własna przydomowa stajnia

Ciekawy pomysł. Na pewno zachęca konia do ruchu, chociaż minimalnego, co przy stałych paśnikach nie ma miejsca. Jednakże patrząc na tą klacz, mocno zaznaczającą swoją pozycję, to "skrzydła" karuzelu musiałyby być długie i mocno rozstawione, aby nie generować konfliktów.
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
09 grudnia 2017 20:19
Jest prosty sposób na przechowywanie marchwi, żeby nie marzła? Worek 20 kg, w nieocieplonej drewnianej siodlarni, przed kilka dni.
Na_biegunach, zagrzebać w siano / słomę.
ja przykrywam derkami🙂
Tak sobie czytam wątek o pensjonatach i żeby nie robić  🚫 zapytam tutaj: Naprawdę wstajecie w nocy/chodzicie późnym wieczorem sprawdzić co u koni? Jakoś sobie nie wyobrażam mieć przez całe życie "niemowlaków" i nie przespać całej nocy. Wieczorem konie zamykam i idę do nich rano (albo mąż idzie jak wstaje do pracy). Jak pośpimy dłużej też nikt nie płacze z tego powodu. Zakładam, że jak ma się coś stać to może również 5 minut po moim wyjściu i przez kilka godzin nie zauważę.
Poprzedni koń miał wypadek w stajni i to wtedy kiedy czuł się źle (po kolce) i zaglądałam co kilka godzin. Nie uchroniło go to przed wywaleniem na siebie drzwi od boksu. Nie dało się uratować, musiał zostać uśpiony. Do tej pory nie wiem jak on to zrobił. A tak się staram, żeby było w miarę bezpiecznie.
Tak samo zdarza mi się zostawić konie na wybiegu/pastwisku i wyjechać na cały dzień. Fakt, mam ten komfort, że jak uciekną to sąsiad zadzwoni a jak mówię, że jestem daleko to towarzystwo połapie.
Tylko ja jestem taka "beztroska"?
Ja chodzę. Nie zawsze da się wszystkiemu zapobiec to oczywiste, ale chodzi o minimalizację ryzyka. To tak jak wsiadanie w kasku lub bez...
I szczerze, to nie wstawiłabym koni do stajni, gdzie stoją cały dzień bez dozoru. Mam takie doświadczenia niestety i dlatego nie.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
09 grudnia 2017 22:29
Ja nie chodzę, wstaję przed 6 do pracy, jakbym jeszcze miała w nocy do koni zaglądać, to bym się nie zwlokła. Staramy się, żeby nie było na padoku miejsc, o które konie mogą się uszkodzić i mamy cały teren ogrodzony solidnym płotem, jak nawieją to najwyżej trawnik mi zaorają i tyle. Mąż wychodzi do pracy godzinę później, a potem do 15:30 konie same stoją, to w nocy też dadzą radę. Miałam początkowo plany zrobienia monitoringu, żeby móc z pracy kontrolować, ale póki co plan został tylko na papierze, kable są pociągnięte, ale czy kamery będą to wątpię.
Edit. Jeśli się w nocy przebudzę to wyglądam przez okno, ale jeśli nie ma ich w zasięgu wzroku, to nie łażę i ich po lesie nie szukam.
I szczerze, to nie wstawiłabym koni do stajni, gdzie stoją cały dzień bez dozoru. Mam takie doświadczenia niestety i dlatego nie.


Czyjeś konie to inna sprawa. Pewnie też bym miała inne podejście. I dlatego mam dwie swoje i jednego rodzinnego "podrzutka", ale traktowanego jak swój. Właściciel wie jak jest i sam ma podobne do naszego podejście i tyko dlatego się zgodziliśmy.

Ja nie chodzę, wstaję przed 6 do pracy, jakbym jeszcze miała w nocy do koni zaglądać, to bym się nie zwlokła. Staramy się, żeby nie było na padoku miejsc, o które konie mogą się uszkodzić i mamy cały teren ogrodzony solidnym płotem, jak nawieją to najwyżej trawnik mi zaorają i tyle. Mąż wychodzi do pracy godzinę później, a potem do 15:30 konie same stoją, to w nocy też dadzą radę. Miałam początkowo plany zrobienia monitoringu, żeby móc z pracy kontrolować, ale póki co plan został tylko na papierze, kable są pociągnięte, ale czy kamery będą to wątpię.
Edit. Jeśli się w nocy przebudzę to wyglądam przez okno, ale jeśli nie ma ich w zasięgu wzroku, to nie łażę i ich po lesie nie szukam.


