Kupno konia

szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
11 października 2018 13:37
PaStaMi, dostalas info o urazie (obite biodro) przed kupnem, tak? I nie wezwalas weta zeby sprawdzil chociaz to miejsce, zrobil proby zginania zadow itp?
Sprzedajaxy mial prawo nie wiedziec o powadze kontuzji. Pewnie nul obrzek, zszedl i jakis czas pozniej kon chodzil w miarw czysto. Tak naprawde Ty tez nie wiesz czy to faktycznie zlamanie, czy np znieksztalcenie w wyniku urazu itp.
Tak, kupiłam konia bez weta!!! Moja wina moja wina... macie rację, trzeba było z każdej strony zajrzeć i z każdej strony podotykać. Deformacja miednicy jest na tyle widoczna, że zobaczył to dopiero wet na kontroli u mnie, nie widziała jej ani osoba która mi sprzedała - albo nic o tym nie powiedziała, ani mój instruktor, na którego się zdałam, który uczestniczył już w kupnie wielu koni, u mnie po raz pierwszy bo jest to mój pierwszy koń. Gaga dziękuję za tak malownicze opisanie błędu jaki popełniłam omijając prześwietlenia i tego typu badania przed zakupem. Sprzedający wiedział jaka jest diagnoza dwóch wetów - złamanie, inny wet powiedział - skoro chodzi to tylko obicie, a że trzeszczy przy dotyku - nie ma znaczenia - do czego to porównać - cóż, Gaga pomóż, jesteś w tym dobra. Ja myślę, że to trochę tak jak złamać palec u stopy - niby boli ale właściwie da się chodzić, tylko że po pewnym czasie okazuje się że stopa cholernie boli przy zmianie pogody io nie tylko i kulejesz... niby nic, choć to głupie porównanie, bo miednica od palca u nogi różni się zasadniczo... Gaga - dawaj...Oczywiście za dawkę złośliwości dziękuję wszystkim, czasami się przydaje.
Pomijając fakt, że złamanie byłoby wskazaniem do eutanazji... a koń nie wróciłby do sprawności jako takiej po dwóch tygodniach.
PaStaMi nie, to nie jest coś, jak ze złamanym małym palcem. Koń ze złamaną miednicą nie jest w stanie się poruszać W OGÓLE!
Co więcej - obecnie domniemanie o przebytym urazie takiego kalibru to wyłącznie wróżenie z fusów, ponieważ obszar jest radiologicznie nie do zobrazowania, o czym doskonale wiesz.
To wszystko czyni wersję o złamaniu bardzo mało prawdopodobną (zgodnie z wersją właściciela zresztą).

Mało osób w sumie sprawdza położenie guzów biodrowych. Bycie instruktorem, który pomógł w zakupie wielu koni, nie ma nic do rzeczy.
Mi przy zakupie pierwszego konia też pomógł "trener"... konia po 1,5 roku oddałam na łąki.
Wnioski są dwa: zmień instruktora, a na kolejne kupowanie konia bierz weta. I to dobrego.
Martita   Martita & Orestes Company
11 października 2018 14:17
PaStaMi Kupiłaś konia bez badań, z informacją od sprzedającego, że koń miał uraz (!), nie sprawdziłaś tego przed kupnem, a teraz pretensje do sprzedającego? Powiedział o urazie, czego chcesz więcej? Sprzedający zdiagnozował jak chciał i tyle mógł Ci powiedzieć. Zdecydowałaś się na konia po jego obejrzeniu bez badań to chyba przyjęłaś ryzyko, że coś może być nie tak czego gołym okiem nie widać? I pretensje do ludzi, że nie podzielają Twojego zdania? Podjęłaś ryzyko i teraz ponosisz konsekwencje, ot cała filozofia. Przyznanie się do swojego błędu jest najtrudniejszą sztuką dla ludzi jak widać.
A gdzie tu złośliwość ???  😲 Wszyscy tylko stwierdzają fakt , że zrobiłaś bardzo lekkomyślnie . Wszyscy trenerzy jakich znam którzy kupują konie to je badają bez względu na to czy dla siebie czy dla klienta.  Klient zawsze ma prawo odstąpić od badań ale wtedy kupuje na własne ryzyko , proste i logiczne. Nikt nikogo nie zmusi do badań przed kupnem . 😉
Tak, kupiłam konia bez weta!!! Moja wina moja wina... macie rację, trzeba było z każdej strony zajrzeć i z każdej strony podotykać. Deformacja miednicy jest na tyle widoczna, że zobaczył to dopiero wet na kontroli u mnie, nie widziała jej ani osoba która mi sprzedała - albo nic o tym nie powiedziała, ani mój instruktor, na którego się zdałam, który uczestniczył już w kupnie wielu koni, u mnie po raz pierwszy bo jest to mój pierwszy koń. Gaga dziękuję za tak malownicze opisanie błędu jaki popełniłam omijając prześwietlenia i tego typu badania przed zakupem. Sprzedający wiedział jaka jest diagnoza dwóch wetów - złamanie, inny wet powiedział - skoro chodzi to tylko obicie, a że trzeszczy przy dotyku - nie ma znaczenia - do czego to porównać - cóż, Gaga pomóż, jesteś w tym dobra. Ja myślę, że to trochę tak jak złamać palec u stopy - niby boli ale właściwie da się chodzić, tylko że po pewnym czasie okazuje się że stopa cholernie boli przy zmianie pogody io nie tylko i kulejesz... niby nic, choć to głupie porównanie, bo miednica od palca u nogi różni się zasadniczo... Gaga - dawaj...Oczywiście za dawkę złośliwości dziękuję wszystkim, czasami się przydaje.

