"Nie ogarniam jak..."

Wikusiowata, ale tu nie chodzi o dzieci w wieku nastoletnim czy wczesnonastoletnim, tylko maluchy przedszkolne i żłobkowe.
Badania mówią jednoznacznie, że nadmierna ilość kontaktu z elektroniką (i telewizją) dziecka 2-3 lata powoduje problemy z rozwojem motoryki, widzenia, umiejętności koncentracji, płynnej i bogatej mowy, a w przyszłości z nauką czytania, pisania i liczenia. Upośledza też wyobraźnię, logiczne myślenie, rozwój kreatywności. Nikt tego nie wymyśla, to fakt.
A do tego niejednokrotnie słyszałam, że w najmłodszych grupach przedszkolnych pełno jest obecnie trzylatków, które laptopa, smartfona i komputer obsługują śpiewająco, ale nie wiedzą, jak się używa... kredek, ołówka, kleju, nożyczek; łyżki, widelca, noża. Znajoma opowiadała mi historię z przedszkola, w którym rodzice grupy trzylatków na propozycję, by na mikołajki dzieci dostały książeczki, stwierdzili, że "eeee, książeczki, nuda, a poza tym dzieci za małe, na co im coś takiego, kupmy słodycze". Wszechobecny dostęp do elektroniki powoduje, że spore grupy rodziców "idą na skróty" i traktują te urządzenia jak rodzaj niani, która zwalnia ich z zajmowania się dzieckiem i dbania o jego rozwój.

Ja tam nie wiem, mam dziecko 11 lat, telefonu praktycznie nie używa, nie gra, nie ma konsoli, nie ma play -station, na kompie nie gra, rzeko kiedy używa.
Telefon ma najnowszy, praktycznie moze on nie istnieć, ciągle go porzuca albo zapomina.
Laptopa posiada - ale nie używa.
Nie, że ma zakazane. Po prostu jest tyle super-innych rzeczy, ze te powyższe sa mało istotne.
Na informatyce w szkole pracują na kompach - robią strony www i inne rzeczy - ale nie przekłąda się to na siedzenie przy kompie w domu.

Można wychować właśnie tak.
Bez siedzenia 10h w grach

Jak widze małe dzieci z rodzicami - gdy dziecko wglapia się w tablet a ma ok 2-3 lat = to chyba nie wina dziecka.
Po prostu rodzicowi się nie chce robić babek, rysować, lepić z plasteliny itd
Na pewno takie jednostki się zdarzają, ale ogólnie obserwuję wśród dzieci w otoczeniu i rodzinie, że urządzenia elektroniczne mają moc hipnotyzującą. A im młodsze dziecko, tym bardziej. Niezależnie od tego, co innego jest do wyboru.

Pewnie, że nie wina dziecka. Ale na pewno wina rodzica, że tego nie kontroluje i idzie na łatwiznę. Zwłaszcza że nie jest żadną sztuką sobie poszukać, jakie szkody to wywołuje.


smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
09 sierpnia 2018 08:05
Wikusiowata to troszkę "ze skrajności w skrajność" - jasne, że postęp technologiczny ma milion plusów, w tym właśnie rozwój dziecka przez gry edukacyjne itp.. byle wszystko z umiarem  🙂


Murat-Gazon zgadzam się w 100%. Dziwi mnie to narzekanie na dzieci siedzące całymi dniami w ekranach telefonów czy tabletów kiedy rodzice sami je do tego zachęcają swoją postawą, chodzeniem na łatwiznę, albo dając taki sam przykład (fajne są te statystyki, które Strzyga wrzuciła, ciekawe skąd pochodzą  🙂 ).

