Depresja.

W następnym tygodniu ustalę wszystko dokładnie i podam. Bo rozumiem, że to nie jest "na gwałt", tylko na spokojnie.
Wiadomo, że na spokojnie. Jeszcze raz wnioskuję o przeniesienie  🚫 do ogólnego o leczeniu. Branka, ja bym profilaktycznie miała. Tabletki przy wstrząsie to sobie można... do trumny chyba włożyć. No i otoczenie, szczególnie w miejscach gdzie bywasz bardziej narażona, przeszkolić, bo nie zawsze sama dasz radę wstrzyknąć. A podobno postronna (czyt: nie z najbliższej rodziny) osoba nie ma prawa podać jakiegokolwiek leku, nawet jak człowiek ma przy sobie, lepiej, żeby umarł - prawda to?
Scottie   Cicha obserwatorka
28 października 2017 09:28
A podobno postronna (czyt: nie z najbliższej rodziny) osoba nie ma prawa podać jakiegokolwiek leku, nawet jak człowiek ma przy sobie, lepiej, żeby umarł - prawda to?


Nieprawda!! Chyba chodziło o to, żeby nie leczyć osoby obcej własnymi lekami- nie podawać jej leku, na który może być uczulona i który może jeszcze pogorszyć jej stan.
Osobiście, jeśli bym spotkała na ulicy osobę uczuloną, wpadającą we wstrząs- jeśli powiedziałaby mi, że ma takie leki (chodzi mi konkretnie o ten zastrzyk), ale nie jest już w stanie ich sobie zaaplikować- to pomogłabym to zrobić. Wolę to niż RKO 😉 Na własną rękę bym jej w torbie nie grzebała ani swoich leków też bym nie podała. No i też absolutnie żadnych tabletek przy problemach z oddychaniem czy nieprzytomnej.
A na szkoleniach w pracy to mnie różnie uczono. Przez telefon możemy powiedzieć tylko tyle, żeby osoba postronna podała lek- tylko do ręki i tylko własny osoby poszkodowanej- żeby sama sobie go zaaplikowała. Kazać/nalegać/sugerować, żeby osoba postronna sama to zrobiła- nie powinnam. A na drugim, ostatnim- że powinnam coś takiego zasugerować... Póki co nie miałam jeszcze takich rozterek w pracy.
Nam na zajęciach z pierwszej pomocy tak mówiła kobieta z pogotowia. Że absolutnie nic, pacjent może wziąć sam a my nie mamy prawa nawet pomóc w przyjęciu jego własnego leku. Było to kursie hipoterapii, 1,5 roku temu więc w sumie niedawno.
Złe wam mowila :-). Oczywiscie rola świadka zdarzenia nie jest leczenie, ale podanie leku ratującego zycie nie jest zakazane przeciez. Idealnym przykładem jest tu adrenalina w ampulko-strzykawkach. Jest przystosowana do podawania przez osoby "niemedyczne", a czas podania odgrywa tu ogromna role w przypadku wstrząsu.
Mówią  tak, na zasadzie "dbania o własną dupę". Takie czasy. Ktoś z boku poda coś nie tak, złą dawkę, albo poda prawidłowo, ale świadków nie będzie, coś się stanie choremu, a rodzina chorego oskarży ratującego. I będzie ciągania po sądach. Takie czasy. Więc bezpieczniej dla ratującego nie ingerować aż tak, żeby osobiście podawać leki.
Tylko pytanie jak się ma do tego dobro chorego?
Nie podasz adrenaliny nastolatce która ma w kieszeni ampułkę? I ma problem z obsługą? I co potem powiesz jej matce, jak się nastolatka udusi.  "A wie ani, bałam się, że się potem ani do mnie przyczepi, jakby co."
Nam w szkole nie wolno podać uczniom nic. Nawet apapu. Może podać tylko pielęgniarka. Jeśli jej nie ma a dziecko źle się czuje wzywamy rodzica
Anyann, zapewniam Cie, ze jesli nie podałabys adrenaliny dziecku duszącej sie na Twoich oczach, posiadającego ampulkostrzykawce przy sobie, w następstwie czego nastąpiłaby jego smierć, to nikogo nie interesowało by kto mowi co wam wolno, bo przy ratowaniu zycia nie patrzymy na czyjeś zalecenia.
Ratowanie życia to co innego. W szkole głównie bóle wszelakie. Jak mieliśmy dziecko z cukrzycą to zrobili nam przeszkolenie z postępowania i podawania glukagonu. Każdy wiedział gdzie jest w szkole. Ale wezwanie pogotowia przede wszystkim
W sumie nie wiem czy to jest odpowiedni wątek, czy bardziej literacki by się nadał, ale już nie wiem co ze sobą zrobić. Chciałabym poczytać jakieś książki, które otworzą mi oczy, pokażą jak można pozytywnie patrzeć na świat. Istnieją chociaż takie? Stanów depresyjnych raczej u siebie bym nie szukała, ale jakiegoś bodźca mi potrzeba... Pomoże ktoś?
W sumie nie wiem czy to jest odpowiedni wątek, czy bardziej literacki by się nadał, ale już nie wiem co ze sobą zrobić. Chciałabym poczytać jakieś książki, które otworzą mi oczy, pokażą jak można pozytywnie patrzeć na świat. Istnieją chociaż takie? Stanów depresyjnych raczej u siebie bym nie szukała, ale jakiegoś bodźca mi potrzeba... Pomoże ktoś?


