"Nie ogarniam jak..."

smarcik, serio standardem jest 30h i od razu egzamin? Generalnie masz racje, parkowanie to kwestia dupogodzin 😉 a jak ktos nie chce sie nauczyc, to moze jezdzic 50 lat i dalej parkowac w poprzek dwoch miejsc albo na chodniku "bo tak". I takich ludzie nie ogarniam w ogole, chyba wstyd by mnie zezarl. Co nie zmienia mojej opinii ze darcie lacha z ludzi, co kiepsko sobie radza jest bardzo srednie jak sie nie zna doswiadczenia kierowcy etc.

U nas jest duzo wieksza presja na parkowanie rownolegle bo 90% miejsc na miescie jest takich, plus u nas na osiedlu jest jak na zdjeciach powyzej, wiec potrzeba jest dosc konkretna 😉
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 stycznia 2018 11:00
kokosnuss a jak w ogóle wygląda u Ciebie kurs i egzamin? Jest więcej godzin jazdy?  🙂

(na motocykl to w ogóle jest 20  🤔wirek: ).
Nie miałam parkowania równoległego na egzaminie podobno tylko dlatego, że nie było wolnych miejsc. W mieście, w którym zdawałam, w ogóle jest raczej mało miejsc na parkowanie równoległe (a jak już są, to nie jestem pewna, czy wszystkie mają przepisowe wymiary hm...). Egzaminator jakoś specjalnie nie miał ochoty na szukanie. Objechaliśmy jedną "newralgiczną" strefę, gdzie te miejsca są, ale że były pozajmowane, to mi się udało, uf. Natomiast na kursie ćwiczyłam to parkowanie i szło mi nieco dramatycznie. Nauczyłam się parkować równolegle dopiero po x kilometrach spędzonych za kółkiem, kiedy nie było innej opcji, jak parkować równolegle. 😁 I nadal czasem muszę poprawiać, ale myślę, że wychodzi mi dobrze.

Ej, u nas ten egzamin jeszcze coś weryfikuje i ja tam się cieszę, że wygląda jak wygląda. W niektórych innych krajach zdaje się tylko na placyku i sru, mamy prawo jazdy, dziękuję-dobranoc. A potem wyjedź na miasto i radź se. Poza tym u nas większość ludzi jeździ ostrożnie i kulturalnie. A przynajmniej takie opinie słyszę często.
Co nie zmienia faktu, że niektórzy zdają po 10 razy i to prawo jazdy mają, choć pytanie czy faktycznie powinni mieć. Grunt, to zdawać sobie sprawę, że lakierowanie kosztuje....... i może warto przejmować się innymi kierowcami....

kokosnuss, Od razu egzaminu chyba nikt nie ma. Trzeba czekać na termin (chyba, że ma się szczęście i będzie szybciej). Z resztą, te 30 godzin jazd, to głównie przygotowanie do egzaminu. Nikt Cię nie nauczy np. jak wychodzić z poślizgu albo nie będzie spędzał 15 godzin na parkowaniu równoległym.
Większość osób wykupuje dodatkowe jazdy. Znam takich, którzy na "dzieńdobry" dokupili 20 jazd, bo się nie czuli pewnie. Jeśli czeka się na egzamin, którego nie ma od razu po kursie - sporo osób dokupuje jazdy tuż przed egzaminem. Jak ktoś ma możliwość - bywa, że przejedzie się jakąś polną drogą z rodzicem. Albo kolegą.
A są i tacy, którzy zdają po 30 godzinach za 1 razem i też fajnie.
Według was taki kurs serio uczy, jak jeździć samochodem? Bo według mnie to jest podstawa podstaw, jak w ogóle taki samochód ruszyć i mniej więcej, jakie panują zasady na drodze. To jest raczej przygotowanie do egzaminu, a nie do jazdy jako takiej. Jeździć się uczysz dopiero po tym, jak odbierasz prawko, wyrobisz x kilometrów i natrafisz na x różnych, niespodziewanych sytuacji. Sama ilość zdawanych egzaminó nawet nie świadczy o tym, jakim kto jest kierowcą. Można zdać za 1, bo się miało szczęście/miłego egzaminatora/zero dziwnych sytuacji, a potem jeździć jak nie powiem kto, a można zdać za 5 razem a być bardzo dobrym kierowcą.
Anderia   Całe życie gniade
26 stycznia 2018 11:59
Jeździć się uczysz dopiero po tym, jak odbierasz prawko, wyrobisz x kilometrów i natrafisz na x różnych, niespodziewanych sytuacji. Sama ilość zdawanych egzaminó nawet nie świadczy o tym, jakim kto jest kierowcą. Można zdać za 1, bo się miało szczęście/miłego egzaminatora/zero dziwnych sytuacji, a potem jeździć jak nie powiem kto, a można zdać za 5 razem a być bardzo dobrym kierowcą.


