Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

Bo jedzenie ciągnie. Mi do szczęścia w ogóle nie byłoby potrzebnego aż tyle wysiłku jaki sobie zapodaje. Starczyłaby mi dieta. No ale cóż..
Magda- widoki mam takie i tyle, że w zasadzie już nam się znużyły. Jedziemy teraz do Chorwacji nad wodę dla odmiany. Szkoda mi, że nie mogę tyle po górskich szlakach latać ile bym chciała, ale ogranicza mnie mąż. On wchodzi pod górę sapiąc. Co z tego, że to ja niosę ciężki plecak. Co z tego że bez problemu mogę biec pod tą górę? Nie zrobię tego, nie wejdę gdzie chce, nie zdobędę takich szczytów jakie chcę, bo mąż jest w dużo gorszej kondycji. No właśnie..tu jeszcze a propos rozmowy wyżej. Co z tego że ja będę Śniezną panterą skoro idę na szlak z niedźwiedziem bez formy  😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
26 czerwca 2018 08:52
tunrida, ja też mam jobla o swoje uda, ale raczej o to, że są tłuste, a nie o to, że się rozbudują, bo jakby były odtłuszczone, ale duże, bo mięśnie to nie miałabym o to żalu 😁

Zazdro widoków! Ślędze fejsika 😉
tunrida, mąż nie nabiera ochoty by ćwiczyć jak widzi jak lekko Ci się wchodzi?
Mój Niemąż ma żelazną kondycję, a chęci do aktywności fizycznej niewiele. Jedynie rower lubi, wsiada raz na tydzień, robi 100-200km w wariackim tempie po górkach i jest "zaspokojony". I wtedy ma wymówkę, żeby ze mną nie biegać cały tydzień, bo go nogi bolą. Jak już wyjdzie raz na miesiąc to nadupia tempem 4.30 i mnie tylko denerwuje.

Dlatego biegam ze szwagrem.

U mnie dziwna rzecz. Nie rozumiem tego. Żrę jak prosiak najgorszy syf, a waga stoi jak zaklęta. A wyglądam strasznie. Opuchnięta na twarzy jak melon, za trzy dni mam dostać okres, więc zbieram wodę. I jem, jem, jem. Dzień w dzień mamy gości/ludzi którzy potrzebują się u nas przenocować. Ostatnio to już było tak, że się śmiałam: w każdym kątku po żyjątku  😉
Więc gotuję, częstuję i sama jem...

Dziś po jakiejś 11-dniowej przerwie idę w końcu biegać.

Odnośnie pielęgnacji skóry to od miesiąca wcieram sumiennie kremy z perfecty na dzień i noc i sobie chwalę. Pupa i uda bardzo się poprawiły.

Meise, a co to za kremy? Jakieś ujędrniające?
vanille, taka to Perfecta w mojej zafiksowanej głowie  😁

kremiki
Meise, haha, perfecta chyba też ma logo w granatowym kolorze na dużej części kosmetyków więc łatwo to pomieszać 😀 Czyli mówisz, że coś tam działa? Ja chyba przede wszystkim powinnam na początek zacząć sumiennie używać nawet zwykłego balsamu, bo póki co to mam duże problemy z regularnością 😁
Meise, u mnie to norma - żrę jak prosię, to waga stoi. Jem, próbuję się ograniczać - waga rośnie. Walczę i liczę - waga stoi, czasem lekko spada, ale wysiłek wielki a efekty słabe.
vanille, chyba właśnie w systematyczności jest pies pogrzebany  🙂 To mogłaby być perfecta, eveline, soraya czy inna marka. Ja sobie to w głowie poustawiałam tak: skoro nie ruszam się bez umycia zębów rano i wieczorem, to muszę traktować to smarowanie jak mycie zębów. I działa (-:

Efekt jest zauważalny, skóra się napięła i wygładziła. Myślałam, że to bujda, ale widocznie przy takim częstym, sumiennym stosowaniu działa. Moja mama mówi, że w ogóle już mi cellu nie widać jak stoję (co nie jest prawdą, bo zależy od światła, no ale poprawa jest)

(tylko ja mogę używać kosmetyku dwa razy dziennie przez miesiąc i dalej nie wiedzieć jakiej marki używam  :hihi🙂

magda, ja tak jadłam przed urlopem majówkowym i unikałam wagi jak ognia. Ja już na nią stanęłam i zobaczyłam, że się cyferka z przodu zmieniła to załamka, wściekłość, frustracja. A teraz się ważę. Z duchem na ramieniu, ale co dwa dni staję na wagę.
Ale u mnie widać po twarzy czy żrę, czy nie żrę. Wyostrzają mi się rysy twarzy mocno. A teraz się znowu zaokrągliłam jak księżyc w pełni.
Nie rozumiem tego, jak się staram i jem zdrowo - waga stoi. Jak się teraz objadam - waga stoi. Gdzie tu sens i logika?

