Kącik instruktora

majek   zwykle sobie żartuję
26 września 2017 10:24
jezdzenie w zastepie to tez bardzo pozyteczna umiejetnosc.
Po latach jezdzenia samodzielnie mialam okazje pojezdzic w hali z kilkoma konmi i nie bylo wyjscia jak tylko zastep. Bylam bardzo zaskoczona efektami. Warto czasem do tego wrocic.
Można też być instruktorem, który uczy samodzielnego myślenia na jeździe.
Można też być instruktorem, który uczy samodzielnego myślenia na jeździe.

Ale na wszystko przychodzi czas. Są jakieś etapy. Nikt ucząc jak jeździć autem, w ramach nauki reagowania i myślenia, nie wypuści na drogę kogoś, kto nie wie jak się skręca i hamuje. Jazda konna jest trochę bardziej złożona, bo oprocz prawd uniwersalnych jak się na koniu skręca czy hamuje, dochodzi równowaga jeźdźca, pewność siebie i różne wyszkolenie i charakter koni, z którymi też należy się zmienić. Dopiero jak pewne rzeczy się zautomatyzują można pójść krok dalej. nie sądzę więc, że to jest zero jedynkowe. Jak uczysz w zastępie to nie uczysz myślenia. Wszystko w swoim czasie.
Ale co wy się przejmujecie!
Niech sobie kto chce pisze o różnych stajniach co chce. To jest wolność słowa, tylko trzeba wziąć za to odpowiedzialność!

Gdyby ktoś obsmarował mnie/jazde mojego dziecka na jakimś blogu to bym go pozwała do sądu. A, że adwokat dobry to i wynegocjowane pieniążki za zadośćuczynienie zaśpiewała bym spore - na tyle aby była to nauka na kilka dobrych lat - dla takiej "domorosłej dziennikarz śledczej".

Trochę się wszystkim młodym "chcę być blogrę" zapomina, że za to co się mówi/pisze trzeba ponieść pełna odpowiedzialność, także finansową.

Więc niech dziewczyna pisze, niech pisze co tam chce. Posłem nie jest - immunitetu nie ma 😎
żużka Jazda w zastępie doskonale uczy samodzielnego myślenia. Tylko nie mam na myśli jazdy typu stęp, kłus, galop i zsiadamy.

Nie widzę przeszkód w nauczaniu samodzielności od początku. Tylko wtedy trzeba wytłumaczyć co, gdzie, jak i dlaczego działa. Wszelkie braki w wiedzy i doświadczeniu instruktora szybko przy tym wyjdą.
[quote author=iza-bellowata link=topic=41910.msg2715938#msg2715938 date=1506367031]
Najlepszy nauczycielem jest moim zdaniem koń.

I to jest moim zdaniem najlepsze podsumowanie tej dyskusji, też  mnie tak uczono i ja się tak staram uczyć. PRzecież chodzi o to żeby wsłuchać się w konia, żeby mu nie przeszkadzać, żeby umieć wyczuć kiedy należy zadziałać pomocami a nie bezsensownie kopać co krok bo instruktor tak 'kazał', kolejny raz powiem, że nie znoszę braku myślenia podczas jazdy a niestety coraz częściej jest to zjawisko widoczne wśród poczatkujących jeźdźców🙁
[/quote]