Dokładnie tak, banalne, a prawdziwe. Ja sobie prawko zawsze do matury porównywałam - o niczym nie świadczy fakt posiadania, ale coś tam umożliwia.

A parkować równoległe/tyłem nauczyłam się w zasadzie dopiero teraz, po 2 latach posiadania, jak zaczęłam jeździć w ramach pracy.  😂
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 stycznia 2018 12:12
flygirl generalnie na chwilę obecną wygląda na to, że wszyscy wypowiadający się w tym wątku mają takie samo zdanie (odnoszę się do pytania "Według was serio taki kurs uczy jak jeździć samochodem?). Dlatego troszkę nie rozumiem tego pytania  😉
Odniosłam się do zdziwienia kokosnuss, że jest tylko 30h i egzamin.
A swoją drogą znam sporo ludzi, którzy myśleli, że na kursie to się nauczą jeździć. A potem po zdanym egzaminie wsiadają w swój samochód i jest panika.😀
taaa, pamiętak jak niedługo po kupnie wlasnego samochodu zlapałam gumę na trasie. Gość, który mi pomógł (a raczej zmienił za mnie koło) nie mógł wyjśc z podziwu, że totalnie nie ogarniam jak to się robi. Niby się widzi co i jak na żywo i na filmach, i w sumie to dośc proste, a jak przychodzi co do czego, to za cholere nie mogłam wsadzić dobzre podnośnika  i nie wiedziałam w która stronę śruby kręcić  😵
Moim zdaniem parkowanie tyłem jest dużo łatwiejsze, niż przodem 🙂 Równolegle zresztą też, ale musiałam kilka razy pod domem tak zaparkować, żeby ograniczyć czas mojego parkowania, bo się bałam, że kogoś przytrę. Lepiej jak ktoś to robi wolniej o ostrożniej, niż jak z całej mocy wyryje komuś bok samochodu parkując...
Zdawałam egzamin nieco ponad rok temu i parkowania równoległego nie było. Tylko prostopadłe, oficjalnie i na pewno, bo dopytywałam się na kursie.
Swoją drogą ile taki kurs powinien według was trwać? 50 godzin? 100, więcej? Kogo byłoby stać na zrobienie prawka? Miałam bardzo dobrego instruktora, zdałam za pierwszym razem, na początku jeżdżąc sama miałam oczywiście cykora i brakowało mi wprawy, ale musiałam jeździć codziennie i szybko się rozkręciłam. Osoba z mojej rodziny ma prawko ponad 30 lat i jeździ gorzej ode mnie. Mi większa ilość godzin na kursie nie zrobiła by dużej różnicy, jej nie pomogły tysiące  😉
Uczymy się jeździć dopiero po kursie. Na kursie uczą jak zdać egzamin, nie uczą bezpiecznej jazdy w każdym warunkach i na każdej drodze, niestety. Jazda autem to praktyka, tj. wyjeżdżone kilometry. Ja pamiętam sama po sobie (egzamin zdawałam 13 lat temu), że po kursie wiele nie umiałam, tylko upór mojego męża, by mi potem nie odpuszczać żadnej okazji spowodował, że bardzo szybko doszłam do pewności w prowadzeniu auta. Na pierwsze urodziny po zdanym egzaminie dostałam od męża zaproszenie na kurs bezpiecznej jazdy 🙂 Mistrzami parkowania musi być każdy kto mieszka na osiedlu, w bloku/wieżowcu, bo miejsc parkingowych malutko i trzeba idealnie stawać. W przeciwnym razie rano można bardzo mocno się zdziwić  😂
Ja zrobiłam prawko po 30 godzinach + 5 dokupionych i zdałam za pierwszym razem. To żaden wyznacznik, ale chodzi o to, żeby potem jeździć. Co mi z tego, że bym tłukła kolejne godziny w eLce, jakbym nie mogła sama wsiąść. eLka to podstawy do samotnego wyruszania w podróż nauki jazdy, która nigdy się nie kończy 🙂
jagoda1966 a zdolność do parkowania to chyba najbardziej widać na parkingach centr handlowych, tam to się można cudów naoglądać. 😀 I dobrze jest mieć wtedy taką małą Corsę, którą się wciśniesz pomiędzy dwa samochody, które wystają spoza swoich miejsc. 😎

