Sprawy sercowe...

Wydaje mi się że zmieniła się dostępność i rola internetu w życiu, i kiedyś faktycznie obciachem było przyznać się że para poznała się na czacie Onetu lub Interii, gdzie ona miała ksywkę Trinity17 a on Jakub25cm  😁 Teraz to bardzo powszechne że pierwszy kontakt nawiązujemy z kimś przez Internet. Nawet nie związek ale zwykle znajomości.
A teraz proszę: grupowy czat, zaproszenia przez FB na wydarzenia - już można zrobić wstępny research :P
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
11 listopada 2017 15:08
kajpo, No na przykład my sie poznaliśmy przez neta. I miliard innych ludzi, których odwiedziłam, którzy mnie odwiedzili, którym pomogłam w kłopocie, którzy mi pomogli 😀
Ja co prawda nie mam faceta, ale wśród obecnie najbliższych mi koleżanek jedną mam poznaną przez portal ogłoszeniowy i jakiś dział  w stylu "szukam przyjaciół", a drugą przez rv, więc wszystko internet. 🙂
No i nie miałam oporów żeby zaoferować nocleg jak byłaś w potrzebie i to na dodatek w moim mieście, bo niejako "znamy się" z forum i mogę się założyć że mamy też paru wspólnych znajomych w tym małym jeździeckim światku 😉 Dzięki internetowi poznałam masę ludzi z tak samo skrzywionym poczuciem humoru, gdzie na ulicy ze świecą takich szukać... Będąc na emigracji nie pójdę szukać przyjaciół do jedynej polskiej dyskoteki w mieście... Bo bawi się tam kwiat polskiej emigracji, same Seby i Andżele bujają się do rytmów Zenka Martyniuka. Też jestem otwarta na znajomości z internetu, chociaż akurat w moim przypadku osią życia towarzyskiego była praca - zarówno z mojej jak i męża strony.
Dlatego też nie uważam szukania drugiej połówki przez internet za coś nietypowego 😉
którym pomogłam w kłopocie, którzy mi pomogli 😀

Tak w temacie internetowych znajomości (nie tylko damsko męskich) - jeszcze niedawno tyle wspaniałych forumowiczek pomogło mi uporać się z rozstaniem, że teraz czuję się trochę w obowiązku, ale i bardzo chciałabym się z Wami podzielić moimi dwiema nowymi radościami.

Zupełnie przypadkiem inna znajoma z licencjatu zobaczyła na moim instagramie informację, że lubię Czechy i od słowa do słowa okazało się, że chodziłyśmy kiedyś do tej samej pani na czeski. Spontanicznie wyszło z tego, że umówiłyśmy się na wspólne lekcje, a to z kolei przypomniało mi o tym, jak bardzo lubię ten język i jak bardzo kiedyś chciałam spróbować życia w Czechach. Umowa w obecnej firmie kończy mi się wraz z końcem grudnia i następnej pracy szukam już w Pradze...

20 dni, kilkanaście telefonów i kilka rozmów na Skype - tyle minęło od wysłania pierwszego CV do otrzymania propozycji pracy. Jeszcze nie dowierzam, jeszcze to wszystko wydaje się jakieś niesamowicie odległe, ale już nie mogę się doczekać.

Mam taką ogólną refleksję. Robin z How I Met Your Mother (chyba ona) powiedziała w którymś odcinku, że w związku jest zawsze strona uciekająca i goniąca. Nie wnikając w to, czy faktycznie tak jest zawsze, czy też nie, to na pewno tak było w przypadku mojego związku z K. Ja byłam tą stroną słabszą, goniącą. I tak sobie myślę, że jak po kilku latach niesymetryczne związki się rozpadają, to stronie goniącej wali się świat. To trochę tak, jakby odciąć rurkę dostarczającą tlen do organizmu. Pierwsze dni są straszne, człowiek myśli, że umiera od środka, że już nigdy nie złapie sam oddechu, że zawalił się świat (użyłam nawet takich słów pisząc wpis na forum tuż po rozstaniu). Potem, z tygodnia na tydzień, okazuje się, że ta rurka do oddychania wcale nie była potrzebna, że płuca same nauczą się pobierać powietrze, jeśli tylko się im na to pozwoli. Jeszcze później pojawiają się myśli, że rurka może i ułatwiała codzienność, ale jednak trochę ograniczała zakres ruchów. A na sam koniec człowiek zastanawia się, dlaczego w ogóle dopuścił do tego, żeby zapomnieć jak się oddycha samemu, żeby pozwolić komuś na trzymanie rurki i decydowanie o ilości dostępnego powietrza. Mam nadzieję, że jeżeli będzie mi dane wejść w kolejny związek, z tym panem wspomnianym powyżej czy też z innym, nie dopuszczę już do tego, żeby dać się przypiąć do aparatury - że zawsze, w związku czy bez, będę oddychać sama 🙂 I tego też życzę każdemu, kto ma za sobą tak skrajnie niesymetryczny związek (lub w nim nadal tkwi).
finsuper się to czyta, naprawdę!  🙂 Takie to, pozytywne po prostu. Powodzenia w realizacji planów 🙂
Fin, fajnie napisane  😎
fin, o wow, gratuluję! Jako naczelna fanka zmian bardzo mocno kibicuję Twojemu nowemu życiu🙂😉 A napisane rewelacyjnie!

