Przedszkolaki i uczniaki - czyli voltowe dzieci też nam rosną

CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
17 listopada 2017 10:07
Majek oby 😀
Jaką Ty masz już dużą córę! Która to klasa? 👀
majek   zwykle sobie żartuję
17 listopada 2017 10:12
Majek oby 😀
Jaką Ty masz już dużą córę! Która to klasa? 👀


year 1

ale wyglada starzej w makijazu.
Fakt, ze jest wysoka (ma 6 lat a ciuchy kupuje na 7-8)
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
17 listopada 2017 10:16
No powiem Ci że wygląda na dużo starszą, moja jest raptem rok młodsza i przy niej to dzieciak!
A ja się znów wkurzyłam... Rozmawiałam dziś ze znajomym, który ma dziecko w 1 klasie. Dziewczynka "nie radzi sobie" z pisaniem i czytaniem, nienawidzi tego, a nauczyciel pisze notki w zeszycie, żeby więcej ćwiczyć z dzieckiem, bo nie nadąża za klasą. Zadawane ma tyle, że mimo że rodzice z nią siedzą, nie jest w stanie wyrobić się na następny dzień. Rodzice przejęci, nie wiedzą co robić, siedzą z tym biednym dzieckiem i na siłę ćwiczą z nią szlaczki i inne pierdoły. Jezzuu jak mnie to wkurza!! 7 lat i piękne łatki - mniej zdolna, leniwa, w tyle za dziećmi i tak dalej... A wystarczyłoby zostawić to biedne MAŁE DZIECKO w spokoju, poczekać, dać jej czas, zainteresować...  obstawiam, że wystarczą jej jedne wakacje, gdzie zatrybi czytanie, bo nagle okaże jej się do czegoś potrzebne. Może za pół roku, może za rok. Czekam, naprawdę czekam, aż coś się w polskich (oczywiście nie tylko) szkołach zacznie zmieniać i dorośli zaufają, że dzieci pozostawione w spokoju same w sobie mają pęd do wiedzy, do nauki... Przecież to nawet u takich maluchów widać. Ja niczego celowo swojego dziecka nie uczę, nigdy nie mówię jej "powiedz...(coś tam)" i ona i mówi i wie już dużo i sama się domaga informacji. A jak się nie domaga to nikt jej nie wciska.
Dzionka, dopóki istnieje program i sztywne ramy -nic się nie zmieni. Nauczyciele, którzy chcieliby cos zmienic w nauczaniu swoich uczniów i maja takie zainteresowania/wiedzę zostają szybko sprowadzeni do parteru przez rozliczanie z programu, a reszta nie wie, ze mozna uczyć inaczej 🤔
Naboo, właśnie nawet nie do końca tak jest, jak się to dobrze zgłębi. Rama programowa jest, ale nauczyciele mają pewną dowolność w jej interpretacji. Np. edukacja wczesnoszkolna i podręczniki - dziecko w ciągu 3 lat ma posiąść umiejętność czytania i pisania, a w podręcznikach (które są tylko propozycją, ułatwieniem pracy) i w głowach nauczycieli w 1 klasie to to, w 2 to tamto a  w 3 to to. Niemożliwe jest, że 30stka dzieci będzie się rozwijać w tym samym tempie, zawsze któreś będzie śmigać a inne nie ogarniać - i mają do tego pełne prawo i powinny być traktowane indywidualnie i wg własnych postępów oceniane a nie w odniesieniu do szeroko pojętej grupy. To samo jeśli chodzi o sposób prowadzenia lekcji. Czym innym jest dyskusja na temat 2 wojny światowej, gdzie wcześniej się zaplanuje z dziećmi kto co przygotuje, zrobienie kręgu i zaangażowanie całej klasy w opowiadanie co i jak, a czym innym nudny wykład z pozycji frontalnej, gdzie pół lekcji traci się na uspokajanie znudzonych na amen uczniów. A gwarantuję, że z lekcji w "alternatywnym" (niestety) stylu wszyscy zapamiętają więcej i na egzaminie kiedyś tam wypadną lepiej... Kwestia zmiany mentalności, krok po kroku, ale puszczenia jednak tak silnych i utrwalonych bezsensownych strategii!

