Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
21 kwietnia 2018 22:16
Ja z dietą dziś na 5. Do tego cały dzień jeździłam na szmacie (właśnie skończyłam) i ganiałam po zakupy. I kardio i siłówki zaliczone  😜 Padam na pysk, ale w chałupie błysk  😉
Jutro jadę w końcu do koni. Moje dziecko wyraziło chęć pojeżdżenia, a i bratanica też nie może się doczekać, No to ruszą dziadka, a ja ogarnę Blefa. Czas go uruchomić i wracać w siodło.
Mam tylko nadzieję, że noga nie ucierpiała zbyt po dzisiejszym maratonie, ale nie daje żadnych oznak (nawet nie spuchła), za to kręgosłup rypie mnie niemożebnie.
Ja dziś robię 24 h ( dyżur mam) i o 7😲0 musiałam wyjechać z domu. Ale że nie spałam od 5😲0, mimo że usilnie próbowałam zasnąć jeszcze, to ostatecznie od 5:30 zrobiłam krótki trening godzinny, potem ugotowałam ryż na obiad i zdążyłam ze wszystkim.
Czyli- nieplanowany trening za mną.
Żebym ja do diety miała takie zacięcie jak do aktywności.  😁
No i pupa  :/ przegrałam w pierwszej walce ze Słowenką....w..wiona jestem na siebie niesamowicie....tak beznadziejnej walki jeszcze nie dałam...nerwy mnie zjadły  😵 starą dupę...

Nic...teraz trzeba się podnieść, otrząsnąć i walczyć dalej...
krok do tyłu, żeby potem zrobić 3 do przodu
i tak jesteś zajeb**a, rób swoje  😀
Dokładnie! Dla mnie i tak jesteś hero!
Archeo, przegrane walki/konkursy najwięcej uczą. Kolejne będą  lepsze!
Dzięki laski  :kwiatek:
Przegrałam tak naprawdę sama ze sobą, z własną głową 🙁

Teraz wiem ile muszę jeszcze nad sobą popracować.
niedziela na 5. Mimo że poleciałam do szpitalnego slepiku i kupiłam 4 lizaki każdy po 30 gram. I mimo że zeżarłam tę ilość cukru, to i tak byłam na minusie. Chyba jeszcze rowery z soboty robiły swoje.
Dziś... hm...co by tu dziś. Dziś nie poszaleję. Jak wrócę z dyżuru, to szybki trening i do konia. Pojeżdżę a potem muszę siedzieć i czekać na weta, więc wykorzystam ten czas na porządki w sprzęcie. A potem robota wraz z nocką.
majek   zwykle sobie żartuję
24 kwietnia 2018 09:39
a mnie wykonczy to codzienna poranka przebiezka na rowerze z wyrosnieta 6 latka na bagazniku. Rower zaczyna mi trzeszczec. A specjalnie jezdze na takim wielkim, meskim duzym, mial miec wiekszy udzwig. Jak hamuje to ledwo siegam stopami do podloza (a mam 176 i dlugie nogi). Corka ledwo sie gramoli na ten bagaznik. Sama nie wiem, co lepsze: czy ja wozic, czy zeby nauczyla sie sama jezdzic. Jak na razie na swoim rowerze orbituje moj syn (9 lat) i mam serio stracha, mam oczy naokolo glowy bo jednak jedziemy droga, gdzie jezdza samochody.  Nie wiem, czy dam rade ogarnac dwa orbitujace...
Odwoze ja do szkoly, cala droge jest troche pod gorke. Uda mi pulsuja po tych 15 minutach, cos czuje, ze akurat ud to ja w ten sposob nie odchudze (a to moja najwieksza zmora).
No nic, przynajmniej troche komndycji moze zlapie.

