Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

sanna- z tym masz rację. No właśnie sama się wkurzam, że to chore, żeby logiczna, świadoma osoba przegrywala tak głupio z własną psychiczną pazernością.
Hm... Wiecie a u mnie dochodzi frustracja, bo ja się nigdy nie zażerałam. Oczywiście, lubię zjeść pizzę czy lody, wypić piwo, ale nigdy nie żarłam nie wiadomo ile. Jem duże ilości, ale zdrowego jedzenia. I ja na stałe powinnam jeść po prostu mniej i bardziej regularnie. I tylko to mnie pokonuje. Czasem mnie smuci, że mam znajome które jedzą dużo gorzej jakościowo i w większych ilościach i są lachonami, ale z drugiej strony trochę mnie to zmusza do zdrowej diety. Poza tym ludzie mają prawdziwe problemy, a nie takie bzdury. Sama z resztą też mam 😉 Ale to mnie dodatkowo frustruje, że z takim mało znaczącym problemem nie umiem sobie poradzić i utrzymać silnej woli. Ciężko jest, jak się lubi jeść.

Ostatnie dni pracowałam całe dnie, dużo fizycznie, więc jadłam mniej i dość regularnie i czuję się lepiej. Ale do etapu zadowolenia z siebie na tym nie zajadę 😉
Nie ma co się porównywac do innych. Są tacy co maja lepiej, ale są i tacy co mają gorzej. Każda z nas ma inne warunki genetyczne, przyzwyczajenia, zasady, charakter. Inne życie, dom, możliwości finansowe, czasowe.  Inne błędy popełnia, z czym innym walczy. Patrzę tylko na siebie. Wali mnie co i ile ktoś zjada i jak wygląda. Żadnych porad nie słucham. Na tyle już znam siebie i swoje ciało i swoje problemy, że nijak mi nie pomoże patrzenie na kogoś. Jestem ja i mój problem. Reszta mnie nie interesuje. I tak mi jest najłatwiej. Nie motywuje mnie że ktoś schudł, a ktoś zrobił trening.
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
13 maja 2018 10:06
Chciałam się pochwalić. Minął miesiąc, gdy zobaczyłam na wadze 69,7 i prawie padłam na zawał. Wtedy postanowiłam wziąć się za siebie i schudnąć choćby skały srały. Dziś mam 5 kg mniej, dziś waga pokazała 64,3 🏇

Tak się kurde cieszę. Niech żyje doktor Pomroy i jej dietowe zalecenia. No to idę dalej za ciosem, jak mówiłam idę na 20 kg, zostało 15.

Noga się dobrze goi, gdy już będę mogła przestać ją oszczędzać, to będzie łatwiej, bo się wspomogę wysiłkiem fizycznym. Tak myślę.

Dzisiejsze wejście na wagę mnie uskrzydliło. Wszystko hu, nic się nie liczy, problemy poznikały, bo schudłam  😅 Chce mi się dalej działać, jest sens, jest plan, jest cel.

I tego Wam wszystkim życzę 😉
ElMadziarra, gratuluję! Kawał dobrej roboty!  💃
busch   Mad god's blessing.
13 maja 2018 17:02
ElMadziarra, gratuluję! 🙂
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
13 maja 2018 17:20
Dzięki dziewczyny.
Cieszę się jak głupia.
Tym bardziej, że nie głodzę się i nie wspomagam się intensywną aktywnością fizyczną - bo nie mogę. Ot, konia obrobię i ruszę (na razie ledwo co, bo kulawy w pień).
Brawo. I super że noga się leczy.  😀
Scottie   Cicha obserwatorka
13 maja 2018 20:43
ElMadziarra, gratulacje!! Napiszesz, na czym mniej więcej ta dieta polega?
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
14 maja 2018 09:52
Jeszcze raz dzięki dziewczyny  😀

Noga się leczy na ostrzykiwaniach z ozonu, nie biorę antybiotyków ani żadnych innych leków, opatrunki z ozonowanej oliwy, srebrnych siatek lub betadyny - na zmianę. Nogę myje manusanem - tak mi doradziła opatrunkowa w szpitalu.

