Koniec z jeździectwem?

Ciężko jest podjąć taką decyzję, bo właśnie jest to odskocznia, jak miałam zły dzień, to jedyne o czym myślałam i co było w stanie mnie pocieszyć to właśnie wyjazd do stajni. Ale przy małym dziecku człowiek przewartościowuje wszystko, dalej chciało by się pojechać, ale nie ma jak. W moimi przypadku mógłby chodzić tylko po łące,ale czy 10 latek i ja z tego powodu bylibyśmy szczęśliwsi nie wiem. Nie mniej jednak to mega ciężka decyzja.
Wpadłam w konie 12 lat temu jak miałam 25 lat. Wiem ze nic nie da mi tej radości co praca z koniem.
Nie chcę żyć żeby spłacać kredyt na dom i super samochód.
Właśnie spłaciliśmy z mężem kredyt na mieszkanie i stwierdziliśmy, że nie będziemy się żyłować tylko robić to co kochamy. On ma swoje rowery, ja po okresie współdzierżawy konia przemyślałam sprawy i z uwagi że dziecię już ma 4 lata kupiłam wymarzonego młodego konia z potencjałem, fajnym ruchem i głową.
I nawet jeśli za jego cenę moglibyśmy kupić działkę pod budowę domu a koszty utrzymania konia z treningami są wysokie to nie żałowałam nawet minuty.
Nie ma na co czekać i odkładać marzenia na później, życie jest jedno i może się skończyć w każdej chwili. Chyba koło 40 zaczynają się człowiekowi zmieniać priorytety..
asds   Life goes on...
09 stycznia 2018 13:24
ewelin_n


Racja, ale sama napisałaś że jesteście z mężem właśnie po zakończeniu spłaty mieszkania. Czyli środki finansowe są na to co kochacie. Jesteś w sytuacji ekstra: mieszkanie spłacone, dziecko małe odchowane! Zazdroszczę!  😅

Mi bardziej chodziło o to że znam całkiem sporą grupę osób dla których konie/hobby/podróże to priorytet. Mają po ok. 28-37 lat, brak oszczędności, żyją z dnia na dzień, wynajmują mieszkania, na koniec mc jak braknie proszą o pożyczkę znajomych lub rodziców (kilku osobom rodzice do czynszu dokładają).

A co w momencie jak tfu, tfu rodziców zabraknie albo zdrowie się posypie? Taka osoba zostaje bez środków do życia czy dachu nad głową.

Fajnie jest móc się realizować, ale nie wyobrażam sobie tak życia z dnia na dzień + jeszcze kotwica w postaci mc wydatków związanych z naszym hobby (koń jeść musi).

Dokładnie, mieć ponad 30 lat, spłacone mieszkanie i podrośnięte dziecko to właśnie ten moment na pasję, podróże. Dlatego trzeba te dzieci robić szybciej 😀
Każdy żyje po swojemu :-)
Dokładnie, ja też się zgadzam i zamierzam wrócić do koni koło 40
Znam bardzo dużo matek z małymi dziećmi które jeżdżą i pracują. Więc posiadanie małego dziecka nie oznacza że należy kończyć z pasją.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 stycznia 2018 21:42
Cricetidae, albo nie robić wcale 😀
Dokładnie, ja też się zgadzam i zamierzam wrócić do koni koło 40


