Kto/co mnie wkurza na co dzień?

ekwan, wiesz, ja poniekąd rozumiem, co masz na myśli, bo na hasło "leniwi młodzi ludzie" mam przed oczami np. dwie laski od mojego zeszłorocznego projektu, które poproszone o napisanie paru akapitów... zrobiły kopiuj wklejkę z poprzednich akapitów tego samego dokumentu 🤔wirek: i generalnie typ "trzeba przeczytać 10 stron z podręcznika, to za duuużooo" 😉

Niemniej problem bynajmniej nie jest taki jednostronny, znam bardzo pracowitych młodych ludzi, którzy trafili na bezpłatny staż, gdzie zamiast się uczyć, mogli wykładać towar i myć kible (moja eks szefowa miała takie podejście, że stażystka z rachunkowości np. to w sumie darmowa siła robocza 😀 niech robi to, czego nie mogą/nie chcą etatowi pracownicy). Często te startersfuncties, dla ludzi bez doświadczenia per se nie oferują możliwości awansu, podwyżki, bo takie jest strukturalne rozwiązanie w danej firmie. I jak ktoś mi stawia wymagania w stylu kilka lat doświadczenia, zakres obowiązków taki all-in-one (administracja finansowa z przyległościami, data entry, kontakt z klientem, zamówienia, no co tylko jest) i oferuje 9 euro na godzinę (tj. 10 centów powyżej minimalnej) to też jestem leniwa, bo za takie grosze nie podejmę się takiej odpowiedzialności (serio, to są normalne stawki dla funkcji przynieś-podaj-pozamiataj 😉 ).

Btw. zawsze podziwiam dzieciaki zasuwające na kasach w Lidlu, Maku etc. bo oni dostają 3,50-4 euro godzinowej (a ja bym nie wstała z łóżka za tyle 😁 )
Demetek masakra... Ja próbuję znaleźć w każdym weterynarzu jakieś plusy. Mamy jednego podstawowego weta, innego co zawsze przyjedzie (straszny partacz), jednego co dobrze szyje, jednego od kaszlaków, jednego od ropy w kopytach... Do tej pory mój koń nie doświadczał mnie problemami ortopedycznymi i znów będziemy szukały specjalisty w bardzo wąskiej dziedzinie. 😵 reszta idzie na pv.
Miałam kiedyś taką pracę, gdzie obojętnie ile robiłam dobrze, to nikt tego nie zauważał. Ale wystarczyło potknięcie, albo wręcz "zdawało się, że coś tam", żeby się ostro nasłuchać. To też demotywowało.
Ja lubię jasne reguły gry. Jak pracuję dla kogoś, to chce wiedzieć co za co mam, chcę też usłyszeć czasem "świetnie ci poszło", jeśli faktycznie tak było. I wtedy mogę dostać bęcki, kiedy się potknę. To dla mnie uczciwe i logiczne. Jak mam taką sytuację, to zdecydowanie bardziej chcę się starać i robić coś "bardziej". Bo fajnie jest usłyszeć te "świetnie ci poszło".
Wcześniej starałam się, bo lubiłam klientów, którzy często potrafili właśnie podziękować za coś nadprogramowego, albo zwyczajnie zrobionego z sercem. To było bardzo miłe i dla tych momentów fajnie było robić "bardziej". Poza tym niewiele ze starania się ponad normę miałam, więc... :/
zaglądanie do portfela przez rodzinę męża....
ostatnio na topie jest gadka ile to ja nie kupuję na aliexpress...  a pod koniec miesiąca nie mamy kasy... tak nie mieliśmy teraz kasy (3 dni przed wypłatą), bo musieliśmy opłacić szkołę, przedszkole, ubezpieczenia, kredkowe, książkowe, opłacenie dodatkowych lekcji dla dzieci, nowe ciuchy do szkoły, buty....

