Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

busch, dziękuję Kotek za to "szczuplutka", ale to zdjęcia przekłamują 🙂 jutro się pomierzę i wyślę Wam swoje wymiary, to zobaczycie, że wcale nie jestem taki chudzielec 🙂

Oczywiście na poście wytrzymałam pół dnia... Nienawidzę surowych warzyw /: bez oliwy, bez tłuszczu... Rzuciłam się na migdały, a potem już poleciało.. Oreo - dwie paczki, pół opakowania ciastek w czekoladzie ze słonym karmelem, krówka. No i oczywiście ryż, kotlety z sezamem i mnóstwo innych rzeczy spoza dozwolonych. Ten post wywołuje u mnie taki stres.
No i fakt, dziś miałam beznadziejnie ciężki dzień "w" pracy + bardzo denerwuję się wieczorem panieńskim szwagierki, który współorganizuję. Za dużo wzięłam na siebie zobowiązań, moja kuzyneczka 6-cio letnia wylądowała w szpitalu, życia prywatnego nie ogarniam, wykończenia mieszkania nie ogarniam, i tak o...

Siłownia się spaliła i nie wiem, czy wykupywać karnet w innej, czy czekać, aż moją odremontują. Nie chce mi się być na diecie. Jestem zła, sfrustrowana, dupa galaterowata, mimo, że pod spodem mięśnie. Obserwuję inne kobiety na wakacjach/basenie/saunie i uważam, że nawet dużo cięższe ode mnie panie nie mają takiego problemu jak ja. Ten cellulit to już moja obsesja. Nie chcę chodzić na saunę/basen, bo się WSTYDZĘ.

Jestem frustratką. Wydałam tyle tysi na trenera i dietę i G to dało. Bo nie jestem systematyczna. Dziś jestem przegrywem. Nigdy nie osiągnę tego o czym marzę...  🙄

Ale się wywnętrzniłam  🤔
busch   Mad god's blessing.
11 grudnia 2017 22:20
Meise, czemu wyznaczasz sobie tak ambitny cel jak ta cała Dąbrowska i 600 kcal dziennie, kiedy wiesz że nie cierpisz surowych warzyw plus masz tyle rzeczy na głowie?

Czy Ty siebie lubisz? Jeśli nie, to masz większy problem niż cellulitis 🙂. A jeśli siebie lubisz, to po co samej sobie tak pod górkę robisz? Jeśli masz prawidłową wagę wg BMI, to po co sobie robić taką drakońską głodówkę? Równie dobrze mogłabyś mieć np. 200 kalorii dziennie deficytu na zbilansowanej diecie (a nie tylko węgle i nic poza tym) i nie wprowadzać swojemu organizmowi jeszcze więcej stresu do i tak stresującego krajobrazu.

Sorry, ale na ostatnio wrzuconych zdjęciach to z Ciebie był taki szczuplaczek, że na Twoim miejscu ja bym nawet nie chciała więcej chudnąć (więc nawet te 200 kcal to tak pod znakiem zapytania). Może trochę nabudować mięśni jeśli Cię to kręci, ale na pewno nie wprowadzać takiej strasznej redukcji. Naprawdę nie wiem, gdzie na tych zdjęciach byś chowała ten tłuszcz, chyba tylko w swoim umyśle i zakrzywionym obrazie samej siebie. Pamiętaj, że zdjęcia i kamera pogrubiają, a nie na odwrót, tym bardziej zdjęcia w białych legginsach i z odsłoniętym brzuchem 😉

Może być też tak, że nawet jeśli schudniesz jeszcze 5 kilo, to NADAL będziesz mieć cellulit. Może taka Twoja "uroda", może u Ciebie ta siatka z filmiku jest nieco bardziej luźna niż u innych, a może to faktycznie po prostu Twoja obsesja i nie ma pokrycia w rzeczywistości 😉.