w wątku - kupno konia, napisałam ze właśnie taka osobę uważam za odpowiednią jako nowego właściciela mojego konia, to ktoś mi napisał że takie baby to mają odpieluszkowe zapalenie mózgu  😁
Strzyga, albo, ja pisałam bardziej w swoim kontekście 🙂
Niestety mam już lat 38  😉 - idealny wiek na konia jak mówi blucha
Ale pierwszego kupiłam jak miałam 30 lat jak jeszcze nie miałam dziecka. Oczywiście finanse mają ogromne znaczenie i żeby utrzymać konia musiałam wziąć dodatkowe zlecenia, ale jakoś tak szło. Oczywiście jak sobie czasem człowiek przeliczy to wychodzi że przez te lata kupa kasy poleciała...
Ale często widzę że ludzie pędzą żeby za wszelką cenę równać "poziomem życia" w górę do znajomych, rodziny i tak życie mija na zarabianiu kasy i przecieka przez palce.
Odkładając swoje pasje na ciągłe później, a to mąż niezadowolony, a to dziecko trzeba przypilnować żeby miało same piątki i górę zajęć dodatkowych bo wszyscy wysyłają.
Kobiety zwłaszcza mają tak że wszystkich chcą zadowolić i we wszystkim być naj. Najlepsza żona, matka, kucharka.
Takie też są oczekiwania rodziny, ich matek- często spotykam się z reakcjami że przecież powinna baba w domu siedzieć i mężem się zajmować a nie do konia ciągle jeździć


ewelin_n, ja już dawno odkryłam, że próba zadowalania każdego wokół kończy się tym, że ja nie mam nic. Teraz stawiam na siebie i moje jeździectwo. Co prawda nie mam parcia ani możliwości finansowych na sport, ale samo to, że wsiadam 4 raz w tyg + lonża, że kupuję sobie bryczesy a nie dziecku zabawki (kolejne, niepotrzebne) i mam fun z wsiadania sprawia, że jestem zadowolona z życia.
bera7
Masz całkowitą rację, ale wiele kobiet się na to łapie. Ja z natury lubię stawiać na swoim i zawsze musi być jak sobie wymyślę i to jest moja wada ale uratowała mnie od rezygnacji z koni. Oczywiście mąż zwłaszcza po urodzeniu dziecka marudził trochę ale jakoś się ugiął że cztery razy w tygodniu jestem u konia i koniec. Dwa miesiące po porodzie miałam już konia do dzierżawy którym musiałam się zająć bo właścicielka wsiadała  max raz w tygodniu. Nie raz jechałam na piszczących do domu bo dzieciaka trzeba było nakarmić - młoda była tylko na cycku. Ale nie odpuściłam bo kocham to i musiałam mieć tą chwilę odsapnięcia tylko dla siebie.
Dziewczyny zgadzam się.Presja otoczenia jest ogromna,w swoim środowisku  (praca/znajome)uchodze za swiruske z tym,że jest koń a dziecka  JESZCZE nie ma.Ciągłe docinki i "miłe" uwagi tylko mnie motywują i dają kopa żeby swoje pasje realizować (i cieszyć się,że się takową posiada-bo to nie takie oczywiste).Ja macierzyństwo na razie odkładam/nie wykluczam (kwestie zdrowotne i ogólnie mieszkaniowe-lecze się i ciulam).Uważam,że zdrowie psychiczne i moje osobiste szczęście jest tak samo ważne jak cała reszta.Swojej decyzji o wlasnym koniu nie zalowalam nigdy.
Wiesz, możesz je ściąć jednym pytaniem- czy są szczęśliwe? Jak powiedzą że tak, to powiedz że ty też.Jak że nie, to powiedz że ty jesteś 😉

Ja tak robię na chamskie docinki o byciu karierowiczką ze strony koleżanek z LO i gimnazjum że one mają dzieci a ja,lat 26 nie. Zawsze mówię że jestem szczęśliwa tak, jak jest.
DressageLife, high five, mam tyle samo lat, a właściwie w lipcu skończę 27 i póki co dzieci nie mam i w najbliższym czasie nie planuję (o ile kiedykolwiek). Każdy ma swoje priorytety i wystarczy to zaakceptować, nie trzeba rozumieć. Ale faktem jest, że wyrwanie się z pewnego schematu budzi opór społeczny i trzeba się nastawić na słuchanie o tym, co jest dla Ciebie dobre (a o czym nie wiesz, że takie dla Ciebie jest). No i oczywiście wybór innego życia niż 90% ludzi to zawsze efekt jakiegoś skrywanego problemu, ucieczki, whatever. Ja już przywykłam 😉
Wiesz, możesz je ściąć jednym pytaniem- czy są szczęśliwe? Jak powiedzą że tak, to powiedz że ty też.Jak że nie, to powiedz że ty jesteś 😉

Ja tak robię na chamskie docinki o byciu karierowiczką ze strony koleżanek z LO i gimnazjum że one mają dzieci a ja,lat 26 nie. Zawsze mówię że jestem szczęśliwa tak, jak jest.

