Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

karolina_ dla mnie wszystko rozbija się o chęci do tworzenia i prowadzenia wspólnego życia i przestrzeni.  Bo jak są chęci i dobra wola dbania o to co wspólne to i umiejętności się pojawią. 
Facet może nie umieć sprzątać,  gotować,  prać,  naprawiać itd.  (oczywiście fajnie by było gdyby byli wychowani inaczej ale wpływ na to mamy żaden).
Ale jeśli wchodzi w stały związek powinien mieć chociaż trochę chęci do nauczenia się przynajmniej części z tych czynności,  a my powinnyśmy ich nie demotywować,  bo jak się uczą to czasem nie wychodzi perfekcyjnie,  ale z czasem nabierają wprawy  😉
Mój mąż też pochodzi z "klasycznego układu"  że wszystko w domu robiła mama. Ale jednak na chwilę obecną potrafi prawie wszystko zrobić w domu i jeśli jest potrzeba to bez nacisków z mojej strony robi co trzeba. Bo to przecież nasza przestrzeń i nasze życie.
karolina_, z tego co wiem to w domu rodzinnym mój mąż też nie miał obowiązków, ale w domu jak ma czas to pomaga. Gotuje, myje okna itp. Było kilka lat kiedy to on prowadził dom, a ja pracowałam zawodowo i mało bywałam w domu. Teraz on więcej czasu spędza poza domem więc większość prac domowych spada na mnie, ale i tak jest wojna o te porządki.

Wczoraj też była dość ostra dyskusja na temat podziału obowiązków przy dziecku i w końcu wydarłam się, że skoro ja pracuję z dzieckiem przy nogawce to i on może. Zaproponowałam tydzień/tydzień. Bo teksty, że ja nie pracuję tylko siedzę w domu z dzieckiem mnie zabijają (prowadzę stajnię i mamy obecnie 11 koni + kwiatki, rabatki, karmienie pracowników, którzy budują nam dom + dziecko. No leżę i pachnę....
Czy ktoś zna , używał wózek : Bebetto Vulcano 3 w 1 ?
Podoba mi się wizualnie , zdecydowanie bardziej niż te wszystkie Mutsy Evo czy hartan , ale nie wiem jak z funkcjonalnością.
Do lasu i w pola napewno będziemy jeździć ale jakiś ogromnych wertepów nie mamy .
Bera7 - ja tez pracuje z domu i faktycznie czasem mam luźne pare godzin żeby cos zrobic, ale zwykle po prostu siedze kamieniem przy kompie i nawet nie mam chwili żeby wstawic zmywarke. Niestety, większość ludzi myśli ze jak sie pracuje z domu to sie nic nie robi... ale tu akurat nie mam problemu, bardziej mąż ma ale ze zamiast po pracy sprzątać czy cos jade do stajni
Klaudia77, ja się mocno nad nim zastanawiałam, ale finalnie ustrzeliliśmy Hollanda. W sklepie dowiedzieliśmy się, że Holland to mocniejsza wersja Vulcano właśnie pod względem amortyzacji i używalności w terenie.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
05 lipca 2018 12:03
karolina_, a ja na Twoim miejscu zrobiłabym kilkudniowy strajk że sprzątaniem. Naprawdę, czasy tradycyjnego podziału ról już dawno się skończyły, wkurza mnie coś takiego.
mundialowa dzięki 🙂 No właśnie zastanawiałam się czym one się różnią. Pewnie mieliście możliwość w sklepie pojeździć jednym i drugim ? Fajnie, lekko i wygodnie ? 🙂
Klaudia77, tak, testowaliśmy oba, ale Vulcano na niewielkim kawałku podłogi (Hollanda mamy już w domu, to mogę o nim więcej powiedzieć) i wydał mi się taki lżejszy od Hollanda. Oba prowadzą się mega lekko i przyjemnie, ale Holland jest według mnie taki "mocniejszy", masywniejszy, może i nieco cięższy (tu strzelam, tak mi się wydawało w sklepie, a nie widziałam porównań technicznych), więc na polne/leśne drogi był nam bardziej rekomendowany. Vulcano to ponoć taki typowo miejski wózek, choć rzeczywiście ładniejszy. 😉
karolina_ U mnie to troche temat na czasie, chociaz nie w odniesieniu do mojego meza. Mialam nieprzyjemnosc wejsc w tradycyjny schemat w zwiazku z dluga wizyta mojego tescia i powiem szczerze, ze jakbym miala takiego goscia w domu na codzien, to bym wystawila mu walizki i kopnela w zadek. I to bez znaczenia, ile zarabia i co robi. Zrobilam sie okropnie cieta na nierobstwo i nieporadnosc mezczyzn i mam szczera nadzieje, ze nastepne pokolenia beda wykazywac sie juz wieksza klasa. Chwale mojego meza pod niebiosa, ze wyrwal sie ze schematu i robi w domu bardzo duzo, a jesli nie ma czasu, to dziekuje za ugotowany obiad i czyste skarpetki w szafce  😍
Nerechta piąteczka! Czasem, jak Cię czytam to odnoszę wrażenie, że odnalazłam swoją e-bratnią duszę.pl  😁  🤣

