PSY

maleństwo   I'll love you till the end of time...
05 maja 2018 21:58
kokosnuss, no ja akurat uważam wizytę za coś dobrego i trochę nie dziwi, że u nas nic...

A Lusia też magiczny piesek, pisałam chyba, że kilka dni po wzięciu przyjechali państwo, ja zrozumiałam, że właśnie z kontrolą, a ci nagle "a jak ona do dzieci, bo jak ok, to ją bierzemy"...
Nie chce byc zle zrozumiana, ale nijak nie ogarniam dlaczego schrony i fundacje traktuja ludzi tak paskudnie z gory. No jak stereotypowy urzad traktuje upierdliwego petenta. Moze to tylko moje doswiadczenia, ale podczas szukania psa do adopcji dostawalam sporo chamowatych odpwiedzi, takich "ale co chce" jak od jakiejs starej Haliny ze skarbowki. Zreszta jak czytam komentarze na schroniskowych fanpejdzach, ze jacy ci ludzie beznadziejni, ze wymagania stawiaja i chca byc traktowani jak klienci, no jak tak mozna! bo psa trzeba chciec z porywu serca, to tez mi sie odechciewa


Wiesz, może za dużo widzieli i widzą na co dzień tych bid... + sporo nieudanych adopcji/zwrotów. Naprawdę, czasem wydaje się, że człowiek ok a potem takie kwiatki wychodzą, że gacie opadają... Czasem myślę, że zniechęcać trzeba takich co to na "hurra" pieska czy kotka biorą... Bo to naprawdę poważna decyzja, nie sama radość... I czasem większą odpowiedzialnością jest zwierzaka nie brać... Nawet jak tak pięknie/smutno patrzy. Do tego pokutuje mit, że ze schroniska to mądry, wierny i w ogóle raj na ziemi będzie... A w rzeczywistości wychodzi, że to orka na ugorze często.

Sama miałam zawsze znajdy/odrzuty i inaczej bym nie chciała, ale wiem jakie to problematyczne bywa.
A w ogóle to mam mieć niebawem znowu ogrodzone podwórko... I wtedy zacznę szukać drugiego psa... I mam taką cichą nadzieję, że jak wezmę jakiegoś to mój zaginiony Szaki się pojawi i będą trzy... Bo inaczej mąż w życiu by się nie zgodził... On jakiś dziwny i nadodpowiedzialny jest.
Mnie nie przeszkadza jazda do schroniska i wzięcie go na spacer te 4/5 razy, nawet lepiej go poznam i to tylko na dobre może nam wyjść. Piesek jest oazą spokoju, bardzo kochany i przyjazny tylko że był trochę strachliwy na spacerach i niepewny, był przez kilka miesięcy pod opieką behawiorystów. Nie był taki z marszu gotowy do adopcji, więc nie dziwię się, że chcą go oddać w pewne, dobre ręce.
Boję się po prostu, że w tym czasie ktoś mi go sprzątnie sprzed nosa 🙁 Poczułam jakąś niesamowitą chemię i więź z tym zwierzakiem, dziś go poznałam a już mi go brakuje w domu  😡
maleństwo - brak wizyt przed/po adopcyjnych w naszym schronisku to po prostu wynik braku ludzi, którzy mogliby to robić. Pracownicy nie mają na to czasu a wolontariusze w większości nie mają chęci na takie wizyty. Jeździmy na takie wizyty kiedy mamy jakieś niemiłe podejrzenia co do ludzi, miejsca lub pies jest specjalnej troski/wymagający. Sprawdzenie dwukrotnie każdego domu wiązałoby się z tym, że większość fajnych domków przepadłaby ze względu na długi czas oczekiwania na taką wizytę. Przynajmniej tak to wygląda z mojej perspektywy. Pomagam w tym schronisku już dobre 6 lat.
[quote author=maleństwo link=topic=32.msg2780549#msg2780549 date=1525553916]
kokosnuss, no ja akurat uważam wizytę za coś dobrego i trochę nie dziwi, że u nas nic...

[/quote]

Ale jak najbardziej wizyty sa ok i popieram 🙂 to zawsze szansa na odsianie jakiegos % najgorszych domow. To czego nie ogarniam to absurdalnie wysokie wymagania stawiane poza samym wymaganiem wizyty, jak np krecenie nosem na male mieszkania, brak ogrodu, pracujacych na pelen etat wlascicieli.

