Sprawy sercowe...

Ja wersje z polmiskami akceptuje w pelni  😁
Tak jak JARA zrozumiala: mnie glownie przeszkadza, ze sie znosi garnki upackane podzas gotowania, garnek z sosem, a jak niedajboze ktores z dan potrzebuje starcia sera to na stole laduje jeszcze tarka do niego  😂 No ja wizualnie tego nie znosze. A tak sie robi praktycznie WSZEDZIE.

(Przeczuwam kolejna czystke watku  😂 )

JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 września 2018 12:58
[quote author=ewuś link=topic=148.msg2812485#msg2812485 date=1538046645]
JARA, wyszedł mi skrót myślowy. Ogólnie chodzi mi o to, że jeżeli obu stronom zależy na tym samym, da się wypracować długoterminowy plan dojścia do kopromisu, tak żeby wszyscy byli zadowoleni. Przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia.
[/quote]

Niestety czasami się zwyczajnie nie da żeby wszyscy byli zadowoleni, no nikt taki się jeszcze nie urodził 😉
I taka sytuacja spotkała mnie, więc niestety wiem, że pomimo szczerych chęci muszę wejść w układ, który dla mnie nie jest komfortowy i tani. Który wiąże się z obniżeniem mojego standardu życia, zrezygnowaniu z kilku rzeczy i oszczędzaniu na wszystkim. Albo życiu na walizkach albo.. rozstaniu się. I to nie znaczy, że się nie kochamy.


U mojej "teściowej" również gary lądują na stole pomiędzy talerzami. Co innego mięso, ziemniaki i surówki na półmiskach i zupa w wazie. A co innego stare i przypalone gary na obrusie. Fuj.
Macie racje dziewczyny, tylko u nas to bardziej relacja dwóch kochanków niż coś więcej. Po prostu po jakimś czasie nazwaliśmy tą relacje związkiem, ale oboje jesteśmy ciężkimi partnerami do jakichkolwiek związków.
smartini   fb & insta: dokłaczone
27 września 2018 13:42
Behemotowa, to może warto porozmawiać, skoro najwidoczniej Twoje oczekiwania uległy zmianie? 😉
smartini moje oczekiwania się zmieniły, ale chyba nie w stosunku do tej danej osoby 🙂
Behemotowa tinder jest dziwny. Ale piszę z ciekawymi osobami i nie spodziewałam się, że je tam znajdę. Trafił się jeden zboczeniec, reszta w porządku. Myślę, że mój profil jest dla nich na szczęście mało atrakcyjny. Trochę taki sklep z ludźmi, tego nie bo dziwny opis, tamten ma brzydkie zdjęcie... Potem trochę za dużo poklikałam like i mam klęskę urodzaju. A nigdy do nikogo nie napisałam pierwsza...

Na początku czułam się dziwnie odrzucając ludzi. Potem traci się te opory. Tak jak przed pisaniem z kilkoma osobami na raz... bo jak inaczej je poznać? Jednak sztuka konwersacji stanowi o człowieku, przynajmniej ja bardzo na to patrzę. Powoli skłaniam się do spotkania. Na początku zarejestrowałam się z ciekawości a teraz zaczynam dopuszczać myśl o przeniesieniu znajomości do reala. Powoli też zaczynam wiedzieć która może być tego warta.
Naturalsi, nawet jak nie faceta do związku, to możesz poznać naprawdę fajnych ludzi. Moje koleżanki umawiały się na spotkania, parą nie zostawali, ale kontakt maja z kilkoma facetami na stopie koleżeńskiej 🙂
Też się nie odzywam jako pierwsza ale jakoś do mnie nikt nie pisze. Dwóch się odezwało ale nie pociągnęli rozmowy nic a nic.
Może za mało klinkęłaś jeszcze polubień.  👀
.
desire   Druhu nieoceniony...
02 października 2018 01:18
pamirowa, wow, brawo!  😅
Dziewczyny ostatnio poruszyłyście temat życia na odległość, ale nie uważacie że to nie jest do końca prawdziwy związek??
Chodzi mi o to, że widząc się raz na miesiąc spędzacie czas ze sobą, planujecie co robić itp wykorzustujecie ten czas maksymalnie dla Was. I jest bardziej łatwiej tak uważam, nie ma zbytnio powód do sprzeczek ; ). W codziennym życiu już jest inaczej każdy ma swoje zajęcia, pasje, przyjaciół i na to też potrzeba czasu. Jeden sprząta odrazu inny jak mu się sterta zrobi : D. Mam nadzieję, że w miarę dobrze to jakoś z formułowałam i wiecie o co mi chodzi.
emptyline   Big Milk Straciatella
02 października 2018 07:33
angelika95, absolutnie nie masz racji moim zdaniem. Jest więcej stresów i powodów do kłótni, strasznie się tęskni i to naprawdę naprawdę jest trudne. Dla mnie moment zamieszkania razem to była całkowita ulga. 🙂
pamirowa, super, trzymam kciuki za to, żeby teraz było już git! :kwiatek:

A u nas decyzja podjęta, pracuje do końca grudnia/stycznia - w zależności od tego, kiedy zaczyna się kurs językowy. 🙂 Chyba, że magicznie w między czasie znajdę dobrą robotę oczywiście. 🙂 Uff, czuję ulgę jak o tym pomyślę. Dzięki dziewczyny! 💘
emptyline, cieszę się bardzo, powodzenia!
zgadzam się z emptyline - jest więcej nieporozumień, sprzeczek i nie ma przestrzeni na rozwiązywanie problemów od razu. Jest trudniej, niż będąc przy sobie.
I nie każdy związek na odległość to widywanie się raz w miesiącu  😉 Ja będąc w związku na odległość widywałam się średnio co 10 dni.

emptyline brawo!! you go girl  🙂
Uważam, że odległość nie stanowi o 'prawdziwości' związku. Widziałam wiele par, które niby żyły razem czy w tym samym mieście, a jakby 'obok siebie' i w sumie z obserwujących, nikt nie był w stanie zrozumieć co w ogóle trzyma tych ludzi razem. Wszystko jest kwestią zaangażowania i uczciwego przedstawienia sobie nawzajem swoich 'wizji na życie' i przyzwyczajeń zanim do wspólnego zamieszkania dojdzie.
Ja będąc w związku na odległość widywałam się z M. różnie - czasem co tydzień, czasem co miesiąc. Wczoraj mieliśmy 'rocznicę' zamieszkania razem - w zasadzie poszło bezkolizyjnie, mimo że  wielu aspektach życia codziennego (chociażby w podejściu do sprzątania) jesteśmy skrajnie różni.
Dziewczyny ostatnio poruszyłyście temat życia na odległość, ale nie uważacie że to nie jest do końca prawdziwy związek??
Chodzi mi o to, że widząc się raz na miesiąc spędzacie czas ze sobą, planujecie co robić itp wykorzustujecie ten czas maksymalnie dla Was. I jest bardziej łatwiej tak uważam, nie ma zbytnio powód do sprzeczek ; ). W codziennym życiu już jest inaczej każdy ma swoje zajęcia, pasje, przyjaciół i na to też potrzeba czasu. Jeden sprząta odrazu inny jak mu się sterta zrobi : D. Mam nadzieję, że w miarę dobrze to jakoś z formułowałam i wiecie o co mi chodzi.


Wszystko zależy od ludzi. My zamieszkaliśmy ze sobą po 3 miesiącach znajomości i nigdy nie było problemu kto co sprząta, gdzie wychodzi itd.

