Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

Ja po wczorajszym bieganiu mam okrutne bóle pleców. Ale już wiem że to nie kręgosłup tylko mięśnie. Non stop pracuję więc do fizjo nie ma szansy. Miałam rano przed pracą machnąć trening a leżę i kwicze i Ibuprom już połknęłam. Do tego kot się skaleczył gdzieś w pysku. Muszę dzwonić do szefa że się spuznie i dymać do weta z rana. Ot życie. Ale pudełka już są i znów wyglądają apetycznie.
tunrida, nie wiem czy znasz żel Dip Rilif. Odkryłam go teraz przy okazji problemów z kolanami. Działa dużo lepiej niż np. Ketonal z żelu. A do tego ma właściwości chłodzące, więc się go przyjemnie stosuje w obecnej porze roku. 

A ja nie mam metabolizmu. 😉 😉 😉 Tyję z powietrza i chłonę wodę jak gąbka. Niedługo wybuchnę i tyle będzie. 😉 😉 😉
Będę próbować kolejnych sposób, żeby zmienić stan rzeczy. I mam nadzieję, że się uda. No musi!
spróbuję, kupię
Aczkolwiek na mnie wszystkie smarowidła zawierające NLPZ działają dość skutecznie i podobnie. Ale teraz to takie bóle, że na doustnych jestem i pewno wezmę jeszcze coś na rozluźnienie mięśni.
Dopiero 3-ci dzień uczciwego odchudzania, a mnie już zapadło. Pewno woda, bo toć przecie nie tłuszcz, ale jak by nie było..miło.  😉

edit- podwieczorek- sałata+ nitki z buraczków+nektarynka+ ser pleśniowy lazur+żurawina+orzechy włoskie+ sos musztardowy. NIEBO W GĘBIE. W zyciu bym nie wpadła na takie połączenie. Tylko czemu tak mało? Wiadro bym tego zjadła, a mnie dwie garstki.  😕
Do smarowania polecam też Ortolan oraz Elmetacin w spreju 🙂

A ja już już miałam wracać do biegania (6tyg przerwy wymuszone przeciążeniem łydek, potem skręcenie kostki...), wyszłam dwa razy pobiegać i ból kostki wrócił  🙇 Poszłam w końcu do lekarza, na usg wyszło naderwanie jednego więzadła II stopnia, krwiaki i obrzęki, wiec generalnie lekarz powiedział, że uraz był rozległy, ale już widać blizny. Także kolejne 3 tygodnie bez biegania  🙇 🙇
Ano niestety. Tak to bywa z kontuzjami.
Ja się jednak niczym nie smarowałam. Uprosilam fizjo dziś rano o wizytę. Znów mam spięcia mięśni z powodu lordozy. Wróciła do 10 stopni. Dostałam ochrzan, że cały miesiąc u niej nie byłam. Ale popracowała dziś ostro nad mięśniami i do tego stopnia się poprawiło, że.... Poszłam dziś biegać. Mimo 32 stopni. Ale ze jestem 4 ty dzień na minusie energetycznym, to ledwo dałam radę ubiegać 8 km. A rano był trening i struganie obcego przerośniętego konia.
Jest dobrze. Robi się mnie mniej.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
31 maja 2018 19:41
U mnie dzisiaj grubo ponad 30 stopni, namówiłam M na wypad rowerowy po okolicznych wioskach w poszukiwaniu portali. Namawiac go nie trzeba było, bo kazda aktywnosc fizyczna jest bardzo chętnie realizowana. A że M mieszka w Kocich Gorach to tu wszedzie jest pod gorke. 😉 Pożyczyłam rower od "szwagierki", taka wiecie koze i ruszyliśmy. 10km bylo ok, a później strasznie opadlam z sił, sama nie moglam w to uwierzyc, bylam na siebie zła, że wyciagnelam M na rower, a teraz sie wleke z tyłu i go stopuje. Z kazdym kolejnym kilometrem jechalam coraz wolniej, pod górkę umieralam, a z gorki musialam pedalowac, bo nie szlo jechać. Chcialam wracac do domu i skonczyc z tymi rowerowymi rajdami. Ledwo doturlalam sie do jakiejs wiochy i M zauważył wielki dab, który jest pomnikiem przyrody, wiec sie zatrzymalam, zeszlam z roweru, zrobilam zdjecie i wsiadam na rower...i sie nie da jechac. Na prawie 21km mialam kapcia 😵 przez cala droge schodzilo mi powietrze z detki, stad moja wielokilometrowa mordega 😵 Do domu jakiea 9km, z mega podjazdem do domu "tesciowej". M ubral sie i pomknal po auto a ja jeszcze 3 km prowadziłam rower 😁 never again 😉
A M poszedl biegać... 🤔wirek:


