"Nie ogarniam jak..."

Anderia   Całe życie gniade
17 września 2018 22:04
Dziewczyny, ale ja nie pisałam absolutnie o każdej osobie, która śmie stąpać po galerii handlowej w weekend. Nic nie wspomniałam o temacie niedziel (nie)handlowych i osób, które mają tak zajęty czas w tygodniu, że choćby stanęły na głowie, to inaczej niż w ten weekend się nie da zrobić zakupów. Wiedziałam, że rozmowa może zejść na ten tor, w końcu to re-volta. 😉 Ale miałam na myśli raczej osoby, które (jak ktoś wyżej określił) traktują galerie jako wybiegalnie dla dzieciaków, czy które serio się nudzą i nie znają żadnych alternatyw na spędzenie tego czasu. I nie, to nie domysły, bo są to moi znajomi, którzy otwarcie się do takiego podejścia przyznają.

Jako osoba, która od zawsze miała swoje pasje, zazwyczaj polegające na aktywności fizycznej na powietrzu, po prostu tego nie ogarniam. Bo i od tego ten wątek. 😀

Skoro jednak już wywiązała się dyskusja na taki, a nie inny temat, dodam coś od siebie. Mam oboje rodziców w handlu, od zarania dziejów. Temat znam więc od podszewki. Nie jest niestety tak kolorowo (przynajmniej w ich sklepie), że pracownicy mają zapał do pracy w niedziele, który dobra zmiana gasi. Wręcz ludzie przychodzą do takiej pracy mając nadzieję, że każdy weekend będzie wolny, a najlepiej to oczywiście pracować pon-pt 8-16. Ale jeśli się przychodzi jako klient, to najlepiej mieć sklep czynny 24/7. 😉 Chcę wierzyć, że na takie roszczeniowe postawy moi rodzice po prostu trafiają (dodam, że to sklep prywatny będący raczej punktem centralnym niedużej podwarszawskiej miejscowości), może w samej Warszawie i w sieciówkach problem jest mniejszy. Nie wydaje mi się jednak, tak na podstawie tego, ile tych roszczeniowych ludzi jest.

Oczywiście nie piję do Was, dziewczyny, nie umniejszam tego, że co niektóre z Was pracowały/pracują w handlu i mają chęć dorobienia w niedziele. Każdemu według potrzeb. Faktycznie jednak praca w gastronomii czy kinie w te dni to kompletny brak logiki.
dempsey   fiat voluntas Tua
18 września 2018 06:39
co do tematu niedziel, to czasem wracam do tego filmiku 🙂