Związek wg mnie jest w ludziach, w środku. Oczywiście, że brakuje fizycznej bliskości drugiej osoby, ale jeśli jest więź "duchowa", dla mnie relacja jest najprawdziwsza na świecie. On jest przy mnie zawsze, myślę o nim i wiem, że myśli o mnie. Nawet jeśli w danym momencie nie wisimy na skajpie czy telefonie, to on jest w moim życiu. Koniec i kropka 🙂

Powiem nawet, że uważam, że bycie w oddaleniu jest jeszcze trudniejsze jeśli chodzi o ewentualne nieporozumienia z prostej przyczyny, że komunikacja pisana i telefoniczna jest niedoskonała. Sporadycznie, ale zdarza się nam nie do końca dobrze zrozumieć, co druga osoba chciała w danym momencie powiedzieć. Twarzą w twarz się to nam nie zdarza.
emptyline   Big Milk Straciatella
02 października 2018 19:03
Lena, to klasyka, u nas też tak było, a już zwłaszcza jak pisaliśmy. 🙂

infantil, vanille, dzięki dziewczyny!
Ja z moim M przez  4 lata  bylismy  w zwiazku  na odleglosc, nie powiem bylo  ciezko als dalismy rade. Od kwietnia  mieszkamy razem i musze powiedziec Ze bylo warte tyle  czekac
Ja za to z poprzednim facetem żyłam 7 lat na odległość  🙇  i koniec konców rozstaliśmy sie. Obecny wprowadził sie do mnie po pół roku znajomości no i tak sobie żyjemy od roku... 😉 I mam wrażenie, że więcej o nim wiem niż o moim ex, z którym byłam te siedem lat a nigdy nie mieszkaliśmy razem.
Bo, moim zdaniem, to jednak jakość i intensywność, nie długość stażu, są ważniejsze. 😀
Jara wprowadziłam się od męża pod koniec stycznia. I w postanowieniu wytrwałam chociaż było to chyba najbardziej okropne przeżycie jakie do tej pory mnie spotkało. Dzisiaj stwierdzam, ze chyba zarówno mnie jak i jeszcze mężowi  (czekamy na termin rozprawy) wyszło to na dobre. Byliśmy zbyt różni  i nie dobraliśmy  się. Potrzebowaliśmy dużo czasu by to zrozumieć. Dzisiaj on również już układa sobie życie na nowo, z tego co mówi jest szczęśliwy. I nawet potrafi ze mną normalnie rozmawiać.

Ogromne gratulacje decyzji, wytrwaniu w decyzji i układania życia na nowo. Dużo szczęścia Ci życzę  :kwiatek:  To bardzo budujące, że się da. Zwłaszcza dla osoby patrzącej sprzed swoich zmian - ja jestem jeszcze przed rozstaniem z mężem i paraliżuje mnie strach, ale wewnętrznie decyzję już podjęłam. Stał się strasznym człowiekiem, dla mnie wręcz okrutnym, egoistycznym.  Nie jestem w stanie spełnić jego wyśrubowanych oczekiwań.

Związek na odległość, to też związek  :kwiatek: Kumpel po 5-ciu latach takiego związku właśnie się ożenił i urodziła mu się super córeczka. Wygląda na szczęśliwego. Wszystko się da, jak się chce  😅
rosallie mnie za 6 dni stuknie rok od rozwodu. To byla najlepsza decyzja jaka podjelam w zyciu. Obecnie utrzymuje dosc kolezenskie stosunki z bylym mezem i w zasadzie to go nawet teraz lubie, z tym ze po kazdej rozmowie dziekuje Bogu ze nie jestem juz jego zona. Nie zalowalam ani sekunde. Czasem tylko mi zal tych dwunastu lat i tego ze nie zrbilam tego lata wczesniej kiedy pojawily sie pierwsze takie mysli.
KaskaD30 ale chyba w małżeństwie nawet jak się pojawią myśli, że coś się nie układa, psuje, nie dodogadujemy się to chyba warto spróbować to razem naprawić, a nie przy pierwszych takich myślach już rozwód. Nie mówię tu o jakiejkolwiek formie przemocy.
KaskaD30 Miło to czytać, pamiętam, jak się męczyłaś (zarówno z tego wątku jak i z Naszych rozmów na PW) 🙂 Cieszę się, że podjęłaś najlepszą decyzję jaką mogłaś  :kwiatek: I w sumie częściowo rozmowy z Tobą i Twoja sytuacja unaoczniły mi, że mój poprzedni związek był dla mnie toksyczny i A. stał się moim ex-facetem. Za to kilka miesięcy po rozstaniu wstąpiłam w nowy związek, o wiele lepszy dla mnie - kurczę, mija mi z K. już 10 miesiąc. Jak to zleciało!
dea   primum non nocere
07 października 2018 20:52
Dobre pytanie. Bo ja się częściej spotykam z przemyśleniami "czemu tak późno". Sama próbowałam naprawiać 10 lat, w końcu padłam z wycieńczenia. Lubię byłego, choć on zdecydował, że będzie mu łatwiej jak zerwiemy kontakt, ale dużo mi lepiej samej...

