koniec bezprawia Pogotowia w Trzciance

I karmienie padliną nieznanego pochodzenia jest ok? A bloto we wnętrzu budynku jak sie tworzy?


Jasne,  dystans wskazany jak najbardziej w przypadku kazdej zbiórki tak naprawdę,  a w przypadku organizowanej przez organizacje z tak beznadziejną przeszłością wręcz konieczne.  Ale blagam,  nie mówmy,  ze tam bylo troche błota i nic więcej.
Ok, może nie wyraziłam się jasno:
- warunki są tragiczne, stan zwierząt też, samo błoto to nie jedyny problem, tak w tym momencie należało zabrać zwierzęta,
- czytam, że o problemach w tym miejscu od lat były informowane: tozy, sanepidy, gminy, lokalne media - przyjeżdżali i....nic z tego nie wynikało - wtedy należało kobiecie pomóc i pomoc ja rozumiem jako uświadomienie, nakaz poprawy warunków, zagrożenie odebraniem zwierząt, jak to nie nastąpi/odbiór części zwierząt i kontrola - po to są tozy, tfundacje itp. przynajmniej wg. mnie, żeby poprawiać byt zwierzaków, niekoniecznie czekając, aż część z nich będzie w stanie agonalnym i będzie można kręcić na tym aferę,
- wrzucanie do prośby materiałów nie pochodzących z miejsca interwencji jest mocno, ale to mocno nie halo, w tym momencie włącza mi się lampka ostrzegawcza,
- razi mnie niemożebnie, że ludzie komentują, że "rzucili grosika dla biednych zwierzątek, a ta ku*&a niech zdycha w męczarniach". Serio??? To to jest ta empatia, że trzeba napisać, że oto ja dzielna Zdzicha uratowałam miliony istnień kliknięciem za piątaka zza monitora, a przy tym wylać na inną istotę wiadro jadu? Przy czym widać, że ktoś ze strony organizacji cały czas czyta komentarze, bo zwraca uwagę, jeśli ktoś kobiety broni, jak ktoś podaje nazwiska, to ostrzega przed usunięciem komentarza, ale na wiadra pomyj nie reaguje. Bo? Bo tak wygodniej? Bo podkręca to imprezkę? Żałosne, to, że ludzie komentują jak chcą, hejt płynie wartkim strumieniem to wiemy, ale oni powinni zachowywać się jak dorośli, nie jak gówniarze z piaskownicy.
    Ciekawi mnie, że akcja wypłynęła właśnie teraz, po wyroku, przed samymi Świętami, czyżby miał być to dowód w obronie? Wyrok zapadł faktycznie o "likwidacji", wyrok nieprawomocny na ten moment.
Ktos z Was kojarzy to miejsce w sensie byl i zna sprawe nie z mediow? Bo zdjecia na fb sa straszne
[quote author=zielona_stajnia link=topic=101841.msg2771256#msg2771256 date=1522607088]
- razi mnie niemożebnie, że ludzie komentują, że "rzucili grosika dla biednych zwierzątek, a ta ku*&a niech zdycha w męczarniach". Serio??? To to jest ta empatia, że trzeba napisać, że oto ja dzielna Zdzicha uratowałam miliony istnień kliknięciem za piątaka zza monitora, a przy tym wylać na inną istotę wiadro jadu?  [/quote]
Zgadzam się ze wszystkim, co piszesz, a szczególnie z powyższym.
ekhem, karmienie padliną jest dość powszechne, nie popieram tego, ale masa schronisk na tym jedzie, o wiejskich zagrodach nie wspominając. Sama pamiętam jakiego szoku doznałam, gdy zostałam zatrudniona na tydzień do przypilnowania gospodarstwa i otworzyłam zamrażarkę, w której miało się znajdować mięso dla psów. Zamiast mięsnych kostek czy batonów znalazłam poćwiartowanego konia. Złamał nogę, dobili, poćwiartowali i upchnęli w zamrażarce.
Co do błota to psy naniosą. Moja sucz przebiegnie się po polu po deszczu i musi przechodzić kwarantannę na werandzie bo inaczej mam pełno piachu i błota w domu. I to jest 1 pies a nie setka.