Kupując z wetem możesz sie jeszcze bardziej przejechać 😉 , a o gotowych badaniach zrobionych przez sprzedajacego to juz nie będę wspominał hehe.
jak sie ma wątpliwości do gotowych badan zawsze mozna je powtórzyć, albo chociaż podeslac rtg swojemu wetowi do oceny...
[quote author=karolina_ link=topic=1647.msg2815681#msg2815681 date=1539268032]
jak sie ma wątpliwości do gotowych badan zawsze mozna je powtórzyć, albo chociaż podeslac rtg swojemu wetowi do oceny...
[/quote]
koniecznie trzeba je potwierdzić i dokładnie sie zapoznać czy zostały poprawnie wykonane . Obecność obowiązkowa przy badaniu,.
PaStaMi, PW
Szczerze? Ostatnio badalam a nie moglam pojechac bo to bardzi daleko. Wzielam polecanego weta ktorego sprzedajacy nie zna, a zdjecia wyslalam swojemu wetowi do konsultacji. Kazal dorobic dodatkowe ujecia jednego stawu i tyle. Jak cos jest na zdjeciach niejasne to dobry wet powie. Ja bym sie oceny poprawnosci badania nie podjela, w koncu ludzie latami sie szkola w ortopedii zeby te badania wykonywac, oceniac ich jakosc i wyniki.
PaStaMi - jeśli sprzedający jest hodowcą albo w inny sposób żyje ze sprzedaży koni, to moim zdaniem sprawa jest do wygrania. Takie są teraz przepisy - o wiele lepiej chronią kupującego. Nie ma znaczenia czy wada była widoczna gołym okiem itp. Czy w umowie masz zapisane do jakiego użytkowania jest przeznaczony koń?
PaStaMi, Dokładnie. Nie wiem co masz zapisane w umowie , ale rękojmia jak najbardziej obowiązuje, chyba że zgodziłaś się na jej skrócenie itp.
A twój instruktor zapewne wziął prowizję ...
PaStaMi - jeśli sprzedający jest hodowcą albo w inny sposób żyje ze sprzedaży koni, to moim zdaniem sprawa jest do wygrania. Takie są teraz przepisy - o wiele lepiej chronią kupującego. Nie ma znaczenia czy wada była widoczna gołym okiem itp. Czy w umowie masz zapisane do jakiego użytkowania jest przeznaczony koń?


