Transport koni-co i jak. Wszystko na temat :)

Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
15 września 2018 21:56
Dance Girl właśnie bardzo podobny koniowóz ma przewoźnik do którego dostałam namiary.
Czyli tam konie jadą tyłem? Lepiej to znoszą? Mój koń ma bardzo słabe zadnie nogi, mam nadzieje że jakoś dojedzie. Baaardzo mi się podoba to że może wyjść przodem, już ostatnio jak wracała ze szpitala to tyłem ledwo wyszła.
Pojedzie z nami jeszcze maleńki szetland, normalnie ją przywiązać, prawda?
Nie mam ochraniaczy transportowych, nie wiem czy jest sens kupować na jedną wycieczke komplet dla dwóch koni. Zakładacie zawsze coś na nogi? Może wystarczą owijki z podkładkami?
Robaczek M., moja kobyła nienawidzi transprterów więc jeździ w owijkach z podkładkami i kaloszkach. Czasem jadę na trening albo jednodniowe zawody, zajmuje mi to ok godziny +/- 50 km i wtedy konie jeżdżą w normalnych sportowych neoprenowych ochraniaczach i kaloszkach.

Ja swoje chabety w koniowozie wiążę na dwa uwiązy po dwóch stronach, ale jakurat tak mam na stałe zainstalowane. Na jeden też można.

Edit: moje konie kute tylko na przody więc jeśli cokolwiek zakładam to tylko na przody, tyły zostawiam nieowinięte.
Robaczek M. czy lepiej to znoszą to już od konia zależy. Mój całe życie jeździł w przyczepie i jak pierwszy raz przyszło mu podróżować koniowozem to tupał całą drogę bo nie mógł ogarnąć równowagi jadąc tyłem.
Ale znam konie, które nie znoszą przyczepy, a koniowozem jadą bez problemów.
Na 100% będziesz wiedzieć jak sprawdzisz to na swoim koniu, inaczej się da.
ekuss   Töltem przez życie
20 września 2018 09:32
Cześć wszystkim 🙂
Nie wiem czy ktoś mnie tu jeszcze pamięta  👀 (ta od islanderów).
Nie mam pojęcia gdzie pytać- planujemy zjechać do Polski i wartałoby wziąć ze sobą kopytnego. Ze strony islandzkiej zajmie się tym firma, która specjalizuje się w eksporcie koni z Islandii, ale jak to jest ze strony polskiej? Po przyjeździe do Polski zgłaszam konia od PZHK czy gdzie? Potrzebuję czegoś więcej oprócz paszportu? Koń przyjedzie spoza UE, ale Islandia jest krajem partnerskim. Konia odbieram z lotniska w Szwecji, Danii bądź Belgii, jedziemy do Polski i potem co? Jakaś kontrola weterynaryjna musi być czy jak?
Wiosna było na ten temat szkolenie w Pomorskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego. Niestety nie pamiętam szczegółów. Na sto procent musi być wystawione świadectwo weterynaryjne przez miejscowego urzędowego weta w Islandii i to z datą bardzo bliska wjazdowi - bodajże dwa dni. Obawiam się się że bez formalności  mogą z lotniska na kontynencie nie wypuścić. Dlatego podpowiadam wykonanie telefonu do Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynaryjnego w Polsce i zasięgnięcie wszelkich informacji. W województwie pomorskim http://www.gdansk.wiw.gov.pl/kontakt-zdrowie-i-ochrona-zwierzat na pewno jest tam kompetentna osoba, bo prowadziła to szkolenie na którym byłem. Później tj po dotarciu do Polski świadectwo weterynaryjne i paszport wraz z tłumaczeniem zawieźć do właściwego terytorialnie Związku Hodowców Koni  - tam zarejestrują w rejestrze koniowatych i po temacie.
Hej  :kwiatek: Mam pytanie odnośnie transportu zwłaszcza młodych koni- to będzie jej pierwsza podróż na ok 60 km więc najdłuższą nie będzie. Lepiej przewozić w przyczepce czy aucie? Macie kogoś zaufanego, godnego do polecenia z dużym doświadczeniem przy młodych koniach z okolic Warszawy, Grójca?
Dziękuję bardzo  😀
Firma Hippocampus . Wielu zawodników korzysta . Mega profeska  😉 http://www.transportkoni24.pl/
Firma Hippocampus . Wielu zawodników korzysta . Mega profeska  😉 http://www.transportkoni24.pl/