Scottie zrobiłam sobie najpierw 2 tygodniową metaboliczną rewolucję dr Pomroy wg planu B:
http://szybkaprzemiana.pl/metaboliczna-rewolucja-nowa-dieta-h-pomroy/
Teraz nie trzymam się stricte planu, ale staram się jeść produkty z listy dozwolonych, posiłki komponuję zgodnie ze schematami (węgle, białko warzywa lub białko, tłuszcze warzywa) i zaleceniami - owoce do 15, węgle na śniadanie, 5 posiłków co 2-4 godziny, pi razy oko pilnuje porcji, itd.

Mam na tapecie jeszcze dietę Pomroy na problemy jelitowe (a mam takowe po 4 letniej kuracji antybiotykami), dietę przy stanach zapalnych (noga i zatoki) i dietę przy problemach hormonalnych (Hashimoto):
http://szybkaprzemiana.pl/the-burn-pytaniach-odpowiedziach/
Tylko na razie mam gorący okres i, choć to diety kilkudniowe, trudno by mi było trzymać się tych zasad.
Potem może wezmę na tapetę podstawową dietę Pomroy (cykl 28 dni).
http://szybkaprzemiana.pl/zanim-zaczniesz/

Ostatnie lata żadne diety nie skutkowały, albo efekty były ledwo co, a tu nagle taki cud nad Wisłą  🤣
ElMadziarra, super, miło czytać o takich postępach. Zwłaszcza, że przy swoich zdrowotnych problemach masz ograniczone możliwości spalania tego, co już w siebie wrzucisz, więc wymaga to dużej samodyscypliny. Brawo!

U mnie się zbliża kolejny miesiąc od ostatniego podsumowania. I w sumie nie jestem z siebie dumna. Miałam dużo mniej ruchu na fitnessie, bo byłam zawalona pracą, stajnią i zajmowaniem się siostrzenicą. W związku z tym bardzo rzadko udawało mi się tam dotrzeć, a co za tym idzie moja masa mięśniowa się nie powiększyła. Może jedynie w okolicach ud ( 😉 ) przez długie jazdy w terenie na konikach polskich, gdzie trzeba anglezować z prędkością światła. Wszystko mi się więc pokurczyło, a uda popuchły od tej jazdy - brawo.
Z jedzenia też nie jestem zadowolona, tzn. mało przemyślane były moje posiłki, a przede wszystkim mało regularne. Raz miałam taki zabiegany dzień, że zapominałam, żeby zjeść cokolwiek, a raz lezałam i jadłam. W związku z czym rozpiętość przyjmowanych kalorii od 500 do 5000 na dzień. Wczoraj pojechałam po bandzie ostatecznie, bo miałam jechać w teren za miasto, a wstałam dużo za późno (ciężki tydzień, jestem permanentnie niewyspana). Nie zjadłam więc śniadania, w aucie poczęstowałam się jednym ciastkiem. Potem kilka godzin w terenie, pełne słońcem, górki, dolinki i to anglezowanie i półsiady - więc jednak jakiś wysiłek. Później zjadłam banana i pojechałam do stajni na moją regularną jazdę, wcinając 3 chrupki ryżowe. No i znowu godzina jazdy i do domu dotarłam koło 21. Jak wróciłam to było mi wręcz słabo. Ciężko mi z tym żarciem, muszę chyba wrócić do planowania posiłków dokładnie i robienia ogromnych zakupów w weekend na cały tydzień. Bo jak nie mam nic w lodówce (a nie zawsze w tygodniu mam fizyczną możliwość kupić i jeszcze to przerobić na coś rozsądnego) to albo jem byle co, tzn to co jeszcze znajdę w lodówce, albo nie jem prawie nic. A za 2 tygodnie jadę na urlop do hucułów, będą długie rajdy i ja muszę być w pełni sił. I chyba najgłupsze jest to, że staram się oszczędzać na ten wyjazd, bo to już za chwilę a ja jeszcze nie mam pełnej sumy, więc jak się najem to szkoda mi palić kalorii  🥂
Waga mi spadła, dzisiaj 49 na liczniku. Zdjęcia właściwie bez zmian do poprzednich, może spadłam jedynie z mięśni przez moje niekonsekwentne ćwiczenie  🤦
archeo   Bo warto :D
14 maja 2018 12:31
ElMadziarra super  🙂  tak trzymaj. Fajnie, że z nogą lepiej.

