Rak, nowotwór (i inne poważne choroby) w rodzinie/u bliskich

Muszę gdzieś napisać bo zwariuje 🙁
Moja mama dzis otrzymała wyniki mammografi.
Niestety wykryto guzek o średnicy 14mm.
5 w skali Birads.
Niedługo ma wizytę w poradni.
Próbuje zachować zimną krew, bo wiem, ze sie bardzo stresuje.
Milla, trzymam kciuki za mamę! I za Ciebie (wiem co czujesz).
Mój tato po 3 chemiach w dobrej kondycji czeka na tomografię i dalsze decyzje...heh
Scottie   Cicha obserwatorka
18 września 2017 13:43
Milla, trzymajcie się. Ciężki czas przed Wami teraz. Mam nadzieję, że cała historia zakończy się dobrze.

Mnie w sobotę minęły 3 lata od kiedy dowiedziałam się, że mam raka. I oczywiście chwilę później znalazłam ten link: http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S1507136703705495
Nie napawa mnie to optymizmem 🙁

A później- taka ciekawostka. Weszłam na forum onkologiczne (Dum Spiro Spero) i czekała na mnie taka wiadomość:

Witaj Scottie !
Czytam twój profil i dlatego właśnie postanowiłam polecić ci wzmacnianie organizmu sokiem z marchewki, wyciskanym tylko z środkowej częśći marchwi,obydwa konce odrzucamy. Marchew myję, potem płukam w wodzie z octem aby wybic bakerie ziemne bo sie jej nie obiera. Mozna tez dodac seler, jabłko, burak i inne zielone.
Ja jestem prawie 10 lat po operacji (II etap raka ślinianki na podniebieniu,i też ACC).
Również pilam i jadłam marchew ale wtedy nie wiedziałam jeszcze o tym dokładnie tylko z starych książek zielarskich.
Do tej pory pije 2 szkl dziennie i jestem "all clear" ale leczniczo trzeba 5 szklanek dziennie.
Właściwości przeciwnowotworowe marchwi zostały naukowo udowodnione, ze względu na obecność przeciwutleniacza zwanego – Falkarinol. W USA badania potwiedziły to juz w latach 70-tych XX wieku.
Chce ci polecic pod rozwagę przypadek Ann Cameron; ona miała raka jelita grubego z przerzutami do płuc, IV etap raka uwazany za nieuleczalny. I piła właśnie ten sok.
Do poczytanie polecam ci o niej te linki:
Tutaj podaje ci linki;
http://www.chrisbeatcance...th-carrot-juice
a tutaj na fb jej książka i dyskusja
https://www.facebook.com/...25123407591908/
a tutaj wywiad z nią
femininepowercircle.com/an-interview-with-ann-cameron-author
Można też jeść gotowaną marchew dodatkowo. Myślę,że to jest wspaniała kuracja wspomagająca i u mne zdaje egzamin.
Dodatkowo polecam ci też książkę "I have cancer" ale jej tlumaczenie jest na rynku w kraju pod tytułem "Chroń sie przed rakiem;Profilaktyka i leczenie" MJ Gonzalez, Mirranda-Massari i A Saul.
Naprawde polecam alternatywny sposob aby wzmocnić odporność bo to pomaga zwalczyc organizmowi komórki nowotworowe.
Zycze powodzenia i poprawy zdrowia!! Agalla