Może jest faktycznie tak, że nigdy nie osiągniesz tego, o czym marzysz, bo Twoje cele są nierealistyczne. Powiem Ci tak - niejedna z nas pewnie by się dała pokroić za taką sylwetkę jak Ty masz. Czy warto w takiej sytuacji przejmować się cellulitisem, który u kobiet jest równie naturalny, co piersi? Uważam, że w Twoim przypadku najważniejsza praca do wykonania to polubić siebie i mieć swoje dobro na uwadze przy podejmowaniu decyzji dietowo-ćwiczeniowych 🙂

Co do siłowni, to ja bym poszukała innej bo nie wiadomo, ile będą remontować, a ćwiczyć zawsze warto i znowu - DLA SIEBIE. Dla swojego zdrowia psychicznego, dla lepszego snu, lepszego samopoczucia itd. Nie po to, by dawać sobie w kość że tle pieniędzy straciłam i G - wg mnie sama droga też powinna być przyjemna, wtedy nawet odległy cel nie powoduje żadnego stresu 😉
Dziewczyny super plecy  😍

Jeśli chodzi o dietę to po sobie widze, że najlepiej się po prostu racjonalnie odżywiać do tego wysiłek fizyczny oraz trochę cierpliwości i efekty same przyjdą (ja czekalam ponad 1.5 roku 😉 a nadal to nie jest jeszcze to co bym chciała- mam obsesję "boczków "😉. Oczywiście w racjonalne odzywianie nie wliczam robienia wagi na zawody ale na szczęście czeka mnie to dopiero w lutym. I to cobush napisała czyli zaakceptowanie siebie 🙂

Dzień na 5. Żywieniowo super choć były pokusy ale się nie dalam. Wieczorem trening, po weekendowej przerwie wszystko boli  😜 jutro siłka- pierwszy raz od końca wakacji  💃
A ja mam pełno stresu... już powoli nie wyrabiam....
11.12
sanna-4+  tunrida-6  ElMadziarra-4  galop-4
.................
przeziębiona. Więc dziś po nocy, wracam do domu i nie robie żadnego treningu, tylko walę się do łóżka, bo na 11😲0 mam poradnie i potem drugą. Mooże zrobię wieczorem jakiś niezobowiązujący calanetics, jeśli poczuję się lepiej.
O ja, ale pleców wypłynęło po moich fotach  😁 Ale jesteście! Musiałyście z ładniejszymi plerami wyskoczyć  😂

tunrida No ja zaczęłam żelastwem rzucać na crossficie, ale rzadko i małe ciężary (więcej ćwiczyłam technikę na pustym drążku, może z trzy razy realnie podnosiłam po 10 kilo). Nie wiem co mi tak w te łapy i plecy idzie - w sumie mi na tym nie zależało. Ja chcę się tylko cholernego tłuszczu pozbyć, a ten nic sobie z tego nie robi :P

I oooo! Ale fajnie by było jakbyśmy na wspólną siłownię się umawiały  😜

Scottie O! Dawaj foty, dawaj!

Meise Strasznie się męczysz. busch ma rację, marzyłabym o Twojej sylwetce. I rozumiem, że walczysz o to, żeby było według Ciebie lepiej, ale sama siebie każesz. Obniż trochę wymagania to będzie Ci łatwiej tę dietę utrzymać. Na początek 0 słodyczy i alkoholu powinno wystarczyć. I tak nie jest to łatwe, nie sądzisz?

busch Eee tam, dwa tygodnie to nie taka długa przerwa. Ja też teraz pauzuję do czasu wizyty u ginekologa, bo podbrzusze mnie podejrzanie pobolewa, podejrzanie podobnie jak kiedy (Jezu, jak skonstruować to zdanie :hihi🙂 uhodowałam 5-centymetrowego torbiela.

galop U mnie też ciężko. Trzymaj się. Jesteś silna, dasz radę  :kwiatek:

Laski, walczmy, ale nie dajmy się zwariować. Zdrowie i szacunek do samej siebie ważniejsze niż każdy stracony centymetr. Przyznaję, że też mam z tym problem, ale przestańmy same siebie biczować za wszystko.
podobnie jak kiedy (Jezu, jak skonstruować to zdanie :hihi🙂 uhodowałam


Powinno być, "podobnie jak wtedy, kiedy uhodowałam".  😁
...............
A ja se poszłam po zwolnienie lekarskie. W nosie mam fakt, że jutro mam duży dzień i zawalam dziewczynom grafik oraz to, że byłam na juto umówiona z pacjentem w szpitalu na detoks. Trudno. Przeziębiona jestem, wszystko mnie łamie, gardło boli. W nosie mam. Odwalę dziś 2 poradnie i idę do łóżka.

