stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Miłka,
Myślę, że najpierw wet zanim cokolwiek zrobisz.
Nie wiem czemu niektórzy myślą, że z wędzidło masz zmienić na hackamore.....
Nawet jak boli w środku bo coś jest, to ucisk z zewnątrz również będzie sprawiał koniowi ból. No bo jak człowieka boli ząb, to boli on czy naciskam od strony buzi, czy z zewnątrz. Tylko kwestia jak mocno boli.

Też myślę, że nie idź w kierunku naturalsa. Oczywiście warto obserować jak koń na co reaguje, jak chodzi itd, ale najpierw wet.
Od bardzo niedawna (jakiś miesiąc) pracuję z prawie 8-letnim koniem. Niby nie młody, ale pod siodłem chodzi z 2-3 miesiące max. Jest znaczna poprawa w porównaniu do moich początków z koniskiem, i tak jest znacznie lepiej. Główny problem to jego naprawdę niebezpieczne zachowania w boksie. Jest nieprzewidywalny, jeśli nie będzie się od niego sprytniejszym, nie można mu podpiąć uwiązu (stoi w kantarze).
Innym problemem jest upór w niegalopowaniu w jedną stronę, ale to po prostu trzeba przepracować, I guess.

O jego przeszłości wiem tyle, że 'próbowali go zajeździć, ale nie dali rady' i że jest wzięty gdzieś spod Łodzi. Jako że raczej nikt konia 8 lat nie trzyma tak sobie, więc po prostu podejrzewam jakiś uraz psychiczny.I tak sobie obmyśliłam, że kobył musi mi zaufać. Tylko jak, skoro praktycznie nie można wejść do niego do boksu

Jakiś 'przełom' nastąpił parę dni temu. Zsiadam z niego po rozstępowaniu, on w derce, nikogo poza nami na hali nie ma. Muszę pochować drągi i stojaki, nikt za mnie tego nie zrobi. Więc stawiam go i mówię, żeby poczekał. Idę otworzyć drzwiczki na zaplecze, a łosiu idzie za mną. Chodził za mną przez całą halę, a jak odnosiłam rzeczy i gdzieś tam się oddalił, to wystarczyło, żebym go zawołała, a przybiegał kłusem. Może ten koń mnie w końcu nie nienawidzi?

Ale moje główne pytanie: jak oduczyć go tego nieszczęsnego gryzienia i terroryzowania człowieka w każdy możliwy sposób?
Rana - przerąbane, nie idę do góry bo się krew leje i rana i umieram itp...
Końskie myślenie... 🙄


Ale się uśmiałam!  🤣 😂
Moon   #kulistyzajebisty
13 listopada 2017 07:37
PepeKoń, moim zdaniem jest jak piszesz - próbowali go (ją?) zajeździć, ale poza tym, że "zajeździli" to zapewne ktoś jej krzywdę zrobił, być może w boksie (czasem praktykuje się pierwsze wsiadania w boksie właśnie, z uwagi na to, że koń nie ma gdzie uciec, ale o kwestii bezpieczeństwa, jeśli jeździec na tej małej przestrzeni spadnie, przemilczam 😉 ) być może "z ziemi". A być może po prostu kobyła jest mocno terytorialna i nie przepada gdy się wchodzi w "jej apartamenty". I to na pewno nie jest tak, że Cię nienawidzi 🙂 A jak zachowuje się na padoku? Da się ją wyprowadzić z boksu i uwiązać na 2 uwiązy np? I co robi, jak np wejdziesz do niej do boksu i nic od niej nie chcesz, po prostu stoisz? Czy się w ogóle nie da, bo trza uciekać przed zębami? 😉

Tak czy inaczej: przebywać z kobyłem. Niekoniecznie może w boksie póki co :P Ale tak jak właśnie napisałaś - po jeździe, sam na sam, dać się polubić - pomiziać za uchem, dać smaczka, namarchewkować. Możesz zacząć ją wołać zawsze w ten sam sposób i jeśli zwróci na Ciebie uwagę (nie kuląc uszu, nie dostając piany :P) dawać nagrodę. Zacznie Ciebie kojarzyć z czymś miłym. I to samo przenieść do boksu - wołaj ją, nie wchodząc do boksu i zobacz jak zareaguje.
I jeśli masz możliwość, wszelkie zabiegi z ziemi robiłabym przed boksem jednak.
PepeKoń, jeśli koń na Ciebie nie zapolował jak go puściłaś luzem to  rokuje  🤣. Jak chodzi za tobą jak pies to znaczy, że może szuka kontaktu i ma dobry charakter.