Ja w sumie po samym zdaniu prawka jeździłam mało, po roku kupiłam samochód, ale nadal jeździłam mało, bo został w domu a ja wyjechałam. W każdym razie i tak jeżdżę cąły czas automatami. Cieżką przeprawę miałam, jak pracowałam w Holandii i do dsypozycji mieliśmy sporą Kię w manualu. Ile razy to mi zgasło, było mi masakrycznie wstyd i wyczuwałam tak moment, żeby nikt nie chciał ze mną jechać ani nikt mnie nie widział. 😂 Ale przestawiłam się, jeździłam tym 3 miesiące i mimo, że wróciłam do swojego automata, to teraz już nie miałąbym takiego stresa przed manualem. Chwila, żeby wyczuć auto i jedziesz. I już nie uważam za taki ogromny wstyd tego, że auto gaśnie. 🤣 Pod warunkiem, że w miarę szybko ogarnia się sytuację i nie korkuje pół miasta. 😀
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 stycznia 2018 12:56
Ja to bym była za gruntownym przeanalizowaniem obecnego systemu i zaproponowaniem jakichś zmian. Zdanie egzaminu to jest często loteria albo widzimisię egzaminatora i niestety nie świadczy o jakichkolwiek umiejętnościach. Problem moim zdaniem jest przede wszystkim w osobach, które mają prawo jazdy ale z jakichś względów boją się. Nie ma nic gorszego niż niepewny, przestraszony kierowca, który jest poważnym zagrożeniem na drodze.

Na chwilę obecną to połowie po prostu zabrałabym prawo jazdy  😵 I właśnie nie tym "wariatom" tylko osobom, które nie mają pojęcia co robią, co chwilę hamują, nie potrafią dostosować prędkości, nie są pewne. Akurat dzisiaj kolega w pracy przyszedł z sytuacją, że babka mu wymusiła tak że prawie się w nią wpakował, a jak do niej wysiadł to się rozpłakała, że nie ma pojęcia kto tu ma pierwszeństwo. Takim osobom nie dawałabym zezwolenia na samodzielne jeżdżenie.

Może jakiś obowiązek jeżdżenia najpierw z drugą osobą - doświadczonym kierowcą? Może jakaś weryfikacja praktyczna po jakimś czasie od wydania prawka? Nie wiem, bo tak jak napisałam - bez dokładnej analizy można tu tylko gdybać. Ale patrząc po ilości kierowców stwarzających zagrożenie to jednak trochę ten nasz system kuleje.


