Okiem Planty - życie w Teksasie

Prosciej byc ofiara przemocy?

Czasem tak. Kiedy masz wdrukowana bezradnosc i nie wiesz jak sie poruszac w siwecie przepisow, co zrobic, gdzie pojsc...tak. Kto nie byl w takiej sytuacji nie powinien oceniac. To jak opisywaniu slepemu kolory.

A ktoś Ci wdrukował w tą bezradność, czy zawsze ją miałaś?


Ojciec. Pierwszy maz. Drugi maz.
rybka   Różowe okulary..
03 października 2017 06:16
Dziewczyno idź na terapię koniecznie! jesteś mega zaradna, doktorat, walka z jednym sukinsynem, przetrwanie w obcym kraju, wychowywanie córki i robienie miliona rzeczy, które niestety tylko kasy nie przynoszą. Tak uwielbiasz ogrody, robisz je przepięknie, jesteś nawet w tej dziedzinie specjalistką. Trzeba tylko Ci naprawdę dobrej terapii, tak abyś powoli mogła też odstawiać tabletki. Masz z czego być dumna, nie jesteś małą bezradną dziewczynką, ta dziewczynka dorosła i stała się BABĄ z krwi i kości mądrą, twardą i odpowiedzialną. Życzę abyś szybko trafiła na mądrego terapeutę (może nawet przez net poszukaj...). Trzymam za Ciebie mocno kciuki. :kwiatek:
Planta, tobie się chyba coś pomyliło. Jesteś mega zorganizowana i zaradna. To Twój mąż nie razi sobie z podstawowymi rzeczami: pracą, nałogami, gospodarowaniem pieniędzmi, emocjami. Ty sobie radzie bardziej niż niejedna osoba, więc to tylko kwestia postrzegania siebie.

Problem masz taki, że dajesz sobą pomiatać. A Twój mąż jest słaby psychicznie i się boi tego, że w końcu podniesiesz głowę i dasz mu do wiwatu.

Kurcze no tak czytam te pytania i mam wrażenie, że sporo osób po prostu nie rozumie co to znaczy doświadczać długotrwałej przemocy. Jaki to ma wpływ na człowieka. Jskie to ogromne obciążenie. Jaki ogrom rzeczy zostaje wówczas odebrany- znika cała nasza pewność siebie, powstaje ogromna dławiąca obawa przed działaniem, bo przecież ocenią i skrytykują. Bo może w efekcie będzie jeszcze gorzej.
Planta ma depresje, ataki paniki i ogromną ilość lęków spolecznych.
Mogę się założyć, że Planta wolałaby skręcic 20 szafek niż wykonać jeden telefon urzędowy.
Pytanie Naboo czy prościej jest być ofiarą przemocy jest po prostu obrzydliwe. Bo ZNOWU zrzuca się winę na ofiarę przemocy. To pytanie sugeruje, że wszystko co się stało było jakimś wyborem Planty. Sama jest sobie winna. Nie Nie i jeszcze raz Nie!
Planto  myślę. że pomysł by ruszyć i podokańczać remontowe rzeczy jest bardzo dobry. To jest zajęcie, które chyba daje Ci poczucie bezpieczeńdtwa, które przy wszystkich trudnych i skomplikowanych rzeczach które Cię czekają jest proste i jasne.
Planto i swoją drogą fakt, że udało Ci się tyle rzeczy załatwić wprawia mnie w ogtomny podziw  :kwiatek:

ewik ale czemu cię dziwi, że nie rozumieją. Nikt, kto nie doświadczył sam czegoś takiego, nie zrozumie tak naprawdę, jak to działa.
ewik, bardzo duzo wyczytalas z jednego pytania.  Skad wiesz, ze w moim pytaniu byla jakakolwiek ocena? W ktorym miejscu zrzucilam wine na Plante?

Naboo nie rozumiesz. Ty mogłaś nie mieć złych intencji, ale osoba w takiej sytuacji, jak jest Planta, bardzo często odbierze tak sformułowane pytanie jako zarzut, że jest beznadziejna, bo nie umie się wyrwać z tego, w czym siedzi, a więc to jej wina, że w tym siedzi. A to dlatego, że sprawca przemocy wdrukowuje swojej ofierze przekonanie, że owszem, to jest jej wina, że on się tak zachowuje, bo <dowolne wstawić>, więc to także jej wina, że jest traktowana tak, jak jest.
ewik, bardzo duzo wyczytalas z jednego pytania.  Skad wiesz, ze w moim pytaniu byla jakakolwiek ocena? W ktorym miejscu zrzucilam wine na Plante?



