Przedszkolaki i uczniaki - czyli voltowe dzieci też nam rosną

larabarson, to samo poradził nam jej instruktor (szkoda, że dopiero po 6-ściu lekcjach) że po prostu trzeba ją zabrać na płaściutki stok i będzie śmigać. Na Szczęśliwickiej koncentrowała się na tym żeby go złapać za nogi, a jak się nie dał, to się kładła na plecy (taka metoda na hamowanie) i tyle było jazdy 😉
Moje dzieciaki śmigają na nartach, jeździmy tylko za granicę, dzieci pod opieką instruktorów. Na naszych stokach boję się o dzieci, jest zbyt niebezpiecznie. Deska wg instruktorów trudniejsza dla dzieci.
majek   zwykle sobie żartuję
13 października 2017 14:14
Wlasnie ja tez bylam w PL ze dwa czy trzy razy i bylo mocno srednio (np jeden wyciag krzeselkowy gora-dol i same orczyki. Trasy malo przygotowane i straszny tlok). Zwykle jezdzilam w Alpy/Dolomity.
Tym razem jedziemy do PL.
bobek duże znaczenie ma też instruktor. Musi dziecku przypasować, bo inaczej tylko się zniechęcają. Moja Ama dosłownie pokochała tamtejszą  instruktorkę i wracała z płaczem, ale tym razem z powodu tego, że musiała opuścić wszystkich swoich kolegów z grupy (starszych od niej o kilkadziesiąt lat 😀) i najwspanialsza instruktorkę 🙂
Ja postanowiłam moją też zabrać na narty. Dlatego od razu śmigamy w Alpy. I widzę z tego, co tutaj piszecie, że to była dobra decyzja.
pokemon bardzo dobra decyzja, tylko od razu fajny instruktor. My jeździmy na wypady zorganizowane przez firmy, np. Snow Events i tam jest możliwość wzięcia instruktora. Cały tydzień po 2 godziny dziennie, zajęcia w grupach dopasowanych do poziomu zaawansowania. Super sprawa.
Nas w tym roku nie będzie pewnie stać na Alpy ale moja bratowa przysięga 😉, że Jagna nauczy się na oślej pod Krakówkiem, gdzie nauczyły się obie jej pociechy. Zaczęły tam w wieku 4 i 5 lat (teraz 14 i 17) i dopiero w zeszłym roku pierwszy raz były na nartach za granicą, jeżdżą dobrze, są w klubie, startują w zawodach. Poznaliśmy już instruktorów bo latem klub ćwiczy coś co się nazywa rolkarstwo alpejskie, czy jakoś tak i byli wszyscy na zawodach w Wawie. Wierzę, że będzie git 🙂 Instruktor ze Szczęśliwickiej polecał nam też polskie miejscówki bo chodzi tylko o to, żeby dziecko załapało. Ja liczę na to że jak już zajarzy i poćwiczy na początku sezonu na płaskim stoku, to resztę spędzi na Szczęśliwickiej, byc może już nawet w grupie. A sam proces nauki na takiej oślej łączce instruktor opisywał nam tak (on uczy tak we Włoszech), że dostaje gromadkę smerfów takich jak Jagoda i młodszych i po tygodniu ćwiczeń na płaskim one zjeżdżają normalnie z dorosłej trasy! Tutaj miała instruktora tylko dla siebie i właściwie niczego poza pługiem się nie nauczyła. No nic, zobaczymy jak to będzie 🙂
bobek, jak się przełamie i będzie miała dobrego instruktora to będzie śmigać już po 3 godzinach nauki, na normalnych trasach dla dorosłych i o różnych stopniach trudności. Trzymam kciuki 😉
pokemon bardzo dobra decyzja, tylko od razu fajny instruktor.


Jedziemy tam gdzie są polskie szkółki.

A tak odbiegając od tematu. Codziennie utwierdzam się w tym, żeby zabrać dziecko z tej posranej publicznej placówki.
majek   zwykle sobie żartuję
17 października 2017 13:31
Pokemon, a co sie przytrafilo?

Macie jakies sposoby, zeby rodzenstwo sie nie tluklo?
Ja juz nie wiem, co robic.
majek, a gdzie jedziecie? Ja Białkę Tatrzańską raczej pozytywnie wspominam.

Ja pierwszy raz buty w wiązaniach narciarskich miałam po skończeniu 5 czy tam 6 lat. Jeździłam rok w rok na trudnych, muldziastych polskich stokach. Nie zginęłam 😉
majek   zwykle sobie żartuję
17 października 2017 16:20
Ja Bialke tez wspominam calkiem dobrze, chociaz po dwoch dniach mialam juz dosyc, no za wiele tras tam nie bylo.