Konie, które były bite w stajni, lub są mocno terytorialne mogą tak reagować w boksie. Moja kobyła która przy mnie stoi jak osioł, potrafi się w boksie skrzywić  na moją córkę. Dla mnie najlepsza metoda to konsekwencja. Jeśli masz taką możliwość to wyprowadzasz z boksu,  wiążesz na dwa uwiązy i starasz się nie zwracać  uwagi, równocześnie nie starając się robić cyrku z czyszczenia i siodłania. Oprócz ewidentnych końskich krokodyli, większość koni powinna się ogarnąć po kilku miesiącach na uwiązach. Jeśli chodzi o zachowanie w boksie - to zależy jak silny jest uraz. Ale jak nie będzie negatywnych bodźców - to jest szansa na poprawę.
Moim zdaniem tutaj trzeba przede wszystkim określić czy koń jest dominujący i dlatego z boksu wygania czy ma złe skojarzenia i to jego odruch obronny. Może być nałożone jedno i drugie, ale podstawą jest określenie charakteru konia. Akurat mam 2 konie, które zachowywały się w podobny sposób - uszy po sobie, wściekłość i próba wygonienia intruza (czyt. mnie) z boksu. Z tym, że jeden po prostu chciał pokazać swoje terytorium, a drugi odstraszyć, bo nie czuł się pewnie. Tutaj nasze reakcje powinny być inne. Tego dominującego, który na każdym kroku próbował straszyć - sama któregoś dnia wystraszyłam. Był tak zaskoczony, że odskoczył na drugi koniec boksu, a minę miał taką: 🤔 Od tego dnia bardzo wiele się zaczęło zmieniać w naszej relacji, dziś się tuli i rży na mój widok/głos i mogę zrobić z nim właściwie wszystko. Drugiemu z kolei trzeba było i trzeba nadal dawać oparcie oraz budować pewność siebie. Zawsze zachowywać spokój, mieć wolniejsze, łagodne ruchy. Tutaj smakołyki są mile widziane i zawsze na początku gdy do mnie sam podszedł to dostawał. I z nim właśnie zawsze czekałam, aż przyjdzie. Zresztą tak robię z wszystkimi końmi, chyba że stoją zaraz przy wejściu, ale jeśli są tyłem/bokiem to otwieram boks, na drugim końcu boksu - zatrzymuję się, wołam i czekam aż podejdą. Warto przy koniu, który się boi, jest niepewny, robić tak kilkakrotnie w ciągu dnia, ale nie zawsze wyprowadzać z boksu. Powinien z czasem nas polubić i stać się bardziej ciekawski i pozytywnie nastawiony. Musisz z nim zbudować relacje, choć to wcale nie oznacza, że koń się zmieni diametralnie, na zawsze i do wszystkich ludzi. Mój akceptuje tak naprawdę tylko mnie, ktokolwiek inny próbuje go dotknąć, zatrzyma się przy jego boksie itp. to jest zły i próbuje odgonić, ale można zobaczyć, że wewnętrznie po prostu się boi.
Na dwa uwiązy nie za bardzo mamy jak się wiązać... Koń stoi w stajni angielskiej, mam do dyspozycji kółeczko przy boksie. W boksie go nie czyszczę, bo albo próbuje mnie ugryźć, albo przycisnąć do ściany. Jak tylko on widzi, że za długo się stoi PRZED boksem, już próbuje capnąć. Wejście równa się walka na spryt pt. kto pierwszy kogo złapie. Praca na lonży też nie wchodzi za bardzo w grę, bo on zwyczajnie pójdzie na człowieka.
Misiek z charakteru jest cholernie uparty, to kolejna sprawa. Nie przeskoczy koperty danej wysokości, ale jak się obniży jeden drąg (co nie ma wpływu na wysokość), to już nie ma żadnego problemu...
Eh, chyba będę musiała jeździć do niego codziennie, bo on jak na razie ma mnie w głębokim poważaniu i zaczyna mnie to wkurzać
lusia722   poskramiacz dzikich mustangów i jednorożców
16 listopada 2017 23:06
PepeKoń tu chyba by się behawiorysta przydał.
Ciężko bez doświadczenia i odpowiedniej wiedzy przepracować prawidłowo problemy.
Zwłaszcza jeśli nie jeśli nie ma się pewności co do ich podłoża, ani nie bardzo wiadomo od czego zacząć.
Jakbym czytała o mojej sprzed 6 lat 🙄
Też bym namawiała na behawiorystę no i jak gllosia napisała, to albo taki charakter, albo po przejściach, albo to, i to. To faktycznie dosyć istotne. Z opisu też niewiele wynika, masz konia, który atakuje w boksie, pracujesz z nim niedługo, sama niewiele o nim wiesz, a tu jeszcze mniej napisałaś. Istotne też jest na pewno ile energii w jedzonku dostaje, kto go karmi, ile pracuje, czy ma to jak spalić, co właściwie robicie, jak często. Czy zachowuje się tak tylko w boksie? W takich sytuacjach ważne jest wszystko, od samego przyjścia do konia po przyjeździe do stajni. Dlatego najlepszy jest behawiorysta w takiej sytuacji. Opiera się na obserwacji nie tylko konia, ale i Ciebie 🙂
Widać koń szuka kontaktu, trzeba to teraz mądrze wykorzystać i nie popsuć. Uważam, że powinnaś poświęcić mu więcej pracy z ziemi nad samym zaufaniem, można w to włączyć spacery, potem jakieś odczulanie. To pewnie potrwa minimum kilka miesięcy. Ja poszłam w tę stronę, udało się. To jest zaczęcie pracy niemal od zera, tylko trochę trudniej, bo ma już swoje przyzwyczajenia i widzimisię. Nie da się wyleczyć jednego problemu bez tych podstaw. Sam szacunek do człowieka jest mega ważny. To nie ma być tak jak nieraz u nas bywało, że koń chciał pracować, była fajna i miła dopóki sama chciała, a potem zaczynała się na mnie złościć, bo jej nie odpowiadałą jakaś komenda. Pracę zaczęłam od obserwacji i testowania jej reakcji, a jakże i kopa dostałam nawet, ale z własnej głupoty, bo podeszłam za blisko. Szybko zauważyłam, że dla niej największą nagrodą (starałam się nie używać smakołyków, a jeśli to nigdy z ręki) było pogłaskanie, pogadanie jaki koń grzeczny, możliwość podejścia do mnie. Jeżeli była zła to miała zakaz zbliżania się. Tak długo potrafiła chodzić naokoło mnie, będąc odganiana, że w końcu skumała, że pozwalam się zbliżyć jak nie ma focha. To samo z sianem. Dawałam siano, czy do boksu, czy na wybieg, a jak próbowała na mnie krzywo spojrzeć pt "moje żarcie, idź stąd", albo skoczyć w moim kierunku to sobie mogła na to siano co najwyżej popatrzeć z daleka 🙂
Z własnego doświadczenia - kupiłam mojego drugiego konia dwa lata temu. Koń w obyciu codziennym wycofany ale jednak pieszczoch. W boksie, straszący zadem, wkurzający się, nie lubiący ludzi. Zaczęłam od tego że siedziałam w drzwiach boksu na kostce siana tak długo, aż oswoił się z tym że człowiek w boksie to nic złego i nie należy się bać / straszyć / wkurzać. Jak przestał straszyć zębiskami, potrząsać głową itp., to za każdym razem jak spojrzał na mnie miło i zaciekawieniem dostawał marchewę. No i jakoś to poszło... Teraz mogę z nim w boksie leżeć, przechodzić pod brzuchem, jednym słowem robić wszystko.
Koń ewidentnie nie był nauczony że człowiek przebywa z nim boksie. Bał się, więc próbował się bronić - będąc niejako "zapędzonym w róg". W końcu boks (nie ważne jak duży) jest jednak zamkniętą przestrzenią. Na chwilę obecną ja mogę z koniem zrobić wszystko, kilka moich kumpeli ze stajni toleruje w boksie, facetów w ogóle nie, a naszego właściciela stajni próbuje ugryźć rzucając się do krat, więc... można powiedzieć że zaufał mnie, znajome toleruje, a faceci nadal są be - podejrzewam że był prany w boksie i stąd ta niechęć / wycofanie / strach / straszenie.

