Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

maleństwo, tak mi się wydaje, że Ty się dużo martwisz i to pewnie też wysysa masę energii. Tak mnie ostatnio uderzyło, jak Ty wrzuciłaś foto Kalinki w nosidle, bo boisz się ją luzem puścić przy 1 Łosiu, a tego samego dnia bera7 napisała, że razem z młodą oporządza całe stadko 🙂 Pomyśl nad wizytą, może ktoś Ci pomoże jakoś inaczej to macierzyństwo poukładać? Jezzzuuu, trzymam kciuki żeby jednak dostała zielone światło do przedszkola, 4 tydzień to już przesada!
maleństwo   I'll love you till the end of time...
06 kwietnia 2018 14:07
Dzionka, córka Berry raz, że od urodzenia w gospodarstwie, dwa, zupełnie inny typ - bera7 pisała, że może ją zostawić w domu, iść w obejście i tylko co i raz sprawdzać. Moja młoda zostawia na chwilę potrafiła się połamać. Konia swojego znam jak własną kieszeń i właśnie dlatego mu  ie ufam, bo potrafi się śmiertelnie wystarczyć własnego pierdu. Więc tu będę obstawala przy swoim 😉
A że ja się wszystkim w życiu martwię i stresuję, to insza inszosc 🙂 Taki typ.
Wygadalam się mamie, jest lepiej.
Ja kompletnie nie ogarniam jak Wy ogarniacie dwójkę małych, trójkę czy bliźniaki. Przecież to idzie zwariować, jak 2 czy 3 wyją/krzyczą/marudzą na raz. Zero wytchnienia.

Dziewczyny, ogromny szacunek dla Was  :kwiatek:  :winko:
yegua, opowiadaj, jak u Was! 🙂
[quote author=maleństwo link=topic=74.msg2772728#msg2772728 date=1523020078]
A że ja się wszystkim w życiu martwię i stresuję, to insza inszosc 🙂 Taki typ.
Wygadalam się mamie, jest lepiej. [/quote]
Ja się nawet nie mam komu wygadać. 😵
Mężu ewentualnie, ale rzadko to czynię, nie chcę go dobijać, bo ma wystarczająco ciężki żywot.
Mama zawsze mi pomoże w razie awarii, przyjedzie, albo mogę jechać do niej te 200 km, ale partnerką do szczerej rozmowy dla mnie nie jest.
Niby jestem typem spokojnym, ale bycie samą z dwójką nadszarpuje nawet moje nerwy.
Trochę się tu wygadam i tyle. 😉
To też dużo daje, mimo że nie pisze się wszystkiego. Ale chociaż można się uśmiechnąć z Łosia wystraszającego się własnego pierda. 😁
Najgorsze z Didkiem jest to, że niczego nie da się przewidzieć. Gabryś jak spał, to spał. Były jakieś tam pory możliwe do przewidzenia i zaplanowania sobie czegoś.
A ten gad, nigdy nie wiadomo czy pośpi beze mnie jeszcze 5 sekund, czy godzinę. W każdej chwili może się obudzić, bo mu się przypomni, że najlepiej się śpi z cyckiem w paszczy.
No i nie wiadomo, czy mam się rzucać do sprzątania czegoś, czy umycia się, czy zrobienia czegoś do jedzenia. O innych fanaberiach nie ma mowy.

Ja kompletnie nie ogarniam jak Wy ogarniacie dwójkę małych, trójkę czy bliźniaki. Przecież to idzie zwariować, jak 2 czy 3 wyją/krzyczą/marudzą na raz. Zero wytchnienia.

