Weterynarze- opinie o wetach, do kogo w potrzebie

Gillian   four letter word
21 sierpnia 2018 11:21
efeemeryda,  ciekawe co by Strzyga zrobiła z koniem, który ma otwarte złamanie, nie nadaje się do transportu i cierpi 🙂 zapewne czekałaby grzecznie na dzień roboczy i odpowiednie godziny  😜  czy jednak zburzyłaby mir domowy i zadzwoniła?  👀

Pomijając te jedynie teoretyczne bezsensowne dyskusje. Szkoda, że ludzie nie mają mózgów i zachowują się jak Janusze. Dzięki temu jest jak jest. I znowu tylko koni żal 🙁
efeemeryda   no fate but what we make.
21 sierpnia 2018 12:58
Gillian dzwonilaby, kliniki mające całodobowe dyżury również maja terenowych lekarzy.
Nigdzie nie napisałam, ze nie należy dzwonić w ogóle, ale trzeba uszanować to, ze możesz się nie dodzwonić i jeden będzie miał dyzur inny nie.
I tak wiem zwierze nie wybiera godziny czy dyżuru, ale jeśli to będzie piąta nocka zarwana w tym tygodniu to lekarz nie przyjedzie i koniec, chyba, ze jest ze stali...
co do opieki w pensjonacie: dla mnie (jako właściciela stajni) jest oczywiste, że jeśli koń jest chory i trzeba się nim zająć to musze to zrobić ja/ktoś od nas o ile właściciela nie ma. To się wlicza w całodobową opiekę nad koniem wg mnie. Tak samo jak miałam konia z wrzodami to karmiłam 5 razy dziennie i dawałam leki, mimo że większość koni je raz albo dwa razy.
To samo dotyczy nagłych wypadków, kolek itd. W końcu właścicel może być 500 km dalej i co mam konia zostawić z kolką? Dla mnie to niewyobrażalne.

Mój wet na ogół odbiera, jak nie może przyjechać to próbuje wymyślić razem ze mną kogo by tu ściągnąć jak jest jakiś dramat. Tzn w sumie od niedawna mam klinike pod nosem więc już nie ma problemu. Pod warunkiem że w klinice akurat jest miejsce...
Bo i tak bywało, że nie mogli przyjąć nagłego przypadku, bo konie już nawet na korytarzu...
Magda Pawłowicz, no widzisz, ja też tak robię. A powinnyśmy stajnię zamykać na kłódkę o 16, a w weekendy puszczać konie na wolność, niech sobie same szukają żarcia. "Wszyscy to wszyscy, babcia też".

Gillian dzwonilaby, kliniki mające całodobowe dyżury również maja terenowych lekarzy.