Jeszcze raz powtarzam, że nigdzie nie bronię kobiety i bałaganu jaki tam panuje. Ale znam już zagrywki pogotowia, znam sposoby mediów by pokazać coś wg własnego uznania a nie obiektywnie i mam dystans do tego do widzę. Zwłaszcza, że psy są odżywione. Ciekawa jestem czy wszystkie są chore, czy np 10%? Bo to zupełnie zmienia postać rzeczy. Może zwierzaki były leczone? Od pogotowia prawdy się nie dowiesz.
Ja tam byłam (co prawda z 6-7 lat temu, więc też od tej pory dużo rzeczy mogło się zmienić). Zwierząt, zwłaszcza psów było wtedy zdecydowanie mniej. Do koni kowal przyjeżdżał, sama byłam przy odrobaczaniu, dostawały witaminy. Niektórzy faktycznie dawali jej chore zwierzęta nawet konie, które były w fatalnym stanie. Ta kobieta przeszła też wielką osobistą tragedię, zajęła się pomaganiem zwierząt i na pewno ją to przerosło,  nie wierzę, że prowadziła pseudohodowlę. W takim stanie były konie, kiedy tam byłam. 
No właśnie takie sytuacje bardzo latwo zmanipulować, dlatego bylam ciekawa czy ktos ma osobiste doświadczenia z tym miejscem. Bo wyglada na to, ze jednak relacja na fb jest mocno nastawiona na nagonkę
Bardzo głośno jest o tym, że zwierzęta są zagłodzone, a na zdjęciach ani jednego chudego zwierzaka  👀
Fakt, że minęło już sporo czasu od czasu, kiedy tam byłam.. Ale ta akcja miałaby sens, gdyby pomogli znaleźć domy dla części wierząt, powiedzieli co należy poprawić i kontrolowali sytuację. Tylko tak byłoby niemedialnie...
_Gaga, dokładnie to samo mnie uderzyło. Teksty o zagłodzonych psach, a ja oczy przecieram i próbuję wyłowić z tego tłumu chociaż jednego naprawdę chudego.
Skoro ktoś kłamie w tej kwestii równe dobrze może kłamać w innych. Błoto widać jest prawdziwe, ale gdyby na to patrzeć połowa ludzi powinna mieć odebranie zwierzaki w tym roku, bo błoto ma co najmniej połowa stajni.
Mnie nie podoba się jeszcze jedna rzecz- na FB organizacji niektóre komentarze są usuwane i nie są to komentarze obraźliwe tylko niewygodne dla fundacji. Wczoraj jakiś chłopak pod zdjeciem psa podał jago imię i wiek, a dziś już ten komentarz jest usunięty...
Zobaczcie na to, jest wywiad z właścicielką... 🙁 klik
freya, tak właśnie podejrzewałam, że jest prawda gdzieś po środku.
Warunki nie były najlepsze, ale mówienie o zagłodzonych psach to jakiś mocno nieśmieszny żart...
Zamiast pomóc to bez zastanowienia wszystkie zwierzaki wywieźli.. Mam nadzieję, że uda się tej babce wywalczyć swoje w sądzie.
Współczuję jej, ale mam ogromną nadzieję, że żaden zwierzak do niej nie wróci. Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Niestety, zwierzęta nie mogą cierpieć przez to, że ktoś chce dobrze ale mu nie wychodzi.

