Kto/co mnie wkurza na co dzień?

Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
01 października 2017 16:42
No niestety, sklepy podają zwykle czas 14-21 dni bo tyle zwykle idzie coś od producenta, nie da się śledzić każdego produktu czy producentowi nie zszedł akurat ze stanu a czasem i u producenta jest "dostępny" a jak się zamówi to nie ma i nie ma. Ale produkty do 2 dni to raczej coś co jest na stanie. Nie zawsze się zmienia na stronie jak się sprzeda bo nie ma na to czasu obsługując klientów (większość sklepów nie ma zintegrowanego systemu obsługującego stan sklepu stacjonarnego i aktualizującego "na żywo" stany na stronie internetowej więc trzeba to robić ręcznie). Dlatego jak jest produkt do 2 dni warto zadzwonić do sklepu i się upewnić, że coś faktycznie jest i poprosić o odłożenie, bo równie dobrze może być coś niezaktualizowane ale może też się sprzedać zaraz po tym jak wsiądziemy w auto, więc jak dojedziemy to już nie będzie. W takich sklepach na stanie zwykle jest po 1-2 sztuki towaru (chyba że jakieś pierdoły typu gumki do wytoku czy szczotki iglaki) więc łatwo o braki
Że ludzie są straszliwymi leniami, niezależnie od wieku, chociaż przeraża mnie to, że już ludzie po 20 roku życia praktycznie w ogóle się nie starają. Głównie mam na myśli pracę. Nie byle jaką.
Ja myślę, że nie jest tak źle. To prawda, że młodzi ludzie w okolicach 20 r.ż. wolą się bawić niż ciężko pracować, ale to się szybko zmienia. Gdy się wyszaleją, to zaczynają myśleć bardziej poważnie i stają się pracowici. Czasem wręcz za bardzo. Mnie bardziej przeraża ludzki pracoholizm, to że uznajemy karierę za priorytet w życiu. :/
Mnie wkurzają Mazury, albo raczej mentalność ludzi tutaj, a może to nie dotyczy tylko tego regionu? Do sedna...  Dzwonię do weterynarza, chcę się umówić na wykonanie zdjęć RTG, w skrócie szybka, łatwa kasa dla niego. W słuchawcę słyszę proszę zadzwonić w poniedziałek, ok mija tydzień, dzwonię w poniedziałek. I co słyszę? Oczywiście, proszę zadzwonić w poniedziałek 😵
To nie pierwsza taka sytuacja, tak samo jest z kowalem, mechanikiem, aż dziwię się, że jeszcze w hipermarketach mnie to nie spotyka. Jestem przyzwyczajona do umawiania się na terminy i realizowania wizyt w terminach, a nie odkładanie do świętego Nigdy... Totalny brak szacunku do klienta. Może wynika to z braku konkurencji w tym regionie?
A najdziwniejsze jest to, że moi znajomi dziwią się, że ja się denerwuję, bo to przecież najlepszy kowal/wet/mechanik... Przecież to normalne...  Dla mnie normalnym jest jednak umawianie się na terminy i realizowanie ich a nie zwodzenie kogoś 3 tydzień z rzędu.
Jak nie po drodze mu przyjechać to niech powie, znajdę kogoś innego, a nie będę czekała pół roku na jaśnie pana weterynarza.
A chciałabyś być w takiej sytuacji, że masz ostrą kolkę, a "terminowy" weterynarz mówi, że na dzisiaj akurat ma wizytę z RTG w stajni obok i nie podjedzie ratować Twojego konia, bo przecież umówił się na termin?  😉 Niestety wśród tych zawodów zdarzają się wypadki i sytuacje nieprzewidziane - i to na porządku dziennym.
majek   zwykle sobie żartuję
03 października 2017 15:12
Ale co, wie ze bedzie mial ostra kolke w poniedzialek? Moglby sie umowic na poniedzialek i ew zadzwonic przed wizyta, ze nie dojedzie, bo inny kon ma ostra kolke.
Ja myślę, że nie jest tak źle. To prawda, że młodzi ludzie w okolicach 20 r.ż. wolą się bawić niż ciężko pracować, ale to się szybko zmienia. Gdy się wyszaleją, to zaczynają myśleć bardziej poważnie i stają się pracowici. Czasem wręcz za bardzo. Mnie bardziej przeraża ludzki pracoholizm, to że uznajemy karierę za priorytet w życiu. :/

