ich chociaż nie chcą zjeść. W słowach wtedy nie przebieram, jakim prawem inni uważają, że mają prawo do takich opinii.
Fokusowa, myślałam najpierw, że to jakieś fake news, ale faktycznie, tu wyrok sądu apelacyjnego stanu Oregon, ciekawa lektura 🤔wirek: btw z racji tego, że takie ingerencje chirurgiczne są w większości stanów dozwolone to kwestia humanitarności takiego rozwiązania nie była nawet rozważana podczas procesu. Więc linia obrony faktycznie cienka jak szczypior na wiosnę... ale amerykańskie delikty to w większości kosmos, a enjoyment of land/property to już w ogóle czołówka moich "ulubionych" 🙄
Mnie rozwaliła sprawa, którą wygrała kobieta - ponieważ - poślizgnęła się przed wejściem na kawie, którą sama rozlała...
Więc co się dziwić...
Alten :przytul: :przytul: :przytul:
Przykro strasznie to czytać, szczególnie, jak się Ciebie zna osobiście i wie, jaką jesteś fantastyczną, mądrą i kochaną dziewczyną. Twoja rodzina nie zasługuje na Ciebie, a Ty będziesz miała takie życie, jakie sobie tylko wymarzysz, bo to zrealizujesz. Zobaczysz 🙂
Alten, pewien genialny człowiek kiedyś powiedział, że ten, kto chce drygować orkiestrą musi stanąć tyłem do tłumu. I tego się trzymaj!

Jesteś b. dzielną,silną i spójną osobą! Im bardziej ktoś "zakrzykuje" postawy traktujące zwierzęta humanitarne tym bardziej widać, że go realnie sumienie gryzie. Nie każdy umie myśleć samodzielnie, taki atak w twoją stronę jest obroną pewnych postaw, reprezentujących wygodne i znane status quo.
Dlatego właśnie padają argumnty o tym, że "pracy nie znajdziesz" = sfora (społeczeństwo) cię nie zaakceptuje= z głodu umrzesz jak wydalony członek stada.
Nie umrzesz, znajdziesz świetną pracę albo wręcz stworzysz własną, o ile nie będziesz marnować energii- spalać tej, którą masz, na te konflikty.
Bardzo ciężko jest się od takiej sytuacji odciąć. To się potrafi latami w człowieku ciągnąć. Wiem, bo mam dokładnie tak samo w relacji z moją mamą.
Pracuj nad tym, nad wyznaczeniem sobie strefy, w której z rodziną jesteś jako jej członek i tej gdzie jesteś zupełnie odrębna i spójna i dobrze ci z tym.
Masz swoje życie (nawet jeśli pod jednym dachem, cele, marzenia - trzymaj się tego)!
Alten Moja rodzina także nie lubi zwierząt i zawsze się zastanawiają po kim "taka" jestem. Zawsze im mówię, że to moje życie i jak będę chciała to będę miała jeszcze 10 koni i 5 kotów i nic im do tego. Ja uważam, że trzeba znać swoją wartość i nauczyć się nie przejmować,  chociaż czasami jest  to trudne. Właśnie taka trudną sytuację miałam w maju.  Mój ukochany kot został potrącony przez samochód 26 maja.  Komentarz mojej mamy, gdy zobaczyła mnie zapłakaną był: czego ryczysz przynajmniej jednego śmierdziucha mniej, jak można płakać za kotem. 
busch   Mad god's blessing.
13 września 2017 18:12
Alten, słuchaj tych powyżej 🙂. To są właśnie zalety dorosłego życia, przez które zupełnie nie czuję, że kiedykolwiek chciałabym wrócić do tego niby beztroskiego, młodocianego życia, za którym niektórzy tęsknią. Ja uważam że dorosłość jest nieporównywalnie lepsza od bycia nastolatkiem czy dzieckiem i nie słuchaj tych, co twierdzą inaczej i Ci wmawiają że potem jest tylko gorzej / że jeszcze zatęsknisz za siedzeniem na garnuszku u rodziców.

