Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
29 stycznia 2018 11:05
Ty to masz ten spust, tuńczyk.
Szkoda, że Twoim marzeniem nie jest zostać zawodnikiem sumo, tylko fit-laską  😂 😁

Sorry, mam głupawkę.

A ja sobie chyba palec serdeczny w prawej ręce złamałam. Nie wiem jak, bo w nocy obudził mnie straszny ból i tyle. Palec boli jak fix, spuchł i nie mogę go zgiąć. Nie dość, że ledwo łażę, to jeszcze mam problem z podcieraniem tyłka  😵

Micha wciąż czysta, deficyt kaloryczny konkretny, tylko ruchu malutko (do kibla i z powrotem  :hihi🙂, bo już telepanek prawie nie mam. Jadę dziś do chirurga po południu.
Phi...zawodnikiem sumo zostałabym w 2 miechy. A w wolnym czasie między walkami pracowałabym jako degustator w restauracjach!  😁
Dziś będzie na 5. Tylko szkoda za wczoraj. Ale cóż... olać, życie toczy się dalej.
Ja dzisiaj niestety znowu żywieniowo masakrycznie  😵 Do teraz właściwie zjadłam dwie kanapki, właśnie odgrzewam sobie kilka pierogów bo jestem zwyczajnie głodna. Jutro na szczęście mam czas między pracą a fitnessem więc ugotuje sobie obiad na 2-3 dni. Poza tym ok, byłam w stajni, porobiłam co trzeba, pojeździłam, więc jakaś aktywność wpadła. Jutro jak wspomniałam fitness i mam nadzieję, że w końcu z żarciem będzie lepiej
vanille niestety bez uregulowania jedzenia jest ciężko. Kuz nawet nie chodzi tylko o bilans kaloryczny ale o regularność. Nie ma nic gorszego niz zajadanie na wieczor 🙁

Nowy tydzień zaczęłam na 5 🙂 oby pozostałe 6 dni były takie same. Troche się w końcu odpalilam na treningu  💃 nie miałam uczucia, że rękawami robię.  Także mam nadzieję , że (tfu, tfu) kryzys za mną.
archeo, bardzo ciężko. Im mniej jem w ciągu dnia tym bardziej chce mi się jeść wieczorem - w efekcie bilans kaloryczny pewnie jest normalny albo nawet sporo na minusie, ale największy posiłek jem wieczorem - lipa. Gdybym miała lepszy budżet to bym bez wahania zdecydowała się na pudełka, ale na ten moment to nierealne. Pozostaje mi tylko spinać tyłek i próbować dzień po dniu jakoś się ogarnąć i przygotowywać obiad wcześniej, żeby jeść go w środku dnia, a nie na koniec.
Aleee wczoraj był trening. Dwóch trenerów z całą ekipą walczyło i sapali równo z nami (tyle, że ketelki mieli po 25 kilo, a nie 10 czy 12  :hihi🙂.

Wszystko mnie (znowu) boli. Dieta mi się skończyła, mam opóźnienie w dostarczeniu nowej i normalnie panika jak ja się ogarnę bez podpowiedzi. Zrobię dzisiaj chyba jakiś dzień z poprzedniej wersji.

Do boju! I nie zażerać laski!
U mnie na 5. Dziś raczej bez aktywności, bo znów mnie roboty i sprawy zawaliły. Biodro się pooowoli naprawia. I jakoś to leci.
Jak tam laski dziś? 🙂

U mnie uczciwa 5. Mam nadzieję, ze ogarnęłam juz kwestie jedzenia obiadow w normalnych warunkach a nie w samochodzie 😂 więc może przestanie mnie ssać późnym popoludniem 🙂

Trening zaliczony, co prawda lekki także ciężko stwierdzic czy kryzys minął ale zdecydowanie lepiej sie czuję wiec mam nadzieję, ze po najgorszym 🙂
archeo, no to dobrze, że siła wraca 😀 Oby było jej coraz więcej!

Ja dzisiaj o dziwo zjadłam posiłki o takich porach, o jakich powinnam. Na pewno dużo da się jeszcze poprawić, ale póki co chciałabym przede wszystkim nabrać jakiejś regularności. Fitness dzisiaj średnio, zapisałam się na zumbę, bo na nic innego bym już nie zdążyła i niewiele się napociłam. Dlatego jeśli jutro czas pozwoli to mimo, że nie planowałam, pójdę na coś wyciskającego siódme poty.