Nie chodzi mi o imprezowanie, nie interesuje mnie zupełnie, co kto robi po godzinach pracy. Ale kiedy zaczyna się pracę w nowym miejscu, to raczej stara się pokazać z jak najlepszej strony, sprawiać wrażenie, że jest się niezastąpionym, wykonywać obowiązki nie tylko te minimalne, ale również te, które są wyzwaniem bądź po prostu zapytać, czy można zrobić jeszcze coś ponad, skoro siedzi się w pracy tak czy siak 8h. A tego nie ma. U większości. I jak rozumiem, że ludzie dorośli, starsi, którzy przepracowali w swoim życiu sporo lat, są już po prostu zmęczeni, nie chce im się, swoje zrobili, tak nie rozumiem swoich rówieśników. To jest dramat.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
03 października 2017 18:39
nie każdy jest proaktywny. Ja się staram w fotografii, ale w biurze siedziałam jak za karę i tylko wykonywałam swoje obowiązki dobrze. Nie szukałam nowych, bo po co? Nie żyję pracą i gdybym mogła, nie pracowałabym. Robię to, co do mnie należy i tyle. A jak ktoś będzie czegoś potrzebował, to powie. Nie narzucam na siebie presji zapierdalania, skoro jestem tam tylko po to, żeby mieć na życie, a za samym zajęciem nie przepadam.
Facella   Dawna re-volto wróć!
03 października 2017 18:40
A ja rozumiem. Czemu mam wykonywać coś ponad zakres obowiązków, szczególnie jeśli mi za to nikt nie zapłaci? Ani nie okaże wdzięczności, nie doceni tej pracy (bo niestety z tym się spotykałam)? Albo co gorsza pracodawca przyzwyczai się, że robię więcej niż powinnam i wręcz zacznie tego wymagać, kiedy przestanę - bo po co ma kogoś nowego zatrudnić czy dać mi podwyżkę, skoro i tak to robiłam i nie było problemu, to czemu nagle jest? Szczególnie w pacy, której się nie lubi. Jak mi szef stawia zadanie, nawet wymagające, wchodzące w zakres moich obowiązków, to ja je wykonuję. Ale jak mnie zapytał, czy mogę przyjść do pracy w sobotę, to mu odmówiłam. Bo nie taką mamy umowę i ja jasno i wielokrotnie podkreślałam, że absolutnie w weekendy nie pracuję, bo albo jestem w szkole, albo na zawodach. I on nie może ode mnie wymagać, żebym przychodziła w weekendy, bo to nie jest mój zakres obowiązków. Trzeba się szanować i swoje wcześniejsze ustalenia. My Polacy chyba lubimy być wykorzystywani w pracy 😉
Takie podejscie pokazuje wybitnie ze jest obecnie "rynek pracownika" czyli to pracownicy dyktuja warunki - macie szczescie ze jest niz demograficzny i gospodarka sie rozwija. Za moich czasow, znow nie tak odleglych, ludzie bili sie o kazdy staz i prace wiec podejscie bylo inne. Teraz patrze na stazystow i ich glowne zajecie to impreza, no moze tez znalezienie pracy potem, tylko jakos nie jarza ze staz to czas nauki, ktory ma zaprocentowac pozniej i powinno sie z niego wyciagnac maksimum doswiadczenia i zdobyc referencje. Dodam, ze chodzi o staz sowicie oplacany. Szczytem bylo, jak stazystka na moja prosbe wykonania jakiego zadania odpalia, ze sprawdzi w kalendarzu czy ma czas... no kapcie mi spadly...

