Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza

U mnie na pastwiskach też ziemie niespecjalne 4-5 klasa, trochę 6, ale przypada po hektarze na konia, do tego sensowne nawożenie i kwaterowanie - na upartego mam teraz jedną kwaterę na której konie mogłyby się popaść, ale za mokro i zniszczą. W tym roku u nas właśnie dziki szał - jedyny plus przekropnej pogody, że konie nie nadążały trawy wyjadać. Na pomorzu z selenem też słabo, ale wydaje mi się, że dostęp na pastwiskach do lizawek i suplementowanie jesienno-zimowe spokojnie wystarczają.
Też zawsze suplementowałam konie w okresie pozapastwiskowym, w tym roku niestety musiałam cały rok, tzn odstawiłam suplementy w maju jak pełną gębą poszły na trawę, w lipcu było już widać pogorszenie w wyglądzie, w sierpniu zaczęłam dodawać witaminy i pod koniec miesiąca już było o niebo lepiej. U mnie obszary przyleśne, albo piach, albo podmokły teren. 5-6 klasa o 4 nawet tam pradziadowie nie słyszeli 🙂 .
Ja przede wszystkim potrzebuje próchnicy, bo wiosenne nawozy mam wrażenie, że spłynęły razem z deszczami. Jedyny plus tych okolic, to to, że jak dwa dni nie pada, to konie chodzą już po suchym. Mokradła mam jednym pasem, tak jakby tam był jakiś nurt rzeczki kiedyś i tam woda stoi długo.
U mnie też przypada po ponad hektarze na konia, ale co z tego? W tym miejscu nie mogę sobie pozwolić na brak suplementacji. Lizawki mają, schodzi 1,5 szt na rok. Dla tego stada co mam starcza, od powiedzmy połowy kwietnia do końca października były na trawie, w listopadzie już tylko puszczałam na część dnia aby coś sobie wydrapały, ale już są w 95% na sianie

Chyba troszkę odbiegamy od tematu 🙂
Ja suplementuję przez caly rok. Tylko w zimie dochodzi wit. E.
_Gaga głównie dlatego, że w stajni nr 1 była hala, a nr 2 była super na lato, pod względem dużych padoków i atrakcji dla ludzi, czyli jezioro, lasy. Na wakacje byłam tu, a na zimę wracałam na halę
Wigorrr, czyli zmiana stajni podytktowana była Twoimi potrzebami, nie zmianą jakości usług itp. To tak średnio tułanie się i rozterki biednego pensjonariusza 😉
W żadnej stajni nie spotkało mnie takie szczęście jak oferta czyszczenia koni.    😕    Ale gdyby tak mi się trafiło, nie miałabym nic przeciwko temu. Pod jednym warunkiem – że by nie były czyszczone jakimiś przypadkowymi szczotkami. Każdy z moich koni ma swoje własne szczotki, bym nie zniosła czyszczenia szczotkami obcymi.   
Anderia   Całe życie gniade
28 listopada 2017 13:05
Mnie takie błogosławieństwo w postaci osoby wszystkorobiącej spotkało w ostatniej stajni w karierze posiadania konia. W umowie podstawy typu karmienie, wypuszczanie, sprzątanie, w praktyce - uczucie, że tak w zasadzie to nie mam po co przyjeżdżać. Fakt, że bywałam tam średnio raz w miesiącu, więc czyszczenie, mizianie, doglądanie było mi mocno na rękę. Do tego stały kontakt z informacjami typu "będzie kowal", czy sugestiami, że może by warto zrobić tak lub tak (ale nikt mi nic nie kazał) - no cud. Każdemu życzę takiego pensjonatu.  😍 A wcześniej? Też byłam tą dziwną, na którą każdy patrzył z politowaniem, jak sama siatki z sianem dźwiga albo wiaderka z paszami szykuje. 😉 I co życia nie miała ani dnia wolnego od stajni, bo na ręce pseudoopiece trzeba było patrzeć. Nie mam pojęcia po co człowiek się na to wszystko godził.
W temacie czyszczenia koni - mnie za to wkurza jak przyjeżdża koń (no u mnie to zwykle na emeryturę) i jego całym majątkiem jest kantar który ma na łbie. Rozumiem, że do pasienia się na łąkach nie potrzeba pierdyliarda czapraków, dwóch siodeł, pięciu tranzelek, wora ochraniaczy itd. itp. - jest to po prostu zbędne, a wręcz nie mam takiego zaplecza, żeby każdy pensjonariusz zajechał mi z przyczepą sprzętu. Jednak szczotka, zgrzebło i kopystka - choćby w reklamówce i zapasowy kantar to jednak by wypadło (i to nie mi), ale koniowi zostawić  👿. Parę razy już mi się zdarzyło, że wybierałam ze swojego sprzętu, żeby skompletować koniowi wyprawkę.
) I co życia nie miała ani dnia wolnego od stajni, bo na ręce pseudoopiece trzeba było patrzeć. Nie mam pojęcia po co człowiek się na to wszystko godził.