Dzięki! 🙂0 zorientuje się i w razie co szukam coś jeszcze 🙂😉
Hej
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
03 października 2018 07:20
Słuchajcie potrzebuję rady. Mam konia który póki co okazał się nietransportowalny :/ Ale opiszę co i jak. Zaplanowaliśmy sobie wyjazd na początek września. Koń jako 2 latek raz jechał przyczepą po kupnie i wszystko było ok, jadł sobie siano po drodze i całkiem spokojnie to zniósł. Od tamtej pory nie było okazji, żeby gdziekolwiek jechał przyczepą. W połowie sierpnia pożyczyłam przyczepkę od koleżanki, żeby sobie na spokojnie poćwiczyć ładowanie (w zeszłym roku na chwilę też miałam przyczepkę i ładnie się pakował, ale nigdzie nie jeździliśmy) sama nauka wchodzenia przebiegała zupełnie normalnie. Koń wchodzi, czasem tak do połowy, postoi, wycofa się, ale za 2-3 razem już włazi do końca. Nie cisnęłam, mieliśmy czas wiec pomału sobie to ćwiczyliśmy. Koń właził do środka, stał grzecznie, spokojnie. Jeżeli udawało się z marszu wejść grzecznie do końca i postać chwilę, ćwiczenie na dany dzień było już zaliczone i nie próbowałam więcej. Po kilku takich dniach postanowiliśmy spróbować się przejechać, taką rundkę wokoło wsi zrobić, żeby się chłopaki oswoili (dwa konie się uczyły razem, drugi grzecznie się pakuje, nawet ciągnie do środka, bo tam dobre rzeczy dają 😉 ). Zapakowaliśmy chłopaków, ja szłam/biegłam przez jakieś 100m za przyczepką, w pierwszym momencie było ok, potem mój koń trochę zaczął się tam szarpać, ale jak krzyknęłam na niego to się uspokoił i kolejne kilkadziesiąt metrów przejechał spokojnie, to podbiegłam  do samochodu (żeby się nie zatrzymywać) i wskoczyłam do środka. Kilka sekund później usłyszeliśmy z mężem łomot z tyłu poczuliśmy, że całym samochodem szarpnęło. Zatrzymaliśmy się natychmiast, zajrzałam przez drzwiczki z przodu, okazało się że ten mój dureń zerwał uwiąz (na dwa był przywiązany) i dał radę podskoczyć i się zawiesić na przedniej belce. Wisiał tak, że nie dotykał przednimi nogami podłogi :/ Odpięliśmy go, zaczął panikować, próbując zeskoczyć z belki, podjechały mu tylne nogi pod kłodę i przewrócił się na plecy, głową pod trapem wylądował. Otworzyliśmy trap, wpadł jakoś tak łbem pod nogi drugiego konia, tamten się wystraszył i chciał go kopnąć, ale całe szczęście, że jak huknęłam to stanął jak trusia, w ogóle był mega grzeczny w tej całej akcji. Mój się jakoś po otwarciu trapu wygrzebał ze środka, nie wiem jak, ale się jakoś wyczołgał. Drugi spokojnie dał się wyprowadzić. Nie wiem ile mieliśmy szczęścia, ale chyba tonę, bo nic się Blondynowi po tej akcji nie stało, nic! No miał malutkie rozcięcie na kolanie, ale serio ja miałam serce w gardle i śmierć w oczach jak to się działo  😲 Byliśmy ze 100m od naszej działki dopiero wiec wzięłam chłopaków w rękę i poszłam do domu, myśląc, że już mam pozamiatane, że koń będzie miał traumę na całe życie po takiej akcji i będzie