No i tak się nieśmiało przymierzam do kolejnej batalii... zostałam bez żadnego papierosa i mimo, że zdążyłabym zejść do sklepu to nie idę. Mam nadzieję, że może tym razem się uda.
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
30 stycznia 2018 23:41
A ja idę do szpitala. W przyszły wtorek. Miałam iść dziś, ale stwierdziłam, że słabo zafundować sobie szpital na urodziny.
Elmadziarra- rozumiem, że z nogą? Trzymam kciuki, żeby ktoś to jakoś ogarnął. Może się da? W moim mieście jest np Poradnia leczenia ran ( takich właśnie trudno gojących się ran u osób z cukrzycami itd itp I podobno DOBRZE im to idzie! ) Może gdzieś tam u was jest coś podobnego?
vanille- hehehe...  trzymam kciuki. Aczkolwiek po sobie wiem, ze trzeba na 1000% zachcieć by rzucić. Inaczej nic z tego. Musisz na maksa zachcieć, na maksa być gotowa i na maksa zmotywowana! Nie ma miejsca nawet na ułamek procenta wahania się czy zastanawiania.

U mnie wczoraj na 4- lub nawet 3+. Wszystko szlo super do wieczora do godz 20:30. Otworzona byla taka wielka, gruba mleczna czekolada z marcepanem. I mąż ją jadł. a mi TAK OKRUTNIE się jej chciało. I pękłam. Życie byłoby łatwieusze gdyby w domu nie było tych zakazanych produktów. Ale są i będą i muszę sobie jakoś z tym radzić.
Rano zaspałam, ale zrobiłam mini trening. I kibluję w robocie do 20😲0. Biodro boli coraz mniej. Może w sobotę czy niedzielę uda się przebiec kilka km? A jak nie to za tydzien już na pewno.
Podczytuję Was od dawna, szukając inspiracji do jakiegoś ruchu oprócz konia.
Żeby poczuć się bardziej "zwarta", na odchudzanie nie liczę, bo i tak za dużo jem szczególnie słodkiego.

Próbowałam różnie:
- siłownia - denerwuje mnie ten charakterystyczny zapaszek i irytująca muzyka
- zajęcia fitness - nie zawsze mi pasowały godziny, odwoływane zajęcia z powodu braku minimum osób, albo znowu tłok
- ćwiczenie z filmami na youtube - wieczorem już mi się nic nie chciało, wolałam pomieszkać z mężem, niż znowu 30-40 min cos tam samej robić

Co mnie w końcu odpaliło? Ćwiczenie w domu rano, w tygodniu zaraz po 5.00 i w weekendy też od razu po przebudzeniu, bo jak nie poćwiczę rano to już potem w ogóle. No i na mnie podziałały filmy w blokach po 10 minut. Łatwiej się zmotywować, a jak już się zacznie to potem można sobie dokładać kolejne bloki.

Wrzucam, bo może ktoś ma podobne dylematy  🙂
tunrida, ehh, wiem to aż za dobrze. Ja niestety nie chcę rzucić w 100% - nie ma co się oszukiwać. Tzn mogę nie palić i 10h jak jestem w pracy i wcale o tym nie myślę, ale mam takie moje słodkie przyzwyczajenia, których ciężko mi się będzie wyzbyć. Np. zapalenie zaraz po wyjściu z pracy. Wstyd się przyznać ale główną przyczyną chęci rzucenia jest aspekt finansowy :/
Jeśli chodzi o dietę to dzisiaj jestem dumna, zjadłam normalne posiłki tak jak zaplanowałam. Poćwiczyłam też w domu. Niedługo minie miesiąc, jak się za siebie wzięłam i jestem trochę zaskoczona, bo nie traktuję tego w kategoriach wyzwania. Miałam wiele podejść, kiedy musiałam się zmuszać do ćwiczeń, obsesyjnie myślałam o tym, co powinnam jeść a czego nie. Teraz nie mam z tym problemu, jakoś tak bez ciśnienia to robię i lepiej mi idzie - np. przez ostatni miesiąc nie jadłam słodyczy (poza wpadką z batonami i dwa razy poczęstowałam się w stajni czekoladą). Ale poza tym nie kupuje, nie ciągnie mnie, nie muszę staczać jakichś wielkich batalii. Czasem oczywiście miewam ochotę, zwłaszcza jak jestem w sklepie, ale nie kosztuje mnie to aż tyle wysiłku co kiedyś. Chyba dobrym sposobem jest to, żeby nie zmieniać wszystkiego na raz z dnia na dzień. U mnie to się nigdy nie sprawdzało, kilka dni mogłam wytrzymać, ale potem przytłaczał mnie ten reżim. Teraz sobie ćwiczę, jeżdżę do stajni, staram się jeść regularniej i lepiej (ale też nie tłukę się w głowę, jak mi coś nie wyjdzie). Nie myślę o tym bez przerwy i jakoś tak małymi kroczkami do przodu.
vanille nie od razu Rzym zbudowano 🙂 jak sama napisałaś małymi krokami do przodu.

U mnie dziś 5 🏇 wracamy na wlasciwe tory. Co prawda w tym tygodniu treningi są dość lekkie ale moze to dobrze, świeżości złapię.