A ten co nie jest hodowcą ani nie żyje z koni to ma inne prawa, że piszesz, że sprawa jest do wygrania.  Jak chce to niech próbuje się sądzić, wiedziała bardzo dobrze, że koń miał kontuzje, zgodziła się na to dobrowolnie.
Koszt procesowe grubo ponad 5 tys. badania nic nie dadzą bo o urazie była poinformowana, chyba, że znajdzie jakiś inny uraz i wtedy niech się sądzi, jak jeszcze znajdzie weta co będzie zeznawał w sądzie.
Sprawa sądowa to minimum 5 lat, koszty rosną non stop. Najlepiej konia oddać komuś albo sprzedać jako kosiarkę, ewentualnie dogadać się ze sprzedającym o zwrot części pieniędzy.
Za błędy trzeba płacić, nawet nie ratuje nas kupienie zdrowego konia bo to jest koń i zawsze może sobie coś zrobić, więc podejmując decyzję o kupnie konia trzeba mieć świadomość, że jest to zwierze a nie rzecz.
monia, dokładnie inaczej się traktuje amatora, który sprzedaje pojedynczego konia , a inaczej kogoś dla kogo to jest zarobek. Takie jest prawo od kilku lat w PL.
Obecnie przepisy w PL chronią kupującego i są przeciw sprzedającemu, bo koń który niby nie jest rzeczą w przypadku kupna sprzedaży i rękojmi jest traktowany jak rzecz.
Perlica  A co jak koń jest w 100% zdrowych  ?  do dwóch lat mam się modlić, żeby nic się konikowi nie stało  🤔wirek:   Najgorsze jest to, że konia traktują jak rzecz.
Moi znajomi mieli w tym roku taką sytuację, że sprzedali konia - wałach w średnim wieku, którego kupili pół roku wcześniej od swojego znajomego bo ten znajomy musiał szybko coś spłacić, potrzebował gotówki. Konia nie badali, bo go znali wcześniej, nie był to koń po przejściach. Zwykły koń, rekreacyjny ciapek tyle, że ładnie malowany i fajnie chodzący pod siodłem.
Znalazła się dziewczyna, która kupiła tego wałacha dla swojej mamy na prezent. Do konia przyjeżdżała, testowała, miała okazję spędzić z tym koniem trochę czasu. Konia przed kupnem nie zbadała. Kupiła, zabrała ...i po miesiącu stwierdziła, że oddaje bo koń ma czipa w stawie... Znajomi konia wzięli z powrotem, przebadali, okazało się, że czip jest od dawna, ale na szczęście nie daje objawów bólowych, koń rekreacyjnie sprawny. Dziewczyna na kasę musiała trochę poczekać bo jednak konia zazwyczaj sprzedaje się po to aby te pieniądze w coś zainwestować...
Morał z tej historii taki, aby badać konie i przed kupnem i przed sprzedażą...
monia, Ale co ja mam Ci odpowiedzieć? Takie jest prawo. Sprzedajesz zdrowego konia , a on się urwie po pół roku to Twoja wina bo nie powinien. Takie jest prawo , nieżyciowe. Można po prostu iść do prawnika i skonstruować umowę z krótszą rękojmią, żeby być zabezpieczonym.
MATRIX69 sprawa została rozwiązana za porozumieniem stron czy wkroczyła na poziom sądowy?

Tu jest problem z interpretacją, co jest wadą ukrytą. Niestety nie ma koni bez wad - jeśli każda asymetria budowy czy zmiana radiologiczna jest wadą (nie wspominając o skłonnościach do chorób metabolicznych czy układu oddechowego...) to każdego konia można oddać, jak się kupującemu odwidzi.
Nieobjawowy czip u dorosłego konia od lat użytkowanego pod siodłem nie powinien być postrzegany, jako wada...