dostawał sraczki na sam widok przyczepy. Zanim doszłam, mąż zdążył zawrócić przyczepą i wjechać na podwórko. O dziwo Blondyn był zupełnie spokojny i wyluzowany, pomyślałam sobie, że a co tam, zobaczymy jak się zachowa. Spróbowałam go wprowadzić i wlazł, zupełnie spokojnie, bez oporów najmniejszych, wlazł i sobie stanął w środku. Doszliśmy do wniosku, że on się nie boi samej przyczepy, ale jazdy. Zaczęliśmy z nim ćwiczyć samo zamykanie (następne dni), było spoko. Potem spróbowałam lekko pobujać przyczepką jak był w środku, no i dostał szału znów :/ A że jesteśmy durni jak buty i nie zamknęliśmy trapu przed tym pobujaniem, to kolega dupą wywalił tylną belkę z przegrodą do góry, zerwał grubą linę którą był uwiązany i wyleciał jak z procy na zewnątrz :/ Zamontowaliśmy przegrodę z powrotem, wprowadziłam go znów i stał… ewidentnie boi się telepania przyczepy, a nie samego faktu bycia w niej. Po tej drugiej akcji odpuściłam sobie pakowanie go. Na wyjazd postanowiłam wynająć profesjonalnego przewoźnika z koniowozem. Po telefonach do dwóch którzy odradzili stanowczo koniowóz, ze względu na to, że gdyby znów próbował skoczyć na przednią belkę, to w koniowozie jest więcej miejsca i o wiele łatwiej koniowi taką akcję odstawić, zdecydowaliśmy się na podróż jednak przyczepą. Obu przewoźników doradziło sedalin. Kupiłam pastę, zrobiliśmy próbną przejażdżkę na sedalinie tu u nas, żeby nie jechać od razu w długą trasę, bo bałam się jakiejś akcji po drodze :/ Na tej próbie pojechałam razem z nimi w przyczepie, na słuchawkach w telefonie z mężem, żeby kontrolować sytuację. Początkowo koń miał tętno z kosmosu i wielkie oczy, nie robił nic, bo był mocno naćpany, ale widać było, że się boi. Po jakiś 30 minutach tętno mu spadło, oczy zmiękły i się uspokoił (sedalin podaliśmy godzinę przed załadunkiem więc już działał jak ruszyliśmy). Dało tak radę jechać więc na wyjazd w obie strony pojechał naćpany, „tam” wiózł nam profesjonalista, bo bałam się jechać sama, wolałam mieć w razie W kogoś doświadczonego do pomocy. Wracaliśmy już sami. Wszystko już było ok., nie odstawiał nic. Tyle, że drugi się nudził, no bo siana nie mogliśmy im dać. Chciałabym teraz jakoś zacząć próbować go nauczyć jeździć bez sedalinu, bo to jednak mało fajne, nie dość, że potem głodówka, to potem 36h koń ma mieć wolne, no i sam fakt podawania koniowi sedacj jest mało fajny, wolałabym sobie normalnie po ludzku jeździć.
Sorki za elaborat, ale chciałam dobrze całą sytuację opisać  :kwiatek:
I tu proszę was o radę, jak teraz się zabrać za to? Boję się, że sobie chłopak krzywdę zrobi jak spanikuje :/ To, że ostatnio mieliśmy, mega fart że wyszedł z tego bez szwanku, nie oznacza, że zawsze tak będzie…
zembria - a koniowóz z zabudową "klatkową", bez rurek z przodu, z tyłu czy między końmi?
Nie ma szansy, ze się powiesi na czymś...
Mo i sedalin to nie jest zły pomysł przy aż takiej panice...