Czasami pomaga też dość kontrowersyjna metoda - jak koń się próbuje rzucić, kuli uszy, straszy można spróbować niejako "przerwać schemat działania" i w tym momencie podać koniowi jakiegoś smaczka do zjedzenia. Po prostu zrobić coś czego się nie spodziewa. Często w takiej sytuacji koń jest tak zaskoczony, że zaczyna myśleć inaczej. Odchodzi od starych nawyków. OCZYWIŚCIE! Nie można tego robić cały czas, żeby nie utrwalić nowego schematu - "szczurzenie się = jedzenie".
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
05 grudnia 2017 12:54
Nique, bardzo głupia metoda z tym smaczkiem, bo najbardziej utrwala się zachowanie, kiedy nagroda następuje nie za każdym razem, a tylko co jakiś czas, wtedy organizm powtarza chowanie w nadziei, że akurat tym razem dostanie nagrodę.
Rany boskie. Właśnie dlatego jak nie wiemy to nie kombinujemy, a dajemy to zrobić komuś kto ma wiedzę i doświadczenie 🙁
Tej metody nie używamy, jak Strzyga napisała.. Samo dawanie smaczków z ręki jest bardzo głupie. Komuś się mega fartownie udało, bo zapewne w 4 na 5 przypadków byłoby tylko gorzej po takim czymś.
kasiasci   www.alfahorse.pl
05 grudnia 2017 21:24
Pepekoń a czy byłabyś w stanie nagrać krótki film z zachowaniem konia w boksie? Pokazujący etap przed otworzeniem boksu, po otworzeniu i podczas podchodzenia i próby pogłaskania lub zapięcia uwiązu.
Po obejrzeniu będzie łatwiej ocenić podłoże zachowań.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 grudnia 2017 21:31
Samo dawanie smaczków z ręki jest bardzo głupie.