no sorry... ale zarabiam to sobie kupuję  👿 zwłaszcza, że w większości to ciuchy dla dzieci, które wychodzą baaardzo tanio i jeszcze wysyłka gratis.

wku** się masakrycznie, bo rozmowa była oczywiście za moimi plecami. Na szczęście mąż stanął w mojej obronie, że dzieci wyrosły ze wszystkiego i potrzebują.
Mi tak rodzice próbują zaglądać do portfela, bo wychodzą z założenia, ze jak jestem kilka lat za granicą, to zaraz będę kupować działkę i się budować... Przecież życie to tam 'w ogóle' nie kosztuje.
Moi rodzice mi często coś kupują dla dzieci, a to jakieś nowe ciuchy, a to coś dobrego do jedzenia do lodówki, a to opłacą zajęcia dodatkowe dla dzieciaków i u nich bym rozumiała jakby mi coś powiedzieli, ale nie mówią nic.
A tu wtrącają się ci co nic nam nie pomagają.
Ja mam trochę mniejszy kaliber, bo tylko chłop mi sapie o nowy czaprak (mam z 6, ostatni kupiłam ponad rok temu), bo po co mi to, lepiej odłóż. No kurde, zarabiam po coś, a nie żeby wiecznie odkładać wszystko i żyć za absolutne minimum, tylko żeby przepier*olić chociaż stówę na głupoty raz na miesiąc 🙄
Ja korzystam z założenia, że żyję tu i teraz. Także jak zarabiam, to wydaję.
Ja o sobie sama wiem, że powinnam mieć ograniczony dostęp do pieniędzy  😎 i wkurza mnie to  😡 Dobrze, że mąż mnie kocha (to nie wytyka zbyt, no chyba, że przeginam) i jest oszczędny, to dzięki temu odkładamy jakiś hajs. Ja mam u niego ksywę kupowaczka-wydawaczka. Z nikim spoza domu 😉 nie gadamy ile za co płacimy, konie, wyjazdy, itp to i nikt nie komentuje. Sami na siebie pracujemy, od nikogo nic nie biorę to i nie wyobrażam sobie, żeby ktoś miał mi do kieszeni zaglądać. Ale wiem, że niektórzy tak mają i pierwsze pytanie jakie zadają na widok jakiegoś nowego nabytku, wydatku, - ile to kosztowało???, moja siostra np. tak ma. Nie znoszę tego w niej.
Ja dzisiaj znowu się nasłuchałam - "po co ci tyle? nie możesz mieć dwóch na zmianę???" 😂 I teraz jest zdania, że kupię sobie czaprak, żeby jemu na złość zrobić XD Kurna no nie mogę. Batalia o szmatę.
Moon   #kulistyzajebisty
10 października 2017 08:07
budyń, a to po kija mu mówisz? :P Nie mam co prawda takich akcji jak ty, ale dla własnej wygody - zamawiam sobie końskie szmatki do pracy, a potem wiozę je bezpośrednio do stajni. P. mi nigdy wymówek o konia i ogólnie, końskie graty nie robił, ale czasem sama się siebie wstydzę, że dałam się ponieść, więc... lepiej by nie widział za dużo :P W pracy się tylko śmieją, jak widzą kuriera ze sporą paczką, czy przypadkiem zaraz konia nie zamówię z dowozem na V piętro  🤣