SzalonaBibi, ja wiem, ze widza mase nieszczescia i nieudanych adopcji i maja do czynienia z, pardon my french, ch*jowymi ludzmi co tez by psa chcieli. Tylko ze wzgledu na dobro zwierzat, bo przeciez to jest najwazniejsze? wypadaloby dac ludziom (normalnie i kulturalnie rzecz jasna) kontaktujacym sie z fundacja/schroniskiem jakis kredyt zaufania. Nie bulwersowac sie, ze ktos ma konkretne oczekiwania, nie splawiac per nogam. Casting na wlasciciela wydaje mi sie dosc egzotycznym pomyslem przy rozrzucie popytu i podazy psow w PL. Zwlaszcza ze nawet najlepszy "casting" jest mega subiektywny i nie gwarantuje udanej adopcji, jedyne co to czesto zniecheca normalnych ludzi do adopcji bezdomniaka. No nie umiem tego ladnie ubrac w slowa, ale dla mnie adopcyjny swiatek ma czesto taki dziwnie negatywny klimat 👀

W sumie te castingowe procedury to jeden z powodow, dla ktorych wzielismy starszego psa ze sporymi sladami uzytkowania 😁 sie tylko musialam gesto tlumaczyc, po co mi taki piesel zamiast jakiegos "fajnego" 😉
[quote author=maleństwo link=topic=32.msg2780485#msg2780485 date=1525542607]
Też się chętnie dowiem, co tyle trwa. W naszym schronisku ot, wypytaja czego się szuka, gdzie się mieszka, czy są dzieci i inne zwierzaki, bierzesz psa na spacer i możesz zabierać... Nawet wizyty przed/poadopcyjnej nie było :/
[/quote]
Adopcja Lilu wyglądało tak:

Przyjechałam. Zobaczyłam. Powiedziałam, że biorę. Ok, podpisałam dokumenty. Ach, wypełniłam jeszcze ankietę, ale zaraz trafiła do teczki. I w sumie nie zajęło nam to sporo czasu. Jedyny wymóg, pod groźbą kary pieniężnej to wykonanie zabiegu sterylizacji do roku po adopcji.
desire   Druhu nieoceniony...
07 maja 2018 19:32
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
07 maja 2018 19:40
[quote author=maleństwo link=topic=32.msg2780485#msg2780485 date=1525542607]
Też się chętnie dowiem, co tyle trwa. W naszym schronisku ot, wypytaja czego się szuka, gdzie się mieszka, czy są dzieci i inne zwierzaki, bierzesz psa na spacer i możesz zabierać... Nawet wizyty przed/poadopcyjnej nie było :/

Adopcja Lilu wyglądało tak:

Przyjechałam. Zobaczyłam. Powiedziałam, że biorę. Ok, podpisałam dokumenty. Ach, wypełniłam jeszcze ankietę, ale zaraz trafiła do teczki. I w sumie nie zajęło nam to sporo czasu. Jedyny wymóg, pod groźbą kary pieniężnej to wykonanie zabiegu sterylizacji do roku po adopcji.

[/quote]

Jestem ciekawa czy jakbyś nie wykonała tej sterylki to mieliby kasę na sąd i komornika co by z Ciebie ściągnął tą nałożoną karę 😁
Olsztyńskie schronisko w umowie adopcyjnej szczeniąt ma ujęte, że jeśli w ciągu roku adoptujący nie stawi się na darmową sterylizację/kastrację w schronisku lub nie dostarczy zaświadczenia o wykonaniu zabiegu to odbiera zwierzę. I faktycznie tego się pilnuje. W przypadku dorosłych zwierząt tego nie ma bo nie wyjdą ze schroniska bez tego zabiegu.
Moon   #kulistyzajebisty
08 maja 2018 09:47
Oba moje psy należały do psów "po przejściach" - Diuna dodatkowo po wypadku, bita i bojąca się własnego cienia.
W Gdańskim Promyku, z którego ją wzięliśmy, najpierw spojrzeli na nas jak na wariatów, że chcemy takiego psa, potem zapytali jakie mamy doświadczenie z takimi egzemplarzami, a na koniec była rozmowa z lekarzem wet. Przedstawiono nam zdjęcia rtg i zalecenia co do dalszego ew. leczenia. Zgodziliśmy się że wysterylizujemy ją we własnym zakresie, bo nie będziemy jej narażać na stres powrotem do schroniska na zabieg. Podpisaliśmy umowy, świstki, a w międzyczasie Diuna położyła mi się pod nogami merdając ogonem, więc to chyba przekonało personel, że już nas wybrała i nie ma innej opcji by wyjść bez niej. Pamiętam, że z tydzień po adopcji dzwoniłam do schroniska by zapytać o karmę, jaką wcześniej jadła, bo mieliśmy trochę problem z dobraniem smaków, to pan po drugiej stronie był zszokowany tym, że dzwonię w takiej sprawie, a nie, że chcę psa zwrócić O.o