Uff, nie jestem sama. Ostatnio zaczęłam się zastanawiać czy ze mną coś nie tak. Ale ja nie mam tendencji do nadopiekuńczości, raczej w drugą stronę.
Ja się sporo napatrzyłam ile konie mogą wykombinować  😉 i jak szybko może rozwinąć się kolka  🙁
Mimo dozoru zawsze można coś przeoczyć, nie zdążyć, ale tak jak pisałam, chodzi o minimalizację ryzyka.
Może ja jestem spaczona, ale "wychowałam się" w Podkowie, gdzie konie nigdy nie zostawały same, w nocy też była opieka na miejscu i takie standardy mi zostały  😉 A potem byłam np. w takim miejscu, gdzie przyjeżdżałam do stajni a na padoku biegał z moimi ogier właściciela, albo konie nawiały do stajni i luzem po niej biegały i żywego ducha nie było na obiekcie, a ja zamiast zająć pracą z końmi musiałam ich połapać i poopatrywać rany. I takich pensjonatów bym unikała raczej.
Rozumiem, że przydomówki to co innego i jeśli jest tam pensjonat to dlatego jest taniej. Każdy podejmuje ryzyko jakie chce.
Bizon   Lach bez konia- jak ciało bez duszy.
09 grudnia 2017 22:55
W tygodniu ok 21, 22 idę zajrzeć, donieść wody lub siano, rano dopiero ok 9.(A co, mogę sobie pozwolić.) W weekendy czasem ok północy zaglądam, za to rano później chodzę. Podejrzewam, że konie w pensjonatach bywają mniej doglądane...
Ja idę zaraz zajrzeć - zwykle chodzę około 22 - karmienie poranne o 7-7.30. Jakbym miała swoje konie to pewnie bym mniej się przejmowała, ale o cudze martwię się bardziej jak o swoje. Głupio potem mieć wyrzuty, że trzeba było zerknąć, albo ruszyć tyłek z wyra o pół godziny wcześniej, chociaż tak jak napisała gosiaopti - nie da się wszystkiemu zapobiec, ale warto minimalizować ryzyko. Jeśli mam konia podejrzanego - wstaję również w nocy.
Ja też się zastanawiałam czy to ze mną coś jest nie tak 🙂
I nie wyobrażam sobie wstawać do koni i zaglądać. Przed oźrebieniem to co innego i wiadomo, że będę wstawała.
Wstaję do dziecka a jeszcze do koni. O matko nie miałabym kiedy się wyspać..
Ja mam dom blisko stajni i słyszę jak coś się dzieje. Słychać grzebanie nogą, pukanie. Rzadko, ale zdarzało się, że o 23 usłyszałam grzebanie i to kolka się zaczynała. Albo jeden koń dwa razy ok 3 w nocy walił nogami po ścianach .. zaklinował się przy przegrodzie. Położył się za blisko ściany i chyba chciał przerzucić się na drugi bok a tu zonk..przegroda.
Konie u mnie rano w sezonie zimowym dostają o 6 śniadanko, a w letnim wcześniej nawet żeby jak najwięcej czasu na trawie spędziły zanim muchy i słońce będą dla nich nieznośne.
Kolację dostają ok 19-20 🙂
Ja do moich przychodzę po 7, często są długo same w dzień, wracają wtedy kiedy chcą. Wieczorem zaglądam z wodą ok 22 i tyle. Ale stajnie mam 2 kroki od domu i okno w ich stronę. Słyszę wszystko i budzi mnie wszystko co podejrzane (trochę słaby sen odkąd mam konie  :lol🙂, także nie raz w środku nocy szłam do stajni zobaczyć czy wszystko gra jeśli coś mnie dziwnego obudziło. Jednak, żeby celowo chodzić i sprawdzać, to nieee...
Ja mam je na oku cały dzień, ale nie przesadzam z doglądaniem. Na 3-4 godzinki dziennie sobie wyjeżdżam i raczej jestem spokojna jak wiem, że mają wodę i siano.
Spędzam o zmroku, daje kolacje. Okolo 22 donosze siano i wode, sprawdzam jak żyją. Z racji koni blisko domu od tej powiedzmy teraz 16 (bo juz ciemno) do 22 kilkakrotnie do nich zaglądam z racji choćby kręcenia się po dworze (karmienie kotów, psów, coś gotuję, to latam do spiżarni po produkty) w pidżamie lecę gasić światło, różnie to bywa, 22, 23, 1 w nocy? Zależy jak długo nie śpię. Jak byłam chora, to gasiłam o 18 i ew około 22 leciałam uzupełnić pasze. Zimą koni nie słysze,  tzn słyszę słabo, mam zbyt szczelne okna. Latem każde pierdnięcie.  Latem za to jak sprowadze o 21 lub później, to juz raczej nie kontroluje. Siana i tak nie dojadają, wiec mam spokój z dorzucaniem. Szczerze, to jednak nie lubie ich zostawiac samych, bo nawet nażarte potrafią coś kombinować. Podziwiam kolezanke, ktora zostawia konie na małym padoczku cały dzień, bez wiaty, bez trawy tylko z sianem i wodą. Zbiera o 20 niezależnie od pogody (bo o tej wraca z pracy). Moje by już dawno poszły z taśmami bo to zbyt mały padok.
Co do stajni jeszcze.
Oczywiście jak koń jest osowiały, leczony, podejrzanie się zachowuje to zaglądam często lub wręcz siedzę z koniem w boksie.