Z drugiej strony, jak tu ktoś już pisał - kurdę, zarabiasz to kupujesz, proste. Kupując szmatę, nie masz potem co jeść? Nie masz na rachunki? Nie? No to, że tak powiem brzydko - niech siedzi cicho, bo dam sobie rękę uciąć że Twój luby też wydaje czasem hajs na jakieś "zachcianki" czy swoje hobby.
Nie lubię tak ukrywać, poza tym odkąd z nim jestem to żadnej szmaty nie kupiłam, więc mi się w pale nie mieści, że ktoś może mieć wąty, że ja swój pieniądz wydaję :lol I próbuję wytłumaczyć, ale widzę, że ciężko. Nie żeby mi jakieś afery robił, ale komentarze padają.
Ale w sumie on jako takiego hobby nie ma, toteż kasy nie wydaje - pewnie stąd problemy. Ot, siedzi przy kompie i dłubie w excelu. Ale jak sobie np. buty kupił droższe od mojego siodła, to ani słowem się nie zająknęłam, że na głowę upadł 😂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
10 października 2017 09:28
budyń, powiedz jasno, że to Twoje pieniądze i chciałaś ten czaprak, więc go sobie kupiłaś. I tyle. 
Tak sobie myślę, że najlepiej jak już nic nie powiem, bo nie dociera, a co ja mam się denerwować. Po prostu pojadę i kupię, bo mam ochotę i o :P
Tylko mnie dziwi, że można tak przeżywać, że ktoś chce swój pieniądz wydać. Ja rozumiem, że to taka krakowska mentalność, ale nie sądziłam, że to tak zakorzenione 😁
To nie jest krakowska mentalność, tylko mówienie dorosłej kobiecie jak ma żyć i na co wydawać własne pieniądze. Bo jakoś ta mentalność nie działa, kiedy chodzi o jego wydatki.
Zawożę dziś córkę na 16 na zajęcia grupowe (nauka gry na gitarze) a pan mowi: a dziś to na 17.
Ja jestem wróżką żeby wiedzieć, że przełożył? Mówił tydzień temu (do dzieci mówił), owszem, że może być zmiana grafiku, ale nie dzwonił ani nie napisał.
W zeszłym roku wciąż przekładał zajęcia bez informowania, odwoływał i mam juz serdecznie dość sie tak z nim bujać. Więcej córka tam nie pójdzie. Tylko skąd ja jej nauczyciela od gitary wytrzasnę?
marysia550, spytaj nauczyciela muzyki w szkole, czy może kogoś polecić 😉
marysia550, spytaj nauczyciela muzyki w szkole, czy może kogoś polecić 😉

właśnie to był nauczyciel muzyki ze szkoły 🙂 a druga pani nie mieszka w naszej miejscowości. Obok w gminie w GOKU znalazłam zajęcia.
busch   Mad god's blessing.
10 października 2017 21:24
Ja korzystam z założenia, że żyję tu i teraz. Także jak zarabiam, to wydaję.


Ja za to nie ogarniam (nie ten wątek, hehe) jak można żyć od pierwszego do pierwszego. Cały czas mam nadzieję że te osoby, które narzekają, że nie mają kompletnie pieniędzy przed dziesiątym, nie mówią tego w sensie literalnym że nie będą mieć za co kupić jedzenia jeśli pracodawca spóźni się chociaż o kilka dni z przelewem. I tutaj nie mówię o osobach pracujących za minimalną krajową na kasie czy chwilowo po nieprzewidzianych wydatkach.

Mnie by chyba zatchnęło ze stresu gdybym dosłownie miała co miesiąc 50zł na koncie przed dziesiątym. Rozumiem podejście że nie ma co upychać wszystkiego w skarpecie bo nie wiadomo co mnie jutro spotka, bo zarabiam by wydawać. Z drugiej strony w życiu wiecznie się coś dzieje, a tu ząb zaboli, a tam opona pęknie, kot się rozchoruje i nagle trzeba pilnie wyskakiwać z gotówki żeby ratować sytuację. Nie rozumiem jak można spać spokojnie i żyć na luzie kiedy jedno losowe zdarzenie dzieli nas od finansowej ruiny i brania chwilówki żeby dociągnąć do wypłaty. Rozumiem że ktoś może mieć trudny czas w życiu i chwilowy dołek finansowy, ale czasami mam wrażenie że niektórzy mają po prostu taki styl życia że co miesiąc w okolicach ósmego liczą każdą złotówkę żeby nie zabrakło im na paliwo na dojazdy do pracy.