zgadzam się 😀 Ogólnie ja się w mojej rekreacji skupiam na tym, żeby koń szedł dobrze. Cała reszta to środek do celu. Mam np kilka osób słabych dosiadowo , których przyznaję - nie bardzo umiem "naprawić", ale te osoby jedocześnie bardzo dobrze sobie radzą z końmi, nawet te trudniejsze konie chodzą pod nimi super, i moim zdaniem to jest wyznacznik.
Sama jako rekreacja x lat temu chodziłam do szkółki gdzie były konie różne. Wszystkie chodziły w miare ale były raczej wymagające. Jeden do pchania, jeden do przodu, jakiś płochliwy, jakiś kombinator.. Instruktorka zmieniała konie - jeździło się na różnych, a w zasadzie na wszystkich. Później po przeprowadzce poszłam do stajni do której miałam 2 ulice (w mieście!! a do tamtej przebijałam się na drugi koniec i za miasto 1,5h w jedną stronę) gdzie konie zrobione były naprwdę dobrze i chodziły na pilota. Instruktor mowi galop i cały zastęp galopuje. Po 2 razach uznałam, ze to bez sensu, i nie wiem jak ci ludzie mogli się tam nauczyć czegokolwiek innego niż "siedzieć".
esef Dokładnie, a potem najgorzej jest jak taka osoba w sumie nie winna niczego no bo jak jeździ w jednym miejscu, 'koń jej słucha' to myśli, że jeździ dobrze i przychodzi gdzieś indziej i jest rozczarowanie🙁 Bo konie nie chodzą tylko w zastępie (do zastępów nic nie mam, ale fajnie jak da się na koniu pojeździć też samodzielnie, zrobić jakieś ćwiczenia indywidualne itd) tylko trzeba samemu kierować, a jak się nic nie robi to koń reaguje na mimowolne skręty ciała i chodzi 'swoimi ścieżkami'.
Magdzior, mieliśmy rok temu takie rodzeństwo jeżdżące. Właśnie po zastępie. Dziewczynka szybko się ogarnęła ale chłopiec takie cyrki odstawiłał. Bo głupi koń że sam iść ni chce. Masakra.
Mnie to z kolei się podobały takie stajnie rekreacyjne, które miały konie-kombinatory. Ktoś mógłby stwierdzić, że ogólny poziom wyszkolenia tych koni dawał wiele do życzenia, ale mnie tam się podobało. Byłam na obozie w stajni, gdzie pod zdecydowanym jeźdźcem każdy koń robił wszystko, a pod mniej dobrym albo jakąś totalną lebiodą... no, niekoniecznie. Stępowanie w środku, zaparkowanie w środku, wyjście z jeźdźcem z maneżu 😉  Istne poniesienie w stępie... Koń wziął i wyszedł z jeźdźcem na grzbiecie. 😉 Uczące pokory.... Oczywiście, jeśli wszystko dzieje się "do pewnego momentu", a nie, kiedy w stajni na 20 koni, każdy jest w stanie zagalopować na jednym, ponieważ reszta jest tak słabo ujeżdżona, że instruktor czy doświadczona osoba ma spory problem / bądź ile ukopie, tyle ujedzie.......
Niemniej jednak też nie rozumiem dlaczego w dzisiejszych czasach od instruktora rekreacji zawsze i wszędzie oczekuje się, by był co najmniej(!) trenerem na poziomie mistrzowskim.....
Może gdyby od początku było lepiej rozróżniona rekreacja od sekcji sportowej czy jakiejś szkółki, która ma być dla osób potenjalnie zainteresowanych czymś więcej to byłoby to czytelniejsze. Do pierwszej PZJ by się nie czepiał, jeździłoby się dla przyjemności, instruktor ważne by miał pojęcie o tym co mówi, podejście i umiał zachować bezpiezeństwo na placu, zaś w przypadku szkółek/sekcji schemat szkolenia dokładniej sprezycowany ew. odznaki i kolejne kroki w kierunku startów i współzawodnictwa. Zdaję sobie sprawę, że na początku to nikt raczej nie wie co jest jego jeździeckim celem i co z tego wyjdie, ale tak sobie myślę, że takie coś nie byłoby głupim pomysłem, a prawidłowe, dokładniejsze mimo ,że może dłuższe szkolenie potenzjalnych zawodników też mogłoby lepiej owocować.