Jara  😁 ale współczuję, wyobrażam sobie jak się nadygałaś na tym kapciu  :kwiatek:

Zrobiłam sobie experiment i zebrałam papierki /opakowania po  wszystkich czekoladach /ciastkach/i tym podobnym które wciągnęłam przez jeden tydzień. I  😲  🤔  😵  🤬  😡  Ostatnie pół roku było trudne i  podłe, to mnie troszkę tłumaczy czemu zażerałam stres. Ale już jestem w nowej pracy i czas się ogarnąć  🙄
Zaczynam dzień 5. Ponieważ przylozylam się idealnie, a metabolizm mam ok, to mam szybkie efekty. Na logikę to w większości pewno na razie woda  i takie tam. Ale jak mam efekty, to aż się chce walczyć. Więc wiem że zaskoczyłam. I teraz już nie ciągną mnie ani słodycze, ani zakazane pyszności. Wieczory w domu o pustym brzuchu też są do przeżycia.
Bo WSZYSTKO mieszka w głowie. Cały sukces siedzi w głowie. I trzeba ułożyć głowę, żeby fizycznie ciało dało radę. W moim przypadku pomogła mi dieta pudełkowa. Zarąbiście smaczna dieta pudełkowa. Tak jak twierdziłam że jak jestem na diecie to mogę jeść bez potrzeby rozkoszy podniebienia, typu: twaróg, jogurt, kaszę bez niczego itd. Bo tak było! Ale chyba byłam już znużona jedzeniem ciągle tego samego. I nagle się okazało, że aby zaskoczyć potrzebuję jeść pyszności.
Dlatego trzeba myśleć, kombinować, modyfikować.
tunrida, nie wiem czy znasz żel Dip Rilif. Odkryłam go teraz przy okazji problemów z kolanami. Działa dużo lepiej niż np. Ketonal z żelu. A do tego ma właściwości chłodzące, więc się go przyjemnie stosuje w obecnej porze roku. 

Mogę Cię jeszcze podpytać przy okazji o tą maść, faktycznie jest jakiekolwiek działanie przeciwbólowe odczuwalne? Mam dziadka ze zmianami zwyrodnieniowymi w kolanach, jest już po prp ale i tak czasem ból mu doskwiera mocniej i zastanawiam się czy maść mogłaby coś pomóc doraźnie, bo przeciwbólowego nic łykać nie chce z uwagi na żołądek:/
Dla mnie była zbawieniem teraz (ból po urazie więzadeł i ból zapalanie ścięgna).
Ale jak to się ma do bólu zwyrodnieniowego to nie wiem. Nie była jakaś masakrycznie droga, więc może warto poprosić lekarza o receptę i spróbować.
Na DipRilif nie trzeba recepty. Doraźnie powinna pomóc. Jest jeszcze DipHot o rozgrzewającym działaniu.
DipRilifem smarowałam pękniętą i stłuczoną rękę, nie było jakiegoś efektu wow, ale coś tam zadziałało. spróbować można kilkanaście zł mniejsza tuba, a 100g koło 25
Bo to jest tak, że są różne żele i one zawierają różne leki przeciwbólowe/przeciwzapalne. Jedne ketonal, inne diclofenc. Ten o którym teraz piszecie zawiera Ibuprofen. I odczucie co na kogo lepiej działa jest indywidualne. A czasami też zależy od rodzaju urazu. I tyle.
Ja lubię diclofenac (np Voltaren Max, bo np Dicloziaja jest o połowę słabsza od tego Voltarenu), mąz ibuprofen (np Metafen Max) . Ketonal na oboje nas działa tak sobie.
Maści i żeli jest sporo, i tak jak tunrida pisze, każdemu co innego pomoże. Trzeba przetestować. Ja mam całe pudełko takich specyfików i w zależności co i jak boli wybieram odpowiedni. 
A tak w ogóle to jeeeeeść.
NIE MAM pojęcia, jak wy potraficie nie jeśc, albo mało jeść. I żyć. Ja dziś ok 1700 kcal, aktywności zero, bo nie miałam czasu. A i nawet gdybym czas znalazła, to nie miałabym siły. Jestem an minusie energetycznym. Jestem GŁODNA. I jestem słaba. Nic mi się strasznego nie dzieje, chodze, robię, pracuję. Ale jestem słaba i glodna!
Najchętniej bym teraz szybko poszła spać, żeby już było jutro i żeby można było zjeść śniadanie.
NIE WIEM jak wy możecie jeść jak ptaszki, poważnie.
No wiadomo, że chodzi o wrażliwość danego organizmu na daną substancję czynną. DipRilif "ujął mnie" dodatkiem mentholu.