A na samo strachanie ruszającej się przyczepy mogłyby ewentualnie pomóc jakieś ekstremalne przeszkody - typu bujany drewniany mostek, jakieś butelki plastikowe do deptania, chodzenie przez/pod/pomiędzy plandekami różnymi - no cała masa straszaków przeróżnych.
I przyczepka przy aucie, najlepiej z otwartym wyjściem z przodu i bardzo dużo ćwiczeń - jednak zawsze jak koń wchodzi - wychodzi to się taka przyczepa kiwa i dziwne dźwięki wydaje.

Bo możliwości są dwie - albo się z czasem sam nauczy przy kolejnych transportach (i będzie raz lepiej, raz gorzej, ale ogólnie do przodu), albo co transport będzie gorzej i gorzej (być może to ten jeden na 100, dla którego to za duży stres wsiąść i jechać) i czeka Ciebie masa pracy, uczenia i przyzwyczajania przed każdą jazdą.
Ale da się to odrobić 🙂 Pytanie, jak bardzo tego chcemy/potrzebujemy...


EDIT:
Jeszcze jeżeli chodzi o sedalin - w niektórych stajniach dają jak "cukierki". Nawet nie pasta, tylko zastrzyk - kowal, transport, weterynarz, cokolwiek...
Ale racja, że jak będziecie na początku na paście jeździć i stopniowo zmniejszać dawki, to będzie mu się łatwiej przyzwyczaić...
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
03 października 2018 09:34
Koniowozu sobie nie kupię 😉 Przewoźnik znany na pomorzu, bardzo polecany odmówił transportu koniowozem, Pani powiedziała, że się nie podejmuje transportu takiego konia.  Koń jest rekreacyjny, na zawody nie jeździmy, ale chciałabym móc pojechać czasem na jakieś szkolenie, wyjechać na weekend do domku na Kaszubach, bo mam gdzie. Nie jest to konieczność, jednak było by fajnie, żeby bez walki o życie dał się wozić 🙄 Straszaki mu nie straszne, po plandekach chodzi, butelki pod nogami też żaden problem, mijające go tiry też nie robią wrażenia, podczas wchodzenia do przyczepy też jest luz, nawet jak on już jest w środku, a drugi koń wchodzi wiec przyczepa się jednak rusza wtedy. Problem jest po czasie dopiero po ruszeniu.
Pytanie, jak bardzo tego chcemy/potrzebujemy...
No właśnie to był moja główna rozterka, czy jechać na to szkolenie wtedy, czy aż tak mi zależy, żeby koniowi taki stres fundować... :/ Ostatecznie pojechaliśmy i było mega fajnie, ale stresowałam się okropnie.
Jeden z przewoźników sugerował właśnie stopniowe zmniejszanie dawki.

edit. Myślałam jeszcze nad tymi feromonami, ale nie wiem czy to nie za mały kaliber jest dla nas?
To zmniejszajcie dawkę i tak uczcie 🙂

A jak taki odważny, to znajdź coś, co go ruszy - wtedy będziesz wiedziała, z czym tak na prawdę masz do czynienia i jak ten konkretny koń może zareagować w sytuacji gdy czuje się niekomfortowo.
Bo może on tak bardzo się boi tego, że w ogóle się boi? Skoro zawsze taki odważny? A tu w przyczepie klops - bo się wystraszył jednak. I nie wie co zrobić - więc panikuje...

Poza tym mówisz czas - stoi spokojnie jak inny koń wchodzi/wychodzi, ale to trwa tylko kilka sekund. Co by było, gdyby ten koń obok kursował tam i z powrotem przez 15 minut? (tak tylko teoretycznie, żeby ktoś nie pomyślał, że namawiam na taki eksperyment :P)

Poza wszystkim bardzo jednak polecam drewniany bujany mostek. I stanie na tym mostku jakiś czas, huśtanie się przód/tył przez samo przeniesienie ciężaru. To trudne, a na pewno się przyda.