Sankaritana Jak zaczynałam jeździć to wszystkie dzieci robiłī koncert życzeń jakiego chcą koni, oczywiście te najlepsze, ulubione a ja specjalnie chciałam tego, na którym mi nie szło, tego, którego nikt nie chciał🙂😉 ALe dzięki temu nauczyła mnie ta kobyła mnóstwo, nawet pierwsze starty potem na niej zaliczyłam🙂
Atea, też należę do osób, które niezmiennie wierzą w ludzkie możliwości, znaczy - jestem skłonna do kredytu na ten temat 🙂 Ale... tyś jeszcze młoda. Pożyjesz- zobaczysz 😉, że Nie Każdego da się nauczyć myślenia. Nie każdego da się nauczyć x, nie każdego y, a są tacy, którzy uczyć się nie chcą - i ich niczego nie nauczysz.
Co prawda "smoka upolować trudno, ale starać się trzeba", ale te starania mają i mieć powinny swoje granice.
Masa ludzi z całą świadomością "jedzie" na pasji koniarzy, sprowadzając rzecz do wyzysku.
"Po pierwsze - nie szkodzić"  to powinno obowiązywać nas wszystkich. I to by w zupełności wystarczyło, póki ktoś nie wykaże motywacji (nie chciejstwa) do czegoś więcej.
Gdy znajduje się ktoś, kto jest zmotywowany i ma ciut determinacji - o! już wyciągnie z każdego instruktora 100% i jeszcze trochę.
A kto nie jest zmotywowany i nie ma determinacji - to lepiej dla niego/ dla niej, żeby całe życie zgłębiał arkana przyjemnego anglezowania 🙂 (to też można zgłębiać całe życie). Bo nie ma mowy o sprawnym jeźdźcu bez pewnych cech charakteru.
Ogromnym błędem instruktorów (też tak grzeszyłam) jest wykazywanie się ambicją większą niż podopieczni. A "karma wraca" 😉 i takie straty energii, taka bezproduktywność - srodze się mszczą. Optymalizując działania i poziom zaangażowania zajedzie się dużo dalej. Bez wypalenia i innych takich.

Jeszcze tak do wszystkich: zastęp to niekoniecznie jazda na ogonach. Jest wiele ciekawych wersji jazdy w szyku, i można bardzo barwnie (a bezpiecznie) prowadzić jazdy dla wielu osób, korzystając z tych możliwości. Już to kiedyś pisałam. Taka rzecz (robiłam): Mamy zastęp w odległości jednego konia, zastęp dzieli się na 2 grupy, co drugi koń. Jedna grupa jedzie koło na lewo, druga na prawo. Takie koła, żeby równo podzielić obwód, żeby odległość nadal była na 1 konia. I robimy zmianę kół: każdy koń ma się wkleić w wolne miejsce. Myśmy robili w galopie, z lotną zmianą w momencie wjeżdżania pomiędzy konie na środku ósemki. Bardzo pouczające 🙂
halo W sumie myśląc o tej dyskusji w czasie jazd (pełna koncentracja, ekhm  :hihi🙂 to chciałam właśnie napisać, że ludzi niemyślących (ogólnie, życiowo) na myślącego jeźdźca się nie wyszkoli. Przynajmniej nie tak łatwo 😉 Mi wystarcza na tę chwilę, że UCZĘ ICH na myślących jeźdźców, a co z tego wyciągną to ich. Mam parę przypadków nad którymi się dwoje i troje, żeby wyciągnąć postępy nie tylko w jeździe, ale też w myśleniu. Z tym, że oni mają ambicję na coś więcej, i ciągną do grupy, której przychodzi to łatwo. Ciężko jest czasami ich stopować, nie pozwalać na tak wiele jak innym itd. Jednak to szkolenie rozciąga się bardziej w czasie, ale przynosi korzyści. Mnie, jako instruktorowi, przynoszące dużą satysfakcję. No bo jak taki niemyślący dostrzeże radochę z rytmicznego i aktywnego poruszania się na koniu, dostrzeże profity (łatwość w wykonywaniu figur, przejść itp.), albo zaufa w końcu tej cholernej zewnętrznej wodzy - przecież to iście abstrakcyjne i trudne pojęcia, trudne i dla analizatorów, to satysfakcja jest podwójna.

Ostatnio jedna z moich zawodniczek miała pierwszy kiepski przejazd i byłam w szoku jak dobre wnioski z tego wyciągnęła. Zobaczymy jeszcze czy pokryje się to z praktyką.

