Kto/co mnie wkurza na co dzień?

Właśnie o to mi chodzi- jeśli się nie ma własnego gospodarstwo hodowlanego- gatunek zwierząt dowolny- to o pracę stricte w zawodzie bardzo trudno- czasem zatrudniają kogoś wielkotowarowe fermy, ale nie ma tych miejsc pracy aż tyle co corocznych stad absolwentów. Oczywiście są firmy paszowe, farmaceutyczne też czasem zatrudniają zootechników- ale chyba nie o tym myśli człowiek idąc na zootechnikę.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
21 października 2017 17:38
Na fermach nie przyjmą do zarządzania produkcją osób bez kilkuletniego doświadczenia w zawodzie  🙂
I wcale się nie dziwię...
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 października 2017 07:13
A o czym myślą ludzie idący na zootechnikę? Co oni chcą robić, oprócz tego, że "kochają zwierzątka"?


Ja mam w domu zootechnika - przez pierwsze pół życia agent celny, przez drugie pół bankowiec. Przy każdej rozmowie o wykształceniu jest ogrom śmiechu z tego kierunku, ale wiadomo - 30 lat temu były inne standardy i skończenie studiów samo w sobie było już czymś, a nie taką oczywistością jak teraz.
Zootechnicy byli potrzebni w czasach kiedy istniały PGR-y i POHZ-y.
Teraz to faktycznie mało potrzebny zawód, ale uczelnie nie zlikwidowały tych kierunków chyba siła rozpędu i z przyzwyczajenia  😉
Niestety, uczelnie jakby nie zauważają zmian na rynku pracy i nie dostosowują się do niego- oczywiście nie tylko jeśli chodzi o zootechnikę, ale to akurat obserwuję w sektorze, którym się zawodowo zajmuję. Próbują coś zmienić tworząc nowe specjalności, tyle, że cały czas kształcą tych ludzi w ten sam bzdurny sposób- żeby dotrzeć do specjalizacji np. behawiorystyka  czy hodowle amatorskie najpierw 3 lata budowy maszyn czy upraw zbóż i na przedmioty związane ze specjalnością zostaje już bardzo mało czasu. Strata czasu, energii i  pieniędzy, bo więcej ludzie uczą się na kursach, seminariach czy po prostu praktykując.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
22 października 2017 14:50
A o czym myślą ludzie idący na zootechnikę? Co oni chcą robić, oprócz tego, że "kochają zwierzątka"?



Ja akurat chciałam pracować w gospodarstwie przy bydle mlecznym jako zootechnik.
Teraz idę bardziej w bydło mięsne i myślę o owcach mięsnych.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 października 2017 16:41
Dementek i pracujesz już?  Czy jeszcze studiujesz? Jakie są realne możliwości zatrudnienia jeśli ktoś nie ma gospodarstwa w rodzinie?
Nie jestem pewna jak jest obecnie, po reformach miłościwie nam panujących, ale jeszcze kilka lat temu funkcjonowało coś takiego jak obowiązkowa podstawa programowa. Studia rolnicze, w tym zootechnika, musiały zawierać przedmioty typu uprawa zbóż czy maszyny (itp.). Przy czym wykształcenie rolnicze dawało pewne uprawnienia - do zakupu ziemi, do dopłat, KRUS...
Więc... no trudno się mówi i jak się poszło na uczelnię rolniczą to trzeba się te przedmioty przetrwać.
(Na marginesie - to nigdy nie była informacja tajna, a siatki zajęć od lat są dostępne w internecie)
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 października 2017 20:49
(Na marginesie - to nigdy nie była informacja tajna, a siatki zajęć od lat są dostępne w internecie)


Jak niee internecie, to w czytelni /bibliotece uczelnia ma obowiązek udostępnić. Ale chyba współcześnie ciężko oczekiwać od kandydatów na studia żeby sprawdzali takie rzeczy jak program 🙁
Ja na swojej uczelni mam takie kwiatki jak coaching i doradztwo filozoficzne, filologiczna obsługa internetu i e-edytorstwo, literatura popularna i kreacje światów gier... co wy wiecie o bezsensownych kierunkach 😜 No, one niby są nowoczesne z nazwy, ale to by było na tyle, sylabus to jakaś pomyłka 😉
Przy tym zootechnika czy socjo to są bardzo rzetelne i rozsądne studia 😀
A o czym myślą ludzie idący na zootechnikę? Co oni chcą robić, oprócz tego, że "kochają zwierzątka"?

ja studiuję, co z tego wyniknie? ciężko powiedzieć, patrząc na realia. tyle, że wiążę moi rodzice, inni członkowie rodziny mają gospodarstwa, większe, mniejsze, ziemie, chcę wiązać przyszłość właśnie z wsią, więc mam nadzieję, że jakoś uda mi się spełnić swoje marzenie
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
23 października 2017 05:02
Przy tym zootechnika czy socjo to są bardzo rzetelne i rozsądne studia 😀


Tak naprawdę każdy kierunek może być rozsądny, jeśli ktoś rzeczywiście jest zainteresowany i ma dobry pomysł na siebie. Problemem jest jedynie nadprodukcja ludzi, którzy żadnego pomysłu nie mają.

