Co mnie wkurza w jeździectwie?

No tak - ja jestem zwykłym rekreantem, ale tez mnie doprowadza do szału jak ktoś naukłada drągi w taki sposób, że nijak nie da się nigdzie koła pojechać, albo się minąć z drugim koniem na ścianie😀
Generalnie myślenie ma przyszłość, niemyślenie wkurza wszystkich  😁
tulipan, czyli dobrze mi się wydaje, że to nie ja jestem ufo i mam prawidłowe obserwacje. Jako skoczek z dużym mocno idącym koniem którego w sezonie zimowym muszę dodatkowo wygalopowywać pod siodłem z racji ograniczonej możliwości pobiegania na padoku, z całymi tymi przebranymi pingwinami miałam przeróżne doświadczenia. 

smartini, z westowcami miałam kilka "ciekawych" doświadczeń jak galopująć nagle bez ostrzeżenia odwracali się w drugą stronę a ja akurat byłam tuż tuż za nimi. W efekcie nagle znajdowaliśmy się oko w oko.
smartini   fb & insta: dokłaczone
14 grudnia 2017 08:51
Klami, 'u nas' panują trochę inne zasady jeżdżenia na hali, poza tym przy większej ilości koni stopy i rollbacki (czyli to co opisujesz) powinno się robić tylko w strefie przed krótką ścianą i stosunkowo na środku szerokości, tak aby Ci na kole i na ścianie właśnie nie mieli szansy jechać za Tobą i się zderzyć 😉
Komunikacja i kultura kluczem do porozumienia 😉
Też dostałam kiedyś ochrzan, bo galopowałam w półsiadzie (za głośno!), a ktoś ciąg chciał robić. Na wielkiej sopockiej hali...  drugiej strony miło wspominam na hipo jazdy poranne z zakładem ogierów za M.Orłosia, gdzie był tłum, ale nie było żadnego problemu, bo każdy wiedział, w którą stronę jeździmy, co robimy. Czy jazda podczas treningu wyścigowego na hali. Też się dało.
smartini, w Sopocie był taki moment, że było trochę westowców. Mieli fajne treningi 😀 Totalny luz bez spięcia, plotki, piwko czasem po jeździe 😉 I też dawali radę jeździć z pozostałymi, szybko się nauczyliśmy, co robią, w którym miejscu hali i nie było problemów. (przeniosłam się z hipo wczesniej niz Klami, więc chyba przerobiłam jakąś bardziej ogarniętą grupę west 😉)
smartini   fb & insta: dokłaczone
14 grudnia 2017 09:01
anai, no ja treningi strasznie lubiłam 😀 kawka, pogaduszki, heheszki. A najfajniej wspominam treningi z dodatkowymi bodźcami, czyli np jeżdżenie z gigantycznym pluszowym Tweetim na linie trzymanej w ręce, piłki kangurki leżące na hali itp. Zdarzyło mi się np na moim Budyniu, jak akurat pokontuzyjnie się kłusowaliśmy bez ogłowia kręcić młynek do lecącej w radiu makareny (tak, obracałam się w rytm piosenki w kółko w siodle jadąc koła kłusem :P) Myślę, że spora część klasyków, tych właśnie cykorzących, zeszłaby na zawał jeżdżąc z nami i widząc, co z końmi robimy 😁
coby nie być gołosłowną 😉
tu akurat Celine Dion leciała :P
[img]https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/12009658_10203451966338906_7472863611273286157_n.jpg?oh=c6be5ee71ed88953e0221f165097bb27&oe=5ACE8337[/img]



A na jednych międzynarodowych zawodach w Tarnowie na wieczorym treningu zawodnicy zrobili sobie zabawę 'kto komu zajedzie drogę'. Taki berek lvl up :P
vissenna   Turecki niewolnik
14 grudnia 2017 09:21
Ja pamiętam jak w DE na porannym treningu często wszyscy zaczynali jeździć na jedną godzinę i nie dość, że hala za wielka nie była, to jeszcze zawsze organizowaliśmy sobie jakieś rozrywki. Często kładliśmy dwa drągi na ziemi i bawiliśmy się w kto zmieści pomiędzy nimi jak najwięcej foule galopu (albo jak najmniej). Dla koni super ćwiczenie a dla nas frajda z rywalizacji.

