Choroby tarczycy - wszystko o :)

kotbury, nie byłam leczona lugolem.



Pisałaś o nadmiarze jodu, który wywołał chorobę. A miałaś zdiagnozowany nadmiar jodu?



Ja też lubię jeść... Normalne żarcie a nie substytuty i żałosne zamienniki... Makaron z mąki pszennej, śmietana z mleka, chleb czy ciastko normalne a nie kukurydziana tektura...
No i piwo - ważny (acz rzadki) element spotkań towarzyskich.
No i nie umiem żyć bez czekolady.



Słuchaj, nie chcę aby to zabrzmiało niegrzecznie, ale niestety, jeśli musisz tak NORMALNIE, to NORMALNIE jak większość kobiet będziesz mieć tarczycowe i okołotarczycowe problemy.
I nie ma takiego lekarza, który wyleczy cię za ciebie. Żadna tabletka czy badanie cię nie wyleczy. Wyleczyć może się człowiek tylko sam.

Nie wiem czy wiesz, ale tylko 10% aktywnych hormonów tarczycy jest produkowana w tarczycy. Reszta, czyli 90% to synteza na obwodzie, czyli w np. w jelitach i wątrobie. W zasadzie dieta to jest podstawa leczenia. A nie dodatek.

Mleko/mąką to takie podstawy, podstaw nietrawione przez wiele osób.

Myślę, że musisz się trochę oswoić ze swoją sytuacją i spojrzeć na to trochę z boku. Oczywiście, zmiany zdrowotne wymagają zmian stylu życia - choćby wspomniane "stanie przy garach". Tyle tylko, że może warto spojrzeć na to z innej strony. Żywność gotowa, lub robiona z gotowych produktów (np. makaron pszenny, nota bene ten prawdziwy nie jest robiony z mąki pszennej ale z grysu pszennego) - to nie jest robiony aby cię "nakarmić, odżywić". Więc na to stanie przy garach możesz spojrzeć jako na czas najlepiej poświęcony SOBIE, czas dla siebie, coś jak twoje własne spa.
Jeden się kładzie i słucha muzyki, inny lata do kościoła, a można też przygotowywać siebie dobre jedzenie (zdrowe dla danej osoby).
Też miałam największą ochotę na czekoladę po obiedzie. Także znam to bardzo dobrze. Ale tak jak pisałam wyżej - da się coś z tym zrobić 🙂 co więcej, zeszłam z 3 łyżeczek cukru do jednej, nagle smakuje mi ciemna czekolada. Na razie z dodatkiem pomarańczy, ale to i tak zmiana. Wcześniej jej nie cierpiałam i nie rozumiałam jak ludzie to mogą w ogóle jeść.
Nie przekonywałam się na siłę. To przyszło samo wraz ze zmianą nawyków.
Shantowa, jesteś pod opieką endokrynologa? Tak się chyba może dziać. W ciąży zapotrzebowanie na hormony tarczycowe się zwiększa i jeżeli organizm nie wyrabia to trzeba, z miesiąca na miesiąc zwiększać suplementację. U mnie to przebiegało np tak, że w ciąży zaczynało mi brakować hormonów, TSH szybowało w górę i musiałam brać euthyrox, a jak nie jestem w ciąży to mam normę i nic nie biorę. I to przepisywane dawki od razu miałam duże, a zwiększanie dawki też takie potężne, zupełnie inaczej niż u kobiet z niedoczynnością, które w ciąży nie są. U endo byłam z wynikami co miesiąc i leczenie dostosowywane było na bieżąco.
Jestem załamana! 21 tydzień ciąży, w 18 robiłam kontrolne badania i bylo OK - TSH na poziomie 2, ft4 idealne. Zrobiłam badania wczoraj na następną wizytę w czwartek a tutaj TSH 3,9 a ft4 11  🤔 Obecnie biorę euthyrox88, któraś z Pań miała taką sytuację?


Na poprzedniej stronie opisałam moją sytuację w ciąży. Ja z letrox 37 przed ciążą doszłam do 125 na koniec ciąży. Tak to niestety w ciąży wygląda. Musisz być pod opieką dobrego endokrynologa. Właściwy poziom hormonów tarczycy w ciąży jest bardzo ważny.
Słuchaj, nie chcę aby to zabrzmiało niegrzecznie, ale niestety, jeśli musisz tak NORMALNIE, to NORMALNIE jak większość kobiet będziesz mieć tarczycowe i okołotarczycowe problemy.
I nie ma takiego lekarza, który wyleczy cię za ciebie. Żadna tabletka czy badanie cię nie wyleczy. Wyleczyć może się człowiek tylko sam.

Nie wiem czy wiesz, ale tylko 10% aktywnych hormonów tarczycy jest produkowana w tarczycy. Reszta, czyli 90% to synteza na obwodzie, czyli w np. w jelitach i wątrobie. W zasadzie dieta to jest podstawa leczenia. A nie dodatek.

Mleko/mąką to takie podstawy, podstaw nietrawione przez wiele osób.

