"Nie ogarniam jak..."

Policja mi powie, że to nie ich problem i mam dzwonić do leśniczego, numeru oczywiście nie podadzą, bo nie mają. Albo przyjmą zgłoszenie i pojawią się po 3 godzinach, jak już nie będą w niczym potrzebni, bo to tylko sarna.
Ja się kiedyś strasznie bulwersowałam, jak można zabić czy potrącić zwierzę na drodze. Odkąd sama jeżdżę, przestałam się dziwić.


Jeśli policja ci mówi, że to nie ich problem to łże i palant, który ci tak odpowiedział może zostać pociągnięty do odpowiedzialności.

To jest ich zasrany obowiązek zorganizować akcję wtedy.
Każda gmina musi mieć podpisaną umowę z vetem, na taką okoliczność.
Tak więc dzwonisz na policję i ich zadaniem jest zadzwonić do veta (samemu też się kopnąć na miejsce zdarzenia).
A zadaniem wezwanego veta jest - ocenić czy zwierze może dojść do pełnej sprawności bez ingerencji medycznej, jeśli nie, to niestety taki vet uśmierca takie zwierzę i musi je przebadać. W PL ustawa zakazuje leczenia dzikich zwierząt ze względu na ryzyko epidemii i transmisji chorób.

Policji, która ci "odmawia" mówisz, że zwierze wykazuje oznaki agresji i może być niebezpieczne dla przechodniów lub, że poruszając się pod drodze może być powodem kolizji - i szybciutko wtedy lecą!

W Poznaniu i okolicach jeszcze do niedawna (nie wiem jaki jest stan na dziś dzień) - umowę na obsługę takich akcji miał dr. Filipiński. Fenomenalny człowiek, który nie miał problemu z tym, że dzwonię do niego bladym świtem, który się wręcz katapultował na miejsce zdarzenia i któremu się chciało jeszcze potem oddzwonić do mnie i poinformować o tym jak przebiegała akcja, wręcz przeprosić mnie, że dzik musiał zostać zastrzelony i uspokoić, że podjęłam dobrą decyzję bo sekcja zwłok pokazał rozległe obrażenia i zwierzę mocno cierpiało.

Nie polecam nikomu ratowania potrąconego zwierzęcia na własną rękę. Potrącone/postrzelone dziki są b. niebezpieczne, tak samo sarny czy większe kopytne. Sarny do tego są tak płochliwie niektóre ,że potrafią zejść na zawal od prób ratowania jeśli wcześniej nie dostaną leku uspokającego.

Wzywanie myśliwych do takich akcji jest NIELEGALNE! Leśniczy tutaj w ogóle nie ma miejsca!!!



Jeśli policja ci mówi, że to nie ich problem to łże i palant, który ci tak odpowiedział może zostać pociągnięty do odpowiedzialności.

To jest ich zasrany obowiązek zorganizować akcję wtedy.

Prawda.
Każda gmina musi mieć podpisaną umowę z vetem, na taką okoliczność.
Generalnie prawda, ale większość gmin ma w dupie i nie ponosi za to żadnych konsekwencji.

W PL ustawa zakazuje leczenia dzikich zwierząt ze względu na ryzyko epidemii i transmisji chorób.
Że co?  😲
plus rozporządzenia GISÓW srysów i innych...
wiem, też jakiś czas temyu dostałam tym w twarz...

wszelkie eko patrole leczące robią to niejako nie do końca legalnie.

Ludzie, którzy mają kontakt z innymi ludźmi - z populacją - nie mogą leczyć zwierząt dzikich... taki mamy kraj...

Jakby jakaś sanepidowa gnida złapała np. veta na leczeniu sany w klinice to może mu nieźle nabruździć, bo raczej nie jest to klinika specjalistyczna dla DZikich zwierząt...

Z tego samego powodu ogrody zoologiczne przestały przyjmować dzikie chore ptaki, nawet gatunków chronionych - nie mogą. Zakazano im ze względu na groźbę epidemii...