A ja śpieszę donieść, że samo czytanie wątku ma moc... Jakaś siła autosugestii, czy co, ale mój organizm przestał żądać słodyczy w ilościach hurtowych i wypiął się na kolacje  😅 Po kawałku czekolady mi za słodko (no, ten kawałek po obiedzie to być musi) a na kolację warzywko albo jabłko i jestem najedzona... Także może coś ruszy. Konie właściwie codziennie, będą dwa dziennie jak pójdą na właściwe pastwisko (teraz prowadzam i nie chcę żadnemu zabierać choćby kawałka z tych 3-4 godzin, bo obrażą się śmiertelnie), rolki odkurzone (muszę wymienić łożyska a na razie opór stawiają nieziemski), pobiegałabym (jutro może kupię buty, bo stare się rozpadły, nie jakieś super na razie, zwykłe "ogólne" aż tyle nie biegam).
Gorzej będzie na weekend (przed)majowy, bo goście będą, więc konie na ich możliwości pójdą a poza tym emeryckie spacerki z 2,5 latką (bleee, lubię szybko chodzić a nie się wlec).
SzalonaBibi super. Tak trzymaj 🙂

Mi oczywiście po zawodach waga skoczyła 😵
Ale wracam na właściwe tory, wczoraj dwa treningi. Jedzeniowo średnio bo lodówka wymieciona a po 15 godzinnej podróży nie miałam głowy do zakupów przed pracą.

Dziś planuję dzień na 5.

Muszę też chyba poważnie pomyśleć o rezonansie kolana. Z bocznym już chyba ok ale w momencie gdy ptzyjmuje na garde mocne kopnięcie albo cios i zapieram się na tej nodze czuję jakby mi ktoś szpikulec pod kolano wbijał  🙄
Czemu tu taka cisza? 😉
Wczoraj skończyłam na 5.

Dziś natomiast  🤬 🤬 🤬 3 coś mnie dopadło i nawet suchy chleb zaczęlam w stajni podjadać jak na weta czekałam. Potem poprawiłam 7daysem, puszką coli i spritem :/ nawet crossit wieczorem nie był w stanie uratować sytuacji  😵
właśnie miałam pytać co to za milczenie 😀
Ja ostatnio popłynęłam strasznie. Byłam u siostry, zeżarłam 3 kawałki pizzy a przez weekend litrowe lody (które kupiłam przez wzgląd na siostrę i siostrzenicę, ale siostra nie zjadła nic, a siostrzenica ma 2,5 roku więc trzy duże łyżki ujadła i tyle).
Od wczoraj wróciłam na właściwe tory, zrobiłam trening, dzisiaj stajnia. Jutro też stajnia.
Ciężko mi się lodom oprzeć, ale już obczaiłam jakieś przepisy z samych owoców i jogurtu naturalnego więc może sobie zrobię zdrowszą wersję :-)
U mnie tak.
Ostatnie kilkanaście dni dawałam sobie ostry wycisk spalając kalorie. Spalały się i zaczęłam się fajnei wysuszać. Więc skoro tak, to sobie lekko odpuściłam i zaczęłam żrec słodycze w sporych ilościach. A i tak byłam sucha, bo spalałam. A otem juz nieco mniej spalałam, a słodycze nadal fajnei wchodziły i znów jestem nalana i straciłam ten efekt który miałam.
Standard.
Stara pułapka "tyle spalam, to mi się nalezy!"
Niestety... wracam do spisywania posiłków. Nie jest źle, ale niestety mam te 2 kroki w tył.
U mnie super, bo mój organizm dalej twierdzi, że jest pełny i (prawie) nic nie potrzebuje. Tak sam z siebie. Podejrzewam, że ustabilizował mi się poziom TSH, bo wtedy zaczyna być lepiej. Mniej się ruszałam, bo miałam jakieś miliony spraw i głównie jeździłam załatwiać. Ale dzięki temu nie siedziałam po obiedzie z herbatą i... no wiadomo, ciastki i lody  😀iabeł:
Dziewczyny, wybaczcie, że tak wpadam do wątku, ale mam ogromną prośbę do tych z Was, które trenują na siłowni, zwłaszcza, jeśli stosujecie suplementy diety/odżywki  :kwiatek:

Mój chłopak pisze pracę licencjacką z dietetyki i przeprowadza ankietę na temat stosowania suplementów diety i odżywek przez osoby uczęszczające na siłownię. Pięknie proszę w jego imieniu o wypełnienie ankiety  :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:

Link do ankiety
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
26 kwietnia 2018 14:14
U mnie z dietą super. Trzymam się zasad, mam mało wpadek, a wpadki to najczęściej - osz kury, przegapiłam posiłek  😵
Nie ważę się na razie, bo przez te moje wahania wagi nie jest to miarodajne, a do tego działa dołująco, ale widzę po ciuchach, że działa. Stosuję jeansową metodę pomiaru - tzn. wyciągam kolejne jeansy i sprawdzam, czy się dopinam  😂
Mam lepsze samopoczucie.
Gorzej u mnie z ruchem. W ostatni weekend przeciążyłam nogę, więc jestem teraz ostrożniejsza.
Widzę, że nie tylko ja popłynęłam 😉