Myślę, że musisz się trochę oswoić ze swoją sytuacją i spojrzeć na to trochę z boku. Oczywiście, zmiany zdrowotne wymagają zmian stylu życia - choćby wspomniane "stanie przy garach". Tyle tylko, że może warto spojrzeć na to z innej strony. Żywność gotowa, lub robiona z gotowych produktów (np. makaron pszenny, nota bene ten prawdziwy nie jest robiony z mąki pszennej ale z grysu pszennego) - to nie jest robiony aby cię "nakarmić, odżywić". Więc na to stanie przy garach możesz spojrzeć jako na czas najlepiej poświęcony SOBIE, czas dla siebie, coś jak twoje własne spa.
Jeden się kładzie i słucha muzyki, inny lata do kościoła, a można też przygotowywać siebie dobre jedzenie (zdrowe dla danej osoby).


No to ja wolę tak się czuć jak się czuję niż zrezygnować z przyjemności na rzecz robienia non-stop, bez dnia urlopu, czegoś, czego nie cierpię. Co z tego, że będę mieć więcej siły, jak spożytkuję ją na nieustające wykonywanie znienawidzonej czynności? Utknę w domu już tak do reszty, do końca życia... Nigdy nie wyjadę, nawet na jeden dzień (o dłuższym to nawet nie wspomnę), nie zrobię dnia bez odwiedzania kuchni? I jeszcze będę przygotowywać dobre rzeczy dla innych a sama będę tylko patrzeć. A niby jak miałabym gotować dla rodziny nie próbując?
Trudno, coś za coś. Rezygnuję z siły na rzecz komfortu uniknięcia zamieszkania w kuchni.
Z góry uprzedzam, że to pytanie a nie czepianie się - czy naprawdę trzeba np.gotować dwa obiady na takiej diecie? Czy aż tak bardzo różni się to jedzenie od w miarę normalnego? Czy np.jesli chodzi o śniadanie, to nie wystarczy tylko wymienić pieczywa na inne?
Scottie   Cicha obserwatorka
13 grudnia 2017 11:36
SzalonaBibi, jak dla mnie to dramatyzujesz, użalasz się nad sobą. Mój znajomy ma celiakię, kontakt przewodu pokarmowego z glutenem kończy się u niego pobytem w szpitalu. I on normalnie żyje: je kanapki, przepyszne ciasta i dania z makaronem, kotlety- w zasadzie to, co my, tylko ciut inaczej zrobione. Wyjeżdża normalnie na wakacje i się ze sobą nie pieści 😉 Wychodzi do restauracji jak każdy inny. Żyje mu się super i wygląda jak pączek w maśle (w przeciwieństwie do życia przed diagnozą) 😀
Co za problem, żeby gotować pod siebie- i żeby rodzina jadła to, co Ty? Po co dokładać sobie roboty i gotować dwa obiady?
Może to kwestia poznania przepisów? Ja np.lubię rzeczy z kuchni indyjskiej, zazwyczaj są szybkie i jednogarnkowe/jednopatelniowe 🙂 może kwestia poszukania czegoś co tez jest dobre, a nie zajmuje 5 godzin? Albo gotowania tylko różnych dodatków w stylu ryż/kasza na 2 garnuszki, a gotują się tyle samo więc nie wydłuża to całego procesu?

Plus tak jak pisałam - jeden obiad można zrobić spokojnie na dwa dni. Albo zjeść dzień po dniu, albo zamrozić połowę.
To jest  identycznie, jak kieedyś, kiedy zaczęłam się zastanawiać nad odchudzaniem. Dieta odchudzająca wydawała mi się "końcem świata" a życie bez dotychczasowego jedzenia wydawał się być beznadziejne. A organizacja diety w momencie gdy rodzina je inaczej- mega trudna.
Do czasu.
Wszystko zależy od tego, żeby samemu  NAPRAWDĘ ZACHCIEĆ. I nie dlatego, że ktoś każe, ale dlatego, że samemu się CHCE. A czasami żeby zachcieć, trzeba do takiej decyzji po prostu dojrzeć. I czasami dojrzewanie trwa.

Ja nie będę ganić SzaloejBibi, bo ja nie jestem przekonana, że dieta zawsze spowoduje poprawę samopoczucia u osób z Hashi. Ale będąc na jej miejscu i mając taka wiedzę jaką mam, ja bym spróbowała.
SzalonaBibi, jak dla mnie to dramatyzujesz, użalasz się nad sobą. Mój znajomy ma celiakię, kontakt przewodu pokarmowego z glutenem kończy się u niego pobytem w szpitalu. I on normalnie żyje: je kanapki, przepyszne ciasta i dania z makaronem, kotlety- w zasadzie to, co my, tylko ciut inaczej zrobione. Wyjeżdża normalnie na wakacje i się ze sobą nie pieści 😉 Wychodzi do restauracji jak każdy inny. Żyje mu się super i wygląda jak pączek w maśle (w przeciwieństwie do życia przed diagnozą) 😀
Co za problem, żeby gotować pod siebie- i żeby rodzina jadła to, co Ty? Po co dokładać sobie roboty i gotować dwa obiady?


Wyjęłaś mi to z ust.
No to ja wolę tak się czuć jak się czuję niż zrezygnować z przyjemności na rzecz robienia non-stop, bez dnia urlopu, czegoś, czego nie cierpię.
No to nie rozumiem o co to biadolenie od kilku stron?