Facella, z takim podjescie, na awans lub podwyzke nie licz. Ale moze ci nie zalezy, wiec ok. Nie zdziw sie jak cie zastapi za jakis czas obcokrajowiec gotow podjac prace za polowe twojej pensji i z zapalem w oczach.
Wtrącę się w temacie stażu. Mnie pracodawca niczego nie nauczył, wręcz narzucił roboty jak 10-letniemu pracownikowi a jak robiłam coś nie tak, nie miał mi kto pomóc i wyjaśnić jak wykonać daną rzecz. Dodatkowo gdy nie mogłam wykonać jakiegoś projektu ze względu na brak programów*-które moje koleżanki z biura posiadały-był wielki problem i niezrozumienie. Pomijam teksty, "że mnie tutaj nic nie obchodzi i pewnie gdybym miała kredyt na głowie i rodzinę na utrzymaniu to bym zaczęła "zapier..." a ciężko robić gdy pewnych rzeczy się nie potrafi a staż powinien uczyć. I nie miałam ani imprez w głowie ani nawet spotkań ze znajomymi, bo nie miałam siły, a weekend był moim momentem na odespanie tygodnia. Staż nie dał mi ani referencji, ani doświadczenia. A na pewno utwierdził mnie w przekonaniu, że nigdy nie chciałabym pracować z ludźmi, którzy na stażu wytwarzają na Tobie parcie psychiczne i oczekują pracy jak u kilkuletniego pracownika z doświadczeniem.
I to nie tylko moja opinia, kilku moich znajomych trafiło podobnie.


*Odnośnie programów-Niestety nikt mi ich nie zainstalował, nawet po moich prośbach. Projekty musiałam wykonywać na szybcika na komputerach pracownic, podczas gdy one szły na kawkę.
Facella   Dawna re-volto wróć!
03 października 2017 19:35
Ja wykonuję swoje obowiązki dobrze i szefostwo jest zadowolone. Ale nie będę robić nic co wykracza poza zakres moich obowiązków. Zresztą i tak ta praca jest przejściowa, dopóki nie skończę szkoły. A awans dostałam już w tamtym roku i teraz otrzymałam propozycję kolejnego awansu, którą odrzuciłam, bo zwyczajnie nie chcę robić tego, co mi zaoferowano.
Grettiena, mysle ze skoro wykonywalas prace pracownika z doswiadczeniem, to jednak sie czegos nauczylas. Fakt, moze to bylo bolesne i stresujace ale to jest czesc zycia zawodowego, albo ogolniej zycia. Radzenie sobie z nieznanymi okolicznosciami i zadaniami to jest bardzo uzyteczna umiejetnosc i doswiadcznie. Kazde zadanie, to nowe doswiadczenie, ktore bedzie procentowac. Chodzi nie tylko o wiedze ale o umiejetnosci typu "soft" czyli praca pod presja, w grupie, radzenie sobie z wyzwaniami, etc. Pewnie ciezko to od razu skapitalizowac lub odczuc realnie. Ale to zaprocentuje.
Pracodawca ci odmowil referencji? Dlzaczego nie mozesz wpisac tego w CV jako doswiadczenia? Chyba przesadzasz.. napewno mozna to fajnie opisac w stylu praca "ponad mozliwosci i dalam rade", szybko sie ucze, etc.

Facella, tylko pogratulowac, ze mimo takiego podejscia dostalas awans. Potwierdza to teze ze teraz pracownicy przebieraja w ofertach pracy..

Moj brat, ktory prowadzi firme, ciagle sie skarzy ze nie ma wykwalifikowanych pracownikow, i ze generalnie kroluje takie podejscie wlasnie: zrobic minimum, zero inicjatywy, przyjsc 8:15 i wyjsc punkt 16😲0 (a w zasadzie czekac juz od 15:45 z torebka na kolanach) i jeszcze miec przerwe na drugie sniadanie z 30min. A wymagania co do pensji i podwyzek sa. Tylko ze zeby firma sie rozwijala i byla kasa na podwyzki i bonusy, praca samego szefa nie wystarczy.