(a z rzeczy humorystycznych: przedwczoraj widziałam panią, która przy skręcaniu zatrzymywała auto, kręciła kierownicą a potem ruszała  🙂 ).
z jazdą autem - jak ze wszystkim - albo masz talent albo nie
Jak nie - wkładasz wiecej wysiłku w szkolenie.
Jak robiłam prawko na przyczepę - byłam jedyną kobietą = ja + z 8 "laweciarzy" takich co co tydzień dygają z 1000 km z lawetami po auta...
i kto zdał??? = JA  😉 😉
Bo Ci Panowie jeździli, mieli doświadczenie - a mnie instruktor nauczył JAK ZDAĆ.
Oni byli super kierowcami - ja nie wjechałam przyczepą na żadną linię, pięknie kręciłam slalomy i na raz złamałam przyczepę o 90st....
I co z tego? To były tylko umiejętności "na egzamin"
Zgadzam się ze smarcik. Niestety nie pewni kierowcy to przekleństwo dróg. Nie potrafią ocenić odległości, dostosować prędkości, nie włączają kierunkowskazów, albo włączają nieświadomi, wymuszają pierwszeństwo lub powodują korek nie korzystając ze swojego. Nic nie doprowadza mnie do takiego szału, jak osoby włączające się do ruchu jak ślimaki. Jak już wyjeżdża się komuś przed maskę to należy to zrobić dynamicznie.
smarcik o matko, a mnie do szału doprowadza zwalnianie przed zakrętem do 10 km/h, ale żeby się całkiem zatrzymywać? 😵
Albo skręcanie osobowym i branie namiaru ze środka drogi jak tir z naczepą...
A mnie dużo bardziej przerażają kretyni jeżdżący w mieście po 120-130mkm/h
Szczecin ma niezłą infrastrukturę drogową. W mieście mamy bardzo dużo 2 jezdniowych ulic, mamy i 3 jezdniowe. Ograniczenia najczęściej do 70 km/h... nie powiem przekraczam trochę ale sporo osób jeździ z prędkościami rzędu 100 + lawirując między pasami. I jak taki kretyn sam się zabije / uszkodzi - cóż jego sprawa, ale oni często robią krzywdę innym kierowcom i zgarniają pieszych na przejściach... taki niepewnik jak nawet w kogoś wjedzie, to przy 30 km/h szkody będą raczej materialne... jak kretyn wjedzie w kogoś stówą, bywa gorzej...  😤
Według was taki kurs serio uczy, jak jeździć samochodem?
Nie. Napisałam powyżej, że nie.

Sama ilość zdawanych egzaminó nawet nie świadczy o tym, jakim kto jest kierowcą. Można zdać za 1, bo się miało szczęście/miłego egzaminatora/zero dziwnych sytuacji, a potem jeździć jak nie powiem kto, a można zdać za 5 razem a być bardzo dobrym kierowcą.

Nie no, jasne.
Tylko zdać za 5, a zdać za 10 - to może być różnica. Fart oczywiście też, jasne. Ale jak tak patrzę..... Są tacy, którzy zdali za 10, 12 nawet. Bardzo chcieli, bardzo się starali. Po pierwszej stłuczce - nie wsiedli więcej do samochodu. Albo jeżdżą nadal jak kursanci. Niepewnie i ze strachem.
Mnie też to irytuje - zwłaszcza zatrzymywanie się przed zakrętem do "stój", mryganie i skręcanie. Ale jeśli taki ktoś używa kierunkowskazów i jeździ wolno, ale przynajmniej ze stałą prędkością tzn. nie robi jakichś głupot w stylu "hamuję - ruszam" na prostej drodze.... to jeszcze-jeszcze, bo widzisz, co ten ktoś robi.

_Gaga, A ić, mnie te wasze ronda przerażały 😉 ale też nie lubię takich asów drogowych.... agresywnie, byleby się wciskać, 100 na prędkościomierzu w centrum miasta i wszyscy inni sp*, choćby na chodnik, bo oto król jedzie....
A propo rond, to lubię takich, którzy całe wielkie rondo objeżdżają na zewnętrznym, a chcą zawrócić, względnie skręcić w lewo. 😎 Jeszcze jestem w stanie to zrozumieć na jednym, które jest dosyć małe, a ma sporo odnóg, sama musiałam się przekonać, żeby wjechać chociaż na ten środkowy. No ale na wieeeelkim, przestronnym rondzie trzypasmowym, to już nie kumam. Tak samo, jak na 3-pasmówce jechać środkowym pasem ślimaczym tempem, to jest w ogóle kosmos. 😜
Ja jestem zdania, że nie każdy powinien mieć prawo jazdy i jeździć samochodem.
Są ludzie którzy się do tego NIE nadają i pomimo najlepszych chęci i miliona godzin z instruktorem (lub bez) za kółkiem nigdy nie będą dobrymi kierowcami niezagrażającymi innym uczestnikom ruchu drogowego.
Ja też bardzo bym chciała pięknie śpiewać, ale się do tego nie nadaje. Chciałabym też być geniuszem matematycznym. W LO myślałam, że wystarczy robić milion ćwiczeń. Ale to inni mieli instynkt i wyczucie/zrozumienie tematu i dostawali 5 na sprawdzianie.

smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 stycznia 2018 13:51
Mądrze prawi, polać jej!  :winko:

Też jestem tego zdania. Niestety jazda samochodem jest u nas bardzo popularna i ludzie tego nie rozumieją. Często na drodze zastanawiam się, czy takie osoby nie zdają sobie sprawy ze swojej "ułomności" czy po prostu liczą na to, że jakoś dojadą na miejsce i się nie zabiją.


Ronda to w ogóle zasługują na osobny wątek ( 😁 ). Codziennie w drodze z pracy ktoś usiłuje mnie staranować na takim malutkim rondzie - niestety ludzie totalnie nie potrafią poruszać się po rondach. No dosłownie dzień w dzień na tym malutkim jednopasmowym rondzie jadę w lewo, a z naprzeciwka dzień w dzień ktoś mi wymusza powodując moje awaryjne hamowanie w ostatniej chwili (no i trąbienie). Teraz już przyjęłam taktykę patrzenia tym ludziom prosto w twarz wzrokiem "a tylko spróbuj wymusić" - ale ze świadomością, że i tak wymusi. A jak byk stoi wielki, widoczny znak ustąp pierwszeństwa przejazdu.
Dla mnie kwintesencją debilizmu był PAN (tak tak, nie baba), który COFAŁ na RONDZIE.
Meise, Smarcik, zgadzam się. Ja jestem taką osobą 😉
Facella   Dawna re-volto wróć!
26 stycznia 2018 14:19
Teraz wciskam się tak, że bywa problem z otworzeniem drzwi.

Jak mnie wkurza takie parkowanie. A potem się dziwię, że mam cały bok poobijany od drzwi osób, które zaparkowały obok na centymetry i nie mogły się zmieścić przy wysiadaniu  🙄

kokosnuss, to co na zdjęciach widać, to bardzo dużo miejsca do manewrowania  😍 u mnie pod blokiem czasami parkuję równolegle mając po 10 cm zapasu z przodu i z tyłu... Zrobiłabym zdjęcie, ale akurat stoją tylko dwa auta. Jutro powinno być więcej  😁

Ja sobie nie wyobrażam już jeździć bez kamery (nagranie moje):
Facella, tak... parkowanie na milimetry to zło. Jestem w stanie wjechać w mega ciasne miejsca, tak, że ani ja nie wyjde ani pasażer. A jak jestem w centrum handlowym/na parkingu mojej uczelni to może i parkuje jak piz*a, na 2 miejsach (duże auto mam generalnie) albo na samym końcy parkingu, ale ten samochód mam nie porysowany. Wcześniejszy miniak przez parkowanie w ciasnych miejscach był cały obdrapany, bo ludzie jak wychodzą to przecież muszą piznąć drzwiami na oścież...
Facella, ale mi chodzilo o miejsce z boku! 🙂 do linii wody. I zeby zmiescic sie w linii z drugiej strony musisz wycelowac tak, zeby opony byly maks 20-30cm od krawedzi. I niejeden kozak przestaje kozaczyc (albo staje pol metra od krawedzi - i blokuje ruch na jezdni :/) na co dzien parkuje w duzo ciasniejszych miejsach, serio 😉