mi to utrudnia strasznie życie z tymi niedzielami. Pracując i potem wracając do domu od koni, mogę o 19 wjechać do sklepu, ale jestem tak głodna, że po pierwsze kupie więcej niż potrzebuje, pewnie obiad to bym jadła o 22, plus minimum pół godziny mi zleci na to by coś kupić, a ja o 23 już chodzę spać. Jakbym wracała odrazu po pracy do domu czyli po 15 to nie ma problemu z zakupami, a zakupy spożywcze online odpadają, raczej tu nie ma takiej opcji
Plus dodatkowo budowlane sklepy to przeszkadza, że w niedziele nieczynne, bo robimy remont teraz i okazało się, że pistolet od pianki jest popsuty i co nie zwrócisz, nie wymienisz, a kupiony w sobote.
I właśnie najgorzej robi się zakupy w sobotę, prze zamkniętą niedzielą. Pełno ludzi od rana i to cały dzień. Najlepiej wtedy w sobotę jak najwcześniej pojechać do sklepu by dostać coś na obiad, a kolejki do kas masakra. Nawet często panie sprzedawczynie narzekają, bo mają problem by zejść na przerwe.
Po prostu lubię mieć wybór, a nie same nakazy i zakazy.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
18 września 2018 07:00
Skoro nie chcecie zeby ktos dysponował waszym czasem i decydował o tym kiedy robicie zakupy, a jednocześnie chcecie decydowac o cudzym czasie i o tym kiedy ktos inny ma pracowac 😉
JARA, praca to praca, mnóstwo ludzi pracuje w weekendy, nawet pracownicy korpo. Przecież da się to zorganizować tak, żeby każdy pracownik miał dwie niedzielę wolne.
no własnie mnóstwo ludzi pracuje w weekendy, u mnie ludzie w pracy też pracują w weekendy i do tego jeszcze po 12 h. Mają grafiki i też wypada im w miesiącu cały jeden weekend wolny. Mi przeszkadza to ze musze pracować od 7 do 15 wolałabym czasem krócej, bo czuje, że marnuje tu swój czas i pracuje by mieć na konie i na życie.
Ascaia, ale nikt ci nie broni pracować 7-15 w urzędzie, bo tak lubisz. Ja lubię moją pracę, która wymaga więcej czasu i absorbuje również weekendy. Nie zmienia to faktu, że za swoją pracę chcę godnej zapłaty. To nie jest pogoń za pieniądzem, tylko świadomość wartości swojej i swojego czasu. W tym wszystkim znajduję czas dla rodziny, znajomych i na swoje hobby a rzeczy przyziemne jak zakupy chętnie bym zrobiła w niedzielę. Cała dyskusja rozchodzi się o to prawo wyboru i dysponowania własnym czasem. Zostałam tego pozbawiona i mogę z tym żyć, ale może mi się to też nie podobać z różnych względów. Nikt tu nie rozrywa szat, po prostu część udogodnień życiowych została nam zabrana i przyzwyczajenie się do nowej rzeczywistości nie jest takie łatwe.

szam, przepraszam, ale nie rozumiem intencji Twojej odpowiedzi.
Więc nie odniosę się do tego, tylko kontynuuję własne myśli.

Po prawdzie to mnie ten temat niehandlowych niedziel ni ziębi, ni grzeje. Pisałam wcześniej dlaczego.
Tak sobie myślę, że jak już to wprowadzali to mogli przynajmniej to logicznej rozłożyć czyli co druga niedziela, naprzemiennie, w stałym układzie (pewnie poza niedzielami przed dłuższym wolnym typu Boże Narodzenie czy weekend majowy).
Natomiast przyznaję, że nie rozumiem skali Waszego rozgoryczenia, bo to w końcu tylko 2 lub 3 dni w miesiącu. 2 lub 3 dni na 30.
Skoro planuje się wizyty w stajni, w siłowni, wyjście do kina, itd nie tylko w niedzielę to dlaczego do tego sklepu budowlanego nie może pojechać w inny dzień? Ok, może kosztem jednego wyjazdu do stajni, no ale życie jest sztuką ciągłych wyborów i kompromisów.
Jak wspomniałam, również zdarza mi się pracować w weekendy, chociaż nie jest to reguła jak u części z Was i wiem, że jest takie "poczucie straty". Przy czym mnie zdecydowanie bardziej szkoda soboty. 😉 
O ile się orientuję to jeśli stanowisko obejmuje regularną pracę w weekendy to dostaje się wolne na tygodniu, tak? (ja akurat nie dostaję 😉 ) Czyli jednak jest ten moment na zakupy... Czy źle myślę?
Dla mnie sklepy mogą być zamknięte nawet z 5 dni w tygodniu... galerie również.
Żarcie się kupuje raz na jakiś czas - a nie codziennie. Ciuchy i inne duperele również.
Nie ma co tracić życia na zakupach... bo to strata czasu.
Skoro nie chcecie zeby ktos dysponował waszym czasem i decydował o tym kiedy robicie zakupy, a jednocześnie chcecie decydowac o cudzym czasie i o tym kiedy ktos inny ma pracowac 😉


