Kupno konia

Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
07 września 2018 14:12
Koń dla taty, na którego mała wsiądzie ze 2 razy w tygodniu. Nie wydaje mi się, żeby to był aż taki problem przy odpowiednim budżecie. Wczoraj mi mignęło ogłoszenie konia w typie quartera, który pewnie by się nadał dla obojga.
Nie fiksowałabym się koniecznie na kucu dla dziecka. Nawet z dzierżawionym zwierzakiem się człowiek zżywa i trudno się rozstać, zwłaszcza gdy koń jest do kochania nie do sportu. Rozumiem, że wolą jednego, który już u nich zostanie. Też bym w takiej sytuacji szukała spokojnego większego tuptusia pod ojca i dobrała na niego siodło dla małej.
Mój ślązak ma 165 cm w kłębie, łęk w siodle 30-31. Do nauki podstaw jest super. Czasem sobie tupta z po ujeżdżalni z moją siostrzenicą od kiedy miała 6-7 lat. I całkiem fajnie to wygląda. Dla porównania na koniu koleżanki ok. 140, ale okrągłym ciężko było o sensowny dosiad.
Mnie tam się i tak widzi, że za jakiś czas ten koń będzie w ogłoszeniach... 😉 No, ale skoro nie da się przekonać, żeby konia nie kupowali, to może faktycznie lepiej kupić konia "dla taty", a córka niech wsiądzie raz na jakiś czas..... Niech to będzie jakiś spokojny tuptuś, może być i półkrewek - byleby nie młody, dziki albo sfatygowany z chorymi plecami.
Też bym chyba nie szła w kupno kuca....
efeemeryda   no fate but what we make.
08 września 2018 11:27
No kurde... dziewczyna przyszła z konkretnym zapytaniem, a tu same ciotki dobre rady  🤔wirek:
Aa strach zapytac o cokolwiek, trochę tu co poniektórych poniosło.
Sankaritarina nawet jak będzie w ogłoszeniach to co ? Każdy kon ma być na całe życie? ;/ nie wolno kupić i stwierdzić, ze to nie to?
efeemeryda, a Ty cóż się tak rzucasz akurat na mój post?  🤔
Z resztą - ja tam uważam, że od stwierdzania czy to "to" czy nie to, są szkółki, dzierżawy albo indywidualne treningi. Nie wiem, może jestem dinozaurem z poprzedniej epoki.
emptyline   Big Milk Straciatella
08 września 2018 13:53
Sankaritarina, ale bez przesady, czemu facet ma sobie nie kupić konia, skoro go stać, lubi jeździć, lubi konie? Naprawdę nie rozumiem czemu... Bo jeszcze jest laikiem?
Dobrze, że na siłę kuca nie chcą dla córki, trochę słaba różnica wielkości między nimi, więc skoro mała na razie ma wsiadać o tyle o ile to spoko, jak złapie bakcyla to może pomyślą o czymś innym.
efeemeryda   no fate but what we make.
08 września 2018 14:30
Sankaritarina bo nie rozumiem co to jest za problem, nawet jeśli kon wyląduje w ogłoszeniach i tym bardziej nie rozumiem takiego złowróżenia.
Posiadanie własnego konia to nie to samo co jazda w szkółce czy dzierżawa, wiec dalej uważam, ze każdy ma prawo z tego zrezygnować, jeśli okaże się, że to nie dla niego.
Tez nie rozumiem czemu tak krytykujecie...
Ile znacie szkółek z grupami dla dorosłych, bo ja żadnej, ewentualnie zostają jazdy indywidualne
Przewija się dzierżawa, zastanówcie się czy oddalibyście swojego konia w dzierżawę osobie o takiej wadze? sonkowa mam nadzieję, że uda Wam się znaleźć odpowiedniego konia z dobrą głową
Sankaritarina, ale bez przesady, czemu facet ma sobie nie kupić konia, skoro go stać, lubi jeździć, lubi konie? Naprawdę nie rozumiem czemu... Bo jeszcze jest laikiem?
(...)

emptyline, zwróć uwagę na poprzedni mój post:
(...) to może faktycznie lepiej kupić konia "dla taty", a córka niech wsiądzie raz na jakiś czas..... Niech to będzie jakiś spokojny tuptuś, może być i półkrewek - byleby nie młody, dziki albo sfatygowany z chorymi plecami.
(...)

🙄

efeemeryda, Jw. Nie wkładaj mi w usta czegoś, czego nie powiedziałam.