Utrzymuję się w 100% sama od zdania matury, miewałam momenty że pracowałam bardzo dużo plus studiowałam zaocznie, pracę mam teraz daleką od bezstresowej ale nigdy, NIGDY nie było mi choć w przybliżeniu tak źle jak jeszcze z rodziną. Także ucz się pilnie, idź do przodu, a zobaczysz że jak się usamodzielnisz, to będzie tylko lepiej 🙂 To jest niesamowita ulga kiedy wiesz, że to Ty podejmujesz decyzje, zwłaszcza jak masz tego typu różnice światopoglądowe ze swoją rodziną.
Jejku, bardzo, bardzo Wam dziękuję za te posty! Niby sama od początku to wszystko "wiem", ale jednak potrzebowałam usłyszeć to od innych osób :P Pewnie brak mi też wiary w siebie, bo od zawsze byłam "gówniarzem który nigdy nie ma racji, ale może kiedyś zmądrzeje (czytaj: będzie klonem rodziców pod wszystkimi wzgledami), a tymczasem niech się cieszy, że w ogóle go utrzymujemy", a z drugiej strony zawsze mi wypominają, że jestem niesamodzielna :P No nic, na razie pozostaje mi potakiwać. I się uśmiechać pod nosem.
Bardzo dziekuję jeszcze raz, nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy!
tak, tak...ja też słyszałam od ojca przez całe lata ile to go kosztuje utrzymanie mojej osoby. I słyszałam, że "w tym domu, to twoje moja droga, to są tylko twoje brudne podpaski". Przykre, nie?  🤔  potem wyszłam za mąż nie za tego faceta i w ogóle wszystkie decyzje jakie podejmowałam były ponoć złe.
Pytanie kto się z kogo teraz śmieje !!!!!   😀iabeł:  I tego samego Ci życzę! (czasami z rodziną się nawet na zdjęciu dobrze nie wygląda)
ps- mojego psa rodzice kazali...zastrzelić znajomemu myśliwemu, kiedy pojechałam na studia. Chyba nie musze pisac nic więcej, co?
Masakra, coś strasznego 🙁 I zrobił to?
Tak. Jak przyjechałam to psa nie było. Najpierw ściemniali, że oddali. Zrobiłam awanturę, gdzie, komu i w ogóle, jak tak można, to ściemniali, że komuś a ten ktoś komuś i pies wyjechał gdzieś daleko na wieś. Po kilku tygodniach matka po pijaku się wygadała co i jak.
Alten, ja jestem laską, której cała rodzina latami przepowiadała katastrofę spowodowaną moim zakochaniem w koniach. 25 lat później z litości im tego nie wypominam  🤣

Poszłam swoją drogą, zrobiłam to co chciałam, wyszłam za mąż za kogo chciałam, sama się utrzymywałam, generalnie nie żałuję. Rób swoje, nie przejmuj się. Takie historie uodparniają.
Martita   Martita & Orestes Company
13 września 2017 22:56
tunrida Ty jesteś babka ze stali!  :kwiatek:
tunrida, jacie, jakie historie... Czy Ty masz kontakt z rodzicami w ogóle po takim dzieciństwie?
Alten, trzymam kciuki za Twoje samodzielne życie, oby się zaczęło jak najszybciej 🙂
Rozwiedli się i są gdzieś na końcu Polski. Z ojcem nie mam kontaktu i dobrze mi z tym. Z matką mam, ale raczej z poczucia obowiązku niż z własnej woli.
Kiedyś opisywałam w którymś tam wątku sprawy rodzinne z dzieciństwa. Bleee i tyle mam w tym temacie do powiedzienia... 
tunrida no co można odpowiedzieć na taką historię, syf i tyle. Współczuje, tym bardziej podziw dla Ciebie, że z takiej rodziny  😤 wyrósł 😉 taki fajny człowiek  👍