Kolejna naturalnie nawiedzona.... 🙄
A ja z kolei nie rozumiem skąd takie uprzedzenie do naturalsów i szulfadkowanie ludzi na podstawie jednego zdania. Co prawda na forum jestem krótko ale już któryś raz widzę to uprzedzenie i nijak nie rozumiem skąd to się bierze. Praca z koniem jak każda inna.
dea   primum non nocere
05 grudnia 2017 22:08
Działa świetnie podawanie smaczków, ale TYLKO wtedy, kiedy koń się zachowuje pozytywnie - choć na chwilę postawi uszy, przestanie wytrzeszczać gały, stoi spokojnie.
Kiedyś "prostowałam" takiego ancymona, co atakował w boksie. Akurat z nim podziałał prosty schemat i przekaz - jesteś niemiły, ja jestem niemiła. Jesteś miły, ja jestem miła. Jak się rzucał na kraty, rzucałam się z drugiej strony, aż się wycofał pod ścianę. Wtedy się cofałam, odwracałam bokiem i czekałam. Spojrzenie z postawionymi uszami? Na początek nagrodą było pójście sobie (całkowite zdjęcie presji), później właśnie za pozytywną reakcję na przechodzącego czy patrzącego na niego człowieka - był kawałeczek marchewki.
Nie otwierałam boksu, dopóki nie zachowywał się idealnie przez kraty. Później kolejne małe kroki - uchylanie boksu i zajrzenie na chwilę. Uchylanie boksu i zajrzenie na dłuższą chwilę. Uchylenie boksu i wrzucenie siana 😉 itp...
Przekaz był prosty i zdecydowanie trafił - choć oczy dokoła głowy trzeba było dłuższy czas mieć. Raz miał otwarte okienko w kracie. Jakoś nie pomyślałam, że to on - stanęłam przy tym okienku, nie zwracając na niego uwagi, ktoś mnie zagadał. Złapał mnie solidnie zębami za kurtkę i szarpnął, dobrze że gruba ta kurtka była.
Do naturalsa mi raczej dość daleko 🙂. Konie z którymi miałam przyjemność pracować lub obserwować najczęściej nauczyły się wymuszać te smaczki, podgryzając, popychając, grzebiąc w kieszeni itp. Podczas treningu słoni, wielbłądów, antylop czy osłów smakołyki dawane z ręki przynoszą często podobny efekt. Nie wymyśliłam sobie tego, bo gdzieś przeczytałam. Zdarzają się wyjątki wśród nich, ktore się tego nie nauczą, nie neguję tej metody całkowicie (tak, spotkałam też miśki, które świetnie na to reagują), ale zdecydowanie lepiej sprawdza mi się rzucanie smakołyka na ziemię i po prostu staram się z ręki nie karmić. Nie jest powiedziane, że wtedy nie będzie jakiś egzemplarz tupał nóżką i robił komendy na szybko lub losowo, żeby tylko dostać jeść. To jest moje zdanie, z własnych obserwacji. Możesz mieć inne, ale twierdzenie z tego powodu, że ktoś jest nawiedzony jest słabe, może uargumentujesz dlaczego twierdzisz inaczej? Może się czegoś dowiem, nauczę? 🙂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 grudnia 2017 23:45
Praca z koniem jak każda inna.

