turystyczne rajdy konne, turystyka konna

No zawsze jak była możliwość to oczywiście zostawiałam ją u kogoś. Raz nawet bezczelnie się ludziom wprosiłam na plac...  🤔wirek:
No ale musiałam też nocować na dziko....
Warto by było wypróbować sposób stosowany w dawniejszych czasach, tylko musiałabyś zobaczyć jak Twój koń zareaguje i ewentualnie przyzwyczaić go jakoś:




Nie miałabym odwagi tego założyć koniowi, a co jak dostanie paniki? Nogi połamie, brr
mafro, a gdzie teraz jesteś i z której strony zamierzasz jechać do Częstochowy?
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
25 września 2017 18:26
A ja pomyślałam nad innym patentem do uwiązania konia na rajdzie- rozpięta lina, na 2-3m od drzewa (miejsca umocowania liny) supeł/blokada, a pomiędzy supłami karabińczyk, do którego uwiązuje się konia na uwiązie, aby po lekkim naprężeniu liny koń mógł pyskiem sięgnąć do trawy. Koń miałby możliwość ruchu, a supły zapobiegłyby zaplątaniu o drzewo.
Lepiej kółko zamiast supła (np stare od kantara). Można je dać luźno i koń może przemieszczać się na długość liny albo zawiązać pętelkę i zostaje w jednym miejscu. Stosujemy taki patent na wyjazdowych zajęciach hipoterapii.
też pomyślałam o kółkach tylko z ograniczeniem ruchu na części długości rozpiętej liny, żeby jednak nie było możliwości obchodzenia drzewa czy innego konia. Tylko zastanawiam się czy taki koń odpocznie przez noc np. na noclegu w terenie.
Witam
U mnie w stajni wszystkie konie staramy się uczyć palowania na łące. Trochę polatają po padoku, jak się wystrzelają są palowane na łańcuchach. Palik zwykły kupowany po rynkach, i do tego łańcuch.

Młode przyuczane są w taki sposób że najpierw podpina się im pod kantal lonże a następnie puszcza luźno. Zależy od konia kiedy się przyzwyczai że coś mu lata koło pyska, koło nóg, aby następować na nią itd.

Kolejnym krokiem jest palowanie na tej linie. I tu bardzo ważna uwaga. Materiał z którego wykonana jest lina nie może 'palić skóry'. Jeśli w zaciśniętej dłoni po jej szybkim wyciągnięciu mamy ranę odpada. Często gęsto jak tylko owinie się już zapalowana lina wokół nogi konie momentalnie brykają, w tej fazie trzeba być cały czas przy koniu aby go szybko uspokoić aby się nią nie podciął. Pilnowanie jest ważne też aby koń się nie nauczył że może zerwać line/kantar kiedy napręży za bardzo. Na koniec palujemy do łańcucha. Nasze koniki są tak do niego przyzwyczajone, że potrafią narzucić go sobie na plecy i machając odpowiednio łbem drapać się nim po grzbiecie.

Zalety wiadomo. Na noc/popas można konia upalować, w czasie wizyty w sklepie można uwiązać też na krótko, konie się nie odstawiają, a i co ważne w terenie, jeżdżąc przez wysokie trawy kilkakroć zdarzyło się że koń się nagle zatrzymał. Patrze w dół czemu stoi a on macha tylną nogą. Jakiś drut się zahaczył, a on spokojnie lekko macha nogą nic nie spłoszony aby nogę oswobodzić.

Mam z kolei pytanie do osób które uczestniczyły w rajdach kilkudniowych, bez wsparcia logistycznego z zewnątrz.
Interesuje mnie szczególnie zaplecze kuchenne. Jak wyglądała kwestia sprzętu kuchennego, do gotowania, czy wykorzystywane były kociołki ala węgierskie, lub coś podobnego, jaka pojemność dla jakiej liczby osób, jak wyglądała sprawa ew troczenia etc. Generalnie interesują mnie przemyślenia wnioski praktyków dotyczących kuchni przy maksymalnym wykorzystaniu środków własnych.

