Podsumowanie roku 2017

Ja mogę z czystym sumieniem przyznać, że to był dobry rok- prywatnie, naukowo, zawodowo i końsko- na wszystkich płaszczyznach 🙂 W tym roku- jeszcze przed właściwym skończeniem studiów zaczęłam pracować 'w zawodzie', co daje mi mega dużo uśmiechu i satysfakcji, nakręca pozytywnie do nowych zadań, mobilizuje do dalszego rozwoju- słowem- mam super pracę  😍, którą ku mojemu turbozdziwieniu daje radę pogodzić z regularnym jeździectwem i uczelnią. Dzięki maksymalnemu zaangażowaniu i nieocenionej pomocy @tulipan udało się nam w końcu dogadać z Rudym koniem i wyjść z konkretnego regresu, który złapaliśmy w roku ubiegłym- jest mega fajnie i w przyszłym sezonie nawet nieśmiało myślimy o powrocie do startów.
Przyszły rok będzie rokiem pełnym wyzwań, na które czekam z niecierpliwością- niech będzie przynajmniej tak dobry jak 2017! 🙂
To był kolejny dobry rok. Oczywiście nie było przez cały rok idealnie, ale wszystkie bolesne sprawy doczekały się rozwiązania.

2017 zaczął się dla mnie w Belgradzie, ukochane Bałkany, muzyka prosto z byłej Jugosławii, tanie wino, ćevapi i burek, czyli żyć nie umierać 😀 Kilka dni po powrocie zrobiłam małą domówkę, która sprawiła, że potem cały rok był tak dobry. 6 stycznia odnowiłam trochę zakurzoną znajomość z dobrym kolegą z czasów szkolnych i za niecałe dwa tygodnie stuknie nam pierwszy rok razem 😀
Moja miłość do Bałkanów nie maleje, niestety musiałam zrezygnować z kroatystyki, chodzę sobie na kurs chorwackiego i dokształcam się we własnym zakresie. W wakacje udało mi się poodkrywać trochę Bośnię i Hercegowinę (i wrócić do mojego ulubionego Sarajewa), przy okazji odkryłam, że Chorwacja przykryta tłumem turystów nie jest "moją" Chorwacją.
Poza Bałkanami wyjazdy na narty - w lutym do Włoch, a w maju na Słowację 😀 Rok zakończę w Alpach Francuskich, czyli znów narty, tym razem z chłopakiem u boku 😀
Niestety, to był kolejny rok, w którym jeździłam niewiele, mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się częściej bywać w stajni.
Pod względem zawodowym też fajnie, nowa praca, nowe doświadczenia, finansowo też jest dobrze. 

Plany na 2018? Obronić się - to przede wszystkim. Poza tym chcę po prostu spakować plecak i pojechać stopem "byle dalej" - tego mi w tym roku bardzo brakowało. A poza tym co ma być, to będzie 😀 
Lotnaa   I'm lovin it! :)
31 grudnia 2017 17:38
No to piszę i ja.
Zajrzałam do poprzedniego podsumowania i troszkę się uśmiałam, bo wciąż w żaden sposób się nie ogarnęłam, jak to ambitnie planowałam...

Rok dla mnie mocno zróżnicowany. Zaczęło się od ciężkiej choroby mamy, i pierwszy kwartał upłynął nam w totalnym stresie. 50% szansy na przeżycie, bardzo trudna operacja, później kolejny zabieg, a kiedy już wychodziła na prostą - ciężkie zapalenie opon mózgowych. Myślałam wiele razy, że ją tracimy. Na szczęście skończyło się nieźle, ale chyba nigdy w życiu tak bardzo się o kogoś nie bałam  😕

Poza tym cały rok pod znakiem pełnoetatowego macierzyństwa. Czasem dawało to mocno popalić, czułam się totalnie odmóżdżona, ale też kocham tą moją Bubkę Chrupkę najbardziej na świecie i jest naprawdę cudowna. W listopadzie Hanka poszła na 4 dni w tygodniu do żłobka, więc w końcu trochę odetchnęłam i jest nieco łatwiej.
Małżeńsko stabilnie, co nie oznacza, że zawsze idealnie, miałam wrażenie, że pierwszą połowę roku T spędzał tylko w pracy, ale w końcu odbiło się to na jakimś awansie, więc może było warto. Ja wciąż niepozbierana, chodziłam na jakieś kursy niemieckiego, ale skutek dość nienamacalny.