Ja lubię siebie czasami biczować za coś, lubię trzymać siebie krótko. Ale mi to sprawia przyjemność. A poza tym, czasami lubię sobie odpuścić, celowo i nic se wtedy nie wyrzucam.
I jeszcze- zaakceptowałam pewne fakty. Np to, że NIGDY nie będę miała fajnego brzucha, że zawsze będzie mi wisieć skóra, że od biegania nabrały mi uda i są grubsze, że nigdy nie zejdę z tłuszczem tak nisko jak bym chciała ( bo twarzy wtedy nawet operacje plastyczne by chyba nie uratowały)
Postawiłam sobie wymagania REALNE do osiągnięcia. Podejrzewam, że najlepsze czasy jeśli chodzi o rzeźbę, to mam już niestety za sobą. Bo lata robią swoje!
Ale nie zmienia to faktu, że będę walczyć dalej i że lubię w tej walce siebie trzymac krótko. Czasami polecą bluzgi, czasami się nienawidzę. Ale LUBIĘ to i dobrze mi z tym jaka jestem!
busch   Mad god's blessing.
12 grudnia 2017 11:01
Atea, no niestety w moim wypadku 2 tygodnie to start od zera. Już przez te lata tyle razy to przeszłam, że nie mam żadnych złudzeń 😉. Zaakceptowałam to w sobie już nawet że tak mam i już - ja ogólnie też baaaaardzo wolno progresuję, więc ambicja zawsze troszkę szczypie po takich pauzach ale w takich chwilach sobie wmawiam że za to zawsze palę pierdylion kalorii na treningach bo mój organizm ma bardzo duże limity w przyzwyczajaniu się do aktywności 🤣
Co do pleców, to nie masz się czego wstydzić, naprawdę 🙂 no i słabo z tymi torbielami, Ty masz chyba z nimi grubszy problem, no nie? 😉

tunrida, no i dobrze, trzeba też dbać o siebie :kwiatek: już pomijając że chodzenie z chorobą do szpitala też ma swoje niewątpliwe minusy dla pacjentów, nie tylko dla Ciebie.
W ogóle co do tego lubienia siebie, to Ty pomimo czasem też pisania negatywnie o sobie jakoś i tak emanujesz taką samoakceptacją - może też dlatego że od dawna tu piszesz. I tak ogólnie to bardziej zawsze mi brzmiało jako taka miejscami twarda miłość, ale jednak miłość do siebie 😉
Ps. Właśnie mam pisać w wątku chorobowym o takim pytaniu o przeziębieniu i byłoby mi miło gdybyś zajrzała :kwiatek:
Meise, wpadnę dziś do Ciebie i Ci w ten Twój "gruby" tyłek nakopię! 🤬 Chyba rzeczywiście musimy iść razem na siłownię, to zobaczysz, co to znaczy być grubą, nalaną i wielkim bebechem. 😎

Podczytuję Was baby regularnie i strasznie kibicuję tym, co dały radę i trwają w postanowieniach (tunrida, Atea, Scottie :kwiatek🙂. Ja powoli ogarniam swoje życie, wykupiłam nawet nowy pakiet diety, ale ciągle przesuwam datę rozpoczęcia. 😵 W tym tygodniu może uda mi się w końcu zebrać na jakiś szybszy spacer na bieżni. Może. 😀
busch, czy Ty jesteś terapeutką? Powinnaś być  :kwiatek:
Atea, zrezygnować ze słodyczy i alko? Toż to moja jedyna radość w życiu na ten moment...

Ja muszę iść albo po całości, albo wcale. Półśrodki u mnie nie działają...
Dziś zjadłam maxi-kinga, oreo, magnuma i paczkę tych takich suchych krążków chlebowych w przyprawach <:
Kupiłam też fajki, no genialnie!

mundialowa, Ty mnie widziałaś, wiesz jak jest, obżerałyśmy się razem zapiekanką z toną sera i opijałyśmy się winem  😀
ZUO! Ale zapraszam zawsze i wszędzie  :kwiatek:

Daje sobie spokój. Szkoda, że na najważniejszym weselu w tym roku będę wyglądać jak pulpet. (nie wyglądam już jak na fotach w białych legginsach...)

Pozdrawiam i nie demotywuję bardziej.
Jak odniosę jakiś malutki chociaż sukces (np. pójdę pobiegać), to tu napiszę o tym 😉
Bo ja tak naprawdę jestem zapatrzoną w siebie egoistką, która autentycznie uważa, że jest zajebi*** i już. ( zarazem umiem spojrzeć na siebie nieco krytycznie, ale nie lubię tego robić)  Jedyne czego w sobie nienawidzę to wagi powyżej rozmiaru 40. Bo wtedy naprawdę, mimo, że wiem że jestem zarąbista na innych gruntach, to tak bardzo źle się czuję, że jest mi źle i już. Ale że od wielu już lat nie przekraczam rozmiaru duże 40, to jest ok.

