Kącik instruktora

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 września 2017 15:42
Jak pracowałam to do 18 roku życia kamizelki obowiązkowo. Co to na skoki czy na oprowadzanke.
A kamizelki udostępnia zawsze ośrodek czy są wymagane od ucznia?


Udostepnia osrodek na szczescie, nie mam i przychodzilam radosnie bez (wiekszosc dziewczyn z sekcji jest nastoletnia, myslalam, ze kamizelka obowiazuje do osiemnastki, tak z reguly jest), na hopsanie krzyzaczkow 30cm na profesorze przymkneli oko, ale na bardziej elektrycznego, mniej doswiadczonego i mocno reagującego na kolory konia dostalam ultimatum 😉

Btw. tak odnosnie ilosci cwiczen jako wyznacznika jakosci jazdy - sporo szkółek w okolicy reklamujących się jako profi dresażowe w rzeczywistości wrzuca nieogarniających ludzi i nieograniające konie w elementy, których nie są w stanie sensownie wykonać (tj kilka lub kilkanaście snujów się snuje a instruktor ciągle nakazuje co chwile wolty, wezyki, serpentyny w klusie i galopie o jednym lub o dwoch lukach, zmiany kierunku przez S, ustepowania, lopatki, a snuje i ich jezdzcy nie ogarniaja pojechania z glowa duzego kola 😉 cos jak podle polskie szkolki, gdzie sie "skacze parkury" tylko nikt nie umie wyjechac zakretu). Dla laika to pewnie wyglada atrakcyjnie, ja tam wole nie robic "lopatek" tylko "nudne" jazdy, gdzie instruktorka nas maltretuje kontrola tempa i przejsciami (a laicy i blogerki śledcze zdychaja z nudow, bo kon se biegnie czasem szybciej czasem wolniej 😁 ).
U nas też kask obowiązkowo, kamizelki się przyjęło, że u juniorów  na skoki.

[quote=kokosnuss]Co do dyskusji o koniach trudnych/kombinatorach w rekreacji - wszystko fajnie, tylko polowa tych trudnych konie jest zwyczajnie zajezdzona a nie ujezdzona i nie jest nauczycielami nicsego poza paskudnymi nawykami[/quote]
Konie, o których ja wspominałam wręcz prezciwnie - ujeżdżone bardzo dobrze, wrazliwe na pomoce, na działającą łydkę. Dlatego też nie będą kłusować gdy tej łydki nie będzie  tylko dlatego, że koń przed nimi kłusuje (co w niektórych stajniach jest normą), w galopie gdy jeździec będzie się 'majtał' po siodle to zmienią nogę, nie zagalopują z dobrej nogi będąc odwrotnie ustawione itd. Jak ktoś nie wierzy z tych pocztkujących jeźdźców wystarczy, że sięr az wsiądzie i pokaże co koń umie, albo jak sami zobaczę pod inną osobą że ten sam koń, na którym nie są w stanie zakłusować bo łydki brak a jeździec cały sztywny pod inną osobę chodzi elementy C w ujeżdżeniu. Oczywiście zdarzają się pewnie stajnie, gdzie konie są faktycznie ledwo co zajeżdżone, ale to onauce na takich nie ma co mówić bo wiadome jest, że pożytku nie ma z tego ani dla konia ani dla jeźdźca.

[quote=halo]Jeszcze tak do wszystkich: zastęp to niekoniecznie jazda na ogonach. Jest wiele ciekawych wersji jazdy w szyku, i można bardzo barwnie (a bezpiecznie) prowadzić jazdy dla wielu osób, korzystając z tych możliwości. Już to kiedyś pisałam. Taka rzecz (robiłam): Mamy zastęp w odległości jednego konia, zastęp dzieli się na 2 grupy, co drugi koń. Jedna grupa jedzie koło na lewo, druga na prawo. Takie koła, żeby równo podzielić obwód, żeby odległość nadal była na 1 konia. I robimy zmianę kół: każdy koń ma się wkleić w wolne miejsce. Myśmy robili w galopie, z lotną zmianą w momencie wjeżdżania pomiędzy konie na środku ósemki. Bardzo pouczające uśmiech[/quote]
Ja bardzo lubiłam jako 'ćwiczenie sprawdzające' poprosić o zastęp z odstępami 1-1,5 konia i na hasło wszyscy robią woltę, równo tak żeby skończyć i mieć miejsce na ścianie w tej samej kolejności, ale półwolta i zmiana kierunku i zmienia się kolejność - teraz prowadzi ostatnia osoba itd. Jak da się takie ćwiczenie zrobić i zastep dalej 'żyje'  to znaczy, że można coś więcej rzeźbić, niestety często po takiej akcji miałam połowę koni stojących na środku ujeżdżalni 😉
u mnie (z małymi wyjątkami) są konie dobrze chodzące, może nie że zaraz C (bo ja sama nawet nie umiem :P) ale robią ustępowania, zwroty na przodzie, zagalopowania  ze stępa itp. Moim zdaniem dla rekreacji wystarczające. Na każdego (z małymi wyjątkami, tak mam tłuka na lonże :P) mogę wsiąść i udowodnić co rzadko, ale się zdarza. Ale nie są automatami, większość chodzi po prostu tak jak jeździec jedzie.