Wakacje w wersji minimum, Chorwacja mnie nie zachwyciła, później jeszcze długi weekend we Włoszech, i jakoś musi wystarczyć.

Jedno, z czego jestem naprawdę usatysfakcjonowana, to to, że wróciłam w końcu w góry, i to w dość fajnym wymiarze, zważywszy na bycie matką Polką. W sierpniu po raz pierwszy pojechałam gdzieś sama, i to aż na 5 dni - zrobiłam kurs lodowcowy, na którym bardzo mi zależało. Później udało się jeszcze wejść na kilka górek, w tym na Grossglocknera, co było głównym planem na ten rok. Ogólnie góry dawały mi fajnego kopa i ładowały baterie, i jestem bardzo wdzięczna mężowi, że tak dzielnie zajmował się Hanką, kiedy mnie gdzieś znów nosiło. Oczywiście zostało wiele niezrealizowanych planów, które często krzyżowała pogoda i brak czasu, ale mieszkając gdzie mieszkam, może kiedyś uda się je jeszcze podopinać. Dzięki górom poznałam też wiele ciekawych ludzi, co mnie bardzo cieszy.

Z planów na 2018, znów pozostaje "ogarnięcie się". Tym razem mam zamiar już w styczniu ruszyć mocno na terapię, bo czuję, że pod wieloma względami już nie daję rady i kurczę się w sobie.
Do tego mocno zająć się niemieckim. No i zmienić mieszkanie, bo w obecnym jest już kosmos.
A co jeszcze rok przyniesie, cóż, wiele może się wydarzyć 🙂
Rok 2017 był najlepszym rokiem do tej pory, chociaż nigdy na żaden szczególnie nie narzekałam 🙂
W grudniu 2016 wyprowadzka i mieszkanie razem, więc w 2017 ciągłe docieranie się i przyzwyczajanie do nowego życia 🙂 -> same plusy.

Zaczynając 2017 nie wiedziałam gdzie będę pracować, byłam tuż po ukończeniu stażu, bałam się, że nie będzie dla mnie miejsca tu gdzie chodziłam na praktyki i stażowałam. Pod koniec stycznia okazało się, że mam pracy aż za dużo 🙂 Dostała mi się fajna 'działka' i dziedzina weterynarii do ogarnięcia i od jakiegoś czasu intensywnie idę w tym kierunku (a nawet w dwóch kierunkach). A kiedyś miałam iść badać mięso 😉 Kto to wiedział. Zaczęłam normalnie zarabiać i praca sprawia mi dużo przyjemności (czasem tylko gorsze chwile).

W drugiej połowie roku intensywne przygotowania do ślubu, piękne zdjęcia przed, w trakcie i po - nigdy nie miałam ładnych zdjęć i teraz mam aż za dużo 🙂 Wesele bardzo udane,. tylko z jedną wpadką w postaci beznadziejnego filmu 🙂 Do tej pory bliscy mówią nam jak fajnie się bawili! I my też bawiliśmy się super, mimo, że tuż przed weselem była nerwówka i jakieś niepotrzebne kłótnie. Nieskromnie powiem, że wesele zorganizowałam praktycznie sama 😉

Dużo kontaktów towarzyskich, kilka odnowionych znajomości, jedna znajomość chyba będzie stracona, ale póki co się trzyma jako tako. Towarzysko na plus! Moja świadkowa jest wspaniałą przyjaciółką 🙂

Wyjazd życia - 3 tyg Wietnam i Kambodża, niesamowite wspomnienia, lepszej podróży poślubnej nie mogłam sobie wymarzyć. Bardzo dobry czas spędzony tylko we dwójkę, mój mąż to mój najlepszy przyjaciel, mamy podobne gusta, podobnie lubimy podróżować. Teraz plany na kolejne lata i kolejne podróże.

Końcówka roku mocno napięta i stresująca, miałam i mam dużo pracy (pozdrowienia z dyżuru😀), ale taki już urok mojego zawodu. Nie poddaję się!

Z minusów to śmierć koteczka w kwietniu - był z nami od pierwszego wspólnie zamiewszkałęgo dnia, ale był bardzo chory. Ale tydzień później adopcja kolejnego.