Edytuj posty!
patrykk ekwipunek kuchenny zależy od pory roku. Bez wsparcia - masz na myśli bez noclegu w stajniach/agroturystykach? Ciężko wziąć ze sobą tyle kg niezbędnego owsa na konia. My jeżdżąc zabieraliśmy - każdy z Nas miał kubek, nóż i tzw niezbędnik. Gotowaliśmy zawsze w garnkach nam dostarczonych w danym miejscu albo jechaliśmy na kanapkach zazwyczaj bo to było lato, ew piekliśmy na kijkach nad ogniskiem. Nie woziliśmy ze sobą garnków.
Mam w planach jak mi nowy konik podrośnie odbyć jakiś tygodniowy rajd spod Warszawy do Ostródy. Wcześniej będę chciał się skontaktować ze stajniami które będę mijał po drodze aby co jakiś czas zatrzymać się w cywilizacji uzupełnić jedzenie i zboże dla koni. Niemniej jednak spanie na dziko to będzie to czego najbardziej będziemy poszukiwać, a wiadomo że na koniec dnia apetyt się wszystkim włączy, stąd pytanie jakie graty będą najbardziej optymalne do zabrania
Ja mam zamiar zrobić w przyszłym roku trasę na ok 10 dni, 2 konie, cały ekwipunek na koniach. Przewiduję, że większość nocy będzie na dziko, oczywiście mam już spisane miejsca gdzie ew. można zahaczyć jakieś bardziej komfortowe miejsca typu stajnia czy gospodarstwo ale liczę się z tym, że nie zawsze uda mi się dotrzeć tam akurat na nocleg. Planuję wziąć jak najmniej gratów- zminimalizować ilość kg na koniu. Więc garnki, kuchenki odpadają, tylko tzw. niezbędnik i menażki. Mam zamiar rozpalać ognisko lub skorzystać z palenisk typu WILK, są świetne rozwiązania na możliwość gotowania na paliwie ogólnodostępnym, wystarczy podnieść z ziemi 😉 Jak będzie lało będę raczej chciała wprosić się komuś na gospodarstwo jak mi sie nie uda to trudno, wezmę jeszcze tabletki z paliwem stałym gdybym nie znalazła nic suchego, totalny surwiwal. Nastawiam się raczej na suchy prowiant, na szczęście Polska to nie pustynia czy bezkresne góry 😉 wszędzie można znaleźć jakiś sklep  😀
Mafro co tam u Ciebie, dojechałaś już do domu?
W sumie moze tu podpytam...
Czy ktos kiedys korzystal z ofery tegoz organizatora?
http://www.lisowczycy.pl/

Nie ukrywam ze to Maroko i ocean mi sie marza 😉
Ja byłam w tym roku na Ukrainie, mam mieszane uczucia 😉 Ogólnie rajd bardzo, ale to bardzo udany, alkohol do oporu, jedzenie pod nosek podłożone, konie osiodłane i rozsiodłane przez pomocników, namioty rozstawiają. Więc zero stresu, pełen relaks. I świetne towarzystwo.

Ale z drugiej strony trasa i obszar który zwiedzaliśmy znacząco różnił się od tej, która była opisana w ofercie. Tzn pojechaliśmy w zupełnie innym kierunku i to wcale nie z powodów problemów technicznych, ale z powodu bardzo "luźnego" podejścia organizatorów. Stwierdzili, że głupi turyści nie ważne gdzie pojadą i tak będą zadowoleni. No i z jednej strony bardzo fanie się bawiłam, ale z drugiej strony zależało mi żeby zwiedzić akurat ten konkretny rejon, który wybrałam na stronie.