Takie podejscie pokazuje wybitnie ze jest obecnie "rynek pracownika" czyli to pracownicy dyktuja warunki - macie szczescie ze jest niz demograficzny i gospodarka sie rozwija. Za moich czasow, znow nie tak odleglych, ludzie bili sie o kazdy staz i prace wiec podejscie bylo inne. Teraz patrze na stazystow i ich glowne zajecie to impreza, no moze tez znalezienie pracy potem, tylko jakos nie jarza ze staz to czas nauki, ktory ma zaprocentowac pozniej i powinno sie z niego wyciagnac maksimum doswiadczenia i zdobyc referencje. Dodam, ze chodzi o staz sowicie oplacany. Szczytem bylo, jak stazystka na moja prosbe wykonania jakiego zadania odpalia, ze sprawdzi w kalendarzu czy ma czas... no kapcie mi spadly...

Facella, z takim podjescie, na awans lub podwyzke nie licz. Ale moze ci nie zalezy, wiec ok. Nie zdziw sie jak cie zastapi za jakis czas obcokrajowiec gotow podjac prace za polowe twojej pensji i z zapalem w oczach.

O,  dokładnie. Ja nigdzie nie napisałam, że nikt tego nie doceni, bądź że są to dodatkowe godziny/dni pracy czy wyzysk albo że nie można iść zrobić siku przez cały dzień. Chodzi mi o zachowanie typu "nie podniosę tego przedmiotu choćbym miała się o niego przewrócić". Poza tym Wy mówicie o pracy, której nie lubicie, która jest tylko po to, aby mieć za co żyć. A ja mówię o pedagogach świeżo po studiach pracujących w przedszkolu.  Ale może to wina tego, że mieliśmy w pracy fantastyczny wspierający się zespół, a teraz doszły nowe osoby i ciężko mi się do takiego zachowania przyzwyczaić.

Edit.
Ewan, mówimy i myślimy o tym samym :kwiatek:
Do zawodu pedagoga, to chyba jednak trzeba miec powolanie, tak jak do wielu innych z ludzmi i gdzie place sa przerazajaco niskie, bo to glownie budzetowka,i glownie wykonuja je kobiety (oo czy to zbieg okolicznosci??) Smutne to. Szkoda, ze dzisiejszy model gospodarczy nie docenia humanistycznych zawodow.

busch   Mad god's blessing.
03 października 2017 20:14
Wg mnie to dobrze że jest rynek pracownika, dobry moment na negocjowanie podwyżek i zmianę pracy.

Wg moich doświadczeń wielu pracodawców narzekających na rynek pracownika robi tak, ponieważ bardzo im się podobało kiedy mogli powiedzieć "na twoje miejsce jest 10 osób za bramą, więc jak ci się nie podoba, to tam są drzwi", co promowało żyłowanie ludzi i płacenie im najmniej jak się da. Niestety wielu pracodawców teraz mających problem z werbowaniem nowych ludzi nie potrafi zrozumieć, że zwykle ich problemem jest brak dostosowania się do obecnego rynku pracownika.

Jeśli pomimo niskiego bezrobocia nie podniosą stawek i nie zaproponują bonusów, to przyciągną te osoby, które nie dostały się do innych zakładów z lepszymi warunkami i płacą. Może mam zbyt idealistyczne podejście do życia ale uważam, że nie ma znowu tak dużo osób, które po prostu chcą być słabe w swojej pracy, nie chcą się rozwijać, i których nie da się zmotywować czy to premią od wyników, czy innymi gratyfikacjami za dobrze wykonaną pracę.

Ze strony pracownika to zawsze jest przede wszystkim zadanie w znalezieniu złotego środka. Z jednej strony generalnym angażowaniem się w zadania do nas nienależące można potencjalnie rozwinąć się szybciej, otworzyć sobie nowe drzwi itd. Z drugiej strony nikt nie zadba o nasz interes tak, jak my zadbamy o niego sami i bywa też tak że nie ma żadnych nowych drzwi, a za to są wieczne nadgodziny i tzw. wbicie sobie w paszport nowych zadań bo raz je wykonaliśmy żeby pomóc zespołowi. Nieczęsto się też zdarza że przełożony będzie patrzył na nasz dobrostan i odmawiał nam nowych zadań, więc nieasertywna osoba szybko może sobie przegrzebać i wziąć więcej, niż jest w stanie unieść. A przepracowana i wypalona może jeszcze do tego popełnić głupi błąd i wtedy nikogo nie zadowoli wytłumaczenie że "za dużo wzięłam" bo jesteśmy dorośli i odpowiadamy za swoją pracę.
Wiadomo, ze punkt widzenia zalezy od miejsca siedzenia.