Naboo wyczytałam dokładnie tyle ile było trzeba.
Pytanie w konstrukcji czy "dana rzecz jest prostsza czy trudniensza"  zakłada możliwość wyboru innego(trudniejszego, prostszego) rozwiązania.
Pytając się Planty czy jest jej prościej być ofiarą przemocy implikujesz, że miała wybór.
Tu naprawdę nie ma miejsca na zbyt wiele interpretacji.
To juz twoja nadinterpretacja. Najwyrazniej wiecej wyczytalas niz Planta, bo ona po prostu szczerze odpowiedziala na pytanie 🙂
Moje pytanie bylo bez podtekstu.
Naboo ale Planta odpisała tak: "Czasem tak. Kiedy masz wdrukowana bezradnosc i nie wiesz jak sie poruszac w siwecie przepisow, co zrobic, gdzie pojsc...tak. Kto nie byl w takiej sytuacji nie powinien oceniac. To jak opisywaniu slepemu kolory."
Nie widzisz zbieżności tej odpowiedzi z tym, co napisałyśmy wyżej ewik i ja?
Zresztą, może nie widzisz. I właściwie dobrze, że nie widzisz.
Nie wałkujmy tego tutaj. Bo to jest właśnie dokładnie jak opisywanie ślepemu kolorów.
Mialam wczoraj okazje z nim porozmawiac (nie w osobie, przez telefon).
Otoz oswiadczyl  mi, ze nie wie, czy chce ze mna byc i nie wie, czy nadal mnie kocha, bo ostatnie lata ze mna byly bardzo trudne i ma dosc. Ze na rpbe powiedzenia mi czegos nie slucham, albo zaczynam sie bronic i na koniec to go frustruje.
Piowiedzialam muz,e to daltego, ze te jego kowersacje to w 99% procentach oskarrazanie mnie. Nie tyle proby  dowwiedziecznai sie czegos, ale wlasnie 'dlaczego nie skonczylas tego? Dlatczego nie zrobilas tamtego? Dlaczego zaczelas robic ten projekt? I ja musze sie tlumaczyc i przekonywac, jak dziecko tlumaczace sie rodzicowi. Ale tego nie chcial uslyuszec, bo natychmiast poziom jego agresji wzrosl i zaczal mowic podniesionym glosem, ze go nie slucham co on mam mi do powiedzenia.
Ze ma dosc zycia ze mna i znajomi mowia mu zeby sie ze mna rozwiodl. Ciekawe. Bo ja mu powiedzialam to samo, ze wiekszosc osob znajacych sytuacje mowi, ze mam wszelkie powody, zeby sie rozwiesc, ale chcialam mu dac szanse.
Uslyszalam serie zarzutow, jak to nie mozna mi ufac, (mi? Ja siedze w domu bo mam tyle do roboty, ze nie mam czasu eis podrapac, to nie ja jezdze po pubach i mam romansiki z dwudzestolatkami, ktore szukaja sponsora).
Powiedzialam, ze podczas malzenskiej terapii uslyszal, ze sa miedzy nami problmy w komunikacji i ze to jest prawda-zamiast powiedziec mi, z czym ma problem, dusi w sobie az zaczyna eksplodowac i wtedy byle co moze byc tym punkteme zapalnym, Jak nieumyte nauczynia na szafce kuchennej.
Powiedzialam mu to, ale mialam wrazenie ze mnie nie slucha. Ze ustawil SIEBIE w pozycji ofiary. Ze to ja jestem problemem. A w takim przypadku nie sadze, zeby nawet terapia to zmienila, bo to jest jego mechanizm obronny, zeby nie przyjac do wiadomosci, ze to on i jego problemy spowodowaly lawine problemow z rodzina .
Kiedy usilowalam to wyjasnic, zaczynal wpadac w zlosc i mowil, ze nei zamierza tego sluchac.
Nie wiem czy nawet pare miesiecy terapii to zmieni. Bo wygodniej jest zrzucic wine na mnie. I ze nawet "jesli bedzie ze mna, bedzie musial sie kontrolowac, co mowi i co robi, zebym nie uzyla czegos w akcie zemsty przeciw niemu i wtracila go z powrotem do wiezienia".
Powiedzialam wiec ze przykto mi , ze ma taka zla opinie o mnie, ze uwaza ze bede uzywala wymowki, zeby zemscic sie na nim. (Przy okazji chyba zapomnial, ze robilam wszystko, zeby go z tego wiezienia wydostac). Ze znosilam jego zachowanie i przemoc domowa kilka lat -nawet nei dal mi dokonczyc zdania, grozac ze nie bedzie tego sluchal i ze zaraz sie rozlaczy. Jest wiec, moim zdaniem,w , w olbrzymim zaprzeczeniu co bylo do tej pory i ustawil mni ew roli kata a siebie w roli ofiary.