A teraz z innej beczki. Kupiłam kobyłom kastre budowlaną, okrągłą, 90 litrową. Dużo piją, więc musiałam w nocy donosic. I uwaga (stoją we dwie w jednym boksie) od 16ej do 7 rano wypijają 120 litrów 🙁
Ja wprowadzam boksowe konie o 21 i oglądam resztę. Czasem jak dłużej siedzę to pójdę później jeszcze sprawdzić.  W nocy słyszę czy ktoś stuka w boksie. Mam klacz którą potrafi o 1 czy 2 robić awanturę że idzie na padok.  Wychodzę i wypuszczam.  Czasem psy ujadaja i idę sprawdzić czy to dzika zwierzynę czy konie rozrabiają. Zdażyło się raz że jelenie mi wpadły w ogrodzenie  i konie stały  wystraszone.
Jeszcze będąc u siebie, w sumie za jakiś czas rok minie, na początku w nocy budziłam się z takim lękiem, niepewnością. Parę razy o 4 konie goniłam, bo zwiały. Potem jak już zrobiłam ogrodzenie niezniszczalne (prawie, ale zawsze) to mogłam spać spokojnie. Ostanie doglądanie robiłam wieczorem przy odpasie.
Ja tez nie sprawdzam w nocy, chyba bym zwariowala  😉
Wychodze do pracy to zostaja na pastwisku, maja wode i staly dostep do siana. Prawda jest taka ze w pensjonatach wcale mimo stalej czyjej obecnosci nie ma wiekszej wykrywalnosci potencjalnych urazow, nie znam tez żadnego w którym w nocy ktos np. co 2 h zaglada do koni:p
Znam przypadki z pensjonatu, że konie w nocy dostały kolki. Jednego nie udało sie uratować.
Ja mam swoją stajnię 10 kroków od domu. W nocy nie wstaję (wstawalam, jak klacz miala sie źrebić albo koza rodzić, albo wieczorem koń był "niewyraźny"😉. Moje zwierza dostają na full siana wieczorem, a paszy tresciwej wieczorem nie jedzą w ogóle -tylko siano (smutne doswiadczenie z nocną kolką po paszy). Rano siano jeszcze jest w boksie.Jak wiadomo -energię życiową koń uzyskuje z siana, nie z owsa -dlatego na noc wystarczy samo siano.Treściwe dostają rano i ewentualnie w południe ( w zależności od potrzeby -mój kon juz jest mało-pracujący🙂😉. Dzięki temu śpię spokojniej.
Szalona bibi, stałam w stajniach koło Warszawy kilka lat. W pierwszej był dyżurny i do tej 23 zaglądał do stajni, choć stajnia była zamykana na kłódkę dla pensjonariuszy o 20:30,  latem 21:30. Na miejscu zawsze ktoś był, właściciele, stajenni. W kolejnej stajni mieszkali dzierżawcy na miejscu. Kolejna stajnia była bez zasad i regulaminu, można było być kiedy się chciało, z kim sie chciało... pamiętam nasze oburzenie, jak stajenna zostawiała wieczorem stajnie i konie bez opieki. No to było nie do pomyślenia! (Na tamten czas oczywiście) kolejni stajenni pili, tzn może nie w ciągu dnia pracy ale wieczorem. No i co lepsze? Podchmielony stajenny na miejscu, który z petem dorzuca siano? Albo przyśnie z petem i spali stajnie? To przeniosłam się do takiej, w której rzadko ktoś bywa, bo daleko od miasta. Obsługa bywała tylko na karmienia i sprzątanie, sprowadzanie koni, a tak to albo jechali do domów albo w pola na cały dzień. Sama  byłam odpowiedzialna za to, aby zgasić światło, wszystko pozamykać, sprawdzić przy okazji inne konie. Odkładałam klucz w sekretne miejsce i jechałam do domu.