PS: Nie wypowiadałabym się, gdybym nie miała informacji w tej sprawie z pierwszej ręki.
vissenna   Turecki niewolnik
05 kwietnia 2018 20:34
No niestety, warunki przerażające. Na moje właścicielka to sfiksowana babka, prawdopodobnie cierpiąca na syllogomanię (patologiczne zbieractwo). Nie wydaje mi się, że chciała źle, zwierzęta nie wyglądają na zagłodzone, choć faktycznie uważam, że dobrze, że zostały zabrane. Taki syf to wylęgarnia bakterii i chorób, byłaby to kwestia czasu zanim zwierzaki zaczęłyby chorować. Widać, że kobieta dbała jak umiała, zwierzęta były przyjaźnie nastawione do ludzi, jednak to wszystko chyba ją przerosło.
No niestety, warunki przerażające. Na moje właścicielka to sfiksowana babka, prawdopodobnie cierpiąca na syllogomanię (patologiczne zbieractwo). Nie wydaje mi się, że chciała źle, zwierzęta nie wyglądają na zagłodzone, choć faktycznie uważam, że dobrze, że zostały zabrane. Taki syf to wylęgarnia bakterii i chorób, byłaby to kwestia czasu zanim zwierzaki zaczęłyby chorować. Widać, że kobieta dbała jak umiała, zwierzęta były przyjaźnie nastawione do ludzi, jednak to wszystko chyba ją przerosło.


To prawda, koń z którym mam do czynienia jest mega przyjaźnie nastawiony do człowieka, na pewno nie był bity ani nie znęcano się nad nim. Nawet wygalanie/zdzieranie zaklejek z brzucha, pachwin i nóg znosi dzielnie.
a zwrócił ktoś uwagę na to ze pani prowadziła DT ? dlaczego organizacje przekazujące jej zwierzęta nie sprawdziły w jakich warunkach przebywają ? i nagle afera że warunki tragiczne, a do tej pory to co ? czy może ktoś potrzebował piesków, koni lub rozgłosu jacy to oni potrzebni sa zwierzętom  🤔
Na teraz mają tylko z tej zbiórki prawie 230 tys.
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/koszmar-120-zwierzat
osiągnęli 459 %, a zbiórka trwa nadal,
a co do Pani Lidii?
nie wyobrażam sobie ile czasu zajmuje nakarmienie takiej ilości zwierząt,
konie okrąglutkie, krowy kościste z natury również,
psy w sam raz, nie wychudzone, niektóre widać, że zadowolone.
Błoto - natura,
choroba - zdarza się,
rany - wypadki zdarzają się,
syf niemożebny - musiałaby być cyborgiem, żeby to ogarnąć, skoro karmi tyle zwierząt i pracuje jako lekarz,
czy ktoś jej pomagał? czy ktoś chciał pomóc?
Dlaczego przyjmowała te zwierzaki? Pewno sama nie wie.
Ludzie bestyjki, pozbywali się zawadzających zwierzątek, mając w d..ie w jakie warunki,
pewno teraz też hejt sieją na całą Polskę.
Na łańcuch ją !!
Co za podle babsko

Ludzie wierzący w obraz na monitorze (czasem oszukany), w słowa wypowiedziane (fałszywe, bo obraz przeczy), wydają wyrok na kobietę, która tylko chciała pomóc zwierzakom.
Skorzystało na tym oszukańcze pogotowie z Trzcianki.
Ciekawe ile użytkowników re-volty wpłaciło?
Wiem jedno. Tam, gdzie odbieranie zwierząt jest Konieczne, do mafiozów, p* p* p* "pogotowie" się nie wybierze.
Kocha napadać na ludzi, którzy sami potrzebują pomocy.
Współczuję jej, ale mam ogromną nadzieję, że żaden zwierzak do niej nie wróci. Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Niestety, zwierzęta nie mogą cierpieć przez to, że ktoś chce dobrze ale mu nie wychodzi.