O rany 100 lat mnie tu nie było🙂 Wpadłam na chwilę właściwie żeby poprosić Was o pomoc, ale tak mi się fajnie i sentymentalnie zrobiło że chyba to czas trochę wrócić na voltę😉)
fin uwielbiam osoby od których bije optymizm, strasznie miło czytać takie słowa  :kwiatek: Życzę Ci wszystkiego czeskiego 😉
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
16 listopada 2017 13:40
Potrzebuje opinii kogoś z zewnątrz... ktoś mógłby pomóc? Bo ja sama w kropce a nie chce się tutaj wyflaczać...  🙁
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
16 listopada 2017 13:49
Mozii, pisz.
Mozii,  służę PW
Potrzebuje opinii kogoś z zewnątrz... ktoś mógłby pomóc? Bo ja sama w kropce a nie chce się tutaj wyflaczać...  🙁

Jak zawsze chetnie wysłucham  :kwiatek:
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
17 listopada 2017 12:27
Dzięki za odpowiedzi! Dzisiaj czuje się lepiej, wczoraj za dużo rzeczy w głowie. Ale mój TŻ podarował uchem, ramieniem i kubkiem herbaty więc jest tak  😍
A może ktoś chciałby mnie poratować swoim PW, chętnie osoba, która poznała swojego TŻ przez internet i podzieli się doświadczeniami, bo ja w gorącej wodzie kąpana i nie wiem co mysleć 😁
Magdzior śmiało  🙂
Magdzior jak coś to pisz 😉
maleństwo   I'll love you till the end of time...
17 listopada 2017 19:50
Magdzior, i do mnie śmiało, mam w tym pewne doświadczenie 😉
Dodofon było by fajnie🙂 tylko prawo gminne chroni lokatorów i nawet byłego męża za drzwi nie możesz wystwaic, chyba że masz eksmisję... A on by to na złość wykozystal... Z wariatami trzeba delikatnie... A kto normalny siedzi u byłej żony i byłej teściowej... Sprawa ciągnie się od lutego... Teraz już chyba załapał, niby w listopadzie ma się wynieść. Niestety z racji zawodu i licznych tego typu interwencji ma prawo w małym paluszku. Już patrzyłam na inne domy w okolicy, ale weź to sprzedaj...:/ Pójdzie sobie jak jest rozwód klepniety, na tyle go znam...

Kasia co u Ciebie, wyniósł się w końcu?pozdrawiam!
Magdzior wbijaj jak w dym, u mnie i obecny i poprzedni facet poznany w necie  😁

