Okiem Planty - życie w Teksasie

a ja mam troszkę inną opinię na ten temat.... ale zachowam dla siebie
Dodo, ale jeśli nie chcesz, być może zbyt daleko idących opini i rad calego forum to co robisz ? Proste - nie piszesz nic o danej sytuacji. Jeśli napiszesz to jest oczywiste że każdy zabierze głos w sprawie.  Pisałam o tym w którymś z moich postów na poprzedniej stronie, nawet tu, na tym forum, są dziewczyny które tez maja hardkorowa sytuację życiową ale nigdy nie napisały o tym ani jednego słowa. Bo nie chciały nueproszonych rad i analiz. Forum to Hyde Park, każdy ma prawo zabrać głos i należy o tym pamiętać jak się nie chce aby inni włazili w butach.  :kwiatek:
Edit. Jeszcze dodam, że ja strasznie Palance współczuję sytuacji, I nie tylko z powodu tego co Jej mąż robił ale też konieczności podjęcia decyzji gdy wszystko jest bardzo mocno skomplikowane i pewnie bardzo ciężko jest jakakolwiek jednoznaczna decyzję podjąć. Plus, doświadczoni w takich problemach radzą, bardzo konkretnie, jakie kroki podejmować bo to już koniec, z drugiej strony jeśli Planta wciąż jednak ma ciepłe uczucia w stosunku do męża i chciałaby dać temu związkowi szansę to jest w patowej sytuacji bo ciężko przewidzieć co będzie dalej i jaka też będzie reakcja służb socjalnych w których trybach juz się Planta znalazła. Mam nadzieję że uda się Jej podjąć najlepsza decyzję i dać sobie radę. Ale jak jest Jej trudno I ciężko to tylko mogę sobie wyobrazić.
Ja najbardziej boję się o córkę Planty, to jeszcze dziecko a musi być odpowiedzialne za zachowanie rodziców. Boję się że służby socjalne zabiorą Plancie dziecko bo uznają że dziecko jest zagrożone patologią . Było by to straszny szok dla małej, ona jest bardzo związana z matką ,z swoimi zwierzętami , nie chce mi się nawet przewidywać jak to może zdemolować jej psychikę . Miejmy nadzieje że do tego nie dojdzie .
Gandalf Biały, no właśnie, dobro dziecka ponad wszystko inne..  i dlatego Planta nie ma za dużego wyboru jak posłuchać rad Milenki bez względu na to co czuje do męża i pomimo ewentualnej chęci dania sobie drugiej szansy bo jest to zbyt ryzykowne. Współczuję Palance z całego serca. . Chociaż, może jakiś ogarniety prawnik potrafiłby znaleźć rozwiązanie pasujace Palance nawet jeśli byłoby ono nie do końca zgodne z procedurami służb socjalnych. Mam nadzieję że Planta już się z jakimś skontaktowała.
Nie, dziewczynka nie może brać odpowiedzialności za to co robią Jej rodzice. Ona musi być chroniona i musi być jasny przekaz że to co się dzieje pomiędzy rodzicami nie ma nic, ale to nic wspólnego z Nią. I po to też potrzebny jest dobry prawnik który przekona kogo tam będzie trzeba że dziewczynka musi dla swojego własnego dobra pozostać Planta. Plus nie może stracić zwierzaków i domu.
A propos córki. Na tym forum ogrodniczym cofnęłam się kilka stron wstecz, do początku historii bicia i interwencji policji. Jedna z dyskutantek podała link do opisu wcześniejszego bicia. W skrócie mąż ja uderzył, a potem wzajemnie na siebie wrzeszczeli, a pod drzwiami ich sypialni dziecko płakało. I co zrobiła Planta, jak się z mężem pogodziła? Powiedziała córce, że jak następnym razem tatuś uderzy mamusię, ma zadzwonić na policję!

Napisała też, że zabiera się za szukanie pracy. Jak widać, na pisaniu się skończyło.

Sorry, ale uważam wszelkie głaskanie Planty po główce za krzywdzenie dziecka.  Albo takie wnioski:

ale ludzie w takiej sytuacji nie działają racjonalnie, bo nie myślą racjonalnie przez to wszystko, o czym napisałam powyżej... Na tym właśnie polega cały dramat.
Planta myśli jak najbardziej racjonalnie.  Ekonomia ważniejsza niż dostawanie batów. I byłoby O.K., gdyby chciała handlować wyłącznie własnym komfortem.  Tylko że w tym handlu bicie za życie w dotychczasowych warunkach jest jeszcze dziecko, które płaci najwięcej. I naprawdę uważacie, że ewentualna utrata zwierząt byłaby dla tego dziecka bardziej bolesna niż patrzenie, jak tatuś leje mamusię? Że zwierzęta są ważniejsze niż bezpieczeństwo matki? Wazniejsze niż spokojny, normalny dom, bez wiszącej nad nią grozy kolejnego napadu na matkę? 