Święte słowa. To mi przypomina walkę z słynną warszawską stajnią-syfem. I też pojawiały się głosy,  jaka kobieta biedna, ona kocha te zwierzęta itp. Problem w tym, że nie ma obowiązku posiadania zwierząt. Od pomagania ludziom są jedne organizacje, od pomagania zwierzętom inne. To, że ktoś ma (rzekomo) "dobre serce" nie może być wytłumaczeniem dla złego traktowania zwierząt.
wruda a co według ciebie jest - złym traktowaniem zwierząt ?
w Czarnowie zwierzeta były karmione , nie były bite ( ktoś powyżej nawet to potwierdza na przykładzie konia ) czy złe traktowanie to zbyt duza ilosć czy wszechobecne błoto wymieszane z odchodami ? u mnie i w wielu innych stajniach tez w tym roku było bloto , ja gdyby nie możliwość wstawienia przyczepy na obornik na podwórko, pod oknami domu, to przez 3 miesiace nie mogłabym wywieżć ze stajni gnoju z powodu błota, więc mnie to błoto nie przekonuje.
czy moze złym traktowaniem jest utrzymywanie ochwaconego kucyka, z nogami tak powykręcanymi ze nie miał szansy na nich stanąć juz do konca życia, zwierz nie rokujący jakiejkolwiek samodzielnej egzystencji, ale karmiony, pojony , czyszczony i leżący na czystej ściółce, z opatrywanymi odleżynami na całym ciele. utrzymywany przy życiu przez znaną fundacje tylko dlatego ze przynosił dobry dochód ?
no, które ,,traktowanie zwierząt,, jest dobre a które złe ?
NOAK, konie z Czarnowa nie są zagłodzone.
Przecież nie twierdzę, że są zagłodzone, a po tym bełkocie fundacyjnym puszczonym do mediów, to zaczynam się zastanawiać czy w ogóle są jakieś konie czy tylko głód i halucynacje z niedożywienia. Jestem księgową z wykształcenia podstawowego(acz już nie pracuję w zawodzie) i gdyby jakaś mala  firemka tak się rozliczała ze stanów magazynowych i przeplywów finansowych, to KAS by właścicieli, pracowników i zewnętrznych księgowych zjedli niczym byczka od mlecznej krowy.
Są konie. Stoją w podszczecińskich stajniach. Są odkarmione. Ta sprawa nie ma nic wspólnego z linkiem, który wkleiłaś  🤔
Jesli dobrze zrozumiałam NOAK to chodzi po prostu o to, ze konie odebrane przez fundacje moga trafic z deszczu pod rynnę, jak te z jej linku. Czytalam o tym, jakas krakowska fundacja dala zwierzaki do dt w ktorym babka je zaglodzila  😕
wruda a co według ciebie jest - złym traktowaniem zwierząt ?

Abstrahuję od sprawy obecnej, bo jej nie znam, ale przypomina mi "moją" sprawę sprzed wielu lat. Więc może opiszę, co tam było "złym traktowaniem", a wszyscy skupiali się tylko na "dobrym sercu" właścicielki:
1. stajnia typu rudera, gdzie po wejściu autentycznie i dosłownie chciało się rzygać. w tych warunkach na kupie gnoju ogier świeżo po kastracji, bez żadnej pielęgnacji rany,
2. klacz, której boks się nie otwierał nie piła przez 2 dni, bo poidło było na podwórku (poiłam ja z torebki foliowej, bo nie było żadnego wiadra),
3. klacz z otwartą raną na nodze nie leczona przez 3 dni (dopiero ja wezwałam weterynarza), dzikie mięso musiało być wycinane 2 razy,
4. konie generalnie nie wychodziły nigdzie poza ewentualną jazdą, czasem na łąkę jak komuś chciało się je puścić,
5. jadły chleb, często spleśniały, który przywoziła piekarnia (odpady), nikt nawet nie wyjmował tych chlebów z folii (dostawały też siano, jeśli było).

Było jeszcze mnóstwo innych rzeczy - słowem wszystko było niezgodne z zasadami dobrostanu koni.

Właścicielka oczywiście swoje konie mnożyła i przyjmowała wszelkie możliwe wałęsające się kundelki. Na podwórku znaleźliśmy kiedyś zwłoki kucyka i dzika (zostawiła je dla psów). Konie nie były zabiedzone (powiedzmy - nie wszystkie), bo właścicielka je dzierżawiła i jak wracały odchuchane po dzierżawie to trochę im zajmowało schudnięcie. Kopyta kowala nie widziały, ale co tam.

I ciągle tylko słyszałam, jak to właścicielka kocha te konie. Że u niej brudno i biednie, ale kocha. I szczerze? Dzięki tej sprawie mega się zniechęciłam do TOZ i innych fundacji. Nawet policjant powiedział, że ta sprawa to takie gówno, że oni tylko mogą mandaty i upomnienia dawać. Aha, pani właścicielka o wielkim sercu nie omieszkała się obsmarować mnie w mediach, chociaż na prawdziwą pomoc dla niej (np.: leczenie koni) wydałam wtedy sporo kasy bez słowa podziękowania z jej strony.