Mam pytanie odnośnie kamizelek. Czy znane są komukolwiek z was sensowne dane czy opracowania pokazujące że mają one sens gdzieś poza crossem? Bo jak 5 lat prowadze swoją rekreacje to zdarzyło mi się jeden raz, że faktycznie posiadanie kamizelki uchroniło by dziewczynkę przed siniakiem. Bynajmniej nie na skokach, przy stajni, stępem wracaliśmy z jazdy. Nagle zza płotu sąsiada wyskoczył pies (którego nigdy tam nie było), kuc się spłoszył, dziewczynka spadła pod kuca. Natomiast są te kamizelki niewgodne (zwłaszcza jakieś pożyczone, nie do końca dopasowane) a latem grzejące. Zastanawiam się na ile jest to faktyczny sens a na ile lobby producentów...

A jeszcze co do ćwiczenia z woltami to ja go osobiście nie lubię, bo jest... niebezpieczne. Zwłaszcza w kłusie, latwo może się skończyć powjeżdżaniem koni w siebie nawzajem. Wolę już cwiczenie takie, ze pierwszy woltą (może być jajowata) wjeżdża na koniec i tak kolejno, a w szczególności tez małe kadryle - tak jak wyżej - rozjeżdzanie sie co drugi lewo prawo itd.  Ale ogólnie jeżdżę zastępami tylko jak muszę (jakieś totalne początki po lonży lub totalnie nieogarniające osoby)  i bardzo szybko przestawiam ludzi na jeżdżenie samodzielne.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 września 2017 21:05
esef, widziałam różne rzeczy. I jestem za noszeniem kamizelek.
swietnie, ale chodzi mi o jakiś konkret. Czy są jakieś statystyki, dane o urazach? Że akurat kamizelka ma chronią a nie np. kołnież na szyję i ochraniacze na kolana? Czy ktoś to sobie tak ad hoc wymyślił i się rozeszło wśród ludu? Przed czym ona naprawdę chroni? Jak dla mnie przed uderzeniem w coś twardego - czyli właśnie głównie cross, ewentualnie teren, gdzie są "sztywne" przeszkody w które łatwo się władować. W pozostałych przypadkach jest jak dla mnie tak samo sensowna jak noszenie kasku "od przekroczenia bramy stajni" (oczywiście nie zaszkodzi, przecież na terenie stajni można się wyrżnąć i uderzyć się łeb, jak wszędzie). No chyba że ktoś ma konie, które kopią ludzi po głowach.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 września 2017 21:23
esef, na przykład o walnięcie korpusem o bandę. Co widziałam raz z kamizelką i nic się nie stało całe szczęście. Raz widziałam bez kamizelki, w balik siana, który robił za bandę. Tu było szczęście, bo metr dalej był betonowy słup.
Przez lata mojej kariery jeździeckiej widziałam kopnięcie w plecy, przebiegnięcie, potrącenie i podeptanie, upadki w drągi/ogrodzenia. Sama szorowałam kiedyś plecami po ściernisku i szkoda, że nie miałam kamizelki, to bym nie miała blizny.
esef Chociażby przy najzwyklejszym upadku - koń robi stopę jeździec leci przez szyję na drągi czy stojak. Nie znam dokładnych statystyk ale moim zdaniem zawsze jest to mniejsze ryzyko stłuczenia/urazu. U początkujących często też kamizelka dodaje pewności siebie🙂 naprwdę! Pamiętam dziewczynkę, która nie umiała zagalopować bo się po prostu bała, koń to czuł i robili jdną fulę po czym się rozpdało, na nic moj przekonywania, że dobzre siedzi i sobie poradzi itd następnym razem stwierdziła, że będzie galopować ale w kamizele i rzeczywiście było lepiej🙂