Na hali czy rozprężalni da się fajnie pojeździć, jeśli tylko wszyscy się szanują i myślą 🙂 Ba, dwa lata temu lonżowałam na CSI*4 w Salzburgu konia, na tej samej rozprężalni pracowało pod siodłem kilka koni na rozprężalni obok biegały luzem konie Lorenzo przygotowujące się do pokazów. I jakoś wszyscy się pięknie dogadali, nawet kiedy na tym samym placu ktoś zaczął lonżować jeszcze jednego konia.
smartini   fb & insta: dokłaczone
14 grudnia 2017 09:27
vissenna, my też zaczynaliśmy wszyscy razem, do tego każdy rozgrzewał konia jeżdżąc w kompletnie losowych kierunkach co chwila zmieniając tempo :P Do tego znieczulanie młodziaków uderzając z siodła batami o banery, lonżowanie ich z przywiązanym Tweetiem do siodła, 'wyścigi' kto wolniej galopem dojedzie do ściany, kto się zmieści z ciaśniejszą wolną między pachołkiem a ścianą bez ogłowia. Jak robiłam makarenę i siedziałam bokiem, to mój trener postanowił na swoim ogierze podjechać i mnie zrzucić z siodła, musiałam uciekać... :P no generalnie jedna wielka impreza była na hali :P czasem nawet piłki latały (bo trenerzy ze stanów przywieźli patent - tam puszczają kilka roczniaków luzem na hali podczas treningów i lekko rzucają w nie takimi flakami piłek jak im drogę zastawiają, także potem po rzuceniu w konia piłką te się tylko przesuwają kilka kroków w bok :P)
Siłą rzeczy nie mieliśmy za wiele płochliwych koni :P
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 grudnia 2017 09:29
Na hipo sie nie da wszystkim zaczynać na jedna godzinę :P
Vissenna
Ale to chyba jest tak, ze jak ludzie sa przyzwczajeni do hardcorowych warunkow pracy z koniem, to mozna wszystko. Jak trafisz na boidupe, albo ksieżną na hali to juz po ptokach.
Mnie to po prostu było mojego konia szkoda, gdy robimy swoje, a ktoś perfidnie zajeżdża drogę. Mój niczemu nie zawinił, a nagle dostaje mniej lub bardziej po pysku, bo jednak trzeba szybko zareagować i się wyratować.
Pamiętam też jak kilka lat temu wieczorami na hale przychodziła taka jedna, nawiedzona, tłukła konia batem pełną salwą przynajmniej dwa razy na jeździe, że trzaski po całej hali sie niosły, darła ryja na konia jak opętana w sumie przez cała jazdę. Choć omijaliśmy ją jak się da, to jednak mój koń też nie za bardzo wiedział co się odwala. No ale na szczęscie po pewnym czasie owa pani zmieniła trenera, później sprzedała konia i zmieniła hobby.
Czasami właśnie taki jeden egzemplarz popsuje wszystkim trening.
vissenna   Turecki niewolnik
14 grudnia 2017 09:53
Vissenna
Ale to chyba jest tak, ze jak ludzie sa przyzwczajeni do hardcorowych warunkow pracy z koniem, to mozna wszystko. Jak trafisz na boidupe, albo ksieżną na hali to juz po ptokach.


To fakt, dużo zależy od towarzystwa. Kiedyś miałam do czynienia z taką księżniczką (chyba w Lanaken). Jennifer Gates (córka Billa Gates'a) lubiła sobie stępować na ścianie i po zwróceniu uwagi na rozprężalni mało nie wybuchła z wkurzenia. A zawody na 3 parkurach to hardcore, kiedy wiesz, że masz 10 min na rozprężenie konia a twój zawodnik jeszcze na innym parkurze...
Za to często zdarzało mi się być sąsiadem Felixa Hassmanna w namiocie i super miło go wspominam. No i też jego szalonego luzaka. Ten facet to legenda wśród luzaków 🙂
Niestety, klasy za pieniądze niektórzy nie kupią 😀
KaNie prawda, jak ktoś na co dzień dzieli podwórko z innymi profesjonalistami, to idzie się dogadać, bo każdy panuje nad sytuacją i radzenie sobie na przeładowanej hali/placu/czworoboku nie stanowi problemu.