Owszem, sytuacja jest bardzo trudna, ale od nic nie robiena w celu jej rozwiązania nie zrobi się łatwiejsza.

Wiem, że zostanę zakrzyczana, że jestem nieczuła i nie rozumiem, bo nie wiem, jak to jest. Ale warto pomyśleć, kto tu naprawdę jest ofiarą. Bo nie Planta, które podobno robi remont łazienki męża, żeby była gotowa ne jego powrót (wg tego, co napisała Bella35 na tamtym forum).


Edit: znalazłam linka

http://forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/33-moj-ogrod/126670-domek-na-prerii?start=414

Corka z placzem, zaczela sie dobijac do drzwi, czy mama jest OK.

Rozmawialam wlasnie z corka, jesli nastepnym razem zobaczy, ze tatus zaczyna sie znecac, ma zadzwonic na policje.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
31 października 2017 09:19
Czyli to się powtarzało, nie pierwszy raz ją uderzył, nie pierwszy raz była przemoc... Planta szukała pracy "już na poważnie" w lutym(!!!), tutaj pisała to samo we wrześniu... teraz tam dziewczyny zaczęły jej(tak jak tutaj!) pisać, że tak być nie może i MUSI to skończyć- i Planta przestaje się odzywać.
Tylko dziecka szkoda. Zwłaszcza po zdaniu "Zapytala, czy moglabym sie rozwiesc". Co musi dziecku w głowie siedzieć żeby prosiło matkę o rozstanie z ojcem...?
CzarownicaSa strach. O siebie i o matkę. Dziecko w wieku tej małej doskonale już rozumie, co to jest fizyczna przemoc i że może się skończyć tragicznie.
Planta ma typowy syndrom ofiary, w którym dobro dziecka nie jest wcale na pierwszym miejscu, cokolwiek by na ten temat deklarowała. I sama z niego nie wyjdzie.
Trusia ja tu właśnie byłam zakrzyczana za takie spostrzeżenia. Wyłącznie w temacie dziecka. W nic więcej nie ingerowałam bo to już nie moja sprawa.
CzarownicaSa nawet sobie nie wyobrażaj co to dziecko musi 'mieć w głowie' skoro o to prosi. Strasznie przykre  🙁
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
31 października 2017 09:42
Murat ja to wiem. Sama wychowywałam się w domu, gdzie ojczym znęcał się psychicznie i fizycznie. Wiem, czym to pachnie, jak to wygląda. I niestety muszę się zgodzić z tym, że może ona sama nie zdaje sobie z tego sprawy, ale może być tak jak piszesz.
Dziewczyny, Planta będzie robiła multum rzeczy, żeby sama przed sobą udać, że nic się znowu takiego nie stało. Ona jest uzależniona od męża, i to, że on ją bije, nie zmniejsza tego uzależnienia. Nie usprawiedliwiam jej - ale serio, to nie jest tak, że ona celowo i świadomie nie chce wyjść z tego syndromu ofiary. Paradoks polega na tym, że częścią syndromu ofiary jest negacja bycia ofiarą i potrzeby jakiejkolwiek zmiany. To dlatego tak trudno z tego wyjść - bo samemu się nie widzi, że ma się z czego wyjść, nawet jeśli tkwi się w g...nie po uszy.
I takie zmiany zachowania od "nie, tak nie może być, jestem wściekła, wywalę go w kosmos, drań jeden" przechodzące stopniowo w "aaaa w sumie to nic się takiego nie stało, to tylko siniak" do "wyremontuję mu łazienkę, niech się cieszy" - to też efekt działania syndromum ofiary.
Dziecko obarczone odpowiedzialnością za rodziców (niedojrzałych, dysfunkcyjnych) ma potężny bagaż.
Takiemu dziecku będzie dużo trudniej stworzyć normalny związek, ponieważ już mu się wdrukowuje nieprawidłowy wzorzec.
Jeżeli dorastając nie zda sobie z tego sprawy, nie popracuje nad sobą żeby wykrzewić złe wzorce to na 99% wejdzie w taki sam związek.
Będzie się starała robić wszystko na 200% żeby partner był zadowolony... i historia się powtórzy.