Mam wahania duże 40, małe 38 i wiem, że tak pewno zostanie. I oprócz tych wahań rozmiarowych znaczenie ma procent mięśni i tłuszczu w tych rozmiarach. Bo  raz jest procent taki, że jestem szczęśliwa, a raz taki, że źle się z nim czuję. Więc potrafię sobie nakopać, nawyzywać i zagonić do roboty, bo wiem, że jak uzyskam to co chcę, to będę bardziej zadowolona z siebie.
Odpisałam o tym przeziębieniu.

I dobrze, że wzięłam to L4, bo wcale nie czuję się lepiej i gdybym jutro się sprężyła i heroicznie poszła do pracy, to na bank rozłożyłabym się bardziej. Jesssu...jutro i pojutrze nie mam NIC do zrobienia!! Co ja będę robić?? Chyba posprzątam chatę, albo co.
Meise, przyjdź do mnie, to zobaczysz, co to jest niedietetyczna zapiekanka. 😁 Twoja kuchnia przy mojej jest fit. 😂
A co do niedziałających półśrodków, to doskonale Cię rozumiem. :kwiatek: I również liczę na to, że niedługo uda mi się wrócić na dobry tryb siłownianio-dietowy, bo już mi nawet chłop wypomina, żem gruba jak nigdy.
Też mi trudno utrzymać rozsądny środek. Ale fakt z biegiem lat tej walki o samą siebie- coraz łatwiej. Tyle, że taki środek nie daje radochy. Kiedy mamy gorszy okres- żremy i przynajmniej z tego est radocha. Kiedy mamy drugi koniec- chudniemy i z tego jest większa radocha. A ten środek to taki nijaki. Bo ani się człowiek nie nażre zakazanego, ani efektów poprawy sylwetki nie ma. Taki nijaki  ten środek.  😉
Meise, przyjdź do mnie, to zobaczysz, co to jest niedietetyczna zapiekanka. 😁 Twoja kuchnia przy mojej jest fit. 😂
A co do niedziałających półśrodków, to doskonale Cię rozumiem. :kwiatek: I również liczę na to, że niedługo uda mi się wrócić na dobry tryb siłownianio-dietowy, bo już mi nawet chłop wypomina, żem gruba jak nigdy.


Wpadnę, wpadnę, a M. kopnij w dupę za takie gadanie :P może być ode mnie (-;

Tak jak tunrida pisze, u mnie ten środek = stabilnie, ale ujowo. Tzn może nie ujowo, ale bez satysfakcji i efektów. Tak nijak.
Już chyba wolę ekstremalne obżarstwo, przynajmniej przez 10 min jestem szczęśliwa  😁
Meise No to sorry, nie kumam. Nie możesz się powstrzymać od alko i słodyczy, ale próbowałaś być na diecie 600 kcal? Albo obżarstwo albo głodówka? Widzisz gdzieś w tych sposobach miejsce na zadowolenie z siebie i życia? Bo ja bym miała problem 😉
busch A w jakim sensie od zera? Kondycji, mięśni?
tunrida O, dzięki 😁 Zazdroszczę Ci tego, że uważasz, że jesteś zajebista. Bardzo bym chciała mieć o sobie takie zdanie. A Tobie się nie dziwię, bo jesteś  😀
Meise No to sorry, nie kumam. Nie możesz się powstrzymać od alko i słodyczy, ale próbowałaś być na diecie 600 kcal? Albo obżarstwo albo głodówka? Widzisz gdzieś w tych sposobach miejsce na zadowolenie z siebie i życia? Bo ja bym miała problem 😉


Bo dietę Dąbrowskiej traktuję jako zdrowotną, a nie tylko odchudzającą (-: wiem, że to dziwne, ale wierzę mocno, że taki post pozwoliłby mi się pożegnać z różnymi dolegliwościami. Byłam na nim już dwa razy, a podejść miałam dużo więcej i każde kolejne jest trudniejsze. Tam nie jest chyba twardo powiedziane, że ma być 600 kalorii, można jeść tych warzyw ile się chce (ciężko pewnie dobić do tych 600-set kalorii, ale żołądek zapełniony).