Dziewczyny, ogromny szacunek dla Was  :kwiatek:  :winko:

Mnie chyba ratuje tylko to, że Gabryś nie jest już mały. Ani razu mi się nie zdarzyło, żeby wyli/krzyczeli obaj na raz. Gabryś nigdy nie krzyczy i nie wyje, czasem marudzi czy strzela fochy, ale zawsze można się z nim porozumieć.
Didek też nie jest jakimś wyjcem na szczęście. Jest raczej pogodnym dzidziolkiem, ale jak to taki maluch, mega absorbującym. 😉

Jutro po południu jadę z nimi do teściowej i Gab chyba zostanie u niej na noc. Będzie mi trochę łatwiej wieczorem i rano. Dobre i to. 😀
maleństwo jak ja cię rozumiem. Ja żyję pod dyktando mojego lęku o dziecko. Chyba daję mu więcej swobody i nauczyłam się dystansu powierzchownego, ale głowa gotuje. To jest potwornie wykańczające. Spalam się, bo się  boję, a do tego  jestem panna Zosia samosia,  nie deleguję zadań, w pracy to samo odwalam i finalnie jestem wrakiem. Puszcza w pewnym momencie zawór i tsunami zabija wszystko, co na drodze. Dziecko też. Błędne koło.
Czy ktoś zauważył taką zależność, że jak coś jest dobrze (czyli grzeczne, zdrowe dzieci) i się tym pochwali, to się psuje...? I w drugą stronę, jak w dzieci wstępuje szatan, wszystko jest źle i się na to ponarzeka, to się naprawia?
Kurde, ja muszę więcej narzekać! 😀
O ja biedna, jak mi smutno i ciężko, jakie te moje dzieci upierdliwe olaboga!!! 😁
yegua, opowiadaj, jak u Was! 🙂
Nie mam czasu  😵 Miałam CC, które się przesunęło o dzień bo wpadły cesarki na cito. No i ogólnie na porodówkach jest tłum, brakuje łózek, rodzi się po 8-11 dzieci dziennie.
To raczej nie efekt 500+ (a wyżyu demograficznego lat 90) bo same fajne babki spotkałam.
Kubuś urodził się 3340g, 54cm długi i dostał 10pkt apgar. Na szczęście żółtaczka nas ominęła i w piękną niedzielę wyszliśmy do domu.
Już w szpitalu zaczął mi się dół roku, wyłam z każdego powodu i bez powodu. Na szczęście minęło po dwóch dniach w domu.
Jestem zakochana i jak to matka uważam, że moje dziecko jest śliczne. Zaliczyliśmy już niestety pierwsze gile, ale lekarka powiedziała że nic się nie dzieje i mamy tylko oczyszczać nosek, czego
pacjent bardzo nie lubi i głośno protestuje.
Uwielbiamy spacery, na których Kubuś jest aniołkiem (tfu tfu)- śpi od wyjścia z bramy do powrotu do domu i jeszcze trochę  😍
Ogólnie nie jest ani szczególnie wymagający ani super-łatwy. Jestem dumna z moich chłopaków, bo już 3x zostali na kilka h w domu i wszystko było ok. 💃
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
07 kwietnia 2018 09:05
maleństwo, od jakiegos czasu mnie niepokoisz. Mysle, ze nie psycholog dzieciecy, a calkiem normalny by sie przydal. Nie, zeby od razu terapia, tylko ponazywanie realnych problemow i poszukanie rozwiazania. Bo to jest straszne jak Ty sie czujesz i musisz pomyslec o sobie.

yegua, perspektywa sie zmienia. Z czasem dochodzi sie do etapu, kiedy jedna reka tamujesz jednemu dziecku krwawienie z nosa, druga ubierasz drugie, a przy tych ochrzaniasz trzecie, zeby przestalo swirowac, tylko zaczelo sie ubierac do wyjscia (scenka z wczoraj, godzina 7:30 rano ;-))
Młoda   Kochać to nie znaczy, zawsze to samo.
07 kwietnia 2018 10:21
Dziewczyny wtrącę się 'nie na temat', wybaczcie  :kwiatek:

Potrzebuję pomysłu na prezent dla dziewczynki półtora rocznej. Jadę na ślub przyjaciółki za 3 tyg i nie mam pojęcia co kupić Małej.
Wszystkie propozycje miłe widziane, wiem ze jesteście niezastąpione jeśli chodzi o tego typu pomoc  :kwiatek:
maleństwo   I'll love you till the end of time...
07 kwietnia 2018 13:33
szafirowa, no widzisz, Ty się niepokoisz o mnie, ja o Ciebie - przynajmniej wiadomo, że ktos gdzieś o człowieku myśli :*
Ja wim... Ja chyba tak naprawdę nie mam gorzej niż ktoś inny, pewnie każda z nas jest tak samo a nawet i bardziej zmęczona i prztyłoczona rodzicielstwem. Tylko ja maruda jestem i "lubie" szukać problemów. Chyba muszę częściej jednak gadać z tą moją rodzicielką, bo mnie fajnie sprowadza na ziemię i pokazuje, że to tak naprawdę nie są jakieś straszne problemy 😉
Lotnaa   I'm lovin it! :)
07 kwietnia 2018 13:43
maleństwo, każdy ma jakies problemy, pytanie jak sobie z nimi radzimy. Teraz dostajesz na głowę przez chorobę Kalinki, też to niedawno przerabialam i był to dla mnie jeden z gorszych okresów od dawna. Ale i dla was wyjdzie słońce. Tymczasem spróbuj jakoś o siebie zadbać, uciec z domu, spotkać się z kimś poza kontekstem dziecięcym. Wiem wiem - łatwo powiedzieć, ale inaczej idzie zwariować! Przytulam!
maleństwo, ja nie mówię, że Ty źle czy dobrze, tylko ten konstrast mnie uderzył. Ile ludzi, tyle podejść, w tym także do bezpieczeństwa. Dobrze, że się wygadałaś 🙂 A co lekarz orzekł? I zgadzam się z szafirową, niepokojąco się czyta, co piszesz. Kopsnij się do terapeuty. Swoją drogą, ja też chyba wrócę na terapię, bo średnio mi ostatnio. Chyba, że wiosna uratuje sytuację, ale wątpię.

yegua, mi się ciężej ogarniało samą małą Sarę niż teraz dwójkę, więc nie ma reguły i skali, kto ma ciężej 🙂 Fajnie, że macierzyństwo Cię cieszy. Co do zostawania z tatą - zazdroszczę. Moje dzieci mają jakąś wadę fabryczną i Helena ma to samo co Sara - wyje do utraty tchu jak ja wyjdę z domu, z kimkolwiek by nie została. Ostatnio poszłam na fitness, 45 min. Wyła ojcu tak, że padła na dodatkową drzemkę, obudziła się i znów wyła, ale już weszłam do domu na szczęście...

Julie, to na pewno baardzo na plus, że nie wyją Ci razem. Ja miałam kilka takich akcji i nic tak ze mnie nie wysysa energii jak taki seans wycia naraz i próby opanowania go. Teraz niestety Helcia zrobiła sie bardziej wrażliwa na płacz Sary i jak tylko słyszy, że tamtej się zbiera na lamenty, to już ma podkówkę i muszę szybko lecieć gasić pożar zanim wybuchnie na dobre. A z Sary niezły chochlik się zrobił, do tego mega się rozwija ruchowo, a my staramy się tego nie ogarniczać, co chwilę więc zalicza upadki i inne przygody, wszędzie włazi, nie chodzi tylko biega i tak dalej. Na hulajnodze jedzie tak, że ja musze koło niej biec 😀 Wesoło jest, nie powiem. Na szczęście Helka to złote dziecko, z drugą taką złośnicą jak Saruńka chyba bym wybuchła. Fajnie, że będziesz miała wolny wieczór! Należy Ci się🙂


maleństwo   I'll love you till the end of time...
07 kwietnia 2018 14:10
Lotnaa, no dokładnie, za kosztowała wolności jak młoda w przedszkolu, to że zdwojoną siłą odczulam uwiazanie w domu. Ale ma pozwolenie na powrót od poniedziałku, jeee!

Obecnie zakończyła polgodzinna histerie o nic, nosa nie chce  wytrzeć, jak jej wytre, to na złość sobie smarka tak aż jej wisi gil... Masakra. Znowu awantura pt. nieś mnie. Nosz co za potwór.