Ja jestem na etacie, wiec wypowiadam sie bedac pracownikiem - mimo to- ogolnie widze duza roznice w podejsciu do pracy i obowiazkow miedzy ludzmi mojego pokolenia a tymi, ktorzy teraz wchodza na rynek pracy. Takze, wpolczuje pracodawcom, a wiecie, ze bez nich nie bedzie zadnych etatow i pensji.

Ogolnie chyba jest trend ze kariera nie jest najwazniejsza. W koncu rodzina lub panstwo pomoze w razie co. A moze poprostu inne, nizsze, oczekiwania wobec zycia jesli chodzi o sfere finansowa? Kazdy wybiera, jak mu pasuje, tylko niech nie wymaga kokosow skoro daje minimum.

A ja rozumiem. Czemu mam wykonywać coś ponad zakres obowiązków, szczególnie jeśli mi za to nikt nie zapłaci? Ani nie okaże wdzięczności, nie doceni tej pracy (bo niestety z tym się spotykałam)? Albo co gorsza pracodawca przyzwyczai się, że robię więcej niż powinnam i wręcz zacznie tego wymagać, kiedy przestanę - bo po co ma kogoś nowego zatrudnić czy dać mi podwyżkę, skoro i tak to robiłam i nie było problemu, to czemu nagle jest? Szczególnie w pacy, której się nie lubi. Jak mi szef stawia zadanie, nawet wymagające, wchodzące w zakres moich obowiązków, to ja je wykonuję. Ale jak mnie zapytał, czy mogę przyjść do pracy w sobotę, to mu odmówiłam. Bo nie taką mamy umowę i ja jasno i wielokrotnie podkreślałam, że absolutnie w weekendy nie pracuję, bo albo jestem w szkole, albo na zawodach. I on nie może ode mnie wymagać, żebym przychodziła w weekendy, bo to nie jest mój zakres obowiązków. Trzeba się szanować i swoje wcześniejsze ustalenia. My Polacy chyba lubimy być wykorzystywani w pracy 😉


Zgadzam się.
Zewsząd słyszę, że pokolenie millenialsów jest leniwe i roszczeniowe. Wszem i wobec przepraszam, że nie chcemy tyrać po godzinach, przejmować obowiązków 3 pracowników i nie zabijamy się o bezpłatne staże. W końcu każdy żywi się energią słoneczną, a wolny czas najchętniej spędzałby w pracy.
wymodelowana, wiem, o czym piszesz. pracowałam na świetlicy z różnymi osobami. I właśnie te młode, po studiach prosto , często miały podejście "czy się stoi, czy się leży, kasa się należy" - bo tak jest w szkole i przedszkolu państwowym- ciężko sobie nagrabić tak żeby zostać zwolnionym, a pensja jest, jaka jest i choćbyś stawała na glowie lepszej ani gorszej mieć nie będziesz 🙂 Dziewczyny, które już posiedziały na bezrobociu, na macierzyńskim, w jakiś małych firemkach na 1/2etatu z reguły mają inne podejście (czasem też przesada w drugą stronę się zdarza).
Nie chodzi o to, by siedzieć za darmo po godzinach. Chodzi o to, by jak jest zlecona robota to ją wykonać, a nie oglądać się "kto za mnie ją wykona?"
Inicjatywa i zaangazowaniem mozna wykazywac sie w godzinach pracy - chodzi nie tyle o nadgodziny a o podejscie, wyjscie poza swoj "box", nie mowie to o obowiazkach ale inicjatywie. Jest tez tzw etyka (bardzo ciekawe zagadnienie, np. jesli mowimy o L4 np. W przypadku zdrowych ciaz..w Polsce to plaga i nikt nie widzi w tym nic zdroznego..)  tego wlasnie brakuje, jak slysze od wielu osob i sama doswiadczam. Dla mnie na stazu, normalne bylo pojsc i zapytac co moge zrobic bo mam czas? Ale wiecie, wtedy nie bylo face'a, re- volty ani instgramu, wiec faktycznie mialam czas sie wykazac bez nadgodzin.

