Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

majek   zwykle sobie żartuję
08 maja 2018 12:03
Melduje sie -4,2 kg od ostatniej wizyty u dietetyczki. W pasie mniej -8cm, w udach +4cm (moze za krotkie dystanse na tym rowerze robie), obwod raczki tez mi sie zwiekszyl.
Ale wczoraj chyba wypilam wiadro wody.


ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
08 maja 2018 13:29
Długi weekend zaburzył mi dietę niestety. Ale dziś już się trzymam. Trzymam się i mam zamiar się trzymać, bo jednak przy tak dobrze ułożonym żarciu nie tylko chudnę, ale czuję się duuuużo lepiej. Jestem monter. Wczoraj zaliczyłam taki zjazd energetyczny, że makabra. Nie chcę tak.
Mama potwierdziła to, co stwierdził małż - schudłam. No to skoro widać, że schudłam, to schudłam. Nie włażę na razie na wagę, bo mi te dziwne skoki kg się jeszcze nie uregulowały i mnie demotywują. Za to motywuje mnie coraz lepsze dopięcie gaci  🤣
Bosz, nawet nie zauważyłam, że się tak utuczyłam. Teraz gdy mnie mniej dopiero mi się to unaoczniło. Bo mniej, a wciąż tak wiele  😂
U mnie też lepiej. Dotarłam na fitness więc od razu poczułam się lepiej. Zaczęłam też sobie rano zapisywać co danego dnia zjem. I nie wychodzę poza listę. Łatwo mi planować bo mieszkam sama więc i zakupy robię bardzo ograniczone żeby się nic nie marnowało.
dwa dni na 5, wczorajszy  na 4 ( wpadły  jednak lizaki wieczorem za ok 300 kcal)
Dziś zaraz właśnie kończę trening i na cały dzień do roboty. Kasza już ugotowana wczoraj, zaraz usmażę kurczaka i zrobię surówkę.
Tak sobie poczytałam dyskusję na temat ud z poprzedniej strony i przypomniało mi się, że jedyne co mi pomogło na moje "pampuchy" na udach (zwłaszcza po wew stronie ud) to była skakanka.
Było to ładnych parę lat temu, jeszcze na studiach skakałam dzielnie przez dwa mce. Uda się pięknie wysmukliły. Ja bym spróbowała. 2000 skoków co dwa dni np. (ja dochodziłam do 5000 skoków, ale zajmowało to niecałą godzinę)

Ja skończyłam swoje treningi z trenerem i od tamtej pory nie byłam na siłowni. Dietowo tragedia. Bardzo się zaokrągliłam.
Jedynie biegać mi się chce, bo pogoda piękna.

Robię sobie post w-o. Nie wiem czy 2 tyg. czy więcej. Max 4tyg. I potem 4 tyg wychodzenia.
Muszę w końcu osiągnąć to, co sobie założyłam, bo inaczej nigdy nie będę z siebie zadowolona. I żaden psycholog mi nie pomoże.

Meise, co to za post?
Mi od skakania na 1000 % uroslyby większe. Jak podskakuję, to napina mi się ta wewnętrzna część na samej górze. A jak się napina, to pracuje. A im silniej pracuje to rośnie. Nie napinała mi się jedynie od spooookojnego luźnego biegania na bieżni. Bez żadnych interwałów broń boże. I jak tak na luzie biegałam na bieżni po te 10 km i pilnowałam by nie napinać nóg, tylko lekko luźno je wyrzucać  do przodu, to szczuplały  oczywiście jesli trzymałam dietę! 
Najlepsze na moje uda było: ostra dieta, luźne długie wybiegi na bieżni i ZERO czegokolwiek przy czym uda muszą się napinać i pracować.
Ps- a pamiętam jak okropnie mi przybieraly jak robiłam różne treningi Chodakowskiej.

Można sobie pewno jeszcze "spalić " te mięśnie. Wtedy faktucznie- dluuuvie biegania, może i te rowery, może i skakanie. Ale trzeba by to robić masakrycznie długo i często i być non stop na minusie energetycznym. Nie dać mięśniom się regenerowac. Aż się same spalą. Ale balabym  sie, że nie dam rady się tak mordować i zamiast spalić je, go je rozrosnę. Bo jednak się nażrę, albo praca nie pozwoli mi trenowac tak długo i często.
Tak to widzę.
archeo   Bo warto :D
09 maja 2018 21:49
Ufff..wracam i ja. Na majówkę najchętniej spuściłabym zasłonę milczenia  😵 dość powiedzieć, że tyle nie ważyłam już daaaawno. Tak się opchałam, wpadłam w jakiś ciąg na czekoladę  😂 na szczęście od poniedziałku mam tyle pracy, że nawet nie mam czasu myśleć o jedzeniu. W trakcie majówki zero treningów 🙁 miałam się regenerować. Dwa razy skoczyłam tylko na basen i muszę powiedzieć, że moje kolano od razu się lepiej poczuło.