Dziś na szczęscie juz lepiej, choć i tak rano w stajni wciągnełam dwie kromki suchego chleba  😵 nie wiem co mi się z tym chlebem porobiło  😂

Ale potem już się trzymałam a wieczorem crossfit 🙂
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
27 kwietnia 2018 18:35
Zapachniał mi świeży żytni chleb i .... poszły konie po betonie. Jak już wciągnęłam chleba, to dopchnęłam mufinką, jakimś ciastkiem z budynie, chrupkami serowymi...
Padaka. Zupełnie bez sensu  😵 Zastanawiam się teraz po co mi to było. Brzuch mnie będzie bolał z tego pewnie i tyle radości  🙄
A ja nie mogę przestać żreć tego słodkiego. Masakra. Początek dnia super, a potem do kitu. Dziś 3 spore lizaki, 3 czekoladki smaczne ( każda po 80-90 kcal), 3 czekoladki obrzydliwe, ale i tak zeżarłam, a potem już nie miałam co, to cukier trzcinowy z cukierniczki.
Niech mnie ktoś kopnie w głowę, bo kpopanie w tyłek już chyba nie zadziała.

Powinnam się zmobilizowac i TOTALNIE odstawić cukier. Nie miałabym tych skoków insulinowych i nie rzucałabym się na cukiernicę z cudzym cukrem.
Nie wiem dziewczyny co się dzieje bo ja też mam zjazd. Dzisiaj nazarlam się tak, że aż mi było niedobrze. Chodzę wkurzona (pms) , dzisiaj przez cały dzień miałam ochotę komuś przywalić. Więc wróciłam do domu, zezarlam lody, zeszłam do sklepu po czekoladę i też ja zezarlam. W ten sposób uspokoiłam swój instynkt mordercy ale nawet nie chce wiedzieć ile wchlonelam kalorii.
Wszystkich podjadajacych kopię wirtualnie w głowę czy inna część ciała i proszę o to samo 😀 od jutra to już MUSI być lepiej.
Uff..dziś juz lepiej ale nadal nie na 5. Uczciwe 4 dietę w miare trzymałam ( znow kromka suchego chleba wpadła  🤔wirek: nie wiem o co z tym chlebem w moim przypadku chodzi...). Wieczorem trening.

Po tych ostatnich dniach czuję sie jak wieloryb. Pocieszam się, ze gorzej już nie będzie 😉
U mnie wzloty i upadki, ale powoli leci w dół. Nie tak szybko jakby mogło, ale leci. Najgorzej gdy złapię doła, uważam wtedy, że mogę się dopchnąć żarciem bo tak, bo życie jest ciężkie. A potem mam doła bo się napchałam. Masakra.
majek   zwykle sobie żartuję
28 kwietnia 2018 12:14
Wiecie co, ja już nie ogarniam. Od dwóch tygodni zamiast samochodem jeżdżę wszędzie na rowerze. Nie są to jakieś super długi trasy, a męczę się strasznie. Fakt, że ciągle jest gdzieś pod górkę, ale kurcze blade- po dwóch tygodniach powinno być lepiej a nie gorzej. Tracę oddech. Może jakieś badania pod kątem astmy powinnam zrobić czy cos?
Hej dziewczyny.  😍 :kwiatek: 😍
Chciałam się z Wami podzielić moja przemianą w  odchudzaniu.

Pewnie niektóre z Was pamiętają jak borykałam się z za dużą wagą. Jak stosowałam różne diety. Różne ćwiczenia, głównie w domu z Ewką i bieganie głównie na bieżni. Diety od dietetyków. I zero efektów albo efekt jojo....
Wszystkie badania zrobione. Zdrowa. To najważniejsze, ale dlaczego tej tkanki tłuszczowej nie ubywało mimo walki???

