Kupno konia

Smok10, a ja bym chciała zobaczyc tego 9 latka chodzącego 150 z wynikami za 200e 😀


Strzyga, a Twoim zdaniem ile taki koń kosztuje? Jestem ciekawa, bo ze względu na brak potrzeby na takiego konia, raczej nie siedzę w tym rynku i mam tylko pojedyncze informacje jak ktoś kupi czy sprzeda i jak wiadomo za ile.
11-latek chodzący 145 cm z dobrymi wynikami jest wystawiony w ogłoszeniach za 200 tys. zł.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
13 lutego 2018 09:58
Dance Girl, zdrowy kon chodzący 150 z wynikami? Stawiam cos koło 800e i w zwyż 😀
Wystarczy zapytać Skrzyczek czy Calevo jest na sprzedaż za 200e 😀
Są konie które widać że mają potencjał na wyżej niż 150 już w wieku 9 lat a są takie które pomimo ze chodzą na czysto nikt im nie wróży kariery w wyższych i trudniejszych konkursach . Są konie które pomimo że skaczą pod jednym na czysto są tak trudne że mało kto da sobie z nimi radę .To bardzo płynna wartość i zależy od bardzo wielu czynników  , dlatego napisałem 200 + a jak wiadomo ten plus to w zasadzie nieskończoność  😉

P.S W Polsce konie które się pojawiają zmieniają właścicieli w przedziale 145/150 cm , bo to granica gdzie w zasadzie dużo już można wiedzieć a jeszcze relatywnie taniej kupić .
desire   Druhu nieoceniony...
14 lutego 2018 09:17
jakby ktoś coś słyszał, o starszym (edit: za bardzo poszalałam z tym starszym 🤣 - od 13-14lat w zwyż 😉 ), spokojnym koniu na sprzedaż, na śląsku (chociaż wątpie) i w województwach ościennych to bardzo bym prosiła o jakiś cynk na pw. 😉 :kwiatek:
Jeśli nawet na re-volcie koń 13- 14 letni jest koniem "starszym" to ja o swoich w wieku 31,23 i 19 powinnam chyba mówić per : niedoszłe umarlaki.
efeemeryda   no fate but what we make.
14 lutego 2018 09:52
sory za off top, ale 31 ?  😀 wow  😍 jak to zrobiłaś ?
diuk, ale Twoje konie raczej nie są handlowe (?), a tu dyskutujemy o handlowych

Koń w wieku 31 lat sprzeda się najwyżej w 1 miejsce :/
Może moje konie i nie są handlowe ale mówienie o trzynastolatku " stary" jest niewłasciwe  zwłaszcza w odniesieniu do koni handlowych. Oba moje najstarsze konie są u mnie od 20 lat. Dodam, ze są użytkowane w szkółce aczkolwiek ten najstarszy od ostatniego lata już bardzo lekko bo żdziebko sie posunął. A oba są na chodzie bo o nie po prostu dbam i sama je karmię.
desire   Druhu nieoceniony...
14 lutego 2018 10:30
diuk, tak jak _Gaga, :kwiatek: mówi.
edit: starszy w sensie nie młodszy, może być po kontuzji nie wykluczającej z rekreacyjnego tuptania.
I przykro mi, ale słowo starszy tyczy się też tego, w jaki sposób wyeksploatowany - mój w wieku 22 lat robił po pare dobrych km dziennie w terenie, a są boroki, które w wieku 16 lat nadają się na łąki.
ps. mój w piątek kończy 28 lat, także sorry, daruj sobie.
diuk, przesadzasz. Ktoś szuka starszego (nie starego!) konia nigdzie nie pisząc, że 14 letni koń jest nie nadającym się do niczego staruchem 🤔
Też ma starszą kobyłę (20 lat) , mam  ją od lat 17 i pomimo zapewnienia jej najlepszej opieki, żywienia i warunków życia - dopadła ją i wykluczyła z użytkowania choroba zwyrodnieniowa. Czyli że co? Jestem złym właścicielem?
[quote author=Na_biegunach link=topic=1647.msg2756208#msg2756208 date=1518190903]
Small Bridge, zgadzam się w 100% Niewielu przeciętnych rekreantów chce się wspinać na grzbiet smoka 170 cm w kłębie, a jak do tego temperamentny

kotbury, w moich definicjach szukasz konia przynajmniej do ambitnej rekreacji 🙂
[/quote]

No więc opisałaś konia, którego szukam.
Nie wiem na ile to co "uprawiam" jest ambitne. U mnie nie z ambicji raczej wynika - bo nie mam ambicji ani sportowych (już skończyłam z karierą sportową niekońską daawno temu i nigdy do sportu nie wrócę. NIGDY). Nie pojadę więc koniem którego kupię żadnych zawodów nawet podwórkowych. Ale za to chętnie pojeżdżę z trenerem, dobrym trenerem, naprawdę dobrym trenerem, który na treningu będzie wymagał ode mnie abym dała z siebie wszystko a nie aby mi dobrze było - bo szkoda jego czasu.