Dzionka, na terapię to ani nie mam kiedy, ani za co, jak zresztą że wszystkim 😉
maleństwo, no tak, rozumiem. Mnie coś trafia, bo póki nie wychodzę poza schemat, czyli 24/7 z dziećmi, to naprawdę nawet gładko to idzie i wydaje się, że jest spoko. Jednak wystarczy, że wyściubię nos w stronę wolności i mam godzinę (!!) manicure w domu (!!), kiedy nie jestem dla nich dostępna  albo 45 min. (!!) swoich zajęć poza domem i jest kataklizm. I czuję jaka to jednak jest totalna niewola. Na szczęście teraz wiosna i wiele rzeczy można robić z nimi, ale zima to był dramat... A Sara też często robi tak jak Kalinka, kur**cy można dostać...
Oj dziewczyny, tulam mocno was wszystkie!! Dzieci potrafia dac do wiwatu, niewazne czy jedna sztuka, czy wiecej.

Dzionka respect dla ciebie, ja sobie totalnie nie wyobrazam niemoznosci samodzielnego wyjscia gdziekolwiek. Opcja tato i czasem dziadki jest taka cudowna..Mam nadzieje, ze to sie szybko u ciebie zmieni.


malenstwo Trudno cokolwiek mowic o jakis potrzebach terpii lub nie bez naocznych ogledzin poczynan Kalinki. Ja wiem, jak hajnidy moga dac do wiwatu i szczerze wierze, ze mozesz miec sie o co martwic.

lotnaa Nie pamietam, czy pisalas tu, czy na FB na temat rodziny- po wyjezdzie do Polski stwierdzilam wlasnie to samo. Co prawda mamy do dyspozycji tylko jednego chlopczyka w wieku P. plus ciocie, wujki, babcie, dziadki itd., ale jak widze ile Pauline omija, to mi sie serce sciska. W ogole mam ostatnio kryzys mieszkania w Niemczech i trudno mi sie ogarnac, a tu jeszcze taki zonk :/

Melduje, ze prawie zakonczylismy akcje ze smoczkiem. Prawie, bo zaczelismy dopiero wczoraj, ale obylo sie bez najmniejszych emocji. Po prostu "kuko" zezarl krolik, zostawil prezent i nara. Zasypiala na noc i na drzemke dzisiaj pieknie, histeria byla tylko po popoludniowej pobudce. Oj trudno bylo to ukoic, ale damy rade!
Dziekuje tez za wszystkie rady odnosnie tlumaczenia o smierci. Cos tam wymyslilam i wlasciwie chyba zadzialalo 🙂
Pandurska, właśnie najgorzej jak się już zazna wolności 😉 i znów ktoś ci ją zabiera... Myślałam, że Sara była wyjątkowa z tymi rykami jak chodziłam na terapię (50 min raz w tygodniu, stresowałam się na dwa dni przed i zasadnie...), a Helka robi dokładnie to samo - i bez różnicy czy spacer czy w domu, drze się jak opętana jak mnie nie ma. No ale teraz przynajmniej wiem, że wyrośnie 😉 Super wam poszło ze smokiem. Ja odpuściłam, ładnie Sara śpi, nie będę tego psuć nie wiadomo po co 😉 Ale Paulinka rok starsza, więc mamy czas! Jakieś plany wakacyjne macie?
Fajnie, że będziesz miała wolny wieczór! Należy Ci się🙂
Jak psu buda, ale co z tego, jak nie miałam "wolnego" (czyli z tylko jednym dzieckiem) wieczoru. Nie został Gabryś na noc.
Ale spoko, był dobry dzień i wieczór. U teściowej posiedzieliśmy na słońcu, Gab poskakał na trampolinie, Ignac się wyspał w wózku i cieszył jak głupi do sera, ja wsiadłam na konia na 5 minut... A w domu poczytane na dobranoc i uspane. Dobrze jest. 🏇

[quote author=maleństwo link=topic=74.msg2772953#msg2772953 date=1523106620]... na terapię to ani nie mam kiedy, ani za co, jak zresztą ze wszystkim 😉 [/quote]
Pjona!  :emota200609316:
Ja to się nawet załamać jak człowiek nie mogę.
No może i dobrze... 😁