Co do ćwiczenia z woltami dużo zależy od koni, tzn. oczywiście nie robiłam go gdy wiedziałam, że mam na jeździe nowego konia czy takiego, który może być problemowy przy ew. kontakcie z innymi, wiekszość koni się zna i skoro są przyzwyczajone do tuptania w zastępie i jazdy na ogonach to nie robiło na nich wrażenia gdy robiąc woltę wyszedł jakiś problem ( a i tak co najwyżej komuś się tj wolty nie udawało zrobić i jechał za koniem, który szedł z przodu). A jak pięknie wygląda gdy się uda je wykonać synchronicznie🙂

A co do koni to u nas podobnie - chodzą tak jak je prowadzi jeździec🙂 Oczywiście nie mówię, że rekreanty mają być do C ujeżdżone ale akurat mamy taki fajny przypadek super konia, który pod własnie ambitniejszą rekreację móglby chodzić ale mało jest osób, które sobie z nim radzą na tyle by pojeździć i coś faktycznie porobić.
Magdzior, to widac u nas inna rekreacja, bo wiekszosc trudnych i "trudnych" koni, które spotykam ma  zwyczajnie rażące braki w podstawach (zresztą wrzucałam te lokalne 4ro i 5cio gwiazdkowe ośrodki w zagranicznym wątku, tam widać o co mi chodzi 🙂 ), względnie zamordowaną brutalnie chęć ruchu naprzód. O, albo taki nowy nabytek mojej (prawie ex) stajni - koń wpada w amok jak inne konie galopują na placu a i zawodniczka ZZ dresażu (CC polskie) wsiadająca na niego naprawczo nie jest póki co w stanie jeździć na nim na czymkolwiek przypominającym kontakt, bo kon nie rozumie o co chodzi (i właśnie dlatego niedługo ex stajnia, od jakiegoś czasu zamiast koni jakościowych kupują byle co byle do 2000 euro, a jeździć sensownie nie ma na czym 🙄 )

esef, nie wiem jak zrobić statystyki i badanie naukowe w kwestii tak losowej i opartej na setkach zmiennych jak spadanie z konia 😉 Możesz mieć crash test uderzenia częścią ciała X o objekt Z, ale nie wiem jak matematycznie wyliczyć częstość uderzania daną częścią ciała np. o drągi podczas upadków przy nauce skoków 👀 W kraju kwitnącej biurokracji jak Holandia to jest zwyczajne chronienie czterech liter "w razie czego", plus typowe i w ambitnej rekreacji mocno asekuranckie podejście do byle przekłusowania przez leżący drąg (dresaż uber alles, te sprawy 😉 ) z praktyki życiowej jestem na nie, mimo widzenia różnych rzeczy. Ale z piątej strony to jako generalnie zadowolony klient stajni nie zmienię ze względu na tę jedną niedogodność 😉
Prawda z tą pewnością siebie, oj tak.
Co do samych kamizelek.... hmmm..... no z jednej strony, kopa w plecy dostałam stojąc na ziemi przy oglądaniu konia. Nie było żadnej mowy o wsiadaniu, ale w życiu nie pomyślałabym, żeby wchodzić tam w kasku i kamizelce..... O, jeszcze jednego kopa w plecy dostałam od pewnego konia-świra jak go wyprowadzałam na padok. No, koń naprawdę odwrócił się i wycelował, żeby idealnie trafić. Na szczęście obie nogi przefrunęły gdzieś nade mną, bo zdążyłam się uchylić, ale jedno kopytko zahaczyło. O bandę rzucił mną najspokojniejszy koń w stajni... bycie ciągniętą za nogę w strzemieniu zdarzyło mi się na własnym koniu.....
Hmmmmmmm...... ale z trzeciej strony, jak wyrżnęłam razu pewnego o drewniany płotek na skokach, to miałam zajefajną ranę na środku klatki piersiowej. Gdybym miała kamizelkę - nie miałabym tej rany. Innym razem rozbudowałam sobą drągi i łaziłam z sińcem pod pachą. Może gdybym miała kamizelkę, to uderzenie poszłoby w kamizelkę.... Jak rozbudowałam sobą tripla - koń nie chciał przeskoczyć - ja chciałam 😉 I spotkaliśmy się w połowie..... to też by mi się ta kamizelka pewnie przydała.... A, jeszcze niedawno wsadziłam się w szereg - ja bardzo chciałam przeskoczyć, ale koń miał inny pogląd....
No - chyba jednak jestem za kamizelkami.
Pewnie jestem takim kozakiem, bo mimo dekady (nie tak dużo, ale już coś 😉 ) jazdy, w tym większości z częstymi skokami (takimi na uczciwe L raptem, ale to też coś dla rekreacji 😉 ), wsiadaniem "bez" (podstaw: ogłowia, siodła, kasku, stosownej odzieży, czegokolwiek stosownego) moje upadki można policzyć na palcach jednej ręki, a najbardziej w stajni pokrzywdziły mnie wystające z desek gwoździe, tak przy wyrzucaniu gnoju 😁