U mnie weekend na 4.  Żywieniowo w miarę ok. Nie idealne  🤬 bo kazdego dnia cos delikatnie wpadło :/ w dodatku malo ruchu. Codziennie koń ale bez treningow. W sobotę mieliśmy na luzie w piłke pograć ale musiałam zejsc dość szybko z uwagi na kolano...w niedziele mial byc basen ale po sobocie nie bylam w stanie nogą w wodzie pracowac wiec po 4 basenach tylko jacuzzi i sauna 🙁

Jutro mam rezonans tego kolana oczywiście jak uda mi sie rano potwierdzić że śruba którą mam w drugim jest tytanowa  😵 boję sie tego badania jak cholera...tego co wyjdzie...szczegolnie, że ma byc u nas w miescie we wrześniu gala zawodowa organizowana przez największą, w chwili obecnej, federację w Polsce i ma dwoch zawodnikow od nas walczyc. Jest nas trójka wiec jest spora szansa 😉 byle tylko zdrowie pozowoliło
ElMadziarra, gratuluję sukcesu i samozaparcia 🙂
vanille, faktycznie przydałoby Ci się troszkę "mięsa", ale ogólnie rzecz biorąc to myślę, że lepiej walczyć w Twoją stronę (nawet jeśli jest to trudniejsze) niż odwrotnie (próbować schudnąć i się wyrzeźbić). Ja tam uważam, że chudość jest ok. Ale oczywiście subiektywnie to sobie stwierdzam  😉

Ja jestem na 8-mym dniu postu. Dlaczego się go podjęłam? Bo tak jak wiele z Was tutaj jestem uzależniona od jedzenia. I wszelakich używek. I 8 dni temu odcięłam to wszystko i organizm wyrzuca cały ten syf ze mnie, a ja czuję się bosko. 4 tygodnie postu, 4 tygodnie wychodzenia. Taki jest plan i będę się go trzymać choćby nie wiem co. Bo jak teraz przegram, to już chyba nic mi nie pomoże.
Brzuch wygląda rewelacyjnie, powoli zaczyna mi spadać z bioder. Energii nadmiar. Wczoraj prawie 5,5 km ubiegałam ze szwagrem moim tempem na 80%.
Mam nadzieję, że ten czas pozwoli mi zmienić myślenie o jedzeniu. Już powolutku się klepki przestawiają 😉
Brzuch dzisiaj (musiałam rozjaśnić foto, jakość średnia, ale widać, żem cienka jak wąż. 0 wzdęć i innych takich):


Pierniczę siłkę tymczasowo.
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
15 maja 2018 12:01
Meise - robisz post Dąbrowskiej?
Wizja, taaaaak. Kocham go, pierwszy raz znalazłam właściwy moment! Czuję się świetnie, zwłaszcza psychicznie (co było moim największym problemem).

Przy poprzednich podejściach zawsze przegrywałam... psychicznie. Mimo, że nie byłam głodna to czułam się skrajnie nieszczęśliwa, że nie mogę wpierdzielić w weekend pizzy, opić się piwa/wina i z resztą paczki mieć 'good time'. Wszelkie spotkania z kimkolwiek i gdziekolwiek powodowały głęboki smutek i frustrację. To tylko pokazuje jak koszmarnie jestem uzależniona od żarcia.
Ja post mi nie pomoże w zmienie myślenia, to się poddaję.