SzalonaBibi generalnie sprawa jest prosta. Są dwa wyjścia: albo akceptujesz stan obecny albo coś zmieniasz, żeby poczuć się lepiej. Nie da się mieć ciasta i zjeść ciastka. Jesteś dużą dziewczynką, decyzje podejmujesz sama i sama bierzesz za to odpowiedzialność.
Ja też rozumiem, że nie lubiąc w ogóle gotować ciężko jest się przekonać do zmiany. Natomiast zawsze warto spróbować, choć na chwilę. Może jednak zastanowić się nad lepszą organizacją, poczytać o tym, jak da się pewne rzeczy robić szybciej. A da się, np. ciemny ryż można namoczyć na noc żeby się szybciej gotował. To tak pierwszy przykład z brzegu.
Myślę, że SzalonaBibi myślała, że jest jakaś magiczna tabletka na Hashimoto, i tylko ona do tej pory nie trafiła na dobrego lekarza. Stąd jej "biadolenie".
Wiedza, że oprócz hh tarczycy, należy stosować dietę bezglutenową, to jest stosunkowo NOWA wiedza. Sprawa chorób autoimmunologicznych jest cały czas badana. Podejrzewam, że w trakcie lat będą wychodziły kolejne nowe pomysły na to co może być przyczyną.

Inny przykład- te schorzenie SIBO. Też taka "nowość", o której kiedyś nikt nie słyszał. 
Z góry uprzedzam, że to pytanie a nie czepianie się - czy naprawdę trzeba np.gotować dwa obiady na takiej diecie? Czy aż tak bardzo różni się to jedzenie od w miarę normalnego? Czy np.jesli chodzi o śniadanie, to nie wystarczy tylko wymienić pieczywa na inne?


Niby wystarczy. Ale takie bezglutenowe trzeba samemu upiec - kilka godzin pilnowania piekarnika. No i nie uśmiecha mi się "sucha" kanapka z pieczywa które już i tak jest marne. To właśnie gluten nadaje konsystencję.
A moja rodzina nie będzie jadła takiego tekturowego czegoś bez smaku. Przyjeżdża czasem kuzyn męża bezglutenowy (z wyboru) i zawsze jest kombinowanie i problem.
Wychodzi, że mogłabym jeść ryż/suche ziemniaki + warzywa. No lubię, ale trudno się najeść czymś takim. No i to jeden posiłek. A jak mam sobie kolejne trzy ugotować (bo nie mogę zrobić kanapki) to po prostu szlag mnie trafi. No i zawężają mi się możliwości tak, że bez przerwy jem to samo.
Tak sobie popatrzyłam co jedliśmy ostatnie dni i jedna potrawa z dwóch tygodni się by nadała (chyba), reszta odpada. Takie zwykłe, proste, codzienne rzeczy (zupa pomidorowa, kotlety mielone, pierogi, filet z kurczaka duszony z pieczarkami - to pierwsze z brzegu).

No to nie rozumiem o co to biadolenie od kilku stron?

SzalonaBibi generalnie sprawa jest prosta. Są dwa wyjścia: albo akceptujesz stan obecny albo coś zmieniasz, żeby poczuć się lepiej. Nie da się mieć ciasta i zjeść ciastka. Jesteś dużą dziewczynką, decyzje podejmujesz sama i sama bierzesz za to odpowiedzialność.


Dobra, koniec tematu. Nikt mnie nie przekona, że gotowanie to sama radość i fajnie jest mieszkać w kuchni. Na razie szukam endokrynologa, który ze mną porozmawia i postawi mi jakąś diagnozę. A potem się będę zastanawiać co dalej.

Myślę, że SzalonaBibi myślała, że jest jakaś magiczna tabletka na Hashimoto, i tylko ona do tej pory nie trafiła na dobrego lekarza. Stąd jej "biadolenie".


Ja na razie chciałabym właśnie mieć jakąkolwiek diagnozę, dlatego szukam lekarza. I od tego się rozmowa zaczęła. Lekarka powiedziała, że TSH ok więc jest jak trzeba. A jak się źle czuję to na pewno inna przyczyna. Badań tarczycy oprócz poziomu TSH robić nie trzeba i to, że skierował mnie gin to bezsens. Więc szukam lekarza.

Ponawiam pytanie:
Ktoś ma może jakiegoś do polecenia z jakiejkolwiek warszawskiej placówki medicover?
SzalonaBibi, co do bezglutenowego pieczywa to można kupić nawet w sklepach typu fresh czy żabka. I nie jakieś tekturowe, tylko taki normalny chleb.
Wiadomo, że mąka jest u nas podstawą żywienia - makarony, pierogi, wszelkie panierki etc. Ale da się to obciąć bez sterczenia dłużej w kuchni. Póki co tak jak piszesz - trzeba znaleźć lekarza i się dodiagnozowac, bo bez sensu obcinać sobie cokolwiek jeśli nie wiadomo, czy to ma sens.
Ostatnio dostałam migrenę i do czasu jej przejścia jadłam tylko musli czekoladowe z kawałkami czekolady i mlekiem oraz kanapki z nutellą i ciągle chciało mi się pić kakao.
Dobija mnie to, bo praktycznie ciągle mogłabym się tym żywić.
Może to wołanie organizmu o magnez na przykład? Albo inny składnik?

Miałam ostatnio dwie takie sytuacje „domagającego się organizmu”. Po pierwsze zaczęło mnie bardzo-bardzo ciągnąć do ananasa. Jak się zastanowiłam, to on ma jakąś substancję (której nazwy oczywiście zapomniałam, coś na „b”), która jest dobra na zatoki. Bingo – zimno się zrobiło, to się odezwały.