efeemeryda, niestety Strzyga jest z Trójmiasta, u nas nie ma klinik. Musimy liczyć na dobrą wolę weterynarzy na miejscu. Najbliższa klinika jest coś ok 300km od nas, a najczęściej wozimy konie 600km...
Czyli tak jak pisałam, kilka godzin podróży w trakcie której nie wiadomo czy stan konia np podczas kolki się nie pogorszy.
I czasami (do tej pory nie wierzyłam że taka sytuacja może mieć miejsce, ale znajoma jadąca z koniem do wawy mnie uświadomiła) może być tak, że klinika do której jedziesz cię nie przyjmie bo nie mają miejsc. Dlatego trzeba dzwonić jak najszybciej i ewentualnie planować alternatywę.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
22 sierpnia 2018 07:01
No tak, jak dzwoniłam przy tej nieszczęsnej ostatniej kolce do kliniki we Wrocławiu to Moneta miała być którymś koniem dodatkowym i chyba jako czwarta stać na korytarzu. Nie wiem kto tam odebrał ale mówił, że właśnie wszystko jedzie do nich, bo większość wetów na zawodach (nasz wtedy był i trzech innych do których dzwoniłam)
Z tym że my do Wrocławia mamy kawał drogi, z 4 godziny jak nic.
Z tym że w pobliżu trzy małe szpitale dla koni, z tym że w żadnej nie operują kolki 🙁
No właśnie, klinik operujących kolki jest niewiele. Koni jeżdżących do klinik na leczenie kolki coraz więcej... Także hasło "klinika" nie załatwia sprawy. Poza tym ja nie wiem jakie teraz są wytyczne co do transportu z kolką, mi znajoma wet mówiła, że choćby nawodnienie kroplówką przed transportem zwiększa szanse na przeżycie transportu i operacji.
Gillian   four letter word
23 sierpnia 2018 00:48
Mi klinika odmówiła przyjęcia z powodu braku miejsc. Musiałam dylać z Kołobrzegu do Wrocławia jakieś 500km, wieczorem w sobotę w porze Hubertusów. Wiecie jak trudno znaleźć kogoś trzeźwego? 🙂 Teraz nie byłoby takiego problemu bo mam od kogo pożyczyć zestaw, ale wtedy była beznadzieja.
Gillian, po co do Wrocławia , skoro do Demmin masz 200 km? 🤔
gosiaopti kolek coraz więcej? Gdzie? Dlaczego?
Alarmująca obserwacja, czy możesz napisać coś więcej?
lillid, , gosiaopti, napisała, że jest więcej koni wożonych do klinik(zapewne wskutek wzrostu świadomości i zmiany profilu właścicieli koni), nie że zachorowań jest więcej...
Przepraszam, zrozumiałam, że kolek coraz więcej.
Właśnie to mnie zdziwiło, bo przecież świadomość rośnie, więc i skala problemu powinna maleć, a pacjentów ubywać.
Jeśli jest odwrotnie, to coś tu nie gra...
Gillian   four letter word
23 sierpnia 2018 12:22
_Gaga, z tego co pamiętam był jakiś problem wtedy i sugerowali, że jeśli bardzo pilne to jechać gdzie indziej.
No i nie zawsze jest sens i potrzeba jechania do kliniki. Ostatnio też spotkałam się z kolejką w klinice, mój koń miał być ostatni do badania i leczenia (2 w nocy), przed nim : m.in. źrebak ze skrętem. No więc tak... Całe szczęście sytuację opanowaliśmy w stajni. Tak naprawdę to po prostu brakuje tego, żeby weci się zorganizowali, a nie tylko konkurowali ze sobą.
efeemeryda   no fate but what we make.
23 sierpnia 2018 15:11
"się zrobili i się zorganizowali"  🙄

wruda jaki widzisz interes ortopedy (przykładowo - mam na myśli specjalistę) w tym, żeby brał udział w jakiś dyżurach z innymi lekarzami, kiedy on w tygodniu swojej pracy zarobi tyle co tamci w miesiąc ?

Wiem, że cały czas zwracam na uwagę na pieniądze, ale niestety jak przychodzi co do czego to właśnie to się liczy.