Ja niestety już staram się nie dzwonić po pomoc ze względu na te durne regulacje. W zeszłym roku miałam pierwszy raz akcję, że spędziłam kilka h z dzikiem na dworze w zimie. Potrącony przez auto. Jak jechałam to go zobaczyłam daleeeko na polu - nienaturalnie szedł. Zatrzymałam się i czekałam.  Przykuśtykał, obwąchał auto, potem obwąchał rękę wystawioną przez szybę, potem mnie  bo otworzyłam drzwi, wyszłam... położył się mi na butach. Wstał kilka razy pochodził, wrócił, znów się "przytulił" bo siedziałam.... po jakimś czasie zmarł. 
Od tamtego zdarzenia mam niesamowity sentyment dla dzików - przepiękne zwierzęta.
Odnośnie wożenia dzikich zwierząt prywatnym samochodem to chyba jest to niezgodne z prawem? Coś mi się kojarzy, że gość z jakiegoś ośrodka rehabilitacji wiózł dzika samochodem należącym do ośrodka (to mu było wolno), dzik padł po drodze, więc zamiast do weta zawiózł go do punktu utylizacji (tego już mu nie było wolno) i wlepili mu karę kilkanaście tysięcy... Tamto dotyczyło przewozu padliny przez podmiot nieuprawniony, ale tak sobie myślę, że jak prywatna osoba chce zawieźć sarnę gdzieś, gdzie jej udzielą pomocy, sarna po drodze padnie, to czy taki kierowca nie może przypadkiem dostać zarzutu o kłusownictwo na przykład? W końcu ta sarna to państwowe mienie, a osoba prywatna nijak nie jest upoważniona do przewozu takiego zwierzęcia... Tak samo jak nie można sobie takiej biednej, niezdolnej do samodzielnego przeżycia w lesie sarenki z jedną nóżką bardziej trzymać i dokarmiać na podwórku...
kotbury, bzdury opowiadasz.
Faktycznie jest tak, że osoba prywatna nie może sobie "przygarnąć chorej sarenki", ale każdy lekarz zwierzęciu może pomóc, nie jest to niczym zabronione. A jeżeli jest, to podaj proszę konkretny przepis, a nie, że ciotka Maryśka wujkowi Zenkowi podczas niedzielnej wódki to powiedziała.
Przecież najnormalniej w świecie funkcjonują ośrodki leczenia i rehabilitacji dzikich zwierząt, chociażby tak medialny jak Ada.

Wzywanie myśliwych do takich akcji jest NIELEGALNE! Leśniczy tutaj w ogóle nie ma miejsca!!!



Podaj podstawę prawną. Do takich akcji GŁÓWNIE jeżdżą myśliwi.
A to czasem nie jest tak, że to właśnie koła łowieckie z danego rejonu zajmują się tą potrąconą zwierzyną? Tak mi mówił znajomy myśliwy  👀
Facella   Dawna re-volto wróć!
15 listopada 2017 18:15
Też pierwsze słyszę, że przyjazd myśliwego do potrąconego zwierzęcia jest nielegalny  👀
Szczerze to nie wiem, czy zatrzymałabym się do dzika. Boję się ich jak diabli. Pewnie bym zadzwoniła na 112 i podała lokalizację, ale na pewno nie wysiadłabym z auta widząc dzika.
Dopytałam - zgłosić należy policji albo bezpośrednio zarządcy terenu - "drogowcy" jeśli w pasie drogowym, gmina jeśli na polu, ewentualnie nadleśnictwo jak las. Policja ma obowiązek zgłoszenie przyjąć i przekierować gdzie trzeba.
Wiadomo, że jak trzeba dobić/uśpić do transportu/pomocy to się woła myśliwych. Policja ma ograniczenia co do stosowania broni i często po prostu nie umie tego zrobić dobrze. Policjant uczy się strzelać tyle, ile go szef wyśle, myśliwi ćwiczą, bo im na tym zależy i płacą za to z własnej kieszeni dla własnej przyjemności.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
16 listopada 2017 06:26
SzalonaBibi z ciekawości - kogo dopytałaś? Bo to trochę takie powtarzanie na pół gwizdka 😉 Nie mówię że nie słuszne i że nie masz racji, ale wystarczy pomyśleć - jakim prawem policja miałaby strzelać do zwierzęcia  😲 Potem rodzą się dziwne opinie i spekulacje  :kwiatek:
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
16 listopada 2017 07:08
Ale policjant może przecież dobić zwierzę.