1550 kcal to jest dobry dzień. 🙂
tunruda ja dzisiaj głównie na płynach,  1600kcal, aktywności dzisiaj dużo bo siano w kostkach zwoziliśmy, przez te upały nie chce mi się jeść, głodna nie chodzę. Właściwie to całe lato mogłabym na samych owocach jechać
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
02 czerwca 2018 09:22
A ja przez pracę mam mega, mega stresa. Co chwila paraliżuje mnie strach. Czuję się fatalnie. Dobrze, że jeszcze śpię w miarę oki. Do tego roboty tyle, że nie wiem, kiedy w końcu wyjdę na prostą i będę na bieżąco, co jeszcze bardziej mnie stresuje.
Przez to jem mało i nieregularnie. Ruchu nie mam. Staram się tylko nie grzeszyć za bardzo jedzeniem zabronionym w diecie Pomroy. No i przez to nie chudnę tak fajnie. Waga raczej stoi, dobrze, że nie nabieram.

Muszę się ogarnąć, chyba muszę wrócić do tabletek na łeb, bo nie umiem sobie ze sobą poradzić. Nie da się tak funkcjonować. A już było tak fajnie.
Jak tam dziewczyny idzie? Jecie czy głodujecie? 😉
I to, i to. 😉
1500-1550 kcal to nie głodówka, ale akurat są dni babskiej głodzilli, więc trzeba się pilnować.
Ale żeby nie było tak zupełnie smutno 😉 to właśnie na kolację zjadłam BigMilka. W planie był pieczony bakłażan za 100 kcal, ale jest taka duchota, że włączanie piekarnika byłoby masochizmem. 😉
No  nie wiem. Ja mam na dziś 1700-1800. I dla mnie to głodówa.  😁 6-ty dzień chodze głodna, nie przyzwyczaiłam się do uczucia głodu, choć żołądek nieco skurczony. Do słodyczy mnie już nie ciągnie, ten moment już za mną. Słaba się robię. Czuję, że nie mam siły. cały dzień w robocie dziś, więc bez żadnych aktywności. Ale chyba i tak bym nie miała siły. A z braku siły to i ochoty. Leżę i chudnę i czekam na jutro.
u mnie dupa, jak 13 kg poszło, tak przyszedł @ i od 2 dni żrę..... wczoraj 3 lody, dziś czipsy i lody.... a niech ktoś mnie powstrzyma to pogryzę.  🤔wirek:
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
03 czerwca 2018 16:21
Nie jem. Nie jestem w stanie. Łykam antydepresanty i próbuje nie zwariować. Przełknęłam jakąś owsiankę, żeby tych prochów na pusty żołądek nie walić i tyle.
ElMadziarra, co się dzieje?
Ja wreszcie pobiegalam  💃, potem rower, zabieram się za siebie!
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
03 czerwca 2018 18:04
Znów mnie dopadło - depresja i stany lękowe. Mam takie ataki paniki, że dostaję na głowę, mam ochotę wyskoczyć oknem. Czuję się jak zaszczute zwierzątko.
W szpitalu jak byłam z nogą całkiem przestałam brać leki, a już byłam na dawkach minimalnych, i było ok. Świetnie się czułam, wróciłam ze szpitala pełna energii i optymizmu. A teraz mnie dopadło znów. Moja robota mnie wykańcza. Do 2020 roku nie mogę tym pierdolnąć, bo do 2020 roku muszę pilnować spłaty kredytów, które żyrowałam.
Ja wróciłam z urlopu. Było wspaniale! Pogoda aż za dobra. Przejechałam konno około 100km i jestem w siódmym niebie. Zamierzam porzucić póki co bujanie się po ujeżdżalni na rzecz wyjazdów w teren, chciałabym strasznie jeszcze w tym roku wyrwać się na jakiś kilkudniowy rajd.
Co do żarcia to o dziwo nie przytyłam. A jadłam zupełnie inaczej niż normalnie - dużo białego pieczywa, ziemniaki, mięso, obiad dwudaniowy. Ale przy tym dużo wysiłku, właściwie cały dzień na nogach, a jedzenie o stałych porach, w tym ostatni raz o 19. I teraz widzę, jak dużo można zjeść, jeśli człowiek żyje nieco inaczej. Jeśli cały dzień się rusza i coś robi, a nie spędza czas siedząc w pracy/w mieszkaniu/w komunikacji miejskiej. Ale czas wrócić do szarej rzeczywistości i zdać się po raz kolejny na wymuszony ruch w postaci fitnessu.
AAAA i big news! Nie paliłam przez całe 7 dni, po powrocie kompulsywnie wypaliłam to, co mi zostało w domu (3 fajki), ale nie kupiłam nowej paczki. Wczoraj miałam ochotę, ale się nie złamałam. Swoją drogą to ciekawe - tam w ogóle nie myślałam o paleniu, a tu momentami łażę po ścianach... Ale już wiem, że się nie poddam. Przeszłam ten moment krytyczny i chociaż chwilami oddałabym niebo za papierosa, o tyle wiem, że jestem w stanie sobie z tym poradzić.