😂  😂 sorry, nic osobistego, ale to jest najgłupszy argument w tej dyskusji jaki padł. I nawet nie będę tłumaczyć dlaczego.
Ascaia, jest i ja większość rzeczy kupuje w tygodniu rano, nie ma kolejek, nie tracę czasu. Ale są takie momenty, że muszę gdzieś jechać z mężem i czasem jedyny wolny moment na to był właśnie w niedzielę. Zdarzyło się to może że 2 razy, ale po co? Skoro pracownik może mieć 2 niedzielę wolne (tak jak ma teraz...) ale sklepy mogą być otwarte to po co?
nie mogę zrezygnować z dnia do stajni, bo mam konie w treningu i nie tylko swojego, tam też mi płaca i tez jeżdże w weekendy.  Do tego cięzko w tygodniu jeździć po miescie w weekend jest łatwiej, a jakoś też uważam to za niesprawiedliwe, że przecież w innych branżach ludzie pracują w weekend i co oni też może by chcieli mieć niedziele dla rodziny?
Niech wprowadzą sklepy samoobsługowe przynajmniej te spożywcze i już będzie łatwiej.
Najgorzej jak jestem akurat w dany weekend na zawodach i jest niedziela niehandlowa, to jak mój chłopak nie zrobi zakupów nie będzie wtedy co jeść i mówie tu o wyjeździe na 3 dni zawodów, czyli w czwartek szybko po pracy wyjazd.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 września 2018 07:58
Nie ogarniam, ze rozmawiamy tutaj o 2 (dwóch!!!) dniach w skali miesiaca i dalej jest to taki ogromny problem 😲
U mnie "problem" jest rozwiązany bardzo spoko- w niedziele sklepy i galerie sa otwarte, ale tylko 13-17. I tyle, albo sie wyrobisz albo nie 😉
Cricetidae, nie wiem po co. 😉 Serio.
Argument religijny do mnie nie przemawia, bo przecież jak ktoś uważa, że w niedzielę się zakupów nie robi to po prostu ich nie robi. 😉 To, co u mnie w domu funkcjonowało i funkcjonuje bez względu na aktualne ustawy.
Nie wiem w sumie dlaczego to wprowadzono. Ale wiem, że ludzie pracujący w handlu się w większości z tego cieszą. Więc jest coś na rzeczy. 😉

blackstones, wybacz, ale taki argument do mnie nie przemawia. To jak pracujesz, w jakie dnie, ile bierzesz koni w trening to Twój wybór, Twoja kalkulacja, więc i Twoje konsekwencje.
 
blackstones, wybacz, ale taki argument do mnie nie przemawia. To jak pracujesz, w jakie dnie, ile bierzesz koni w trening to Twój wybór, Twoja kalkulacja, więc i Twoje konsekwencje.
 