A tak serio i z ręką na sercu to przywiązuję sporą wagę do rzetelnego przestrzegania zasad BHP, niezapominania się przy luźnych czynnościach (czyszczenie, stępowanie na luźnej wodzy itp.) i niewsiadania na wynalazki wszelakie (wiem że ktoś musi, ale tu rozmawiamy o rekreacji 😉 nie o pracy z dzikami i surówkami). No i jestem typowym produktem holenderskiej szkoły jazdy, prędzej siądę koniowi na ogonie niż wyjdę przed nim w skoku 😂
Witam
Nie odzywałam się w wątku ale podczytuję regularnie 😉
W temacie kasków i kamizelek- u mnie w ośrodku kask obowiązkowo, kamizelka do 18 roku życia obowiązkowo, na oprowadzania sam kask. Natomiast zapytać chciałam troszkę o inną sprawę: jak wygląda u Was w ośrodkach ewentualne użycie jakichkolwiek wodzy pomocniczych? Czy w ogóle są używane, kiedy, jakie i jak się na to zapatrujecie jako instruktorzy?

U nas generalnie nie ma specjalnie potrzeby stosowania wodzy pomocniczych bo jeźdźcy są pilnowani tego by nie nadużywać ręki szczególnie zanim uda im się ręce uspokoić to mają wpajane nieutrzymywanie na nich równowagi itd., konie też raczej pyskowo bezproblemowe i nieszarpane chodzą tak jak powinny,  ktoś ma stabilną rękę może pokusić się jazdę na kontakcie i w ustawieniu.
Jedyne co to ew. wytok na skoki bywa zakładany, u niektórych, na samym początku wypięcie z gum tych najzwyklejszych. Ale to tylko w wyjątkowych przypadkach, głównie u mniejszych dzieci, którym najzwyczajniej w świecie jest trudno utrzymać równy i spokojny kontakt więc dla ochrony końskiego pyska lepiej zastosować delikatne wypięcie, a jeździec nie musi martwić się, że koń macha głową. W takich przypadkach jestem jak najbardziej za, kiedy i tak widać, że na danym etapie trudno wymagać wszystkiego, a dla konia lepiej żeby miał się na czym oprzeć, niż żeby był szarpany niestabilną ręką (tak wiem, że pewnie w idealnym przypadku taki adept powinien być na lonży zanim ręki nie uspokoi, ale nie zawsze się tak da i wiadomo, że praca nad ręką jest niekończąca tak naprawdę). Jeździec też uczy się nie naduzywać ręki, można skupić się na dosiadzie, kierowaniu i pzrejściach bez naduywania wodzy. U jeźdźców już bardziej zaawansowanych jestem na nie takiemu wypinaniu koni bo jednak powinni się uczyć pracować z koniem i to o czym pisałam wczesniej, wsłuchiwać, umieć utrzymać równy kontakt podążający za pyskiem, a tego na wypinaczach się nie zrobi.
powiem wam, że znam ze słyszenia (tylko że to jest takie słyszenie pierdylion razy od różnych niezwiązanych ze sobą ludzi) miejce niedaleko mnie gdzie lubią się chwalić tym że wszystko w kamizelkach i kask już od bramy, a jednocześnie są tam tak rażące zaniedbania w bezpieczeństwie że szok (z puszczaniem ludzi w teren bez instruktora włącznie, była też historyjka o dziewczynkach które zostały same wysłane z ogierami gdzieś aby "sobie zrobić sesję zdjęciową" itp itd, dużo by opowiadać. Naprawdę dużo tego jest.).
Stąd się bardziej zastanawiam na ile to chwyt reklamowy pod publiczkę a na ile serio dbałość o bezpieczeństwo. Weźmy choćby post z wyżej - och ach, kamizelki koniecznie, ale "nasze konie przyzwyczajone do włażenia na inne". Że jak ten z prodzu wysadzi kopa w tego z tyłu i niechcący jeźdźca trafi (a najpewniej tak będzie) to kamiezlka ma załatwić sprawę, czy jak?? Cóż, jednakowoż jestem zdania że niepodchodzenie koń do konia jest milion razy ważniejsze niż kamizelka. Ja swoim ludziom tłukę do głowy od pierwszego zastępu - zarobienie kopa od drugiego konia może być bardziej niebezpieczne niż upadek, i to że sto razy nie kopnął nie znaczy że nie kopnie sto pierwszy. Może jestem jakaś mało nowoczesna i teraz się to załatwia kamizelkami?