Czekam, aż zrobię PLOP.

edit. a odnośnie tego wysiłku to też 100% racji /: pocę się na siłowni, zapieprzam jak dziki osioł i mam wrażenie, że efekty niewspółmierne do wysiłku. W sensie jakieś tam są. Ale jak siedzę w domu i ew. coś tam sobie biegam nieregularnie to też są. I porównywalne z zapieprzem na siłce...

Meise, odrobinę mnie pocieszasz że nie tylko ja tak mam 😉
Przydałby mi się nadzór - rzetelny i konsekwentny. Żeby mi zabierał to czego nie powinnam jeść, ograniczał porcje, pilnował ilości składu i pór posiłków. Ale żebym mogła jeść to co lubię, a nie to co mam akurat w jadłospisie (zbyt wybredna jestem...).
Meise, odrobinę mnie pocieszasz że nie tylko ja tak mam 😉
Przydałby mi się nadzór - rzetelny i konsekwentny. Żeby mi zabierał to czego nie powinnam jeść, ograniczał porcje, pilnował ilości składu i pór posiłków. Ale żebym mogła jeść to co lubię, a nie to co mam akurat w jadłospisie (zbyt wybredna jestem...).


Pjontka  😀

Ja mam tak, że jem zdrowo, ruszam się - nie dzieje się zupełnie nic. Ciągnę to powiedzmy przez 3 tyg. Dalej nic. Tylko frustracja narasta. I wtedy pękam, zaczynam żreć. Tydzień obżarstwa - waga leci. No co ten organizm wyczynia??
Jesteś młoda to Twój organizm Ci na to pozwala. Poczekaj 10-15 lat, już nie jest tak fajnie...
To że poczekajcie do moich 43. Po 40 tce metabolizm się bardzo zmienia. Coraz trudniej budować mięśnie.  Oraz bardziej skóra wisi. I nie jest to twoja wina tylko wieku. I pozamiatane.
busch No co ty, przecież ja jestem czołowym wielkoudcem wątku. I zdanie na ten temat mam podobne. Z tym, że ja genetycznie mam duże uda, do tego ćwiczę je regularnie i ostro, więc szału nie ma w wyglądzie. Moim celem jest zrzucenie z nich tłuszczu, a to bardzo trudne (najpierw musi mi wysuszyć do cna biust  :hihi🙂

Meise, miałam taki epizod w życiu, kiedy weszło mi to w nawyk i było jak wspomniane mycie zębów, ale niestety te czasy dawno minęły. Chyba czas coś podziałać w tym kierunku
busch No co ty, przecież ja jestem czołowym wielkoudcem wątku. I zdanie na ten temat mam podobne. Z tym, że ja genetycznie mam duże uda, do tego ćwiczę je regularnie i ostro, więc szału nie ma w wyglądzie. Moim celem jest zrzucenie z nich tłuszczu, a to bardzo trudne (najpierw musi mi wysuszyć do cna biust  :hihi🙂

Atea, ale gadasz, ale gadasz... 😉 Nie łudź się, że jesteś na czele. 😉
O ten tytuł to możemy się bić Jara, pokemon i ja. (sorry dziewczyny, ale staram się ocenić obiektywnie nasze figury). Cierp już wypadła z tego towarzystwa. 😉

Aczkolwiek i tak śmiem twierdzić, że palmy pierwszeństwa jestem pewna. (w proporcji do wzrostu) Dodatkowo na wizualną "ciężkość" nóg wpływa dodatkowo to jak są zbudowane kolana, jak masywne są łydki i kostki - tu mnie raczej (niestety) żadna z Was nie pobije. I to nawet jeśli uda mi się schudnąć do zaplanowanej wagi. Moje nogi nawet przy wadze 55-58 kg są toporne 🙁

PS. To nie licytacja. Po prostu podpowiedź do realnej oceny swojego wyglądu. 😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
26 czerwca 2018 20:01
Ascaia, proszę Cię, takich nóg jak ja to nie ma żadna z was  😎
Założyłabym się, ale wstydzę się pokazać zdjęcie i podać wymiary. 😉
Ty jesteś chyba w dodatku jesteś wyższa niż pokemon i ja, prawda?
Mam nadzieję, że mój metabolizm będzie tylko przyspieszał z wiekiem  😎
Jak nie to zacznę jeść po prostu więcej kiwi. Póki co jedno dziennie już wystarcza, hehe.

Jak ja mam chudnąć jak szwagier zrobił wczoraj Kaiserschmarrn i dostałam orgazmu podniebienia??! (nie bijcie za to foto, czasem trzeba popatrzeć na miłe rzeczy w wątku o odchudzaniu też)



Byłam chociaż pobiegać wcześniej. Zrobiłam tylko 5km, bo w trakcie biegu dostałam okres... Myślałam, że umrę, tak mnie brzuch rozbolał.
Dziś planuję rolki.. jak nie lunie.