Tak wiec zaczynam chyba rozgladac sie za prawnikiem. Tak na wszelki wypadek. Bo nawet jesli sie zejdziemy, i jesli to on zamierza grac role ofiary, i jak na kazdym kroku podkresla-nie moze mi nic powiedziec bo zaraz sie obrazam i wsciekam, to z tego malzenstwa juz nic nie zostalo.

A obrazac sie nie obrazalam-ale nie podobalo mi sie wpspominanie ze mialam mu powiedziec, ze zalozylam konto i przelalam czesc wspolnych pieniedzy (chyba go to bardzo zabolalo), choc napisalam wtedy do jego osoby kontaktowej, ze zrobilam to, zeby miec na rachunki i zabezpieczyc nasze potrzeby, ze pisallam na biezaco co zostalo zaplacone i ile kosztowalo. Wtedy dostal napadu wscieklosci i przypomnial mi ze to jego pieniadze bo z jego wyplaty. Ja z  kolei przypomnialam jemu, ze rozdzielnosci majatkowej nie mamy i ze poki jestesmy malzenstwem, pieniadze sa wspolne. I ze splacam nimi zalegle rachunki.

Ale najbardziej zabolalo mnie, ze kiedy spontanicznie powiedzialam, ze nadal go kocham, odpisial, ze wie, ale ze nie moze mis ei odwdzieczyc tym samym bo nie wie, w jakim stanie sa jego uczucia do mnie, czy nadal kocha mnie. I tak potem kiedy nie moglam znowu zasnac, a szczegolnie po tej rozmowie, pomyslalam, ze nawet nie chce mnie wysluchac, ze to ja bylam ofiara i mam na to i swiadkow, i szereg argumentow, a on ma smialosc stawiac siebie w roli osoby pokrzywdzonej. Ze to wszystko przeze mnie. I cos we mnie umarlo. I bardzo boli. Bo jednak myslalam, ze usysze ze tez mnie kocha, ze mimo wszystko sprobujemy cos z tym zrobic.
Owszem, powiedzial, ze chce mi dac jeszce szanse i zobaczy, jak bedzie po powrocie....ale nie wiem czy chce z nim byc po tym co uslyszalam. To on powinien przeprosic mnie, uzmyslowic sobie jakie pieklo fundowal mi i corce, z jego napadami furii, wrzaskami, ze dostalam wczoraj napadu paniki, kiedy maz Missy zapytal czy moge mu znalezc specjene srubki jakis w daje chwili potrzebowal, a ja stanelam na bacznosc, serce mi zamarlo bo wiedfzialam, ze zaraz uslysze wrzask ze jak to czemu jeszcze nie znalazlam, ze niewazne i ze nie potrzebuje mnie wiecej-nie dlatego, ze nie che mojej pomocy, bo potrzeba jestem do przyslowiiowejgo stania i trzymania mlotka bo nie moze nic zrobic sam, potrzeba jest osoba, ktora znajduje potrzebma rzeczi trzyma w gotowosci jak sanitariuszka dla chirurha, i ze spanikowalam ze maz Missy tez na mnie zacznie wrzeszczec i powie mi, ze jestem bezuzyteczna.
To sie nazywa projekcja. Choc Missy zapewniala ze jej maz tak nie robi  i nie mam sie czego bac, nauczona bylam ze zaraz bedzie wrzask i dostalam napadu paniki z problemami z oddychaniem i kolataniem serca, czyli nerwica.