*u mnie również wodzy pomocniczych w zasadzie brak, jedynie wypinacze na lonżę i rzadko na zastęp jak ktoś robie nie radzi z zimniaczkiem wyciągającym wodze na siłe. Również zwracamy bardzo dużą uwagę na ręce, ci bardziej początkujący jeżdżą raczej na dłuższych wodzach*
swietnie, ale chodzi mi o jakiś konkret. Czy są jakieś statystyki, dane o urazach?


esef, nie mam pojęcia o statystykach, ale widziałam upadki mojego dziecka (czytaj: wielkiej baby 173 cm wzrostu). Jak leciała bez kamizelki to potem potrafiła się cały dzień nie ruszać z bólu, jak poleciała w kamizelce, otrzepała się i pojechała dalej. O skoki głównie chodzi.

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 września 2017 23:24
esef, dla mnie tak jak kask, kamizelka jest dbaniem o bezpieczeństwo. Bo konie sa nieprzewidywalne. Uczę bezpieczeństwa w obchodzeniu sie i jeździe i kamizelka jest jednym z punktów tego bezpieczeństwa. Samej tez w kamizelce zdarza mi sie wsiadać i nie płacze. Kask mam na głowie zawsze.
U nas w szkółce jest tylko wymóg kasku, do tego jak dziecko ma jeździć, to rodzic musi podpisac zgodę na jazdę, no i każdy musi podpisać regulamin stajni - co się przydaje, bo nieraz go łamią i wtedy można im przypomnieć o tym, że taki regulamin istnieje i że zgodzili sie go przestrzegać 😉
Natomiast ja zawsze byłam sceptyczna do kamizelek, ale ostatnio widzę, że sporo dzieci w nich przychodzi i w sumie jak rodzice mnie pytają czy kupic małemu dziecku, to mówię, że tak, warto.

W ogóle ostatnio spadło mi małe dziecko (6 lat) z kucyka, pierwszy raz mi ktoś z niego spadł, bo on sie nigdy nie płoszy, no ale raz sie spłoszył... no właśnie, konie... pół roku używam go codziennie na jazdach i bym sobie zawsze dała rękę uciąć, że nie bryknie i nie spłoszy się pod początkującym (wywozić owszem, lubi, zaawansowanym dzieciakom dać popalić też - ale płoszyć się na lonży? no never ever...) - ale to żywe zwierzę i nigdy sie na 100% nie przewidzi. I dziecko się biedne solidnie poobijało, jakby mialo kamizelkę to myślę, że by było dużo mniej obite 🙁
esef, "nie zbliżać konia do konia". OK. A potem jest jakiś hubertus leśną droga, jakieś zawody z ciasną (acz kwarcową) rozprężalnią, oblegana hala... I okazuje się, że ludzie nie umieją jeździć "pilnując zasad ruchu drogowego", a i konie nie nawykły do bezkonfliktowego mijania się, byle nie było kursu kolizyjnego.