Nie wrzucajmy do jednego wora profesjonalistów i amatorów/rekreacji. Stajnie i place do jazdy nie są tylko dla tych pierwszych. To, że na jakimś etapie swojego rozwoju jeździeckiego jest się boidupą nie oznacza, że powinno się rezygnować z jeździectwa.
Jak się ma na widoku nieogara, to trzeba na niego uważać, po prostu. Czasem zdarzają się pary, w których suma sumarum nie ma 100% kontroli nad koniem z różnych powodów i nieogarnięty jeździec nie jest jedynym.
A nawet, jeśli jest, i dzielimy halę ze stadem rekreacji, to trzeba ich obserwować, przewidywać, gdzie się znajdą kiedy i ich omijać.
Wiem, że treningi w takich warunkach frustrują, bo jego niemałą część spędza się na kręceniu bączków w poszukiwaniu miejsca na wykonanie tego, co ma się do przepracowania. Ale w każdej normalnej stajni powinno się dać dogadać z innymi i taki trening zaplanować wcześniej.
Sama mam dużo cierpliwości do rekre i wszystkich osób, które sobie średnio radzą, bo byłam po tamtej stronie całkiem niedawno ze swoim wystanym koniem na rekonwalescencji po kontuzji. Skończyło się na tym, że spędzałam po 2 godziny kołując po stajni z ubranym koniem, by wpaść na 20 minut na halę, jak w końcu była przez chwilę pusta. Pakowanie się między inne konie po prostu było wtedy zbyt niebezpieczne.
Czasami właśnie taki jeden egzemplarz popsuje wszystkim trening.


Dokładnie. Mi się zdarzyło jeździć ze sporą ilością koni, włączając w to treningi skokowe, a sama jeździłam na młodym koniu w rozruchu po kontuzji i długim staniu, i nigdy nie było problemów.
Raz wsiadłam i pojawił się taki egzemplarz stępujący konia w ręku (!!) - nie byłam w stanie zrobić wolty w kłusie  🤣
smartini   fb & insta: dokłaczone
14 grudnia 2017 10:25
lillid, ale to raczej chodzi nie o nowicjuszy którzy się dopiero uczą, a o królewny i królewiczów, którzy nie raczą zapoznać się z zasadami jeżdżenia na hali mimo stażu jeździeckiego a nawet jeśli znaja, to zachowują się jak buce, BO MOGĄ 😉 ja przynajmniej tak to odbieram. Bo jak ktoś nowy to nie dziwota, jakby nam skoczek wjechał na halę to też by nie wiedział, jak się poruszać. Ale jak mówię dziesiąty raz tej samej osobie, że na LEWYM kole jeździ się W LEWO a nie w prawo, ba, ta osoba jeździ na tej hali drugi miesiąc, nie jest ślepa więc widzi, że jeździmy zawsze w tą samą stronę, a nadal wpadam z nim na czołówkę, bo jeździ jak święta krowa gdzie mu się podoba, to można oszaleć :P
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 grudnia 2017 10:30
U nas jest para, ktora sie uwielbia kłócić na treningach. Tak normalnie sie dra przez godzinę albo 2 na hali, akurat wieczorem jak jeżdzę.
Ja mam smutek, bo chce sie wyluzować w stajni, odprężyć, odpocząć 🙁
A z nowicjuszami to z reguły łatwiej żyć niż własnie z egoistami z przerostem ambicji i najczęściej brakiem umiejętności.
Swego czasu, jak totalnie nie panowałam nad swoim koniem z braku umiejętności, a stałam w typowo skokowej stajni, WSZYSCY (serio) mi ustępowali. To byli b.dobrzy jeźdźcy, którzy widzieli, że się boję, że chcę, ale mi nie wychodzi i zwyczajnie szli mi na rękę. Super komfortowo się czułam, taka zaopiekowana 😀 Tak samo traktowali ludzi z młodziakami. Jeśli ktoś z nich czyta to dziękuję (stajnia w Koniku Starym :kwiatek🙂