Podrzucam artykuł dla zainteresowanych:
http://dziecisawazne.pl/uczy-sie-mozg-ucza-sie-dzieci/
Dzionka, niestety nauczanie szczególnie to początkowe ( klasy 1-3 ) nadal siedzi głęboko gdzieś w czasach PRL.
Moje dziecko nie nadąża z odrabianiem prac domowych. Uwag w swoim zeszycie informacyjnym też ma sporo.
A ja już teraz mam na to wywalone, serio.
Ja to w ogóle tak bardzo bym chciała aby dzieci nie miały zadawanych prac domowych. Dla nas odrabianie lekcji to męczarnia. I wcale to nie zachęca do nauki , wręcz przeciwnie
mnie to przeraża, oglądam na zajęciach dodatkowych takie scenki co tydzień- zielone dziecko uczy się z rozjuszoną matką, ono ma w dupie już wszystko, a ona ma poczucie obowiązku, ale za grosz już też siły ni ma, bo jest 18 i ono czeka tylko jak zaczną się jego zajęcia, żeby się pobawić, a ona żeby odpocząć. Ostatnio ryknęliśmy śmiechem z ojcem innego dziecka, ale w sumie, to był śmiech przez łzy. Odmieniali to be. No wypisz wymaluj z Dnia Świra 😵 jestem przerażona zbliżającym się do mnie obowiązkiem szkolnym. I te cuda po (de)formie szkolnictwa i szkoły z lekcjami do 19 i wf w soboty....
Dzionka, szkoda, że zmiana mentalności idzie tak opornie, bo wiele dzieci na tym cierpi.

Wiem, jak inaczej dzieci sie uczą, bo moi tę „alternatywną” szkołę maja na codzien.

Jedna z godzin matematyki tygodniowo nazywa sie „zdrowie i matematyka”- lekcja ta odbywa sie w kuchni lub w lesie 🙂
No to wiecie o czym mówię... Żeby to chociaż miało jakiś wyższy cel. Ale nie ma. Dziecko traktuje szkołę jak zło koniecznie, dostaje objawów psychosamotycznych, płacze przed klasówkami i tak dalej. I czy dzięki temu wkuwaniu na siłę naprawdę się nauczy angielskiego? Czy raczej nauczy się oglądając South Park, bo będzie chciało zrozumieć a do jakiegoś odcinka nie znajdzie napisów 😉? A jeśli angielski ich nie zainteresuje w 4 klasie i nienawidzi się go uczyć, to może warto je wypisać i wrócić do tematu w 5 lub 6? Przecież jak człowiek dorosły emigruje i chce znaleźć pracę i tak dalej, to potrafi się migiem nauczyć hiszpańskiego czy innego fińskiego, a co dopiero dziecko. Przypomnijcie sobie wszystko, w czym teraz jesteście dobrzy i jak do tego doszło - czy oby na pewno przez ślęczenie z wściekłym rodzicem po nocach? Wątpię. Szkoło, obudź się! 😉
Dzionka, ja niestety też widzę dramat polskiej szkoły. Dla mnie ta szkoła to jest jakaś mega dramatyczna porażka. Moje dziecko też nienawidzi pisać tych posranych szlaczków. Ale po 2 miesiącach chodzenia do szkoły potrafi w zasadzie czytać.
Ale z tym to już kij...
Dzionka, dopóki istnieje program i sztywne ramy -nic się nie zmieni. Nauczyciele, którzy chcieliby cos zmienic w nauczaniu swoich uczniów i maja takie zainteresowania/wiedzę zostają szybko sprowadzeni do parteru przez rozliczanie z programu, a reszta nie wie, ze mozna uczyć inaczej 🤔