Ale... tfu, tfu... jest zajebiście. Jak to dobrze stać na golasa przed lustrem i coraz bardziej się sobie podobać.
Ćwiczy mi się i biega świetnie. Nie mam pojęcia skąd ta energia. Chyba z kosmosu.
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
15 maja 2018 19:54
Meise - a co przykładowo jadasz przez cały dzien ?
Meise, fajnie być szczupłym ale w sumie doszłam do ściany, bo tracenie kolejnych kilogramów jest bez sensu (i w sumie niewskazane). Mniej więcej od 4 miesięcy wzięłam się za siebie jakoś bardziej, w tym czasie tracąc około 4kg. Przy moim wzroście i mojej wadze to chyba dość rozsądny wynik, pozwalający zakładać, że jeśli nie zacznę się nagle obżerać i leżeć plackiem całymi dniami to efekt może być w miarę trwały. Problem jest taki, że moim celem było w sumie przypakować i się usprawnić, a nie zrzucać kilogramy. Jak tak dalej pójdzie to się po prostu kompletnie wypłaszczę z obu stron 😀 A tego bym jednak chciała uniknąć
No nic, pozostaje wziąć się w garść. Najbliższe 2 tygodnie pod kątem fitnessu będą trudne, bo mam dość ograniczony czas, ale przecież mogę ćwiczyć w domu. No ale żeby ćwiczyć to muszę się ogarnąć z jedzeniem, bo mięśnie z powietrza się nie zrobią.
Dziś miałam dobry dzień, od 2 dni jem lepiej (pod kątem ilościowym - więcej, i jakościowym - lepiej) i od razu czuję się lepiej. Pozostaje tylko utrzymać tą tendencję i rozsądnie zaplanować wysiłek

Ty też szczuplak jesteś. Fajna ta dieta, ja w sumie od jakiegoś czasu myślałam o przejściu na warzywa i owoce (może nie tylko, ale żeby były głównym elementem mojej diety) bo niestety mam tendencje do jedzenia na szybko, byle czego, i czasami już sama czuję, że mam chyba niedobory wszystkiego, co się da.
Wizja, np wczoraj:
Rano: koktajl z jarmużu, szpinaku, zielonego jabłka, cytryny
Potem: zupa ogórkowa na gwoździu, surowa marchew, tagiatelle z cukinii z pomidorami i passatą oraz podprażoną cebulką
Wieczorem: podgotowany brokuł, ogóry kiszone, marchew, pomidory
(byliśmy na spontanicznym grillu u teściów, masakra, troszkę mi było ciężko jak przynieśli ptysie z białą pianką zatopione w czekoladzie...)

vanille, od września trenowałam z trenerem siłówkę na siłowni i teraz widzę, że tylko ćwiczenia z obciążeniem nakładają mięcho na mięśnie 🙂 ja bym umówiła się na 5 treningów, żebyś wiedziała jak ćwiczyć a potem jazdaaa. Jest mnóstwo zestawów w internecie, tylko ważne, żeby technikę mieć poprawną. Ja chodziłam wcześniej parę lat na fitness i efekty zerowe :< tylko samopoczucie się poprawiało chwilowo.
Zestawy tej pani są warte uwagi: https://www.instagram.com/kayla_itsines/

Ja dzisiaj popatrzyłam w lustro i nie mogę uwierzyć, że to moje ciało się tak zmienia  😍
Organizm się silnie oczyszcza, w ustach mam obrzydliwy posmak chemii...
.....
Cellulit zanika  😜

archeo   Bo warto :D
16 maja 2018 09:54
Meise świetnie wyglądasz 🙂

U mnie wczoraj 5.  Co prawda ominęły mnie sparingi- czekamy na wynik rezonansu kolana ale popracowałam na tarczy.

Dzis zaliczone 10 km (oj ciężkie nogi były 😉 ) a wieczorem jeszcze dwa treningi  💃

archeo, dziękuję  :kwiatek:
Pisz więcej o kick'u, ja swego czasu trenowałam muay thai i była to miłość i pasja, która wyparła nawet konie, także sztuki walki leżą bardzo blisko memu sercu 😉
Treningi mieliśmy katorżnicze... ale jaka forma była...

Ja mam jeszcze taki kolaż. Post odsłonił mięśnie brzucha, które wypracowałam w trakcie bardziej lub mniej regularnych treningów z trenerem  🙂
Jako, że ćwiczyłam ostro, ale nie trzymałam diety, to efekty były słabo widoczne.

archeo   Bo warto :D
16 maja 2018 22:01
Długo trenowałaś ? 🙂 Wciąga niesamowicie. Na początku poszłam się poruszać (jakie sparingi..w życiu, to nie dla mnie), potem pierwszy start żeby się sprawdzić i pooooszło  😂 po każdym starcie chcę więcej. W efekcie ledwo godzę treningi z ogarnianiem konia  😡