Komputer/tablet/telefon zostały stworzone po to, żeby ludziom było łatwiej, i to jest super, że np nie musimy już liczyć na liczydłach czy wysyłać listów pocztą zamiast mailem. Dla mnie jest to fenomenalne, że synek majek uczy się programować! Tylko to właśnie do rodziców należy wychowanie dziecka w zdrowych, rodzinnych relacjach i w atmosferze prospołecznej, z uwzględnieniem ogromnych potrzeb społecznych dziecka. Komputer czy tablet mogą być super pomocnym narzędziem do osiągnięcia jakiegoś celu ale ważne by nie dopuścić, żeby stały się celem samym w sobie.
halo, takie są moje obserwacje i obserwacje moich znajomych.
Da Vinci był jeden. "Prawie-jak Da Vinci" to się zdarza przysłowiowo raz na pokolenie.
A obecnie szkoły artystyczne wypuszczają co rok kilkadziesiąt absolwentów rocznie. I jednak dużo lepiej współpracuje się ze scenografem czy grafikiem, który jednak wie coś o stylach w sztuce, rozpoznaje prawidłowo kolory i jest zorientowany w tym, co dzieje się współcześnie.
Tylko, żeby to osiągnąć trzeba jednak oderwać co jakiś czas oczy od tabletu i poruszać się w świecie realnym.
(Tak się zastanawiam tylko, czy rozumiemy się w podstawie tej rozmowy - kim jest twórca, kim jest absolwent szkoły artystycznej. )
No i taka prozaiczna sprawa, że wiedza o sztuce i bywanie w galeriach zwyczajnie przydaje się w toku kształcenia do zaliczania przedmiotów. 😉


Co do nowych technologii - to nie chodzi o to, by dzieci od nich odciąć. Ale, żeby dbać by ekran nie stawał się dla nich całym światem. Jak widać na przykładzie Dodo-syna - da się. U mnie w rodzinie też są dzieci, które umiejąc korzystać z komputera jednak wybierają zabawy na podwórku.

No i jednak uważam, że warto uczyć wytrwałości. Nawet kosztem "ograniczania prawa do decyzji" 😉 Bo w dorosłym życiu jest później bardzo potrzebna.


Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 sierpnia 2018 08:34
o, akurat w Newsweeku jest artykuł TABLETOWE DZIECI
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
09 sierpnia 2018 08:42
Strzyga dzięki  :kwiatek:


Swoją drogą rozmawiałam ostatnio ze znajomym, który ma dzieci w wieku wczesnoszkolnym. No i siedzą w tabletach. Mówi, że gdyby to tylko od niego zależało to wcale by tych tabletów nie miały, ale były jedynymi dziećmi bez tabletów w swoich klasach i inne dzieciaki się z nich śmiały  🤔 (co oczywiście nie zmienia faktu, że oprócz zakupu tableta można by jeszcze znaleźć czas dla dzieci  😉 ).
Murat-Gazon Tak, fakt, ale dzieci - nastolatkowie to nadal dzieci, chciałam raczej pokazać, że można dzieciaka posadzić do konsoli czy komputera nie robiąc szkody, o ile to jest hm... dostosowane do dziecka. Inną grę dałabym dziecku 4-5 lat (np. edukacyjną, z liczeniem, nauką czytania i tak dalej) inną 10-11 latkowi, a inną 15-16 latkowi.

Aczkolwiek, byłam wychowywana przez Mamę w dość wyważony sposób. Dzięki temu, nie ślęczałam przy konsoli/kompie 10 h dziennie (limit był, po 2-3 godziny na dzień maks, z przerwami). Mieszkałam i mieszkam na zad...iu, nie było tu innych dzieci (a jeśli już, to te znajomości byłyby niezbyt edukacyjne, mogłabym co najwyżej nauczyć się od nich jak rzucać w kota kamieniami...). A "dojazdowe" znajomości były rzadkością, bo jednak jeden wyjazd "do ludzi" sporo kosztował (brak komunikacji innej niż samochodowa). Za to był czas na zabawę w piasku (i błocie 😉 ), łażenie na spacery, poznawanie świata, obserwowanie dzikich zwierząt (mieszkam de facto w lesie, także super okazja 😀), a wieczorem (gdy ciemno) albo gdy pogoda była okropna, siedziałam i sobie grałam. Z resztą, Mama grała ze mną. 😀