Tu nie tylko jest przemoc i syndrom ofiary, tu jest też toksyczny układ...
Biedne dziecko.
Murat-Gazon, nie wiem, czy jest uzależniona od męża, czy od statusu „bycia Teksanką” i przywiązania do stanu posiadania, bo "uwielbia jezdzic pickupem-wielkim jak stodola i paliwozernym, sluchac kowbojskiej muzyki, jezdzic konno i nosic dzinsy i kowbojski kapelusz”, jak pisała na tym początku tego wątku. Z innego wątku (na r-v, nie na ogrodniczym) wiem, że ma mocno materialistyczne podejście do życia. Tak czy owak powinna się liczyć, że jeśli zostawi to tak jak jest, odbiorą jej dziecko. Może to ją otrzeżwi, oby nie za późno. Jakoś trudno mi uwierzyć, żeby poklepywanie i zapewnianie, jaka jest wspaniała i silna miało doprowadzić ją do zrozumienia, jaką krzywdę robi dziecku. W moim odczuciu raczej utwierdza ją to w przekonaniu, że postępuje właściwie. Gdzie ta siła, jeśli nie potrafi się wyrwać z uzależnienia? To nie jest raczej słabość? Ale naturalnie mogę się mylić, nie wiem, czego potrzebują osoby uzależnione.     

Murat-Gazon, powiedz mi, czy to jest typowe dla ofiary uzależnionej od męża (nie pytam ironicznie, ale poważnie chciałabym wiedzieć):

Planta:
A mam nadzieje, ze przepisze Dadiowi takei leki, ze po spozyciu alkoholu ten bedzie rzygal dalej niz widzi, o. Zlosliwa ze mnie baba

Inna użytkowniczka:
Rzygał jak rzygał, żeby mu do końca życia nie stanął  :blink: Wtedy do Hooters będzie chodził na prawdę na przysłowiową kawę i papierosa

Planta
I tak mu nie staje, do dawna.

Pomijąc fakt, że takie słowa nie bardzo pasują do wersji, że kocha męża. 
trusia, tak, może być typowe. Ofiary przemocy miewają takie etapy, zwłaszcza po jakichś bardziej przykrych wydarzeniach, w których wydaje się, że zaraz kopną sprawcę przemocy na księżyc, że nic do niego nie czują, nienawidzą go i w ogóle w pełni zdają sobie sprawę z tego, co to za człowiek i że muszą uciekać. Ale to wszystko jest nieprawda. Po takiej fazie przychodzi etap uspokojenia - "aaa tam, w sumie to nic się nie stało, przesadzam, nie jest taki zły, mogło być gorzej, a w ogóle to moja wina, bo <dowolne wstawić>" itp.  A sprawca przemocy w takim momencie zwykle "jest grzeczny" i czeka, aż ofierze złość sklęśnie. W tym przypadku Dave'a fizycznie nie ma, co wcale nie działa na korzyść Planty - bo jej mózg ma czas "zapomnieć" i znowu przestawić się na funkcjonowanie jak ofiara.

Ofiary przemocy domowej (fizycznej i psychicznej) zazwyczaj potrzebują BARDZO dużego szoku, żeby zacząć walczyć o wyrwanie się ze swojej sytuacji. A jak pokazuje wiele smutnych przykładów, bywa i tak, że nic nie  jest na tyle silne. Włącznie z realnym zagrożeniem życia swojego albo kogoś bliskiego. Często bywa też tak, że sprawca wyczuwa, gdzie jest ta granica, po której ofiara mu ucieknie, i nigdy jej nie przekroczy. A im dłużej trwa taka relacja, tym mniejsza szansa, że ofiara się z niej wyrwie. Planta miała takiego ojca, pierwszego męża, teraz drugiego męża... Szczerze? Marne szanse.  😕

A co z osobami, ktore sa zarazem ofiarą i katem?
Dla mnie do momentu, kiedy mąż Plantę uderzył pierwszy raz- rownież był ofiarą przemocy.
Naboo, jakiej przemocy?
Nie jestem psychologiem - ale z doświadczenia wiem, że osoba z depresją, z niską samooceną, której "jakiś ktoś" całe życie wmawiał, że jest beznadziejna, prawdopodobnie przyzna wszystkim tu rację - bo obiektywnie rację macie. Ale tak jak pisała Murat-Gazon,, świadomość, że macie rację, a ona nie ma siły z tego wyjść, tylko pogłębia jej depresję. A już czytając stwierdzenia takie jak:

...Z innego wątku (na r-v, nie na ogrodniczym) wiem, że ma mocno materialistyczne podejście do życia.


przestanie tu przychodzić, bo wątek, który jakoś tam dawał siłę nagle stał się kolejnym klockiem do poczucia winy.