Wiem, ze bedzie walczyl o dziecko. I nie chce, zeby dostal pelnoprawna opieke, bo bojke sie o mala. Napisalam mu ze probowalysmy rozmawiac i ja, i ona, ze zostawila mu na biurku prze tym calym atakiem, dzien czy dwa wczesniej list, w ktorym opisywalam jak bardzo sie boi kiedy przychodzi do domu pijany, ze boi sie jego wrzaskow, ze wtedy kuli sie w swoim pokoju i stara sie nie slyszec, ze boi sie wtedy o mame...dala mi go do przeczytania zanim go polozyla. Maz twierdzi ze niczego takiego nie dostal.
A ja , znowu, nie wkladalam jej wu usta tego, powiedzialam jedynie, bo bala sie bezposredniej rozmowy z tata, ze bedzie na nia zly, zeby napisala to w formie listu i zostawila mu na biurku. I zeby szczerze opisala co czuje. Nie mowilam jej co powinna napisac. To byla jej decyzja. Przyniosla mi do przeczytania, zebym powiedziala, czy jest ok.
I chyba skrobala potem zawziecie, na dwie kartki A4.

I nadal jestem w szoku, ze zamiast uznac swoja wine i popatrzec perspektywicznie, jak mnie ograniczal, nie chcial, zebym miala przyjaciol, ograniczal finansowo-ostatnie ubrania kupilam pare lat temu, donaszam co mam, ze cale to zachowanie bylo nie w porzaadku i nie bylo normalne, i ze powinien przepraszc mnie, on odwrocil kota ogonem i zwalil wszystko na mnie...
I jak napisalam, cos we mnie umarlo.


No więc sama widzisz. Zwala całą winę na ciebie, ustawia się w pozycji "on da tobie jeszcze szansę", czyli ty będziesz musiała się starać, żeby było lepiej - czyli jeszcze bardziej nie drażnić pana i władcy - a ponieważ lepiej nie będzie, to dowiesz się, że to przecież twoja wina, bo się za mało starałaś i nic do ciebie nie dociera. Doskonale to znam. On się nie zmieni. I tyle.
Szukaj tego prawnika. Możesz się z tego uwolnić i mieć spokojne, szczęśliwe życie.

Ja nie mam dzieci, ale jak przeczytałam, co napisałaś o córce piszącej list do ojca ze strachu przed rozmową z nim, to serce mi pękło.



Mnie bolalo, jak czytalam. Bo bala sie ze na nia akrzyczy, kiedy bedzie rpbowala mu powiedziec. Zadne dziecko nie powinno bac sie ojca do tego stopnia.

A moja uczucia..mialam wrazenie ze zostalam jeszce bardziej podeptana i zrownana z ziemia, ze juz etem na poziomie glebny i ni eda sie bardziej, ale udalo mu sie.
A codzinnie walcze z soba wieczorami, wyjac do poduszki, zeby nie chastac nadgarska i skonczyc z tym calym bolem.
A mialam po napisaniu  tego postu mysl, ze moze tam jest jakas dwudziestoparoletnia panienka, ktora juz przebiera nogami zeby pocieszac biednego misaiczka i utwierdza go w przekonaniu, ze to zua zona byla i ze teraz bedzie miec zycia jak w Madrycie...z nia.
Bo jak moge odczytac, ze ludzie, znajomi go namawiaja na rozwod. Ze to ja jestem problemem, kiedy bezposredni swiadkowie, ludzie ktorzy widza co robi na co dzien, jak Virfginia i Dan, widza jego traktowanie mnie. Virginia nawet przed przyjsciem sie upewnia telefonicznie czy jest w domu, bo nie chce przyjsc z ciastem kiedy on jest, bo nie lubi go tak bardzo za traktowanie mnie, ze nie chce go widziec, bo nie chce mu powiedziec do sluchu.