I szczerze mówiąc mam wątpliwości, bo z jednej strony też bym z nimi do Maroka pojechała ale jestem zniechęcona, bo znowu może się okazać że oferta jedno, a rajd zupełnie co innego. Teraz mocno wyolbrzymię, ale chcę zobrazować jak się czułam na Ukrainie: co jeśli zapłacę za wycieczkę do Maroka, a oni zawiozą mnie do Bydgoszczy? 😀
No ale ostatecznie byłaś na tej Ukrainie czy w Pułtusku dajmy na to? 😉
Zwrocilas uwage organizatorom ze to nie jest trasa jakiej oczekiwaliscie?
Czy byłby ktoś chętny,żeby zorganizować sobie w sezonie letnim/wczesno jesiennym kilkudniowy rajd w okolicy Zielonej Góry? Albo na zasadzie dojazdu z Zielonej gdzieś tam i zabrania mojego konia do domu przyczepką, lub w drugą stronę-zawiezienia mojego konia i wrócenia docelowo do stajni w której jest a konik,który by z nami jechał wróciłby przyczepą (mam nadzieję,że wiadomo o co chodzi i nie nakręciłam za bardzo  :hihi🙂. Mam na myśli taki typowo rekreacyjny rajd-dla przyjemności i kontemplowania przyrody a nie wyciskania kilometrów  😁
A musisz mieszkać tak daleko? Drugi koniec Polski to chyba za drogo wyjdzie, niestety. A myślę o czymś takim od kilku lat.
Niestety tak mi się zamieszkało  😵
Też mam od dawna taki plan, ale wcześniej niekoniecznie finansowo tak "na spokojnie" było to możliwe a teraz znów nie mam z kim. Planowałam w te wakacje taki wypad ale koń z którym miałam jechać złapał kontuzję-nic groźnego ale wyłączyło go to w tamtym czasie z możliwości pojechania. No i nadal jestem na etapie: pojechałabym,ale z kim?
Dziewczyny! Tak, dotarłyśmy. Ale dopiero wczoraj 🙂. Bo wyszłam z okolic Pragi dopiero w listopadzie.
Miałyśmy dużo przygód i napotykałyśmy masę niesamowicie pomocnych i gościnnych ludzi, bez których wyprawa by się nie udała.  Czekało na nas wiele wyzwań jak na przykład wielki, kiwający  się most, czy szlaki górskie pełne błota, śliskie i strome, co chwilę zagrodzone potężnymi drzewami przewróconymi przez niszczycielski huragan, który przeszedł  niedawno. Chodziłyśmy też nocą przez las, słysząc strzały myśliwych i modląc się by nie spotkać się ze
stadem dzików. Jakby wszystkiego było mało w pewną niedzielę znalazłyśmy się w środku lasu (a w listopadzie na szlakach nie ma prawie żywego ducha) bez mapy, telefonu i z kompasem wojskowym, który zaczął szaleć i igła latała we  wszystkie strony...

Konio już wcześniej sporo był ze mną w terenie jednak na początku trochę bał się tego i owego. Ale na końcu nawet wlazł za mną do obory, w której stała krowa! Teraz jest prawie jak piesek.  Nawet chyba przestała uciekać.. Ale mimo wszystko jak spałam na dziko, to ją wiązałam.

Od Pragi chodziła prawie non stop  na boso.

Jeśli chodzi o prowiant, to nie za bardzo miałam czas na gotowanie.. Kasze, które zabrałam ze sobą zostawiłam u ludzi. Byłam czasem trochę odcięta od cywilizacji. Ale miałam trochę suchego prowiantu i niemal nigdy nie byłam głodna. Chociaż raz jak wpadłam ubłocona do jakieś gospody w  Czechach, to odmówiono nawet sprzedania mi kawy...
patrykk Co do ekwipunku kuchennego, to miałam samowar turystyczny alb oraz menażkę. Ale nawet w listopadzie jak się ma odpowiednie (ciepłe)ciuchy, można przeżyć parę dni na suchym prowiancie i wodzie.

ansc Jeśli chodzi o wyposażenie, to polecam jeszcze zabrać kamizelki odblaskowe. 