Wiem, że wszystkie chcecie pomóc, Planta zapewne racjonalnie też to wie. Ale to nie czas (za wcześnie) ani miejsce. Do kompletu zaczęło się pisanie o Plancie jak o nieobecnej. Mnie jest trochę wstyd... Przepraszam Planto za to. Napisałam tylko dlatego, że mocno Ci kibicuję i trochę chyba wiem, jak to możesz odczuwać.

Czy Planta pisze coś na swoim blogu? Trafiłam do wątku niedawno, nie załapałam się na linka.
Ewabe, nie, w tamtym wątku Planta też milczy  🙁
ewabe, a co w tym złego? Jedni są materialistami, inni idealistami, sami idealiści świata nie stworzą.  Dlaczego miałoby to być klockiem do poczucia winy? Skąd wniosek, że Plancie ktoś wmawiał, że  jest beznadziejna?

Linka podała ElaPe na poprzedniej stronie. 

Powiedzcie proszę, gdzie widzicie w Plancie poczucie winy? Radzi sobie z sytuacją na miarę swoich potrzeb.  Może jest ofiarą, może po prostu wykalkulowała, że coś za coś, bicie za domek ma prerii. Jeśli tego chce, nic nikomu do tego. Nie da się z boku ocenić, co się dzieje między dwojgiem ludzi. Jest tylko jedno ale: dziecko uwikłane w ich relacje.

Spójrzcie na to z innej strony. Czy poklepywaniem po ramieniu nie utwierdzacie Planty w przekonaniu, że nie musi nic robić, że sytuacja sama się rozwiąże?  ewabe, piszesz "Ale to nie czas (za wcześnie)". A kiedy będzie ten czas? Ponad pół roku (bo tyle mniej więcej minęło od poprzedniego incydentu) to wciąż za mało? Ten czas nadejdzie, jak służby socjalne odbiorą Plancie dziecko? Albo jak kolejny raz córka będzie musiała wzywać policję?

Dla mnie to rozpaczliwe, na co narażona jest córka Planty. I to jest ważniejsze niż chodzenie wokół Planty na paluszkach.

Nikt nie mówi, że sytuacja jest łatwa. Jest bardzo trudna, ale nie wierzę, że osoba, która potrafi być tak zdeterminowana jak Planta (co pokazala po rozstaniu z poprzednim mężem) i tak pracowita, nie znajdzie rozwiązania.

Mam nadzieję, że Planta się nie odzywa, bo intensywnie działa.
ewabe, a co w tym złego? Jedni są materialistami, inni idealistami, sami idealiści świata nie stworzą.  Dlaczego miałoby to być klockiem do poczucia winy? Skąd wniosek, że Plancie ktoś wmawiał, że  jest beznadziejna?



Trusia, gdzie napisałam, że ktoś jej tutaj coś  wmawia? 🙂 Napisałam, jak osoba z depresją po takich przejściach może odebrać takie uwagi. Zauważ różnicę. To, co jedna osoba ma na myśli, niekoniecznie przez drugą zostanie tak samo odebrane. A i przyznasz chyba, że stwierdzenie o materialiźmie miało raczej pejoratywny wydźwięk.

Uważam, że na tak zdecydowane mówienie, co powinna, a co robi źle, jest za wcześnie dlatego, że dopiero terapia ma szansę pomóc osobie uzależnionej od bycia ofiarą wyjść z tej pętli. Takiej osobie całe życie ktoś mówił, że źle stoi, źle siedzi, źle wygląda, źle gotuje, nic nie potrafi, a wszystko jest jej winą. Nie jestem psychologiem - ale trochę znam z autopsji. I niestety, podobny schemat chyba i tu się rysuje. Kiedy więc taka osoba z kolejnej strony słyszy: źle robisz to, powinnaś zrobić tamto, a nie jest gotowa, to mimo najbardziej racjonalnych argumentów nie zmieni się nagle w osobę zdolną do zrobienia tych rzeczy. Będzie się tylko czuła po raz kolejny ofiarą nagonki. Być może wyolbrzymiam - ale być może nie, proponuję wziąć pod uwagę obie opcje. Z całego serca mam nadzieję, że wygaduję w tym konkretnym przypadku bzdury.
Na razie nie ma terapii tylko popierdółki o koniach. Obawiam  się  że prawnika sobie nie ogarnia a to podstawa moim zdaniem. Myślę,  że małżonek z pomocą siostry już  kogoś sohie szuka. A wtedy małe szanse na wygraną Planty.
PumCass   zachowaj zimną krew!
01 listopada 2017 21:12
Dziewczyny, a czy wy się przypadkiem już za bardzo nie zagalopowałyście?
Zrobiłyście sobie z tego wątku panel dyskusyjny o ludzkiej psychologi, depresji i rodzinnej patologi...
Przykro mi z powodu tego, jak życie Planty się potoczyło ale Wasze przepychanki na temat "kto wie lepiej jak to jest" są już mocno nie na miejscu.
I jeszcze to cytowanie wypowiedzi z innego forum... 🤔 co to w ogóle wnosi? 🤔