Na szczęście po trzech dniach treningów mam już ponad kg mniej  😅 na razie robimy siłę wytrzymałościową, wszystko mnie boli 🙂 dziś pod koniec trzy minuty krzesełka- nie byłam w stanie się potem podnieść  😁

Heeej. Musiałam zrezygnować z crossfitu bo znowu mam problemy z przydatkami i znowu mi hormony szaleją, czyli maniana, jak zwykle gdy zaczęłam wychodzić na prostą. Jako, że siłówki się trochę boję robić, to przerzucam się na bieganie. Dieta mi idzie mocno średnio, jestem zła na siebie, bo słabą wolę mam. Ciągle walczę i ciągle jestem niezadowolona z siebie. Żałosne 😉 Może mi coś kliknie w głowie i będzie dobrze. Czekam.
Witam w klubie. Tyle że właśnie ubiegalam 10 km
Ja dziś biegam podczas pianina syna, jutro też z rana. Zacznę od 5-6 km.

Tak z rana to biegasz na czczo? Pamiętam, że lubiłam na czczo biegać, ale nie polecają tego za bardzo z tego co czytałam.
Jak nie zapomnę to zjem pół banana, albo pół kromki chleba. Jem tylko dlatego, że utkwiło mi w głowie zdanie "tłuszcz się spala w ogniu węgli" Gdyby nie to, to bym biegała na czczo.
archeo   Bo warto :D
10 maja 2018 22:17
Dziś 5. Trzymam michę i już nawet nie ciągnie do słodkiego. Zrobiłam zapasy na dłuższy czas  😁

Wieczorem trening...po wczorajszych łydkach rano nie mogłam na całej stopie stanąć tak ciągnęły jak wstałam tylko na palcach chodziłam, a tu na wejściu 20 aerobów 🙂

Waga już prawie wróciła do normy- jeszcze 600 gram. A potem ustabilizować 😉
U mnie też 5.
I zamówiłam sobie spódniczkę do biegania i kolejne legginsy. Mam jakoś poprzewstawiane priorytety.  😵 Kiecki do pracy kupuję na allegro używki za 25 zł, a spódniczke do biegania po lesie za miliony monet nówkę z nowej kolekcji.
Dziś po dyżurze od razu pracuję dalej, ale po południu wolne. Możliwe, że skończy się to znów rowerami.
Męzowi waga spada elegancko! Znów ma 1 kg mniej.
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
11 maja 2018 07:38
Przedwczoraj McD  😵
Dziecku obiecałam, a jak już tam wlazłam, to jak mogłabym nic nie zeżreć  🤔wirek:
Swoją drogą był tam taki tłum ludzi, jakby złote jajka za darmo rozdawali. Dostałam nr zamówienia 98, a wydawali dopiero 64  🤔

Po tym żarciu z Maca umówiliśmy się z Marcelem, że teraz będziemy zdrowożywnościowo jeść - tzn. Marcel nie będzie jadł słodyczy (i czipsów/chrupków) oprócz domowych ciast, a ja dietę będę trzymać.
Wczoraj wstałam, spięłam poślady i ... było na 5. Było idealnie wg planu. Do tego, mimo intensywnie pracowitego dnia, na koniec o godzinie 19 pojechaliśmy do stajni, obrobiłam 2 konie, ruszyłam kulawca (dziadka ruszyła Zuzia - moja bratanica).

Po koniach o 21:30 pojechałam do koleżanki rozkminiać skomplikowane problemy księgowe  😎 Wróciliśmy do domu o 1 w nocy. Mówię do dziecia mego: - Marcelku, to chyba nie pójdziesz do przedszkola jutro? - Jak to!? Ja idę jutro do przedszkola, ustaw budzik.
Budzika nie ustawiłam, ale moje dziecko i tak wstało, stwierdziło, że jest 7:19 i WSTAJEMY. Umył się łącznie z wejściem pod prysznic, a o 7:50 byliśmy już pod przedszkolem  😲 Do teraz nie wiem, jak to nam się udało  🤔
Wczoraj pobiegane i micha nienajgorsza. Brakuje mi zapału! Dajcie mi, dajcie!