Jestem bardzo ciekawa rozstrzygnięć sądowych podobnych spraw, bo że prawo jest nieżyciowe zupełnie, do wiedzą wszyscy. Pytanie, jak jest realnie interpretowane przez sądy.
lillid, A to już zależy od opinii biegłego, który może być życiowy lub nie  😉 Nigdy nie wiadomo na kogo się trafi.
Perlica, a to nie jest tak ze musi byc jasnosc ze uraz nie zaistniał u kupującego? Nie spotkalam sie z tym zeby ktos oddal konia bo sie urwal po pol roku
Od każdej opinii biegłego przysługuje odwołanie i możliwość powołania innego biegłego a któremu sąd da wiarę to już zależy od sądu.
I u mnie właśnie jest taka sytuacja, że jestem pewna, że uraz powstał u sprzedającego, że sprzedający wiedział jak jest to poważny uraz, mam na to dwóch wetów, którzy zostali wtedy wezwani, a kolejny po paru tygodniach stwierdził że skoro koń chodzi to złamania nie było i już się nad tą miednicą nie zastanawiał więcej. A ja zaznaczyłam sprzedającemu, że kupuje konia dla siebie i dzieci, że uczymy się jazdy, że jestem zielona w te klocki i jest to mój pierwszy zakup i proszę o uczciwość. Zaznaczam, że sprzedający to nie typowy handlarz, choć sprzedaż koni również ma już na swoim koncie.  więc jestem w kropce, co nie zmienia faktu, że koń jest cudowny i w życiu go nie oddam, nawet gdyby mieli mi zwrócić kasę.
Martita   Martita & Orestes Company
12 października 2018 10:20
Przepis nieżyciowy i martwy. Takie sprawy ciągną się po x lat a konia w tym czasie kto ma utrzymywać? A sędzia też swój rozum ma 😉 a pamiętajcie, że udowadnia się winę a nie niewinność.

PaStaMi A możesz się zdecydować czego Ty chcesz od sprzedającego? Bo powtórzę się ale powiedział Ci o urazie, więc gdzie tu zatajenie? Powiedział Ci co wiedział, Ty nie zgłębiłaś tematu a teraz pretensje do garbatego, że ma dzieci proste.
MATRIX69 sprawa została rozwiązana za porozumieniem stron czy wkroczyła na poziom sądowy?



Spawa rozwiązana polubownie, za porozumieniem stron. Sprzedający zabrał konia od razu do siebie, natomiast kupująca musiała poczekać kilka miesięcy na zawot pełnej kwoty zakupu konia. Koń w tym czasie pochodził w sezonie na pokazy, zarabiając przyzwoicie i nabierając nowych umiejętności po czym po sezonie został sprzedany innemu kupującemu. Poprzednia kupująca dostała zwrot, ale innego konia w tej okolicy to już jej nikt nie sprzeda ...
Martita po co ta agresja? Sprzedający wiedział o urazie, wiedział, że nie było to zbite biodro a prawdopodobnie złamana miednica...uważasz, że to w porządku? Ja nie, dla mnie te dwie informacje różnią się znacznie, ale faktem jest, że dałam d... nie wzywając weta, nawet jeśli info o "delikatnym urazie" sprzedający rzucił mi właściwie niemal przypadkowo. A czego chcę? Uważam , że koń nie powinien tyle kosztować po takim urazie, ile za niego zapłaciłam, dlatego chcę zwrotu części gotówki.
Martita   Martita & Orestes Company
12 października 2018 11:25
PaStaMi Złamanie miednicy to nie jest uraz jak gwoźdź w kopycie. Przeczytaj co napisała Ci lillid. Nie możesz tej tezy potwierdzić (niestety rownież jej zaprzeczyć) tym samym nie udowodnisz w sądzie, że do takiego urazu doszło. Sama nie masz tej pewności, rozumiesz? Kolejną rzeczą trudną do udowodnienia będzie to ile sprzedający Ci powiedział na temat stanu zdrowia konia bo będzie słowo przeciwko słowu. Niestety brak badań bardzo komplikuje sprawę. Czy masz w umowie punkt dotyczący stanu zdrowia konia? A rozmawiałaś ze sprzedającym? Jakie ma obecnie stanowisko?
PaStaMi, sprzedawca jest zwolniony z odpowiedzialności z tytułu rękojmi, jeśli kupujący w momencie zakupu wiedział o wadzie (art 556, 557 i 558 KC). Ty sama zeznajesz, że wiedziałaś o wadzie - tu kontuzji. Twoja niewiedza dotyczyła jedynie domniemanego zakresu tejże - tu znów sprawa jest niejednoznaczna, ponieważ mamy 2 sprzeczne diagnozy i totalnie niezgodne z 1 diagnozą użytkowanie konia (koń po złamaniu miednicy nie wróci do pracy w ciągu 2 tygodni, to nie złamany palec), co jedynie na podstawie Twojego przedstawienia sprawy - podważa prawdziwość pierwszej diagnozy.