A druga to drożdże. Nagle zaczęłam chcieć jeść pastę drożdżową. No i jadłam, domowo robioną. Potem mi się odechciało. A potem miałam badania krwi – i B12 poszybowało do górnej granicy. A zawsze było beznadziejne (m.in. brałam na nie kiedyś zastrzyki).

Sorry za wtręt obok tematu 😉

Jestem bezglutenowcem, nie jem nabiału krowiego, mięsa, papryki… To już chyba 6 lat. Czasem zatęsknię za pizzą, ale ogólnie temat mnie nie gnębi. Ale też wiem, że na peryferiach z taką dietą jest trudniej. Inna sprawa, że w takiej choćby Biedronce da się wyżywić – nawet chleb bg (jak ktoś chce zamiennika) się znajdzie, i takiż makaron (moim zdaniem kukurydziany czy gryczany są równie dobre jak pszenne) i mleko sojowe.

Szalonej Bibi to chyba by trzeba coś dobrego ugotować 😉

PS Wymienione potrawy da się zrobić bez mąki psz.
Z góry uprzedzam, że to pytanie a nie czepianie się - czy naprawdę trzeba np.gotować dwa obiady na takiej diecie? Czy aż tak bardzo różni się to jedzenie od w miarę normalnego? Czy np.jesli chodzi o śniadanie, to nie wystarczy tylko wymienić pieczywa na inne?

Nie trzeba. Mam bliskich znajomych z dzieckiem, u którego rok temu wykryto celiakie. Gotują te same potrawy co wcześniej ale w wersji bezglutenowej (pizza, ciasta itd). Twierdzą, że prawie wszystko smakuje im tak samo, ja widzę różnicę w ciastach, oprócz biszkoptu. Pieką chleb w domu ale byłam przy tym i co to za pieczenie! Zmieszali składniki (3min) dodali wodę i za godzinę wyjęli chleb z piekarnika, i to jaki pyszny. Jak nie lubię pieczywa bezglutenowego to ten chleb byl genialny. Ale pieczywo bezglutenowe można też kupić w sklepie gotowe. Problemem są zakupy bo nie wpadniesz do sklepu osiedlowego jak zapomniałaś mąki. Musi to być planowane jednak, część rzeczy kupują przez internet. No i kasa bo to wszystko jest droższe. Problemem dla nich jest wyjazd np do ukochanej Azji bo tam nie ma takiej gwarancji jak w PL, że żywność "bezglutenowa" jest rzeczywiście bezglutenowa. Nie pójdą też do restauracji. Pytanie, czy w przypadku Hashi, trzeba przejść rzeczywście na dietę restrykcyjną jak przy celiakii (wszytko musi mieć certyfikat), czy wystarczy jeść żywność, która natutalnie nie zawiera glutenu i np migdały można sobie kupić zwykłe niecertyfikowane? Jeżeli to drugie, to sprawa jest mega ułatwiona, większość rzeczy kupisz w markecie, do restauracji pójdziesz tylko zamówisz bezglutenowe, na wakacje wyjedziesz.

Takie zwykłe, proste, codzienne rzeczy (zupa pomidorowa, kotlety mielone, pierogi, filet z kurczaka duszony z pieczarkami - to pierwsze z brzegu).

No ale to wszystko da się zrobić .Moja mama np robi pierogi bezglutenowe dla wnuczki, która dla zdrowia nie je glutenu (nie ma wskazań), a to najtrudniejsza rzecz z wymienonych. Pomidorówkę zawsze robię bezglutenową, chodzi ci o zasmażkę? nie widzę problemu, żeby zagęścić mąką bezglutenową. Moja teściowa piecze przeróżne bezglutenowe ciasta, teść robi zwyczajne polskie obiady (schabowe, kalafiory z zasmażką) i nie mają w kuchni ani grama glutenu. Myślę, że trzeba wystartować od jakiejś książki, zdobyć doświadczenie jak się te mąki miesza, a potem hulaj dusza, ugotujesz co będziesz chciała.
SzalonaBibi- to ja już NIC  nie rozumiem. Sądziłam, że masz podwyższone przeciwciała przeciwtarczycowe i postawioną diagnozę Hashimoto.

Szalonej Bibi to chyba by trzeba coś dobrego ugotować 😉



Zapraszam! Ja nawet zapłacę! Nie umiem i nie cierpię gotować. Kilka rzeczy mi wychodzi dobrze, inne znośnie a o reszcie nawet nie warto wspominać... Jak próbuję czegoś nowego to zwykle jest niewypał więc się odechciewa. No, za pierwszym razem może i wyjdzie, ale za kolejnym nie bardzo.

PS Wymienione potrawy da się zrobić bez mąki psz.


[quote author=malaga link=topic=97937.msg2738957#msg2738957 date=1513164818]
Z góry uprzedzam, że to pytanie a nie czepianie się - czy naprawdę trzeba np.gotować dwa obiady na takiej diecie? Czy aż tak bardzo różni się to jedzenie od w miarę normalnego? Czy np.jesli chodzi o śniadanie, to nie wystarczy tylko wymienić pieczywa na inne?