Jestem świeżo po lekturze Człowiek w poszukiwaniu sensu Wiktora Frankla
Krótka książka, która daje do myślenia
Jak to jest z wizytami u psychiatry na nfz? Z tego co wyczytałam na kilku ostatnich stronach to czeka się miesiącami?
Byłam jakiś czas na lekach, próbowałam wizyt u psychologa ale albo trafiłam na beznadziejnego (chociaż miał super opinie) albo to nie dla mnie..
Czułam się lepiej, wiele sobie przemyślałam i leki odstawiłam. Ostatnio znowu jest źle, wszystko powraca, wściekam się na wszystkich z byle powodu i wybucham płaczem o byle głupotę. Myślę, że powinnam się zgłosić po prawdziwą pomoc.
Zależy mi na nfz-cie, bo wiem, że taka terapia prywatnie sporo kosztuje a ja nie chcę póki co mieszać w to rodziców, którzy musieliby dać mi pieniądze. Dla nich jestem "normalną",wesołą dziewczyną, która wiedzie cudowne życie. Musiałabym opowiedzieć im o wielu wydarzeniach,  a na to póki co nie jestem gotowa..
madmaddie   Życie to jednak strata jest
30 października 2017 09:48
ja czekałam miesiąc z hakiem na dobrego psychiatrę w Tychach (mieszkam w Katowicach). Leki mi bardzo pomogły, tj. funkcjonuję normalnie i ciągle słyszę, że częściej się uśmiecham. Jest spoko. Ale ja w sumie, mam fajne życie, tylko coś w głowie nie stykało. Na terapię na razie nie idę, jakoś jestem nieprzekonana, parę razy próbowałam 😉
efeemeryda   no fate but what we make.
30 października 2017 09:55
we Wrocławiu mogę polecić miejsce gdzie czeka się około miesiąca  🙂
Obecnie mieszkam w Kołobrzegu.
Brałam leki i pomagały mi. Jednak po ich odstawieniu po pewnym czasie wszystko wróciło. Nie wiem czy jest sens brać je skoro najwidoczniej w moim przypadku to nie jest rozwiązanie problemu na dłuższą metę.
[quote author=macbeth link=topic=9502.msg2725260#msg2725260 date=1509304738]
W sumie nie wiem czy to jest odpowiedni wątek, czy bardziej literacki by się nadał, ale już nie wiem co ze sobą zrobić. Chciałabym poczytać jakieś książki, które otworzą mi oczy, pokażą jak można pozytywnie patrzeć na świat. Istnieją chociaż takie? Stanów depresyjnych raczej u siebie bym nie szukała, ale jakiegoś bodźca mi potrzeba... Pomoże ktoś?