To jest case Klami trochę, lepiej jeździ od reszty, więc lawiruje między początkującymi. :kwiatek:

Najgorsza grupa to takich zadufanych w sobie ludzi.
hedonistka, ja taki egzemplarz stępujący konisia na malutkiej namiotowej hali kiedyś zwyczajnie rozjechałam. Koń wystany, spłoszył się (ktoś wszedł na halę bez ostrzeżenia a galopowałam przy drzwiach), odskoczył w bok a tam był akurat ten stępujący... Dodam, że ostrzegałam od 40 min, że siedzę na bombie która w każdej chwili może wybuchnąć. Chociaż bardziej miałam wizję zachaczenia kopytem przy brykaniu (przypadkiem bo przypadkiem, ale bolesne mogło być)... skończyło się niestety w szpitalu, szczęściem bardziej z histerii mamy bo poza siniakami było ok... (uff)

Co do początkujących - im zawsze się ustępuje. Każdy się kiedyś uczył przecież.
smartini   fb & insta: dokłaczone
14 grudnia 2017 10:42
amnestria, no dokładnie, takie buce mające ego tak wysoko, że jakby spadli to by się się połamali są najgorsi. Zawsze mieliśmy zasadę, że uważamy na rekreację/juniorów/młode konie/problemowe konie które przyjechały w trening i zabijają. Ale nikt nie będzie uważał na wieloletniego zawodnika non pro bo to jego brożka jeździć jak człowiek. Pokazuje się na międzynarodowych zawodach, to niech się nauczy podstaw kultury na rozprężalni
Ja bardziej lubie jezdzic z rekacja i poczatkujacymi, niz takimi co im sie wydaje ze sa super hiper dobrzy. A potem niech moj kon pierdnie, to juz panika, darcie ryja i jeszcze wyzywanie sie na wlasnym koniu, dlatego ze sie ma klocka w gaciach.
Ogolnie ja dla wlasnego bezpieczenstwa zawsze uwazam na hali na kazdego.
Ale w pracy sie czesto wsciekalam na wspolpracownikow bez mozgu, ktorzy np potrafili wjechac w dupe mojego konia, ktory 1 raz byl na hali, , ledwo kilka razy pod siodlem i czulam ze mam pod tylkiem cos nieobliczalnego. Pracowalam w owym czasie z taka 2 ktorej szczerze nienawidzilam. Bo sie wzajemnie przed soba popisywali i starali sie udowodnic wszystkim ze nie umieja jezdzic 😉 w efekcie wjezdzali w twojego konia, przegalopowywali obok, robili wolty w taki sposob zeby konie w pewnym momencie byly "na kolizyjnym". Nigdy mi sie nic nie stalo z tego powodu, ale mialam konie ktore np w galopie nagle wmurowywalo w ziemie, albo odbijaly w bok, przysiadaly na zadzie i robimy w tyl zwrot. I to byly 2 osoby przy ktorych nie umialam jezdzic nigdy, bo sie zwyczajnie balam, ze cos odwala i mnie sie cos stanie.  I wiem ze w pensjonatowych stajniach tez niestety istnieja takie elementy. Mam wrazenie ze to gorszy typ od ksiezniczek.
Facella   Dawna re-volto wróć!
14 grudnia 2017 11:07
Jak ja się cieszę, że u mnie są ogarnięci ludzie i stajnia mieszana (tyle dresiaży co i skoczków), trener też obie dyscypliny jeździ. Mamy halę malutką, jakieś 20x30m, a dajemy jakoś radę i w 10 koni naraz jeździć, nawet jeśli stoją przeszkody. A ktoś pomiędzy nimi jeszcze ciągi i piruety w galopie robi  😁 tylko u nas jest bardzo ważna zasada: jeździmy w tym samym kierunku, jest za mało miejsca na mijanie się. I nikt nie stępuje na ścianie. I uważamy na rekreację, ja jestem w stanie zatrzymać konia z galopu, a dzieciaki jeszcze nie zawsze dobrze skręcić potrafią. Nikt nie robi problemu z ustąpieniem ściany, jeśli ktoś jedzie szybciej czy robi elementy. Nawet nie trzeba się dopraszać o to. Da się funkcjonować, tylko trzeba zrozumieć siebie nawzajem. I jak stępuję w środku, a ktoś jedzie ciąg z linii środkowej, to zjeżdżam na drugą stronę i tyle. Widzę że ktoś skacze przeszkodę stojącą 3m od ściany, to nie kręcę tam kółek ani nie zjeżdżam ze ściany prosto pod przeszkodę. Tylko trzeba zwracać uwagę na siebie nawzajem. Z czasem to tak wchodzi w krew, że można kadryle bez żadnych ustaleń jeździć  😁
Klami ogólnie to niestety większość ujeżdżeniowców ma pełne gacie jak ma wsiąść na konia. Nie mówię o profesjonalnych jeźdźcach i zawodnikach, ale o pingwinach jeżdżących bardziej rekreacyjnie. Także to z czym się spotkałaś to bardziej standard niż wyjątek, niestety 