smarcik, u nas nie ma minimum godzin, tylko minimum jakosciowe 🙂 srednio wychodzi 40-50. Nikt nie dopusci do egzaminu kursanta, ktory nie umiem powtarzalnie, prosto parkowac w dowolny sposob (za najechanie kolem na kraweznik przy rownoleglym sie oblewa itepede). I nikt nie dopusci kursanta, ktory nie jezdzi samodzielnie po wszystkich kategoriach drog, od 30 zony, przez krajowe po autostrady 🙂 samodzielnie - tj z ustawiana nawigacja lub przekazanym wczesniej celem podrozy, zadnych wskazowek na biezaco. I jak odebralam prawko to wsiadlam i pojechalam 😉 na autostrade i do przodu, parkowanie wychodzilo mi od poczatku dosc bezproblemowo 🙂 chyba najbardziej meczace bylo wyczucie sprzegla, bo przesiadka z diesla na benzyne 😉
Kokosnuss ale u nas też szkoleniowiec musi dać kwit, że dopuszcza do egzaminu 😉 co nie zmienia faktu, że dziewczyny dobrze piszą o przygotowaniu do egzaminu a nie do "życia" na drodze. Pamiętam jak pojechałam po odbiór mojego prawka do innego miasta (tam jestem meldowania) i w drodze powrotnej mama dała mi prowadzić. No prawie umarłam wjeżdżając na autostradę! Na egzaminie nie uczyli. Już nie mówiąc o tym, że mój pierwszy ślimak prawie skończył się tragedią. Nie potrafiłam ocenić prędkości, wjechałam za szybko - zareagowałam zbyt późno  😵 dobrze, że mama ze mną była. Obecnie prowadzę bardzo dobrze ale... Mam bardzo duży respekt do tych maszyn. Pojadę wszystkim, ciężarowym zapakowanym po brzegi, zaparkuje 3m busem w każdej kombinacji ale prędkości się boję i nie rozwijam skrzydeł. Raz tak zrobiłam dla przełamania lęku - skończyło się kapciem. Nie jest mi pisane, dlatego na autostradach zwykle trzymam z TIRami  😁
Ja zaczelam prawko w 2009. I go nie skonczylam. Bo zycie sie potoczylo jakos tak, ze nie dalo rady. Nie wyjezdzilam wtedy na kursie 10 godzin. Wiec teraz w listopadzie stwierdzilam ze musze to skonczyc. Zrobilam te 10 godzin, uczac sie parkowania na tych jazdach, nowych zasad egzaminu i przejezdzajac najtrudniejsze miejsca w miescie w ktorym jest egzamin. 😉 Pani mi dała kwitek z egzaminu wewnetrznego i nie marudzila ze nie jestem przygotowana w 100%. Nie miala wyjscia, skonczyl sie moj kurs i do widzenia. To czy dokupilam godziny jazd czy nie, zalezalo tylko ode mnie.
Zdałam za 2 razem. Jednego dnia oblalam przejezdzajac na znaku Stop (jak juz wracalam do osrodka i to chyba było z podjarki 😉 ), a ze termin sie zwolnil na 2 dzien to zaryzykowalam, wzięłam go  i zdałam 😉
Zaraz po tym jak odebrałam prawko jechałam na świeta do Zakopanego, a potem wracalam do Niemiec autostradą 1000km 😉 ( mam chyba męża ktory bardzo we mnie wierzy  💘 )i o tyle o ile nie mam problemu z jezdzeniem po mieście, autostradzie itp. I jak nie mialam problemu z parkowaniem Yariska prostopadle i rownolegle, tak w domu mam Passata kombika i ni chu chu, zebym dobrze zaparkowała . Zawsze stane krzywo, albo za blisko itp. Dlatego aktualnie jestem w stanie zrozumieć ze ktoś zaparkuje za blisko.

Ale powiem Wam ze ciesze sie ze na poczatku swojej "kariery" kierowcy nie musze jezdzic po Polsce, a szczegolnie po wiekszych miastach i autostradach. Ostatnio jadąc do Szczecina, zamieniałam sie z mężem zaraz po przekroczeniu granicy. Boje sie "kultury" jazdy w Polsce...  👀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się