Fakt, myślę, że w jednej kwestii macie całkowitą rację.
Z innej beczki. Zastanawiam się nad kupnem konia. Czy jesteście zadowoleni z podjętej decyzji? Słyszałam różne opinie w ostatnim czasie negatywne
Snape, to wszystko zależy od Twojej sytuacji życiowej, materialnej, oczekiwań wobec swojego jeździectwa... Temat rzeka.
Dokladnie 🙂

Jestem zadowolona, ale bywa ciezko 🙂
Ja rozumiem, ale chodzi mi o ogólną sytuację. Patrząc przed kupnem i teraz. Ostatnio poznałam kilka osób i mówiły, że drugi raz by konia nie kupiły, ale sprzedawać nie mają zamiaru. Także pytam jak to u was bywa.
Mam stałą pracę, mam gdzie mieszkać, zbyt dużo mnie życie nie kosztuje a chciałabym spełnić marzenia zwłaszcza, że jest okazja
Snape - prawda, temat rzeka 😉 ale dorzucę trzy grosze. Generalnie nie żałuję i uwielbiam swoją klacz, ma cudowny charakter, jest oddana jak mało który koń, mam z niej mnóstwo pociechy i radości  😍 ale są solidne minusy i prawdopodobnie, gdyby nie był to TEN konkretny koń to już dawno bym to rzuciła w cholerę 😉 i jak się z nią pożegnam to nie wiem, czy będę chciała drugiego konia: z jednej strony bym chciała, ale z drugiej wiem, że albo żaden inny koń nie przebije jej charakteru, albo będzie mi bardzo ciężko takiego znaleźć....

Minusy, które na dzień dzisiejszy mnie bardzo męczą:
- kasa - niby mnie stać, na pewno zarabiam dziś znacznie więcej niż w dniu kupowania konia, kiedy miałam tylko stypendium naukowe i ręce chętne do pracy 😉 ale mimo wszystko, tysiak miesięcznie idzie w końskie łajno (i wcale nie kupuję czapraczków i owijeczek). Bardzo chciałabym mieć tego dodatkowego tysiaka na oszczędności albo rozwój osobisty.
- wyjazdy - niby mam teraz fajny pensjonat, gdzie mogę konia zostawić, ale po prostu się denerwuję, gdy nie widzę zwierzaka kilka dni. Przez 9 lat odkąd ją mam wyjechałam tylko raz na 14 dni, a tak to przeważnie 3-4 max.
- dojazdy - półtorej godziny w samochodzie, żeby pobyć z koniem... półtorej godziny. Jeszcze w weekendy spoko, bo mogę przyjechać nawet na 3 godziny i sobie być w stajni, ale w tygodniu pracy zwykle wpadam i wypadam, a już najgorzej jak sytuacja podbramkowa typu trzeba dawać zastrzyki codziennie albo czymś smarować i wtedy nie ma zmiłuj, codziennie zapitalam łącznie te 90 km ....................
- przyszłość 😉 - martwię się jak będzie w przypadku konfrontacji dzieci vs. koń, póki co nie mam dzieci, ale planuję w niedługiej przyszłości i szczerze to nie wiem, jak to pogodzę, zwłaszcza że bardzo dużo pracuję i koń jest już w niedoczasie, a co dopiero przy dzieciach...
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
12 września 2018 18:45
Ja powiem tak od siebie, osoby która dostała konia za dzieciaka ale od 7 lat utrzymuje go sama. Koń to ogromna odpowiedzialność, zmiana życia. A chory koń to mega wydatki, nerwy. Osobiście nie żałuję że mam konia, jest najpiekniejszym prezentem w moim życiu, uwielbiam ją ponad życie i wydam każdy ciężko zarobiony grosz na jej leczenie. Poszłam do pracy, bo nie chciałam już brać pieniędzy od rodziców, nie raz miałam ciężko przetrwać od wypłaty do wypłaty (utrzymywałam tylko konia,.nie dokladam się do rachunków bo rodzice nie chcą)  zwłaszcza jak wyskoczyła choroba.
Teraz koń ma 26 lat i jestem pewna że już nigdy w życiu nie będę mieć konia. Tu nie chodzi o pieniądze, bo uważam że jak się czegoś bardzo chce to można na to tyrać ale chodzi o serce. To ile mój koń kosztuje mnie nerwów, ile łez i wyrzeczeń (ja nawet do sklepu nie wychodze jak nie ma nikogo w domu) ile razy ide rano do stajni trzesąc się z nerwów czy wszystko jest ok, wiem tylko ja. Tylko ja wiem jak mnie boli żołądek każdego dnia jak ide zerknąć do okna, a jej nie widać bo akurat stoi za drzewkiem. To co ja przeżywam jak jest chora, jak nie może wstać, jak boli ją noga... Ja już drugi raz nie chce tego przezywac.
Nie żałuję że ją mam, serce bym jej oddała ale wiem że jak odejdzie to więcej nie wezmę na siebie takiej odpowiedzialności.
A ja myślę ,że poprostu pierwszy koń to kupa nauki i kupa wiedzy którą człowiek musi przyswoić..Popełnia mnóstwo błędów 🙁 niestety koń cierpi no i później portfel włąściciela...Ja ogólnie nie żałuję zakupu konia,żałuje bardziej błedów które popełniłam..cały czas zastanawiam się czy mogłam to przewidzieć,czy jednak mogłam zadziałać inaczej... I tak jedna stajnia: alergia,druga stajnia,kontuzja nogi, 3 stajnia: narazie jest ok. Mnie to się odechcewa 2 konia bo stwierdziłam ,że nie ma gdzie koni trzymać a stajnie na fajnym poziomie są mega,mega drogie 🙁
P.S. Dzieci mam ,nawet 2 i daję radę 🙂
Snape, dużo zależy od stajni, w której trzymałabyś konia. Jeśli masz w pobliżu zacna i godną zaufania - to kupuj.
Tylko kupuj z głową, żeby zminimalizować ryzyko złych proporcji: użeranie się/frajda.
Tylko uwaga! Konie łatwo mogą się stać sposobem życia, nie tylko stylem.
Rzecz silnie uzależnia.
Snape, to wszystko zależy od tego jaka jest Twoja sytuacja a nie czyjaś.