No dzięki tulipan, dzięki. Chyba musimy dzisiaj jakiegoś krzyżaka hopsnąć na treningu, bo jeszcze trochę tego ujeżdżenia, a zacznę się bać koni 🤣

W temacie tłoku na hali - zgadzam się z tym, że najgorszą opcją są rekreanci ujeżdżeniowcy trenujący program i skoczkowie na słuchawce. Jak się nie zna programu/parkuru to można się nadziać znienacka. Poza tym sprzątajmy drągi, czworobok (i kupy) na hali, a życie będzie łatwiejsze.
Mi osobiście sytuacje stresowe na hali zdarzały się nie przez osoby bez umiejętności, a właśnie takie o bardzo dużym mniemaniu, dużej kontroli i bardzo skupione na SWOJEJ pracy. Tak bardzo, że wykonując jakiś manewr bez zastanowienia zajeżdżają drogę i podjeżdżają bardzo blisko nie zwracając w ogóle uwagi na to, że siedzę na bombie zegarowej albo na młodym i niesterownym koniu. Dla nich spłoszony obok koń i lecący w kosmos jeździec to nie problem, bo oni przecież mają kontrolę, im się nic nie dzieje. A mój problem to... no, mój problem właśnie.
Ramires Ty to jesteś skoczek mentalny, więc to się Ciebie nie dotyczy  😉 Zresztą ja nie twierdzę, że wszyscy, ale zdecydowana większość.
a mi za to sytuacje stresowe zdarzały się właśnie z rekreacja do tego mało kumatą. bo krzycze ściana a za nimt a osoba ruszy się z koniem to juz zdąrze się za nim zatrzymać. albo jade i mamy się mijać lewymi i ten jedzie na mnie mimo iż powinien mi ustąpić, albo nagle wykonuje jakiś manewr nie wiem przez to gdzie jechac jak go wyminąć bo nagle mi skręca na mnie.
blackstones, ale oni się uczą... Ja np. zawsze rekreacji zwalniałam ściany, początkującemu na rekreacyjnym tuptusiu ciężko zjechać ze śladu i odkleić się od bandy. Ja to rozumiałam i zawsze starałam się jak Klami, lawirować między nimi tak, by było bezpiecznie
Uczący się to zupełnie inna bajka. Też staram się ich omijać, jeśli widzę, że jeszcze nie mają kontroli nad kierunkiem jazdy🙂, ewentualnie podpowiadam, że mają pierwszeństwo jak akurat galopują - bo zdarzało się, że im zjeżdżałam, a oni wtedy też zjeżdżali prosto na mnie. No, ale początkujący to zazwyczaj się bardziej boją nas jezdżących niż my ich 😁

A co do super profi księżniczek, które nie zwracają uwagi, że ktoś siedzi na bombie/świeżo zajeżdżonej/nieskręcającej to one po prostu chyba nie mają wyobraźni i w życiu siedziały tylko na samych zrobionych przez kogoś innego koniach, którym to wszystko jedno i które skręcają/zatrzymują się w dowolnej konfiguracji.