Komuś się udało przejść taki ciężki kryzys z myślami, że nie pasujemy siebie i zbudować związek, który nie wymaga codziennej orki i naginania się w jakąś stronę? Tak żeby po prostu być razem, bo razem jest lepiej, łatwiej obu stronom, niż osobno? Za mało we mnie masochisty, żeby trwać w układzie, na który na co dzień trzeba tak ciężko tyrać. Dla jakiej idei?
Jeśli to jest związek to dla żadnej kończysz kiedy chcesz, ale biorąc już ślub wiesz na co się decydujesz i co przysięgasz.
angelika95 oj zycie nie jest takie proste. A ludzie sie zmieniaja i my i inni. Nie, nie uwazam zeby przysiega malzenska byla wazniejsza niz moje zycie. Ja probowalam naprawiac wiele lat i zaluje. Bo nikt mi ich nie odda. Nie zdazylo sie nic dobrego w tym czasie miedzy nami. Ani jeden dzien dla ktorego bylo by warto. I tak, z doswiadczenia swojego i znajomych uwazam, ze jesli pojawia sie poczucie ( na powaznie) ze czas odejsc, to czas sie zwijac zamiast tracic zycie na naprawianie czegos co nie dziala. Mysle, ze najwieksze znaczenie ma nastswienie drugiej strony. Jak facet uwaza ze jest ok i nie wie o co chodzi, po co wogole to rozwazasz przeciez jego zdaniem wszystko gra, to nie ma o czym gadac.
KaskaD30  :kwiatek:  Dzięki za odpowiedź, im więcej zadowolonych z tego kroku tym mi jakoś łatwiej. Na razie oswajam się z sytuacją, ale jeszcze podchodzę do tematu jako skoku w przepaść.
Dea , Wikusiowata:kwiatek:

Angelika95, jeśli to 95 to Twój rok urodzenia, to wyjaśnia Twoje podejście do tego typu spraw. Wierz mi, też kiedyś byłam taką idealistką. W Twoim wieku wychodziłam za mąż za parę ładnych lat starszego faceta i wydawało mi się że to na całe życie i że jak jest miłość to reszta się jakoś poukłada  🤔wirek: Brednie. Jak naprawiasz któryś rok z rzędu i kręcisz się w kółko , bo nie zmienia się nic, to w końcu wpadasz we frustrację, panikę, czasem w stany depresyjne albo załamania nerwowe.  Nie da się tak żyć. To nie są walki o zamykanie klapy od WC, ani o zmywanie naczyń. Żyjesz z kimś kto jest toksyczny, a uważa że jest ok. Dajesz milion szans, które nic nie zmieniają.
dziewczyny, gratuluje podjęcia trudnych decyzji! I wierzę , że będzie jeszcze dobrze. Naprawdę nie ma się co męczyć walczyć = kiedy jest to skazane na porażkę.
Ja też zdecydowałam.
Niestety u mnie to będzie bardzo długa wyczerpująca walka. Ale mam nadzieje ostatnia.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się