Doczepię się wieku, a co, bo powiedzmy, żeśmy po jednym roczniku i...

Nie dajcie sobie wmówić, że metryka to jakikolwiek zegar, który odlicza do czegoś. Gdybym miała iść za śladami mych dziadków to dawno bawiłabym z troje dzieci i zwyczajnie nie zaznała tego, co mam teraz.
Nie mówię, że inni żałują, ale ja np. nie jestem gotowa na parę spraw i zwyczajnie nie chcę na siłę podejmować jakichkolwiek decyzji, bo jedni uważają, iż czas najwyższy. To ja to osądzę.

No przecież są BO jest dziecko..Tak jakby szczęście każdej kobiety się sprowadzalo do macierzyństwa.Ja temu nie ujmuje-piekna sprawa naprawdę super,nikogo nie oceniam. Ale wku...ia mnie niemiłosiernie takie zadawanie pytań,zagladanie w jajniki(o swojej chorobie nie mówię nikomu.. i tak ma niwielki wpływ na mój światopogląd).Jak czasem coś wyjdzie w gadce co robię po pracy to spotykam się z takim spojrzeniem..nie wiem tesknym/zazdrosnym/smutnym i wiem,że jak zamkne drzwi to się dopiero zacznie 🤣 Nauczyłam się nie byc zbyt wylewna a robic swoje.Szkoda nerwów.
Ja to tak czytam o tych docinkach o dzieciach i nie rozumiem, czy to ja żyję w innym świecie czy inni wyolbrzymiaja.  Też mam 27 lat i ja akurat planuje dzieci. Mam bardzo dużo różnych znajomych bliższych i dalszych w moim wieku i starszych, mało kto ma dziecko, większość koleżanek nawet kandydata na faceta nie ma i nigdy w żadnej rozmowie nie słyszałam żadnego komentarza na ten temat. Może nie mam w towarzystwie zagorzałej karierowiczki, która ciągle mówi o pracy i rozwoju, ale nie mam też zagorzałej mamusi. Jakoś tak nikt nikomu w życie nie wchodzi, każdy realizuje pasję, podróże, wyjazdy, festiwale. A jak tu wejdę to jak zaczyna się dyskusja o dzieciach i koniach i pracy to zaraz dużo osób pisze, że słucha głupich komentarzy... Mam wrażenie, że na forum i w internecie jest po prostu zero-jedynkowo.
Przecież to logiczne że każdy robi ze swoim życiem co chce i kieruje się swoimi wartościami, niech będzie szczęśliwy ze swoimi wyborami.
No to uwierz mi Cricetidae, że masz chyba szczęście. U mnie mało kto NIE MA partnera/partnerki i duża część ma już dzieci.
Być może to zależy od tego jaką masz pracę i ile czasu spedzasz na miejscu z innymi ludźmi.Ja ogólnie mam po 30 i średnia wieku w pracy 50+ to wiadomo i perspektywa inna.Zbyt wylewna też nie jestem ale ogólnie babki wiedzą,że jest koń a nie ma dzieci. 🤣 a że pracuję z dziećmi to i większość tematów dookoła tego.
andzia1, prace mam taką, że ludzi mam w wieku 25-35 lat. Wszyscy mają żony/mężów/narzeczone i większość ma dzieci, jedna koleżanka w moim wieku nawet trójkę. Akurat mam taką pracę, że wszyscy są pasjonatami i posiadanie dzieci jest bardzo trudne logistycznie, tematy okołodziecięce są, ale rzadko. Ja lubię słuchać o ich dzieciach, za to pracując ze zwierzętami właściwie o zwierzętach nie rozmawiamy 😉
Być może nasilenie problemu zwiekszy się z czasem,bliżej tej górnej granicy (ok.35 😀-bliżej której się teraz znajduję) z 2-3 lata temu byłoby mi bliżej Twoim wypowiedziom ale spotykam się po ślubie czyli od kilku lat z takim podejsciem.. 🙄