Muszę napisać do laski i zapytać, ile konkretnie gramów tej marchewki powinno być. Może przy okazji schudnę? 😉
Dzięki wielkie za słowa otuchy.
Najgorsze jest to, że do czasu wizyty człowiek ma milion myśli i wersji jak to się może skończyć 🙁
Dziś jak się dowiedziałam i sprawdziłam w necie o co chodzi z tą skalą (moja mama jest nieinternetowa więc była kompletnie nieświadoma, myślała, że to może być jakaś lekka zmiana, cysta, jakaś pierdoła) to się popłakałam, nie wiedziałam, czy od razu mówić mamie co przeczytałam, czy czekać na to co jej lekarz powie.
Ale nie wytrzymałam.
Niech wie od razu, będzie jej łatwiej rozmawiać potem z lekarzem i zadawać pytania. Najlepiej zapisać listę pytań na kartce, dosłownie. I nie ma głupich pytań!
Milla Trzymam mocno kciuki za mamę  :kwiatek: Będzie dobrze  :kwiatek:
Tylko działajcie jak najszybciej- mój złośliwiec przy diagnozie w marcu miał 1,4 cm i był płaski, do czasu operacji w kwietniu urósł do 2,5cm na 2 cm i 2cm. Przeszłam radioterapię i  chemię i staram się żyć normalnie. Ja uważam, że rak bardzo dużo daje "po głowie", więc warto jak najbardziej wspierać osobę w trakcie diagnozy i terapii. Trzymam kciuki, żeby jednak wyszło coś nie złośliwego  :kwiatek:
Milla są taki chwile, że człowiek myśli, że ziemia ucieka spod nóg, wiem co czujesz. W 2008 roku sama zachorowałam, a w 2014 roku odbierałam wyniki mojego taty (rak nerki). Tego co wtedy czułam nie opiszą słowa, nie da się porównać obu sytuacji, ale jest bardzo, bardzo ciężko. Musisz zachować spokój, być dobrej myśli i wspierać mamę. Takie historie nie muszą kończyć się źle, mój rak jajnika wyglądał na początku bardzo źle, a jednak 🙂 Ściskam Cię mocno i gdybym mogła jakoś pomóc to wal śmiało. Co tylko  :przytul:
Dziewczyny  :kwiatek:
Nawet nie wiecie, jak od razu mi ulżyło, gdy mogłam o tym napisać tutaj.
Wizyta u specjalisty 4.10. Cieszę się, że moja mama trzyma się nieźle i jest dobrej myśli 🙂
Są nowotwory, których wykrycie niestety rokuje źle i bardzo źle. I choćby się na rzęsach stawało i metody cudotwórców nietypowe stosowało, to nadal rokowanie jest bardzo złe. Ale rak piersi NIE jest takim rakiem!
Możliwe, że mama skończy z amputacją piersi, będzie miała chemię, naświetlania. Ale to się leczy i wylecza! I masa kobiet takich chodzi, żyje i ma się świetnie.
Nowotworów jest coraz więcej wokół nas. Choćbyśmy chcieli, nie uciekniemy przed tym. Wiadomo, że dbanie o siebie w szerokim znaczeniu jest baaardzo ważne, ale i ono nie chroni w 100%, niestety.
Nie chować głowy w piasek, tylko spokojnie poddać się drodze na którą się wejdzie i po kolei realizować zalecenia i stopnie leczenia po kolei ordynowane. Przynajmniej ja mam takie zdanie. Tylko zapisywać sobie pytania, które się będą pojawiały i pytać, pytać.
MillaTrzymaj się, i tak jak tunrida napisała to się leczy i wylecza. Przechodziłam to sama,wykryto u mnie guz piersi,  w kwietniu 2015 r miałam operację na usunięcie guza - miał prawie 2 cm. Teraz sobie żyję normalnie, mam bliznę, której prawie nie widać i muszę jeździć na usg i do onkologa co pół roku. Trzeba być dobrej myśli  :kwiatek:

edit: Jestem właśnie tą kobietą, która chodzi, żyje i ma się świetnie. 🙂
W moim otoczeniu sa dwie kobiety które miały zdiagnozowanego raka piersi. Jedna to moja babcia- usunieto guz bardzo dawno temu, żyje i mimo 85 lat jest w bardzo dobrej formie.  A drugą osobą jest kokeżanka z pracy. U niej pierś trzeba było amputować, ale od diagnozy miną niedługo 4 lata i też wszystko jest w porządku. Głowa do góry, siły do walki życzę.
Z mamą czekamy na wyniki biopsji.
Niestety okazało sie po ostatniej wizycie u radiologa, ze sa to dwa guzki obok siebie, a nie jeden.
Na szczescie węzły chłonne sa ok.
Natomiast ja sama w koncu wzięłam sie za siebie, wykonałam wszystkie badania, usg itd. ktorymi do tej pory sie nie przejmowałam. Uświadomiłam sobie jak wiele osób nie docenia profilaltyli, jak ważne jest badać sie regulanie.
Ja jwstem pogubiona... Zdiagnozowano lipom. Pod żrbrami na boku. I pytanie do doświadczonych w temacie, radiolog mowi zostawic poki nie rosnie, nie jest zlosliwe. Lekarz mowi , ze sporo urosło można wyciąć. Ja juz sama nie wiem... A jak zostawie i bede np w ciazy to mozr zagrazac? Wtedy juz operacji pewnie nie zrobie. Czy moze to sie przeksztalcic.??
Ciąży zagrażać nie będzie i w nic się nie zmieni. Ani nie zezłośliwieje ani nic. Usuwa się jeśli ma lokalizację, która w jakiś sposób przeszkadza innym tkankom, albo po prostu ze względów estetycznych.
Nie masz sobie w ogóle czym głowy zawracać.
Osobiście  bym chyba usunęła, skoro spory i przy żebrach. Żeby nie rósł dalej i nie zaczął podrażniać nerwów międzyżebrowych, bo wtedy nerwy mogą pobolewać. Chyba. Ja bym wycięła, bo to raczej jest zwykły mały zabieg
tunrida dzieki za rade. Ulżyło mi. Bo w rzeczywistości to nic poważnego, a jak sie czyta o tym to juz inna sprawa. No jest zaraz pod żebrami umiejscowiony. Czasem jak leże na boku to uciska. No to może usunę skoro to tylko zabieg.
Scottie   Cicha obserwatorka
23 października 2017 06:47
anil22, ja mam tłuszczaka na przedramieniu od kiedy pamiętam, rósł proporcjonalnie razem ze mną. Od kiedy nie rosnę on też nie 😉 Moja siostra ma niemal w tym samym miejscu, tej samej wielkości. Nie jest widoczny na pierwszy rzut oka, ale jakby był mocno wystający albo by mi przeszkadzał (bolesny itp) to bym go na bank usunęła. Póki co nie mam zamiaru nic z nim robić. Nie ma powodu do paniki 🙂
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
23 października 2017 07:35
Miał ktoś robioną cystografię?
miałam cystoskopię i urografię
Wkładanie wziernika do pęcherza moczowego nie jest przyjemne i nieco boli, mimo znieczulenia miejscowego.  Wpuszczanie kontrastu pewno nie boli, ale trzeba wytrzymać, żeby od razu nie wysikać. ja miałam wpuszczaną sól fizjologiczną, bo chcieli mi sprawdzić pojemność pęcherza. Wkurzające, bo chcę się okrutnie wysikać a nie można i trzeba trzymać.
mało miłe to badanie, ale są gorsze. No i mało komfortowe jeśli chodzi o intymność itd, ale cóż....
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
23 października 2017 07:52
I serio tam się leży na tym stole i trzeba sikac pod siebie ?
No...tak. 🙂 Na sikanie ci podkładają basen. Przynajmniej ja tak miałam. Nogi rozłożone jak na fotelu ginekologicznym. O tyle miło, że cię szmatką zieloną zasłonią wokół, że lekarz widzi tylko to co go interesuje. Ale wiesz co? Urolog to jest lekarz od moczu, pęcherza, sikania i tych rzeczy. On ma na co dzień to, że pacjent sika. Ciebie to może emocjonalnie jakoś rusza, ale jego ani trochę. Skup sie na chorobie, wyniku a nie na samym badaniu.
I wiesz co... i tak wolę to badanie niż bronchoskopię. WSZYSTKO jest lepsze niż bronchoskopia.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
23 października 2017 10:17
tunrida, biorąc pod uwagę moje "ginekologiczne" doświadczeni typu operacja przy asyście miliona studentów to już mnie to nie rusza, że ktoś się tam gapi na moje okolice intymne. 😉 Tzn jeśli to jest lekarz 😉
Interesuje mnie tylko wynik badań po tej cystografii (nie mam jeszcze tego zleconego, bo urologa mam dopiero 10 listopada), ale już ginekolog i rodzinny stwierdzili, że zapewne będę miała wykonane to badanie, więc czerpię informację teraz 😁
Boję się, że nie będę mogła się wysikać jak wszyscy będą patrzeć 😁
To powiesz, że mają na chwilę zamknać oczy. 🙂
Dokładnie, najważniejszy wynik. Będę trzymać kciuki, może jakiś zwykły polip a nie zaraz zmiany nowotworowe. (  bo podejrzewam, że problem z czerwonymi krwinkami?) Mi np wyszło, że  mam mały pęcherz calutki w naczyniach krwionośnych, które nie wytrzymują rozciągania i podkrwawiają.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
23 października 2017 13:12
tunrida, byłam u ginekologa na corocznym, rutynowym "przeglądzie podwozia" i cytologii i na usg wyszła torbiel w pęcherzu.
Zawsze możesz odmówić obecności wszystkich osób "dodatkowych".
I już.
A to pudło, nie zgadłam. Nijak się na tym nie znam, więc już się nie odzywam.
badanie do zniesienia, naprawdę, są gorsze
Milla jak Mama? Jak Ty się czujesz?
W zeszły piątek dostała wyniki biopsji. Niestety rak 🙁 Stadium 2 (nie wiem czy tak fachowo się to określa).
Dziś była na prześwietleniu brzucha i płuc aby sprawdzić, czy są przerzuty.
Brzuch ok, czekamy na płuca.
W następnym tygodniu ma już mieć komplet wyników.
Lekarze póki co nic nie mówili o leczeniu, jak to miałoby przebiegać itd.
Nie chcą gdybać do czasu kompletu wyników.

Moja mama jest na emeryturze od niedawna. Nie mogła się doczekać jak w końcu sobie odpocznie.
A teraz na głowie kolejne zmartwienie 🙁


Milla pamietam jak trzy lata temu odebrałam wyniki mojego taty, nowotwór nerki drugiego stopnia. Zanim zadzwoniłam do niego beczałam na parkingu pod szpitalem. Minęły trzy lata ( na tego raka nie ma metody leczenia poza operacją usunięcia nerki), można tylko czekać. Tata jest zdrowy, po chorobie, tfu, tfu, śladu brak. Strachu była masa, ale jest dobrze i Twojej mamusi też tego życzę. Bądżcie dobrej myśli.
czy jest tutaj ktoś kto miał do czynienia ze szpiczakiem mnogim? 🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się