A ogólnie, to miło wiedzieć, że te wszystkie problemy i uczucia są normalne i że zna je każda z nas.
Trzymajmy się!  😀iabeł:
Dzionka Ja bym chyba plakala ze wscieklosci razem z twoimi dziewczynami w takiej sytuacji. Chyba najgorzej znosze takie 100% ograniczenie wolnosci. Planow wakacyjnych nie mamy, bo cala kasa plynie w dom i jest cienko. Ciesze sie jednak, ze udalo nam sie wyskrobac fundusze na tygodniowy wypad jogowy bardziej w celach szkoleniowych niz wakacyjnych. Tak sie zlozylo, ze bedzie w naszych ex okolicach i moja mama zgodzila sie zrobic probe ognia z P. i jedziemy z mezem wstepnie na 3 dni SAMI  😅 😅 a reszte tygodnia zobaczymy, jak Paulina zniesie rozlake. Jakby co, to nam ja podrzuca. Ciesze sie jak nie wiem, bo wolnosc jest cudowna. Zreszta P. jest teraz tak zajebista, ze ach. Oprocz standardowych buntow od czasu do czasu jest przeswietna i sympatyczna, ze wlasciwie trudno jej nie lubic.

Julie Ot co, wszystkie mamy maja pod gorke i dla kazdej maciezynstwo to niezla emocjonalna rzeznia.
ja tylko chciałam dodać, że terapia nie musi kosztować i nie zawsze jest przez swą darmowość gorszej jakości.
Dzionka, Julie wielki podziw dla was i innych kobiet,  które są w stanie siedzieć non stop z dziećmi i zostać przy zdrowych zmysłach  :ukłon
Ja tego nijak sobie nie wyobrażam,  tydzień w szpitalu,  non stop z dzieckiem,  to już było dla mnie za dużo.  Po powrocie ze szpitala wytrzymałam w domu dwa dni,  na trzeci musiałam się ewakuować choćby na pół godziny,  a na czwarty nie było mnie już prawie 2h. No i teraz codziennie wybywam na taki czas,  inaczej musieliby mnie dać do psychiatryka  😉 😵

No i obowiązkowo w ciągu dnia dzieć do wózka,  a ja się relaksuje z widłami w stajni  😎
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
08 kwietnia 2018 11:05
maleństwo, rzecz w tym, ze wage problemow nie mierzy sie zadnymi innimajalepiej/gorzej tylko ich wplywem na nas samych. Twoje problemy sa duze, bo maja ogromny wplyw na Twoje samopoczucie i dererminuja codziennosc. Nie ma zadbego znaczenia, ze ktos inny ma wiecej dzieci/chore dziecko/meza tyrana/jedna noge.
Gorzej, ze to sie lubi poglebiac i jak czlowiek w pore sobie nie pomorze, nie znajdzie rozwiazan, kompromisow, to ktoregos dnia okazuje sie, ze dokumentnie sponiewierala go przyoakona grzanka. A przeciez, obiektywnie, to w ogole zaden problem.
Ja to chyba gorzej "zniewolenie" przez Sarę przeżyłam, bo wzięła mnie z zaskoczenia i zburzyła wizję macierzyństwa 😉 Własnie myślałam, że będzie tak jak szalona piszesz, że tu sobie wyjdę na godzinkę, tu na dwie, tu do konia ze dwa razy w tygodniu... a tu totalny zonk, przez 9 miesięcy nie mogłam wyjść NIGDZIE i NiGDY, nawet na 15 minut :> Potem jej przeszło, tak przed roczkiem, ale koń już był wywieziony, a ja miałam mega ciśnienie żeby wrócić do pracy. Pamiętam tą błogość jak siedziałam w pustym gabinecie i piłam kawę, jak mi pacjent nie przyszedł bez odwołania wizyty 😀 Kiedyś mnie to wkurzało, ale potem już nic nie było takie samo 😉 Teraz Helka robi ten sam cyrk i trochę mnie to wkurza, a trochę wiem, że kiedyś minie, więc łatwiej przetrwać.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
08 kwietnia 2018 15:12
Jej, piszecie o tym zniewoleniu i aż mnie ściska. Ja naprawdę odżyłam w tym roku, bardzo dużo chodziłam po górach, na jesień Hania poszła do żłobka, więc poczułam się niemal jak człowiek. A teraz wiem, że to się powoli kończy, i zaczynam wpadać w panikę. Napatrzyłam się teraz na moją siostrę, która ma dwójkę z podobną różnicą wieku, i chyba już wkrótce będę musiała regularnie relanium brać  🙄