ElMadziarra, trzymaj się. Mam nadzieję, że leki Ci troszkę pomogą, choć wiadomo, że to nie rozwiązanie problemu. Straszne mamy czasy, niby wygoda, wszystko pod ręką, ale takiego cichego stresu i napięcia w tle okropnie dużo. I czasem ciężko już sobie z tym radzić. Ściskam mocno
ElMadziarra, nie brzmi to dobrze..  🙁 ale do 2020 zostało 1,5 roku, to tylko 18 miesięcy, przeleciał zanim się obejrzysz! A depresja jest straszna.. Może wrócić do leków a potem, na spokojnie, ograniczaj dawki.. Trzymaj się jakoś, mocno przytulam  :przytul:
Vanille, zazdroszczę wyjazdu!
ElMadziarra - trzymaj się, ja też walczę z depresją, czuję że albo leki będę miała zwiększone, albo zmiana tabletek na mocniejsze....
tak jak na początku czułam poprawę, tak czuję że doły wracają....

vanille - wow  😍
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
03 czerwca 2018 21:26
Jadę na początkowych dawkach leków. Teraz, oprócz tych moich podstawowych, biorę też diazepine, którą dostałam jako SOS, ale mam nadzieję, że szybko będę mogła ją odstawić. Dobrze, że mam zapas i ma mi kto receptę wypisać, bo wizyta dopiero 26. Moja lekarka już nie pracuje tu u mnie w przychodni i idę do innej. Masakra. Nienawidzę tego uczucia paraliżującego strachu, wręcz paniki.

vanille fajnie, że wakacje udane z rzuceniem palenia w gratisie  😀
Trzymaj się.
ElMadziarra, powiem tak - miałam w swoim życiu taki epizod. I to najstraszniejsze, co mnie kiedykolwiek spotkało. Myślałam wtedy, że umre, wręcz chciałam się nie obudzić. Udało mi się wygrzebać bez leków, ale gdyby nie moja przyjaciółka, która ze mną wtedy siedziała całą dobę to nie wiem co by było. Przecież głowa, mózg to ja, ja tym zarządzam - moment utraty kontroli, kiedy myśli biegną jakimś obcym torem, ciało też zachowuje się jak podczas paniki - koszmar. Dlatego bardzo Ci współczuję i mam nadzieję, że jak najszybciej się tego pozbędziesz. U mnie czynnikiem wywołującym był właśnie taki przewlekły, teoretycznie niewielki stres, ciągłe napięcie i poczucie braku kontroli nad własnym życiem. Nie było żadnej wielkiej tragedii, zabiły mnie codzienne stresy. Ściskam bardzo mocno i walcz o siebie!

EDIT: A z tym paleniem to mam nadzieje, że nie powiedziałam za wcześnie. Bo jeszcze nie byłam wystawiona na próbę, tzn nie spotkałam się z żadnym z moich palących znajomych 😀 Ale póki co czuję się silna i mam zamiar w tym wytrwać, zwłaszcza, że muszę podreperować finanse po urlopie
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się