I wiem, że taki koń musi kosztować i nie mam z tym problemu. Bardziej mam problem z tym, że jak wydam tyle na konia, to za te 5- 10 lat gdyby mnie naszła go ochota sprzedać to całkiem możliwe, że nie uzyskam za niego nawet takiej kwoty... I nie dlatego, że będzie zdupny czy źle zrobiony - ale dlatego, że nie będzie miał "rekodru w sporcie"🙂
I wiem, że taki koń musi kosztować i nie mam z tym problemu. Bardziej mam problem z tym, że jak wydam tyle na konia, to za te 5- 10 lat gdyby mnie naszła go ochota sprzedać to całkiem możliwe, że nie uzyskam za niego nawet takiej kwoty... I nie dlatego, że będzie zdupny czy źle zrobiony - ale dlatego, że nie będzie miał "rekodru w sporcie"🙂


kotbury
, ja w takiej sytuacji potraktowałam koszt konia jako "sunk cost", bo nigdy nie wiesz czy przez te 10 lat ci nie padnie na skręt czy nie dostanie jakiejś nieuleczalnej kontuzji. Jak się pogodzisz z wydatkiem w ten sposób - to łatwiej go poczynić. Jak koń będzie dobry (a znam osoby niestartujące a mające super konie) to jest szansa, że w razie czego kupiec się znajdzie a koń się sprzeda pocztą pantoflową. A przez te 10 lat i tak utopisz w darmozjada koszt kawalerki...

Natomiast satysfakcja ze współpracy z fajnym koniem jest bezcenna.
niezbyt rozumiem kupowanie drogich koni właśnie na zasadzie ,,może kiedyś się zwróci" - to co wyżej napisała Dance Girl
przecież koń za 30-50 tyś do ambitniejszej rekreacji tak samo może paść, kontuzjować się, nie chcieć współpracować, być agresywny, rozwalić się na padocku czy pokopać na pastwisku. to cale nie jest tak, że jak już sie kupi drogiego konia i wstawi do ekskluzywnego pensjonatu to on magicznie będzie sobie żył w zdrowiu i w chęciach do współpracy z właścicielem. oczywiście nie twierdzę że najlepsze są konie za 10 tyś, ale coraz częściej obserwuję taką presję wśród koniarzy byle mieć droższego konia. i w porządku kiedy tą osobę na takiego stać, ale jak potem ktoś nawet na kawę nie ma za co wyskoczyć bo każdy grosz na tego pasożyta to już trochę dziwna sytuacja. jeśli ma się wszystkie oszczędności na tego wymarzonego konia wyłuskać, każdy grosz odkładać na pensjonat i do skarbonki w razie W to czy jest sens robienia wywierania na sobie takiej presji? czy przeciętny, miły konik nie będzie tak samo się starał? od razu zaznaczam ze ten przeciętny miły konik może kosztować i 5 tyś i 50 tyś - to już zależy kto jaką cenę uważa za niską i bez presji jest w stanie ją zapłacić, licząc się z tym ze dziś zwierzaka ma i może na nim jeździć - a jutro niekoniecznie choćby kupił najzdrowszego
Nika666, zgadzam się z Tobą aczkolwiek w pensjonacie w którym stoję dokładnie tyle samo płacę za pobyt i wyżywienie przeciętnego miłego konika, jak i 5 razy droższego od niego konia "do ambitnej rekreacji"  🤣

A droższy koń to absolutnie nic innego jak moje własne widzimisię bo chciałam powozić tyłek na czymś co ma fajną głowę, ruch i możliwości niezależnie od tego czy kiedykolwiek wyjadę tym koniem na czworobok. Znam osoby, które do ambitniejszej rekreacji mają konie za 6 cyfrowe kwoty  🤣, do tego jeszcze jeżdżą na treningi, kliniki, trenują a od wielu lat nie widziałam ich na czworoboku bo im się "nie chce zapamiętać układu i pójść na badania a w ogóle to zawracanie głowy te zawody".