P.S. Mam wrażenie, ze pytanie na forum o pomoc w rozwiązaniu problemu jest zadawane tylko po to, żeby sobie potwierdzić, ze problemu rozwiązać się nie da. Bo każda rada jest "be". Koniowozu nie kupię (skąd taka myśl w ogóle?), koń niczego się nie boi itd.
A czasem warto tylko spróbować...
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
03 października 2018 10:01
Nie, nie, absolutnie! Bardzo chcę ten problem przepracować, bo jednak chciałabym móc go wieźć gdzieś w razie potrzeby. Choćby (tfu,tfu,tfu) wyjazd do kliniki był konieczny i będzie problem.
Bo może on tak bardzo się boi tego, że w ogóle się boi? Skoro zawsze taki odważny? A tu w przyczepie klops - bo się wystraszył jednak. I nie wie co zrobić - więc panikuje...

To chyba dokładnie tak z nim jest. On w sytuacjach stresowych "udaje martwego" np. przy wecie. Generalnie nie jest to koń super odważny, często ma wizję, że świat chce go zabić, ale jest odczulony i nauczony już bardzo wielu rzeczy i takie straszaki ma przepracowane już. Z mostkiem musiałabym pokombinować, może mąż by mi coś zbudował takiego. Na sam podest włazi bez problemu, ale nieruchomy, na ruchomy nie miałam okazji.
Poza tym mówisz czas - stoi spokojnie jak inny koń wchodzi/wychodzi, ale to trwa tylko kilka sekund. Co by było, gdyby ten koń obok kursował tam i z powrotem przez 15 minut? (tak tylko teoretycznie, żeby ktoś nie pomyślał, że namawiam na taki eksperyment :P)
To byłby dobry pomysł, ale wtedy musiałby być trap otwarty, a wtedy da się przegrodę wypchnąć do góry i mógłby zwiać, raz już to zrobił wiec wolałabym ,żeby się nie utwierdził w przekonaniu, że się da.
To zmniejszanie dawki pewnie będziemy przerabiać. Tylko kurka, 6h głodówki potem, zawsze spore ryzyko kolki i tak... jakoś mnie to odstręcza od tego pomysłu.
No koniowozu nie kupię, bo do wyjazdów 2-3 razy na rok to mnie nie stać na taką inwestycję jednak, a dwie moje dobre koleżanki mają przyczepy i mam możliwość pożyczyć od nich raz na czas.
zembria, kiedyś byłam świadkiem postępowania przy podobnym koniu. Nie mój, więc tylko taka obserwacja.
Koń był ładowany już na asfalcie, jasne, że nie na krajówce.
Nie wiem, jaką tam macie konfigurację, jak daleko od asfaltu i czy jest spokojne miejsce.
Chodziło o to, żeby można było, jak tylko się ruszy, jechać Szybko, tzn. z normalną prędkością podróżną,
a nawet przyspieszać na chwilę, gdy koń zaczyna "rozrabiać".
Bo najgorsza dla takich koni jest wolniutka jazda i mocne kołysanie.
Zembria, ja mam całkiem na odwrót... Mój wejść nie chce za nic, ogólnie stadny jest i jak np. Zamknie się go w boksie z którego nie widzi innych koni to dostaje bzika, więc miałam obawy jak zachowa się sam jadąc przyczepa, ale jak już jakoś się go do tej przyczepy zapakuje to jedzie jak anioł i to sam. Teraz byliśmy na wakacjach nad morzem, jestem ze Śląska, i cała podróż przyczepą jechał sam, zero stresu czy jadąc czy na postojach skubal siano, zero pocenie, stresokup i ogólnie wywalone mał na wszystko... Ale z pakowaniem walczymy już rok i raz jest lepiej raz gorzej ale nigdy tak jak być powinno
🙁 w wypadku twojego próbowała bym jednak zmniejszanie dawki, wiem że sedalin to upierdliwa rzecz, ale dla bezpieczeństwa chyba najrozsadniejsza. A zawsze jedzie z drugim koniem? Czy probowaliscie go samego wieść?
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
04 października 2018 06:25