Jak mnie ostatnio wkurza wstawanie, no jak nie ja całkiem. Jakiś obcy chyba we mnie wstąpił, nie chcę tak, bo strasznie to męczące jest. Chcę znowu budzić się przed budzikiem 😉
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
14 września 2017 07:28
Alten, wiem ze duzo osob juz Cie pocieszylo, ale pociesze i ja :kwiatek: nigdy, przenigdy nie daj sobie wmowic ze na niczym sie nie znasz i jestes do niczego, bo to bzdura i bullshit! Rozumiem doskonale, jak to boli, ze rodzina nie potrafi docenic Twojej wartosci w tej kwestii, ale pewnie wiele osob juz docenia i wiele bedzie docenialo w przyszlosci :kwiatek: bardzo przykro ze Twoja wlasna rodzina Cie tak traktuje - ze Twoja wlasna rodzina, ktora powinna wlasnie cenic i wspierac najbardziej! - ale jak to sie mowi - rodziny niestety sie nie wybiera. Ale nie masz obowiazku trzymac sie blisko nich i pozwlaac im wprowadzac Cie w taki stan. Wiec skupiaj sie na otaczaniu sie pozytywnymi ludzmi, ktorzy beda cenic w Tobie Twoja wiedze i wrazliwosc do zwierzat, i ktorzy beda sprawiac, ze czujesz sie dobrze i szczesliwa. I to ich sluchaj.
Niestety nie zawsze i nie wszedzie da sie znalezc ogolne zrozumienie do milosci do zwierzat - zalezy od panujacych spolecznych norm. Z pewnych rzeczy wiekszosc ludzi zawsze bedzie drwic, np. w pracy sie ze mnie nabijaja, ze spie z psem w lozku 🤣 bo w PL to dosyc powszechne, w UK nie bardzo, psy czesto gesto nie maja nawet wstepu do sypialni. No trudno, niech sie smieja 😀
majek   zwykle sobie żartuję
14 września 2017 09:49
Moze to nie na pocieszenie, ale nawet jak sie ma super rodzicow i super stosunki z nimi (nie tylko rodzicow, ale cala rodzine) - to jak oni wbijaja szpile to boli najbardziej. Nawet jak robia to nieswiadomie i w dobrej wierze. I z usmiechem na twarzy.  LATAMI. Ja juz sie przestalam przejmowac, ale hitem niegdys bylo: jak dostalam prace na wyzszej uczelni w UK tata powiedzial `Fajnie, tylko dlaczego to nie Oxford`
Niby nic. Ale mam to kilka razy w tygodniu. I jestem dorosla kobieta przed 40. 

Uodpornij sie i rob swoje. Twoje zwierzaki na pewno sa szczesliwe, bo maja ciebie.

Becia, serio? To ja tez jestem dziwadlo, zwlaszcza jak wrzucam foty wystajacych lapek spod kolderki.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
15 września 2017 13:19
Serio  🤣 chociaz to nabijanie tez po trochu wynika z tego, ze pracuje w wiekszosci z facetami-dziecmi  🙄 i ich bardzo bawi takie nabijanie sie z mlodej dziewczyny-wiecznej singielki, ze crazy dog lady.
Co nie zmienia faktu ze nie znam chyba zadnego Anglika, ktory spi z psem w lozku. Inna sprawa, ze oni tutaj w duzej mierze nie dbaja bardzo o higiene psow, wiekszosc po prostu smierdzi, duzo ma pchly... wiec jesli takie sa standardy, to nic dziwnego, ze spanie z psem w lozku uwazaja za dziwne.
Bischa   TAFC Polska :)
15 września 2017 13:57
Co po niektóre osoby z mojej pracy, które się mądrzą na temat tego ile powinno trwać odebranie dostawy, nigdy nawet nie będąc na dostawach jako pomocnik, a na długość odbierania dostawy ma wpływ mnóstwo rzeczy:
-rodzaj dostawy,
-ilość punktów które odbierają dostawy od danego dostawcy,
-szybkość, staż dostawcy (nowicjusz przywożący nam towar nie będzie ogarniał towaru który przywiózł, tak jak jego bardziej doświadczony kolega),
-rodzaj, wielkość auta-wbrew pozorom jest różnica gdy towar przyjeżdża dużą ciężarówką a dostawczym. Na przykładzie owoców, które są w otwartych u góry kartonach, przyjeżdżają trochę większym dostawczakiem, punktów które odbierają owoce jest ok 10 i jeśli moje kartony będą stać na końcu (najbliżej szoferki) to siłą rzeczy muszę swoje odczekać, a nigdy nie wiem gdzie będą w aucie moje kartony, a gdy do tego dodamy spóźnialstwo punktów których kartony są z przodu, to wychodzi z tego dużo czekania,
-rodzaj i ilość towaru,
-czy i ile towaru ląduje w magazynie+droga do magazynu i czas na wypakowanie,
-ilość dostawców na rampie-jesli zjedzie się 5-6 dostawców, z tego 4 będzie miało wielkie dostawy, które będzie odbierać ileś punktów, to na kontroli robi się kolejka, gdzie nie raz 6 czy 7 jestem w kolejce, a każde najmniejsze pudełeczko musi być przeswietlone. Rekord to 2 godziny odstane na samej kontroli! A jeszcze przy takiej ilości towaru i ludzi, maszyna jak to maszyna potrafi się przegrzać i trzeba odczekać 10-15 minut, aż na nowo sie włączy. Średnio wychodzi 40-50 minut na samej kontroli przy kolejkach.
-jestem jakby nie patrzec kobietą i przykro mi bardzo, ale nie mam tyle siły i szybkości, co moi dwaj koledzy od dostaw i nie rozłożę 150 zgrzewek napoi w 10 minut, tylko zajmie mi to 30 minut.