To jest jak życie w toksycznym związku. Wiesz, że źle ci się żyje, ale jakoś uwolnić się nie możesz, bo a nóż trafisz gorzej.
zielona_stajnia, ja wysłałam Byśkę na emeryturę z normalną paką pełną derek, kantarów, szczotek, odżywek do ogona, smarów do kopyt itp. Generalnie tylko sprzęt jeździecki wyjęłam 😉 także jak widać ze skrajności w skrajność 😁
[quote author=zielona_stajnia link=topic=67681.msg2734284#msg2734284 date=1511875780]
W temacie czyszczenia koni - mnie za to wkurza jak przyjeżdża koń (no u mnie to zwykle na emeryturę) i jego całym majątkiem jest kantar który ma na łbie.
[/quote]

I tak dobrze, jeśli ten kantar jest cały. Do nas kiedyś przyjechaly dwa konie jednej wlaścicielki w kantarach porwanych, powiązanych na supły, które raniły pyski i z których trudno było konie uwolnić. A właścicielka była prezeską fundacji pro-zwierzęcej. 
zielona_stajnia,  to i mnie każdy ma szczotki, derki a czasem sprzęt cały włącznie z dużą ilością różnej maści sprzętu jeździeckiego mimo emerytury.
[quote author=zielona_stajnia link=topic=67681.msg2734284#msg2734284 date=1511875780]W temacie czyszczenia koni - mnie za to wkurza jak przyjeżdża koń (no u mnie to zwykle na emeryturę) i jego całym majątkiem jest kantar który ma na łbie.[/quote]
Ja wywiozłam pół roku temu konie - jeden na wakacje, drugi na emeryturę (do tej samej stajni). Cenniejsze rzeczy był zamknięte w naszej pace (właścicielka miała klucz), a kantary z uwiązami na zewnątrz, żeby nie musieli za kazdym razem otwierać szafy. No i obróciło się to przeciwko mnie 😉. Podobno uwiązy giną, bo pies właścicieli się bawi. Psy owe są niezwykle zdolne. Uwiąz mojego męża, który dostał ode mnie na urodziny i niestety jest już nie do dostania (firma Cavezza) non stop znajduję przepięty do innego kantara 😁. A, że bywam rzadko, to wygląda już jak szmata 👿. Jestem przyzwyczajona do niszczenia rzeczy, ale teraz nawet nie mogę kupić drugiego takiego samego.
Oczywiście schowałam do paki.
Nie no, u mnie to tylko takie ewenementy się trafiały, większość ludzi normalna 😉
No dla mnie "pożyczanie" sobie rzeczy od pensjonariuszy jest nie do pomyślenia - co innego gdy leci się za koniem na cito i sięga po pierwszy lepszy z brzegu uwiąz, a co innego jak notorycznie jest on tam gdzie nie powinien. Jak potrzebuję coś pożyczyć od "moich" to dzwonię i pytam, bo może i by się nie zorientowali, no ale tak wypada. Zresztą kiedyś też trzymałam konia w pensjonacie i traktuję ludzi tak jakbym sama chciała być traktowana...
Nasze uwiązy są poprzyczepiane do kantarów, konie chodzą "gołe". Więc raczej sięgnięcie na cito odpada, bo wisi kilka luźnych 😁.
Inna sprawa, że myślę, że to ktos z pensjonariuszy, bo właściciele są spoko. Ale nie mają możliwości pilnowania każdej drobnej rzeczy.
Moja Mucha ma taki stary 9cioletni z amigo, co bardzo bym chciała, żeby się w końcu rozpadł, ale jakoś tego nikt nie bierze i absolutnie zawsze zastaję go na swoim miejscu. Natomiast ten męża jakiś taki ruchliwy mocno był 😁.
Gdyby te uwiązy produkowali, to bym się niw wkurzała, tylko kupiła drugi. Ot 35 zł, mała strata. Ale najgorsze, że nie ma już, a równie fajnych nie znalazłam 😤.
Ehhh... to ,,pożyczanie” rzeczy to chyba jakaś plaga. Stałam już w czterech stajniach i w żadnej nie zdarzyło się żeby mój sprzęt nie wylądował w obcych łapkach... W jednej to chyba za wypożyczalnie mnie mieli a możliwości żeby zamknąć go pod kluczem niestety nie miałam. Wkurza mnie jeszcze to jak przychodzę i widzę, że moje rzeczy są przestawione a raczej rzucone w inne miejsce... Wyobrażacie sobie sytuację, że wasz koń dostaje lek przepisany przez weterynarza a właściciel stajni śmie wam powiedzieć w twarz, że on tego nie daje bo koń nie chce jeść? Myślałam, że się załamię w tym momencie. Przecież marcheweczki i trawka jest najlepsza  😵 . Takie historie też się zdarzały  🤣
Z drugiej strony - do szału doprowadzają mnie pensjonariusze którzy pomimo posiadania szafki pod żłobem, miejsca w siodlarni i szafki w szatni trzymają wszystko koło boksu. Pasze ochraniacze, suplementy, tysiące akcesoriów do czyszczenia konia i podczas swojego pobytu w stajni jeszcze wózek na sprzęt, oczywiście na środku korytarza. Można się zabić przechodząc i wpaść w depresję próbując pozamiatać
A co to za wynalazek szafka pod żłobem? Nigdy takiej nie widziałam. Koń jej nie rozwala?
Doradźcie mi coś proszę, bo już nie wiem czy nie przesadzam. Postawiłam konia w najlepszej stajni jaką znalazłam w sensownej odległości, czyli konie faktycznie wychodzące na dwór niezależnie od pogody (poza ekstremami). Sensowni właściciele, stajenny też w porządku. Ale że zbliża się zima to konie przestały wychodzić na pastwiska tylko teraz stoją na padoku piaskowym (a właściwie bagiennym), no i stoją bez siana. Spędzają tam jakieś 4-5 godzin bez jedzenia. Po pierwsze nie jestem zachwycona ilością czasu na dworze ale martwię się czy nie za długo bez niczego do skubania. I z jednej strony nie jest to stajnia moich marzeń, a z drugiej nie wiem czy cokolwiek lepszego znajdę, a z trzeciej strony może w ogóle jestem zbyt marudna. W porównaniu z niektórymi historiami stąd to mam luksusy 🙂
a co jest złego w staniu na dworze?
dziwny jest ten swiat.
to zmień stajnie. Konia ogól i niech stoi 24/7 oderkowany w boksie. Będzie super dla konia.
Kastorkowa   Szałas na hałas
29 listopada 2017 05:21
Dambali chyba chodzi o to, że stoją za krótko, tylko i tak obawia się, że nawet te 4-5 godzin to za dużo jak nie mają żadnego siania na padokach. Przynajmniej ja to tak rozumuje, że zupełnie tu nie chodzi o zamknięcie konia w boksie.
a co jest złego w staniu na dworze?