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
12 stycznia 2018 19:50
Ja się zgadzam z Cricetidae - choć znam i karierowiczki i zagorzałe mamuśki to nigdzie nie odczuwam jakiejkolwiek presji w żadną stronę. Może to kwestia tego, że jednak w stolicy jest nieco inny typ ludzi, niż powiedzmy w małych miasteczkach? Owszem, słyszę koleżanki, które mają ogromne parcie na macierzyństwo, ale mówią wyłącznie o sobie a nikogo do niczego nie namawiają  😉 Za to mama ostatnio stwierdziła, że powinnam poczekać jeszcze z 5 lat  😉 (też jestem w waszym wieku).
Wiecie co ja mając konie i nie mając dziecka byłam szczęśliwa. Mając dziecko i mając nadal konie jestem też szczęśliwa, ale świadoma, że gdyby ktoś dziś zabrał mi konie to dziecko mi tego szczęścia nie da. Wpadłabym w depresję i raczej z niej nie wyszła.
Dziecko, mąż, dom to są pewne priorytety w moim życiu, tak jak konie. Ale wyznacznikiem szczęścia są jednak konie i piszę to z pełną świadomością.
Smarcik-heh może tak być,w sumie racja."Polska B"pozdrawia  🤣
Bera,dziękuję,że to napisałaś.serio.Wszystkiego dobrego. :kwiatek:
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
12 stycznia 2018 19:58
andzia no ja też jestem z miasteczka z Polski wschodniej (tej lepszej, nie tam żadne B 😉 ) i rzeczywiście znacznie większy odsetek koleżanek z czasów dziecięcych i licealnych jest po ślubie/ma dzieci niż moje warszawskie znajome. W sumie dużo było takich, dla których celem był ślub tuż po liceum, a dopiero później jakiekolwiek usamodzielnianie się.
andzia1, być może, chociaż w wieku 35 lat jeśli zdrowie pozwoli, bo bez zdrowia to można sobie planować... mam nadzieję już te dzieci mieć. A praca to akurat miejsce, gdzie wiemy o sobie bardzo bardzo dużo, więc nikt niczego nie komentuje. Jedna koleżanka nie może mieć dzieci o czym wszyscy wiedzą.
smarcik, no właśnie, ja też słyszę jak znajomi mówią o sobie i swoich planach. A niektórzy bardzo by chcieli założyć rodzinę, ale jeszcze nie trafili na swoją osobę 😉
Zrobił się offtop, ale tutaj jakoś często tematy schodzą własnie na zakładanie rodziny 😉
Dokładnie,coś o tym wiem.Jadąc już po off topicowej bandzie-ja tam moją Polskę B uwielbiam mimo tej całej  wschodniej wscibskosci-lepszej nie ma 😉 Zdrowia dziewczyny tego psychicznego i cielesnego bo bez tego to i pociechy z pasji nie będzie.A jutro na koń  😉
asds   Life goes on...
12 stycznia 2018 21:33
Czy ja wiem czy tak jest z tymi dziećmi? U mnie w rodzinie nie mam presji na dzieci per se, bardziej na to że dobrze by było żebym sobie znalazła kogoś na stałe, ale nie jest to przymus (bez sens sobie uwiązać taką pętlę wokół szyji).

Bardziej chodziło w mojej wypowiedzi o kwestie zabezpieczenia bytu samego siebie (własne mieszkanie/dom, pieniądze awaryjne) zanim zdecydujemy się na zakup własnego konia i dodatkowo obciążymy nasz budżet (a nasz własny mir domowy nie jest pewny i stabilny).
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się