W 2018:
- mega drogi i mega ważny kurs z mojej zawodowej działki
- zaplanować jakieś fajne wakacje objazdowe samochodem po Europie - musimy znaleźć towarzystwo 🙂
- dalszy rozwój małżeństwa 🙂
- pracować i czerpać z tego przyjemność
- wyremontować łazienkę
- nowy samochód! 😀
- nie zaniedbać kontaktów towarzyskich, niech będzie tak jak jest teraz 🙂
- chciałabym wyjechać na 3-4 dni do jakiegoś fajnego miasta w Europie
- żeby wszyscy bliscy byli zdrowi! Tego życzę sobie i wszystkim 🙂
Właściwie i ja coś skrobnę  🙄

Rok do tej pory jako jeden z lepszych, zwłaszcza drugie półrocze. Chyba ograniczę się tutaj do napisania, że udało mi się wreszcie zrobić porządek z pewnymi sprawami w życiu, poznałam wielu wspaniałych ludzi oraz wreszcie pojawiłam się na jakimś "spotkaniu jeździeckim" - mianowicie miałam możłiwość bycia na warsztatach z Jesse Drent, co zdecydowanie jest wisienką na tym tor.. roku (przeniesione z września na grudzień, więc właściwie pasuje). Opróćz tego jeździecko nie za wiele, ale za to nabieram więcej sił (psychicznych) by pójść wreszcie do właściela Edny, żeby zobaczyć co i jak  🏇

No i na mnie nadszedł czas... patrząc na plany z zeszlego roku:
Plany na 2017 rok:
-wiecej podróżować
-spełnić jakieś ze swoich marzeń
-odkuć sie finansowo 🤣 znowu...
i oby zdrowie dopisalo 🙂


Wyszło:
1) udało sie wyrwać na chwilę do Portugalii oraz Włoch- oba wyjazdy na plus. 2 zaplanowane, 2 spełnione, wyrobione 100% planów
2) spełnienie marzenina: kupilam psa 😍 mała sunia plus źrebak od Palisady są najwiekszymi światełkami w tym ciężkim 2017 roku
3) nie odkułam się finansowo, ale to jeszcze zdąże.

No i najgorsze, zdrowie nie dopisalo Palisadzie 😕 11 dni temu musiałam pożegnać moją czteronożną przyjaciółke. Serce mi pęka za każdym razem jak o tym pomysle... 😕
Losia
Przeczytalam ostatni akapit i az mnie zakuło. W podobnym czasie, 2 lata temu uspilam mojego konia życia. Wspołczuje. Trzymaj sie  😕
Losia, jejku, ogromnie mi przykro 🙁 Pamiętam Rudą jedynie z czasów źrebięcych, ale to był chyba jedyny źrebak z Piastowa, którego zapamiętałam będąc tam jako dzieciak 🙁 Tyle walczyłaś o jej zdrowie, trzymaj się :kwiatek: 😕
maleństwo   I'll love you till the end of time...
31 grudnia 2017 19:57
Losia, o mój boże, strasznie współczuję... Tyle o nią walczyłas.
W tamtym roku zaplanowane miałam

"Na nowy rok zaplanowałam:
Pokonać swoją depresję.
Zapuszczanie włosów (swoich i Julii) i sumienne olejowanie.
Więcej czasu poświęcić na jazdę konną, a nie tylko zdjęcia i do domu.
Zrzucić kilogramy.
Zdjęcia z końmi w różnych miejscach, a jeszcze będziemy mieli nowego cudaka w stajni to w ogóle  love
Zbieranie kasy na nowy samochód.
Jeszcze więcej poświęcać czasu dla dzieci.
Kursy z fotografii i nauka.
Odwiedzić A na Podlasiu
I jak się uda pojechać na Wołyń, tam gdzie mieszkała moja rodzina."