A w ogóle moja pierwsza stajnia... konie widziały ludzi 3 razy w tygodniu od maja do września 😉 jak przyjezdzałam na weekendy 😉 miały 7 ha łąki otulonej z 3 stron lasem. Miały wiatę. Wszystko ogrodzone w jednym kawałku, trawa po kolana. Nie dostawały treściwego, więc tylko woda była uzupełniana. Koleżanka rano przed pojechaniem do pracy robiła objazd autem (sprawdzała ilość czy się zgadza a było całe 5 sztuk) i jak wracała robiła taki sam objazd. Fajnie było, bo jak przyjeżdzałam w pt na jazde, gwizdałam i wszystkie galopem wtedy do mnie biegły niezależnie od pory dnia. Teraz mają mnie głęboko pod ogonem i moje gwizdy. Reagują albo jak są znudzone albo jak wołam na kolacje. Tamta stajnia była idealna ale niestety miałam do niej 220 km 😉 w jedną stronę. Jak konie zaczynały dostawać treściwe od września, to już widywały ludzia 2 razy dziennie.

Rzepka, ja dlatego kolację (największa ilość treściwego) daję o 16 teraz, aby mieć czas na reakcję 😉 jak są mrozy, daje jeszcze niewielką ilość owsa około 19, ale konie mają już tak wypchane żołądki sianem, że grzejący owies nie szkodzi i groźba zatkania jest o wiele mniejsza.
W wielu stajniach konie sprowadzane są do boksów i mają nasypane treściwe... tez tak mam, tylko moje mają siano uzupełniane o 14 tylko po to, aby do kolacji o 16 miały porządny podkład. Owies, tzn ogólnie zboża nie są złe, tylko należy je skarmiać w odpowiedniej kolejności.
Ja też nie chodzę w nocy. Przed spaniem  (raz jest to 19 a raz 23 😉 ) idę zobaczyć czy wszystko ok i do 6-7 nie zaglądam. Chyba że mam jakieś podejrzenia względem któregoś delikwenta. Wtedy chodzę. W ciągu dnia zdarza się, że kilkanaście godzin nikogo nie ma ale płot mam stały + pastuch. Nie zdarzyły się wycieczki. Po całym dniu roboty z perspektywą następnego równie ciężkiego nie wyobrażam sobie wstawać kilka razy w nocy. Robię wszystko, żeby zminimalizować ryzyko uszkodzeń czy kolek (bezpieczne ogrodzenia, padoki, paśniki itp. i stały dostęp do siana i wody) i na razie pfu pfu od 4 lat się udaje. Konie mam tylko swoje. Nie wiem jak by to było z cudzymi.
Ja też nie chodzę w nocy. Ostatni raz 20-21, a rano 7-7:30.
Można założyć monitoring. Nam się sprawdza w siedlisku. Kamera na podczerwień. Obraz na komórkę i komputer. Koszt od 30-50 zł miesięcznie.
Prawda jest taka, że jak ma coś się popie...lić, to się po...li i to czy się będzie latało do stajni co 2 godziny, czy od 20 do 7-8 rano nikt do koni nie zajrzy nie będzie miało żadnego znaczenia, tak jak i pora zadawania treściwego, regularność karmienia, czas na wybiegu i jakość żarcia.
Przykład ze stajni koleżanki - wracają z imprezy, okolica pierwszej w nocy, zaglądają do stajni, dorzucają siana, doglądają koni i wszystko cacy. Rano jeden z koni - boks zdemolowany, koń w ostrych bólach - kolka, kumpela zdążyła skoczyć po kroplówki, przyjechał wet, stwierdził, że niestety, ale nie m już co ratować.
  U mnie - ściągam wieczorem konie z wybiegu - na wybiegu konie z balotem siana i dostępem do wody - koń schodzi mi z kolką i to nieciekawą - widziałam ją jakieś 4-5 godzin wcześniej w pełni zdrowia - pyralgina, tel do weta, tel do właścicielki - 36 godzin walki, w międzyczasie 5 wizyt weta, ja non stop na nogach, bo sama w domu, a trzeb oprowadzać, albo założyć kroplówkę, a i inne konie też trzeba obsłużyć (pomijam koty i psy, które jakoś przeżyły na suchej karmie podawanej np. o 1 w nocy ), a w finale koń biega po niebieskich pastwiskach 🙁. Ja plułam sobie w brodę, że może trzeba było pójść po konie godzinę, dwie wcześniej, to właścicielka konia mi powiedziała, że chyba mi na dekiel wali, bo przecież jakby zaczęło się o drugiej czy trzeciej w nocy to i tak nic by się na to nie poradziło. Trzeba minimalizować ryzyko, ale nie popadać w paranoję.
To takie trudne pytanie .. szczęśliwie teoretycznie póki co.
Jeżeli koń ma kolkę i wzywamy weta a właściciel nie ma moż;iwości / ochoty / czasu, dojechać do swojego konia, To czy stawka 20 zł / ha jest do przyjęcia dla osoby spędzającej noc z koniem ? ?
Myślę, że stawka do przyjęcia, aczkolwiek ujęłabym to w umowie, żeby potem pensjonariusz się nie zdziwił, że ma np. 2 tysie za weta, 3 stówy za utylizację i tysiaka za obsługę. Ja sobie nie doliczam za takie atrakcje, specyfika lokalizacji stajni jest taka, że większość ludzi ma ponad 100 km, więc z założenia nie zakładam, że przyjadą o 3 w nocy oprowadzać konia, albo są w stanie wziąć wolne w pracy. Wkalkulowałam to niejako w "ryzyko zawodowe" i w sumie taka sytuacja (taka kolka) zdarzyła mi się pierwszy i mam nadzieję, że ostatni raz. Jak dojechała właścicielka to popłakałyśmy nad koniem, popiłyśmy do rana wspominając konia - chyba bym nie była w stanie w takiej sytuacji podsunąć jej rachunku...
anetakajper   Dolata i spółka
11 grudnia 2017 07:36
[quote author=Na_biegunach link=topic=19013.msg2737810#msg2737810 date=1512850748]
Jest prosty sposób na przechowywanie marchwi, żeby nie marzła? Worek 20 kg, w nieocieplonej drewnianej siodlarni, przed kilka dni.
[/quote]