[quote author=karolina_ link=topic=74.msg2794566#msg2794566 date=1530617784]
Moj w tygodniu jest w trasie, a w weekend odsypia albo ma gosci (...)
[/quote]
Karolina_ nie cierpię ''królewiczów'' ale tu stanę po drugiej stronie barykady. Kiedy Twój chłop ma wynosić te śmieci skoro go nie ma w domu? Wkurzasz się, że jak się pojawia, to domaga się przytulania a powinien w tym czasie kibel myć? Może to nie wina jego (braku)zaangażowania a specyfika zawodu? Nie wiem, wyciągam wnioski z tego co sama napisałaś i mam mieszane odczucia  😉
Falletta, oczywiście ze specyfikę pracy ma taka a nie inną, ale weekendy ma praktycznie zawsze wolne i tu moglby cos zrobić, ale checi brak.
falletta, siostro  😍

karolina_ bo Twoj facet sie nie domysli/nie chce sie domyslic. Dopoki mu nie powiesz, to nie zrobi. Moim sposobem na wciaganie meza jest bardzo luzne rzucanie "a zrobilbys (cos tam)?" albo "choc posprzatamy, razem bedzie szybciej". Im mniej emocji, a zlosci juz w ogole, tym facet mniej sie opiera. Moj mowi, ze po prostu nie mysli o jakichs tam rzeczach, ale jak go poprosze to nie ma najmniejszego problemu zeby cos zrobil/ogarnal/ugotowal.
Teraz gotuje codziennie, ogarnia dziecko, dom, bo mi sie zmienily godziny pracy. Widze ze daje mu to w kosc, ale taki jest czas i oboje musimy dzialac na pelnych obrotach.
Nerechta, ja prosze i w 90% nie ma odzewu, zwykle robie sama bo nie lubie sie awanturowac, a tylko to przynosi efekty. Mieszkamy w obecnym miejscu 1.5 roku a moj maz nadal nie wyremontowal kuchni - jego wlasni koledzy sobie z tego zartuja. W koncu sama sie za to wzielam, bo ile mozna gotowac we wnece w pralni...  Chcialabym troche zmienic jego podejscie, ale nie bardzo wiem jak.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
06 lipca 2018 12:20
karolina_ chyba faktycznie został Ci tylko strajk - gotuj tylko sobie, pierz tylko swoje rzeczy, nie zwracaj uwagi na rozrzucone skarpetki czy inne graty, jak skończą mu się czyste gacie to może zauważy, że coś nie gra. Nie wiem jak inaczej można takiego chłopa nauczyć skoro pomarudzisz, pomarudzisz a i tak wszystko zrobisz sama. Całe szczęście ja nie mam takiego problemu w domu, nie mamy sztywnego grafiku, każde z nas widzi co jest do ogarnięcia w domu.