Depresja.... raz lepiej raz gorzej... niestety doszły problemy z kręgosłupem, przez które cały sierpień leżałam w łóżku, brałam sterydy i to co schudłam to przytyłam plus dodatkowe kg... także znowu wystąpiły doły, ale się nie poddaję i walczę.
Zapuściłam włosy i sięgają prawie do pasa (moje), a Julii już mocno za pupę 🙂
Więcej jeździłam konno i zaczęłam robić pierwsze tereny na czołowego po Karkonoszach i nawet ani razu się nie zgubiłam 🙂
Kilogramów nie zrzuciłam, ale zrobiłam ponowne badania i wyszły problemy z hormonami. Za to od stycznia zaczynam walkę pod okiem Sylwii Pawlak, mam od niej dietę i plan treningowy, który dostałam w prezencie od kochanego męża.
Zdjęcia z końmi były cudne i tak jak w tamtym roku, to też w tym właśnie kilka dni temu znajomy kupił przecudownego srokatego konia, który stoi w naszej stajni  💘 💘 już mam plany na zdjęcia.
Kasa uzbierana i w kwietniu zmieniliśmy auto 🙂
"Jeszcze więcej poświęcać czasu dla dzieci."  ojjjj życzyłam sobie to mam.... Jula poszła do szkoły i teraz siedzę z nią bardzo dużo, lekcje, dodatkowe książki, dodatkowa nauka. Jednak rezultaty są fantastyczne. Do tego zaangażowałam się w życie szkoły i bardzo dobrze mi się współpracuje z Julii wychowawczynią. Z Miśkiem też nowe etapy nauki, poznawanie literek, nauka dodawania itd.
Co mnie najbardziej cieszy to codziennie, ale to codziennie czytamy bajki i kupuję bardzo dużo książek dla dzieci (jak i dla siebie).
Kurs fotografii w tym roku zrobiłam niestety tylko jeden, no ale fundusze niestety nie pozwoliły.
Odwiedzić A na Podlasiu się nie udało, ale liczę, że odwiedzę w roku 2018.
No i Wołyń, mam nadzieję że w 2018 pojedziemy.

Za to włączyłam się w fantastyczną inicjatywę sprzątania grobów Powstańców Warszawskich, poznałam świetnych ludzi związanych z tą akcją.
Jeszcze bardziej poszerzam swoją wiedzę historyczną, kupiłam i przeczytałam bardzo dużo książek, byłam na kilku spotkaniach z Powstańcami jak i Wyklętymi.

Moje marzenie na 2018...
Największe to pojechać na Wołyń, jeszcze bardziej włączyć się w akcje pomocy dla bohaterów, kombatantów, Wołyniaków.
Zadbać o swoje zdrowie, bo bez zdrowia nie ma nic. Poszerzać swoją wiedzę historyczną i wpajać ją moim dzieciom. Zacząć regularne treningi i powrócić w góry.
Fotograficznie zrobić kurs photoshopa i zacząć w końcu robić zdjęcia w Raw 🙂

na koniec chciałabym by Polacy zdobyli K2 zimowym wejściem 🙂 trzymam mocno za nich kciuki.
No i przeszedł do przeszłości.
2017 - to był niedobry dla mnie rok. Obfitujący w przykre i trudne momenty. W dużą ilość tego, co nazywam pechem - spraw negatywnych, które nie powinny się wydarzyć, a jednak miały miejsce
Popatrzyłam na mój wpis sprzed roku. Nie udało mi się zrealizować nic z planów i marzeń. Tyle mojego, że na koniec roku udało się zrealizować to, co akurat w podsumowaniu 2016 napisałam, że będzie możliwe dopiero za jakiś czas.

Przeważającym tematem 2017 roku był brak zdrowia. Jak zaczęłam trzema miesiącami angin tak później co raz coś się we mnie psuło. A za zdrowiem fizycznym leciała również w dół kondycja psychiczna i wygląd. 
Do tego błyskawiczna w postępie choroba wujka i niestety pożegnanie z nim. A od niedawna duże problemy zdrowotne mojej cioci. I mniejsze, ale dokuczliwe u moich rodziców, szczególnie Mam.
Trzecim tematem była weryfikacja wielu relacji. Biorąc pod uwagę również kilka ostatnich dni, to obawiam się, że ze starych znajomych... przyjaciół i "przyjaciół" nie ostał się nikt. Gdy przyszedł czas, że to ja potrzebowałam od nich wsparcia, a nie tym wsparciem im służyłam, to w mniej lub bardziej nieprzyjemny sposób znajomości się pokończyły. A najważniejsza dla mnie, oprócz moich rodziców, osoba wypełniła swoje serducho i głowę nową miłością, która rośnie w mocnym tempie. Bardzo życzę im szczęścia w tej nowej drodze. Szkoda mi tylko, że znajdując miejsce dla partnera nie ostało miejsca dla długoletniej przyjaźni. Ten rok przyniósł mi więc bardzo silne i przerażające poczucie samotności.
No i po czwarte - pech do psucia się różnych urządzeń (kilka telefonów, dwa komputery i auto).
Weszłam też niestety przypadkiem w projekt, który chociaż krótkotrwały w realizacji, to był bardzo obciążający psychicznie. Chciano mnie wykorzystać, a gdy się nie dałam to zaczęła się paskudna walka z wieloma niesprawiedliwymi słowami. I chociaż na koniec wymruczane zostały jakieś przeprosiny to duży niesmak pozostał.