Jest takie cudne ćwiczenie, łatwiejsze gdy odległości są na 2 konie (btw.: ktoś wie jak się szacuje odległość od poprzedzającego konia?) - pół wolty za czołowym. Wykonywane prawidłowo. A "prawidłowo" oznacza, że konie, które zmieniły kierunek - mają być na pierwszym śladzie. Zatem reszta zastępu zjeżdża na drugi ślad, gdy zbliża się jeździec kończący pół wolty. I też konie mijają się jeden-jeden.
Tak mi się przypomniało: ilekroć na ujeżdżalni jest więcej niż jeden koń - mamy od czynienia z zastępem 🙂 Zatem większość z nas jeździ w zastępie regularnie 🙂 Tyle, że bywa to szyk "dowolnie".

Co do kamizelek. Kamizelki bardzo długo były bardzo drogie i mało dostępne. Teraz już tak nie jest. Jeśli tylko ktoś jest w stanie przekonać się do kamizelki, to warto, bez dwóch zdań. Choć przyznam się, że raz przed glebą uratowało mnie to, że zapomniałam, że mam kamizelkę 🙂 Koń wyciął stopę z obrotem przed "murkiem" ze szczelnych dech i jak sobie wyobraziłam ten ból żeber na krawędzi dechy... Wywalczyłam pozostanie w siodle. A gdybym pamiętała, że mam kamizelkę - poleciałabym swobodnie. Za to zapewne bez kontuzji, która przytrafiła się w czasie desperackiej walki o pozostanie w siodle.
Z tymi kamizelkami ja mam odwieczny dylemat, absolutnie doradzam rodzicom szczególnie jak mają możliwości finansowe na wyprawkę dla dzieci ale zastanawiam się czy istnieje jakiś szereg rzeczowych badań na temat skuteczności kamizelek już? Temat był jakiś czas temu poruszany, ja też znalazłam kilka pozycji naukowych ale nie przemawiają do mnie badania własne firmy produkującej dane kamizelki oraz jedno pamiętam badanie Amerykanów, które już w samej metodzie badania było mocno subiektywne. Zmieniło się coś? Są konkretne statystyki za i przeciw? Już dawno nie szperałam w literaturze.
Ja w sumie się połamałam (obojczyk) mają na sobie kamizelkę, ale pewnie gdybym jej nie miała to uszkodzone miałabym dużo więcej, a tak to przynajmniej żebra całe.

U nas też wymogu kamizelek nigdy nie było (chyba, że na kros), ale coraz częściej właśnie zaczęły dzieci przychodzić z kamizelkami. Potem rodzice widząc, że inne dzieci jeżdżą w nich to zaraz po zakupie kasku zwykle inwestująw  kamizelkę, bo wiadaomo każdy chce zapewnić jak najbezpieczniejsze warunki na ile to możliwe🙂
Bluehorse- ja kiedys przeglądałam strony, i producenci kamizelek sami piszą, ze ich skutecznosc to np. 60 czy 70%, wiec na pewno jakies badania robią.. Ale nie gwarantują, ze sie człowiek nie połamie.. Sama nie jezdziłam w kamizelce, słyszałam ze sie znacznie lepiej spada i mniej boli. Słyszałam tez że bywa, ze sie ludzie w nich łamią, a jeden instruktor nawet mówił ze lepiej bez bo ciało się wtedy układa naturalnie.. Zastanawiam się, czy upadek w kamizelce nie zwiększa prawdopodobienstwa złamania tych obszarów niechronionych przez nią..
[quote author=iza-bellowata link=topic=41910.msg2717128#msg2717128 date=1506714066]
jeden instruktor nawet mówił ze lepiej bez bo ciało się wtedy układa naturalnie.. Zastanawiam się, czy upadek w kamizelce nie zwiększa prawdopodobienstwa złamania tych obszarów niechronionych przez nią..
[/quote]