Jestem świeżo po lekturze Człowiek w poszukiwaniu sensu Wiktora Frankla
Krótka książka, która daje do myślenia
[/quote]

Mnie ona zdołowała jednak, raczej nie poleciłabym jej osobie, która szuka pozytywnych aspektów świata, pewnie dużo żalezy od odbioru.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
30 października 2017 10:51
Sonkowa, Sama odstawilas?to byl epizod deoresyjny?
U nas tez czeka sie ok miesiaca, mozesz tez prywstnie wzisc pierwsza wizyte, a potem przejsc na nfz, u nas tak mozna jak zalezy na czasie.
[quote author=Poncioch link=topic=9502.msg2725368#msg2725368 date=1509353549]
[quote author=macbeth link=topic=9502.msg2725260#msg2725260 date=1509304738]
W sumie nie wiem czy to jest odpowiedni wątek, czy bardziej literacki by się nadał, ale już nie wiem co ze sobą zrobić. Chciałabym poczytać jakieś książki, które otworzą mi oczy, pokażą jak można pozytywnie patrzeć na świat. Istnieją chociaż takie? Stanów depresyjnych raczej u siebie bym nie szukała, ale jakiegoś bodźca mi potrzeba... Pomoże ktoś?


Jestem świeżo po lekturze Człowiek w poszukiwaniu sensu Wiktora Frankla
Krótka książka, która daje do myślenia
[/quote]

Mnie ona zdołowała jednak, raczej nie poleciłabym jej osobie, która szuka pozytywnych aspektów świata, pewnie dużo żalezy od odbioru.
[/quote]

A to na pewno 🙂 Mi pomogła docenić swoje życie, a to się przełożyło na postrzeganie go, no i postrzeganie świata poniekąd też 😉
Strzyga Tak, leków nie miałam od psychiatry bo wtedy się do niego nie dostałam. Dlatego chciałabym żeby tym razem odbyło się wszystko tak jak należy.

Jak jest ze skierowaniem do psychiatry? Mam pójść i poprosić o nie rodzinnego? Nie mam pojęcia jak to na początku miałoby się odbyć.
Jak miałoby się odbyć to przejście z prywatnej wizyty na nfz?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
30 października 2017 11:15
Sonkowa, nie potrzebujesz skierowania do psychiatry. U nas umawiasz sie na prywatna wizyte i potem dalej oni Cie rejestruja na fundusz juz, nie wiem czy wszedzie to tak dziala.
Zdecydowanie daj lekom od psychiatry szanse, tylko nie odstawiaj ich sama! Nawet jak juz sie dobrze czujesz. Mozesz tez pomyslec o terapii, jesli to zwiazane jest z jakikis problemami 🙂
sonkowa- znajdź lekarza psychiatrę, który przyjmuje prywatnie, a także jednocześnie przyjmuje w jakiejś innej poradni na Fundusz.
Idziesz bez skierowania. Prywatne- szybciej. Pewno dostaniesz leki. Podczas wizyty powiedz szczerze, że nie stać cię na prywatne wizyty i chcesz się do doktora zapisać na fundusz. (albo on sam cię gdzieś "dopisze", jeśli ma w poradni na fundusz jakieś okienko, albo powie, że masz się normalnie zapisać na fundusz i czekać w kolejce jak wszyscy). I tak zrób.
Jak już będziesz zapisana na fundusz i będziesz miała tę drugą wizytę na fundusz, zapytaj o terapeutę ( o ile lekarz sam nie zaproponuje, bo moim zdaniem przy takim wywiadzie- powinien zaproponować) Wtedy dostaniesz terapię na fundusz. Bo zwykle w NZOZ-ach gdzie są psychiatrzy muszą być i psycholodzy terapeuci. Tyle, że też będziesz musiała poczekać. Twój psychiatra da ci skierowanie do takiego psychologa i dobrze by było terapię podjąć.