Nero z kolei, wypatrzony z Sopockiego schroniska na fejsowym profilu, jak się okazało wolontariuszką zajmującą się nim była dość daleka znajoma znajomej 😉 więc tu poszło szybko i sprawnie, ale wg jej opowiadań to przy takich psach (Nero spędził 3 lata w schronisku, większość czasu mając łatkę niebezpiecznego i początkowo zastanawiano się nad jego uśpieniem) mają specjalne procedury i nie dają takich psów ludziom, którzy "z ulicy" przyjdą ot tak. Mimo "wtyki" w postaci tej znajomej, byliśmy z nim na jednym spacerze, a potem spotkaliśmy się na wybiegu dla psów z Diuną - bo dość ważne było dla nas, by jednak Diuna chociaż akceptowała nowego "brata" i nie darła na niego swej szanownej japy 😉 Jak wiadomo, skończyło się dobrze, umówiliśmy się na konkretny dzień, na adopcję, gdzie podobno stawiano zakłady w schronisku, że pewnie nie przyjdziemy i się rozmyślimy. Podpisaliśmy dokumenty, świstki, założyliśmy obrożę, pamiątkowa fotka i do widzenia.

Tak więc wszystko zależy od schroniska, od ludzi, od kierownictwa i prowadzonej przez nich polityki.
Natomiast ja się absolutnie nie dziwię (i trochę dziwię się, że Wy się dziwicie :P) i przyjmuję ze zrozumieniem niechęć i podejrzliwość wolontariuszy i ludzi pracujących w takich miejscach. Zwłaszcza tych długoletnich - oni widzieli już tyle bezmózgów i psich tragedii, że po prostu nie wierzą już w piękne słowa czy zapewnienia.
A widzicie, u nas mega podejrzliwość schroniska na nic się zdała. Bo nam utrudniali adopcję psa jak mogli (a wcześniej kota), a Brandy dali bez zastanowienia jakieś parze, która potem oddała psa bez informowania schronu. Brandy musiała przejść przez co najmniej cztery domy, zanim trafiła do nas. Mam tylko nadzieję, że tamci ludzie już nigdy więcej nie będą mogli adoptować zwierzęcia z tego i żadnego innego schroniska.
desire   Druhu nieoceniony...
08 maja 2018 10:06
mundialowa, 4 ?! :O dlaczego?
Moon   #kulistyzajebisty
08 maja 2018 10:14
desire, a mało to powodów? A bo nie polubił naszego synka, który go szarpał za ogon i uszy, a bo się przeprowadzamy do mniejszego mieszkania, a bo szczeka/miauczy/głośno mlaska/chrapie itd, itd...

mundialowa, no właśnie i moim wielkim marzeniem jest, by schroniska prowadziły jakąś ewidencję takich agentów, co biorą i zwierzęta zwracają, i by tacy ludzie nie mieli potem możliwości adopcji nawet hodowli mrówek.  😫
desire, sorry, trzech. To znaczy o trzech wiem na pewno, ale wiem też, że w międzyczasie Brandy "uciekała" i była co najmniej dwukrotnie odbierana ze schroniska przez "właścicieli".

Psica wzięta ze schroniska przez jedną parę, która jednak "nie dała rady zająć się szczeniakiem", potem przygarnięta przez ich znajomą, która "nie dała rady wychodzić rano z psem i małym dzieckiem na spacer", a na koniec oddana rodzicom tej ostatniej dziewczyny, którzy mają starszą sukę jamnika, strasznie zazdrosną o swoich domowników.


Moon, również byłabym przeszczęśliwa, gdyby taka ewidencja powstała. Tu niby pracownik spisujący ze mną umowę obiecał, że osobiście dopilnuje, by z żadnej rzeszowskiej placówki ta pierwsza para zwierzęcia nie mogła adoptować. Ale danych pozostałych ludzi, przez których domy przeszła Brands nie znamy, więc oni mogą adoptować do woli.
desire   Druhu nieoceniony...
08 maja 2018 10:47
Cóż za błache powody.. masakra.  Ja też mam czasem ochote zawyć, jak widze co moja wyprawia, ale oddać jej nie umiałabym, nie miałabym sumienia, pomimo jej różnych "odchyłów" 😉 (nad którymi pracujemy).