Więc sorry, ale ja staję po stronie koni. Paniami właścicielkami niech zajmie się opieka społeczna itp.
Byłem tam ostatnio 4-5 lat temu... Zdj. poniżej. Nie chcę się wypowiadać po żadnej ze stron ale 3 fakty, które nie były jeszcze przytoczone muszę napisać...

Gdy tam byłem to z pobliskiej masarni przywieziono dla tych psów całego busa różnych podrobów, kości itd. . Przywieziono kurierem też Joserę (pewnie online są na to paragony, a wszystko z prywatnej kasy dr (choć nie lubię tej karmy to ponoć najgorsza nie jest)) i Purinę (jej mniej to chyba dla kotów). Później przyjechały jakieś roślinki do foliaka, a jak odjeżdżaliśmy to otręby dla koni (ponoć był tam jakiś "koniu" z wrażliwymi na owies jelitami)... Później kobieta pokazała nam, abyśmy uwierzyli rachunek 1500 zł za jakieś sprowadzone przez nią leki dla konia, który z pobliskiej stadniny spod Gryfina (wiem skąd ale nie będę tutaj robił nikomu czarnego PR) został zabrany w stanie niemalże agonalnym (Pan chciał się pozbyć problemu, gdy koń już się położył, a 3 tyg ponoć chodził z raną w okolicach brzucha pod jeźdźcem). Doktor pojechała od razu do konia (i po konia) po informacji od zapłakanej młodej adeptki jeździectwa, która jeździła w tej stadninie. Szanse na przeżycie klaczy były równe 0 ale lekarka postanowiła o nią walczyć (kto chce wydać prywatną kasę na transport obcego zdychającego konia i jeszcze 1500 zł na leki ręka w górę [a kilka lat do tyłu?]?). Koń trafił wtedy do nowo wybudowanej stajenki z 2 boksami (zdj. nr 2). Inne konie były wtedy przeważnie na łące otoczonej pastuchem, który często z nudów niszczyła wiekowa już Lala.

Fakt 2 - błoto... Błoto (tylko na padoku!) do kostek przy stajniach w ulewy było zawsze, czasami za kostki... ale inteligentne konie wtedy stały bliżej wejścia na padok, gdzie było nieco wyżej i czekały na otręby lub jadły siano pod wiatą... Problem rozpoczął się jakoś niecały rok temu, gdy sąsiednia firma przewozowa podniosła o ponad metr swój teren (co poskutkowało też zawaleniem się pięknego, zabytkowego ogrodzenia z kamienia polnego, który oddzielał te dwie posesje... I wtedy zaczęło się zbieranie desek, kładek, liści (zły pomysł bo przegniły ale tonący brzytwy się chwyta, a pomocy znikąd) itd by zwierzaki się nie potopiły... Wiem jako naoczny świadek, że kilka lat do tyłu na padoku kupy nie były może codziennie wybierane, za to raz na 1-2-3 tyg, w zależności od potrzeb zbierane ładowaczem na przyczepę). Wiem, że konie były regularnie odrobaczane bo jako jeden ze starszych, dorosłych dzieciaków (miałem ok 20-21 lat) z przyjaciółmi sami je odrobaczaliśmy pastami kupionymi przez dr. Psów było bardzo dużo, ale każdy z nas miał kilku swoich ulubieńców i zawsze były wygłaskane i dokarmiane jakimiś smakołykami... Na tym podwórku wychowało się wielu techników hodowców koni i zootechników (ja akurat studiowałem już coś innego, gdy tam dotarłem) ale każdy z nich pozakładał rodziny i lata temu wyprowadził się w świat... Nie wiem jak ze świnkami (czy oprócz podwyższenia terenu przez sąsiada też i one się do błota przyczyniły) bo za moich czasów ich tam nie było. Jednak znajoma doktorantka z Kat. Gleboznawstwa ZUT, która to badała twierdzi, że wyłącznie podniesienie sąsiedniego terenu... Jeden z najlepszych wetów w Szczecinie - dr G., który kiedyś miałem siedzibę, przy super akademikach na Arkońskim w wywiadzie powiedział ponoć, że psy były tylko brudne ale nie miały problemów behawioralnych, czy fizycznych... Odbieranie zwierząt wyglądało ponoć tak (wiem od naocznych świadków):
- "Jak już jesteście i chcecie pomóc to weźcie te krople, on powinien mieć zakropione oczy..."
- "Zamknij m***ę! Nic nie zakrapiaj, będzie lepiej na zdj. wyglądało..."
Psy za to ponoć były podduszane, gdy ściągano je ze schodów, a niektórym możliwe, że powykręcali łapy ze stawów... To nie był ratunek, tylko rzeź... Bo gdy ktoś chce współpracować to zbiera się dane o zwierzakach, ich leki i dopiero można zabierać...