Myślę, że problem leży w tym, że rodzice wciskają tablet/telefon/laptopa i inne dzieciom, chcąc, by to załatwiło kwestię wychowywania. Dziecko zajmuje się same sobą, więc mają spokój. W ten sposób nie wychowuje się, a chowa się internetowo-technologiczne zombie. Pamiętam nawet jak dostałam tą w/w konsolę, parę miesięcy później wyszło PS2. Dzieciaki w szkole wyśmiewały mnie, że mam staroć i nudy, bo one mają już PS2 i są lepsze. A w sumie to ja miałam lepiej, bo może i "staroć" ale za to nie ślęczałam samotnie przy konsoli, tylko spędzałam czas z Mamą, przy okazji grając wspólnie. Pamiętam też, że głównie z tymi dzieciakami, które się przechwalały najnowszym sprzętem były największe problemy wychowawczo-społeczne (dręczenie innych, brak zapału do nauki, i wielkie zdziwienie rodziców "przecież mój XYZ to aniołek w domu, na pewno nie pobił kolegi!" I w sumie gdyby nie praca, która wymaga komputera i internetu (jestem copywriterką, freelancerką) to pewnie spędzałabym z "technologią" może po 2-3 godziny dziennie ( grając w gry, typu wymienione wcześniej Detroit, albo kontaktując się ze znajomymi z innych, odległych miejscowości).
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
09 sierpnia 2018 10:44
Trochę nie w temacie komputerów, ale.. tak mi się przypomniało jak kilka lat temu odbierałam moją młodą ze szkoły, może 4 klasa podstawówki. Przyszła młoda mama na szpilkach po swoje dziecko i słyszę dialog:
- Chcesz na koniki czy do mcdonalda?
- Mcdonald!!!
- Ok.

Chodziło o własne koniki, żeby nie było  🙂 To taka tylko mała anegdotka w temacie wychowania.


Wikusiowata wysyłam pw  🙂
Chcę wrócić na chwile do dyskusji o feminiźmie oraz kobietach i pracy itd.
Wróciłam właśnie ze spotkania. Organizuję konferencję. Spotkanie: Pan nr 1, Pan nr 2, oraz JA.
Wszyscy jesteśmy organizatorami. Dyskusja. Wszelkie rzeczy dopięte - pozostaje tylko tzw "stół expertów"

Wypisujemy 10 osób. Eksperci w swojej dziecinie. Nagle ja... : kurcze nie ma żadnej kobity... baba by się przydała...
Panowie podłapali "tak, tak, parytety muszą być, tak, dobrze to wygląda tak, nie ma sprawy"
Lecimy... z wymienianką a raczej z jej brakiem...
Nie ma... nie ma w tej dziedzinie łebskich bab..

Może Pani X ... nie beznadzieja, a Pani Y? nie przyjedzie 400km, dziecko urodziła, a może Pani Z, e tam, pierduśnica... a może Ż? coś Ty fatalnie, nie ma nic do powiedzenia...

I na ch. mi parytety... jak NAJLEPSZA kobita była z 10 razy gorsza niż najgorszy facet...

na siłę wybrałyśmy dwie... naprawdę na siłę...

gdzie tu feminizm, parytety jak MY chcemy a ni ma kogo...
Ale gdzie jest powiedziane, że kobiety MUSZĄ być ekspertami we wszystkich tych samych dziedzinach, co mężczyźni?
Równouprawnienie ma służyć temu, by MOGŁY. Jeśli NIE CHCĄ - to ich sprawa.
Sztuczne dobieranie "bo musi być kobieta" jest moim zdaniem bez sensu.
Murat oczywiście, że nie, dlatego mi to uzmysłowiło, że parytety na siłę są bez sensu... bo czasami "wg prawa" wybierze się kobietę "bo trzeba, bo parytety" a wywali faceta (bo parytety), który wniósłby więcej do sprawy, jest fachowcem itd.
Z drugiej strony też kobiety często nie chcą.
Dodofon, ja też uważam, że parytety są bez sensu. Natomiast mam ostatnio ciekawą obserwację bo czytam sobie dokumenty różnych spółek. W WIG20 jest jedna spółka bardzo duża, która chyba jako jedyna NIE MA przyjętej polityki dotyczącej równouprawnienia czy tam równego traktowania kobiet i mężczyzn. Odsetek kobiet w zarządzie tej spółki to 43% .......
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
09 sierpnia 2018 11:29
Dodofon  😍


Plus kolejna sprawa - skoro te wszystkie feministki chcą być tak bardzo równo traktowane, to dlaczego potrzebują swoich specjalnych, uprzywilejowanych miejsc? Co to za równouprawnienie? Ja takiego nie chcę. A jeśli mam być kimś znaczącym, to chciałabym dojść do tego TAK SAMO jak każdy inny - czy to kobieta czy mężczyzna.
Gdzie jest przycisk "lubię to" ?
😀
majek   zwykle sobie żartuję
09 sierpnia 2018 11:33
Dobrze, ze macie w PL malo multi kulti, musielibyscie jeszcze skompletowac Hindusa, Murzyna itd.