Co do jechania do kliniki - nigdy nie wiesz czy jest sens jechać czy nie, dopóki lekarz nie przyjedzie i nie zbada, czekając jednak na niego możesz tracić ceny czas, który przeważy o losie konia być albo nie być, czego byłam niestety świadkiem.
efeemeryda, a kto każe ortopedzie leczyć kolki  😲 Jeśli jest rozchwytywany, to niech sobie zarabia. Tak samo nie musi kastrować kota  🙄
Do kolek mogą przecież jeździć młodzi weci bez specjalizacji, albo weci, którzy się w kolkach specjalizują (choć takich jak na lekarstwo). W ramach praktyk i nabywania doświadczenia można by zorganizować takie dyżury wśród młodych wetów, przecież czasami to kwestia podania prostych leków, do tego nie trzeba być geniuszem. Mogły by to organizować kliniki, które zatrudniają wetów na praktyki i weci świadczący usługi 24h, żeby to naprawdę było 24h. Oczywiście, że kasa się liczy, ale ...pisałam już o tym w tym wątku... problem jest bardziej złożony niż "tylko kasa się liczy". Konkurencja, podbieranie klientów, ogólne niechciejstwo, żeby stworzyć jakikolwiek system.
Ktoś tutaj napisał, że kiedyś było inaczej. Ja też pamiętam to "kiedyś", gdy wet prowadzący stajnię czuł się w obowiązku poinformować o swojej niedostępności z wyprzedzeniem i skierować w razie w do weta zastępującego go. Naprawdę tak było! Teraz to sporadyczne przypadki.
Stworzeniem systemu takiego "pogotowia" było kilka osób zainteresowanych, rozbiło się to o niechęć współpracy ze sobą... nie o kasę.
gosiaopti, że tak podniosę wielokrotnie poruszany już temat: kto ma opłacić dyżur weta? Dyżur = brak opcji wyjścia do pubu ze znajomymi, wyskoczenia nad jezioro latem, grilla z rodzinką, teatru, kina, koncertu... jesteś skłonna płacić np z 500- 800 zł / mc takiego dyżuru wetowi?
I nie, do kolek nie powinni jeździć niedoświadczeni lekarze weterynarii, bo ich pomyłka może się skończyć mega źle dla konia...
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
24 sierpnia 2018 08:04
A może jakiś abonament, ustalona kwota od właścicieli koni na poczet dyżuru całodobowego? Załóżmy że w każdym województwie określona grupa wetów organizuje sie między sobą i ustalają kto w jakie dni ma dyżur. Osoby zainteresowane przelewają raz w miesiącu określona kwotę, z której pójdzie miesięczne wynagrodzenie dla wetów dyżurujących. I załóżmy że osoby z takiego "klubu" 😉 mają pierwszeństwo w nagłym przypadku.
Do nas przyjeżdżał kiedys wet, który sam mowil że powinny być takie dyżury zeby każdy wiedział gdzie ma dzwonic w nagłej sprawie.
Proszę mnie nie zjeść, tak sobie tylko wymyśliłam 😉
Ciekawe czy jak koń padnie wskutek błędu(wynikającego z braku doświadczenia) takiego nabywającego doswiadczenie lekarza Właściciel będzie wyrozumiały czy raczej wyleje swoje żale w internecie jaki to konowal przyjechał i jeszcze kasę wziął ... kiedyś było inaczej bo były lecznice państwowe  z dyżurami , stada miały podpisane kontrakty z lekarzami ... zreszta  teraz mysle ze tez  tak jak pisze Gaga - można znaleźć lekarza z którym podpiszesz umowę i na podstawie tej umowy musi byc dyspozycyjny lub wskazać zastępcę który na 100 % udzieli pomocy . Tylko czy byli by chętni płacić taki abonament( i to nie 100 zł a bliżej 800-1000 bo zaangażowanych w umowę jest minimum dwóch lekarzy)”za nic „  ....
efeemeryda   no fate but what we make.
24 sierpnia 2018 08:36
Jak przedmówczynie napisały - młody niedoświadczony lekarz i kolka może się skończyć tragicznie... trzeba zrobić dziesiątki jak nie setki badań rektalnych, żeby mięc pewność, że nie ma skrętu... to niestety nie są rzeczy, których uczą na studiach  🙁