Ja od dwóch dni tylko piorę i prasuję ciuchy dla dziecka, rety ile tego jest!!! Torbę do szpitala też już mam prawie spakowaną, nie to żeby dopadł mnie instynkt czy tzw. wicie gniazda tylko chcę mieć już to z głowy i spokojnie czekać.
Scottie   Cicha obserwatorka
06 lipca 2018 17:04
Jaki płyn do prania dziecięcych ubranek polecacie? Myślicie, że samo wypranie (zgodnie z instrukcją na metce) wystarczy? Bo szczerze mówiąc unikam prasowania jak tylko mogę 😉 Mam zamiar wyprasować tylko ciuszki/pieluszki (i swoje rzeczy), które będę miała w szpitalu.

Odebrałam też wyniki badań na wizytę w przyszłym tygodniu i ufff- całe szczęście nie mam cukrzycy ciążowej!  😅 😅 😅
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
06 lipca 2018 17:08
Pierz w tym czym pierzesz na codzień. Ważne tylko zeby dobrze płukać, pralki maja czesto ekstra płukanie. Jak dziecko by miało uczulenie to mozesz zmienić na jakiś dzieciowy.
O, też się przymierzam do zakupu jakiegoś płynu dziecięcego.
Scottie, mi polecano Lovelę, ale nie przyglądałam się jeszcze tematowi. A co do nieprasowania, to mam takie samo podejście (nie umiem, nie lubię, unikam jak mogę :hihi🙂 i moja mama twierdzi, że po pierwszym praniu mogę wyprasować, a potem olać. Ja i siostra nie umarłyśmy, to może i Kuba przeżyje. 😀
Super, że wyniki wyszły Ci dobre! 🙂 Mnie wczoraj lekarz też uspokoił, że sama dieta póki co wystarcza. Tak samo z moją prawie anemią - do następnej wizyty ratuję się dietą, a jak wyniki dalej będą spadać, to włączymy suplementację. Mój lekarz totalnie unika faszerowania zbędnymi witaminami/suplementami/itp., ale monitoruje sytuację i w razie czego będziemy interweniować.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
06 lipca 2018 18:18
Ja prałam w jakimś dzieciowym hipoalergicznym proszku, ale podejrzewam, że teraz będę wrzucać wszystko jak leci razem, więc może postaram się tylko na początku  🤣 A co do prasowania - ja szczerze nienawidziłam i unikałam tego jak ognia, Hania za maluszka miała wszystko wygniecione, ale odkąd mam wypasione żelazko z bazą na parę, to prasuję wszystko jak leci niemal z przyjemnością 🙂

Fajnie, że wyniki macie dobre. Moje żelazo też dobiło do normy, ale co kilka dni jeszcze coś łykam, jak mi się przypomni.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
06 lipca 2018 18:33
Ja prałam w Bobini, do dziś uwielbiam jego zapach. Kalinie do teraz porę w proszku dla dzieci, ale ona ma bardzo wrażliwą skórę.
Scottie   Cicha obserwatorka
06 lipca 2018 18:48
Gienia-Pigwa, trochę się boję prać w tym, co nasze. Chyba zrobię tak, że przez pierwsze pół roku maluszka będę prać w płynie dziecięcym, a później będę ciuszki Kingi dorzucać do naszych i obserwować.
Zawsze dodatkowo płuczę, bo nie ważne ile płynu do prania doleję- na ciemnych spodniach robią mi się zacieki.

mundialowa, ja też właśnie myślałam nad Lovelą, ostatnio w Biedronce była jakaś super promocja na nią. Poczekam na kolejną i kupuję 🙂