halo Do asfaltu niestety 20-25 minut stępem mamy, do tego tam właśnie te tiry śmigają co rusz. Ogólnie ruch jest mały, bo ten asfalt to tylko do takiego zakładu prowadzi, ale tir co 15-20 minut jedzie, albo i częściej, albo po kilka na raz, mało tam bezpiecznie. Ale przy domu mamy drogę w miarę dobrą, z płyt jumbo, takich ażurowych, więc po zjechaniu z podjazdu naszego można już w miarę normalnie jechać, ale droga tylko z 2 pasków tych płyt więc zasuwać się za bardzo nie da, bo zakręty i nie widać czy coś z przeciwka nie jedzie. Słyszałam o takim właśnie "przewiezieniu" takich koni, żeby nie miały czasu na kombinowanie za bardzo. Mogłoby to się sprawdzić, byle dojechać do tej głównej drogi już jakoś.
Agnieszka K. U mnie sam załadunek jakoś idzie, zwykle po 2-3 podejściach już jest w środku, czasem z marszu. Z wiezieniem samego jest o tyle problem, że mam dwa konie tylko i są bardzo ze sobą zżyte, no wiadomo, jak tylko we 2 stoją. Drugi jeździ zupełnie spokojnie, choć to dla niego też była pierwsza podróż, nic sobie nie robi z tego, że mój panikuje, grzecznie stoi wiec jako towarzysz się nadaje.
Chyba na tym stanie, że będziemy próbowali dawkę zmniejszać i jeździć takie próbne trasy na pół godzinki. Kumpela gadała jeszcze z jednym handlarzem, też mówił, żeby pomału dawkę zmniejszać.
A powtórzę jeszcze pytanie o te feromony? Na ile to działa faktycznie uspokajająco/relaksująco na konia? Albo takie kropelki Bacha, czy Easy ride?? Próbował ktoś?
Jeszcze mam pytanko, czy ktoś ma doświadczenie co do samego zamykania takich koni, ciaśniej dawać belki? Czy wręcz przeciwnie, zostawić mu luz? Przywiązywać na króciutko, na dwa uwiązy, czy na jeden? Ja wiem, że każdy koń jest inny, ale każde wasze doświadczenie może mi pomóc :kwiatek:
najpierw musisz dotrzeć do informacji CO konretnie twojego konia przeraża bo ,przewóz przyczepą,, to pojęcie ogólne , jedną moją klacz straszy widok przesuwajacych sie pojazdów, drzew za okienkiem przy którym jedzie , inną kiedyś uwiązanie wywoływało ataki paniki, wystarczyło nie wiązać , znam konia który wskakuje na belkę gdy coś za nim przejedzie a tylna plandeka nie jest opuszczona, jak juz będzie wiadomo o co konkretnie chodzi to wtedy trzeba to ,,przepracować,, jeśli problemem jest trzęsąca podłoga pod kopytami to może łażenie po czymś takim jak kładka-chuśtawka , podest podparty na środku jak koń przechodzi to opada z drugiej strony, nie wiem jak to sie nazywa.
Zembria, mój właśnie też bez swojego pół brata nie chciał się nigdzie ruszać i w przyczepie na początku jeździli razem i powiem Ci ze było gorzej niż jak jedzie sam... Denerwował się gdy drugi koń w przyczepie pogrzebał albo się wiercił i też był niespokojny, natomiast sam jest oazą spokoju, ale wydaje mi się że u twojego to jednak kwestia poruszania przyczepy. Co do feromonów doświadczenia nie mam, natomiast easy ride słyszałam że daje efekty ale raczej przy dłuższym stosowaniu i efekty to raczej takie że koń w pracy jest bardziej skupiony i wyciszony i tak się nie spala. Ale może akurat warto spróbować bo z tego co wiem cena nie jest kosmiczna.
Jeszcze taka obserwacja - wchodzenie do przyczepy/auta, wychodzenie i sama jazda to są zupełnie niezależne rzeczy.
I z tego co widziałam- często jak koń ma problem z wchodzeniem i się go długo zawsze pakuje, to zwykle jeździ spokojnie, siano skubie, no, daje radę. A często te co wchodzą szybko, to mogą wariować. Może dlatego, że za szybko wlazły? Że nie było tej całej przepychanki na początku, tylko zamknąć i jechać?