"W przypadku konieczności bezzwłocznego uśmiercenia, w celu
zakończenia cierpień zwierzęcia, potrzebę jego uśmiercenia stwierdza lekarz
weterynarii, członek Polskiego Związku Łowieckiego, inspektor organizacji
społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt,
funkcjonariusz Policji, straży ochrony kolei, straży gminnej, Straży Granicznej,
pracownik Służby Leśnej lub Służby Parków Narodowych, strażnik Państwowej
Straży Łowieckiej, strażnik łowiecki lub strażnik Państwowej Straży Rybackiej."
My kiedyś byliśmy w zimę w terenie konno. Znaleźliśmy słaba sarenkę (zdziwiło nas to, ze nie ucieka przed nami). Zadzwoniliśmy do leśniczego, podjechaliśmy autem, pomógł nam ja "zapakować", zabraliśmy do stajni, leżała w boksie kilka dni, odkarmilismy ją i wypuściliśmy na wolność. To samo zrobiliśmy kiedyś, jak znaleźliśmy potrącona na drodze. Nikt nie miał żadnych problemów.
kotbury, bzdury opowiadasz.
Faktycznie jest tak, że osoba prywatna nie może sobie "przygarnąć chorej sarenki", ale każdy lekarz zwierzęciu może pomóc, nie jest to niczym zabronione. A jeżeli jest, to podaj proszę konkretny przepis, a nie, że ciotka Maryśka wujkowi Zenkowi podczas niedzielnej wódki to powiedziała.
Przecież najnormalniej w świecie funkcjonują ośrodki leczenia i rehabilitacji dzikich zwierząt, chociażby tak medialny jak Ada.


Ja już kolejny raz tak zostałam ptzrez veta poinformowania.

Tak samo z myśliwymi.
wiem, że jeżdżą, ale zwierzę ma być "ocenione przez veta" czy może samo wrócić do formy, a jak nie- to ma być uśpione i przebadane.
SzalonaBibi z ciekawości - kogo dopytałaś? Bo to trochę takie powtarzanie na pół gwizdka 😉 Nie mówię że nie słuszne i że nie masz racji, ale wystarczy pomyśleć - jakim prawem policja miałaby strzelać do zwierzęcia  😲 Potem rodzą się dziwne opinie i spekulacje  :kwiatek:


Męża leśniczego  😉 Jest na bieżąco, bo w końcu jakoś zarządza tym wszystkim na swoim kawałku terenu i często dostaje różne zgłoszenia. A lasy bardzo pilnują, żeby wszystko było zgodnie z prawem (na poziomie "dołu", o "górze" nie chcę gadać, wiadomo jak jest) i są na bieżąco szkolenia jak się coś zmienia.

Ale policjant może przecież dobić zwierzę.

"W przypadku konieczności bezzwłocznego uśmiercenia, w celu
zakończenia cierpień zwierzęcia, potrzebę jego uśmiercenia stwierdza lekarz
weterynarii, członek Polskiego Związku Łowieckiego, inspektor organizacji
społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt,
funkcjonariusz Policji, straży ochrony kolei, straży gminnej, Straży Granicznej,
pracownik Służby Leśnej lub Służby Parków Narodowych, strażnik Państwowej
Straży Łowieckiej, strażnik łowiecki lub strażnik Państwowej Straży Rybackiej."



Oczywiście, że policjant może, często jednak sam nie chcę no i czasem nie czuje się na siłach zrobić tego tak skutecznie jak doświadczony myśliwy.