Vesna W Polsce szłam przez Kudowę, Kłodzko, Złoty Stok, Paczków, Morów, Gogolin, Strzelce Opolskie, Kalety, Wożniki, Koziegłowy, Poraj.

Obiś Jeśli naprawdę masz ochotę, to pojedź sama z konikiem. Po drodze i tak będzie ciągle Cię ktoś zagadywał. Więc tak do końca nie będziesz sama.
Mafro podziwiam, twoja przygoda jest nieprawdopodobna 🙂
Czytam ten wątek i to niesamowite co robicie 😀 Zawsze marzyłam o rajdzie ze swoim koniem i spaniem pod gołym niebem, ale jakoś techniczne sprawy wydawały mi się nie do przeskoczenia. Np. czy mi koń w nocy nie stwierdzi, że wraca do domu. I wszędzie są drogi i wioski, nie wydawało mi się, żeby po Polsce dało się pojeździć z przyjemnością, a szczególnie koło Warszawy. Chętnie bym wzięła udział w czymś takim, ale nie wiem czy bym się odważyła sama 🙂
Mnie też do tego ciągnie, ale mam obawy, bo mam bardzo emocjonalnego, wrażliwego psychicznie konia, który na duże zmiany reaguje długotrwałym stresem i depresją (prawie się nie płoszy, wszystko przeżywa w środku). Kiedyś próbowałam przełamywać jej "przeżywanie świata", bo ona nie jest lękliwa, czasem do dziwnych sytuacji podchodziła z zaciekawieniem, ale widać było, że po czasie był ogromny stres, więc ostatnio prawie nigdzie nie wyjeżdżamy poza stajnię. Z drugiej strony taki rajd mógłby klacz trochę otworzyć... może mnie pocieszycie i opowiecie, jak Wasze konie reagowały na rajdy na początku? Jak je przygotowywaliście do kilkudniowych rajdów od strony psychicznej?
fanelia ciężko mi nawet policzyć, na ilu byłam rajdach. Na pewno 10+. Mój koń to tchórzofretka, jeszcze ja też z tych bojaźliwych. Początki bywały trudne. Z perspektywy czasu najgorsze jest pierwsze 50 kilometrów, potem jest już tylko lepiej 😉 mój koń bardzo przeżywa wiązanie, przeżywa zamykanie w boksach. Najlepiej się czuje puszczona na padoku (taki rodzaj noclegu preferujemy). I ma duże problemy z piciem wody w obcych stajniach - pozwalam jej pić po drodze z kałuż i rzek, takim mamy kompromis. Poza tym doskonale wie, że jest na rajdzie - je i napycha się ile wlezie, nie traci nawet chwili czasu na jakieś kopanie się z końmi, a często wędrujemy z końmi z innych stajni. Koń się z zmienia in plus - pławiliśmy się z jeziorze, przechodziliśmy rzeki, pływaliśmy po lasach (to jest dobre określenie), byliśmy na Roztoczu na górkach - pagórkach... Staliśy na światłach, widzieliśmy pociągi z bardzo bliska 😉 rajd zbliża. Każdy zaś, przybliża konia coraz bardziej.
Trzeba po prostu dużo jeździć czym więcej pokonanych km tym lepiej, korzystać z każdej okazji aby pokazać koniowi jak najwięcej, przyzwyczajać do różnych sytuacji itd. Jeżdżąc na ujeżdżalni tego się nie zrobi. Wiem, że ogromną blokadą konia jest jego jeździec, znam takich którzy panicznie boją się przestrzeni, boją się że koń poza murami ujeżdżalni stanie się nieprzewidywalny a koń rzeczywiście taki się staje. Wszystko jest w naszych głowach, koń się dostosuje.
ansc mój koń jest faktycznie panikarzem, ale ja przez kilka lat nie byłam wcale lepsza 😉 teraz swobodnie jeździmy same w tereny, bez stresu i spiny 🙂
Staliśy na światłach, widzieliśmy pociągi z bardzo bliska wink rajd zbliża. Każdy zaś, przybliża konia coraz bardziej.
Trzeba po prostu dużo jeździć czym więcej pokonanych km tym lepiej, korzystać z każdej okazji aby pokazać koniowi jak najwięcej, przyzwyczajać do różnych sytuacji itd.