U mnie taka ciekawostka: uczelnia techniczna wojskowa. Na kazdym fakultecie jest troche dziewczyn, ale sa to serio sladowe ilosci (jedna, dwie). Ostatnio `gora` opracowala nam plakat promocyjny pokazujacy jakie mamy wydzialy. Jest ich 17. Kazdy wydzial mial zdjecie. Na 12 byly kobiety. Na jednym byl pies. Na czterech - wreszcie normalny standardowy student.  Poniewaz patrz poprawnosc polityczna powyzej: jeden bialy, jeden czarny, jeden bezowy i jeden zolty.
Statystycznie 98 procent to biali faceci.
majek Gdzieś ostatnio widziałam wpis (być może komentarz na facebooku, nie dam sobie ręki uciąć), że przy obecnym multi-kulti i "tolerancji", to biali, katolicy, hetero, mężczyźni będą najbardziej znienawidzoną/uciskaną grupą społeczną (przy okazji, to ta grupa, która przez setki lat była "u góry łańcucha pokarmowego"😉. To nie jest dokładny cytat słowo w słowo, ale taki był wydźwięk wypowiedzi.
I tak patrząc na to co piszesz nawet w tak prozaicznej rzeczy jak plakat promujący uczelnię jest to już widoczne (szczególnie biorąc pod uwagę fakty, jak, to że ze studentów to 98% biali mężczyźni).

smarcik Zajrzyj na pw 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 sierpnia 2018 12:10
smarcik, ale nie masz tak samo jak każdy inny. Nie dlatego nie ma tyle samo kobiet w radach nadzorczych, co mężczyzn, ze sa głupie, albo nie potrafią. 

Wikusiowata,
Dodofon, przymus bez sensu – ale taki moment pauzy na zastanowienie, czy nie ma fachowca innej płci/wieku/koloru to moim zdaniem nie jest zła sprawa. Mogę sobie jak najbardziej wyobrazić sytuację, że pani Y jednak sensowna, akurat będzie przejazdem, a Panom nr 1 i 2 nie przyszłaby do głowy.
Teodora, pewnie się zastanawiali. Nie można zakładać, że wszyscy wkoło mają złą dyskryminacyjną wolę.
Jednak przy wyborze ekspertów trzeba się kierować głównie ich wiedzą, doświadczeniem, w zależności od rodzaju projektu również innymi kompetencjami. Dodatkowo jest zawsze jednak kwestia kosztów, terminów, itd. Może i na drugim końcu Polskim albo Europy znajdzie się kobieta-ekspert, ale czy będzie spełniać wszystkie naszego potrzeby... Mamy ją ściągać tylko dlatego, że jest kobietą? Czyli dalej kwestia płci ma znaczenie... Takie wyżyłowane podejście do tematu to miecz obosieczny.
Dobra, wtrącę się z innym tematem, bo nie ogarniam i to bardzo.

Być może słyszeliście o sprawie śmierci 23 letniego strażaka z Państwowej Straży Pożarnej w Kętrzynie? Znałam chłopaka z widzenia, pochodził z miasta gdzie się uczyłam. I teraz tak: wypadek zdarzył się podczas skoków na skokochron na ćwiczeniach w jednostce. Dodam, że takie skoki są ZABRONIONE! Odgórnie, jest zakaz używania skokochronów bez takich przesłanek jak niemożliwość ewakuacji (w zagrożeniu życia) inną metodą. Takie "mniejsze zło" i do tego skokochron musi przejść kontrolę techniczną po jednorazowym skoku! A tu to było na ćwiczeniach, skoków było co najmniej kilka. Chłopak się uszkodził podczas lądowania, wylądował w szpitalu. Miesiąc później zmarł w skutek odniesionych obrażeń. Dowódca zmiany za "nieumyślne spowodowanie śmierci" może dostać 5 lat, za to za późniejsze pomówienia i próba namówienia strażaków do składania fałszywych zeznań - 8 lat. NO KURDE! Za spowodowanie (tak naprawdę umyślne, skoro zezwolił lub nakazał na takie "ćwiczenia" ! Do cholery, dowódca PSP musi to wiedzieć! Ja jako eks-dziewczyna strażaka OSP to wiem! To nie wiedza tajemna!) "nieumyślne" śmierci 5 marnych lat, za podżeganie do fałszowania zeznań 8? Młody chłopak nie żyje, miał narzeczoną, miał rodzinę, dostał wymarzoną pracę, pełnia życia, i to jest mniej warte wg. wymiaru sprawiedliwości niż fałszywe zeznania?! Szkoda mi rodziny i bliskich chłopaka, bo to oni się będą bili w sądzie o sprawiedliwość w obliczu strasznej tragedii...