Czyli prawie każdy leśnik wezwany do czegoś takiego może sam stwierdzić, że potrzeba dobić - od podleśniczego w górę wszyscy są w Służbie Leśnej.
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
16 listopada 2017 10:48
SzalonaBibi odnosiłam się do tego 🙂
[jakim prawem policja miałaby strzelać do zwierzęcia  😲 Potem rodzą się dziwne opinie i spekulacje  :kwiatek:
Nie ogarniam jak można być tak nie odpowiedzialnym w wieku 25lat! Koleżanka traci mieszkanie na koniec tego roku, nie zbiera na czynsz i kaucję na nowe mieszkanie. Do wtorku miała zapłacić za czynsz za ten miesiąc. Aktualnie jest bez pieniędzy, bo wszystko wydała na imprezie w zeszły weekend i na wszystko mówi "YOLO, jakoś to będzie". Takie YOLO, że właśnie zrobiłam jej przelew, by jej z dnia na dzień nie wyrzucili z domu, a na poczatku stycznia pewnie będę miała nową współlokatorkę. Jak się ma miękkie serce to powinno się mieć twardą dupe...
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
16 listopada 2017 11:38
Biczowa to jasne. Mi chodzi o coś zupełnie innego - myśliwi mają broń przeznaczoną do odstrzału zwierząt. Policja nie. To nie jest tak że można sobie bezkarnie strzelać do zwierzyny z jakiejkolwiek broni i w jakiekolwiek miejsce. Jak policjant nigdy w życiu sarny na oczy nie widział to w jaki sposób ma ją odstrzelić?  W jaki sposób ma oszacować czy jest to zwierzę do odstrzału?  Skąd ma wiedzieć w które miejsce strzelić? No i najważniejsze - jak miałby się później rozliczyć z tej amunicji?  To nie jest tak jak na filmach 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
16 listopada 2017 13:20
Behemotowa, moze sobie na to pozwolic, bo ma Ciebie.
Behemotowa, moze sobie na to pozwolic, bo ma Ciebie.

I jak bardzo chciałabym by w końcu miała nauczkę, to nie potrafię odmówić pomocy, tego zresztą też nie ogarniam..
I jak bardzo chciałabym by w końcu miała nauczkę, to nie potrafię odmówić pomocy, tego zresztą też nie ogarniam..


Piona! Tak strasznie siebie za to nie znoszę. Za każdym razem dostaje za to po dupie i nadal nic się nie nauczyłam.
A ja znów nie ogarniam-podnoszę temat złego traktowania koni przez przyszłe amazonki i.....cisza -przyzwolenie?,akceptacja na forum końskim takiego zachowania???
No...nie ogarniam. Tyle tu wyczytałam krytyki,jak traktowane są konie...
Bea1 nie rozumiem czemu się tak pieklisz  👀 ten temat był wielokrotnie poruszany, w wątku 'co mnie wkurza w jeździectwie'  😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
16 listopada 2017 22:15
Behemotowa, coś Ci to musi dawać, skoro tak robisz.
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
16 listopada 2017 22:47
Biczowa to jasne. Mi chodzi o coś zupełnie innego - myśliwi mają broń przeznaczoną do odstrzału zwierząt. Policja nie. To nie jest tak że można sobie bezkarnie strzelać do zwierzyny z jakiejkolwiek broni i w jakiekolwiek miejsce. Jak policjant nigdy w życiu sarny na oczy nie widział to w jaki sposób ma ją odstrzelić?  W jaki sposób ma oszacować czy jest to zwierzę do odstrzału?  Skąd ma wiedzieć w które miejsce strzelić? No i najważniejsze - jak miałby się później rozliczyć z tej amunicji?  To nie jest tak jak na filmach 😉