Co to jest?! Wygląda obłędnie!
Omlet cesarski, też pierwszy raz w życiu jadłam  😀 Masakra, jakie to obłędnie słodkie i pyszne. Mój talerz (na zdjęciu) ważył z 1kg. Wtryniłam wszystko....

https://pl.wikipedia.org/wiki/Kaiserschmarrn
O matko, chyba w weekend sobie takie zrobię!
Przede mną w ogóle ciężki weekend, bo przyjaciółka w piątek ma urodziny, a druga przyjaciółka również w piątek przyjeżdża do mnie i zostaje do niedzieli. Zapowiadają się więc jakieś małe grzeszki, ale jedyna zasada, której zamierzam się trzymać to symboliczna ilość alko i żadnych fajek. Z jedzeniem ostatnio dobrze się trzymam, nie chce mi się jeść słodkiego, więc w dobrym towarzystwie chętnie coś cheatowego wciągnę.

Co do jedzenia to odkrywam ostatnio nowe produkty i nowe smaki. Koleżanka nie je glutenu ze względu na Hashimoto, więc przy okazji robiąc zakupy zaglądam z nią na 'zdrowe' półki. Odkryłam dzięki temu komosę, makarony żytnie i orkiszowe i różne pasty na chleb. Nawet inny makaron niż zwykle może na nowo ożywić kuchnię :-)

Na fitness chodzę bardzo w kratkę, ale ruszam się regularnie i jeśli zachodzi taka konieczność to ćwiczę w domu. Tzn prawie codziennie robię sobie rano 20minut jogi - nie jest to żadne spalanie kalorii ale już mi weszło w nawyk i daje jakieś dobre wibracje na cały dzień. A poza tym jak już czuję, że powinnam się choć trochę ruszyć bo np. dawno nie bylam na treningu to włączam Chodakowską i pocę się w domu. W niedzielę jadę na kilkugodzinny teren w ramach przygotowań do naszego rajdu i już się nie mogę doczekać 😀 To jest najlepszy dla mnie rodzaj wysiłku 😀

Ogólnie jest dobrze, tak... normalnie. przestałam tak mocno żyć treningami i tym co zjem, jakoś mi to weszło w krew i po prostu ruch jest elementem dnia, a jedzenie staram się kupować wyłącznie dobre. Mam już jakąś tam gamę sprawdzonych produktów więc też nie dumam nad tym, co ugotować. Słodkiego od dawna nie jem, więc odwykłam od tego smaku. Ostatnio pacjent niemal siłą wcisną we mnie czekoladkę, bo było pożegnanie i mnóstwo słodkości na stole z tej okazji. Wstępnie podziękowałam i odmówiłam (bo naprawdę nie miałam ochoty! szok!) ale jak zobaczyłam, że to dla niego ważne, to zjadłam. Ale poza tym wcale mi się nie chce słodkiego, wolę sobie zjeść w domu dodatkową porcję jakiegoś dobrego mięska albo surówki z buraków, która jest moim hitem ostatnich tygodni 😁
I to jest dobre i fajne podejście. Bo dzięki temu udaje się na dłużej utrzymać stan bycia fit. Bez spiny, poczucia winy i zadęcia. Po prostu żyje się fit. Na luzie.
Dla mnie takie podejście to jest stan, powiedzmy, takiego roztrenowania. Kiedy nie ciśniemy, ale i nie odpuszczamy. Tylko sobie trwamy. A dzięki takiemu podejściu uzyskane wcześniej efekty się utrwalają, lub nawet powoli idziemy do przodu.

Ja obecnie nie tylko jestem w fazie roztrenowania, ale wykonuje wręcz kroki w tył. Tracę to co uzyskałam, tempem błyskawicznym. Obrastam tłuszczem, jem słodycze, pije i nawet zaczęłam palić. Ale jest mi dobrze. Czuję że jest mi to psychicznie potrzebne. Za bardzo wcześniej cisnelam. Ze wszystkim. I z dietą i z aktywnością. I jest mi teraz tak dobrze.... Staram się nie mieć wyrzutów sumienia. Ładuje akumulatory na potem. Na cały rok zapierzdzielania w robocie i w życiu.
Ciężarów nie widziałam chyba z miesiąc. Jak myślę że mogłam wstawać o 5:30 żeby iść biegać, to aż mi się to wydaje niemożliwe. I na razie w ogóle do tego jeszcze nie tęsknię. Poza deptaniem po górach nie odczuwam nie jakiej chęci na aktywność.
Będę miała co odrabiać po powrocie z wyjazdu.  😤