Jazda w przyczepie jest trudna, bo cokolwiek koń chce zrobić - nie może chodzić. Nieważne, czy się wystraszy, czy też ma dość tak po prostu (w sensie, ze nie jest zdenerwowany, tylko już nie chce jechać). A łazić nie może. I co teraz? Jak ustoi, to super. Jak będzie grzebał/kopał - da radę. Ale jak już zacznie kombinować - czy to z paniki, czy też z "nie, bo nie" to już problem - bo przez rurkę nogi przełoży, próbuje przełazić do przodu/tyłu, pcha się gdzie tylko może, na przegrodę się kładzie...

Czyli w sumie wydaje się, ze najważniejszą umiejętnością, jaką taki koń powinien posiadać, umiejętność spokojnego stania w "klatce" nieważne co się dzieje dookoła...
Czyli jeżeli z różnych "straszaków" korzystamy do przyzwyczajenia, to trzeba myśleć pod tym kątem.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
04 października 2018 09:53
Dzięki dziewczyny 🙂 Mi się wydaje że u niego to sam fakt wstrząsów w przyczepie. Jak jechaliśmy i od tyłu podjeżdżały i wyprzedzały nas samochody, i osobowe i kilka tirów, to nie bał się tego, jedynie za pierwszym razem się zaniepokoił, a potem już spoko. Przez okno też sobie wyglądał jak jechał. Będziemy na sucho próbować włazić i wtedy drugiego konia wprowadzać i wyprowadzać, taż żeby przyczepą telepał, a Blondyn niech wtedy stoi. I zmontuję jakiś mostek, mam trochę palet starych, to coś się wymyśli żeby się trochę ruszało przy wchodzeniu. A potem na przejażdżkę sedalin w mniejszej dawce. Zobaczymy może dziad ogarnie 🙄
Hej kochani temat na pewno wałkowany, ale nie mogę znaleźć więc przyszłam do tego wątku.
Proszę o jakieś konkrety jak to jest z tym autem.
Mam przyczepę dwuosiową, DMC 1,9t i kat. B + E się zrobi. Brak mi tylko auta.
Potrzebuje info jak to jest z tą wagą auta, zestawem i czy silnik 2,5/2,7 czy lepiej jednak brać od 3.0 w gore ? Na co jeszcze zwracać uwagę?
Dziękuje za uwagę <3
Na DMC auta !!!  . Nie sugeruj się wpisem do dowodu , tylko auto ma mieć o 1, 33 więcej od DMC przyczepy. . Pojemność silnika nie jest aż tak ważna jak jego moc ale do ciągania przyczepy to chociaż ze 150 KM no i silnik min 2,5 L  😉
Na DMC auta !!!  . Nie sugeruj się wpisem do dowodu , tylko auto ma mieć o 1, 33 więcej od DMC przyczepy. . Pojemność silnika nie jest aż tak ważna jak jego moc ale do ciągania przyczepy to chociaż ze 150 KM no i silnik min 2,5 L   😉