kokosnuss, kurde ja to mam wrażenie, że Ty to taka moja bratnia dusza. Nie muszę nic pisać, wystarczy, że Ty to zrobisz i ja mam tak samo 😂


To co, wino w plenerze? 😁 😉

Zeby bylo cos na temat, nie ogarniam, ze nie ogarniacie, ze w wielu sytuacjach z gory (i czesto nieswiadomie) zaklada sie ze kobieta jest mniej kompetentna niz mezczyzna o analogicznym doswiadczeniu, wiedzy etc. Polecam poczytac o unconscious gender bias 🙂 Albo rozwazyc oddanie auta do naprawy mechanikowi plci zenskiej 😉 I historia Dodofon IMO tez brzmi w tym klimacie, duzo subiektywnych opinii (pierdusnica, fatalnie gada, za malo lebska), malo konkretow.

Co nie zmienia mojej (negatywnej) opinii o akcjach afirmacyjnych i narzuconych parytetach jako srodkach do osiagniecia celu, tak zanim ktos sie czepi.
majek Gdzieś ostatnio widziałam wpis (być może komentarz na facebooku, nie dam sobie ręki uciąć), że przy obecnym multi-kulti i "tolerancji", to biali, katolicy, hetero, mężczyźni będą najbardziej znienawidzoną/uciskaną grupą społeczną (przy okazji, to ta grupa, która przez setki lat była "u góry łańcucha pokarmowego"😉. To nie jest dokładny cytat słowo w słowo, ale taki był wydźwięk wypowiedzi.
raczej biali het meżczyźni czują się uciskani, bo zauważyli, że świat nie kręci się wokół nich
dea   primum non nocere
09 sierpnia 2018 20:39
W mojej poprzedniej firmie podobna sytuacja, i plakaty na siłę poprawne politycznie, śmiałam się z nich z kolegami, i parytety na siłę, którymi byłam zażenowana, bo sama dostałam się tam w czasach przedgenderowych, zupełnie tak samo "mielona" jak koledzy płci męskiej. Na koniec dobiło mnie jak firma zaczęła robić osobne spotkania dla kobiet, żeby sobie pogadaly (?!? Nigdy nie miałam na to czasu, bo w pracy pracuję, gadam tyle co z kolegami przy kawie), w końcu szkolenia techniczne osobno dla kobiet... Klasa wyrównawcza?? Quo vadis, firmo droga?...
... Ja już jestem w innej, jest tu trochę kobiet inżynierów, choć nie w moim zespole, nikt nie ma ciśnienia na procent cycków i mnie w tym męskim świecie dobrze... Poza wyjątkowymi egzemplarzami buraków nie obserwuję by to środowisko akurat wymagało takich sztucznych wymuszonych zmian jak w firmie 1 (amerykańskiej).
Ascaia, Leonardo nie był jeden. Racz zauważyć, że przez całe wieki artyści obywali się bez wystaw.
I racz zauważyć, że była mowa o wystawach, a nie o znajomości historii sztuki - ta jest elementem warsztatu artysty.
Bywanie na wystawach - nie jest.
Jasne, że moja opinia jest kontrowersyjna, i że w twojej "instytucji kultury" panuje zgoła odmienna.
Jedno jest pewne - żeby coś z sensem robić, trzeba się tym Interesować. Autentycznie.
Rzecz w tym, że nie da się takiego Autentycznego Zainteresowania nijak wywołać.
Kto woli łowić pokemony - będzie wolał, a kto woli bywać na wernisażach - będzie wolał.
Facella   Dawna re-volto wróć!
10 sierpnia 2018 06:44