Lotnaa, w domu u moich rodziców też mam wypasione żelazko + deskę do prasowania non stop rozstawioną w garderobie. Jak jeszcze tam mieszkałam, to prasowałam wszystkie ciuchy tuż przed włożeniem ich na siebie i całość trwała pół minuty 🙂 A teraz prasowanie to horror- deska do prasowania jest stara i gąbka którą jest podszyta się kruszy, więc mam ją w całym mieszkaniu. Trzeba ją wyciągać zza szafy pilnując, żeby nie poobijać ścian albo siebie, jest ciężka, no i nie mam gdzie jej rozstawiać. Żelazko też stare, ciężkie, cieknie i słabo grzeje albo pali ciuchy.
Chyba popiorę ciuchy i wysuszę u siebie, a na pierwsze (i ostatnie) prasowanie wywiozę do rodziców 😁
Dziewczyny, wetnę się Wam brutalnie.
Mam pytanie (w związku z dyskusją w pracy po info o nowej ciąży w firmie) - jaki wiek to dla kobiety ostatni dzwonek na pierwszą ciążę? 
Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
06 lipca 2018 20:53
Ascaia, moim zdaniem, wtedy, kiedy jest zdrowa i czuję się na siłach potem wychowywać. Kiedyś bym powiedziała, że 35 lat, ale teraz sama mam niewiele mniej i to chyba jest ok.
Ascaia, ja mieszkałam dlugo w UK, tam 35-40 to taka norma (nie liczac patolki na benefitach) a przed 30 malo kto sie na dziiecko decyduje. Poza tym ja osobiscie bym sie nie decydowala na dziecko (pierwsze ani zadne) po 40. Chyba najbardziej ze studiow zapadla mi w pamiec zaleznosc wystepowania zespolu Downa od wieku matki - po 40 rosnie wykladniczo...
Scottie, piorę w płynie Bobini, bo tak jak Maleństwo bardzo lubię ten zapach.

Ascaia, czas na 1 ciążę najlepszy jest wtedy, gdy dana kobieta o tym zdecyduje. Dla jednej to będzie np. 20, dla innej 42. Tylko im później, tym biologia mniej łaskawa, bo ryzyko wad genetycznych jest większe, a i sił na bieganie za maluchem jest mniej. No i można w ogóle w tą ciążę nie zajść.
Kiedyś chciałam mieć dziecko około 25, urodziłam mając prawie 34. Wcześniej miałam więcej energii, teraz mam więcej cierpliwości. Co lepsze? Trudno mi wybrać.
Chodzi mi o taką teoretyczno-racjonalną ocenę, bo to, że to sprawa indywidualna, indywidualnej decyzji to oczywiste w cywilizowanym kraju. 
Ale tak pod kątem zdrowia, elastyczności organizmu na zmiany w nim zachodzące, wydolność do np. małej ilości snu podczas okresu niemowlęcego, później również ta wydolność fizyczna przy małym dziecku, które chce się bawić pewnie ma znaczenie. Różnica wieku, która powoduje wraz z dorastaniem dziecka coraz większą różnicę w postrzeganiu świata... To o o czym napisała yegua.


Akurat jeśli chodzi o przystosowanie do małej ilości snu i wydolność fizyczna, w tym przypadku, nie są związane z wiekiem a z cechą konkretnej osoby. Myślę że wydolność fizyczną mam lepszą niż niejedna 20 latka a spać zawsze musiałam po 10 godz. Rodziłam mając dobrze powyżej 35 + koleżanka straszyła mnie że w tym wieku będę miała ciężki poród. Kilkanaście godz. Było ekspresowo, każdej życzę takiego porodu. Ciąża bez większych dolegliwości, spacery po 10 km.
Być może młoda matka lepiej się zrozumie z dzieckiem. Nie wiem. To o czym myślę, że mogę nie doczekać wnucząt. Kiedy moje dziecko będzie miało 30 ja już prawie 70...
ekuss   Töltem przez życie
07 lipca 2018 18:59
Troche mnie nie bylo 😀

Melduję, że Jaś się urodził 12 czerwca 🙂 O mały włos nie urodziłam w samochodzie... Rano masaż szyjki macicy, gdzie już rozwarcie na 4 cm. Wieczorem miałam regularne skurcze co 5-6 minut, ale bezbolesne. Pojechałam na ktg, rozwarcie na 5 cm, na ktg regularne, ale słabe skurcze. Pielęgniarka powiedziała,że na razie nic się nie dzieje i mam przyjechać jak z bólu nie będę mogła mówić  🙄
Wróciłam do domu, tak jeszcze dodam,że do szpitala mam 60 km, włączyłam film i skurcze zaczęły się robić nieprzyjemne. Jak zrobiły się takie, że nie mogłam się skupić na filmie to obudziłam męża i pojechaliśmy do szpitala. Mówić mimo skurczy mogłam, a Jaś był na świecie 2 godz po dojechaniu do szpitala. Łącznie cały poród trwał 4 godz i 5 minut. Dobrze, że nie czekałam aż z bólu nie będę mogła mówić  🤔
Jaśko miał 52 cm i 3642 🙂
Jakby tego było mało to okazało się, że mały ma żółtaczkę fizjologiczną i musieliśmy zostać na 10 dni w szpitalu... W każdym razie wszystko już dobrze, a Jaś jest bardzo roześmianym koleżką 😀