Alkoholu już naprawdę niewiele piję. Teraz nastał czas słodyczy. W ciągu 5 min (dosłownie) mogę pochłonąć 1000 kalorii. Potem jest mi niedobrze do wieczora, a na drugi dzień znowu zaczynam...
Dieta Dąbrowskiej czy każda inna tego typu głodówka nigdy nie jest i nie może być traktowana jako dieta odchudzająca. Więc dziewczyny nie patrzcie na to w ten sposób. Sama się nie podejmę, bo wiem, że organizm w fazie oczyszczania lubi uruchamiać różne dziwne mechanizmy (np. nasilenie chorób przewlekłych). Natomiast znam sporo osób, które pomyślnie stosują tego typu posty i wyszło im to tylko na zdrowie, a wiele dolegliwości ustąpiło.
busch   Mad god's blessing.
12 grudnia 2017 17:47
Meise, nie jestem ale naprawdę polecam udanie się do psychoterapeuty jeśli czujesz że coś jest nie tak jednak. Terapia poznawczo-behawioralna ma najlepiej udokumentowane, mierzalne efekty, więc na pierwszy ogień warto spróbować (po angielsku to CBT się nazywa), ale psychoterapeuta musi Ci po prostu podpasować pod względem charakteru i szkoły, więc czasami trzeba trochę poszukać i posprawdzać.

Ja to widzę tak - dobra psychoterapia potrafi zmienić Twoje życie i jest najlepszą inwestycją finansów i czasów dla osób, które czują się nieszczęśliwe, brak im wiary we własne siły, nie lubią siebie itd. Życie zawsze będzie rzucać w Ciebie różnymi wyzwaniami, więc zainwestowanie w lepsze przyjmowanie ciosów ma niesamowite znaczenie w dłuższej perspektywie. Czasami się też ludziom wydaje, że po co płacić za rozmowę i dobre rady, co tylko świadczy o ich fundamentalnym niezrozumieniu tematu. Po pierwsze psychoterapeuta w 99% przypadków nic Ci nie "doradzi", po drugie osoby nam bliskie nie mają dość dystansu, by pewne rzeczy 1) widzieć i 2) nam wytknąć, po trzecie brakuje im ogromnego zaplecza narzędzi i wiedzy, by coś zdziałać. Wreszcie po czwarte - psychoterapia to ciężka, długa i mozolna praca, więc nie fair jest wymagać od kogokolwiek wykonania z nami chociaż zbliżonej roboty.

Nasze zmagania z kilogramami to naprawdę drobnostka w porównaniu z układaniem sobie rzeczy w głowie. Jeśli czujesz, że możesz zyskać coś na profesjonalnej pomocy, to zacznij już od dzisiaj szukać psychoterapeuty :kwiatek:. Będziesz żałować, że nie zaczęłaś wcześniej 🙂

tunrida, też zależy jak kto sobie ten środek wyobraża. Już to tu chyba kiedyś wklejałam, ale był koleś, który schudł na żarciu z McDonaldsa! Ja jem sporo zakazanych rzeczy i (tfu tfu tfu) nie tyję, bo mieszczę się w swoich zapotrzebowaniach kalorycznych + je podkręcam poprzez regularne ćwiczenia. Oczywiście bazą powinna być zdrowa dieta, żeby odżywiać swoje ciało, ale wg mnie lepiej zjeść sobie od czasu do czasu paczkę chipsów i nie rozpaczać, tylko wkomponować w dietę, niż się samobiczować przez całe życie o każde potknięcie w naszej idealnej diecie. Uważam, że bez nadawania ciężaru emocjonalnego każdemu ciastku też łatwiej nie popadać w totalne obżarstwo, bo nie ma takiego poczucia, że "teraz to już tak skiepściłam, że nie ma sensu się hamować".