Teraz jedziemy do Ustronia. My + Znajomi i 5 dzieciakow.
W Ustroniu nie jezdzilam, bylam kiedys latem. Jezdzilam za to w Szczyrku, a to z tego co pamietam rzut beretem. Ale jak bylo, to nie pamietam. To bylo wieki temu...
Ale i tak sie nie moge doczekac, ostatni raz na desce jezdzilam w 2004 jak bylam zgrabna i powabna panienka, mialam kondycje itd. Teraz bedzie chyba troche smiech na sali, chociaz podobno tego sie nie zapomina...
bobek, jak się przełamie i będzie miała dobrego instruktora to będzie śmigać już po 3 godzinach nauki, na normalnych trasach dla dorosłych i o różnych stopniach trudności. Trzymam kciuki 😉

Dziękuję 🙂 Instruktorów mam już kilku chętnych, łącznie z młodzieżą z klubu i osobistymi bratankami, musi być dobrze 😉
majek, byłam w tym roku w Białce no i wiadomo że Alpy to nie są ale jest naprawdę super. Jeździliśmy 3 pełne dni i nam się nie znudziło. Dużo się zmieniło na plus.
Ja się uczyłam na Słowacji a potem jako nastolatka i samouk w Alpach 😉 Słowacja łatwiejsza 😀
To ja się wypowiem jako instruktor- jak w Polsce się nauczy, to za granicą będzie śmigać. Jak nauczy się tam, to jak kiedyś pojedzie do Polski, do tego w sezonie gdzie większość śniegu jest sztuczna, szybko się zniechęci, będzie strach przed muldami, lodem itp. Najlepiej zacząć na łagodnym stoku ale "przejeździć" różne warunki śniegowe, żeby po prostu czuć się pewnie.

Białki akurat nie polecam ze względu na straszne tłumy, wybierzcie się do Suchego (mało tras ale najlepiej przygotowane na Podhalu moim zdaniem), Bukowiny na Olczański (dla dzieciaków super- dużo krótkich, prostych tras), Jurgowa. W Zieleńcu też jest przyjemnie, ale to już inny kierunek.

A, no i moim zdaniem najczęstszym błędem popełnianym przez rodziców na początku nauki dziecka (w sumie uczący się dorośli robią to samo) jest zakończenie nauki jazdy z instruktorem po paru lekcjach po których "sam już jeździ". Owszem, zjeżdża na dół, ale zwykle jest to moment kiedy dziecko jednocześnie przestaje się bać prędkości i nijak nie jest w stanie zapanować nad nartami, co na prawdę nie jest bezpieczne. Jasne, nie można zrobić też tak, że dziecko jeździ tylko z instruktorem, bo może się znudzić, musi pojeździć też samo (jeśli chce) i mieć z tego zabawę. Najbardziej polecam opcję typu godzina z instruktorem - przerwa - godzina z rodzicami 🙂
majek, poczytaj o mini mediacjach, ponoć fajnie działają w rodzeństwie. Testowałam na wakacjach na 4-5 latkach w konfliktowych sytuacjach na placu zabaw i również działało.
majek   zwykle sobie żartuję
19 października 2017 19:24
Dzięki Dzionka. Już czytam. Widzę, że nawet nie tak daleko mi do tego.

majek zerknij na stronę pozytywnej dyscypliny na fb, ja mam książkę i zaczynam niektóre techniki stosować na mojej drobnicy i jest o niebo lepiej (chociaż przy maluchach o efekt trudniej mam wrażenie, bo nie dorosły do niektórych rozwiązań)
majek   zwykle sobie żartuję
20 października 2017 08:51
OK,  bede czytac/ogladac, dziekuje dziewczyny.