Proba tłumaczenia, szczególnie w przypadku jednej (nomen omen kobiety) osoby kończą się tym, ze leca wyzwiska nie raz i jestem przekrzykiwana.

2. Moi współsąsiedzi. Mieszkam tu gdzie mieszkałam z rodzicami, rodzice sie pobudowali, wyprowadzili, mieszkanie zostało podzielone na dwa, w jednym mieszkam ja, drugie jest wynajmowane. Nie mam już sił, nawet moi rodzice nic nie wskórali do tej pory, chodzi w sumie o głupotę, nic poważnego. Mamy wspólne, antywłamaniowe drzwi i osobne, zwykłe drewniane do każdego z mieszkań. Nagminnie nie sa zamykane na klucz. Wejście do ktoregokolwiek z mieszkań przez zwykle drewniane drzwi nie jest przeszkoda. A jak ktoś wlezie na klatkę (niby jest domofon i na kod, ale mam głupich sąsiadów, także ten...) i dla hecy podpali któreś drzwi jak nikogo nie będzie? Oba mieszkania z dymem :/ ). A juz szczytem jest to, ze przynajmniej 4 razy drzwi były na oscierz otwarte i specjalnie nasłuchiwałam, czy nie wchodza/wychodzą przez 10-15 minut.

3. Moi sasiedzi z bloku. Nagminne zostawianie furtek otwartych, bo z pieskiem na 5 minut/do sklepu po cukier. Tylko ze zlodziejowi te 5 minut wystarczy by wleźć. Na furtkach tabliczki jak byk "proszę zamykać furtkę" z obu stron.
Bischa, to zmieńcie zamek w tych zewnętrznych na zatrzaskowy, z nieruchomą gałką od zewnątrz - wzorem krajów anglosaskich; wyregulować tak, żeby się same zamykały, a nie zostawały otwarte i po kłopocie.
Swoją drogą, kto i dlaczego miałby Wam podpalić drzwi?  😲 To chyba nie jest powszechna praktyka, nawet w praskim trójkącie bermudzkim czy na blokowiskach pokroju Gocławia. Może przesadzasz? A jeśli tak się tego obawiasz, to patrz punkt 1, tylko trzeba koło tego odrobinę pochodzić.
Btw - gadałaś z tymi lokatorami w ogóle?

emptyline   Big Milk Straciatella
16 września 2017 10:35
Bischa, hiacynta ma rację. Mieliśmy takie drzwi X lat - problem jest tylko jak się kluczy zapomni. :P Inna sprawa - całe życie mieszkałam w zasadzie w praskim trójkącie bermudzkim - nikt mi nic nie ukradł, nikt nic nie podpalił (co to w ogóle za pomysł?) i całe życie miałam takie zwykłe stare, drewniane drzwi z jednym zamkiem... Nie wpadaj w histerię. :kwiatek: Możecie też wypowiedzieć umowę najmu i poszukać kogoś nowego? Jeśli tak bardzo się stresujesz, to ja na twoim miejscu wymieniłaby swoje drzwi na antywłamaniowe.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się