To chyba nie do końca jest prawda. Wklejam wywiad z dyrektorką szkoły państwowej w Warszawie, która zakazała nauczycielom zadawania obowiązkowych zadań domowych:
Szkoła bez prac domowych

A tu o państwowej szkole podstawowej w Konarach, opartej na teorii iluśtam inteligencji, niestety artykuł za paywallem: Stop pruskiej edukacji
Podobno sfrustrowani Krakowiacy, zwożą tam wszystkie swoje "tępe" i "niegrzeczne" i inaczej sklasyfikowane przez system dzieci i okazuje się, że wszystkie są normalne i zdolne 😉

Dzionka, mój mąż to jest właśnie przykład dziecka pod tytułem "wszystko w swoim czasie". Podobno nie umiał czytać mniej więcej do trzeciej klasy podstawówki (jego brat czytał gdy miał 4 lata dla porównania). Ale miał szczęście. Najpierw mama była nauczycielką w jego szkole więc nikt nie ośmielił robić z niego debila (poza tym pomagała mu w domu, czytała w podstawówce wszystkie lektury na głos itp), w jego 2-giej klasie wyjechali i uczył się 3 lata w takiej wypasionej międzynarodowej szkole, gdzie nie było żadnego szufladkowania i przyjazna dydaktyka była. W którymś momencie wyrównał się z rówiesnikami. Pod koniec podstawówki i w liceum był już "bardzo zdolny", na studiach w czołówce rocznika, mgr zrobił na stypendium za granicą. Jako dorosły jest mega inteligentny, ciekawski i pracowity, uczy się bardzo szybko nowych rzeczy. No a w początkach podstawówki całkowite przeciwieństwo tego, co polska szkoła nazywa "zdolnym dzieckiem".
bobek, no właśnie, doskonały przykład. Miałam taką przyjaciółkę w gimnazjum i liceum. Chodziłyśmy do najlepszego LO w Warszawie (wtedy, nie wiem jak to teraz) i ona wiecznie miała pod górkę z nauką. Ciągle w tyle klasy, zakuwała dniami i nocami no i nie szło. Wiecznie dostawała feedback, że tu nie pasuje. Nabawiła się sporych problemów psychicznych, jak zresztą spora część populacji tej szkoły, wymiotowała przed wyjściem z domu i tak dalej. I co? Jest dyrektorem artystycznym wielkiego czasopisma w Londynie, robi to co kocha, zarabia górę kasy i jest wreszcie doceniania. Ja z kolei zawsze dobrze się uczyłam, leciałam sobie na piątkach i wszyscy mieli mnie gdzieś - no bo skoro zdolna, przynosi szkole chwalę to wszystko super. I przyszła matura, a ja zielonego pojęcia nie miałam kim ja jestem i co ja chcę robić. Bo szkoła w ogóle nie do tego służyła, żeby kształtować czyjąkolwiek indywidualność tylko wszyscy od linijki mieli mieć ze wszystkiego dobre oceny, pisać olimpiady, wygrywać konkursy i tak dalej. I teraz ci nasi geniusze w większości pracują czy w bankach czy innych korpo, czyli dokładnie tam, gdzie mogliby pracować kończąc zwykłe LO i nie zaharowując się jak woły... A może gdzie indziej dowiedzieliby się czego tak naprawdę chcą od życia. Oooj długo by pisać o tym wszystkim...
bobek, dzieki za artykuly. Najwazniejsze jest, za cos sie zaczyna dziac w kierunku zmian.

Nie chodzi przeciez o powstawanie nowych prywatnych placowek, ktore oferuja alternatywne metody nauczania, ale zeby to szkola powszechna uczyla nowoczesnie.