A sa takie filmiki w sieci dla dzieci jak zyc w zgodzie z rodzicami?
Wracam dziś z pracy i wchodzę do pokoju Róży. Na łóżku skotłowane ubrania, pościel, jakieś pluszaki, poza łóżkiem o dziwo, względny porządek (jak na jej możliwości rzekłabym, że posprzątane), młoda coś tam bazgrze w zeszycie. Pytam: Róża, co to jest na tym łóżku?Dziecię ze stoicką miną i spokojem w głosie odpowiada: "Pierdolnik...", nie przerywając rysowania...
Tak, używałam tego określenia na porządek w jej pokoju. Tak jest to moja wina. Udusiłam się usiłując nie ryknąć śmiechem i uciekłam. Na korytarzu wykrztusiłam, że wolę z jej usteczek usłyszeć raczej "bałagan", albo "syf" ale uparcie powtórzyła "pierdolnik".
Natalka (starsze dziecię) zapytała tylko "I jak się z tym czujesz Mamusiu?". Szuja, szydzi sobie...
mac, uśmiałam się  😂
Jak już uciekłam z tego pokoju to też się uśmiałam 😀, na szczęście udało mi się nie ryknąć przy smarkatej 🤣. Mąż też miał radochę...
majek, nie wiem czy to miał być żart, ale się uśmiałam 😀 Też mi się wydaje, że może takie filmiki dla dzieci powinny byc i książki dla nich, a nie kuźwa my czytamy, oglądamy, flaki se wypruwamy, żeby te łaskawie zgodziły się w końcu na jakąś współpracę, trolle jedne!!
Co do technik dla rodzeństwa i większych grup na rozwiązywanie konfliktów, dowiedziałam się wczoraj o metodzie mikro kręgów, na bazie kręgów naprawczych. Wygląda to na prostsze niż mini mediacje, wchodzą w to już 5-latki. Więc może warto spróbować.
Dzionka, a ja nawet znam przedszkole, i to w Twojej okolicy, gdzie jest to jedna z codziennych metod, i to nie na pokaz, a zupełnie naprawdę! 😀 super miejcie, żałuje ze mam tam.....no dość daleko bo w setkach km liczone 😀
sienka, Zielona Wieża może?
Nie, 'zwykłe' państwowe. Integracyjne. Nie pamietam nru ale tuż obok metra Marynont. Byłam zachwycona podczas praktyk- chociaż wiadomo, może kwestia kadry w konkretnej grupie i było to jednak kilka lat temu. Ale przychodziłam tam z przyjemnością. Był wrzesień, wiec akurat nowe dzieci w grupie, trzylatki uczyły sie rozmawiać a nie reagować piskiem, rykiem i krzykiem 😉 widziałam wiec masę rewelacyjnych interwencji (które najczęściej sprowadzały sie do 'a mówiłeś mu o tym?' Raz dwa i trzylatki dogadane).
Do tego metoda projektu, sama miałam przyjemność ciągnąć projekt 'jabłko' 😉
Aż bym tam wróciła na trochę.
Na minus - duże grupy i zawsze któreś dziecko z gilem po pas. W życiu nie byłam tak chora 😀
Integracyjnosc może byc na plus może na minus, wiadomo, zależy jakie orzeczenia sie trafi.
O prosze, super ze takie rzeczy sie dzieja w panstwowych placowkach 🙂

Zaczelam sie wczoraj zastanawiac co ja zrobie za rok z dwojka dzieci rok po roku jesli o moj powrot do pracy chodzi. I nie wiem! Opcje ktore mi leza pokonuja mnie finansowo, a te ktore mi nie leza, ale sa realne, to nie leza az tak, ze chyba jestem w stanie zostac jeszcze dluzej w domu i nie wysylac dzieci nigdzie. Mega mam dylemat... przedszkole, ktore mam blisko i ktore odpowiada mi podejsciem to koszt dla 1 (!!) dziecka 1500zl plus wyzywienie (15zl dziennie) za 5 dni w godz 8.30-15. Ani mnie to nie urzadza ani nie mam 2 tysi na samo przedszkole. Aaa!
Musialam sie wygadac, sory 😉
Dzionka Nie pociesze cie. bedzie tylko gorzej 🙂 Wyobraz sobie, jak dziewczyny np. beda bardzo zdolne i trzeba je bedzie hurtem wyslac jednoczesnie na studia za granice. Jesli wiec chcesz wrocic do pracy tak, jak piszesz, to chyba jednak trzeba zmniejszyc wymagania i poszukac innej placowki. Albo tez niani (P.S. pamietaj o mojej super-ciotce 🙂 ).
Pandurska, taak, tamta placówka odpada, bez sensu. Jakoś mam nadzieję, że do czasów ich studiów już będzie nieco dorobieni, a teraz to wiesz sama jak jest 😉 nie wiem jak sytuacja z państwowymi przedszkolami, będę musiała zrobić risercz. O ciotce zapomniałam, upomnę się o kontakt jakby zdecydowała że niania jest naszym rozwiązaniem 🙂!
Taaaa mini mediacje - czytałam o nich. Fajne. Tylko z pewnością jest to świetne rozwiązanie jak masz 40 stopni gorączki, męza nie ma kolejny dzień w domu a dzieci robią potworną awanturę w momencie przekroczenia progu mieszkania po powrocie ze szkoły/przedszkola  🏇 A za chwilę kolejną.  hehe

Moi ostatnio tez się kłócą dość mocno. Adam jest z tych co to drze się o wszystko a Filip uwielbia robić mu na złość. Więc jest wesoło.
Oczywiście kochają się tez mocno. Dziś np po powrocie ze szkoły zamknęli się w pokoju i nie wyszli przez 2 godziny - bajka 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się