to idąc dalej można zamknąć sklepy 2 albo 3 albo i 4 razy w tygodniu, bo przecież, jak już padło wcześniej, nie mamy prawa narzucać ludziom kiedy mają pracować ( 😁 ) no i to, że akurat w jedyne handlowe dni ktoś nie mógłby robić zakupów przez pracę to tylko jego wybór, kalkulacja i konsekwencje.
dlatego chce miec wybór kiedy robie zakupy a nie nakazane, oni też mieli grafiki i ustalali kiedy wypadała im niedziela wolna. a ja z tego co wiem to dużo osób pracujacych w handlu z tego się nie cieszy, bo w sobote ma zapieprz. Mój tata dostarcza towar do sklepów i często pracownicy zostali uszczęśliwieni z tą niedzielą na siłę. Teraz musi się ich szef zgodzić by dał im urlop by mogli coś załatwić  w tygodniu.
Jak ktoś nie chciał to nie musi robić zakupów w niedziele, ja chciałam i dużo osób co znam też.
Ascaia  ty nie kupujesz w niedziele bo masz tak w rodzinnej tradycji, która po części jest ze względów religijnych (może już nie teraz, ale wcześniej z tego właśnie powodu to wynikało)
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 września 2018 08:22
Mnie to dobitnie wkurza, bo sklepy z dewocjonaliami otwarte. A faceci w sukienkach w niedziele zbierają na tace.
A nie mogę zrobić zakupow wtedy kiedy potrzebuję, chcę, mam czas i chęci.
Jeszcze dorzucę swoje trzy grosze.
Widzę, że w większości osoby wypowiadające się są na etacie. Ja etatu nie mam, prowadzę gospodarstwo. Nie mam wolnej soboty, nie mam wolnej niedzieli, nie mam wolnych świąt, ba nie ma czegoś jak chorobowe czy urlop. Jedyny luźniejszy dzień (w sensie między obowiązkami podstawowymi, czyli odkarmienie zwierzaków) to niedziela. Jak były sklepy pootwierane, to po części zawsze żal mi było marnować jej na zakupy (w sensie inne - niespożywcze, bo te się gdzieś jakoś wciśnie między obowiązkami). Ale jednak zdarzały się, że było trzeba gdzieś wyskoczyć, czy to budowlanka czy odzieżówka, czy meblowy. Obecnie nie brakuje mi z sentymentu zakupów niedzielnych. Chociaż jest trudniej znaleźć czas na te "niedzielne" sprawunki.
Nie rwę koszuli z siebie o niedziele. A chyba bardziej o to jak to przeorganizować tak, żeby nadal się we wszystkim wyrabiać. Jak to ktoś wspominał, do dobrego łatwo się przyzwyczajamy  🙂 ot i tyle.
Odnośnie handlowców. Siostra pracuje w markecie N..o, problem ze znalezieniem stałych pracowników trwa tam od ładnych paru lat. I tak w efekcie pracują przeważnie po dwie na cały sklep (kasa, rozładowanie towaru etc.). Lekko nie ma. Nie raz z urlopu ją ściągają, bo nie ma komu robić. Nie powiem, należy jej się wolne...
Tylko jej należy się jak KAŻDEMU INNEMU..
Ja wolnego nie mam wcale. I błagam, nie piszcie, że sama sobie jestem szefem i mogę sobie zrobić wolne. To nie do końca tak jest. Choć (z sympatią) ale zazdraszczam Wam wolnego, kiedykolwiek w tygodniu ono wypada  🤣
Mi generalnie brakuje takiego robienia zakupów, zresztą ogólnie, robienia na spokojnie bez zerkania na zegarek. I chyba najbardziej o to się większość złości z tym ograniczonym handlem. Że trzeba jeszcze szybciej się uwijać (jeśli w ogóle się da).
Głupi argument z tym ze to 2 dni na 30. Jakby sklepy były zamknięte w dwa wtorki miesięcznie to jestem pewna ze nikt by halo nie robił. Po prostu WIĘKSZOŚĆ <targetu docelowego> pracuje tak, ze wolny czas ma w weekend. Wiec WIĘKSZOŚĆ będzie się wkurzać za bycie wtedy ograniczanym.

Mnie to dobitnie wkurza, bo sklepy z dewocjonaliami otwarte. A faceci w sukienkach w niedziele zbierają na tace.
A nie mogę zrobić zakupow wtedy kiedy potrzebuję, chcę, mam czas i chęci.

Poza tym, pozwólmy mieć wolne niedziele panom w sukienkach, nieetycznie ciągną wszakże od rana do wieczora i to w każdą jedną, handlową, czy nie  😀iabeł:.
Ok, może wrzuciłam za dużo spraw do jednego worka.


Primo - niech wszystkie niedziele będą handlowe. Dla mnie nie ma sprawy. Róbcie zakupy kiedy chcecie. Każdemu życzę, żeby mu było wygodnie.

Secundo - mimo wszystko będę obstawać przy tym, że argument "ale ja mam konie do objeżdżenia" to bardzo dyskusyjny argument.
No bo na tej zasadzie wszystko powinno być czynne 24h/d. Bo ktoś pracuje na 2 lub 3 zmianę. Bo ktoś objeżdża konie. Bo ktoś ma pracę polegającą na przejazdach setek kilometrów dziennie. Itd.

Tertio - osoby w sytuacji jak tomia, mające gospodarstwa czyli praca 24 h /7 dni w tygodniu. Podziwiam! I mówię szczerze, że nie wiem jak to się ogarnia. Za to wiem, że nie chciałabym tak.

Quarto - Przyznaję, że chociaż rozumiem argument finansowy to nie pojmuję do końca wyboru pracy np. 6 dni w tygodniu. To, co napisałam wcześniej, ten wpis o "pędzeniu przez życie". To nie jest krytyka negatywna, to po prostu moja refleksja nad życiem.