Ok ale to o czym piszesz to zupełnie co innego niż prawo do zastrzelenia zwierzęcia, bo bez względu na wszystko prawo takie mają. Policja po lasach przecież nie biega i nie strzela bezkarnie do zwierząt, prawo zezwala jedynie na dobicie, i to zezwala nie nakazuje, więc jak policjant nie wie gdzie strzelić, jak się z amunicji rozliczyć, nie umie stwierdzić czy zwierze faktycznie trzeba dobić a sarna to dla niego Bambi z bajki to chyba logiczne że nie podejmie się dobicia, nie widzę sensu rozkładania tego na czynniki pierwsze. Nie mam pojęcia też o jakich filmach piszesz.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
17 listopada 2017 05:00
Biczowa a czemu tu się rodzi jakaś kłótnia, bo nie czaję?  Przecież mamy to samo zdanie.
Nie ogarniam jak można próbą oszczędzenia ryzykować swoje zdrowie..
Co jakiś czas pojawiają mi się na facebooku reklamy salonów kosmetycznych z ofertami wydłużania/zagęszczania rzęs a nawet powiększania ust. Na zdjęciach totalna masakra, boli od samego patrzenia. Jak można szczycić się czymś takim? A co najgorsze kto normalny widząc coś takiego idzie do takiego salonu? Na oczach jedna wielka skleja. Przecież to musi strasznie boleć. Jak mi przez przypadek kosmetyczna sklei dwie rzęsy to od razu muszę je wyrwać bo nie można oka normalnie otworzyć. A tutaj sklejone po kilka rzęs ze sobą... Nie mówiąc o przekrwionych oczach na zdjęciach klientek. Naprawdę coś takiego jest warte zaoszczędzenia kilku zł? Jeśli się nie ma kasy na porządną kosmetyczkę, to trudno.. po co na siłę się oszpecać? Wkurza mnie to, tym bardziej, że takie "kosmetyczki" zaniżają ceny i później prawdziwe kosmetyczki muszą się tłumaczyć dlaczego tyle biorą albo zmniejszać swoje ceny. Ostatnio polecałam koleżance swoją kosmetyczkę, na co ona odpowiedziała, że nie, bo zna dziewczynę która bierze za rzęsy 50zł... Jestem ciekawa tylko jakim cudem opłaca jej się to robić.. pewnie kupując rzęsy i kleje u chińczyka.. Przecież to są oczy, od takiego czegoś można nawet oślepnąć. Ludzie nie mają wyobraźni czy o co chodzi?
Jednak najbardziej się załamałam jak zobaczyłam, że pseudo kosmetyczki weszły na level wyżej i zaczęły powiększać usta... Tego nie ogarniam już całkowicie.. Przecież to jest zabieg ingerujący w nasze ciało, są używane igły, musi być to wszystko zrobione sterylnie... O ile jeszcze nieudane rzęsy można zdjąć, to z takimi oszpecającymi ustami trzeba się męczyć kilka miesięcy. Sama mam ochotę na taki zabieg ale nie wyobrażam sobie, że może go wykonać kto inny niż LEKARZ, który się tym na co dzień zajmuje. Jak można tyle ryzykować? Z drugiej strony zastanawia mnie jak "kosmetyczki" biorą 2, 3 razy mniej niż kliniki, skoro dużo droższy jest sam kwas...
Sonkowa, szczyt chamstwa, to otworzyć "salon" tuż obok profesjonalnego gabinetu i zaniżać ceny takim byle czym... nie wiem jakiego tuszu musza używać, zeby zrobić permanentne brwi za 200zl, chyba z długopisu... I pewnie dlatego takie czarne plamy na zdjęciach 😁 Ludzie korzystają, do tego nawet sa zadowoleni... Wiele jednak przychodzi do mnie po ratunek i stara sie makijazem zakryć, to, co im zrobiono. To dwa razy więcej roboty, niż gdyby sobie makijażu permanentnego nie robiły wcale. Codziennie oglądam sporo takich twarzy, które sa zrobione naprawdę zle i tak samo przykro mi sie robi, jak to widzę. Nie ogarniam zupełnie.
Ja tez nie rozumiem jak mozna ryzykowac oszpeceniem twarzy dla paru zlotych. W dodatku dlugotrwalym lub moze nawet takim na zawsze jak cos pojdzie mocno nie tak.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 listopada 2017 14:09
Nie ogarniam co kieruje ludźmi sadzajacymi dzieci 0,5-3l na wysokich blatach/stołach. No nie ogarniam. Mamy w pracy blat, taki 130-140cm i ludzie notorycznie sadzaja na nim swoje dzieci- jeszcze kij, jak stoją przed dzieckiem, ale sa i tacy którzy posadzą i ida w bok zaplacic 🤔 W poprzedniej pracy w polsce juz raz lapalam w locie takiego dzieciaka który sie zsunal, wczoraj matka posadzila na stole dzieciaka 0,5r (!!!), jak im nioslam jedzenie to dzieciak akurat stracil rownowage i poleciał do tylu ze stolu- dzięki Bogu na te jedyna strone, gdzie byla kanapa 😵 Gdyby gibnal w bok- poleciałby na kafle...
A matka siedziała obok z nosem w telefonie.
no ja nie wiem, co takimi co odchodzą, ale ja (choć jak nie miałam dziecka wkurzało mnie to) sadzałam tak żeby sobą zatrzasnąć dziecko i szybciej załatwić sprawę. Dziecko stojąc na zieli chciało zobaczyć co się dzieje na/za/nad ladą, albo uciec zwyczajnie, a lady zastawione mną nie miało szans, było spokojne, a ja mogłam zamówić/zapłacić
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się