co do dyżurów - kto z Was zgodziłby się za 1000zł być dostępnym całą dobę ?
efeemeryda, te 1000 zł to od 1 konia, przy założeniu że jest ich więcej... ale żaden koniarz tego nie zapłaci... "za nic"
efeemeryda   no fate but what we make.
24 sierpnia 2018 08:57
no więc własnie  🙁
Na jakich zasadach taki dyżur ma funkcjonować?
Załóżmy, że każda stajnia płaci comiesięczną opłatę w wysokości, niech będzie, 1000 zł. To akurat najmniej ważne.
Jest grupa lekarzy, mają ustalone dyżury, niech będzie, że na 1 dzień przypada ich dwóch.
Przychodzą święta (konie lubią kolkować w święta...), rozdzwania się telefon, przypadków 10, wetów 2.
Macie gwarancję, że dojedzie na czas? No nie bardzo.
Owszem podobna forma działalności musiałaby być zabezpieczona stosownym ubezpieczeniem, również na wypadek - jednak - niemożności przyjazdu.
Tylko kto przyjmuje taką rekompensatę...
Żeby to działało na 100%, w przeliczeniu na każdą jedną stajenkę objętą taką usługą musi przypadać JEDEN weterynarz. Jak stajni jest 10, wetów na dyżurze też musi być 10.
A jeśli tak, to taka usługa nie powinna kosztować 1000 zł, chyba bardziej z 10 000 zł.
W każdym innym przypadku nie ma ŻADNEJ gwarancji, że weterynarz przyjedzie na czas.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
24 sierpnia 2018 09:56
No już bez przesady z tym 1000 od konia czy stajni 😉 przeciez na takim dyżurze wet nie musi siedzieć w aucie odpalonym i czekać z tel w ręku. Dyżur właśnie po to, żeby w ten jeden dzień nie pić piwka wieczorem czy nie iść do kina. I 1000zł dodatkowy w miesiącu za taki załóżmy jeden wieczór w tygodniu to chyba nie jest mało, a wiadomo że jak więcej osób by się zebrało toi więcej.
Od razu zakładamy że nagle jednej nocy wet będzie potrzebny w kilku miejscach? Może mam mega szczęście ale kiedy tylko dzwoniłam, w święta czy inne wolne dni, wieczorem czy w nocy ani raz wet nie był u kogoś innego. Raz będąc u mnie dostal tel z nagłym przypadkiem, poogarniał mojego konia i ruszył do innego. Zostawił zalecenia i zapewnił, że jest pod telefonem.
Tylko napiszę w sprawie dyżurów - jeżeli jako pracownik (umowa o pracę) mam mieć dyżur domowy, to niestety pieniędzy za to nie dostaję. Zapłacą mi tylko za przepracowane godziny. Jak nic nie będzie do roboty w tym czasie, to ani pieniędzy, ani imprezy 😉

Trochę inny temat - jak to jest, gdy wet ma kogoś "na praktykach"?
Kto wtedy odpowiada za błędy, czy jakieś problemy? Jak delikatnie powiedzieć, ze nie chcę, żeby mój koń był zwierzęciem doświadczalnym?
W ciągu tego roku miałam dwa razy taką sytuację, że prawie awanturę zrobiłam, bo przy dożylnym oczywiście problemy. Wszystko było krwią zachlapane, koń kłuty kilka razy po dwóch stronach tylko do jednego zastrzyku, potem szyja przez tydzień solidnie spuchnięta. Dobrze, ze nie skończyło się czymś poważnym 🙁
Wiem, ze młodzi gdzieś się muszą uczyć. Ale co mój biedny spokojny koń zawinił, że właśnie na nim?
Już chyba lepiej mieć wariata, bo wtedy nikt takiemu początkującemu nie da zastrzyku robić... 🙁
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
24 sierpnia 2018 10:23
Ja odmawiałam pare razy nauki robienia zastrzyków przez uczących się. Dożylnie to już nie było mowy (Moneta jest po dawnym zapaleniu żył, ma zrosty i bardzo ciężko trafić w żyłe i się w niej utrzymać), na szczęście zawsze mnie pytano. Osłuchiwać prosze bardzo, na inne rzeczy się nie zgadzam 😉 mój koń już przeszedl tyle, dostal tyle zastrzyków, panicznie boi się weterynarzy i dlatego minimalizuje jak tylko się da powody do stresu.
Robaczek M., aby pełnić taki dyżur 1 dzień w tygodniu w okolicy musiałoby być z 10 lek wetów końskich. U nas na  miejscu jest jeden...

mnbvcxz, moja firma płaci za dyżury domowe..l
efeemeryda   no fate but what we make.
24 sierpnia 2018 10:49
mnbvcxz to, że Ty się godzisz na takie warunki nie znaczy, że lekarze mają się godzić. Plus jak słusznie gaga zauwazyła, nie jest to kwestia jednego dnia w miesiącu.
Gaga, to kwestia kodeksu pracy niestety... Zależy, na jaką firmę się trafia...

efeemeryda - złaź ze mnie! Spadaj na drzewo...
Nic o żadnych lekarzach na dyżurach nie pisałam i nawet nie sugerowałam, że ktokolwiek ma się na coś zgadzać.

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się