Ja się też tak zawsze zastanawiałam. Patrząc z punktu widzenia praw fizyki to przy usztywnieniu reszty bardzo mocno narażony jest odcinek szyjny kręgosłupa. Kiedyś przymierzyłam taką kamizelkę i miałam wrażenie zbroi. Nie wiem czy umiałabym w takim czymś jeździć... A na pewno nie umiałabym spaść, bo ja upadam (zwykle, generalnie mało "latam"😉 właśnie luźno, amortyzując ręką/łokciem i biodrem. Kolega z którym pracowaliśmy z młodymi końmi śmiał się, że klasyczny kaskaderski obrót robię. Samo mi jakoś tak wychodzi. A w takim sztywnym "czymś" nijak by się nie dało. Mam wrażenie, że wtedy można tylko pacnąć na glebę bezwładnie jak kłoda.
[quote author=iza-bellowata link=topic=41910.msg2717128#msg2717128 date=1506714066]
a jeden instruktor nawet mówił ze lepiej bez bo ciało się wtedy układa naturalnie
[/quote]
a ja słyszałam jak ktos mówił, że lepiej jeździć autem bez pasów, bo znajomy kuzyna szwagra miał wypadek i przeżył bo nie miał pasów...

Kamizelka ma chronić kręgosłup i żebra jak koń po tobie przegalopuje albo łupniesz w drągi. Wtedy luźne spadanie mało pomoże, a kamizelka juz owszem.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 września 2017 22:47
iza-bellowata, lepiej też w czasie wypadku być pijanym, bo człowiek spada swobodniej 😀
O, zacznę praktykować... 😉
No właśnie - też słyszałam od znajomej, że ktoś tam szczękę uszkodził/poobijał znacznie, bo spadł w kamizelce i ta kamizelka się podniosła pod szczękę, no i w tą szczękę uderzyła. Pewnie i tu, i tu jest ziarno prawdy. W sklepie jeździeckim twierdzili, że te kamizelki powinny być dopasowane, jeśli już ktoś kupuje. Jeśli ktoś chce = niech ma, byleby nie w za dużej.

Witam
Nie odzywałam się w wątku ale podczytuję regularnie 😉
W temacie kasków i kamizelek- u mnie w ośrodku kask obowiązkowo, kamizelka do 18 roku życia obowiązkowo, na oprowadzania sam kask. Natomiast zapytać chciałam troszkę o inną sprawę: jak wygląda u Was w ośrodkach ewentualne użycie jakichkolwiek wodzy pomocniczych? Czy w ogóle są używane, kiedy, jakie i jak się na to zapatrujecie jako instruktorzy?

U nas od paru ładnych lat jeśli już coś widywałam, to tylko wytoki - i bardzo dobrze.  W sensie - bardzo dobrze, że nie ma innych wodzy pomocniczych w rekreacji, i bardzo dobrze, że jeśli już coś, to jest to wytok.
Ja nigdy nie zakładałam (jeśli już, to wytok), a w jednej stajni, gdzie pracowałam żaden koń nie dostawał żadnych wodzy pomocniczych. I to jest fajne.
Średnio mi się widzą gumy, wypinacze, chambony czy czarne wodze w rekreacji.... O ile ten chambon wydaje się być najmniej inwazyjny i jeszcze do zniesienia, tak gumy i wypinacze - niee.... Widziałam zastosowanie wypinaczy na jazdach rekreacyjnych - i efekt nie był zbyt fajny. Może dało się to lepiej poprowadzić, może te wypinacze coś pomagały, ale ja tam i tak widziałam jedynie perfekcyjne olewactwo ręki jeźdźca i powieszenie się na tych wypinaczach.
Myślę, że głównie z kamizelkami chodzi o to, że lepiej mieć połamaną szczękę lub rękę niż kręgosłup. Ale co kto lubi  😉

Sankaritarina Ja używam, nie olewam, chwalę sobie dla osób, którym zdarzają się problemy ze stabilnością ręki. Bardzo się przydają właśnie przy nauce tej stabilności. Potem odpinam i jest ok. Na pewno nie powinny być używane ciągle i zawsze, bo to nie ma sensu.
[quote author=iza-bellowata link=topic=41910.msg2717128#msg2717128 date=1506714066]
jeden instruktor nawet mówił ze lepiej bez bo ciało się wtedy układa naturalnie.. Zastanawiam się, czy upadek w kamizelce nie zwiększa prawdopodobienstwa złamania tych obszarów niechronionych przez nią..