Achaja, nie musisz za nic przepraszac. Fakty sa jakie sa. Tylko zeby potem nikt nie byl rozczarowany, mowie o dluzszej perspektywie niz najblizszy rok czy dwa.. ja tam wole sie narobic za mlodu, niz na starosc byc wyrobnikiem lub skazanym na minimum bytowania. Chociaz moja emerytura bedzie zalezec od waszego pokolenia, wiec moze jednak powinna mnie ta wasza postawa wkurzac..
Facella   Dawna re-volto wróć!
03 października 2017 20:59
Zewsząd słyszę, że pokolenie millenialsów jest leniwe i roszczeniowe. Wszem i wobec przepraszam, że nie chcemy tyrać po godzinach, przejmować obowiązków 3 pracowników i nie zabijamy się o bezpłatne staże. W końcu każdy żywi się energią słoneczną, a wolny czas najchętniej spędzałby w pracy.

O tak. Jesteśmy okropni, bo nie chcemy żyć, by pracować. Chcemy mieć hobby, życie towarzyskie i czas wolny. Chcemy robić wiele rzeczy naraz i korzystać z możliwości, jakie daje nam życie. I chcemy mieć przy tym pracę, która nam na to pozwoli, a nie w ciągu ośmiu godzin wyssie chęci i energię do życia i szefa, który wiecznie będzie niezadowolony, bo zrobiliśmy za mało - nawet jeśli robimy więcej niż powinniśmy. O jakie nieludzkie, wygórowane wymagania, w tyłkach się nam poprzewracało.
Facella, tylko pogratulowac, ze mimo takiego podejscia dostalas awans. Potwierdza to teze ze teraz pracownicy przebieraja w ofertach pracy..

Nie mimo podejścia. Dzięki mojej własnej, ciężkiej pracy. Na szczęście są jeszcze pracodawcy, którzy doceniają dobrze wykonaną pracę, na jaką się umawiali z pracownikiem, bez oczekiwania złotych ornamentów na brzegach. Tylko to nie jest ścieżka kariery, którą chcę realizować, nawet jeśli dobrze mi idzie. Nie chcę pół dnia marnować na coś, czego nie lubię robić, przez kolejne 40 lat. Jak mi przykro, że nie chcę wypełniać swojego życia frustracją i brakiem samozadowolenia i samorealizacji. Ups.
Facella, chyba mylisz dyskusje. Ja i wymodelowana mowimy caly czas o wykonywaniu obowiazkow w obowiazujacym wymiarze czasu. Ja nigdzie nie pisalam, ze trzeba po godzinach zostawac, czy w weekendy przychodzic.

Nie wymagam stazysty nadgodzin. Natomiast wymagam odpowiedniej postawy w godzinach pracy. A to czesto szwankuje..
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
03 października 2017 21:43
Wtrącę się w temacie stażu. Mnie pracodawca niczego nie nauczył