Dzisiaj miałam pobiegać rano i mi się dziecko "zepsuło", musiałam bolące gardełko ratować i nie zdążyłam. Wieczorem pobiegnę do znajomych na grilla  😂
Wczoraj po pracy 40 km rowerem. I co z tego jak wieczorem wyrównałam żarciem z zapasem?
Dziś rano już zrobiony trening i zaraz idę biegać do lasu. Co z tego, jak pewno wieczorem znów wyrównam żarciem?
DLACZEGO żarcie jest takie pyszne i zajeb**te?
Dlaczego dorosła, teoretycznie inteligentna, teoretycznie szczęśliwa w życiu i spełniona kobieta, zadowolona z siebie i swojego otoczenia nie umie przestać żreć wszystkiego i zawsze? Ile to już lat się bujam z tą potrzebą żarcia non stop?
Co z tego, że wyglądam dobrze, skoro jest to okupione takim wysiłkiem? I mimochęci, nie mogę uzyskać ciutek więcej, bo problemem jest....  żarcie.
Czego ja już nie próbowałam? I diety urozmaicone, i diety byle jakie niesmaczne, i zamawiane pudełka, i spełniania zachcianek. I diety eliminacyjne i proszkowe. I zapisywanie w notesiku. I wizyty u dietetyczek. I spalanie ruchem. I odstawianie cukrow i żarcie chromu i innych supli.
I co?
WIELKIE GÓWN* !    😵

Jedyne rozwiązanie jakie widze, to ok 17😲0 przywiązać mnie do kaloryfera z kagańcem na gębie. Innych pomysłów już nie  mam. Masakra
Wkurzyłam się, Idę biegać. W nosie mam gangliona na  kolanie co wylazl po rowerze i ból kostki, co ją sobie przedwczoraj "wygłam" jak biegałam i mnie pobolewa. wrrrrr...będę gryźć

Edit- zrobione 11 km. Humor lepszy. Nie ma to jak sobie pobiegać  🙂
I zamówiłam sobie spódniczkę do biegania i kolejne legginsy. Mam jakoś poprzewstawiane priorytety.  😵 Kiecki do pracy kupuję na allegro używki za 25 zł, a spódniczke do biegania po lesie za miliony monet nówkę z nowej kolekcji.
I Pasio w złoto-czarnym czapraku Anky na galopki po lesie! 😁
No co? Po prostu chcesz w ten sposób wyrazić swój szacunek do przyrody. Jak się kocha las, to trzeba w nim godnie wyglądać! 😀

Ps. Nie znam nikogo dorosłego, kto je lizaki. I mleko modyfikowane. You're one in a million. 😉

Wyglądasz super, a skoro biegać uwielbiasz, to chyba nie problem, że tak ciężko na to pracujesz...?
Tunrida, przyjrzyj się temu co jesz przed i po tych 10+ km biegu i 40- 100km roweru. To nie są obciążenia rekreacyjne i organizm woła o odnowę. To że masz pełen żołądek to wcale nie oznacza że Twoj organizm na poziomie komorkowym dostał to wszystko co potrzebuje aby się nasycic, nakarmić, odbudowac i zregenerować. Dla mnie te napady głodu z ciśnieniem na słodkie to oznaką że brakuje Ci składników odżywczych. Czujesz  "pęd na lizaka" źle interpretujac presję organizmu abyś mu dała, sama wykombinuj czego dajesz za malo/nie dajesz wcale: mikro, makro, co tam jeszcze mamy do wyboru i wpierdzielasz syf który nie rozwiązuje problemu zamuast dać to co rzeczywiście Twój organizm próbuje  na Tobie wymusić :kwiatek:
Wiem. To też ogarnialam. Kiedy dobrze się nakarmię przed, po odpowiednimi makro, to jest lepiej. Ale nie zabezpiecza mnie to przed pazernością. Moim problemem nie są napady głodu wieczorem. To nie jest napad głodu z niedoboru. To jest pazerność. Taka też psychiczna. Na zasadzie "jest wieczór, należy się nagroda jedzeniowa" To coś bardziej w ten deseń.
Najlepiej mi wychodzi jak sobie wymyślę jakieś zajęcie na wieczór. Bardzo absorbujące, a najlepiej związane z ruchem fizycznym. To mi chyba najbardziej pomaga na te wieczory
Tylko na słodkie czy na wszystko co masz w lodówce? Pytam, bo jakieś 80% ludzi ma problem z zagrzybieniem organizmu a grzyby potrafią, poprzez reakcje chemiczne wymusić na nas jedzenie (chcą konkretnie cukrów) A nam się wydaje, że to my chcemy lizaka.
Na wszystko. Ja mam taką potrzebę "ruszania gębą" wieczorem. Już w dzieciństwie mi w domu zwracali uwagę wieczorami " a ty ciągle jesz i jesz". I tak mi zostało na zawsze. Walczę z tym, ale żeby się udawało to muszę mieć wieczory poza domem. W pracach jest ok. Nie ma najmniejszego problemu! To jest psychiczne.