Ale na szczęście końcówka roku przyniosła powiew nowego wiatru. Czasami pech o sobie przypominał (jak usterka w mającym 2 miesiące latopie), ale od drugiej połowy października naprawdę czuję, że jest lepiej.
Ukończyłam urządzanie mieszkanka. Akwarium, wszelkie półeczki, szafeczki - wszystko zrobione. Kropką nad "I" będzie zamówienie wybranego już stołu i wybranej już kuchenki.
Zwierzaki zasadniczo zdrowe i wesołe. Dzisiejsze strzelanie przeżyły w dużo lepszej kondycji niż rok temu. 🙂
Finansowo koniec roku stał się momentem "rozbijania świnki-skarbonki", ale udało się tak ważne przedsięwzięcie jak zakup młodszego autka. I tak oto Golfika zastąpił Golf. 🙂 Poza tym zastąpiłam część psujących się sprzętów nowymi. Portfel zdecydowanie uszczuplony, ale mam nadzieję, że to dobrze wykorzystane pieniądze.
Chorowanie jeszcze bardziej zweryfikowało moje podejście do pracy i coraz lepiej umiem o siebie zadbać i właściwie ustawiać priorytety.
W drugiej połowie roku odważyłam się odezwać do kilku osób z forum. Dziewczyny i pogaduszki z nimi mnie naprawdę uratowały i chciałabym im za to bardzo, ale to bardzo serdecznie podziękować. Cricetidae i mundialowa, amnestria, meise, Dzionka, Scottie i maleństwo - dziękuję za każdą odpowiedź. 


Nie robię żadnych planów na 2018 - bo jak widać życie i tak robi po swojemu.
Z życzeń mam właściwie jedno... ZDROWIE. Dla mnie i dla moich bliskich.

I Wam również przede wszystkim właśnie zdrowia życzę.    
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
01 stycznia 2018 01:04
Plusy:
+ utrzymałam się na studiach (a z mojej koszmarnej biochemii miałam zwolnienie z egzaminu), mimo paru niemiłych sytuacji z prowadzącymi niektóre przedmioty,
+ narzeczony też ma rok na uczelni do przodu,
+ wystartowałam pierwszy raz na zawodach TREC oraz w skokach przez przeszkody,

Minusy:
- dowiedziałam się, że mój koń (sprzedałam go 13.09.2013r. po prawie dwumiesięcznej walce o jego życie) pojechał na ubój do Francji już póltora miesiąca po sprzedaży- nigdy tego nie odżałuję, nigdy tego nie wybaczę sobie i osobie, która zmusiła mnie do sprzedaży konia; już wtedy wolałabym zamienić się miejscami z koniem i jak na razie nie zmieniłam zdania,
- konflikt z przyszłym teściem (na razie topór wojenny zakopany, ale ja krzywd nie zapominam- takim już typem jestem),
- zap****ol na studiach moich i ogrom roboty w pomocy narzeczonemu z nauką,
- zdrowotnie gorzej- mogłabym spać/leżeć/nie wychodzić z domu cały dzień, co ciężko zrozumieć narzeczonemu,
- samochód nie może doczekać się mechanika już prawie rok,
- finansowo kiepsko,
- nie mam czasu ani kasy na regularne treningi, a na wożenie tyłka bez celu chęci nie mam (zaplanuję przejażdżkę, ale ostatecznie rezygnuję, bo tracę ochotę na wsiadanie na konia),

Ogólnie rok bardzo ciężki. Z jednej strony oceniam go bardzo na minus, ale w sumie mam to gdzieś, bo i tak nie przebije to 2013r. Plany z treningami nie wypaliły. W sezonie praktycznie na koniu nie siedziałam, bo dużo roboty było, a nie miałam sił wstawać wcześniej niż o 7. Dopiero gdy sytuacja z teściem zaczęła się zaogniać to wyjeżdżałam z drugą instruktorką po jazdach (20-21) w teren, żeby trochę wyluzować i przy okazji wdrażać mniej doświadczone konie do wyjazdów w teren. Ale było- minęło. Na razie sytuacja opanowana, z nikim w konflikcie nie jestem.
Aby Nowy Rok nie był gorszy od poprzedniego.