Praca z dużą ilością kobiet jest ciężka 😉 jak coś jest nie tak, to facet przyjdzie, przedstawi swoje argumenty, wysłucha drugiej strony, ustalą kompromis i on sobie wróci do swoich obowiązków jak gdyby nigdy nic. A kobieta zanim pójdzie, to najpierw poprzeżywa, nakręci się, podejmie jakieś założenia i z nimi pójdzie nie rozmawiać, a robić aferę, bo już się nastawiła na coś i zdenerwowała, po czym jeśli coś nie pójdzie po jej myśli, to się obrazi i zepsuje atmosferę, a później będzie jeszcze przez tydzień przeżywać sytuację. Albo nie pójdzie w ogóle nic załatwić i będzie się w sobie gotować aż do wybuchu. Widzę po swoich współpracownikach i sobie 😉 między facetami atmosfera jest "czysta", bez żadnych żali i frustracji, a kobiety skaczą sobie do gardeł niekiedy i potrafią przywoływać jakieś strasznie dawne sytuacje, nawet zupełnie niezwiązane z tematem, nie potrafią rozmawiać otwarcie. Ja też w sobie duszę pewne rzeczy, które chciałabym w danym momencie powiedzieć - powstrzymuje mnie jedynie to, że są one skierowane w stronę osób w wieku lub starszych od mojej Mamy i mam spore blokady w "czepianiu się" ze względu na z góry założony szacunek do nich, choć pracownikami jesteśmy równorzędnymi. To nie jest zdrowe, ale pracuję nad tym.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
10 sierpnia 2018 07:12
Facella, moze to miejsce pracy, a nie obecność macicy wywołuje takie zachowania?
W grupach przebiegają rozne procesy i grupy różnie je załatwiają. Natomiast mowić, ze to jest zależne od płci... zapraszam w takim razie moze do mojej firmy, 80% kobiet, kobieta CEO, histerii ma open spacie mie widać 😀 firma sie jeszcze nie zawaliła, ba! Ma sie całkiem niezle 😀
U mnie jest totalnie inaczej. W ekipie 80% to faceci i o ile większość jest raczej neutralna, to mam kilka takich przypadków, że ręce opadają. Plotkarze, intryganci, z wiecznym fochem o byle co lub nie wiadomo z jakiego powodu. A ich ciekawość przebija wszystkie znane mi kobiety. Zawód sprzedażowy, więc nie żadni tam artyści, żeby w specjalne ramy zachowań brać. Może dzieje się tak dlatego, że szefem w firmie jest kobieta i trzyma wszystkich twardą ręką. U mnie to kobiety raczej rozładowują sytuację, doprowadzają do konfrontacji, ucinają plotki. W każdym razie, moim zdaniem takie zachowania wynikają z kompleksów, u obu płci.
Facella - ja mam zgoła inne spostrzeżenia. W mojej poprzedniej branży w kilku miejscach pracy była dokładnie taka sama sytuacja - panowie mieli wyłożone, obijali się i generalnie nie przepracowywali się poza tym odstawali poziomem merytorycznym od pań w dół. Jednocześnie uważali żesą najmądrzejsi i należało łechtać ich ego. Kobiety z takim samym wykształceniem i zazwyczaj większą wiedzą zasuwały, a panowie na koniec coś zrobili, pogwiazdożyli, poopowiadali jak to było ciężko i zbierali laury, poza tym co do zasady zarabiali więcej w porównaniu do koleżanek z takimi samymi i większymi kompetencjami. Dodam, że kobiety na różnych szczeblach świetnie się dogadywały, nie było nieporozumień i praca się paliła w rękach bo było wiadomo, że robota musi być zrobiona a na panów nie ma co liczyć. W tym czasie panowie zajmowali się jakimiś starciami między sobą kto jest ważniejszy, kto więcej znaczy albo będzie znaczył w przyszłości, spychaniem obowiązków na innych, plotkami i obrażaniem się. Panie sobie w spokoju pracowały a faceci robili nieraz takie akcje i dramy że głowa mała (szefowie faceci - nie potrafili tego ogarnąć, bo mieli taką samą mentalność).
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się