Wiecie co już chyba mam przyczyne rzucania sie na ludzi na spacerze.. Facet od którego wynajmujemy domek przy mnie postraszył ją tak, że sie zjeżyła i na tyłku siadła, potem próbowała go atakować i uciekać... Jak zwróciłam mu uwage, że sobie nie życze, bo mi sie pies na przypadkowych ludzi na smyczy rzuca to on wie lepiej, bo miał kiedyś psa i sie tak "bawi".. No dobija mnie to i nie wiem już co mam z tym delikwentem zrobić. 🙁  jak spytałam męża czy przy nim też taką jazde jej zrobił to tak, jak miała 4 miesiące, ja byłam w pracy a mąż z nią wylazł na ogród. Dodam, że jak on jest to mój pies co chwila ma sraczke, bo rzuca jej jakieś stare kiełbasy, przekupuje ją, żeby z naszej części ogrodu biegała na jego (wcześniej tego nie robiła, wiedziała gdzie jest jej plac)...  Walka z wiatrakami, nie dociera że pies jest mój i wara mi od niego, facet miał być tu 2x w roku, a siedzi x czasu, za chwile przez psa i tego po%^&$go straszyciela będę sie musiała wyprowadzić, bo nie wytrzymam tego zachowania.  😕 😵
smartini   fb & insta: dokłaczone
08 maja 2018 10:50
desire, ja bym straszyła policją i strażą miejską - znęcanie się nad zwierzęciem bądź, oschlej - ingerencja w twoją własność na twoim terenie (bo prawnie pies jest Twoim 'przedmiotem' jak samochód czy rower). Straszenie i 'podtruwanie' (bo skąd wiesz, że czegoś nie wciska w te kiełbasy) to już spokojnie zakrawa o znęcanie się.
Nagraj kretyna, zrób zdjęcia tych kiełbas itp. cobyś dowód miała jak faktycznie trzeba będzie na policję zadzwonić
desire   Druhu nieoceniony...
08 maja 2018 11:02
smartini, ale ja od niego wynajmuje dom i mieszka obok, jak sobie wyobrażasz w tym przypadku straszenie policją? mam troche związane ręce, bo jestem na jego terenie, nie swoim.. 🙁  on małą lubi i myśli, że fajna zabawa i że robi dobrze dokarmiając ją kiełbasami, a prócz biegun ma już taki brzuch, że to sie normuje dopiero jak spacer to 5km 3xdziennie... nie wypuszczam jej na ogród gdy on jest.. żyjemy jak w bloku, a tego chciałam uniknąć mając psa, w szczególności, że ona wspina sie na parapet i ogląda z niego ogród popiskując (a nie chce sie jej nic, bo na przykład była akurat na spacerze).. za chwile wracam do pracy i nie wyobrażam sobie już tego tutaj..
Mój pierwszy basset był ze schroniska, gdyńskiego Ciapkowa. Sprawa była o tyle skomplikowana, że był podopiecznym poznańskiej fundacji, tylko jego "właściciele" się go pozbyli wyrzucając do lasu. Został jednak rozpoznany i w sumie procedura adopcji odbywała się między dwoma organizacjami. Po zapoznawczym spacerze i upływie paru dni, schronisko zgodziło się wydać go nam na DT, a po jakichś trzech tygodniach poprosili aby przyjechać i podpisać umowę adopcyjną (już na początku mówiliśmy, że to DT z opcją DS). Obyło się bez wizyty przed i po adopcyjnej, w naszym wypadku wystarczyła relacja na forum miłośników rasy i rekomendacja od fundacji, której szefowa się bardzo wstawiała za tą adopcją.  :kwiatek:
Maniek też miał przede mną 4-5 właścicieli i trudną przeszłość. Kiedy trafił do Gdyni, było na niego sporo chętnych, ale niektórzy rozmyślali się już po spacerze...
Ja tylko żałuję, że nie mogłam mieć kolejnego psa wtedy, kiedy widziałam ogłoszenie z nim jeszcze w poznańskiej fundacji, zanim został porzucony ostatni raz. Tak jak nigdy nie ruszają mnie opisy z fundacji i schronisk, tak wtedy ryczałam jak bóbr. Widocznie był mi pisany.  😉
smartini   fb & insta: dokłaczone
08 maja 2018 11:40
desire, no ja sobie absolutnie nie wyobrażam dokarmiania mojego psa czymkolwiek przez kogokolwiek (nawet członków rodziny) a już na pewno straszenia psa i szczucia, więc rozwiązywałabym problem na każdy możliwy sposób, włącznie z informacją (po wcześniejszych bezskutecznych rozmowach) że sprawa zostanie zgłoszona, skoro po ludzku nie dociera.
desire   Druhu nieoceniony...
08 maja 2018 11:44
smartini, :kwiatek: będę musiała coś wykombinować. póki co siedze i wyje, heheheh.
Smartini jeśli chodzi o dokarmianie to temat rzeka.Na imprezy rodzinne dla świętego spokoju psa nie zabieram.Ostatnio od wujka mojego D. dostał kiełbę wiejską jak myślicie ile zajęło mu jej wyrzyganie? Zabronisz=samolubna jędza co pieskowi broni.Trochę skutkuje jak mówię za ile kasy pies jada karmy i że serio nie jest głodny aczkolwiek tylko trochę i nie zawsze.
smartini   fb & insta: dokłaczone
08 maja 2018 11:58
Dekster, no ja akurat nigdy nie miałam z tym problemu (prócz epizodu jak mama dała Cho za dużo jego chrupek ale to drobiazg), zwyczajnie tłumaczę na dzień dobry, że pies jest na specjalnej diecie, ludzkie jedzenie mu szkodzi i bardzo proszę, żeby psu nic nie dawać a jeśli koniecznie chcą go cczymś poczestowac to ja mam smaczki i moge dać
Może masz bardziej "obyte" towarzystwo.U mnie większość uważa ,że pies to buda i któtki łańcuch ;p
Byłam dziś na kolejnym spacerze z pieskiem i na 90% będę mogła go wziąć w poniedziałek  😍 Jak już będzie w domu  to go przedstawię i pokażę, na razie cały czas proszę o kciuki  🙂
maleństwo   I'll love you till the end of time...
08 maja 2018 13:53
megi007, no tak też podejrzewałam, z jednej strony rozumiem, z drugiej, sama wiesz, chciałoby się idealnie 😉