ps- jeśli nie uda ci się znaleźć takiego psychiatry, który pracuje i prywatnie i na fundusz, to trudno. Wtedy zapisz się czym prędzej na fundusz do takiego psychiatry, gdzie mają na miejscu także psychologa. I czekaj w kolejce. A w międzyczasie idź do jakiegoś innego psychiatry prywatnie na te jedną wizytę, po leki. Żeby nie marnować czasu.
Dziękuję Wam za pomoc.  :kwiatek:
Poncioch, Cricetidae, dziękuję za opinie, przyjrzę się tej książce!
NIE MA terapii na fundusz od ręki. U mnie czeka się miesiącami. Jest terapia w miarę szybko dostępna dla osób współuzależnionych od alkoholu. Ale jeśli w rodzinie nie ma problemu alkoholowego zapomnij, żebyś się dostała do psychologa. ( prywatnie  kosztuje co najmniej 100 zł i na początku kiedy pacjent naprawdę jest w złej kondycji musiałby chodzić co najmniej raz w tygodniu)


W sumie zapytam, bo mnie to nurtowało - czy to normalna praktyka, że płaci się za "rezerwację terminu", nawet jeśli odwoła się wizytę? Kiedy chodziłam na terapię, pracowałam na stanowisku wymagającego podróży służbowych, czasem do miesiąca, powrót na tydzień i znów 2-3 tygodnie. I tak musiałam płacić. Więc w końcu zrezygnowałam, bo średnio za w1 godzinę terapii w efekcie płaciłam 300-400 złotych.
Nie mam pojęcia. Tam gdzie ja robię prywatnie akurat nie ma psychologa.
Ale powiem tak, jeśli psycholog planuje pracować prywatnie 4 godziny popołudniami. Umawia 4 pacjentów. Nie przyjdzie jej 2, traci czas i pieniądze. W tym czasie mógłby robić coś totalnie innego, zamiast siedzieć w gabinecie i czekać godzinę na kolejna osobę. Ja się nie dziwię, że biorą pieniądze z góry. Widocznie często ludzie się umawiają i nie przychodzą.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
31 października 2017 19:49
ewabe, ale w ogóle nie mogłaś odwołać?
Strzyga, Nie mogłam. O delegacji pisałam z wyprzedzeniem.
ewabe, w niektórych nurtach tak jest, np w psychoanalizie albo psychodynamicznym. W większości można odwołać wizytę np. z 1-2 czy 3-dniowym wyprzedzeniem i wtedy się nie płaci.
Wcinam się w rozmowę ale nie daje rady. Na początku roku zeszłam z leków po przebytym załamaniu nerwowym. Dzisiaj to wróciło, nie dam rady. Mam atak paniki po przeczytaniu kilku informacji o pewnej osobie, pomimo ze nasze drogi całe szczęście się rozeszły dwa lata temu. Rzygam z nerwów od popołudnia, dusze się, ktoś ściska mnie za gardło... Nie chce do tego wracać, nie wiem co robić. Nie mam żadnych prochów na uspokojenie, wiec wzięłam kodeinę która zawsze mnie usypiała. Nie chce całe życie jechać na lekach bo gdzieś tam w świecie mój były szef coś robi... Najgorsze ze jestem sama w domu, przyjaciółka nie ma telefonu ani internetu, facet na wyjeździe. Przepraszam musiałam się wypisać. Boje się jak cholera i nie wiem jak się uspokoić. Dawno mnie tak nie sparaliżowało... nienawidzę tego uczucia, ale gdzieś tam z tylu głowy racjonalny głos mówi, ze to minie... Myślałam, z po zakończeniu leczenia jestem wolnym człowiekiem...
dodzilla, przytulam mocno, mocno. Wypisuj się jeśli tylko to pomaga.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się