Co studiujesz?
smarcik, - ale ja wiem 😉 Mój partner rzucił informatykę na 3 roku i obecnie, po dwóch latach przerwy, poszedł na psychologię, bo jako projekt managerowi bardziej mu się to przyda wbrew pozorom, jego interesują te zagadnienia, lepsze zrozumienie ludzi to lepsze zarządzanie nimi. Ja studiuje biznes elektroniczny, to też nowy kierunek, oparty na zagadnieniach it, z elementami analizy, zarządzania, ekonomii, mniej programowania, bardziej wszechstronny niż informatyką. Zawsze mnie it kręciło, ale niekoniecznie właśnie samo programowanie, czuje się świetnie w analizie i eksploracji danych, nienawidzę pisać kodu. Co prawda w dowcipie nazywają nas przyszłymi korpo-szczurami 🤣 Mam też 4 lata inżynierki, bo 1 cały semestr to praktyki zawodowe i bardzo dużo projektów zamiast laborek i ćwiczeń.
Każdy kierunek jest bezsensowny, jak się tam nic nie robi i nie wiąże z nim zainteresowań, nie działa samemu w jego kierunku, ale kurcze, jak zajrzałam co robią coache to nie wiedziałam, czy się śmiać czy płakać. I serio, mnie czasem wkurza, że ktoś skończy coś takiego i ma tak samo wyższe jak ja... i idzie pracować w sklepie z rajstopami. Ok, to też praca, potrzebna praca, ale studia do niej niezbyt. Żeby jeszcze robili to w celu samorozwoju, żeby ich kręciło to, wtedy rozumiem, ale mało kto jest hobbystą i chce się uczyć dla siebie. Studia powinny być płatne, choć trochę. To głupota płacić za edukację ludzi, którzy idą tam po papier, bo wszyscy to teraz mają...
keirashara, błagam: wbrew pozorom!
keirashara, nie płaci się za edukację, tylko za jak najdłuższe trzymanie z dala od rynku pracy.
Cień na śniegu, - przepraszam, pisałam z telefonu, autokorekta podmieniła, nie zauważyłam 🙁 Już poprawiam!
halo, - rozwiniesz? Bo nie wiem, czy dobrze Cię zrozumiałam :kwiatek:
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
23 października 2017 23:26
Dementek i pracujesz już?  Czy jeszcze studiujesz? Jakie są realne możliwości zatrudnienia jeśli ktoś nie ma gospodarstwa w rodzinie?


Studiuję. Drugi raz ten sam kierunek, bo wcześniej przerwałam studia. Kuzyn ma gospodarstwo, ale tam już nie chcę pracować (gdy stał tam mój kon to miałam takie plany). Myślę, że znajdę pracę w zawodzie (już rok temu proponowano mi pracę przy krowach), ale raczej życie zweryfikuje mi plany. Ze względu na sytuację życiową będę raczej zmuszona do pracy jako asystent rodziny, kurator- coś, gdzie będę pracować od-do. A najlepiej w domu.
Studia powinny być płatne, choć trochę. To głupota płacić za edukację ludzi, którzy idą tam po papier, bo wszyscy to teraz mają...

Źle napisałam. Państwo opłaca edukację, bo edukacja jest w interesie państwa. Taka edukacja, jakiej życzy sobie państwo. Edukacja, w skrócie, to "wychowanie do przestrzegania norm". I tego świetnie uczą studia "o niczym", bo jest ogromne zapotrzebowanie na plankton/prekariat, na ludzi "bez właściwości" i bez majętności, którym można zlecić jakiekolwiek proste zadanie gdy jest potrzeba, a kopnąć w d* gdy nie potrzeba. Znacznie wygodniejszy układ niż ma właściciel niewolników (czy konia 😉) bo ten musi utrzymywać podkomendnego nawet gdy ten niepotrzebny, nieprzydatny.
W czasach gdy masowo likwidowano miejsca pracy, a jednocześnie nadciągał wyż demograficzny - przemontowano system edukacji tak, żeby dwudziestoparolatek był zielony i niekonkurencyjny na rynku pracy, a 16-latek nie mógł nawet myśleć o etacie. Dzięki zabiegom "edukacyjnym" oficjalny wskaźnik bezrobocia był jeszcze w miarę. Gdyby spojrzeć na bezrobocie inaczej: jaki procent ludności w wieku produkcyjnym stale uzyskuje dochody powyżej minimum socjalnego  (a kto takich nie uzyskuje - jest bezrobotny, choćby kończył 4. Strasznie Potrzebny kurs) - okazałyby się ciekawe zależności.