Cierp1enie, mam nadzieję że nie potraktujesz tego jak przytyk bo naprawdę Cię lubię :kwiatek:, tym niemniej autentycznie  n i e  o g a r n i a m. Chyba ze mnie za duży pesymista na taki styl życia.
busch, a ja ogarniam. Bo wiele osób ma tak niską pensję, że nie jest w stanie odłożyć na zapas jakiś kokosów. Sama jestem tego przykładem.  Gdyby nie mąż nie miałabym pieniędzy na nic, bo po odliczeniu opłat podstawowych (czynsz, telefon, obiady dzieci w szkole)zostaje mi 1300 zł na cały miesiąc... 
busch, ja ogarniam, bo chcialabym miec dodatnie saldo przed wypłatą 😁 I żeby zrobić prawko miesiącami ciągnęłam debet tak po minus kilkaset ojro 😉 I w sumie debet jest moim przyjacielem, mam ustawiony limit do tysiąca i jakoś idzie... ale ja mam dość specyficzną sytuację i nie uważam tego, co robię, za szczególnie słuszne, całe to moje studiowanie jest średnio rozsądne, bo realnie mnie nie stać ni huhu 😉
marysia550, tylko nie GOKi itp! Największa krzywda jaką można dziecku zrobić jeśli chodzi o muzykę 🙁. Już lepiej zapłacić trochę, znaleźć kogoś ogarniętego (po akademii muzycznej) i dziecko coś przynajmniej będzie z tego miało, zamiast zmarnowanego czasu na graniu pioseneczek. Lekcje grupowe to też nie jest zbyt dobry pomysł... Po konfrontacji z miejscowymi gwiazdkami domów kultury cieszę się, że rodzice mi znaleźli porządnego nauczyciela 😉
kokosnuss, ale jesteś sama, nie masz dzieci na utrzymaniu. Czym innym dla mnie jest życie od 1 do 1 kiedy jest sie odpowiedzialnym tylko za siebie.

Bush, ja tez nie ogarniam.
busch   Mad god's blessing.
11 października 2017 05:35
busch, a ja ogarniam. Bo wiele osób ma tak niską pensję, że nie jest w stanie odłożyć na zapas jakiś kokosów. Sama jestem tego przykładem.  Gdyby nie mąż nie miałabym pieniędzy na nic, bo po odliczeniu opłat podstawowych (czynsz, telefon, obiady dzieci w szkole)zostaje mi 1300 zł na cały miesiąc...  


Dlatego zastrzegłam od razu że nie chodzi mi o osoby z bardzo niskimi pensjami. Widziałam takie przypadki z osobami zarabiającymi więcej ode mnie itd. Zaczęłam się nawet zastanawiać czy to dzieci i kredyty nie zmieniają życia tak, że nie da się inaczej? Nie wiem i nie ogarniam 😉

Poza tym ja miałam chociaż te kilka stów odłożone i jak byłam licealistka zarabiającą żałosne grosze, i na studiach zaocznych kiedy też miałam tzw. entry level job i co semestr wyskakiwałem z 2 k na studia.
Dramuta12, ale ona ma po prostu umiec zagrac pioseneczki, dla funu.
Pewnie, że lepiej zapłacić, tylko w promieniu 20 km nie ma takiej osoby. Zmagam się z tym problemem od 3 lat.
Do szału doprowadzają mnie mężczyźni o mentalności dziecka. 40- letni chłop, a zachowuje się jak przedszkolak. Jak mnie to wkurza! 😤 Gdybym miała z takim idiotą żyć to bym się chyba własną ręką zabiła, na szczęście tylko lub aż z nim pracuję.
busch
Ja chyba rozumiem o czym piszesz. Wiesz co ja nie zarabiam źle, ale też czasami przed wypłatą mam mało na koncie i z niektórymi wydatkami czekam do nowej wypłaty. Po zawsze po nowej wypłacie odkładam pieniądze, a za resztę żyję
Ale to nie tak, że nie mam pieniędzy na koniec miesiąca - bo gdzieś tam są lokaty itd, których nie chcę zrywać po prostu bez sensu. Kilka dni poczekam i przeżyję za te 200 zł 😉
Nie mówię tu oczywiście o biedowaniu - jak trzeba weta/coś ważnego kupić, wtedy lokata idzie w pył.