Pandurska, a skąd wynika Twój kryzys mieszkania w DE? Bo dla mnie to Ty jesteś takim przykładem totalnego emigracyjnego sukcesu, fajna praca, własny piękny dom, doskonały niemiecki - dla mnie to totalny kosmos.
Ja jak zawsze jestem rozdarta. Nasłuchałam się teraz, jak to trudno znaleźć w Polsce pracownika, więc podejrzewam, że dość szybko udałoby mi się dostać pracę która dawałaby mi choć odrobinę satysfakcji. A jednocześnie, kiedy mój tata zażartował, że przecież możemy się kiedyś sprowadzić z powrotem i zamieszkać w rodzinnym domu, to miałam wręcz kompulsywny odruch na nie. Wróciłam do Monachium, pojechałam z Hanią nad rzekę, po drodze widzieliśmy na horyzoncie Alpy, mogłam pooddychać świeżym powietrzem, i od to raczej tutaj poczułam się jak w domu... A z drugiej strony, wiem, że nigdy tu nawet mieszkania nie będziemy mieć, o domu nie wspominając.
Podrzucę jeszcze Sarę, bo odkąd jest grupa, to tutaj pustki zdjęciowe 🙂




Eh, niedziela wieczorem - dla tych na pełnoetatowym macierzyńskim najgorszy moment tygodnia, a dla mam przedszkolaków ten upragniony 😀

Wrzucę dziś wpis na bloga w końcu.
efka   CEL - zadanie, które wyznaczamy naszym marzeniom
08 kwietnia 2018 19:38
Dzionka, co do tych przypadków z polożną to nie wiem, bo ja miałam zaplanowane CC, za to prowadziła mnie najlepsza lekarka na świecie, zarówno pod względem zawodowym, ale też czynna koniara i polecam ją po stokroć, szczególnie dla koniar 😉 z różnych względów, m.in. znajomości i zrozumienia tematu, poza tym jest jeszcze jedna znajoma, lekarsko-koniarska twarz na oddziale. Co do tego nieprzyjęcia gdy ma się położną, podobno umowa nie gwarantuje, ale nie słyszałam o przypadku, że się tak stało. Za to słyszałam, że jak się wybierze dobrze, to faktycznie jest to komfort nad komfortem. Nie wiem, w każdym razie poród porodem, ale ogólnie szpital super, mam wspaniałe wspomnienia.
To i ja dorzucę, bo dawno Em nie było 🙂



RaDag - wszystkie 4 czadowe, jedna szczególnie, ta najmniej włochata 🤣
maleństwo   I'll love you till the end of time...
09 kwietnia 2018 09:45
A ja tylko napiszę, że dziecko wróciło do przedszkola i jest inny świat. Wróciłam z długiego spaceru z psami, trawa rośnie, listki są, upał niemal... Jest cudnie.

Choć żeby kropla dziegciu do wiadra miodu... Dziecko się odzwyczaiło od przedszkola i nie chciało iść, pierwszy raz się mnie trzymała w szatni i robiła buzię w podkówkę... Akurat inny chłopiec miał kryzys i chlipał mamie w spódnicę, to na pewno nie pomogło. Ale niezbyt wiedziałam jak reagować, do tej pory Kalina leciała jak na skrzydłach.
Dzionka, muszę się odezwać 😀 MÓJ BOŻE! Ależ ona jest arcysłodka! 😀 W tym kasku i z tą hulajnogą! OMG, ukradłabym 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się