No ale każdy ma jakąś swoją drogę, więc nie twierdzę, że moja jest jedyna, najlepsza itd. Plus ja się nie odchudzam, a jedynie utrzymuję wagę. Chociaż jak się kiedyś odchudzałam, to nawet na białe Michałki było miejsce w moim jadłospisie i nie przeszkodziło mi to zrzucić 10 kilo 🤣

Atea, wszystkiego tak naprawdę. Najbardziej kondycji, która zawsze mnie najbardziej blokuje - nawet przy przysiadach ze sztangą czasem było tak, że musiałam przerwać bo mi serce waliło jak opętane, a nie dlatego że mięśnie już nie mogą. No ale mięśnie i siła też mi błyskawicznie uciekają i zwykle do jakiejś formy dochodzę potem ze 2 miesiące minimum, nie mówiąc już o formie, którą miałam przed pauzą  🙄

Co do diety Dąbrowskiej, to IMHO ta dieta nie ma specjalnej wartości, zwłaszcza dla wegan. Głodówki mają jakieś podobnież wartości zdrowotne wg różnych badań ale mówi się o głodówkach krótkotrwałych typu 2 dni, a nie 2 tygodnie. Dodać do tego fakt, że weganie ogólnie mają trudności w dostarczaniu odpowiedniej ilości białka, aminokwasów i zdrowych tłuszczów, i nie do końca kumam, co w tym zdrowotnego jeszcze wyczerpać te (pewnie niezbyt duże) zapasy, które masz, żeby jeść same węgle przez 14 dni. No ale to pewnie temat, w którym się po prostu nie dogadamy  😉
Meise, nie jestem ale naprawdę polecam udanie się do psychoterapeuty jeśli czujesz że coś jest nie tak jednak. Terapia poznawczo-behawioralna ma najlepiej udokumentowane, mierzalne efekty, więc na pierwszy ogień warto spróbować (po angielsku to CBT się nazywa), ale psychoterapeuta musi Ci po prostu podpasować pod względem charakteru i szkoły, więc czasami trzeba trochę poszukać i posprawdzać.

Ja to widzę tak - dobra psychoterapia potrafi zmienić Twoje życie i jest najlepszą inwestycją finansów i czasów dla osób, które czują się nieszczęśliwe, brak im wiary we własne siły, nie lubią siebie itd. Życie zawsze będzie rzucać w Ciebie różnymi wyzwaniami, więc zainwestowanie w lepsze przyjmowanie ciosów ma niesamowite znaczenie w dłuższej perspektywie. Czasami się też ludziom wydaje, że po co płacić za rozmowę i dobre rady, co tylko świadczy o ich fundamentalnym niezrozumieniu tematu. Po pierwsze psychoterapeuta w 99% przypadków nic Ci nie "doradzi", po drugie osoby nam bliskie nie mają dość dystansu, by pewne rzeczy 1) widzieć i 2) nam wytknąć, po trzecie brakuje im ogromnego zaplecza narzędzi i wiedzy, by coś zdziałać. Wreszcie po czwarte - psychoterapia to ciężka, długa i mozolna praca, więc nie fair jest wymagać od kogokolwiek wykonania z nami chociaż zbliżonej roboty.

Nasze zmagania z kilogramami to naprawdę drobnostka w porównaniu z układaniem sobie rzeczy w głowie. Jeśli czujesz, że możesz zyskać coś na profesjonalnej pomocy, to zacznij już od dzisiaj szukać psychoterapeuty :kwiatek:. Będziesz żałować, że nie zaczęłaś wcześniej 🙂

Co do diety Dąbrowskiej, to IMHO ta dieta nie ma specjalnej wartości, zwłaszcza dla wegan. Głodówki mają jakieś podobnież wartości zdrowotne wg różnych badań ale mówi się o głodówkach krótkotrwałych typu 2 dni, a nie 2 tygodnie. Dodać do tego fakt, że weganie ogólnie mają trudności w dostarczaniu odpowiedniej ilości białka, aminokwasów i zdrowych tłuszczów, i nie do końca kumam, co w tym zdrowotnego jeszcze wyczerpać te (pewnie niezbyt duże) zapasy, które masz, żeby jeść same węgle przez 14 dni. No ale to pewnie temat, w którym się po prostu nie dogadamy  😉


Ja kiedyś dojrzeję do psychoterapii. Póki co po wielu nieudanych próbach/spotkaniach zniechęciłam się na dobre /: nie mam na to czasu, siły, chęci. Najbardziej jednak czasu. Upycham każdy dzień maksymalnie, a i tak zawsze mi wyskoczy coś na maxa niespodziewanego i wszystko staje na głowie.
Ale to już za duży offtop w temacie o odchudzaniu (a może i nie?).