I tak, nawiasem mówiąc, pierwszy rok moi jeźdźcy startowali w zawodach, sama nie mam dużego doświadczenia w startach, i muszę powiedzieć, że to daje ogromne pokłady wiedzy i doświadczenia. Pokory też 😉 Okazuje się, że miśki, które uchem nie strzygną na żadnych imprezach, rajdach, jazdach, pokazach itp. też potrafią próbować wywieść zaskoczonego jeźdźca z parkuru. Już nie oceniam innych przejazdów początkujących tak lekkodusznie.
ogromnym błędem instruktorów (też tak grzeszyłam) jest wykazywanie się ambicją większą niż podopieczni. A "karma wraca" wink i takie straty energii, taka bezproduktywność - srodze się mszczą. Optymalizując działania i poziom zaangażowania zajedzie się dużo dalej. Bez wypalenia i innych takich.

halo święte słowa. Ja wprawdzie uczę "po godzinach" i aktualnie mam tylko jedną podopieczną i no ostatnio frustrację ogromną ona u mnie powoduje.
Dzieciak ma we współdzierżawie konia - w tej chwili na wyłączność, skaczącego wszystko, świetnego profesora, jazda jej też idzie świetnie - mogłaby startować, wygrywać i co? I przyjeżdżają do konia max 2 razy w tygodniu, a na zawody nie chcą bo to rywalizować trzeba, a rodzice twierdzą, że ona rywalizację źle znosi...


I tak mi szkoda, bo poświęciłam na jej naukę kupę własnego czasu i energii, efekty są świetne, dziewczynka ma naprawdę talent i... jakoś nie widać, żeby
w amazonce było dość ambicji, żeby iść dalej.
Czy w interesie instruktora jest zapewnienie kaski z atestem? Czy mogą być to najzwyklejsze toczki?
olq, tego nie lapie, nie jest psychicznie gotowa na zawody to co, ma sie orac rywalizacja, bo ty masz ambicje? Swietym prawem dzieciaka z talenten jest nie chciec startowac. Frustrowac to moze ktos, kto nie ma ambicji nie wozic sie byle jak i krzywdzi konie tym brakiem ambicji. A dzieciaki zmuszane ambicja rodzica/instruktora z reguly koncza srednio wybitnie - tez bylam takim dzieckiem z profesorem na wylacznosc, ucieklam dosc szybko w podskokach i z trauma od ciaglej presji, ktora przenosilam na konie 😡 Bo musialam najpierw dojrzec do tego emocjonalnie , teraz jestem przy koniach kwiatem lotosu 😀

Co do dyskusji o koniach trudnych/kombinatorach w rekreacji - wszystko fajnie, tylko polowa tych trudnych konie jest zwyczajnie zajezdzona a nie ujezdzona i nie jest nauczycielami nicsego poza paskudnymi nawykami 😉 Tj. nie wiem jak kon nienauczony reakcji na pomoce do np. zagalopowania, odpalany z kopniaka, nieznajacy kontaktu ma nauczyc kogos poprawnych zagalopowan? Jak nauczyc sie jazdy na kontakcie na koniu nieumiejacym chodzic na kontakcie? Kon, ktory wymaga dobrego oparcia na wodzy i podparcia lydka do wykonania danego cwiczenia bo jak nie, to splywa do stajni to nauczyciel, podobnie kon, ktorego trzeba konsekwentnie zajac robota zeby przejechac przez fochy. Kon z zabita checia ruchu naprzod bez podstaw pracy pod siodle to z reguly nauczyciel lydowania co krok, gwalcenia siodla i ciagania za wewnetrzna wodze 😁
kokosnuss spokojnie - nikogo do niczego nie zmuszam  :kwiatek:  tylko tak się frustruję wewnętrznie 😉
O i co do jazdy w kasku, czy u Was Wszyscy MUSZĄ mieć kaski, czy tylko nieletni obowiązkowo, a pełnoletni jak chcą?  Jak ma się to prawnie?
Pytam bo kiedyś miałam osobę która chciała się przejechać  (typowa oprowadzka) oczywiście nie ma mowy o kasku, bo duma na tym ucierpi jak wszyscy patrzą. 
Wszyscy. Chcesz jeździć bez kasku - kup sobie swojego konia. Nie ma również u nas opcji pojeżdżenia sobie tak o (bo przecież umiem jeździć więc bez instruktora mogę).  Dzieci na oprowadzkach również zakładają kaski. Jak przyjeżdża wycieczka z przedszkola i sa oprowadzki to leżą do wyboru kaski w "przedszkolnym" rozmiarze i każdy dzieciak ma kask. Dla zasady.
Bardzo fajne podejście. Dziękuję za odpowiedź  :kwiatek:
majek   zwykle sobie żartuję
28 września 2017 11:58
Ja polecam miec wydruk do podpisania dla kazdego (ew opiekunow) , ze `zostalem poinformowany o niebezpieczenstwie jakie niesie za soba uprawianie jazdy konnej oraz przebywanie na terenie osrodka jezdzieckiego` itp i ze `zostalem poinformowany o koniecznosci posiadania odpowiedniego stroju do jazdy konnej - m.in kasku i zobowiazuje sie do wykonywania polecen instruktora i obslugi infrastruktury'