Nie, nie. Nie musi być słodkie. Mode na zagrzybienie" też już przerabiałam
Wyżej pisałam o grzybach .
Moze przypilnuj dobrego zbilansowania jedzenia, przyjrzyj się ewentualnym grzybom, nagrodz się czymś małym i wliczonym w dzienny jadłospis I zobacz jak organizm zareaguje. Bo nie ma sensu orac I nie mieć oczekiwanych rezultatów tylko z powodu błędów w odżywianiu. No właśnie, słowo klucz: odżywianie a nie jedzenie.
Większość rzeczy która niby wynika z psychiki w rzeczywistości wynika z niedoborów. Na tej samej zasadzie jak człowiek telepracy się i nie dający sobie rady z własną psychiką dostanie antidepressanty I zaczyna dawać radę. Bo mu się reakcje biochemiczne zmieniły. Ty ten mechanizm rozumiesz. W żarciem jest podobnie.
Dziękuję że próbujesz pomóc, ale nie zadziała.  Edytowalam poprzednia wypowiedź. Chyba tam wytłumaczyłam o co mi chodzi
Ja też edytowałam, zerknij proszę.. Bo właśnie odpowiedź na to dopisalam  :kwiatek:
Ale nie mogę mieć niedoborów od dzieciństwa . A ta wieczorna pazerność jest ze mną od zawsze. Albo jej się poddaję albo z nią walczę na różne sposoby, ale mam tak od zawsze. To bardziej takie wbite na amen przyzwyczajenie, że "wieczorem się żre" w nagrodę. Za cały dzień. Bo trzeba sobie zrobić dobrze. A robienie dobrze to JEDZENIE
Ja też jestem pazerna niestety. Wiele rzeczy robię kompulsywnie i żrę też kompulsywnie. Moja mama od zawsze mówi, że ja mam jakiś 'głód mózgowy', bo potrafiłam jako dziecko zjeść więcej niż mój ojciec, a właściwie była to norma. Na szczęście genetyka mnie ratuje i nie roztyłam się nigdy do makabrycznych rozmiarów - ale moja kompulsja dotyczyła też zwykle obiadów, a nie słodkości. Dużo mnie kosztuje samozaparcia, żeby się wieczorami nie nażerać, zwłaszcza jak siedzę w domu, oglądam film i aż się prosi, żeby coś sobie podjadać. Zwłaszcza, jak akurat mam taki dzień, że nieregularnie jadłam/za mało - to wtedy wieczorem mi się odzywa makabryczna głodzilla.
Nie jestem i chyba nigdy nie będę typem człowieka, u którego coś leży. W sensie jedzenia - czekolada, lody, dobry obiad itp. Jak nie mam, to nie jem. Jak mam to zjem wszystko jak odkurzacz. Czasem robię sobie obiad na 2-3 dni ale też ciężko mi wytrwać, bo mam ochotę zjeść wszystko.
Może i mam jakieś niedobory, ale ten 'głód mózgowy' też mam od dziecka i do teraz mi nie przeszło. Lepiej jest wtedy, jak zaczynam aktywniej żyć, więcej się ruszać i ćwiczyć, bo wtedy szkoda mi zaprzepaścić efektów swoim obżarstwem. Ale poza tym nic mnie nie potrafi zahamować 😀
emptyline   Big Milk Straciatella
12 maja 2018 20:31
vanille, piąteczka, mam to samo!
Tunrida, ale wiesz ze to jest wymówka bo spiąć tyłek z żarciem jest jednak dość wymagające przedsięwzięcie? Psychika to narzędzie, może nami sterować ale, przy pewnej dozie wiedzy, (a Ty o psyche wiesz wszystko) i samozaparciu, można stare nawyki wykorzenic i wypracować sobie nowe, kwestia czasu.
Troszkę pojechałam ale wiem, że Ty takie rzeczy bierzesz na klatę  :kwiatek: i poczekam sobie cierpliwie na dzień w którym będziesz pisać o swoim odżywianiu że jest  pod kontrolą  😎
Też jestem w stanie jeść bez przerwy, nie bywam najedzona. Pełna tak, najedzona nigdy. I wydaje mi się, że mnie w dzieciństwie coś poprzestawiali, tak jakby mózg nie nauczył się "dość". Tzn on mówił, a nawet krzyczał, że wystarczy a dorośli i tak jeszcze wepchnęli pół porcyjki. Ja się pytam, po co  🤔wirek: A w nagrodę za "ładnie zjedzony obiadek" co? No wiadomo, słodycze  😵
No i jak teraz to przestawić, żeby się najeść i przestać? No nijak nie wychodzi.

U mnie wszystko stoi. Za mało się ruszałam, żeby dalej zrzucać. Znowu mnie dopadło "niemamnanicsiły".
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się