maluda, łaaa, nie wiedziałam, że też masz Lilu 🙂
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
08 maja 2018 14:31
Mam pytanie, czym najlepiej i najszybciej obciąć psu pazury?  Zawsze chodziłam do weterynarza i musiał być do tego uśpiony, bo nie dało się go utrzymać. Chciałam spróbować po troszke w domu, może bez obcych na wiecej sobie pozwoli. Myślałam że może pilniczkiem do paznokci takim mocniejszym troche je skórce. Szukam sposobu na panikarza, nie chce go za każdym razem usypiać jak do jakiegoś zabiegu bo to już starszy piesek. Doradzicie coś? 🙂
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
08 maja 2018 14:37
Robaczek M., a nie ściera sobie pazurów od chodnika?

Ja swoim psom nigdy nie obcinałam pazurów, miejskie życie samo je kontroluje 😉
amnestria   no excuses ;)
08 maja 2018 14:38
Cążkami/nożyczkami do pazurów? Wydaje mi się, że najważniejsze, żeby Tobie było łatwo. Bo jak zrobisz to szybko to piesek może skuma, że nic złego się nie dzieje. A jak będziesz kobinować z jakimś piłowaniem to ja tego nie widzę... Kosztuje to kilkanaście złotych, jest wygodne i poręczne, tnie od razu. Próbuj po jednym pazurku. A póki co ćwicz "macanie" łapek.
Całe życie wszystkim swoim zwierzakom obcinałam (psom, królikom) sama i podstawą jest zbudowanie pozytywnego skojarzenia na dotykanie pazurów, opuszek itp. Więc usadzałabym pieska, macała łapki (jak do obcinania) i dawała kiełbasę jak będzie grzeczny 😉 Jak z koniem i golarą 😉

Ps. JARA, moja suka praktycznie wcale nie ściera. Druga wystarczy że pobiega chwilę po chodniku. Więc to zależy 🙂
smartini   fb & insta: dokłaczone
08 maja 2018 14:39
Robaczek M., najlepiej przyzwyczaić stopniowo do obcinania jak do każdej innej czynności 🙂 rozłożyć proces na czynniki pierwsze, uzbroić się w dobre smaczki i ćwiczyć 😉
Mój też sobie zdziera normalnie, jedynie te wysokie na przednich łapach z oczywistych względów nie starte, kiedyś trzeba będzie obciąć
amnestria   no excuses ;)
08 maja 2018 15:01
Swoją drogą, chwalę się moim cudnym psiaczkiem z kolonii na Mazurach (kolonii, bo zajmowali się nią moi rodzice, pies nic nie tęsknił! 😤 :lol🙂





Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się