Przecież Dambala pisze wyraźnie: nie jest zachwycona czasem stania koni na dworze (za krótko), ale i tak się martwi, że za długo bez jedzenia. Po co ten sarkazm?
sory. nie doczytałem miedzy wierszami.
wszędzie widzę diabła
Dambala, nikt z nas nie rozwiąże Twoich rozterek, zwłaszcza że nie wiemy jakie masz inne opcje.
Fakt, może niezbyt dokładnie wyjaśniłam o co chodzi, późno było  😡
Chodzi o to, że stajnia spoko, ale po pierwsze konie za krótko jak dla mnie na dworze, a po drugie na padoku stoją bez niczego do skubania kilka godzin. Może to i głupie pytanie, ale wolę zapytać niż się martwić, czy to nie za długo bez jedzenia?
Opcji narazie innych nie mam, albo o nich nie wiem. Jestem z południa Warszawy i albo w stajni nie ma miejsc, albo też konie krótko na dworze, albo mikroskopijne boksy.
A co to za wynalazek szafka pod żłobem? Nigdy takiej nie widziałam. Koń jej nie rozwala?

Trusia, od strony konia pod żłobem robi się taką tubę do samej ziemi a drzwiczki zakłada się od strony korytarza, tak więc koń nie ma jak się do szafki dostać, chyba, że kopie nadgarstkami podczas jedzenia, to jest to w stanie pogiąć.
Dambala, najłatwiej poszukać innych opcji po prostu... może na początek zapytaj w wątku lokalnym?
[quote author=trusia link=topic=67681.msg2734330#msg2734330 date=1511882345]
A co to za wynalazek szafka pod żłobem? Nigdy takiej nie widziałam. Koń jej nie rozwala?

Trusia, od strony konia pod żłobem robi się taką tubę do samej ziemi a drzwiczki zakłada się od strony korytarza, tak więc koń nie ma jak się do szafki dostać, chyba, że kopie nadgarstkami podczas jedzenia, to jest to w stanie pogiąć.
[/quote]

Super pomysł. Nie przyszło mi do głowy, że drzwiczki mogą być od strony korytarza. Myślałam, że od strony boksu.  Znam konia, który kopie zadami w żłób i o tym pomyślałam, pytając o rozwalanie. 
Moim zdaniem to świadczy o podejściu tej stajni i raczej źle rokuje na przyszłość.U konia nie ma regulacji wydzielania kwasu solnego w żołądku więc przez te pół dnia bez siana ten kwas się produkuje i pali.Do tego jeszcze spore śniadanie z owsem i masz wrzody.Tzn.koń ma ale Ty też możesz mieć z nerwów 🤣.Osobiście szukalabym dalej.Co w takim razie sprawia,że nazywasz to miejsce najlepszym w okolicy?
a może wystarczyłoby porozmawiać z właścicielem/zarządcą stajni żeby wystawili balot na padok ?

zawsze powinno sie zacząć od rozmowy 🙂 jak to nie przynosi skutku, to szuka sie innej stajni 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się