Szczerze? Planta ma problemy psychiczne i to poważne ! Poczytajcie forum ogrodnicze to co pisze o swoich poczynaniach pracy w domu pomocy mężu itpto jak opowieści z psychiatryka.....
Planta odezwała się na forum ogrodniczym . Jest bardzo dzielna ,stara się jak może utrzymać na powierzchni , a służby socjalne wcale jej w tym nie pomagają , niedostała  żadnej obiecanej pomocy , nawet kartek żywnościowych. Myślałem że w takim bogatym kraju pomoc socjalna będzie perfekcyjnie realizowana , a tu takie rozczarowanie . Planta poszukaj organizacji pozarządowej która pomaga kobietom w takiej sytuacji jak twoja , powinnaś dostać tam darmową pomoc prawną , jest to bardzo ważne bo bez pomocy prawnej będziesz miała olbrzymie kłopoty . Cieszę  się że napisałaś co się dzieje , pozdrawiam . :kwiatek:
Gandalf Biały, aż się uśmiałam. USA to nie utopia. To kraj jak każdy inny, ze swoją masą problemów, powiedziałabym że jest jednym z najgorszych dla biednych ludzi. Biorąc pod uwagę jeszcze gdzie Planta mieszka to już w ogóle. Natomiast w wielu większych miastach można spokojnie "wyżyć za darmo". Są organizowane spotkania, na których rozdawana jest żywnosc za darmo, taka która z jakiś powodów nie można już zostać sprzedana w sklepie. Można też spokojnie sobie dom umeblować rzeczami które ktoś oddaje za darmo. Ale znowu, Planta mieszka naprawdę dość daleko od cywilizacji.
xxagaxx, u nas też jest żywność oddawana za darmo. Tylko to "darmo" oznacza, że odbierająca organizacja musi zapewnić transport, budynki do przechowywania, lodówki (+ rachunki za prąd) + fajnie jak dla wolontariuszy jest kawa, herbata i papier toaletowy w WC. Sponsorów stałych nie ma, a ludzie poproszeni o symboliczne kwoty do słoika "co łaska" burczą pod nosem niezadowoleni, że ktoś prosi o 1-2zł za torby pełne jedzenia.

kot, my znamy wycinki tego co przechodzi Planta. Nawet trudno sobie wyobrazić emocje jakie temu towarzyszą i trudno zachowywać się "normalnie" w takiej sytuacji.
Bera7
Poświęciłam troche czasu, i przeczytałam ten nowy wątek od dechy do dechy forum ogrodniczym, i zaczelam czytac historie od momentu kupna domu, dzis chyba  nie poczytam, ale mam wrazenie ze planta ma problem psychologiczny nie związany z depresja i mezem, mam wrazenie ze weszła w ten związek juz chora...na punkcie zakupów angażowania sie w milion akcji i rozkopywania i wymyślania sobie tysiąca prac na raz...ma jakieś destrukcyjne podejście do swojej osoby i jest labilana egzystencjonalnie społecznie małżeńsko....nie wiem jak to nazwac
kot a czytałaś, że miała też pierwszego męża psychopatę i z tego, co wspominała, nie za ciekawego ojca? Tu się nawet nie da złapać początku problemu Planty z samą sobą, ona go miała zawsze...
Te akcje z domem, zakupami, robieniem miliona rzeczy naraz, remontami itp. wyglądają mi na typową zasłonę i syndrom wyparcia.
I teraz wystarczy sobie dodać chłopa słabego psychicznie pracującego cały czas w stresie,nie mającego w domu kobiety stabilnej,i tworzą sie tragedie....
kot, fajnie, tylko że to wszystko nie usprawiedliwia bicia jej... Od tego, co napisałaś, niestety jest już tylko krok do "sama jest sobie winna, że mąż ją bije, bo <dowolne wstawić>".  😕
Bo on ma taki problem,rozumiesz? Nie usprawiedliwiam go wcale, dla mnie z opowieści jest harem i burakiem,ale mam wrazenie ze ta spirale nakręciła jednak planta....
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się