Kuzwa, znowu mam atak nerwicy i bole w klatce piersiowej. I nie chodzi mi  o wzbudzneie litosci, ale opusuje objawy fizyczne stresu, w jaki mnie wprowadzil.
Planta jak najszybciej na terapię ❗ Wykończysz się dziewczyno a nie wolno ci, bo masz wspaniałą córkę, mądrą i kochającą Cię nad życie, ona na Ciebie liczy, nie zostawiaj jej z tym wszystkim samej - pamiętaj o tym. Jesteś w naprawdę niezłej sytuacji, bo państwo jest po Twojej stronie w tej chwili. Jesteś dzielna, masz niesamowite pokłady siły w sobie, radzisz sobie ze wszystkim doskonale. Ten tyran nie zasługuje nawet na to, żeby Ci buty czyścić. Bierz się w garść, nie rozklejaj się tylko szukaj psychologa i marsz na terapię!
Planta a nie jest przypadkiem tak, że mąż na zewnątrz, poza domem, zachowuje się zupełnie inaczej? Często jest przecież tak, że taki domowy tyran w oczach otoczenia, które nie wie, co on robi w domu, jest sympatycznym człowiekiem. Często mądrym, charyzmatycznym, wykształconym, kompetentnym. Tacy ludzie są mistrzami manipulacji i często potrafią oszukiwać innych całe życie co do tego, kim są naprawdę.
Poza tym nie wiesz, co mówi o tobie do swoich znajomych - tych, których ty nie znasz albo znasz mało. Przecież jest oczywiste, że nie mówi im tego, co dzieje się naprawdę. Zresztą co miałby powiedzieć? "Wrzeszczę na żonę, nie wypuszczam jej z domu, ostatnio prółbowałem ją pobić, a moja córka ucieka przede mną po kątach ze strachu"? No... nie.
Ja się po jakimś czasie dowiedziałam, co znajomi mojego byłego męża wiedzą o powodach naszego rozwodu. Moja reakcja była taka:  🤔 🤔 🤔 😵 😁 😵
Zbieraj się na terapię, szukaj prawnika, zajmij się sobą i zobaczysz, że to przestanie tak boleć i pewnego dnia będzie lepiej.  :przytul:
Planta, masz dziecko, któremu powinnaś zapewnić cywilizowane dzieciństwo. Jeśli dziecko kuli się ze strachu przed ojcem to jest patologia. Masz za sobą służby, masz za sobą znajomych, żyjesz w kraju w którym Twój mąż za przemoc trafił do więzienia. Znajdź w sobie siłę i zrób coś z tym. Jak sobie chlaśniesz nadgarstki to Twoja córka wyląduje pod opieką ojca, którego się boi.

Zastanów się, jak ta sytuacja odbija się na Twojej córce? Naprawdę chcesz w tym trwać?
Planta , dziewczyny dobrze piszą . Boję się ,że  możesz jeszcze  'upaść niżej' . To w tym sensie ,że on w sądzie zmiesza Cię z błotem wyciągając takie sprawy ( prawdziwe- nieprawdziwe) że oczy ze zdumienia będziesz przecierać . I będziesz udowadniać ,że nie jesteś wielbłądem. Tak działają takie osoby .Każdy winny tylko nie 'on'. Stracił władzę i może chcieć Was 'ukarać' . Choćby nie miał szans na powodzenie. Powinnaś zdać sobie z tego sprawę . Nie życzę Ci tego ale z zemsty scenariusz może tak wyglądać . Nie myślę ,że go kochasz .Kochasz własne wyobrażenie o dobrym , wspólnym życiu.
Czas stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie ,że jesteś DOBRYM PEŁNOWARTOŚCIOWYM CZŁOWIEKIEM i pokochać SIEBIE.