Zreszta ja nie do konca ufam prywatnym szkolom/przedszkolom. Z mojego doswiadczenia wynika, ze nawet jesli zalozenia sa dobre to i tak predzej czy pozniej konczy sie festiwalem absurdalnych wymagan rodzicow pt 'place wiec wymagam'.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
19 listopada 2017 16:14
Dziewczyny "obcojęzyczne", kiedy zaczęłyście uczyć dzieci polskiego w piśmie? Zaczynałyście/planujecie w ogóle?
Czarownica, wstyd mi sie przyznac, ale u mnie temat mocno zaniedbany 😡 Corka uczyla sie w Polsce w szkole 2 lata, wiec pisze tylko bledy robi, a moj syn przeskoczyl z polskiego przedszkola prosto do drugiej klasy tutaj. Pisze do mnie po polsku, ale musze rozszyfrowywac niestety. Ostatnio napisal do mnie np Mammo hocz. 🤣
slojma   I was born with a silver spoon!
19 listopada 2017 22:08
Czarownica ja zaczne pewnie ok 5 roku zycia lub jak wczesniej zacznie sie interesowac pisaniem. Corka znajomej 4.5 roku w reception pisze juz proste wyrazy po angielsku a w domu mama uczy po polsku.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
19 listopada 2017 22:19
Raja zaczęła zaczęła już nauke słów i liter po angielsku, nie wiem czy nauka Polskiego teraz jej za bardzo nie namieszam :/ A nie wiem czy później nie będzie jej ciężko.
majek   zwykle sobie żartuję
20 listopada 2017 10:00
Moje dwujezyczne, woze co sobota do polskiej szkoly na 3 godziny. Tomasz czyta i pisze po polsku, Ala jest na etapie poznawanie jak te literki sie pisze.
Zaczely polska szkole oboje w wieku 4 lat. Ale to moje lenistwo glownie. Ale warto
Chociaz ja sie lapie za glowe jak czytaja z tego starego elementarza jak jakis wujek `orze zagonki`...
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
20 listopada 2017 11:16
Nie mam możliwości posłać jej do polskiej szkoły, a nie wiem czy sama podołam z nauką. Nie będzie jej się mieszać jak teraz zaczniemy od razu polskie litery wprowadzać? Zastanawiam się czy nie lepiej poczekać aż skończy uczyć się "angielskich".
majek   zwykle sobie żartuję
20 listopada 2017 11:23
Czarownica, przypomnij mi gdzie mieszkasz  (moze byc na priv). Ja bylam zaskoczona, bo tu gdzie sie wyprowadzam sa trzy polskie szkoly. A nie spodziewalam sie, bo sie wlasnie wyprowadzilam z `polskiego zaglebia`, gdzie byla jedna.

Sa tez szkoly online, ale nie znam nikogo, kto by probowal. Czytalam troche o nich jak juz wiedzialam, ze sie przeprowadze i balam sie, nie bedzie gdzie dzieci zaprowadzic w sobote..
Np taka https://www.libratus.edu.pl/ Tam jest napisane, ze dziecko musi miec polski pesel i adres w pl ale to chyba nie mialoby sensu. Bo oglaszaja sie z nauka polskiego dla emigrantow..  🤔
Mozesz napisac, nic nie ryzykujesz.
Ja tez zdecydowanie planuje nauczyc Pauline czytac i pisac po polsku. Akurat od tego mam moja mame-fachowca w tej dziedzinie i narazie w ogole nie zawracam sobie tym glowy. Do polskiej szkoly absolutnie nie zamierzam posylac z prostego wzgledu- zadna, ktora znam nie jest swiecka. Wszystkie szkolki sa prowadzone w salkach katechetycznych i wplataja jakies tam elementy wiary katolickiej. To jest dla mnie absolutne no go.