Takie zwykłe, proste, codzienne rzeczy (zupa pomidorowa, kotlety mielone, pierogi, filet z kurczaka duszony z pieczarkami - to pierwsze z brzegu).
[/quote]
No ale to wszystko da się zrobić .Moja mama np robi pierogi bezglutenowe dla wnuczki, która dla zdrowia nie je glutenu (nie ma wskazań), a to najtrudniejsza rzecz z wymienonych. Pomidorówkę zawsze robię bezglutenową, chodzi ci o zasmażkę? nie widzę problemu, żeby zagęścić mąką bezglutenową. Moja teściowa piecze przeróżne bezglutenowe ciasta, teść robi zwyczajne polskie obiady (schabowe, kalafiory z zasmażką) i nie mają w kuchni ani grama glutenu. Myślę, że trzeba wystartować od jakiejś książki, zdobyć doświadczenie jak się te mąki miesza, a potem hulaj dusza, ugotujesz co będziesz chciała.
[/quote]

Podobno... tylko nie bardzo nadają się do jedzenia  😵 Ja przynajmniej nie umiem. Próbowałam różnych "cudownych" metod zagęszczania zup czy sosów, ale to mit i legenda - dlaej rzadkie i wodniste, choćby nie wiem ile tych polecanych zagęszczaczy dodać.
No i jak można skleić pieroga czy zrobić zasmażkę bez mąki?
Aaaa... mieszkam w lesie więc żabki czy biedronki to sobie mogę w sezonie podziwiać na łące. Na zakupy jeżdżę zwykle raz na tydzień, ale w dość małym miasteczku na ścianie wschodniej takie "wydumane" produkty są mało dostępne.

SzalonaBibi- to ja już NIC  nie rozumiem. Sądziłam, że masz podwyższone przeciwciała przeciwtarczycowe i postawioną diagnozę Hashimoto.


Mam podwyższone p/ciała i diagnozy brak, bo w/g "pani doktor" badanie przeciwciał te bezsens, bo z tym nic się nie robi. Bada się wyłącznie TSH i utrzymuje je lekami w normie. Aktualnie mam 1,7, więc chyba ok. No i USG też nie warto robić, bo było robione kilka lat temu i wszystko ok.
1) dużo podwyższone  te p/ciała?
2) jakie masz ob jawy poza tym co pamiętam, czyli sennością, apatią i zniechęceniem i ogólnym złym samopoczuciem? I od kie mniej więcej  tak się czujesz?
Najlepszym zagęszczaczem do zup jest uprzednio usmażenia w garnku od tej zupy cukinia i potem zblendowana z cieczą - zupą.

Szalona Bibi- mi to niestety wygląda, że ty masz duuuużo większy problem.... Łakomsto - które wynika właśnie z bardzo niezdrowych nawyków żywieniowychi i uzależnień od niezdrowych substancji.
Brzmisz trochę jak alkoholik ... woli poświęcić zdrowie dla tegoc zegoś z czego nie może zrezygnować, bo jest uzależniony.
To, że ci  wszystko "bez glutenu, bez śmietany" nie smakuje wynika właśnie imho z totalnego rozwalenia układu pokarmowego (czyli także hormonalnego). Ludzie, którzy "nie czują smaku" zupy i muszą ją dowalić śmietaną mają poblokowane receptory smaku.

W mleku krowim jest takie jedno "coś" co powoduje, że jest ono b. uzależniające - to kazomorfina. Nazwa nie z powietrza. działa dokładnie tak samo jak morfina- uzależnia. To właśnie związek białek mleka z opiatami. Ewolucyjnie jest to po to aby się dziecko od matki nie odłączało. Mleko krowie jest dla człowieka duuużo bardzij uzależniające niż ludzkie - bo cielak jest duży, więc zawartość kazomorfiny w mleko krowim jest bardzo duża.
osoby, które rezygnują z nabiału mają często problem z rezygnacją z ... sera - największe stężenie kazomorfin🙂

Gluten - ma mechanizm białkowy działający podobnie na wiele osób.

Nie uważam, że przyrządzanie posiłków bez mleka i bez glutenu jest bardziej czasochłonne niż posiłków klasycznych.

Kanapka na śniadanie? Ale dlaczego zawsze ta nieszczęsna kanapka? Własnoręcznie zrobiona bezglutenowa granola z mlekiem roślinnym jest dużo lepsza. Jest ciepła (nie trzeba popijać herbatą "nielubianą" przez tarczycę ze względu na fluor), jest sycąca, szybka.

Co jeść? No sorry. Kasze, fasole ciecierzyce, soczewice. Tego jest multum. A nie tylko ta pszenica, pszenica, pszenica.


O boże!!! Teraz dopiero prezczytałam

Mam podwyższone p/ciała i diagnozy brak, bo w/g "pani doktor" badanie przeciwciał te bezsens, bo z tym nic się nie robi. Bada się wyłącznie TSH i utrzymuje je lekami w normie. Aktualnie mam 1,7, więc chyba ok. No i USG też nie warto robić, bo było robione kilka lat temu i wszystko ok.