Dawny system edukacyjny ogólnie polegał na tym, że edukacja trwała do matury lub osiągnięcia niezależności finansowej, co z tego następowało wcześniej.  Potem już ludzie nie byli edukowani, tylko sami w trudzie zdobywali potencjalnie potrzebne im(!) właściwości, umiejętności. To się nazywało zdobywaniem wyższego/ ponad wyższego wykształcenia i/lub doświadczenia zawodowego. Człowiek po studiach miał mniejsze doświadczenie zawodowe niż rówieśnik absolwent technikum, ale był bardziej samodzielny, elastyczny, samodzielnie myślący, samodzielnie zdobywający potrzebną wiedzę, ogólnie bystrzejszy i bardziej ogarnięty (bo rekrutacja na studia polegała na wybieraniu bystrych i z zacięciem)  - w rezultacie błyskiem o wiele bardziej kompetentny - w kwestiach obróbki informacji i projektowania działań, nie w kwestiach manualnych, bo tego nikt nie oczekiwał, tu ważne było, żeby np. tokarz jak najszybciej zaczynał zdobywać doświadczenie; studiowanie socjologii tokarzowi po nic. W obecnej skali kompetencji absolwenci dawnych studiów mieliby wysoki poziom: jako samodzielni, wyposażeni w umiejętności miękkie i twarde, ogarniający bardzo złożone zakresy obowiązków, ba! zdolni do kształcenia innych. Bo na studia szło tak mało osób, i byli tak przebrani, że z góry było wiadomo, że absolwent 5-letnich studiów po krótkim okresie zapoznawczym będzie kierował innymi - bo po to zdobywał wykształcenie, po to Jest wyższe wykształcenie.
Ale gdy ludzi z "wyższym wykształceniem" jest więcej niż bez takowego, cóż, sens wyższego wykształcenia znika. I to nie stało się przypadkiem, tylko celowo, systemowo.
Ale gdy ludzi z "wyższym wykształceniem" jest więcej niż bez takowego, cóż, sens wyższego wykształcenia znika.

Logiczne, a co gorsza samonapędzające się.
I to nie stało się przypadkiem, tylko celowo, systemowo.

Ale to chyba nie tylko celowe zmiany (o ile były celowe), ale także nieubłagane zmiany w mentalności ludzkiej, w mechanizmach rządzących społecznościami.

Możliwe bardzo, że te zmiany w mentalności zostały zapoczątkowane właśnie zmianami w systemie.

Efekt: obciach nie iść na studia. Dlaczego? A) bo "wszyscy idą" a ci co nie, to widocznie głupsi, trzeba zatem iść; B) bo wartość zawodowego wykształcenia kierunkowego upadła/została zniszczona;  C)bo wciąż panuje mit pieniędzy idących za papierkiem (każdym), akurat to jest moim zdaniem wpływ gapienia się w telewizję/internet i oderwania od realnego życia.
dempsey, - z tym papierkiem to nie tylko tv. Lat 20 temu, jak moja mama skończyła studia jako mgr. inż. to bez problemu dostała pracę, lepiej płatną niż osoby na jej stanowisku z dużym doświadczeniem. Po pół roku zmieniła ją na dużą firmę i jeszcze lepsze stanowisko, w tej firmie pracuje do dziś. Niestety, dużo osób wychowuje swoje dzieci z takim przeświadczeniem, że studia=praca, bo u nich to tak było. Jej ojciec, mój dziadek, gdyby skończył liceum mógłby być nauczycielem - a wtedy był to szanowany zawód, dla chłopa z wielodzietnej rodziny ze wsi to był ogromny skok statusu społecznego. Wychowanie w pewnym przeświadczeniu, własne doświadczenia kształtują nasz sposób myślenia, ciężko jest potem przestawić się na myślenie, że wyższe to tylko nic nie gwarantujący papierek.
halo, - rozumiem i zgadzam się z Tobą. Tylko z drugiej strony, przeraża mnie to.
Ale system też wymusza papierek. Przykłady: żeby zdobyć uprawnienia inżynierskie bez ograniczeń musisz mieć mgr, chociaż ktoś kto po licencjacie idzie od razu do projektowania lub na budowę będzie miał większą wiedzę niż ktoś kto zostanie na studiach. Ale uprawnienia bez ograniczeń zdobędzie ten drugi. Inny: w administracji państwowej choćbyś nie wiem jak był świetny w tym co robisz, będziesz zarabiał mniej niż ktoś kto skończył choćby nie wiem jak idiotyczne studia. Jeszcze inny: awans zawodowego strażaka jest na pewnym etapie zablokowany jeżeli ten nie ma mgr choćby z "prawa administracyjnego w Pipidowie". I na koniec: znajoma przeprowadzała rekrutacje na stanowisko nie wymagające studiów wyższych. Przyszło bardzo dużo zgłoszeń więc żeby sobie trochę ułatwić,  odrzuciła wszystkie CV bez mgr, spodziewając się, że człowiek który skończył mgr, przynajmniej umie coś doprowadzić do końca. Tak że te mgr długo się pewnie jeszcze będą ciągnąć, i długo jeszcze ludzie będą inwestować czas i pieniądze w studia tylko po to żeby mieć świstek.