edit: zapomniałam dodać, że w lipcu jeden z braci ożenił się, a drugi został ojcem- co też oceniam na plus.
początek 2017 był całkiem ok dla mnie, natomiast końcówka zadecydowała o tym, że mogę zakwalifikować go do jednego z paskudniejszych 🙄 najpierw dużo problemów w szkole, bałam się, że nie zdam z powodu problemów z chemii, jednak ze wszystkiego wyszłam 😉 udało mi się zdać, zdałam także maturę, dość zadowalająco, dostałam się na studia i póki co jakoś mi idzie 🙂 potem najdłuższe wakacje, praca, wyjazd z przyjaciółką 😍 niestety końcówka roku była znacznie gorsza, zmarła osoba z mojej rodziny, bliska mi osoba zachorowała na ciężką chorobą (ale plus tej sytuacji jest taki, że wszystko zmierza ku dobremu), dowiedziałam się także, że mój pierwszy koń, którego musieliśmy sprzedać (niestety sytuacja nas do tego popchnęła), zaraz po sprzedaży trafiła do ubojni, czego nigdy sobie nie wybaczę, nie mogę przestać o tym myśleć, jedna z rzeczy, która najbardziej mną wstrząsnęła w tamtym roku i nigdy nie przestanę myśleć o tym. liczę tylko, że ten nowy 2018 rok będzie łaskawszy.
Od dawna forum tylko czytam, a nie piszę, ale i ja dołączę się do podsumowania.

Jakim rokiem był 2017? Może nie był najlepszy, ale wydaje mi się, że był całkiem dobry.
W związku cały czas wzloty i upadki. Czasami jest cudownie, ale są chwilę, że mam ochotę uciec i nie wrócić. Jednak tych dobrych chwil jest zdecydowanie więcej. W wakacje znowu musieliśmy zmierzyć się z (dla mnie) dosyć długą rozłąka, ponieważ musiałam za granicą zarobić na to, żeby mieć za co utrzymać się na studiach. Było trochę ciężko, ale daliśmy radę.
We wrześniu spędziliśmy z ukochanym pierwsze wspólne wakacje, byliśmy w górach (doczekałam się wspólnego wyjazdu po 3 latach związku 😉 ). Było cudownie.
Studia zdecydowanie pozytywnie. Mimo dwóch niezaliczonych egzaminów w sesji (stres mnie pokonał), po powrocie z pracy bez problemu udało się wszystko poprawić. Ten rok studiów to ciągłe przebywanie w szpitalach. Zdobywanie nowych doświadczeń, umiejętności, spotykanie się z totalnie różnymi pacjentami.
Niestety często spotykam się z dosyć negatywnymi reakcjami na to, na jakim kierunku studiów jestem (pielęgniarstwo). Trochę to przykre, bo polubiłam ten zawód, a krytyka jest trochę gasi zapał.

Plany na 2018?
Przede wszystkim chciałabym w tym roku odwiedzić Rzym i Pragę, a przy okazji może też Słowacja. I dodatkowo w czerwcu Bieszczady.
Koniecznie muszę poprawić relacje z rodziną. Nie odwiedzałam nikogo od praktycznie 2 lat i strasznie głupio mi z tego powodu, bo kiedyś często się wszyscy spotykaliśmy.
Czeka mnie w tym roku początek pisania pracy licencjackiej. Wybrałam sobie dosyć wymagającego promotora i mam nadzieję, że nie pożałuję tego wyboru.
Tym razem czeka mnie jeszcze dłuższy wyjazd za granicę, bo na aż 2 miesiące. Strasznie ciężko się nawet o tym myśli, ale niestety to konieczne.
I bardzo bym chciała, żeby z ukochanym dobrze się układało. Ale w tym celu muszę nad sobą popracować, muszę pokonać różne psychiczne blokady, wreszcie chyba do tego dojrzewam.
mitery0322, nie daj w sobie zabić pasji do zawodu! Bardzo bliska mi osoba jest pielęgniarką ponad 30 lat, w tym momencie od 20 jest oddziałową. Jestem z niej bardzo dumna 🙂 Wiem, jaką jest świetną i profesjonalna osoba w pracy. Wasz zawód jest mega potrzebny, a to, że ludzie szydzą albo mówią, że lepiej iść na medycynę... To niedługo zobaczą co to znaczy, gdy nie ma personelu... Będzie płacz. Trzymaj się 🙂
Dla mnie rok bardzo trudny emocjonalnie. Wiele razy musiałam sama siebie przekonywać, że dam radę. I dałam, co niestety pokazuje, że niektórzy ludzie w moim życiu nie są mi potrzebni. Ta świadomość wywołuje u mnie smutek.