a najbardziej Ci życzę żeby to tak nie wyglądało, z tym sądem...
I ciesz się ,że masz życzliwych ludzi wokół siebie , i prawo za sobą . Mam 'za płotem ' podobną sytuację i tylko żal ,że u nas to wygląda zupełnie inaczej niż u was....
Ja uważam, że te Wasze rrozmowy do niczego nie prowadzą i trzeba je ograniczyć. Rani Cię i w głębi ducha pewnie jest z tego zadowolony, jesli nawet nie robi tego zamierzenie. Tym bardziej, że wg prawa nie powinniscie sie kontaktować.
Ale przynajmniej dziewczyna wie na czym stoi. Bolesne, to bolesne, ale sprawa dość jasna. On nie chce dostrzec swojej winy. Zastanawia się, 'czy dać jej szansę'. JEJ.. Nie, że on prosi o szansę. Nie, że my musimy spróbować. Ale to ONA może dostanie szansę.
Takie podejście nie wróży niczego pozytywnego. Porozmawiała i przynajmniej widzi na czym stoi.
I no właśnie, Planta, kochasz jego, czy raczej faceta jakim był i jakim byś chciała go widzieć.
Trzymaj się, jesteś BARDZO dzielna!
, powiedzial, ze chce mi dac jeszce szanse i zobaczy, jak bedzie po powrocie....



Nie wierzę w to, co czytam... i jak widać nie tylko mnie te słowa uderzyły po mózgu.  On Tobie szansę chce dać ? On sobie sprawdzi jak będzie? To się w głowie nie mieści. Natychmiast widze sytuacje pt.uczen-nauczyciel, rodzic -dziecko, gdzie to drugie powinno sie mocno pilnowac, bo podlega ocenianiu.

Planta, masz jedno życie kobieto. Jak pisza poprzedniczki, wolności Ci trzeba, powietrza...oddechu pełna piersią, a nie łapania rozpaczliwych haustów powietrza w chwilach gdy akurat jemu to nie przeszkadza. Frazesy,wiem, ale jestem pewna że wiesz o czym piszę.
Tak tunrida, właśnie już wie na czym stoi. I jesli bedzie nadal chciala z nim rozmawiac ten facet tylko sie upewni w tym, ze jest od niego zależna. A jeśli nawet jest, to caly szkopuł w tym, że nie powinna tego okazywać, bo wówczas on wielką łaskę robi z powrotu do domu. On teraz czuje sie komforotwo, bo nikt od niego niczego nie oczekuje, ma święty spokój. Jakby mi tak powiedział, że się zastanowi, czy dać mi szansę to bym mu powiedziala, żeby sie powaznie zastanowil, bo steka i tak mu juz nigdy nie zrobię.
Planta, wiesz co? Mam wrażenie, że nie doceniasz sama siebie. Jak czytam to co piszesz, to Ty wiesz, że nie możesz sobie pozwolić na takie traktowanie. Zdajesz sobie sprawę jak zachowuje się Twój mąż, że to jest złe i nie bardzo rokuje na poprawę z jego podejściem. Kochana uwierz w siebie trochę 🙂 Dasz radę, nawet jeśli będzie ciężko. Masz za sobą prawo, córkę, przyjaciół. A jak potrzebujesz się wyżalić czy poradzić to masz za sobą całą rzeszę bab z PL, zatwardziałych koniar 🙂
Gdybyś nie była na drugim końcu świata pewnie już część z nas chętnie pomogła by Ci fizycznie czy urzędowo. Głowa do góry, cycki do przodu i nie przejmuj się. Nawet jeśli dziś czegoś nie wiesz, czegoś się boisz to nie oznacza, że tak będzie zawsze.
No odzyskałam internet po miesiącu wchodzę na forum z radochą przeczytać co u Planty, a tu takie klocki. Ja po prostu nie wierze 😲  sory że tak napisze ale kretyn z twojego męża. Ma super kobiete i córkę, i taki cyrk odwalił. Faceci nie potrafia docenic tego co maja, dopiero jak trafia na jakas lafirynde co ich pusci  z torbami tonoda po rozum do glowy. Nie  chce Ci mowic co powinnas robic bontp twoje zycie. Mam nadzieje, ze zrobisz to zebys byla szczesliwa  😀
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 października 2017 19:41
W USA żeby się rozwieść wcale nie potrzeba prawników ani rozprawy sądowej. Wystarczy że obie strony podpiszą papiery rozwodowe.
Planta  , nie wolno Ci nawet myśleć o cięciu nadgarstków . Masz wspaniałą , mądrą córkę która cię bardzo kocha , pomyśl jak ona by to przeżyła jeżeli byś to zrobiła . Nie możesz jej tego zrobić . Znajdź dobrego terapeutę a później weź rozwód z Dawidem , jeżeli zostaniesz dalej w tym związku to zniszczy Cię to psychicznie . Masz prawo być szczęśliwa , żyć własnym życiem  :przytul:
Jest tez inna opcja-separacja. mozemy mieszkac nawet pod jednym dachem, byle pokoje i lozka byly oddzielne, zero seksu, oddzielne jedzenie, oddzielne zycie. To daloby mi czas i okres przejsciowy na znalezienie pracy i uniezaleznienie sie od niego.
Musze doczytac co jest wymagane do zlozenia papierow.