Może te osoby podobnie myślą? jak masz mniej na koncie, mniej wydajesz 🙂
Facella   Dawna re-volto wróć!
11 października 2017 09:42
Marysia550, a ona w ogóle chce i potrzebuje tych zajęć?
marysia550, cóż z pożądnym nauczycielem będzie je grała szybciej, swobodniej i to co chce, a nie mechanicznie tylko to co ją nauczą. Moim zdaniem, już lepiej nie grać wcale. A dobry nauczyciele dojeżdżają zazwyczaj po 60km 😉
[quote author=Cierp1enie link=topic=20214.msg2719471#msg2719471 date=1507555425]
Ja korzystam z założenia, że żyję tu i teraz. Także jak zarabiam, to wydaję.


Ja za to nie ogarniam (nie ten wątek, hehe) jak można żyć od pierwszego do pierwszego. Cały czas mam nadzieję że te osoby, które narzekają, że nie mają kompletnie pieniędzy przed dziesiątym, nie mówią tego w sensie literalnym że nie będą mieć za co kupić jedzenia jeśli pracodawca spóźni się chociaż o kilka dni z przelewem. I tutaj nie mówię o osobach pracujących za minimalną krajową na kasie czy chwilowo po nieprzewidzianych wydatkach.

Mnie by chyba zatchnęło ze stresu gdybym dosłownie miała co miesiąc 50zł na koncie przed dziesiątym. Rozumiem podejście że nie ma co upychać wszystkiego w skarpecie bo nie wiadomo co mnie jutro spotka, bo zarabiam by wydawać. Z drugiej strony w życiu wiecznie się coś dzieje, a tu ząb zaboli, a tam opona pęknie, kot się rozchoruje i nagle trzeba pilnie wyskakiwać z gotówki żeby ratować sytuację. Nie rozumiem jak można spać spokojnie i żyć na luzie kiedy jedno losowe zdarzenie dzieli nas od finansowej ruiny i brania chwilówki żeby dociągnąć do wypłaty. Rozumiem że ktoś może mieć trudny czas w życiu i chwilowy dołek finansowy, ale czasami mam wrażenie że niektórzy mają po prostu taki styl życia że co miesiąc w okolicach ósmego liczą każdą złotówkę żeby nie zabrakło im na paliwo na dojazdy do pracy.

Cierp1enie, mam nadzieję że nie potraktujesz tego jak przytyk bo naprawdę Cię lubię :kwiatek:, tym niemniej autentycznie  n i e  o g a r n i a m. Chyba ze mnie za duży pesymista na taki styl życia.
[/quote]

Ja rozumiem, bo kiedyś jak mąż zmienił kopalnię i przez kilka miesięcy zarabiał o te 3 tys mniej niż wcześniej to uwierz, po opłaceniu opłat mieliśmy ok 400zł na życie, a gdzie zakupy, wtedy jeszcze pampersy itd itd..

Teraz tylko wrześniowa wypłata nam tak poszła, ale szkoła, przedszkole się zaczęło... opłacić ubezpieczenia, kredkowe, książkowe, lekcje pozalekcyjne (Jula 3), kupić kilka par butów (nie byle jakich). To są wielkie wydatki, no ale taki wrzesień jest raz w roku.
Październik miał być lżejszy, ale też pewnie będzie od 1 do 1, bo koronę muszę wstawić, więc prawie 3 tys popłynę. Także życie samo mi napisało scenariusz.
Złożyłam kilka podań o pracę, bo zaczynają się kiepskie miesiące foto, więc chcę sobie dorobić.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się