W Polsce społeczeństwo się bogaci ale oczywiście kosztem ciężkiej pracy. Więc nie ma się co dziwić że ludzie którzy ciężko pracują i mają kasę chcą sobie kupić drogiego i dobrego konia często nawet sportowego , po to by się bawić . Wcale nie startować ,ale trenować z trenerami , jeździć na kliniki , samodoskonalić .

Ja ich doskonale rozumiem i popieram choćby dlatego że inwestują w konie i jeździectwo a nie 100 innych dyscyplin w które by mogli. Kochając konie trzeba być także branżowym patriotą i promować oraz popierać to co się robi  😉
ushia   It's a kind o'magic
15 lutego 2018 08:46
Nika - prastara zasada glosi ze kupuje sie najdrozszego i najlepszego konia na jakiego Cie stac - bo utrzymanie tego "gorszego" kosztuje dokladnie tyle samo a czesto i wiecej

fakt ze niekoniecznie drozszy musi oznaczac lepszy, ale jednak w 99% tak jest - i wcale mnie nie dziwi ze ludzie wola docisnac i kupic lepiej wyszkolonego konia, ktory np od poczatku zajezdzania chodzil prawidlowo i nawet nie wie ze moglby inaczej, niz konia ktory jest owszem ogolnie mily, ale nie ma utrwalonego prawidlowego wzorca ruchu i zamiast uczyc go elementow albo po prostu sobie jezdzic to uczysz podstaw
tak, wiem, ze najlepszego konia mozna zepsuc w tydzien ale jednak im jest lepszy na starcie tym jest wiekszy margines bledu

tak  w ogole to od czapy dywagacje bo co komu do tego kto jakie decyzje finansowe podejmuje - chce miec konia za milion - jego sprawa skad ten milion ma i czego nie kupil zamiast...

NIka666 ale to do mnie?

niezbyt rozumiem kupowanie drogich koni właśnie na zasadzie ,,może kiedyś się zwróci" - to co wyżej napisała Dance Girl
przecież koń za 30-50 tyś do ambitniejszej rekreacji tak samo może paść, kontuzjować się, nie chcieć współpracować, być agresywny, rozwalić się na padocku czy pokopać na pastwisku.

Od tego (jeśli poruszamy aspekt czysto finansowy) jest ubezpieczenie.


oczywiście nie twierdzę że najlepsze są konie za 10 tyś, ale coraz częściej obserwuję taką presję wśród koniarzy byle mieć droższego konia. i w porządku kiedy tą osobę na takiego stać, ale jak potem ktoś nawet na kawę nie ma za co wyskoczyć bo każdy grosz na tego pasożyta to już trochę dziwna sytuacja.
NIe wiem i nie zaglądam nikomu w portfel. Gdybym planowała jeździć sport kupiłabym konia z predyspozycjami do sportu takimi wyraźnymi a to pociąga za sobą cenę. I dobrze i powinno pociągać cenę (prawo rynku). Ale , że sportu nie zamierzam jeździć więc muszę przekalkulować "ile kasy władowanej w koszt zwierzęcia netto" ma w moim portfelu ekonomiczny sens. Każdy z nas ma inne zarobki, planowane inwestycje czy miesięczne należności i do tego musi się dopasować.
Ja tylko mówię, (I tu się zgadzam ze Smokiem), że ludzie szukający "konia do sportu" już na jakimś poziomie zrobionego, nie będą skłonni kupować coś nawet cudownego, co się do tej pory w sporcie nie sprawdziło. I to jest logiczne. Więc to jest to, co u mnie stanowi "sedno rozważań" - wydatki vs. ich sens ekonomiczny
Więc muszę sobie znaleźć optimum= ile kasy za konia dać= jak dobrego kupić. Nie jestem koniarzem z krwi i kości i nie mam co liczyć na to, że zdarzy mi się sucess story typu "wyciągnęła olimpijski prospekt od bambra za stodołą za frytki".  W moim przypadku ewidentnie cena czyni jakość.

czy przeciętny, miły konik nie będzie tak samo się starał?