Jeśli o mnie chodzi, to w zasadzie to co jest w moim podpisie jest podsumowaniem. Czasem nie jest łatwo ale gdybym mogła cofnąć czas to bym podjęła te same decyzje.

Jakoś daję radę z dwójką dzieci i pracą na cały etat.
Snape, widzisz, mnie by było na przykład stać na konia i jego utrzymanie. Ale czasowo byłoby gorzej, nawet te 3x w tyg bym dała radę być, ale więcej byłoby ciężko. Dlatego postawiłam na rozwój jeździecki na wyższym poziomie, ale na czyimś koniu profesorze i pod super okiem 😉 I wiesz co... traktuję konia jak swojego, jasne, to nie to samo, ale daje mi mega dużo frajdy, a kto wie, może kiedyś trafię na swojego czterokopytnego (już jako dość dobrze radzący sobie jeździec, a nie taki byle jaki 😉). W tym momencie wiem, że jakbym kupiła konia to na pewno nie młodziaka i miałabym pojęcie co robić na tym koniu, mając też profesjonalną pomoc z ziemi. Inaczej by mi się nie chciało 🙂
Na razie widzę, że osoby, które dostały lub kupiły konia w wieku powiedzmy 18 lat czy wcześniej pod koniec studiów miały problem. Finansowo - różnie bywa z pierwszą pracą, nabieranie doświadczenia, drogie kursy, chciałoby się wyjechać na wakacje a tu rodzice przestają pomagać finansowo i jest klops.
Ja sobie nie wyobrażam nie jechać raz czy 2x w roku na przynajmniej tygodniowe wakacje...
Ja po długoletniej dzierżawie (polecam spróbować- to weryfikuje na ile jesteśmy gotowi) stwierdziłam, że nigdy, ale to przenigdy nie kupie sobie konia. Kasa i nerw to jedno, ale czas który trzeba poświęcić jest przeogromny. Moje życie wyglądało tylko praca-koń, praca-koń. Każdy niemal dzień był podporządkowany potrzebom zwierzaka. Po czterech latach byłam już tak zmęczona, że zrezygnowałam i przez prawie równy rok nie mogłam patrzeć na konie.
Co nie zmienia faktu, że to był jeden z fajniejszych okresów w moim życiu  🤣
No bo poniekad tak to jest...
Ja na szczescie mam super dzierzawce na 2 dni w tygodniu i super stajnie, w ktorej generalnie moge bez oporu zostawic konia i wyjechac sobie na tydzien 🙂
Ale - no taka stajnia kosztuje. Wiecej sil musze poswiecic na zarabianie hajsiwa zeby ja oplacic 🙂
Ale nie, nie zmienilabym swojej decyzji, ja tez dzierzawilam przez kupe lat, i to jest meeeeeega pouczajace, owszem.
Ale co swoj to swoj 🙂
Naprawde nie mam teraz ochoty wsiadac na inne - nie ten level komunikacji i radochy kompletnie 🙂
Nie patrzyłabym na to w aż tak czarnych barwach.
Wiadomo, że jeśli ktoś ma marzenia o "światowym" życiu i pracy, ciągle w rozjazdach, ciągle szukając sobie miejsca na ziemi próbując nowych rzeczy, to własny koń jest fatalnym pomysłem i prędko wyjdzie uszami.