Pod koniec stycznia za namową koleżanki poszłam na fitness. Wstydziłam się bardzo i bałam co sobie o mnie pomyślą. O dziwo było bardzo sympatycznie. Trenerka mnie przywitała bardzo sympatycznie. Fajnie ze mną rozmawiała. Zmotywowała mnie do tego, że chciałam spróbować jeszcze raz poćwiczyć na zajęciach.
I tak wkręciłam się bardzo w fitness, że teraz jestem uzależniona od treningów. Trenerzy są fantastyczni. Dziewczyny z którymi się spotykam na zajęciach są rewelacyjne.  Minęły 3 miesiące odkąd zaczęłam ćwiczyć regularnie. Robię od 4 do 6 treningów w tygodniu. W weekendy jak jest czas i siły to biegam z psem.

Mam chwile, że chcę odpuścić, że czuję się zmęczona, ale wtedy się zmuszam i idę na trening. Jem regularnie, zdrowo. Jak zdarzy się wpadka to staram się wrócić szybko na dobre tory.

Brałam udział w maratonie fitness i wróciłam z pucharem !!!! Wygrałam w wyciskaniu sztangi  🏇

Do tej pory jest mnie mniej o prawie 10 kg i około18 cm. Jestem silniejsza i fizycznie i psychicznie.
Jestem o wiele bardziej pozytywnie nastawiona do życia, do ludzi, do wszystkiego co mnie otacza.

Nie wyglądam jeszcze jakoś super, ale zmiana jest widoczna.
Co najważniejsze nie patrze już tylko na cel jaki chcę osiągnąć tylko poczułam się w końcu dobrze na drodze do tego celu.
Zakochałam się w tej drodze.

Najdziwniejsze jest dla mnie to jak coraz częściej słyszę, że ktoś widząc moją przemianę  i radość jaką mi to sprawia też zaczął ćwiczyć, bo dzięki mnie wie, że to jest możliwe. Niesamowite, że ja, która tyle czasu walczyłam z sobą, jestem motywacją dla innych.

W sumie tak niewiele trzeba. Regularność w ćwiczeniach. Zdrowa dieta, która sprawia nam radość. I nie odpuszczać, gdy przestaje się chcieć.
W moim przypadku też na pewno dużo dało to, że poszłam "do ludzi". Odstresowałam się tym. I zaakceptowałam siebie.
Zaczęłam się ze sobą dogadywać, a nie tylko obwiniać i dołować.

Także dziewczyny na moim przykładzie widać, że wszystko jest możliwe 🏇 😍 😅.





 
galop, świetnie! Czy to nie Ty jakiś czas temu właśnie pisałaś, że na fitness nie chcesz iść bo się wstydzisz, choć koleżanka Cię namawia?
Jeśli tak to strasznie się cieszę, że się przełamałaś i że nastąpiła taka zmiana. Ciało ciałem, ono i tak się zmieni jeśli będziemy iść dobrą drogą, ale wszystko zaczyna się w głowie. Dlatego gratuluje Ci, że się odważyłaś!

Ja wróciłam na dobre tory, wczoraj zjadłam mało, bo po takim obżarstwie przedwczoraj po prostu mi się nie chciało. Poza tym byłam w stajni, miałam dosiadówkę na oklep, przy okazji bawiłyśmy się w jakieś figury woltyżerskie 😀. Dzisiaj mam w związku z tym zakwasy.
Ale jestem szczęśliwa, bo czeka mnie cudowny dzień - jadę w 3h teren pierwszy raz od nie-pamiętam-kiedy 😀 I jaram się jak pochodnia, bo kiedyś jeździłam tylko w tereny i pukałam się w głowę jak ktoś w taką piękną pogodę cisnął się na zakurzonej ujeżdżalni. A teraz sama się tak cisnę, więc dzisiaj to będzie wspaniała odmiana
Vanille tak to ja pisałam. I cieszę się, ze się odwazylam. Była to jedna z lepszych decyzji w moim życiu.

Udanego terenu. Daj znać jak było ☺
72 km rowerem, 2600 kcal. A teraz idę poumierać sobie,pa. I jak moje uda mają być cienkie.

Ja dzisiaj wyrwałam się na 3godzinny teren do Na_biegunach. Było superowo. W sumie cały dzień fajny, bo byłam w trasie do stajni/ze stajni i 3h w lesie więc nie było kiedy grzeszyć.
Halo halo dziewczęta, co tam u Was? Jak się trzymacie? 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się