Po pierwsze jednak zmień lekarza.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
13 grudnia 2017 19:13
Czytałam o tym, co można jeść, a czego nie przy hashimoto. U mnie cały jadłospis do wymiany (mleko, czekolada, słodycze, cukier, soja, pszenica). Przy wywalaniu cukru musiałabym zrezygnować z zakupu wędlin w sklepie (wszędzie jest dawany cukier, często soja/gluten). Napoje sojowe (oczywiście czekoladowe) ograniczyłam. Bez białego pieczywa wytrzymałam miesiąc. Słodzić herbat nie muszę, ale mam normalnie napady na słodkie.
Mówiłam i endo, i rodzinnemu o wypaczonym apetycie, częstym wstręcie do mięsa (a powinnam opierać się w diecie na białku i mięsie) i ciągłej chęci na słodycze, czekolady, kakao, przy równoczesnym braku energii. Rodzinny powiedział, że z zaburzeniami łaknienia to do psychologa, a tak to ,,poprawiacze nastroju". Za prochy podziękowałam, do żadnych lekarzy ,,od głowy" nie zamierzam iść. A endo? Endo nic. Ją tylko interesują hormony tarczycy, bo prl, fsh i lh to nie jej działka, a tu też nie jest dobrze.
Scottie   Cicha obserwatorka
13 grudnia 2017 19:38
SzalonaBibi, ja też nienawidzę gotować, ale jak piszesz o pierogach... jej, przecież przy tym jest tyle roboty. Wiesz jak u mnie wygląda obiad? Rano wrzucam do rozmrożenia pierś z kurczaka (a raczej polędwiczki, bo już są obrobione i pocięte w sklepie- po co ja mam to robić), po rozmrożeniu przyprawiam je solą i pieprzem. Do tego obieram ziemniaki, kroję w talarki i wrzucam posolone na piekarnika na 10 minut, po tym czasie dorzucam tą pierś i piekę łącznie 20 minut. Jako część błonnikową kroję pomidory i cebulkę, doprawiam solą i pieprzem i tyle. I to jest bezglutenowy obiad... 🙂
1) dużo podwyższone  te p/ciała?
2) jakie masz ob jawy poza tym co pamiętam, czyli sennością, apatią i zniechęceniem i ogólnym złym samopoczuciem? I od kie mniej więcej  tak się czujesz?


Ostatnie wyniki (z 30 XI):
p/ciała antyTG 12,93 (0-4,11 norma)
p/ciała anty TPO 240,70 (0-5,61)
FT3 4,13 (3,5-6,5)
FT4 17,65 (11,5-22,7)
TSH 1,748 (0,55-4)
Przy dawce euthyroxu 0,65
Jedyne USG robione w marcu 2015 i wtedy pani wykonująca mówiła, ze mam małą tarczycę, ale to może być fizjologiczne, bo ja niewielka jestem i zobaczymy czy zanika przy następnym badaniu.

Czuję się tak parszywie jakieś dwa miesiące. Budzę się jak z narkozy po 10-12 godzinach. Włosy mi się sypią garściami i mam skórę jak papier suchą. No i męczę się po przejściu kawałeczka, po wejściu na schody (jedno piętro) mam tętno jak po bieganiu i nie mogę złapać oddechu.

SzalonaBibi, ja też nienawidzę gotować, ale jak piszesz o pierogach... jej, przecież przy tym jest tyle roboty. Wiesz jak u mnie wygląda obiad? Rano wrzucam do rozmrożenia pierś z kurczaka (a raczej polędwiczki, bo już są obrobione i pocięte w sklepie- po co ja mam to robić), po rozmrożeniu przyprawiam je solą i pieprzem. Do tego obieram ziemniaki, kroję w talarki i wrzucam posolone na piekarnika na 10 minut, po tym czasie dorzucam tą pierś i piekę łącznie 20 minut. Jako część błonnikową kroję pomidory i cebulkę, doprawiam solą i pieprzem i tyle. I to jest bezglutenowy obiad... 🙂


U mnie podobnie, tylko smażone, bo pieczone mięso nikomu nie smakuje raczej, bo strasznie suche zwykle wychodzi. No i piecze się dłużej niż smaży.
A pierogi to chwilka - mam po sąsiedzku panie co mają manufakturkę i robią rewelacyjne pierogi  🤣

Szalona Bibi- mi to niestety wygląda, że ty masz duuuużo większy problem.... Łakomsto - które wynika właśnie z bardzo niezdrowych nawyków żywieniowychi i uzależnień od niezdrowych substancji.
Brzmisz trochę jak alkoholik ... woli poświęcić zdrowie dla tegoc zegoś z czego nie może zrezygnować, bo jest uzależniony.
To, że ci  wszystko "bez glutenu, bez śmietany" nie smakuje wynika właśnie imho z totalnego rozwalenia układu pokarmowego (czyli także hormonalnego). Ludzie, którzy "nie czują smaku" zupy i muszą ją dowalić śmietaną mają poblokowane receptory smaku.

W mleku krowim jest takie jedno "coś" co powoduje, że jest ono b. uzależniające - to kazomorfina. Nazwa nie z powietrza. działa dokładnie tak samo jak morfina- uzależnia. To właśnie związek białek mleka z opiatami. Ewolucyjnie jest to po to aby się dziecko od matki nie odłączało. Mleko krowie jest dla człowieka duuużo bardzij uzależniające niż ludzkie - bo cielak jest duży, więc zawartość kazomorfiny w mleko krowim jest bardzo duża.
osoby, które rezygnują z nabiału mają często problem z rezygnacją z ... sera - największe stężenie kazomorfin🙂

Gluten - ma mechanizm białkowy działający podobnie na wiele osób.


Oczywiście, że jedzenie uzależnia - bez niego byśmy szybko zdechli.