No więc mi już samo staranie się konia NIE wystarcza. mam "apetyt" na więcej. Właśnie dlatego sprzedałam poprzedniego konia. Był super - super zdrowy, super zrobiony - i supr się starał ale niestety jego naturalne fizyczne możliwości nie pozwalały mu na więcej. Więc bardzo nie fair z mojej strony byłoby go "męczyć".  Kupiłam go za 5, 5 tysiąca pln (tak!!! serio) i po 10 latach sprzedałam za dobrze ponad 3 razy tyle. Uczciwa rynkowa cena za 12 -13 letniego rekreanta z dobrą głową, ale nie muła, w którego włożono masę pracy na przestrzeni lat i to było widać.
I nie wyobrażam sobie aby miało być inaczej. Pomijając sytuacje skrajne (kontuzje, choroby) to gdybym miała sprzedać konia po 10 latach (założenie: kupuję 3-5latka prawie surowego) za mniej niż go kupiłam, to by znaczyło, że go spier...am i jeździć nie umiem.. więc w moim przypadku zaczęła bym się grubo zastanawiać nad sensem kontynuowania tego hobby.
Ooo , i to ma sens  😉
A w ogóle to już tak mi się chce tego konia mieć, że się zesram zaraz normalnie z tego "chciejstwa"  😁
Kotbury, niedawno widzialam takiego konia wypisz wynaluj dla Ciebie, wlascicielem byl amator ktory nie startowal, akon zrobiony na N/C plus skoki P/N. Moze ktos z zawodników w Twojej okolicy ma cos podobnego w treningu do pohandlowania? Sama gdybym nie startowala chyba probowalabym sprzedac wstawiajac w trening do zawodnika, zawsze to inna sila przebicia.
kotbury
Ja też sobie właśnie przekalkulowałam, że w wieku pod 40 l chcę mieć fajnego konia z dobrym ruchem i potencjałem, bo będzie to raczej mój ostatni koń. I nie kalkuluje mi się kupowanie zza stodoły konia i ładowanie w niego kupy kasy na treningi i utrzymanie bo może coś się z tego ujeździ.
Nie liczę również że sprzedam kiedyś tego konia drożej niż kupiłam, bo raczej w sporcie go nie pokażę, bo mi się zwyczajnie nie chce i nie mam czasu. Wolę ściągnąć sobie fajnego trenera na konsultacje, lub pojechać w trening na wakacje.
I choć koń jest młody, elektryczny i wrażliwy to z każdej jazdy mam naprawdę super fun którego kasa w banku by mi nie dała.
Konia mam właśnie od zawodnika, naprawdę warto podzwonić i pojeździć po stajniach
No ja w niedzielę jadę obejrzeć kolejnego (niedziela najbardziej wyczekiwanym dniem tygodnia🙂. 😁
Już na TUV też wiozłam, więc ja szukam, szukam czynnie). Tylko myślałam, że z bardziej spokojną głową będę szukać - ale takie chciejstwo mi się włączyło, że mnie to zaskoczyło. Może w sumie i dobrze, nie ma co przeciągać.

Staram się z tego poszukiwania mieć po prostu fun. Odwiedzam różne stajnie, poznaję fajnych ludzi.
Liczę, że w końcu trafię na to, co mnie interesuje i jest w zasięgu tego, co chcę wydać.
To ja poproszę o radę. Zarzekałam się kiedyś, że nigdy żadnego konia nie kupię. W swojej "karierze jeździeckiej" miałam 3 konie. Po 17 latach czuję, że może wrócił ten czas. Jaki koń mnie interesuje? Nastoletni, może spokojnie być po sporcie...taki co to teraz potrzebuje sobie podreptać w lesie, czasem podreptać na ujeżdżalni. Bliżej mi do takiego konia, co to potrzebuje spokoju, powolnego zbliżania się do emerytury. Takiego co posłucha mojego gadania jaki jest fajny i że nie opuszczę go aż do śmierci. Wzrost od 165cm.  Bez większych kontuzji, bo w końcu ma troszkę chodzić pod siodłem. Kasa jaką chcę przeznaczyć to kilka tys.zł.
Ktoś coś słyszał o takim koniu?
Kasa jaką chcę przeznaczyć to kilka tys.zł.
Ktoś coś słyszał o takim koniu?