Nom.. Podpisuję się rękami i nogami. Moja klaczka nie dała sobie do końca założyć ogłowia jak ją kupiłam.
I z tego co wiem, to jeździła tylko na placu. Bała się każdego drzewa. No i na dodatek ja nie miałam prawie pojęcia o koniach jak ją kupowałam.  Z resztą do tej pory robię wszystko na swój własny sposób. No i pewnie dla 3/4 dziweczyn w stajni nadal nie mam.  Olimpiady na pewno nie wygram ale jeżdżę na mojej klaczy na kantarze i robimy tylko tereny.
Dziewczyny, dziękuję  :kwiatek: :kwiatek: pocieszyłyście mnie 🙂 czyli jest ratunek! Ja generalnie jestem spokojną osobą i cierpliwą, a koń nie wypłoch, ale właśnie bardzo przeżywający wszystko. Mam nadzieję, że teraz zimą sporo pojeździmy w terenie i trochę się przygotujemy żeby w sezonie spróbować pierwszy rajd. Bardzo dziękuję za linki!
A gdzie na Ukrainie? I kto był organizatorem wycieczki?

Ja byłam w tym roku na Ukrainie, mam mieszane uczucia 😉 Ogólnie rajd bardzo, ale to bardzo udany, alkohol do oporu, jedzenie pod nosek podłożone, konie osiodłane i rozsiodłane przez pomocników, namioty rozstawiają. Więc zero stresu, pełen relaks. I świetne towarzystwo.

Ale z drugiej strony trasa i obszar który zwiedzaliśmy znacząco różnił się od tej, która była opisana w ofercie. Tzn pojechaliśmy w zupełnie innym kierunku i to wcale nie z powodów problemów technicznych, ale z powodu bardzo "luźnego" podejścia organizatorów. Stwierdzili, że głupi turyści nie ważne gdzie pojadą i tak będą zadowoleni. No i z jednej strony bardzo fanie się bawiłam, ale z drugiej strony zależało mi żeby zwiedzić akurat ten konkretny rejon, który wybrałam na stronie.

I szczerze mówiąc mam wątpliwości, bo z jednej strony też bym z nimi do Maroka pojechała ale jestem zniechęcona, bo znowu może się okazać że oferta jedno, a rajd zupełnie co innego. Teraz mocno wyolbrzymię, ale chcę zobrazować jak się czułam na Ukrainie: co jeśli zapłacę za wycieczkę do Maroka, a oni zawiozą mnie do Bydgoszczy? 😀
kochani, czy jest to Ktoś kto orientuje się w ofercie rajdów konnych dla nieposiadajacych własnego rajdowego konia?
Poszukuje jakiejś oferty na 6-9 dni najchętniej po górach (możne być cokolwiek innego byleby widoki były piękne) i w spartańskich warunkach (czyli głównie ze spaniem pod namiotem i jedzeniem byle czego :kocham🙂, ale głównie zależy mi żeby trafić na ludzi którzy szanują swoje konie. Nie chciałabym zastać na miejscu zabiedzonych chabet, które przewodnik każe kopać co krok "bo są leniwe, a turysty laicy i tak  nie ogarną" :/. Wiecie o co mi chodzi.

Jeśli jest na forum, ktoś kto też szuka podobnej oferty, zapraszam do kontaktu - w kupie raźniej! 🏇


Będę wdzięczna za każde info!

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się