To jest pseudopraca z koniem polegająca głównie na ogłupianiu i narowieniu konia, a nie praca z koniem jak każda inna.

lussi: a to super że ci do naturalsa daleko. Niestety, piszesz jakieś właśnie takie naturalnie brzmiąco farmazony bo "gdzieś przeczytałaś" w dodatku tonem wszystkowiedzącym i nie znoszącym sprzeciwu.

To ciekawe jak dawać koniowi smakołyk w nagrodę siedząc w siodle - też rzucając na ziemię? Noż większych głupot to ja dawno nie czytałam tu na forum, ale jak widać mundrości inaczej krzewią się uparcie.

Od zawsze się dawało i daje koniom smakołyki z ręki i jakoś te konie póki co nie poodgryzały rąk tym dającym.
No i właśnie nie rozumiem skąd się bierze taki spaczony obraz jeździectwa naturalnego. I skąd taka pogarda w określeniu "naturals". Brzmi jak brak szacunku dla innych poglądów.
Dla mnie to jest uprzedzenie i tyle. Jakoś niedawno w innym wątku forum wrzucono filmik z pracy z koniem z ziemi. Człowiek ubrany klasycznie uczył konia ubranego w ujeżdżeniówkę i owijki. To nad czym pracowali to nie wchodzenie na człowieka, przestawianie zadu/przodu, chody boczne i podstawianie się do wsiadania. Koń miał sznurkowy kantarek a ćwiczenia były jak najbardziej z naturalsowego podręcznika. Tylko jakoś przy tej parze pojawiły się ochy i achy a nie hejtowanie ćwiczeń.
Inny przykład: naturalsi bawią się w "odczulanie" koni na różne straszne przedmioty. Rozumiem, że to jest narowienie. Ale filmik z ujeżdżeniowym koniem przejeżdżającym po folii już jest super osiągnięciem... choć ćwiczenia te same, efekty te same to jednak odbiór zupełnie inny.
Wszyscy chcemy osiągnąć to samo, czyli harmonię w jeździe konnej, ale każdy podchodzi do tego trochę inaczej. Ten brak szacunku i pogarda strasznie mi przypomina rozmowy pseudofilozoficzne na tematy religijne... Mam nadzieję, że nie za duży offtopic zrobiłam, ale już od jakiegoś czasu zauważyłam szufladkowanie ludzi w zależności od sprzętu i tę pogardę, a to no po prostu nie brzmi fajnie, mimo że sama nie miałam do czynienia z wieloma "naturalsami". Kończe off topic, mam nadzieję, że nie zostanę zjedzona, bo to chyba drażliwy temat 🙂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
06 grudnia 2017 01:18
No i właśnie nie rozumiem skąd się bierze taki spaczony obraz jeździectwa naturalnego.

Chociażby stąd





Wyczerpujące odpowiedzi na nurtujące cię pytanie znajdziesz w tym wątku http://voltopiry.pl/forum/index.php/topic,11961.0.html
Znam ten pierwszy filmik i na to się patrzeć nie da. I nie jest to coś co bym nazwała naturalnym jeździectwem. Dzięki za podrzucenie wątku 😀
No to właśnie wygląda na to, że jednak zaszufladkowałaś mnie na podstawie jednego zdania, które zrozumiałaś jak chciałaś, a wcale się nie mądrzyłam 😉 O dawaniu smaczków w siodle nic nie napisałam. Mowa była o pracy z ziemi. I też uważam, że jeśli robi się to mądrze, jak napisała dea, to jest okej. Ja akurat nie korzystam, a dlaczego to już napisałam 🙂
To samo z sianem. Dawałam siano, czy do boksu, czy na wybieg, a jak próbowała na mnie krzywo spojrzeć pt "moje żarcie, idź stąd", albo skoczyć w moim kierunku to sobie mogła na to siano co najwyżej popatrzeć z daleka 🙂