Pełny post Dąbrowskiej to aż 6 tyg. Naprawdę warto o tym poczytać. Ta starsza pani leczy już tyle lat ludzi z najgorszymi schorzeniami i do mnie totalnie przemawia to, co dzieje się z organizmem, który przełącza się na odżywianie wewnętrzne. Naprawdę gorąco Wam polecam zgłębić temat i poczytać opinie osób choćby na forach internetowych. Ciężko dokopać się do choćby jednej negatywnej, a mnóstwo osób podejmuje ten post 🙂
http://ewadabrowska.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=8&Itemid=110&lang=pl
Poczytajcie, warto!
A ja z  powodu choroby obżarłam się słodyczami pod korek. Wpadło właśnie ponad 1000 kcal w samych czekoladkach.
I mimo, że nie zamierzam mieć zbyt dużych wyrzutów ( bo jednak choroba ma swoje prawa) to zadowolona z tego faktu NIE JESTEM. I gdzieś tam kołacze myśl, że "jest do dupy", choć tłumacze sobie, "spokojnie, luzik, odrobisz to"

Bush- twoje podejście do zjadania "zakazanego" na diecie jest ok. Tyle, że ja jestem po prostu pazerna i ciężko mi powstrzymać się na kilku kawałkach. Wolę w ogóle ich nie dotykać kiedy jestem an redukcji.
Tak jak teraz. Mogłam zjeść 4 czekoladki z bombonierki? Mogłam. A wiesz ile zjadłam? 17   😡  I spokojnie mogłabym jeść dalej, ale się skończyły i nie było jak.
busch   Mad god's blessing.
12 grudnia 2017 19:29
tunrida, to chyba muszę czuć się farciarzem bo ja akurat przy chorobie tylko w siebie wmuszam jedzenie bo wiem że trzeba do antybiotyków itd. 🤣. Bo słodyczy i ciastek w domu w opór, chyba bym się wytoczyła po tych 7 dniach gdybym miała taki apetyt na słodkie jak normalnie mam 😀
Współczuję 😉

Rozumiem w Twoim wypadku jednak unikanie całkiem słodkiego jeśli nie umiesz się powstrzymać 🙂

U mnie kwestia słodyczy wygląda następująco.   😵  Mieszkam z nimi, patrzę na nie i staram się nie dotykać. Dlaczego mi nie przynoszą w podziękowaniu jajek i kiełbasy?  😉  ( a i tak największe i najsmaczniejsze pudła zaniosłam Pani opiekującej się w stajni moim koniem na co dzień)

U nas w pracy tak samo  😵 chyba ucieknie z tabelki do świąt..
Atea, a to nie od bycia instruktorem te mięśnie?
U mnie mięśnie by było chyba widać po oddtłuszczeniu, bo mam ogólnie silne ręce i plecy jak na babę, od czyszczenia i siodłania koni, lonżowania, dopinania wszystkim popręgów i regulowania puślisk.
Myślę, że u Ciebie też tak jest, bo chyba robisz to wszystko na co dzień...? A jak jeszcze karmisz, dościelasz czy zamiatasz, to już w ogóle full trening obwodowy. 😉

tunrida, OMG 😀 W ile czasu tyle nazbierałaś?
busch Przepraszam, bo nie odpisałam a propos torbieli: czy grubszy problem do końca nie wiem. Badania, gdy byłam w szpitalu były zrobione po łebkach, wypis dostałam po prostu żałośnie opisany, a z wizyt u trzech poważanych ginekologów mogę wyciągnąć zupełnie inne wnioski. W tym jeden, że nigdy torbieli nie miałam i niepotrzebnie byłam w szpitalu (przyznaję, że ten gin wygrał, bo zdjęcia jajnika przed i po dostał). Według gin, u której się regularnie sprawdzam mam zajść w ciążę, albo być na hormonach bo torbiele znowu się pojawią. I chyba miała rację :/ W naszym kraju strach chorować (a to tylko "głupie" torbiele), choć pewnie większość w wątku o tym wie 😉 Najbardziej bym chciała "mieć warunki", żeby spokojnie zajść w ciążę! A tu wciąż tyle pracy i planów. Dorosłość "ssie" 😉

Współczuję takiego ciągłego powrotu od zera. Fajnie czuć się silną nawet po przerwie. Na ogół mam jedynie tak, że pierwsze dwa-trzy treningi się mocniej męczę, a potem wracam na stare obroty.