slojma   I was born with a silver spoon!
20 listopada 2017 17:12
Mojej przyjaciolki blizniaki 4 lata zaczete w pazdzierniku zaczely polska szkole miesiac temu. Na reception sa za male bo urodzily sie po wrzesniu.  Moja Vivi bardzo duzo mowi po angielsku nawet do mnie ale zawsze mowie jej to samo po polsku i odpowiadam po polsku.  Alfabet angielski spiewa polskiego uczymy sie tak samo jest z liczeniem.  Mam zamiar wyslac ja do polskiej szkoly o ile ta bedzie spelniala moje warunki. Jesli nie to w domu bede ja uczyla
Wracając do tematu nart, jak ubierać dziecko na narty? W co inwestować, a co można po taniości? Jaką bieliznę kupić, na co zwracać uwagę w kombinezonach, czy lepiej czapki z polaru, czy np z jakiejś wełny itp. Zaczełam się wgryzać i się załamałam bo za duzo do wyboru 😉
Z tą szkołą to róznie. Filip np sporo pisze. Lubi to , nawet czasami prosi panią o dodatkową pracę domową dla siebie ! Do domu nie dostają duzo. Większość robiąna lekcjach.
Za to czytanie...duka strasznie, nie lubi tego i niewiele czytają w szkole. Tylko troszkę. Pani uwaza ze mają czas. Moze to i dobrze choć sporo dzieci w jego klasie juz płynnie czyta i mam takie obawy jak to będzie u Filipa. Ale nie naciskam. Nie ćwiczę z nim tego w domu póki co. Zostawiłam to jakby na potem 🙂
Wracając do tematu nart, jak ubierać dziecko na narty? W co inwestować, a co można po taniości? Jaką bieliznę kupić, na co zwracać uwagę w kombinezonach, czy lepiej czapki z polaru, czy np z jakiejś wełny itp. Zaczełam się wgryzać i się załamałam bo za duzo do wyboru 😉

Też się chętnie dowiem.
Ale jeżeli chodzi o czapki - to dziecko musi mieć kask, więc tylko taki kondomik pod kask (nie wiem jak to się nazywa).
Lotnaa   I'm lovin it! :)
23 listopada 2017 12:08
Pandurska, u nas to samo, do tego polska szkoła prowadzona jest przez Redemptorystów, więc "sympatia" moja ku niej jeszcze większa. Chociaż ponoć jest też coś przy konsulacie, ale tam też na pewno wszystko będzie bardzo "patriotyczne". Sama nie wiem, mamy jeszcze czas.

pokemon, no tak, kominiarka sie to nazywa, miała bawełnianą rok temu ale już za mała. Kupiłam na allegro nową i odesłałam bo była źle uszyta i naciskała na buzię, firmy Celavi (skandynawska i nigdy się na niej nie przejechałam jeszcze ale to chyba po prostu był bubel z outletu). Mam też wątpliwości czy bawełna to dobry materiał? Gdzieś czytałam, że jak się dzieć w niej spoci to wychładza jeszcze bardziej niż gdyby nic nie miało.
Bawełna fakt, nie jest dobra, bo nie odciąga wilgoci na zewnątrz tylko gromadzi ją w sobie, wolno schnie i przez to zamiast ciepło jest zimno. Kurtka koniecznie narciarska, a nie jakaś inna, zwykła zimówka, w której się chodzi na co dzień. Bielizna przede wszystkim wygodna. Moja córka np. nie cierpi mieć nic pod spodniami, więc na nartach jeździ w samych spodniach narciarskich, tej czapeczki pod kask w zasadzie też nie używa, bo się strasznie poci i przegrzewa. Jak po jeździe zdejmuje kask to od razu zakłada zwykłą czapkę i tyle. Generalnie warto zainwestować w kask, reszta to już ja się kieruję wygodą.
Bobek moje bobo jeszcze za małe na stok ale dla mnie osobiście najważniejsze z garderoby są spodnie narciarskie a konkretnie kombinezon na szelkach! Bo wtedy nie ma szans żeby jakiś śnieg w gacie naleciał przy wywrotce czy zwykłym spoczynku na szczycie. Trzeba zwrócić uwagę żeby na pewno był wodoodporny. Pod te spodnie termoaktywne kalesraki i heja. Wygodnie bardzo, sucho i ciepło! No i kask. Wiadomo. Najważniejszy  😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się