Przy takiej specyfikacje , to nie przypuszczam .  😁 To trochę taki jednorożec  😁
vissenna   Turecki niewolnik
15 lutego 2018 19:52
vissenna, skracaj linki, totalnie rozjechałaś forum 🙁
vissenna   Turecki niewolnik
16 lutego 2018 10:04
[quote author=_Gaga link=topic=1647.msg2758265#msg2758265 date=1518769064]
vissenna, skracaj linki, totalnie rozjechałaś forum 🙁
[/quote]

Poprawione  :kwiatek:
Ooo, kotbury, fajnie, że wracasz i kupujesz konia 🙂 będę czytać Twoje perypetie, lubię Twój styl  😀

Ja szukałam konia bardzo długo, odwiedziłam dziesiątki stajni. Od bambrów po najlepsze ośrodki. Uczciwych ludzi w tej "branży" jak na lekarstwo. W jednej znanej i szanowanej hodowli wysłano nas na padoki "obejrzeć klacze i młodzież" po czym z daleka na przestrzał budynków zobaczyłam, że koń, którego chcieli mi zaprezentować na sprzedaż został wydarty z ciemnej d... i ganiany jak dziki na lonży (lonżowaniem tego nazwać nie mogę). Wyglądało to dramatycznie. Chciałam konia zobaczyć od początku w stajni, jak się zachowuje itd. A wywabili nas na pola, żeby ktoś mógł biedaka "ujarzmić". Koń miał najbardziej jelenią szyję jaką w życiu widziałam. Tekińce się chowają. Mnóstwo wad postawy. Cena taka, jaką powiedziałam, że mniej więcej szukam  😁 Od tamtej pory nie mówię za jaką kwotę szukam konia. Nawet orientacyjnie.

Zobaczyli młodą dziewczynę z rodziną - totalnymi laikami i popłynęli. Do tej pory mam niesmak zw z tym miejscem, a było to wiele lat temu.

Może i ja kupię konia w tym roku 😀 Chcę wrócić do jeździectwa, ale jeżdżenie po stajniach i wykupywanie jazd na godziny totalnie mnie odstręcza. I tuptanie na trupkach, albo lepszych znarowionych koniach.
Ooo, kotbury, fajnie, że wracasz i kupujesz konia 🙂 będę czytać Twoje perypetie, lubię Twój styl  😀



Oooo ja nie planuję żadnych perypetii🙂 ma być sielsko-anielsko sucess stories!!!  🤬

Jeśli chodzi o oszustwa to na razie trafiłam na jeden fuckup i takie no w drugim miejscu pół fuckupu.
Ponieważ oba miejsca były blisko, to tylko lekki niesmak pozostał, ale jakoś sobie to osłodziłam faktem tego, że w ogólnym rozrachunku "rodzinna wycieczka" była udana.

Trafiłam też na jednego cudownego młodego człowieka. Ja finalnie na konia , którym się tam zainteresowałam się nie zdecydowałam, ale gość był tak uczciwy, konkretny i KULTURALNY (nieczęste), że z ręką na sercu go polecam wszystkim i polecać będę.

Staram się jednak tą zimną głowę zachować i powtarzam sobie, że kupienie konia "now the fucking time"  nie jest moim celem życiowym. Więc jak ktoś mi robi smrody typu nie jest chętny zawieźć/ udostępnić zawiezienie na TUV do kliniki, czy konia dobrze pokazać... to po prostu pierdzielę i odpuszczam.

Odpuszczam także ludzi, którzy chcą sprzedać ale nie chcą. Pełno takich ogłoszeń. Nieoddzwanianie na telefony/nieodpisywanie na smsy, dodzwaniasz się w końcu po tygodniu to się dowiadujesz, że filmów z ruchu niet bo  cytuję "on ciągle biega" ale "rusza się cudownie- dwa kopyta przekracza" (rynkowa definicja dobrego ruchu jakby ktoś nie wiedział). I w ogóle to w domyśle proszę dupy nie zawracać tylko sobie przyjechać, a kiedy to nie wiemy, bo teraz mamy to, a teraz tamto, to może wtedy ale nie na 100%... a w ogóle to nam się nie spieszy żeby go sprzedać...
Serio- w ciągu ostatnich dwóch tygodni to miałam takich sytuacji spokojnie z 20...

Mam też spory niesmak w związku z ofertami/działanością osób z tzw. "Hojszmanowego kółeczka wzajemnej adoracji"... O ile samego doktora b. szanuję tak, tto jest z wlkp to być może kuma tą religię/sektę, która tu powstała.




Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się