Tak samo napięta sytuacja finansowa - bez dobrej płynności zakup konia prędko zamieni codzienność w gehennę wyliczania środków do dyspozycji do kolejnej wypłaty i przyprawi o zawał, gdy ta wypłata się opóźnia.
Trzeba też pogodzić się z tym, że łącząc konie z pracą i jakimś tam życiem rodzinnym w innych sferach tego życia pojawi się bajzel, i to całkiem dosłownie 😂
Ale! jest druga strona medalu. Konie (pewnie nie tylko konie...) mają tę cudowną właściwość, że ratują życie w dni, w które żyć się nie chce. Po prostu - choćby skały srały, muszę się z tego łóżka zwlec i zrobić wszystko, co trzeba. I jak ten dzień zły by nie był, ze stajni zawsze wracam naprawiona - zmęczona, brudna, ale szczęśliwa.
Mój mąż na początku był bardzo sceptycznie nastawiony do koni, czuł się zaniedbywany. Teraz to on poniekąd zadecydował o zakupie - bo widział różnicę w moim samopoczuciu w okresach, kiedy konie były, a kiedy ich brakowało.
Są ludzie mający konie po x lat, czasem jednego, czasem kilka i jakoś dają radę się realizować, są szczęśliwi. W tym celu trzeba otaczać się zaufanymi ludźmi, którzy pomogą, albo zastąpią w razie potrzeby. Przysługa za przysługę, lub zwyczajnie odpłatnie.
Są tańsze alternatywy utrzymywania koni, stajnie bez infrastruktury treningowej, za to z super opieką, stajnie przydomowe. I wreszcie - są dzierżawy, współdzierżawy. Każda z tych opcji pozwala odciążyć się czasowo i kosztowo, jeśli będzie taka życiowa potrzeba.
Zależy, po co ktoś kupuje konia i jakie ma oczekiwania. I jakie możliwości...
Dzierżawić dzierżawiłam nawet dwa konie, niestety chociaż miałam je na wyłączność czasem dogadywałam się z właścicielem żeby wsiadł. Jakby nie było to jego.. te okresy kiedy właściciel wsiadał był katorgą resetował mi tak jakby konia cofając prawie do początku znajomości. Chciałabym właśnie coś więcej  (stajnie mam na oku), ale trochę się boję.
A jeżeli chodzi o wakacje i dzień wolny to od chyba 7 lat nie byłam nigdzie na dłużej niż weekend. No dobra w 2015 było dłużej, ale to był dość ciężki okres z moją psychiką. Rozstałam się z koniem z którym żywiłam duże nadzieje..
Właśnie mi koń "na pełen etat" uświadomił, że nie jestem w stanie żyć tylko pracą, rodziną i tym koniem. Że to nie daje mi pełnej satysfakcji z życia. Ja koniecznie muszę wyjść do kina, do knajpy, potańczyć, wyjechać sobie na spływ czy w góry i to nie raz na kilka tygodni czy miesięcy. Wkurzało mnie kiedy musiałam odmawiać wyjścia np na koncert bo koń. Psychika mi siada od takiej stagnacji i podporządkowania. Ale każdy człowiek jest inny i trzeba poprostu spróbować żeby wiedzieć czy taki tryb nam odpowiada czy nie. Mi nie 🙂
ale to był dość ciężki okres z moją psychiką. Rozstałam się z koniem z którym żywiłam duże nadzieje..