Najfajniej ostatnio mi się jeździło w 3 konie z dwoma profesjonalnymi jeźdźcami, którzy byli na dwóch świeżo zajeżdżonych koniach - moja młoda była w tym gronie najstarsza, ale zajeżdżałam na tyle niedawno, że wiem jak bywa ciężko😀. I wszyscy doskonale wiedzieliśmy, że młode konie nie koniecznie skręcą gdzie chcemy i nie było między nami ŻADNEGO zgrzytu - ot wszyscy na siebie uważaliśmy.

smartini   fb & insta: dokłaczone
14 grudnia 2017 12:38
My łątwiej mamy, jedna ręka wolna i czasem jak się mijamy na środku albo na kole ktoś musi pojechać na zewnętrzną to się zwyczajnie pokazuje wolną ręką. A jak ktoś przed nami jedzie wolniej, i się chce zewnętrzne koło, to się zwyczajnie krzyczy 'jadę po zewnętrznej'. I wszyscy happy. A rekreacji zwyczjanie się unika i wymija 😉
amnestria ja rozumiem jak oni sa nie wiem na swojej 5-10 lekcji, ale oni od roku jeżdżą czasem u nas w stajni a zachowują sie jakby siedzieli pierwszy raz. Jakbym miała gdzie wyminąć to bym wymięła, czesto musze wtedy przerwać cwiczenie. I nie wszystkie grupy rekreacyjne są tak nie kumate, są takie ze dwie grupy.
Albo bardziej to przerażają mnie dziewczynki z rekreacji co już więcej umieją ale nie do końca panują nad koniem, nie wiem co mam zrobić gdzie ucieć by koń który ścina zakręt nie wpadł na mnie (stoja przeszkody są drazki, a hala nie duża). Fakt powiedzą przepraszam, ale co to da jak w końcu ktoś rozwali mi nogę wpadając na mnie.
blackstones, ciężko wymagać od uczącego się natychmiastowej , w dodatku prawidłowej reakcji. Zanim taki ogarnie: "ściana, czyli że co?" zacznie reagować, nie koniecznie zgodnie z przewidywaniami, zanim koń zareaguje na nie do końca jednoznaczne pomoce uczącego się jeźdźca, to Ty spokojnie zawiniesz do środka półkolem wjeżdżając na przeciwległą ścianę... szanujmy się i pamiętajmy, że każdy z nas się uczył. Rok jazdy to żaden wyznqcznik. Rok wsiadania co 2 tydzień na jazdę w zastępie koni typu tramwaj nje nauczy prawidłowych reakcji... Mi uczący się nie raz zajadą drogę (dostając opr od trenerki) i trudno. Staram się myśleć 3 ruchy do przodu i ustępować im z drogi możliwie bezkolizyjnie i czytelnie. Znów jak ludzie widzą, że mój koń się płoszy czy bryka to też mnie omijają na kilometr póki go nie ogarnę...

Smartini ja też jak chcę wywinąć coś niezgodnego z regułą lewej ręki, to mówię: zjeżdżam na rondo, zostaw mi ścianę bo muszę wydłużyć galop. Oczywiście w chwilach, gdy takim zachowaniem nie stwarzam niebezpieczneństwa, a osoba której to mówię ogarnia 🙂
Ja szczerze pisząc miałam jedną tylko problematyczną osobę , zajeżdżającą mi drogę, cofającą na zewnętrznym śladzie malutkiej hali przez pół długiej ściany, cmokającą na konia tak, że było słychać w przyległym województwie, jeżdżącą ze słuchwkami na uszach i muzą na full...i bynajmniej nie była to osoba początkująca
smartini   fb & insta: dokłaczone
14 grudnia 2017 12:58
_Gaga, no i nas nie bardzo panuje zasada lewej ręki, bo zwyczajnie takich mijanek nie ma, każde koło ma swój kierunek. Więc jak już się zdarzy mijanka, to albo ręką albo słownie, przeważnie kto szybciej ten po zewnętrznej i tyle w temacie 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się