Nikt tu nie jest ani agresywny ani złośliwy. Probujemy Ci jedynie uzmysłowić, że w opisanej sytuacji niestety sama jesteś sobie winna. Oczywiście możesz sprzedającego pozwać (to wolny kraj), tylko pamiętaj, że w przypadku przegranej poniesiesz koszty sądowe (w tym najczęściej zawyżone koszty postępowania biegłych sądowych).
Ok, dzięki za odpowiedzi i komentarze, tyle chciałam usłyszeć. Pozdrawiam.
Tez kiedyś uważałam, że można obyć się bez TUV i weta. Idiotka, pomimo całkiem dojrzałego wieku własnego i przynajmniej połową życia spędzoną przy koniach... Przynajmniej w przypadku prymitywnego konia do rekreacji przy domu za 3 tys. Efekt, mam jednego z bardzo zaawansowanym szpatem (wiek 6 lat), który na pewno byłby już przy kupnie widoczny w rtg, zwłaszcza że koń nie chodził równo na tyły, co zauważył nawet mój były mąż- kompletny laik (grzecznie uwierzyłam w tłumaczenie, że to dlatego że jest przerośnięty-niestrugany i ma flary). Inna rzecz, że nie zapytałam się w główce czemóż to nie był do wieku 3,5 roku rozczyszczany... Dowiedziałam się w domu... Delikatnie mówiąc nie przepadał za dotykiem obcych zwłaszcza po nogach... Do tego francuz w drugiej nodze i skośne kopyto. To akurat widziałam, stwierdziłam, że do jeżdżenia za stodołą nie będzie zbyt zawadzać, a podobał mi się dziwaczny charakter konia. Było by ok, gdyby nie szpat w drugiej i to, że teraz ta skośna robi za zdrową... Drugi (jego półbrat) z przypadkiem wykrytą, bezobjawową wadą, również w stawie skokowym, z diagnozą bardzo starego urazu " z dziecięctwa". Zatem pewnie też przy TUV by wyszło. Wet zakomunikował, że do rekreacji będzie, sport odpada, bo się sypnie... ten akurat miał być do sportu (najniższych lotów, ale jednak...). Czemu tak wyszło... Nie wiem. Bo nagle pojawiła się możliwość i dostałam małpiego rozumu, bzuma, zaćmienia nie wiem czego... Byle już kupić i mieć (nie, nie mam 18 lat:/). Inna rzecz, znałam sprzedających... Nauczka: nigdy nie kupie konia od znajomego, bo się przestaje myśleć krytycznie. Obecnie mam zatem prawie kalekę na utrzymaniu, która coś próbuje ostatnio pracować z efektem średnim, opisanym w wątku szpatowym. Kocham najbardziej na świecie, nigdy nie oddam, nawet nie żałuję, tylko jego mi bardzo żal. Drugi na razie żyje mimo sporego obciążenia i się chyba nie zamierza rozlecieć. Potrzebuje dwóch koni, efekt jest taki, że będę musiała jakiegoś dokupić. Tym razem z wetem i pełnym TUVem, nawet jeśli do kupy przekroczą wartość ceny konia. Bo koszty leczenia i utrzymywania chorego są ogromne. To tak dla pochwalenia się własną głupotą. Nigdy nie myślałam o jakiejkolwiek interwencji u sprzedających, nikt mi badać przed kupnem nie bronił. Mój wybór, moja strata.
PaStaMi - przepraszam Cie, nic osobistego, ale Twoj post dobrze obrazuje wypaczenie rynku spowodowane nowymi zasadami rękojmi. Czy sprzedajac konia podam kupujacemu pełną listę najdrobniejszych urazow? Nie, bo nie prowadzę ewidencji kazdej pierdoly. Czy kupujac konia z łąki od hodowcy spodziewam sie ze dostanę taką liste? Nie, bo nikt z konmi na łące nie mieszka zeby prowadzic ewidencję kazdej pierdoly. Mozna zrobic naprawde duzo paskudnych rzeczy sprzedajac konia, ostrzykac mu kazdy staw, podac sedalin zeby byl grzeczny... to sa przyczyny do zwrotu. A teraz ludzie chca zwracac bo sie konis nie podoba.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się