widziałam u znajomych takie coś wiszące na tablicy ogloszen i pod spodem podpisiki rodziców 😀
No i chyba obowiązkowo, że nie ma przeciwwskazań lekarskich u nieletnich.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 września 2017 14:02
W większości znajomych stajni nie ma żadnej możliwości jazdy w kasku. Nawet na własnym koniu.
Strzyga, czo? w kasku czy bez?

U nas też wisi plakietka przy placu, że pensjonariusze mają mieć kaski, ale nie jest to respektowane przez niektóre osoby, a właściciele twierdzą, że to tylko sugestia. Ja zawsze zakładam kask. Moja trenerka, która jest na poziomie GP też zawsze jeździ w kasku, nieważne na co wsiada 🙂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 września 2017 14:34
amnestria, tfu!!! Bez kasku!
U naar jest kask obowiazkowo przy jezdzie na terenie osrodka. Na skoki obowiazkowo kamizelka (mialam na sobie pierwszy raz w zyciu 😁 ) dla dawno pelnoletnich tez. Plus w umowie abonamentowej mam wszystkie zapisy dot. Bhp, warunki odszkodowania itp, w dwoch kopiach z podpisami obu stron.  Ludzi bez kasku widzialam tylko w terenie (na asfaltowym fietspadzie, pozdrawiam logike) bo tak wolno zawsze, z reguly laski z rozwianym wlosem 😉
majek   zwykle sobie żartuję
28 września 2017 14:50
Ja oprocz cyganow nie widzialam ludzi bez kaskow (tamci to w ogole szalenstwo, jezdza w trzy osoby na oklep po miescie na kantarze - oczywiscie mowie tu o 3 15 latkach, ktore razem waza max 150 kg a kon jest wielkim cobem, wiec easy

W super certyfikowanym osrodku nawet pracujace w stajni niepelnoletnie dzieciaki musialy nawet zamiatac w kaskach. Moj syn jak przychodzil na jazde musial w kasku chodzic od chwili przekroczenia furtki. 

Tu, gdzie teraz stoi moj kon (kameralna stajnia) sa nawet tabliczki, ze wchodzisz na ujezdzalnie na wlasne ryzyko.
A kamizelki udostępnia zawsze ośrodek czy są wymagane od ucznia?
majek   zwykle sobie żartuję
28 września 2017 14:58
U nas udostepnial osrodek.
Ja wymagam kasków na jeździe, udostępniam też stajenne. Kamizelki dotąd wedle uznania, klienci mieli własne, ale z dofinansowania właśnie dostaniemy kilka rozmiarów w celu wypożyczania. Rodziców niepełnoletnich zawsze zachęcam do zakupu kamizelek.

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się