Naturalsi
??? 
No ironiczny żarcik. Ale wiesz, że zupełnie pozbawiony logiki?
Ja totalnie nie rozumiem "awantury" o spożywkę. Sama czasami muszę coś kupić w niedzielę wieczorem, bo np na zawody wyjeżdżam w środę, wracam właśnie w niedzielny wieczór. W pracy muszę być przed 7 zatem muszę kupić cokolwiek do jedzenia wracając z zawodów. I zawsze, ale to zawsze znajdę po drodze otwartą Żabkę, Fresha czy inny, podobny sklep a tam mleko, masło, ser i pieczywo... gdzie tu zatem problem?
Dodam, że sędzia ma o tyle przerypane, że musi zostać do końca zawodów i nie może wyskoczyć z terenu zawodów na godzinkę w tzw międzyczasie 😉

Mnie też mega wkurzają te wolne dla handlu niedziele, ale cóż - mamy taki rząd, jaki wybrała większość. Zatem jeśli chce się coś zmienić - zamiast bić pianę w necie, warto iść na wybory 😉
Ascaia, - nie pojmujesz, bo zakładam, że jesteś na etapie życia, w którym masz własne mieszkanie i w miarę poukładane życie. Jako młoda osoba, która nie dostała mieszkanka w spadku po babci i nie ma ochoty mieszkać do 30 z mamą patrzę na to tak, że albo ja i partner teraz skupiamy się na pracy, albo będziemy każde 10zl oglądać 3x i wynajmować jakąś zapyziałą klitke. W dodatku lubimy swoją pracę. Dla P. praca jest hobby.
keirashara, oj, niesympatyczne przytyki...
Tak, mam własne mieszkanie mam.
A nie, g... prawda. Mam kawałek mieszkania, bo reszta jest banku. Mam kredyt do 60 roku życia. I jedną pensję w gospodarstwie. I oglądam każde 5zł 5 razy...
Będziemy się licytować?

Nie pojmuję, bo doszłam do tego w swojej głowie, że mam inne priorytety. Że chcę inaczej przeżywać swoje życie niż być może większość osób.

edit.
Quarto - Przyznaję, że chociaż rozumiem argument finansowy to nie pojmuję do końca wyboru pracy np. 6 dni w tygodniu. To, co napisałam wcześniej, ten wpis o "pędzeniu przez życie". To nie jest krytyka negatywna, to po prostu moja refleksja nad życiem.

Inaczej
Rozumiem argument finansowy, ale to do mnie nie przemawia by wybierać pracę 6 dni w tygodniu. Nie jest to coś co uznaję za "pozytywne".
ja też lubie ujeżdżać te konie, wole to 100 razy bardziej niż tą robotę, ale no musze zarabiać by się utrzymać i jednego mojego konia. Mi by tam nie przeszkadzało wracając zawodów w pon rano coś kupić, ale ja na 6 ide do pracy, nie jadam sera w żadnej postaci, a musze mieć kanapki do pracy bo jem pół bochenka chleba dziennie w pracy, chleb kupuje na zapas i mroże, ale z szynką by było gorzej bo szybko się psują niestety nawet te drogie potrafią.
i jakoś nigdy po drodze wracając z zawodów nie miałam żabki, stacje benzynowe jedynie ale tam duzo drożej.
i nie martwi mnie fakt, że w niedz nie bede mieć co zjeśc bo choćby zupki z paczki, ale rano o 6 do pracy wstaje i nie mam gdzie co kupić bo do pracy na 7.
Dla mnie ten zakaz jest włażeniem w tyłek katolickiej części społeczeństwa, która jest wyborcami obecnej władzy. Tej ultrakatolickiej części co nawet odkurzacza w niedzielę nie odpali bo jedynym punktem dnia jest msza.

Dlatego ten ironiczny żarcik ironizował z oswobodzenia kasjerek, a pominięcia oswobodzenia panów w sukienkach którzy niedziele spędzają na pracy.