I w końcu waga się ustabilizowała  😅 juz kolejny dzień utrzymuje sie na poziomie 50.3, 50.4. A nie jak cały zeszły tydzien- kilogram w jedną kilogram w drugą.
Dziewczyny  :kwiatek:
Potrzebuje jakiś rad kulinarnych, przepisów na posiłki, które mogę zjeść w pracy, w trasie. Nie mam możliwości odgrzania, jadanie w knajpach po drodze, tez wychodzi bokiem po jakimś czasie, poza tym i na to czasu nie ma.
Gdzie szukać przepisów na przede wszystkim obiady, które mogę przygotować dzień wcześniej ( nie zmuszę się, żeby rano wstać wcześniej i coś pichcić), spakować w pojemnik i zjeść na następny dzień
Ja na takiej zasadzie szykuję sobie różne kasze.  Np. Bulgur. Na patelnie wrzucam warzywa (pomidorki koktajlowe, cukinie, paprykę, marchewkę i co tam akurat jest w lodówce). Podsmażam i dorzucam ugotowaną torebkę bulguru plus przyprawy wedle upodobania. Całkiem dobrze smakuje na zimno 😉 do tego można spakować jakąś surówkę 🙂

Albo kasza jaglana z tartą, podduszoną wczesniej marchewką.
-ryż z jogurtem 0%, cynamonem i słodzikiem
- ryż z jogurtem owocowym + jakieś warzywo/surówka
- kasza z twarogiem chudym
No cóż...ja uwielbiam kasze i ryże z serami i jogurtami, mi to styka, na zimno super  😉
A mi się coś takiego jak kasza z twarogiem w pale nie mieści.
Zazdroszczę Ci, że Ci coś tak prostego i taniego smakuje.
Co w tym jest oprócz kaszy i twarogu? Sól?
Ja kasze wszelakie lubię i jem np. z podsmażonym wędzonym boczkiem i cebulą + mnóstwo natki pietruszki. (Oczywiście może być wersja light z piersią kurczaka zamiast boczku.)
A twaróg jem wyłącznie w postaci pasty na kanapkę. Ze śmietaną (ew. jogurtem), szczypiorkiem, rzodkiewką i solą.
Połączenia kaszy i twarogu jakoś nie widzę. :/
Fajnie masz. Ale chyba pisałaś kiedyś o tym, że nie jesteś wybredna i do tego nie lubisz gotować.
No jasne że sól.  🙂 Zawsze kasze, ryż, makaron gotuję z solą. Można sobie do tego twarogu walnąć łyżkę dżemu. No..ja nie jestem wybredna.
Można sobie dzień wcześniej usmażyć na minimalnej ilości oleju 2plastry cienkie schabu. I zjeść na zimno z dużą ilością surówki warzywnej. zagryźć kromką chleba ziarnistego, żeby były węgle złożone. I mamy obiad.  Albo naleśniki na zimno z czymkolwiek.

jestem niewybredna. Dostaję w pudełkach czasami na śniadanie 2 jajka sadzone, cieplutkie. Ale że mi  nie pasuje jeść tak rano, to zjadam je w pracy już zimne. I ta się żółtko zimne wylewa z zimnego białka. I da się zjeść. 🙂
No ale..może faktycznie niech się kto inny wypowie jak ugotować sobie dzień wcześniej obiad na zimno na jutro.  😉

ps-- widzisz...moim zdaniem szczypior czy natka pietruszki psuje smak jedzeniu! Sama nigdy bym nie popsuła kaszy natką pietruszki. 🙂
Jak u was dzisiaj? Ja szaleństwo, posiłki w ciągu dnia jak trzeba plus PRZYGOTOWAŁAM OBIAD NA JUTRO. Chyba umrę z wrażenia 😀 A poza tym prawie spóźniłam się na fitness (komunikacja miejsca...) więc biegłam jak opętana - i zdążyłam. Straszny był wycisk, widzę, że problemem są dla mnie zwłaszcza ćwiczenia na ręce. Pod koniec znów miałam problem, żeby zrobić klęk podparty bo mi ramiona mdlały O_O Ale czuję, że z każdym treningiem jest ciut lepiej. Jutro również fitness.

Julie, jak dla mnie zwłaszcza kasza kuskus nadaje się do zimnych posiłków.
Kuskus to w sumie nie kasza tylko makaron. 😉
Tunrida, jeżu, zimna, lejaca się jajecznica  😲 jak Ty to przelykasz?  😲 🙄
Ja jeszcze kiepsko, ale mam nadzieję, że za kilka dni wrócę do gry czyli moich hantli i całej reszty. A póki co zmarniałam bo mi kiepsko żarcie wchodziło podczas grypy.. Jestem chudy żelek.  🙄
Julie, kaszomakaron 😀 Ale wiadomo, o co chodzi. Jak dla mnie najbardziej do przełknięcia na zimno :-)
Jak najbardziej, do sałatki spoko. Tylko średnio to dietetyczne w porównaniu do prawdziwej kaszy. 😉
vanille super 🙂 oby tak dalej. Jak już wejdziesz w rytm bedzie dużo latwiej szykować jedzenie ibpilnowac posiłków.