Kanapka na śniadanie? Ale dlaczego zawsze ta nieszczęsna kanapka? Własnoręcznie zrobiona bezglutenowa granola z mlekiem roślinnym jest dużo lepsza. Jest ciepła (nie trzeba popijać herbatą "nielubianą" przez tarczycę ze względu na fluor), jest sycąca, szybka.


Dlatego, że kanapki nie trzeba gotować i można ją zjeść praktycznie od razu. Pewnie by mi mogło podpasować to coś co polecasz - jak ktoś by mi zrobił.
Najlepsze jedzenie to jest to, które zrobił ktoś inny, nie ja!

Mam podwyższone p/ciała i diagnozy brak, bo w/g "pani doktor" badanie przeciwciał te bezsens, bo z tym nic się nie robi. Bada się wyłącznie TSH i utrzymuje je lekami w normie. Aktualnie mam 1,7, więc chyba ok. No i USG też nie warto robić, bo było robione kilka lat temu i wszystko ok.

Po pierwsze jednak zmień lekarza.

[/quote]

No toż właśnie od tego się zaczęło - szukam kogoś poleconego. Ale w ramach mojego abonamentu, bo płacąc dwa razy nie wydolę finansowo.
Masz mocno podwyższone przeciwciała- czyli - masz Hashimoto. Rozumiem, że twoja endo leczyła cię na niedoczynność, nie szukając przyczyny tej nedoczynności? Bo te przeciwciała zrobiłaś sobie teraz niedawno, tak? No to już sam ten fakt pokazuje, że kiepawa ta endo.

hh tarczycy masz teoretycznie ustawione. Jeśli na USG tarczycy wyszło kiedyś, że jest mala, a masz Hashi, to możliwe, ze na obecnym USG wyszłaby jeszcze mniejsza. ALE: nie ma cudownej tabletki na hashi. I wykonanie badania USG cię nie uleczy. Taka prawda.

Można by się zastanawiać czy nie zwiększyć ci dawki hh tarczycy. Co prawda masz normę, ale leczy się pacjenta a nie wyniki, więc jeśli nie znalazłoby sie żadnych innych przyczyn twojego samopoczucia, można by spróbować zwiększyć dawki hormonów. Najwyżej jeśli zaczniesz się czuć źle ( możesz dostać objawów nadczynności) to je zmniejszyć. I tyle.
Ale te hh to nie jest jedyna rzecz do zrobienia.
- Ja bym się przyjrzała temu dlaczego mam to Hashi? Nie znam się, bo mnie to nie interesowało, ale poczytałabym o diecie i o wszystkich innych rzeczach, o których osoby z Hashi powinny pomyśleć. Nie wszyscy endo ci to powiedzą, bo tak jak powiedziałam, to są niejako nowości. czasami nie potwierdzone jeszcze odpowiednio. Ale ludzie sobie jakoś próbują radzić. Starsi lekarze, których nie interesuja nowinki i nowości mogą wielu rzeczy nie wiedzieć, jeśli teorie nie są potwierdzone i rozpowszechnione.
- zastanowiłabym się  nad innymi przyczynami twojej nadmiernej męczliwości. Bo rozumiem, ze deprechy nie masz, nie opisujesz takich objawów. Czasami trzeba przy zaburzeniach tarczycy sięgnąć i po leki p/depresyjne. Ale ty piszesz raczej o męczliwości, a nie o objawach depresyjnych. Nie masz anemii? Nie wiem przy jakich jeszcze schorzeniach somatyczn ych jest aż taka męczliwość. Przy zaburzeniach krążenia, ale nie masz innych objawów takich zaburzeń.
Przydałby ci się dobry lekarz, któryby spojrzał na ciebie ogólnie
Ale i tak nie da ci magicznej tabletki na pozbycie się Hashimoto.
Na początku, czyli te 2,5 roku temu p.ciała miałam w normie. Potem nie były sprawdzane. Ta endo to nowa, poprzednia też TSH tylko sprawdzała i leczyła wyniki. Przy TSH 3,9 mówiła, że jest w normie a ja czułam się fatalnie. Po podniesieniu dawki i zejściu do około 2 było o niebo lepiej. A i tak najlepiej się czułam mając poniżej 1 - powera miałam jak nigdy.
Depresji to może (jeszcze?) nie mam, ale dobrze nie jest. Stany "obniżonego nastroju" zdarzają mi się coraz częściej. Ale siedzenie w domu nie sprzyja poprawie. Miewałam pracę dorywczą, ale to też się skończyło.
Anemii teraz wreszcie nie mam. Ale biorę hormony - to też może mieć wpływ. Gin mówi, że po latach raczej nie, ale wykluczyć nie może. Ale jak przestanę brać to będę walczyć z anemią... Błędne koło.
Chętnie bym poszła do kogoś kto widzi całego człowieka a nie "swój" kawałek, ale jak takiego znaleźć? Jedynie mój gin (pan w wieku emerytalnym, starej daty) próbuje to ogarniać. Ale nie wszystko chce, mówi, że to nie jego działka. No i skierowań "od czapy" przez niego wystawionych nawet prywatny ubezpieczyciel nie będzie honorował. A dzięki niemu ogarnęłam anemię, a miałam ją przez większość życia (oprócz ciąży).
Tak sobie teraz pogadam obok tematu.
Z obserwacji moich znajomych wynika, że jeśli mamy jedno schorzenie, to nawet jeśli objawy są niejednoznaczne, szybko dostajemy diagnozę, łatwiej opanować chorobę i dopasować leki.
Czasami jednak człowiek ma kilka problemów i objawy niekoniecznie charakterystyczne. Wszystko się przeplata, zaburza obraz i zanim ludzie dostaną diagnozę, to się męczą długie miesiące. Bo wydaje się że przyczyną jest schorzenie X, a po jakimś czasie wychodzi, że owszem, mamy schorzenie X, ale tak naprawę to przyczyną objawów było schorzenie Y, a objawy były zaburzane dodatkowymi schorzeniami Z i W
Dlatego w medycynie czasami tak ważny jest dobry lekarz.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
13 grudnia 2017 22:50
Becia23 wczoraj siedziałam trochę w necie. Poczytałam o dominacji estrogenów. Większość z Twoich objawów wpisuje się w tą nierównowagę hormonalną. zwłaszcza , ze TSH masz ok. Poproś lekarza o sprawdzenie poziomu estrogenów i progesteronu. Może to będzie jakiś trop. Dominacja estrogenów jest często przyczyną PCOS i innych dolegliwości dających podobne objawy jak przy niedoczynności.