Ja się też tak zawsze zastanawiałam. Patrząc z punktu widzenia praw fizyki to przy usztywnieniu reszty bardzo mocno narażony jest odcinek szyjny kręgosłupa. Kiedyś przymierzyłam taką kamizelkę i miałam wrażenie zbroi.
[/quote]

SzalonaBibi, to zależy od kamizelki. Są "żółwie" - dość wygodne, są bardziej bezpieczne "zbroje" i są tak samo bezpieczne bardziej plastyczne kamizelki airowear - różnica jest w cenie. "Zbroja" ok 100 EUR, kamizelka airowear ponad 250 EUR niestety. Ale przynajmniej cycek się wtedy mieści ... no i airowear szczęki ci raczej nie złamie bo się nie podniesie.

zacznijmy od tego, że ja nie jestem PRZECIW kamizelkom (a już na pewno nie na zasadzie przytoczonej wyżej "lepiej być pijanym..."😉 tylko jak czegoś używam to chciałabym wiedzieć co, jak, dlaczego. Tymbardziej że jak widać spotykamy się z przypadkami kamizelka+kask od bramy jako zagrywka marketingowa "ach jak u nas super" i idzie to w komplecie z zaniedbanami bzpieczeństwa od strony instrutkora.
Na mój chłopski rozum -kamizelka obejmuje tylko kawałek kręgosłupa (nie obejmuje odcinka lędźwiowego i szyjnego) i jestem ciekawa czy np. są badania o urazach (tak, da się to zrobić) jak już ktoś lecąc z konia uszkadza kręgosłup to gdzie, na którym odcinku. W całej dyskusji działa typowy dla ludzi błąd myślowy czyli ekstrapolowanie swoich doświadczeń (najczęściej pojedynczych) na ogół.  Idąc tym tropem jakbym miała powiedzieć o SWOICH upadkach - to zawsze najbadziej obrywała szyja, raz konkretnie obtłukłam odcinek lędźwiowy (2 lata nie miałam tam czucia). Mimo braku kamizelki nigdy nic nie stało mi się w odcinku piersiowym. Podobnie przez 5 lat prowadzenia rekreacji u ludzi - 2 razy szyja (nadwyrężenia jakieś, kołnierz na 2 tyg), wiele razy obtłuczone uda, biorda i raz tylko odcinek piersiowy (kucyk nadepnął, już opowiadałam jak i kiedy, bynajmniej nie na skokach).

Aha, konie moje umieją się mijać. I nie kopią się (mam może ze 2 szt które ewentualnie mogą). Ale wszyscy są nauczeni nie wjeżdżac centralnie na drugiego konia, a zwłaszcza jadąc w zastępnie na dupę. Bo milion razy nie kopnie a milion pierwszy owszem. Dla mnie to bardzo podstawowa zasada. Gonitw hubertusowych nie urządzam, uważam je za skrajnie nieodpowiednią zabawę dla dzieci z rekreacji.
majek   zwykle sobie żartuję
02 października 2017 09:27
Tymbardziej że jak widać spotykamy się z przypadkami kamizelka+kask od bramy jako zagrywka marketingowa "ach jak u nas super" i idzie to w komplecie z zaniedbanami bzpieczeństwa od strony instrutkora.


Kask od bramy napisalam jako ciekawostke z UK. Obowiazkowy dla dzieci ponizej 14 lat. Osrodek ma Gold Membership w BHS. Nie w kazdym osrodku tak jest. Nie widze w tym nic zlego. I bynajmniej nie idzie to w komplecie z zaniedbaniami od strony instruktora. Moim zdaniem to bylo najlepsze miejsce dla 5 letniego dziecka, by zaczac swoja przygode z konmi. Kucyki przygotowane swietnie, kazdy maly jezdziec mial swoja kompetentna osobe z ziemi do pomocy.
Kamizelka jest dodatkowym zabezpieczeniem, odpowiednio dobrana nie krepuje ruchow. Po co w ogole z tym dyskutowac?
Jestem matka dwojki dzieci, z czego jeden wlazi wszedzie, wiecznie odrapany, wiecznie posiniaczony. Wiem, co czuje matka, jak widzi, ze jej dziecko leci ku ziemi, a jak spadlo to sie nie rusza.
Moj syn bedzie jezdzil w kamizelce, jezeli bedzie mial te kilka procent bezpieczniej.
A ja dalej stoję na pograniczu jednych i drugich, nie odradzam ale nie wymagam ewentualnie informuje, że można zakupić, i dalej chciałabym rzetelnych  statystyk ale tego nikt nie ogarnie zapewne bo to w niczyim interesie jest a już na pewno nie firm które kamizelki produkują...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się