Ja wyrobiłam sobie zdanie o Tobie po tym zdaniu. Serio nie karmisz konia jak jest na Ciebie obrażony?  😂 A no i jeszcze jedno, karmię 😉 moje konie z ręki. Nagroda z ręki z siodła i z ziemi. Jeśli koń zna swoje miejsce w stadzie  to wymuszania nie będzie. Owszem bywają osobniki wyjątkowe, dlatego piszę o swoich koniach, obcych nie karmię niczym, nawet za bardzo nie dotykam 😉
Haha, nie, karmię normalnie. Koń, na początku, jak dawałam siana próbował mnie odgonić - doskakiwała do mnie z zębami. Przy czym fajnie byłoby przejść obok konia bez unikania zębów, dlatego jak już się foszyła to nie pozwalałam na takie zachowanie, odgoniłam. Nie minęła minuta i normalnie koń mógł jeść, chyba, że kolejny raz próbowała ugryźć, jak już się odwracałam, to od nowa. Zwyczajne "nie wolno", koń wiedział o co chodzi. Na nią zadziałało, to taki przypadek "daj i spadaj stąd". O ile w boksie koń jest u siebie i ma spokojnie sobie zjeść bez przeszkadzania mu to chociaż niech da mi to żarcie nasypać, a nie od razu atakuje, prawda? Nie stałam przy żłobie pilnując, żeby nie podeszła jak jedzonko było nasypane 🙂 jak daję jedzenia dużemu zwierzakowi to przecież nie chodzę mu przed pyskiem, tylko ma się odsunąć na drugi koniec, żeby nie pchać się od razu i to nie daj boze z agresją. Sory, chyba napisałam to jakimś własnym językiem i wzielyscie mnie za jakiegoś dziwaka.. Nie mam pojęcia jak to zrozumialyscie, ale zaczynam się bać. Pewnie teraz stoję nad sianem i odganiam kijem słonia, bo krzywo patrzy, a drugi nie, więc sobie je, no i orzeszki wysypuje z kieszeni na ziemie, zeby nie zauważyły, ze to z kieszeni i ode mnie w ogóle 🙂 nie, nie, akurat tak nie robię, serio, nie popadajmy w skrajności 🙂
Jeszcze tylko dodam ze stawianie na rowni dawania/nie dawania smakolykow lub uzywanie sznukowego kantara tak samo ma sie do Lindy Parelli co jezdzenie na wedzidle do uzywania rollkuru i robienia koniowi w pysku pily. Sa ludzie ktorzy robia krzywde niezaleznie od sprzetu. I takie porownania po prostu sa krzywdzace. Jest mostwo ludzi "naturalsow" ktorzy maja cudowne wyniki i startuja z powodzeniem w zawodach.
Osobiscie czasami daje smaczki gdy chce zby kon cos szybciej zalapal ale nie traktuje tego jako metody treningowej i na pewno nie jako naprawianie konskiego braku szacunku.
O ten brak szacunku mi chodzi właśnie. Może za mało znam normalnych koni, szanujących człowieka  od początku, nie rozpieszczonych itp. Moje dostawały jedzenie z ręki kiedy chciały, zaczęły gryźć i wymuszać, aż odmówiły w ogóle współpracy z kimś po dobroci. To już nie wyglądało fajnie. Pierwsze parę razy chciałam wypróbować nagrodę kawałkiem marchewki, ale jak koń mi prawie na głowę skoczył, bo koniecznie chciał uzyskać to co trzymałam w ręku to mi wystarczyło. Nie każdemu zwierzakowi można. No i również nie widzę tu nic "naturalsowego". Przy tych fajnych i miłych zwierzakach dlaczego nie, u słoni używamy owoców. Nie jest to jednak dla mnie element treningu przy tych koniach, które znam, które reagują agresją czy ze strachu czy nie.
Ja rozumiem o co chodzi lussi z tym sianem. Swego czasu mój koń dostawał pie*dolca na widok mnie idącej z meszem. Stawał się wielką kulką energii, która sama nad sobą ledwie panowała z tej radości. Nauczyłam go w ten sposób: wchodziłam do boksu z miską meszu (żeby przełożyć do żłobu w boksie) i mówiłam stanowcze "odejdź", on tańczył już w miejscu, ale ignorowałam go dopóki nie wciskał mi ryja w tą miskę, jak sobie był daleko, to spoko. Potem stawałam przy żłobie i sobie ten mesz przekładałam, jak się zbliżał było "odejdź" i grzebałam w tej misce, żeby cały mesz wydobyć, ze ścianek miski itp. Dopiero jak się uspokoił i po prostu patrzył co robię, a nie wiercił się i próbował przepchnąć łeb pod moją pachą, a ja miałam cały mesz przełożony, to mówiłam "dobry koń" i zapraszałam go do jedzenia. Testowałam też co jakiś czas możliwość oderwania go od meszu. Podchodziłam, cofałam go trochę i jeśli był rzeczny to zapraszałam do michy. Nauczył się fajnie, teraz jak wchodzę to mówię "odejdź" i stoi i czeka aż skończę - załapał, że im będzie spokojniejszy tym szybciej ja ten mesz ogarnę, bo nie będzie mnie odrywało od tego korygowanie go.
Cześć 🙂 Mam zagwozdkę z moim koniem i szukam pomysłu jak ją przepracować - może ktoś z Was miał podobne doświadczenia i pomoże 🙂. Otóż mam młodego konia, który generalnie nie sprawia problemów wychowawczych poza jednym - nie chce stać przywiązany 🙁 Kupiłam go z Niemiec i od początku ewidentnie nie czuł się komfortowo przywiązany, a objawia się to na dwa sposoby - po pierwsze jak tylko go przywiążę, od razu popada tak jakby w depresję 🙁 w każdej innej sytuacji jest to bardzo wesoły towarzyski koń, który chce mi "pomóc" w każdej czynności 🙂, a na uwiązach od razu staje jak wryty, ma smutne oczy i jest nieobecny i nie reaguje na nic - tak jakby spał.