U siebie  tez odczuwam objawy nadmiaru estrogenów: regularne choć w zaburzonej formie miesiączki - albo skąpa, krótka albo długa i intensywna. W połowie cyklu nabrzmiałe bolące piersi, wahania nastrojów, problemy ze snem itd.

Ogromnie, ogromnie Ci dziekuje  :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: bede naciskac na zbadanie tego tropu
Dodając do tego co napisała tunrida - lekarze zazwyczaj starają się leczyć ciało, biologię. Nie pytając np. pacjenta o przebywany stres. A on też potrafi moooocno namieszać. To co nam się dzieje w głowie, że mamy problemy z pracą, itd., to nie jest bez znaczenia.
cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
14 grudnia 2017 06:48
Moja radość z poprawy samopoczucia chyba była przedwczesna. Nasiliły mi się problemy ze snem. Dzis budziłam sie srednio co 1-2 godziny. Jak już zasnęłam to sen był płytki. Wymiękam, bo bez dobrego snu nie ma regeneracji.
Myślę, ze u mnie problemy maja poniekąd tło nerwowe. Jestem typem co wszystko dusi w sobie, przezywa wewnętrznie . I niby się nie denerwuje, bo niby nie mam czym, ale jednak przezywam jakiś "stres komórkowy". Do tego wszystko muszę mieć pod kontrolą.
Chciałabym sprawdzić pracę nadnerczy, bo coś mi się wydaje, ze tu może być kolejny problem. Jednak wkurza mnie to, ze nie mam z kim tego skonsultować. Moj endo jako kolejny z lekarzy " leczy" mnie tylko z objawów niedoczynności tarczycy -wypisując recepty na letrox no i zalecając branie witaminy d3. A ja tak na prawdę mam i objawy niedoczynności tarczycy na tle immunologicznym, dominacji estrogenowej i niedoczynności nadnerczy. Co było pierwsze to jest pytanie. Przydałby sie dobry lekarz, co by spojrzał na organizm holistycznie. Tylko gdzie takiego szukać. 
Wg tego co przeczytałam organizm poddany długofalowemu organicznemu stresowi wyczerpuje zapasy progesteronu, chyba do produkcji kortyzolu (nie wiem czy czegoś nie pokręciłam) W każdym razie zostaje zachwiana równowaga pomiędzy hormonami kobiecymi. Zauważyłam tez, ze objawy dominacji estrogenowej nasilają się u mnie jak tsh skacze mi do góry i mam wyraźny spadek i tak juz niskiego aktywnego hormonu t3.
Co jeszcze ciekawe to wg ulotki letroxu, w przypadku  pacjentów z niedoczynnością tarczycy spowodowaną niedoczynnością przysadki mózgowej, należy jednocześnie przeprowadzić diagnostykę w kierunku niewydolności kory nadnerczy. W razie współistnienia niewydolności kory nadnerczy, należy rozpocząć jej leczenie jeszcze przed zastosowaniem terapii hormonami tarczycy. Bez komentarza.
We wszystkich tych problemach zalecana jest dieta. To chyba więcej jak połowa sukcesu.  Tylko ,ze np w diecie Hashi należy wykluczyć m.in. warzywa krzyżowe, a przy dominacji estrogenowej są zalecane np kapusta czy brukselki. Więc bądź tu mądrym.
SzalonaBibi, zadbaj też o siebie tak poza lekami. To dużo daje. Kiedyś tez popadłam w błędne koło - chciało mi sie słodkiego - jadłam dużo batoników - przytyłam - eee to przez tarczyce. Nie chciało mi sie czegoś zrobić - zasypiałam - eee to tarczyca, to nie moja wina. A gdybym regularnie sie wysypiala, jadła regularne zdrowe posiłki, nie zrzucała winy o wszystko na tarczyce, to czułabym sie o wiele lepiej. Jak zaczęłam sie pilnować, szczególnie z glutenem i ogólnym trybem życia, to nawet trochę schudłam z ta niedoczynnością i hashi 😉

tunrida, dziękuje za Twoje wypowiedzi. Nie usłyszałam takich rzeczy jeszcze od żadnego lekarza niestety...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się