Bylam u lekarza z Missy jako swiadkiem. Opowiedzialam co sie stalo- w koncu zna nas od lat, az mu szczeka opadla jak uslyszal jhistorie. Pokazalam mu na dowod wizytowki szeryfa, ktory dokonal areztowania, innwestigatora przypisanego do spracy i koordynatorki ds ofiar, zrobil ksero. Potwierdzil tez ze Dae ma z nim spotkanie w piatek, powiedzialam ze potrzebuje lekow ktore pomoga mu z alkoholem. Chcialam pokazac, ze to nie jest moj wymysl, plus jesli potem koordynatorka zgodzi sie, nie bede musiala placic z wlasnych pieniedzy za wizyty u niego (tzw co-pay, ta czesc ktorej nie pokrywa ubezpieczenie). Mam sie zglosic za dwa tygodnie.
Dostalam podwojnie silny Xanax i antydepresant. Xanax na uspokojenie w ciagu dnia i do poltorej tabletki (1 mg) na noc, bo pomaga mi zasnac, choc na pare godzin. Zobaczymy jak zadziala antydepresant, Paroxetine 20 mg.
Lekarz zapyta tez, czy zamierzam sie rozwiesc. Powiedzialam ze nie wiem, bo on "mysli o daniu mi szansy" , jak to powiedzialam, zobaczylam mine lekarza i nie byla to przyjazna twarz, widac ze go to wzielo. Nawet dostalam uscisk od niego i powiedzial, ze ma dzwonic cokolwiek sie dzieje. Bardzo mily facet i jako jeden z nielicznych, ktorych naprawde lubie i ufam. A wie, ze przez Davida nastapil regres i moj zespol postrtraumatyczny wrocil do stanu poczatkowego, ne mowiac o nerwicy i depresji, tzn mam problemy ze zniesieniem obecnosci mezczyzny w tym samym pomieszczeniu, jesli nie towarzyszy mu kobieta. Dlatego wlasnie Missy przyjezdza, kiedy pracuje jej maz, nie zeby jego pilnowac, ale zeby pomoc mi psychicznie poradzic sobie z obecnoscia faceta w domu.

A lekarz, mam nadzieje, ze przepisze Davidowi takie leki, ze po spozyciu alkoholu ten bedzie rzygal dalej niz widzi. Zlosliwa ze mnie baba
mozemy mieszkac nawet pod jednym dachem,

(...)

mam problemy ze zniesieniem obecnosci mezczyzny w tym samym pomieszczeniu, jesli nie towarzyszy mu kobieta. Dlatego wlasnie Missy przyjezdza, kiedy pracuje jej maz, nie zeby jego pilnowac, ale zeby pomoc mi psychicznie poradzic sobie z obecnoscia faceta w domu.



Planta, przeczytaj Ty dobra kobieto, co właśnie sama napisałaś...
Obcego mezczyzny, ktorego nie znam. Nawet takiego, ktorego znam. Dave byl jedynym, w obecnosci ktorego czulam sie bezpieczna.

Byl.

BTW juz nieaktualne. Sprawdzilam i w Teksasie nie uznaje sie separacji. Malzenstwo lub rozwod.

Kurcze dwa zdania i dwie literowki. Tak sie konczy pisanie ijedzenie w tym samym czasie. Sorry  :kwiatek:
Planta, potrzebujesz terapii.
Cały czas z tyłu głowy myślisz o Davie i martwisz się o niego. Z tego co piszesz da się wyczytać że to nie tylko kwestie organizacyjne ale również emocjonalne.

Mieszkać razem pod jednym dachem z osobą która używa przemocy psychicznej???  😲
Obawiam się że jesteś współuzależniona.
Koniecznie na terapię.

Ps. Masz wspaniałą córkę - na niej się skup  🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się