ekwan, no chyba sie za wiele nie nauczyła. Też byłam na takim cudnym stażu, al byłam takim właśnie stażystą jak Ty mówisz. Wykazywałam się inicjatywą, nie czekałam aż ktoś zapyta, ambitna, młoda pracowita. Potem zostałam po nim zatrudniona, po 4 miesiącach robiłam już roboty za 5(!!!!) osób, a pensja jedna. Skończyło się to dla mnie źle, a nie nauczyłam się wiele, prócz tego, że firma jako firma ma pracownika gdzieś i na koniec zostaje sam ze swoimi kłopotami, bo nikt na niego nawet nie splunie. Bo jest tylko trybikiem wyrobnikiem. Nie dziękuję, nigdy więcej. Wolę robić swoje i wychodzić na czas. I szanować swoją osobę, swoje siły, swój czas, swoje życie i swoje zdrowie.
Byłam na praktykach. Wykazywałam się, robiłam więcej, niż by wymagano, dopytywałam co jeszcze jest do zrobienia, zostawałam dłużej. Owszem zaproponowano mi potem pracę. Na umowę zlecenie, za grosze. Z wizją, że mnie potem zatrudnią na normalnej umowie. Tak też było. W sumie przepracowałam 2 lata. Ale aktualnie mam już dokąd wracać po urlopie macierzyńskim. I na tyle było tego starania się.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
04 października 2017 07:44
Chciałam jechać do stajni.
Jedna strona pokazuje, że będzie padać o 13. Druga, że o 10. Trzecia, że w sumie to powinno już, a czwarta że będzie tylko zachmurzenie 😵
Muszę wyjść za 40 minut i dalej nie wiem co zrobić.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
04 października 2017 08:07
wymodelowana, chyba, że tak, skoro to TA praca po studiach, to przyznaję Ci rację.  :kwiatek:

ale też, skoro dyskusja się rozwinęła, zgadzam się z Facellą. Ja zasuwałam i byłam pracownikiem roku i praktycznie nic z tego teraz nie mam poza receptą na leki antydepresyjne.
Zdarzyło mi się nie dostać na staż za psie pieniądze, bo nie mam doświadczenia. W obszarze w którym siedziałam 10 miesięcy. I o. Z moich doświadczeń jest trudno o dobry staż nawet. Dobry, czyli płatny, moim zdaniem, skoro już wymagają ode mnie 32h w tygodniu. Wkurza mnie, że jest tyle bezpłatnych staży w ogromnym wymiarze godzin. :/
Natomiast w firmie foto robię więcej niż muszę, wychodzę z inicjatywą, ale mnie to po prostu cieszy, bo zawsze chciałam się tym zajmować.

JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
04 października 2017 08:21
CzarownicaSa, nie ma złej pogody. Są tylko źle ubrani kowboje. 😉
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
04 października 2017 08:29
Po roku, gdzie co 3 dzień jeździłam w deszczu- chyba wolę być źle ubranym kowbojem 😁
espana 3 tygodnie pod rząd ostrych kolek? Mało prawdopodobne ... 🤔 Ja rozumiem umówić się i przełożyć termin, ale ja dzwoniąc co poniedziałek dostaję odpowiedź żeby zadzwonić w kolejny poniedziałek  🤔wirek:
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
04 października 2017 23:28
marlin1990- ja tak miałam w pracy z kilkoma weterynarzami. Dzwonię, że kulawizna, trzeba prześwietlić. U 3 koni na 4 określiłam dokładnie miejsce, gdzie podejrzewam, co jest. Do jednego weterynarz przyjeżdżał chyba z 5 razy, RTG nie zrobił, szukaliśmy innego, po kilku tygodniach przyjechał inny- wyszło, że koń miał co innego, był źle leczony i rehabilitacja się sporo wydłużyła (moje podejrzenie się sprawdziło). U dwóch podejrzenie szpatu, RTG zrobione najwcześniej na drugiej wizycie. A do jednego wet nie dojechał- koń ,,ozdrowiał" sam po dwóch tygodniach (podbicie).

ekwan- pracowałam jako instruktorka. Najpierw było dobrze, później nie było wolnego dnia w tygodniu ,,bo nie ma/mało klientów".
Tak samo z moją inicjatywą- jak miałam tylko pracę z końmi, zaczęłam robić siatki- później wchodziło to w niepisany zakres obowiązków. Później przestałam je robić, bo mi się ode chciało. Było spięcie z szefem, że jak to nie robię i pretensje. Potem odpuścił.
(...)
Oczywiście wszystko bez dodatkowego wynagrodzenia, czy pochwały lub podziękowania- każdy by stracił zapał...

Edit: miałam napisać więcej, ale to nie miejsce, aby zrzędzić, bo akurat w tym roku mogłabym duuużo pisać na temat pracodawcy (przyszła rodzina)- pracownik.  Nota bene- w tym roku poszłam tam do pracy tylko i wyłącznie na prośbę przyszłej teściowej- i to był ogromny błąd.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się