Ale ... Jakoś nie żałuję. Trochę mi szkoda, bo źle się czuję taka jak teraz. Nie jest mi komfortowo. Czuję się gruba. Na plażę nie wyjde w stroju za Chiny. Na szczęście stroju nie zabrałam. A z drugiej strony... Dobrze mi.
I taki to ze mnie porypany człowiek. A systematyczność to mój wielki problem w kazdej dziedzinie. Od dziecka. W odchudzaniu też.
emptyline   Big Milk Straciatella
28 czerwca 2018 08:07
tunrida, ja trochę rozumiem, fajnie by było mieć ciastko i zjeść ciastko. 🤣 Ja chcę ciut schudnąć ale lodów jakoś nie mogę przestać żreć. I też z jednej strony mi dobrze, z drugiej czuje się ciut grubo.

Ale! Dostałam nowe leki i mogę ciut zacząć ćwiczyć. Może mi ktoś polecić jakiś dobry zestaw ćwiczeń głównie na dolną partię brzucha i uda i tyłek? Nie obraziłabym się za jakiś szybki efekt. 🤣
tunrida, przy Twoim trybie życia potrzebujesz resetu bez dwóch zdań. Raz się żyje i uważam, że nie wolno rezygnować z przyjemności, zwłaszcza na urlopie, wyłącznie w imię zawsze idealnej sylwetki. Ja podczas swojego urlopu tez nie jadłam normalnie, ale biorąc pod uwagę jakie tam były pyszności na stole to naprawdę grzechem by było odmówić. Poza tym wprowadzanie sobie zbyt wielu ograniczeń szybko powoduje zmęczenie materiału i człowiek zwyczajnie ma poczucie, że ciągle musi z czegoś rezygnować.
Wiem, że to nie ma dla Ciebie znaczenia bo sama dokładnie wiesz czego chcesz i jak się ze sobą czujesz ale mimo to powiem i tak, że jak na okres roztrenowania i regularnych grzechów to wyglądasz dobrze. Mi czasami bardziej brzuch wyjdzie po dużym obiedzie 😁 a w stroju kąpielowym to i tak byś na plaży lepiej wyglądała niż zdecydowana większość tam przebywających! Więc chilluj sobie, na zdrowie. A jak wrócisz to będziemy dalej tu walczyć 😀
A to akurat fakt z tymi plażami. Z kompleksów jeśli ktoś ma, to tu się można leczyć. Zwłaszcza tu gdzie jestem.
A ogólnie to wszystko co napisałaś to prawda. Ja właśnie czuję co jakiś czas to zmęczenie materiału. Psychiczne. Odrobię po powrocie. Będę miała co robić i nie będę się nudzić.  😉
Zdecydowanie opcja zachowania formy przedstawiona przez vanille odpowiada mi najbardziej 😉

Ja jestem hedonistką, z każdy dniem coraz większą. Nie utrzymam długo rygoru. Bo go po prostu nienawidzę. Rygor i obowiązek - dwa znienawidzone słowa. Gdybym je lubiła, byłabym już w każdym aspekcie lata świetlne do przodu  😉 ale nie lubię.

Za to byłam wczoraj w domu u mojego trenejro (razem z moim chłopem) i umówiłam ich na pierwszy trening. Zobaczymy, może jakimś niewyobrażalnym cudem mój się przekona do siłki  😁
majek   zwykle sobie żartuję
28 czerwca 2018 14:43
Ja lubie slowa rygor i obowiazek, ale to niestety nie pomaga odchudzaniu w moim przypadku. No nic, powoli idzie w dol, moze lepiej powoli, bo przynajmniej skora nadaza. .
Ale nie jest zle, mieszcze sie wreszcie w ciuchy sprzed drugiej ciazy, jak sie zmieszcze w te sprzed pierwszej to bedzie duzy sukces. Oprocz tego, ze beda juz niemodne... ...  😂
Jak sie dobrze rozpedze, to moze osiagne stan `sprzed meza`  🤔wirek:
Ja bym chciala zgubic z cyckow, wlasnie osiagnelam rozmiar 75H... Nie znosze ich. Jak odchudzic cycki?

Tunrida, dobrze wygladasz, idz na plaze, poloz sie na brzuchu i wypij drinka z palemka.
majek, cycki wyciac. 100% skuteczne i przynosi ulge  😀
ja wycielam i jedynego czego zaluje to, ze nie zrobilam tego kilka lat wczesniej...

tunrida, wyrzuc z glowy to cisnienie, ze nie tak wygladasz.
jestes piekna kobieta 🙂

majek   zwykle sobie żartuję
03 lipca 2018 10:53
Tunrida jeszcze na wakacjach?

Tak, Naboo... no nie wiem, musialabym jeszcze chyba pol tylka usunac, bo mi proporcje kompletnie siada.
I  udka.

Jak Wam idzie dziewczyny?



Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się