Z koniem czy facetem ???  😲 😲 😲
Robaczek M. to jak ty się tak stersujesz koniem to co dopiero jak będziesz mieć dzieci i o nie się martwić.
Ja tam was nie rozumiem, konie to frajda. Ja mam swojego jednego już, ale jeżdżę ich więcej niż jednego. Za to swojej pracy nie cierpię. Jak chce mogę spokojnie wyjechać nawet i na miesiąc. I kon to taki sam obowiązek jak pies czy nawet dziecko. Przy dobrej opiece w stajni i znajomych nie trzeba się martwić, że nie ma nas dłużej. Ja pracuje po 8h dzienie, 5 dni w tygodniu, u koni jestem codzienie i mam czas na wyjscie ze znajomymi i nawet kase na to i siły. Mnie tylko meczy marnowany czas w pracy.
ja mam 2 konie w przydomowej stajni, studiuję dziennie (magisterka) i pracuję 5 dni w tygodniu po kilka godzin i faktycznie w takiej sytuacji trzeba sobie mocno przeorganizować życie. Robię przy koniach wszystko sama, od zwożenia obornika z padoku przez sprzątanie boksów, karmienie itd. po jazdę. Od 4 lat nie wyjechałam nigdzie na dłużej niż kilka godzin (od rana do wieczora), muszę mieć cały czas odłożone pieniądze na weterynarza, kowala, siano i inne rzeczy dla koni, każdego miesiąca najpierw myślę na co dla koni muszę odłożyć, a potem dopiero patrzę ile zostaje dla mnie, itd. I oczywiście są sytuacje kiedy znajomi zapraszają mnie gdzieś, a ja muszę zostać przy koniach (bo zwyczajnie jest coś do zrobienia i nikt tego za mnie nie zrobi), albo nie mogę zostawić koni samych na tak długo.
Ale, tak jak napisała lillid, każdego ranka MUSZĘ wstać o 6 i iść nakarmić konie, nie ważne że jest 20 stopni na minusie, nie spałam całą noc, czy zwyczajnie mi się nie chce. Jak już wyjdę i konie przywitają mnie rżeniem to od razu mi się humor poprawia 🙂 Bardzo mnie uspokajają i pomagają nawet kiedy mam trudne chwile.
Ja osobiście widzę więcej plusów niż minusów 🙂 chociaż muszę szczerze przyznać że na prawdę jest ciężko, szczególnie że jeden z moich koni jest chory i wymaga specjalnej opieki.
Snape to poniekąd jest powód, dla którego teraz znowu zdecydowałam się na zakup własnego konia.
Fajnie dzierżawić od kogoś, od kogo się można naprawdę uczyć, bo udostępnia nam zadbanego, dobrze ujeżdżonego konia.
Nie oszukujmy się - bardzo często do dzierżawy idą konie, których właściciele kupując je rzucili się z motyką na słońce i nie mają dla nich serca ani czasu - wówczas na dzierżawie korzysta bardziej właściciel, niż dzierżawca.
Ile jest w ogłoszeniach młodych koni do dzierżawy! Czyli ujeździj mi pan konia i jeszcze za to zapłać...

BTW to byłby Twój pierwszy koń?
Smok10 zabrzmiało dziwnie, ale tak. Koń, miałam duże plany, przyzwyczaiłam się do niego bardzo i współpraca była niesamowita. Jak wszystko się skończyło to długo nie mogłam niczego "sensownego" znaleźć także wyjechałam na długie wakacje.

Iillid był jeden w rodzinie jak byłam mała, ale tak to byłby mój pierwszy
Konie (pewnie nie tylko konie...) mają tę cudowną właściwość, że ratują życie w dni, w które żyć się nie chce. Po prostu - choćby skały srały, muszę się z tego łóżka zwlec i zrobić wszystko, co trzeba. I jak ten dzień zły by nie był, ze stajni zawsze wracam naprawiona - zmęczona, brudna, ale szczęśliwa.
Mój mąż na początku był bardzo sceptycznie nastawiony do koni, czuł się zaniedbywany. Teraz to on poniekąd zadecydował o zakupie - bo widział różnicę w moim samopoczuciu w okresach, kiedy konie były, a kiedy ich brakowało.


W punkt. My z mężem stwierdziliśmy, że dla dobra naszego małżeństwa i zdrowia psychicznego, muszę mieć konia 🙂
Snape na pierwszym koniu zawsze popełnia się ogrom błędów. Często przepłaca to zdrowiem.
Decyzję o zakupie powinnaś podjąć w oparciu po pierwsze o swoje finanse, po drugie o dostęp do osób doświadczonych, trenera, weterynarza.
Jeśli któraś z tych dwóch rzeczy jest niepewna, nie rób tego. Za duże ryzyko. Pierwszy koń to często najdroższy koń, nawet, jeśli kupisz go za 5 tysi...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się