Julie Jest dokładnie tak jak mówisz, bo plecy i ręce miałam mocne już przed crossfitem, ale dopiero po trzech miesiącach poważnego wysiłku tak się odznaczyły i wyszły. Więc coś tam dał 😉 A robię wszystko co wymieniłaś  😂 Choć w przeciągu dwóch miesięcy będę miała pracownika. Nie będę wiedziała gdzie ręce włożyć  😜 Chociaż nie - będę wiedziała. W końcu będzie więcej czasu na pracę w siodle 😉 Przynajmniej na to liczę.
sanna- a ja bym właśnie powalczyła do świąt, mimo wszystko. Bo jak się zacznie odpuszczać już teraz, to po świętach może być słabo. Ja bym dała radę, gdyby nie infekcja dzisiaj. Napchałam się i słodyczy i mięska pod korek, wyleżałam, przysnęłam, łyknęłam Fervex i mimo tego, że jest późny wieczór- czuję się wyraźnie lepiej. A nie sądziłam, że tak szybko mi się poprawi!
Ja tam nie odpuszczam, cisnę do samych świąt. Zresztą nawet dziś zamówiłam kontynuację diety do 22 grudnia. Tak więc przede mną kolejne 10 dni.
sanna nie poddawaj się  🙂 wytrzymaj do świat i potraktuj je jako jeden wielki  cheet day 😉

tunrida OMG ja by nie wyrobiła...nie mogę mieć ani grama słodyczy w domu bo jak mnie złapie kryzys to pozamiatane.

Dzień na 5.
śniadanie- płatki, bcaa, kreatyna, spalacz
II- banan
Obiad- filet z piersi kurczaka plus kasza orkiszowa (pół torebki) z suszonymi pomidorami
Podwieczorek- baton proteinowy
Przed treningiem węgle i spalacz, po bcaa i kreatyna
Kolacja porcja białka

Tak, teraz patrzę i widzę, że powinnam warzyw więcej jeść  😡 tylko na ogół jadam w samochodzie jadąc z miejsca na miejsce  😵 kupię chyba jakieś mrożone na patelnię, szybko się powinny zrobić

Zamiast treningu siłownia. Klata, biceps i brzuch... będzie bolało jutro  😀iabeł:
busch   Mad god's blessing.
12 grudnia 2017 22:46
tunrida, pewnie całe życie 'przechadzałaś' swoje choroby i teraz zonk bo organizm dostał trochę spokoju i mógł zwalczać chorobę na 100% 😂
Coś o tym wiem, większość życia nie miałam czasu na chorowanie i myślałam że ja tak po prostu mam, że po tygodniu prawdziwej choroby jeszcze miesiąc pokasłuję, aż tu raz wyleżałam chorobę od dnia pierwszego i po tygodniu po prostu wróciłam do normalnego zdrowia. Szokujące  😁 😁 😁

Atea, zazdro straszne że tak szybko wracasz do formy. To takie moje niedoścignione marzenie, w tym samym koszyku niedoścignionych marzeń co przebiegnięcie maratonu  🤣
W sumie jeśli hormony wystarczają do kontrolowania sytuacji, to chyba jest spoko? Czy nie bardzo?

Meise, kliknęłam z ciekawości link, zobaczyłam zakwaszoną krew, nieszczelne jelita i sorry, ale nie  😉
12.12
sanna-?  tunrida-2  ElMadziarra-4  galop-4+
I tabelka zbiorcza od grudnia.  Najlepiej wyszła El Madziara- gratulacje.  Ja tam ciągnę do świąt ile się da i jak się da.


sanna 5+ 5- 4+ 5 5- 5- 4+ 3+ 4 4 4+ -
tunrida 5 3 3 5 5 5 4 5- 4 4 6 2
ElMadz. 5 5 5 5 5- 5 5- 5- 5 4 4 4
galop    3 3 3 4 4 - - 5- 5 4 4 4+
busch Niby tak, tylko kiepsko reaguję. Najgorzej z samopoczuciem, libido i trzymaniem wody. Poza tym nigdy nie chciałam być na hormonach, ale to już malkontectwo, wiadomo, że dla zdrowia można przez to przebrnąć. Mam nadzieję, że znajdę odpowiadające mojemu organizmowi.
Liczę, że to wystarcza, ale od paru dni daje mi się we znaki podbrzusze. Mam nadzieję, że to tylko jakaś pierdoła.

Ja też do Świąt walczę, co najmniej z dietą. Po Świętach z resztą też  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się