ekuss, gratsy! piękny synek 😍
i jak zostaliście 10 dni to chyba nie była fizjologiczna żółtaczka, czy u was trzymają też przy fizjologicznej?

Akurat jeśli chodzi o przystosowanie do małej ilości snu i wydolność fizyczna, w tym przypadku, nie są związane z wiekiem a z cechą konkretnej osoby. Myślę że wydolność fizyczną mam lepszą niż niejedna 20 latka a spać zawsze musiałam po 10 godz.

No nie, z tym się nie zgodzę. Jasne, że są wyjątki ale na studiach byłam w czasie kiedy "kobiety powinny rodzić" i odporność na niedospanie w tym wieku jest rzeczą powszechną 😉
Mam przekonanie, że dzieci lepiej mieć wcześniej niż później, jeżeli nie ma jakichś dużych przeszkód. Ma na to wpływ oczywiście cała fizjologia, i to że nie jest się dziadem dla swojego dziecka ale późne macierzyństwo też ma jakieś tam swoje zalety. Moja teściowa (ona miała dzieci wcześnie) obserwując nas stwierdziła, że jednak rodzic w starszym wieku, czyli 30 i później jest bardziej dojrzały i odpowiedzialny i jest to dla dziecka korzyść. Z tym też nie można przeginać bo w pewnym wieku z kolei średniostatystyczny człowiek już mniej chętnie przyjmuje zmiany, szczególnie takie wywracające życie do góry nogami.

Dodam jeszcze, że mało się o tym mówi (bo i nie ma jeszcze takich szerokich badań) ale już wiadomo, że również wiek ojca ma wpływ na częstość chorób u dziecka. Są nawet takie choroby gdzie to właśnie wiek ojca jest głównym czynnikiem ryzyka.
ekuss   Töltem przez życie
07 lipca 2018 19:12
bobek Nie wiem czy fizjologiczna czy już patologiczna, bo lekarz mówił tylko ,,żółtaczka". Jasiek był na lampach przez tydzień i dlatego tak długo :/
Najgorsze,że najprawdopodobniej przy drugim dziecku będzie to samo, jeśli również będziemy mieć inną grupę krwi (chociaż konfliktu nie było).
ekuss, Gratulacje!!!  😅  :kwiatek:
Śliczny Jaś.  💘
Całkiem niezły poród. Miałaś znieczulenie? Napisz więcej. Jak się teraz czujesz?

Ascaia, Myślę,  że +/-35 to ostatni dzwonek. Mi się udało w wieku 36 ( a dokładniej to urodziłam Gabrysia 5 dni po skończeniu 37) ale tak bezproblemowe zajście, ciąża i przy tym świetne samopoczucie jest raczej wyjątkiem.
A do tego, żeby przeżyć okres niemowlęcy, to mi się zdaje, że bardziej od sił fizycznych potrzebne jest poukładanie pod kopułą. Ja bym wylądowała w psychiatryku jakbym miała dzieci wcześniej. Nie zniosłabym tego emocjonalnie.

A tak w ogóle, to mam wiele koleżanek i znajomych, które mają już dorosłe pierwsze dziecko, a teraz, około 40 strzeliły sobie drugie.
I one też potwierdzają, że w takim wieku jest dużo łatwiej, ma się więcej luzu i cierpliwości.
Tylko, że trzeba pamiętać o tej oczywistości, że im później, tym większe ryzyko niepowodzenia.

Zarzucę synkami przy okazji:


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się