350zł.

K.a! Wiemy, że to nie jest legalne. Gdzie takie coś się zgłasza? Obecnie są dwa ogłoszenia wystawione przez tego człowieka. Chihuahua i ratlerek. Bez papierów oczywiście.
Dworcika, ale co jest nielegalne? Nielegalna jest hodowla w celu sprzedaży szczeniąt, jeśli hodowla nie jest gdzieś zarejestrowana. Nielegalny jest handel szczeniakami na targowiskach.
Mnie sie wydaje, ze nielegalna jest sprzedaz szczeniakow nierodowodowych. A nie kwestia gdzie sprzedaz jest prowadzona.
OK. Wygląda na to, że pani sprytnie omija ustawę, która zabrania rozmnażania zwierząt bez rodowodu w celu ich sprzedaży i sprzedaży zwierząt poza miejscem chowu.
Dziś pojawił się w ogłoszeniach tej pani jeszcze sznaucer miniaturowy. Również kilkutygodniowa suczka. Dla mnie to zwyczajnie podejrzane i wygląda na niezle kamuflowaną pseudo.
Pomijając już że nie ma czegoś tekiego jak ratlerek (tak samo jak wilczura)
To w ogóle może być jakiś fejk. Kto by "reklamował" słabowite szczeniaki?
buyaka, ano nie. Sprzedaż nierodowodowych zwierząt np. u siebie w domu jest jak najbardziej legalna. I te wszystkie "oddam szczeniaka, 500 za smycz i miskę" to zbędna bzdura.
Nie wolno rozmnażać W Celu sprzedaży. I to zwierząt niezarejestrowanych - co nie jest problemem, gdy obecnie wystarczą 3 osoby aby zarejestrować NGO pt. "Związek hodowców owczarka/charta naturalnego". Natomiast szczenię ze zwykłej wpadki - można sprzedać. Tam, gdzie się urodziło.
Wkurza mnie ostatnio wszystko.
Wkurza mnie, że już o godzinie 16 jest ciemno - wychodze z roboty i mój organizm od razu "Mysli sobie" że pora już spać, w rezultacie czego mam ochote już tylko siedzieć w piżamie na kanapie.
Wkurzają mnie Panie w sklepie mięsnym - proszę o 10 dag jakiejśtam szynki - i one zawsze, ZAWSZE kroją więcej... ja wiem, że to ciężko wyczuć, ale do cholery to ich praca, robią to pare godzin dziennie codziennie, więc powinny w miare ogarniać... i zdarza mi się kolejny raz... dziś już przesada, bo zamiast 10 - dały mi UWAGA (!) 22 dag. to jest ponad 2 razy więcej,a ja prakycznie mieszkam sama (dziewczyna żołnierza) i mi ta "dodatkowa" szynka potem psuje się w lodówce i wyrzucam! Jutro będę wredna i zwrócę uwagę!
Wkurza mnie też, że mój chłopak wyjeżdża na poligon i nie będzie go 3 tygodnie i wkurza mnie, że teraz mam w salonie usypaną hałdę karimat, mundurów, koszulek i wszelkich innych elementów umundurowania.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
09 listopada 2017 16:05
Wkurza mnie sąsiad, który od lipca popołudniami "remontuje" mieszkanie. Wszystko rozumiem, ale mam wrażenie, że wiertarką tworzy płaskorzeźby na ścianach  👿 Ile można? Nie zwrócę uwagi, bo każdy może robić remont, ale to jest bardzo uciążliwe
I wkurza mnie, że monitor mi padł  😵
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się