Brrr..ryz na zimno. Toleruję jedynie w formie sushi 😉 za to kasza jak najbardziej. Szczegolnie bulgur z warzywami.

Kuskus jest smaczny w kisirze. Kuskus, pomodorki, troche koncentratu, mieta, pietruszka, dymka, sok z cytryny, czosnek, chilli, oliwa i na jakis czas do lodówki zeby się schodziło. Idealne na lato 🙂

Dzis 5. Bez wpadek. Waga stabilna. Trening co prawda lekki (pod chlopakow- jutro rano mają wage a w sobote pierwsze zawodowe walki 🙂 ) ale od poniedziałku juz pewnie cisniemy. I wtedy okaze sie co z moim kryzysem  😂
Ja od 1 lutego mam wsparcie w osobie męża, który też zabiera się za odchudzanie. Równy miesiąc już nie pali, przytył mocno ale czuje się już na siłach ruszać z odchudzaniem. Więc może będzie w domu mniej zakazanych pyszności.
1 i 2 luty- na 5. Wczoraj konkretny trening, dziś absolutnie nie miałam na nic czasu. Ale dietowo na 100% będzie na 5.

Ja  obiadami mam w ogóle o tyle fajnie, że nie mam potrzeby obiadu jako obiadu. I nie mam potrzeby posiłku gorącego. Moge na obiad zjeść cokolwiek co będzie porcją białka, węgli i warzyw.
tunrida zazdroszczę 🙂 ja muszę zjesc cos ciepłego w ciągu dnia...jak przez jakiś czas kombinowałam z obiadami na zimno to miałam potem straszne ssanie i w efekcie dojadalam  😵
Boże....nawet nie macie pojęcia jak mi już brakuje biegania! Głupie biodro.

Najlepiej mi, kiedy cały świat jeszcze śpi, kiedy jest jeszcze ciemno i tylko lampy i światła dają żółtawo-czerwony odcień. Jest wtedy tak przytulnie. Pusto! Cicho! Jak jeszcze leży śnieg to już w ogóle cudownie i uroczo.
I tylko JA w tym świecie i moja muzyka. Ja przeciwko sobie. Ja z samą sobą przeciwko mojemu wyzwaniu. Wszystko się pląta, miesza wraz z przebiegniętymi kilometrami. Raz biegnę siłą woli, by po chwili dostać wyrzut sił i móc przyspieszyć. Wyrzucam nogi przed siebie mocno i równo jak jakaś pieprzona maszyna nie do zdarcia. Albo jak jakaś łania, lekko i cicho. Tylko po to, by za chwilę biec siłą woli i wmawiać sobie "ty NIGDY nie przechodzisz do stępa".
Tęsknię za moim bieganiem porannym zimą!!!!!  I kocham te moje durne 10 km przed świtem. I zła jestem na głupie biodro!





tunrida, ja Cię podziwiam, że masz taką siłę woli, że wstajesz tak wcześnie i biegasz. Mi się zdarzyło zaledwie kilka razy w życiu i wtedy rzeczywiście jest magicznie. Miejsca, które się zna, wyglądają zupełnie inaczej. Mam nadzieję, że biodro szybko Ci się 'naprawi' :kwiatek:
Co do obiadów to ja też kiedyś nie mogłam przeżyć bez zjedzenia czegoś ciepłego. Obiad na słodko też nie był dla mnie 'prawdziwym' obiadem, więc jeśli były np. naleśniki, to i tak miałam ochotę zjeść coś 'normalnego'. Teraz dużo się pozmieniało, przez długi czas nie jadłam w ogóle obiadów, jedynie 'suchy prowiant'. I dobrze mi z tym było, teraz z rozsądku próbuję jeść chociaż 3 posiłki, w tym jeden ciepły.

Odwołali mi dzisiaj zajęcia na fitnessie i nie wiem, jak żyć 😀 Albo pojadę, żeby pobiegać, albo poćwiczę w domu.
To nie jest siła woli. To jest po prostu mój biologiczny zegar. Ja około 21😲0 mogę już iść spać! Sama z siebie! A po 23😲0 widzę podwojnie i jak nie pójdę spać, to będzie źle. Więc i normalne że wstaję ok 6😲0. To mogę i nastawić budzik i wstać o 5:30. Co za różnica te pół godziny. Zasypiam wtedy o 21:30 i mam 8 godzin snu.
Po prostu. Tak mam i już.  hehe..byłabym dobrym rolnikiem  😂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się