Drugi problem to odsadzanie się - jak już udało mi się trochę przepracować tą jego apatię (np smakołykami 🙂😉, to zaczął się z kolei wiercić i jak poczuje opór, natychmiast się odsadza - przy czym nie jest to jakiś atak paniki, bo jak tylko się zerwie staje w tym samym miejscu i nie ma problemu żeby podszedł znów do uwiązów żebym kontynuowała oporządzanie... Zatem obecnie smakołyki zostały odstawione bo nie chcę nagradzać go za coś złego - a dokładnie tak zacząłby to sobie kojarzyć.
Wyczytałam gdzieś na zagranicznych forach że młode konie w stajniach handlowych przy zajeżdżaniu często są szykowane i przywiązywane przez luzaków po czym czekają na swoją kolej u jeźdźców, często dość długo, przez co stają się niecierpliwe i wymyślają różne zachowania demonstrujące swoje niezadowolenie. Dla mnie to by się zgadzało, bo np jak przyjechał bardzo grzebał też nogą przy przygotowywaniu - to udało mi się na szczęście zniwelować do minimum 🙂 Poza tym jest to naprawdę odważny i ciekawski koń, który ma mega zaufanie do człowieka, zatem nie wynika to raczej ze strachu tylko ze złych skojarzeń z przeszłości.

Macie jakieś pomysły co mogłabym z tym zrobić? Generalnie nie stanowi to jakiegoś większego problemu bo nauczyłam go stać w miejscu bez wiązania, ale jednak czasem jest to przydatne np przy kowalu albo wecie, więc wolałabym jednak przyzwyczaić go że to nie jest nic złego.
[b]Kottex[/b] miałaś konia nauczonego wiązania, stania grzecznie przy siodłaniu, czyszczeniu i go oduczyłaś  🙂 wróć do stanu wyjściowego  🤣

Co ma robić koń, kiedy jest uwiązany przez 15-30min "oporządzania? Stoi "smutny" i przysypia...
Popieram osobę wyżej.
Koń powinien stać spokojnie i niech już przypomina tego zwierza z depresją, ale przynajmniej będzie bezpieczny przy siodłaniu i czyszczeniu.

Nauczyłaś go wiercenia się to teraz mu się nudzi i wymyślił zabawę w odsadzanie się.
Czasami niedobrze jest naprawiać coś, co generalnie funkcjonuje dobrze.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się