Prościej nie umiem, jeśli ktoś nie czuje klimatu.
Naturalsi  ma racje, to było tylko po to wprowadzone by ksieża się cieszyli, że niedziela to dzień swiety. Bo z tego co wiem daleko nam do bogatego zachodu by sobie pozwolić na zamkniete sklepy, Niby jest mniejsze bezrobocie ale czy aż tak? i widac, że coraz wiecej sklepów się likwiduje, co przyczynia się do utraty też pracy przez część osób. Małe sklepy wyszly na tym najgorzej, bo w sobotę na zapas ludzie kupują w marketach.
No nie czuję "klimatu".

Nie wiem czy jestem "ultrakatolicka", ale rzeczywiście w niedzielę nie odkurzam, nie wiercę w ścianach, itd. Msza nie jest jedynym punktem niedzieli, ale jest punktem ważnym.
Trudno, żeby księża nie odprawiali w niedzielę skoro to ten dzień jest dniem świątecznym według nakazów tej religii.
Tak jak rabin nie będzie odmawiał modlitwy szabatowej we środę. A imam nie przeniesienie Ramadanu na styczeń.

*dygresja*
Wiem, że obecna władza i hierarchowie polskiego KK zrobili bardzo sporo niepozytywnych rzeczy w ostatnim czasie. Sytuacji, które realnie szkodzą ludziom i religii. Ale czy nie można w rozmowie o przekonaniach być ponad to? Może warto równać w górę i pokazać swoje poglądy w lepszy sposób?
BASZNIA   mleczna i deserowa
18 września 2018 11:55
Mnie niehandlowe niedziele bardzo utrudniły życie. Mimo luźnego czasu pracy. Bo o ile ogarniam swoje sprawy bez większego problemu, o tyle mam nastoletnie córki, które chciałyby buty, ciuchy nie tylko z bazaru we wsi, a:
uczą się do 15, dwa razy w tygodniu basen po południu, do zrobienia lekcje, dojazd do miasta godzina, półtorej, w soboty mają woltyżerkę, zostawała na szoping tylko niedziela. W tygodniu nie ma szans, a jak przypada handlowa niedziela, to akurat zawody, jakiś pokaz, rajd albo inny festyn, w którym zawsze biorą udział nie tylko jako widzowie, ale jako uczestnicy ( biegów, pokazów itp). Efekt taki, że od sierpnia próbuję z nimi dojechać po buty. Na razie nie wyszło i do końca września już wiem, że nie wyjdzie.
Nie drę szat, ale utrudnienie dla mnie spore.
Dla mnie też lipa, bo mam jeden wolny weekend w miesiącu i czasem pojedyncze dni, mój chłopak pracuje normalnie z kolei, także jak chcemy się wybrać na zakupy (a my też ze wsi i trzeba dojechać wszędzie), a akurat mi przypada niedziela wolna i niehandlowa, to trochę lipa. Jeżdżę też do rodziców w odwiedziny raz na miesiąc, więc wiadomo, chce im człowiek trochę pomóc i wszystko muszę załatwiać w sobotę na biegu, żeby w niedzielę móc z nimi na chwilę usiąść.
W dodatku jestem właśnie tym marginesem, który pracuje cały tydzień, więc trochę się pokrzywdzona czuję, że walka o niehandlowe niedziele była w imię "wyższych wartości rodzinnych itp.", ale inni ludzie to już rodzin nie mają, tylko muszą latać koło tych, co mają wolne  🙄
Zaraz ktoś wyskoczy, że mogę zmienić pracę i też być "uprzywilejowana" - no mogę, ale to chyba nie o to chodzi?
To nie jest wyskakiwanie. To stwierdzenie faktu. (Tak jak do mnie ludzie mówią "zmień pracę" gdy mówię o wysokości pensji 😉 )

Przykro mi się czyta gdy ktoś (tak jak Ty) pisze, że pracuje cały tydzień.
I tak cały rok? Cały czas pracujesz? Mnie takie sytuacje jakoś zasmucają.
Bo jak rozumiem to nie kwestia posiadania gospodarstwa?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się