Zawodowo cały czas niedosyt, cały czas się rozkręcam. Ale opinie zwrotne dają siłę i wynagradzają cały trud. Wiem, że ludzie doceniają to co robię i to cieszy.

Końsko fajnie, choć trochę niedosyt. Mało czasu, czasem pogoda płata figle i nie zrobiłam drugiego etapu kursu, bo uczestnicy nie dopisali. Ale mam nadzieję nadrobić w 2018 roku.

Rok zakończył się smutno pogrzebem człowieka, który był serdecznym człowiekiem, był obecny niemal każdego dnia w moim życiu i mogłam liczyć na jego wsparcie męskiej siły kiedy mąż był nieobecny. Okres świąteczny był czasem trzymania kciuków za walkę o jego życie. Przegraliśmy 🙁
Nie wiem co mysleć o tym roku.

Niby tyle rzeczy się udało.
W końcu sie rozwiodłam - i to zaliczam o dziwo właśnie do tych udanych spraw... zamknęłam ten rozdział, koniec kropka.
Wystartowałam w Milionerach 🙂 choć poszło dość dziadowsko, to była to przygoda 🙂
Kupiłam nowy samochód.
Wystartowałam na moim własnym koniu w zawodah, z bardzo przyzwoitym wynikiem.
Mam 2 cudowne przyjaciółki, z którymi jestem bliżej niż kiedykolwiek i cudowną siostrę, kttóra daje mi kopa do życia.
Zostałam mamą chrzestną półrocznej Oliwii, córki mojej przyjaciółki 🙂
Miałam naprawde piękne, kompletnie szalone wakacje...

I mam paskudnie złamane serducho, które nie chce sie zagoić od kilku miesiecy i póki co nie daje mi się cieszyć tym wszystkim powyżej 🙂
Niech ten 2018 pomoże mi po prostu dojść do siebie, byle szybko 🙂
Ja mam mieszane uczucia jeżeli chodzi o ten rok. Okres wiosenny i letni był wspaniały, zrobiłem postępy w prawie każdych ważnych dla mnie dziedzinach życia. Jednak gdzieś na początku października zacząłem tracić energię i chęć do życia. Na początku nie przejmowałem się tym, ale jest już grudzień i nadal czuję się bardzo źle. W roku 2018 postaram się coś z tym zrobić, aby nie zmieniło się to w depresje. Pozatym w tym roku chciałbym więcej czasu spędzać z końmi, nie posiadam własnego i od dawna nie miałem okazji na nich jeździć 🙁
Gniadata   my own true love
01 stycznia 2018 20:28
Mi się mój 2017 podobał. Na każdym polu jest fajnie 😀 Z takich przełomowych rzeczy to chyba tylko zmiana uczelni, a tak to wszystko raczej stabilnie. Bliscy zdrowi, futra zdrowe (no może kobyła trochę ostatnio charczy ale mam już na nią plan) - także to najważniejsze. W 2018 chcę ładnie się uczyć i nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę 😁, więcej czasu poświęcać mojemu koniowi bo ją zaniedbałam w tym roku (fatalnie się z tym czuje), no, i częściej spotykać się z osobami które są dla mnie ważne. A tak to niech nic się nie zmienia 😀
Dla mnie 2017 był dobrym rokiem.  🙂 Pomimo dramatycznego wstępu w postaci zakończenia kilkuletniego związku, co koniec końców okazało się najlepszym co mnie mogło spotkać. Podczas tych wydarzeń okazało się jak bardzo kochane i opiekuńcze osoby mnie otaczą i dzięki przeprowadzce zyskałam kolejną bliską przyjaciółkę w osobie nowej współlokatorki z którą mieszkałam i imprezowałam przez całe lato, zupełnie jakbyśmy były dwoma turystkami w centrum Barcelony. Dawno nie miałam tak intensywnego lata i pomimo tego że jak zwykle w sezonie pracowałam ciężko po 10h dziennie to spędziłam świetne wakacje. Codzienne plażowanie, surfing, rolki, salsa i bachata tańczone na każdym kroku - w klubie, w porcie, na ulicy  😉 Ukończyłam drugi rok studiów ze świetnymi ocenami, co niestety nie przełożyło się na trzeci rok ale pracuję nad tym  🙄 Spróbowałam wydzierżawić wymarzonego siwego andaluza, ale niestety nie podołałam czasowo z pracą, studiami i koniem po drugiej stronie Katalonii. Dziad jakiś był po drodze, właściwie to niejeden, ale nie mogę powiedzieć żebym dla któregoś oszalała  😁 Finansowo słabo jak zawsze, chociaż trzymam się na powierzchni. Raczej pcham swój wózek niż jadę złotą karocą, ale przynajmniej pcham go samodzielnie.