Z pozytywnych wieści... K się wprowadza do mnie  😍  złożył w pracy podanie o przeniesienie do krakowskiego oddziału swojej firmy i czeka na rozpatrzenie... Można? Kurde wszystko można jak się chce!  😍
andzia1 dokładnie tak jak przewidzialam. Papier przemówił. Najpierw zawinal się na prawie miesiac do rodziców. Teraz wynajął mieszkanie w mieście. Zbiera resztę gratow. Generalnie zrobiło się bardzo ok. Parę razy mi pomógł, czego nie doczekalam się jako żona. Sam się śmieje, że lepiej mu wychodzi rola byłego męża niż męża. Stosunki są bardzo koleżeńskie, a ja zaczynam oddychać... Spadł mi ogromny ciężar, ale jeszcze jakoś nie umiem się cieszyć i iść z mową para w życie. Trochę mam emocjonalnego mula, a pogoda nastroju nie poprawia. Chyba dopiero teraz czuje emocjonalne wykończenie tym całym rokiem przebojów. Zdecydowanie odzyskalam spokój, tylko jeszcze muszę gdzieś zapłon do radości z życia odnaleźć. Ale generalnie jest dobrze bo już nie jest źle. Teraz nie pozostaje nic jak tylko się trochę odrestaurowac, co by na rynek wtórny wskoczyć z godnością😉
Wspaniałe wieści.Dobrze,ze masz to za soba.Na spokojnie daj sobie czas,odpocznij od tego całego zamieszania,na wszystko przyjdzie pora.Przecież z tego co pisałaś ta nerwowka trwała dłuższy czas.Pozdrawiam!
Wpadam tylko, żeby się pochwalić. Przeprowadzam się i zmieniam pracę  😉 Od 1 kwietnia zamieszkamy z M w końcu razem 🙂 W maju mamy nasza 4 rocznicę. Więc myślę, że już czas  💃  Cieszę się jak małe dziecko, z drugiej strony mam stres, nowa praca i wszystko nowe. Ale marzyłam o tym 😅
Gratulacje! Nowe wszystko to na pewno jakiś stres, ale pomyśl jak fajnie będzie wrócić z tej roboty do ukochanego, podzielić się wrażeniami dnia 🙂
Kurcze, jak ja za tym tęsknię...
Kiedy powiedzieć stop? I jak?
Wieczne kłótnie od roku, żal, żadne nie chce odpuścić.
A zaraz po tych kłótniach cudowne sytuacje, uśmiech i szczęście.
Nie wiem już co mam robić. Kocham, naprawdę kocham. Ale może to nie jest to? Nie umiem tak po prostu się rozstać, zwłaszcza, że przez co najmniej pół roku będziemy się widzieć codziennie (praca).
Ale męczą Cię wieczne kłótnie, prawda?
Człowiek zgodny we wszystkim być nie musi, ale jest różnica w częstotliwości "wojen" o różnicę zdań.
Czy na dłuższą metę chciałabyś żyć z nim i wciąż "drzeć" koty?

Męczą, cholernie.
Naprawdę chciałabym się dogadać, żyć z nim. Pod wieloma względami dobraliśmy się idealnie. Podobne plany na przyszłość, marzenia. Dwójka młodych, cholernie utalentowanych ludzi, chcących się rozwijać i spełniać. Niby związek marzenie.
Ja też nie jestem idealna. Wiem to. Często wybucham, nie dopuszczam  tego, że coś nie idzie wg mojego planu.
Ale kurde, ile można walczyć z wiatrakami jeśli druga strona w ogóle nie próbuje cię zrozumieć...
Nie potrafię tak po prostu się rozstać, to błąd. Dopuszczam w sobie wieczny ból patrząc na te cudowne sytuacje, kiedy jesteśmy szczęśliwi.
To nie jest tak, że ciągle się kłócimy. Ale jak coś pier*olnie to... Później zostaje żal, niedokończone tematy w głowie i następna kłótnia przychodzi łatwiej. Ciągle wyżywanie się na sobie...

Piszę w emocjach. Może trochę nieskładnie i niezrozumiale. Pytanie jest jedno - kiedy po prostu trzeba się rozstać, nawet jak się nadal kocha? Wiem, że nikt nie powie mi daty. Ale pierwszy raz muszę podjąć taką decyzję będąc pod wpływem takich emocji. Nie wiem co mam robić...
Ochłoń. Emocje nie zawsze są dobrym prawnikiem. Najpierw pozwól sobie odpocząć i napisz raz jeszcze o co tak naprawdę chodzi.
Takie decyzje trzeba podejmować na spokojnie, bo czasem jest tak, że nie ma drogi powrotu, a człowiek by chciał.
Gillian   four letter word
17 grudnia 2017 11:06
Omajgot, pierwszy raz od kilkunastu lat czuję jakkolwiek ducha Świąt, mam w domu choinkę, zapakowane prezenty i spokój w głowie.
Odpoczywam po cieżkiej nocce. Kawę mam na stoliku. Kuweta sprzątnięta, koty nakarmione. Obiad się robi, po zapachach z kuchni wnoszę, że dwudaniowy 🙂 to se leżę i wspominam jak w zeszłym roku o tej porze była histeria, że życie mi się skończyło 😀 pamiętacie? 😉
Fantastycznie, że w tym roku jest o niebo lepiej. Kolejny dowód na to, że wszystko się może zdarzyć a koniec może być początkiem 🙂
Ja jeszcze trochę muszę poczekać na taki obrazek, jak u Ciebie, ale nie szkodzi. Najważniejsze, że się znaleźliśmy.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się