Fakt 3 - Doktor szukała domów dla psów nawet przed interwencją... Jedną sukę pół roku temu wzięła moja przyjaciółka... Dr jakoś we wrześniu - październiku prosiła bym adoptował jakiegoś psa mnie, gdy ich zalewało ale nie byłem wtedy na niego przygotowany... Prosiła też o pomoc (rozpowszechnienie informacji) ale nowa praca itd.... Nie zdawałem sobie sprawy, że sytuacja z tym zalewaniem była u nich, aż tak dramatyczna... Gmina sprawę olała... Raz zawoziłem jej pewną rzecz ze Szczecina bo miałem po drodze i sam widziałem małego psa uwiązanego przy słupie obok przychodni... Niestety okazało się, że był tam od rana... Właściciela oczywiście nie było widać... Psa dr zabrała do domu bo ja na DT miałem kota, którego ktoś mi podrzucił (teraz mam 2 kolejne ale we wt jadą do nowego domu)... Jednak zrobiłem najładniejsze zdj. jakie potrafiłem i wystawiłem na olx (ale kto by chciał dorosłego kundelka?)... i tak gdy niektóre zwierzęta znajdowały domek, inne były do Czarnowa podrzucane... Pojedynczych takich historii można by opisywać tam mnóstwo. Raz przejazdem, ok 0,6-1 rok temu dr co prawda zaprosiła mnie do środka (bo chciała bawić się w swatkę), ale nawet nie zwróciłem uwagi na zwierzaki bo na podwórku było wiele (b. pięknych) młodych kobiet, które bardziej przykuły moją uwagę. Były to jakieś wolontariuszki, które psy wyczesywały do zdjęć, do ogłoszeń do adopcji... także nie prawda, że dr P. nie oddawała zwierząt do nowych domów... Co do starań o jakiś rów melioracyjny to gmina zainteresowała się dopiero po medialnym puczu...

Nie chcę nikogo oceniać bo może sytuacja dr wymknęła się rzeczywiście spod kontroli... Może powinna przystopować? Ale jeżeli tak to kiedy? Którego psa miała nie przyjąć, tylko patrzeć na uwiązanego do słupa, stojącego za płotem? Jaki limit byłby społecznie akceptowalny? Jedno jest pewne - żadne stowarzyszenie nie zbiera pojedynczych zwierzaków, gdy nie ma z tego profitu lub nie nakręca sobie medialnie PR... Więc kto by wziął tego psa przywiązanego do słupa? Jest teraz gdzieś w schronisku, bez złotówki od PDZ - przygarniesz zamiast oceniać?

Oświadczam, że nie wyrażam zgody na kopiowanie i wykorzystanie moich zdjęć.
:kwiatek: za posta.
Można było się domyśleć, że część zwierząt to podrzutki.
Jak to się mówi, hm.... kto ma miękkie ......
Pogotowie dalej sieje smród i zbija kasę,
na fb widać, jak łzawymi tekstami szuka nowych opiekunów dla psów.
I ci nowi opiekunowie, któregoś dnia stwierdzą, że pies puścił bąka lub zaatakował kurę, albo chrapie, albo .... i co zrobią?
Podrzucą go Pani L.P. Ona się zaopiekuje.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się