2018 już się zaczął dobrze, bo 1 stycznia dostałam nową pracę na idealnych jak dla mnie warunkach i już jestem na szkoleniu.  😀

Plany na 2018:
- zdać wszystkie egzaminy
- dobrze się spisywać w nowej pracy
- spędzić kolejne lato na Formenterze  😍
- zapisać się na porządny kurs salsy kubańskiej
- wsiadać na konia od czasu do czasu
- prawo jazdy!!!
- objazdówka po Ameryce Łacińskiej w ramach zbierania materiałów do pracy licencjackiej (vanille zapisujesz się?  😉 )
feno, nie kuś, bo ja mam w zwyczaju przyjmowanie takich propozycji 😁 a tak serio to wow, byłoby naprawdę super i miałabym ogromną motywację, żeby zapitalać nawet na 3 etatach. Pytanie tylko na kiedy to planujesz 😀
Od lata życzyłam sobie, żeby następny był lepszy... No i co roku gorszy i gorszy... Teraz to ja już chcę tylko, żeby znowu nie było gorzej.
Dopiero w tym roku uświadomiłam sobie, że planować i życzyć sobie to ja mogę... a i tak już nie będzie nic, po prostu nic fajnego się nie wydarzy, codziennie (prawie) to samo, do wyżygania...
No życzyłabym sobie, żeby jak najkrócej, ale są zwierzaki (niestety, o jednego mniej) więc jedyne czego sobie życzę to niech się wszyscy ode mnie od*@* i dadzą mi święty spokój.
SzalonaBibi, mam nadzieję I życzę Ci z całego serca aby limit złych doświadczen juz sie wyczerpal I żeby ten 2018 mile Cię zaskoczył!
ekuss   Töltem przez życie
07 stycznia 2018 15:24
U mnie pracowity rok, ale tez zaskakujacy.

Wiosna przebiegla bez echa, a od lata sie zaczelo:

-Wylot do Polski i moj TZ poznal moja rodzine i wszyscy go przyjeli bardzo dobrze, do moich Babc mowi ,,Babciu'' 🙂
-Zareczyny
-W koncu wykonczenie tarasu i pomalowanie domu
-Pozbycie sie najbardziej pechowego auta na swiecie
-Kupno 2 nowych aut
-Sprzedaz klaczy (ktora byla kupiona w celu handlu, po drodze stwierdzilam, ze ja zostawiam, ale nie mialam czasu na regularne jazdy na 3 koniach)
-Moj narzeczony zalicza pierwszy samodzielny teren  🏇
-Nowa praca (co sie okazalo pomylka ze wzgledu na zarobki)
-Zaczecie studiow na wymarzonym kierunku
-Silownia kilka razy w tygodniu, wyliczone makro i plan na zawody sylwetkowe
-Planowanie slubu na czerwiec 2018
-Okazalo sie,ze jestem w ciazy (po dlugich staraniach) i termin na czerwiec 2018  😁 = planowanie slubu na juz + z zawodow sylwetkowych nici  😁 (przynajmniej na jakis czas)
-Ze swoim koniem (drugi jest TZ) dogaduje sie jak z zadnym innym


Generalnie rok na plus, duzo sie dzialo i pojawilo sie wiele planow na przyszlosc. Zobaczymy czy ten rok tez bedzie taki intensywny...

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się