Też bym sobie taki detoks zrobiła...ale muszę poczekać na jakieś roztrenowanie...teraz bez węgli długo nie pociągnę raczej  👀 choć na początek pewnie starczyłoby jakbym się wpadek wystrzegała 😉


Dziś 5. Nogi umierają. Niby wieczorem nic takiego bo tylko pracowaliśmy nad chodzeniem (lewa, prawa, lewa, prawa, w międzyczasie ciosy i kopnięcia...przyspieszenie i...znów lewa, prawa. A potem do tyłu 😉 ). Dostały bardziej w kość niż przy kopaniu. A później coś strasznego czyli technika poooowoli...no kurczę ja powoli nie umiem  😁 meczę się z tym zawsze  😂 i tylko co chwilę: mała wolniej...wolniej...WOLNIEJ  😵

Mam nadzieję jutro rano odebrać opis rezonansu. Okaże się jak bardzo mam zajechane kolano.. oby nic poważnego.

Edit. No i mam opis rezonansu...uszkodzenie II stopnia ACL  🤬

Jutro konsultacja z lekarzem...trzymajcie kciuki zeby obylo sie bez ooeracji 🙁
archeo, wciąga to mało powiedziane! Uzależnia na maxa... Ja niestety po wypadku samochodowym mam uszkodzenia w głowie (bodajże w czaszce) i lekarze kategorycznie zabronili mi trenować. Wstrząsy i uderzenia mogą u mnie doprowadzić do padaczki, a nawet... śmierci. Trenowałam ponad rok i po tym czasie z ogromnym bólem serce musiałam odpuścić. Przepiękny sport...

Trzymam kciuki za Twoje kolano, żeby nie pokrzyżowało Ci marzeń jak moja czacha  :kwiatek:

BTW. na Dąbrowskiej nie ma tłuszczy i białka, węgle są (z warzyw) 🙂

U mnie na wadze -3,1 kg. Wszystkie mięśnie mi odsłoniło, zbędna woda - weg!
emptyline   Big Milk Straciatella
18 maja 2018 07:06
Meise, może ja też powinnam ten post zrobić. Hmm... Nie za bardzo tylko umiem sobie wyobrazić przygotowywanie jedzenia. Jak długo to ma trwać? Dobrze rozumiem, że ziemniaków nie można jeść?
Meise rozumiem, ze czujesz sie caly czas dobrze na detoksie?

Sporo czytalam i interesowalam sie postem Dabrowskiej, ale chyba brakuje mi odwagi, zeby sprobowac. Na fb jest grupa, nazywa sie bodaj "Dieta Dabrowskiej" i tam sporo dziewczyn pisalo, ze jednak zle sie czuje- biegunki, bole glowy, oslabienie, wypadanie wlosow itd. To mnie zniechecilo, bo jednak w walce o wymarzona sylwetke jak dla mnie sa pewne granice i jakbym miala miec 2 tygodnie wyjete z zycia, to jednak nie- nie przemawia to do mnie.
Zwykła eliminacyjna dieta głodowa. A czy to się nazywa dieta Dąbrowskiej, czy post Damiana czy jeszcze jakoś inaczej, co za różnica. Może i zdrowo sobie ze 3 dni czsami głodówę zrobić. Ale poza tym, to ja jestem na wielkie nie. Będąc młodszą już przez to wszystko przechodziłam. Ale tu gadanie nie ma sensu, każdy chyba musi pewne rzeczy przetestować na sobie, żeby samemu sobie wyrobić zdanie. 🙂
ashtray, sie zle czuja, bo to ordynarna glodowa dieta eliminacyjna, z dobrodziejstwem inwentarza w postaci odwodnienia, niedoborow wszystkich grup mikro i makroskladnikow. Do tego dosc dluga. Jak chcesz poczytac jaki wplyw na ludzki organizm ma jedzenie 400 kcal dziennie z marchwi i buraka, to polecam raporty lekarzy z getta warszawskiego 🤣 sorry za czarny humor, ale szkoda robic sobie krzywde :kwiatek:

A, chemiczne posmaki i zapachy z ust to efekt ketozy glodowej, nie zadnego detoksu. Na detoks najlepsza jest hemodializa 😉 zdrowy czlowiek nie ma zadnych "toksyn" ktore da sie usunac glodzeniem sie. Ze sobie mozna wlasna miednice lepiej obejrzec to tak, schodzi z ciebie woda, tresc pokarmiwa a organizm zre wlasne tkanki i voila! Been there, done that... poza skurczeniem zoladka (co hipotetycznie moze pomoc w pozniejszej racjonalnej diecie) to nic dobrego z tego nie bedzie :kwiatek:
kokosnuss znam swoj organizm i wiem, ze w tym poscie zalecane jest codziennie picie soku z kiszonek (buraka, kapusty, ogorkow, whatever) i ja wiem jak moj organizm by na to reagowal 😉 Wiem, ze przez 2 tygodnie nie wyszlabym z toalety. 😁 Wyszuszylabym sie konkretnie i przy okazji wyplukala wszystko z jelit. Czytalam laski na grupie na fb jak polecaly sobie branie urlopow na okres postu ze wzgledu na sorry za wyrazenie, ale sraczke 😉 Nie, nie. To nie dla mnie :P

Zastanawiam sie tez co dzieje sie po poscie, tzn. wiem, ze jest okres stopniowego wychodzenia z postu. Natomiast sporo czytajac o dietach eliminacyjnych, dowiedzialam sie, ze pozniej po takim wyplukaniu wszystkiego, organizm reaguje na poszczegolne skladniki nie tak jak poprzednio- pojawiaja sie alergie, nadwrazliwsoc, nietolerancje i rozne rewolucje zoladkowe na skladniki, ktore kiedys nam nie szkodzily. Jednak balabym sie, ze zaszkodze sobie niz pomoge.
Scottie   Cicha obserwatorka
18 maja 2018 13:29
Moja koleżanka była jakiś miesiąc temu na tym poście, niestety po prawie dwóch tygodniach złamała go jedząc... groszek? kukurydzę? jakiś taki produkt, który w moim mniemaniu jest zdrowym warzywem, a w tym poście zakazany. No i tak jak piszecie- po wypiciu soku z ogórków chwilę później ją przeczyszczało, była osłabiona, nie miała sił, przez 4 dni praktycznie nie wychodziła z łóżka... W dodatku była ciągle głodna- zjadała duże porcje jedzenia (według mnie), a po godzinie znowu ją ssało z głodu. Zeszło z niej w ciągu tych 2 tygodni około 5 kilo, ale ona ma akurat sporo do zrzucenia.

Mnie w ogóle ten post nie przekonuje. Dużo bardziej przemawia do mnie dieta wegańska 😉
To jakim cudem ludziom znikają torbiele i inne świństwa, które przed postem nadawały się tylko do operacji? Jakim cudem znika grzybica, której nie mogli wyleczyć latami. Ja od żywych ludzi, którzy mnie otaczają (nie z internetu) znam tyle przypadków wyjść z przeróżnych chorób, gdzie żadne leki nie dawały rady, że sorry, ale dla mnie to jest remedium.

Każdy musi przetestować na sobie, to prawda.

Ja czuję się wyśmienicie, mam mnóstwo energii. Dziś 11-sty dzień i -4 kg. Pije samej wody 2l, więc raczej nie powinnam się odwodnić 😉 nie wspominając o herbatach i innych płynach (zupach).

Moja siostra była wczoraj i powiedziała tylko: o boże, jaką Ty masz piękną cerę!

Włosy mi nie wypadają.
Biegunka, bóle głowy to tzw kryzysy ozdrowieńcze, bardzo dobrze, że się pojawiają - to znaczy, że dieta działa.
Kto chce to niech w to wierzy, kto nie chce - nie musi 🙂

Już dawno nie czułam się tak dobrze, moje ciało wygląda tak, że co rano nie mogę od niego oderwać oczu.

Dziś zaplanowane bieganie i przysiady  🙂

Nie jestem ani odrobinę głodna w trakcie postu. Ani zmęczona. Chodzę spać po północy, wstaję nawet 5 rano. Niezbyt wygodne, ale najzwyczajniej w świecie jestem wyspana.
Spokojnie, nadrobisz te kilogramy po poście... 😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się