najwiekszy problem , ze szukajac po ogloszeniach nie pisza o dmc xd
ale dziekuje, wreszcie suche fakty <3
Wbijasz dane techniczne danego samochodu w google i masz DMC . Ważne że musi to być konkretna konfiguracja auta . Czyli silnik wersja itd . Bo w ramach jednego modelu masy mogą się różnić.  😉
Niedługo czeka nas przeprowadzka i chciałam podpytać Was co robicie PO kilkugodzinnym transporcie? Pytanie może być głupie, ale wolałabym nie popełnić jakichś głupich błędów. Do tej pory robiliśmy krótkie trasy, po których po prostu stępowaliśmy w ręku i hyc do boksu. Zastanawiam się też jak wygląda kwestia pojenia w trakcie takiej trasy. Dajcie znać jakie są Wasze doświadczenia i co Wam się sprawdza.
Cookie, Jak długi ma być ten transport?
Ja tylko chodzę. Właściwie po każdym transporcie idę z koniem na spacer, żeby go nie wstawiać do boksu takiego "zastanego". Oczywiście, po zdjęciu ochraniaczy 🙂 Po dłuższej "wycieczce" stępowałam po prostu dłużej. Nie daję jeść treściwego od razu. Czekam aż się koń trochę uspokoi. Jeśli koń jest spocony ze stresu, to osuszam polarami, czekam aż przeschnie i dopiero potem sobie idę. Raczej daję siano w boksie, żeby miał się czym zająć.
Ale nie jestem przewoźnikiem i nie mam super-doświadczenia. Jak przewoziłam swoje młode konie (trasa 5-6 godzin, trasa 6 godzin, trasa 2-3 godziny), to nie poiłam ich - konie raczej średnio piją w stresie, poza tym jeszcze "nieswoja" woda..... Pomysłów na wyciąganie i robienie przerwy też nie było, bo nie wiedziałam czy któregokolwiek potem ponownie wsadzę (jeszcze młoda to tam cuda wyczyniała i generalnie przestałam zanosić modły do Niebios dopiero gdy ją wyciągnęłam z tej bukmany). Natomiast bardzo polecam zadbać o dużo fajnego siana w siatce.
Aha, polecam koniowozy - jeśli masz wybór.

Mieliśmy "fajne" przygody z młodym pt. wymiana opony w bukmanie na autostradzie z 3,5 letnim koniem w środku....... Byłam w rozsypce, bo równie dobrze ten koń mógł wyjść z całą tą bukmaną.... ale uratowało nas siano i chyba moje gadulstwo.... Dopóki stałam przy koniu, podając co lepsze kęsy, i do niego gadałam, to skupiał się tylko na tym, a nie na odgłosach i kołysaniach spowodowanych wymianą koła.... I, oczywiście, quniorkowa miłość do konia wzrosła o 100% 😉
Ja robię po wielogodzinnym transporcie rundkę stępem, do boksu na parę minut (siku itp) i potem jakieś pół godziny stępowania. Przy koniach, które nie chcą pić (zawsze proponuję) fajnie sprawdza się marchew jako źródło płynów.
Ja po transporcie puszczam konie do karuzeli. Mam jednego, który w transporcie ani w karuzeli się nie wysika, więc tego najpierw do boksu potem do karuzeli. Zwykle jak dojeżdżam to jestem na tyle zmęczona, ze nie mam siły sama stępować z nimi w ręku. 15 minut karuzeli i do boksu, siano, woda.

Dzień dobry, czy korzystał ktoś z was z tego kursu na konwojenta zwierząt? Jakie wrażenia, czy warto tam iść? Ewentualnie gdzie indziej we Wrocławiu mogę zrobić taki kurs?  Pamiętam, że OZHK kiedyś robiło te kursy, ale nie znalazłam nic aktualnego na ich stronie. Z góry dziękuje za pomoc  :kwiatek:
https://star.edu.pl/licencja-na-przewoz-zwierzat
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się