Ja mam takie pudło 80l . Wchodzą 2 worki marchwi. Nie marznie do - 8 w stajni
http://allegro.pl/pudelka-styropianowe-termobox-z-3-ringami-68-l-i6795395263.html?
ed
U mnie nie miałam do czynienia do tej pory z typową kolką (tfu, tfu) 2 razy kobyły miały jakieś kolki nerkowe. Po podaniu przez weta rozkurczowych poszło siku i po kłopocie. Ale nie miałabym sumienia brać od kogoś kasy za taką pomoc. Tak samo jak nie doliczam za opatrunki kiedy koń ma ropę w kopycie. Taką opiekę mam wkalkulowaną w cenę i decyzja właściciela konia, że wywozi go daleko od domu opiera się też na zaufaniu, że jeśli coś by się działo to zajmę się koniem jak własnym.

Ja sprawdzam w nocy tylko jak mnie coś niepokoi. Niestety jedna kobyła nie bardzo akceptuje fakt, że na noc idzie do boksu. Są noce spokojne, kiedy siedzi cicho. Ale czasem napierdziela w drzwi i muszę wyjść i ją puścić zanim sobie krzywdę zrobi. Najgorszy jest pierwszy miesiąc po sezonie pastwiskowym. Co druga noc z wycieczką. Teraz się trochę uspokoiła.
O ucieczki koni się nie boję, bo mam dobrze ogrodzone. Boję się dzikich zwierząt i dlatego jak psy ujadają to idę sprawdzić co się dzieje. Jak konie się ganiają czasem na padoku to pies też podnosi wrzawę, że coś się dzieje, stąd mój odruch sprawdzić czy jest powód wygłupów.
Jakoś nie mam przekonania, że boks jest dla konia miejscem bezpieczniejszym niż padok. Tak samo jak zdarzają się kontuzje na padoku tak znam przypadki okaleczenia czy śmierci w boksie. Moja ulubienica Bera wsadziła nogę w żłób (kiedyś były drewniane) i zerwała przyczep więzadła na łopatce, kilka znajomych koni się poklinowało, ostatnio znajomej koń położył się w narożniku i walczył bezskutecznie by wstać (bez szans). Pomijając kolki, które mogą się zdarzyć zarówno w boksie jak na padoku.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się