Może któraś z doświadczonych osób mogłaby się wypowiedzieć i podzielić obserwacjami/doświadczeniem 🙂
Nie derkowałam konia nigdy, zawsze liczyłam, że natura wie co robi. Jednak w lutym pogoda była tak niesprzyjająca, że zaobserwowałam zmianę w zachowaniu konia i szybko zamówiłam derkę padokową z polarem do stajni angielskiej na noc, gdy było naprawdę zimno. Stał w niej kilka dni, tylko w nocy.
W tym roku inna stajnia, konie stoją głównie na dworze, nie zabiorą ich do boksów (murowana stajnia) dopóki nie będzie TRAGICZNIE. Jednak mój koń, po ciężkiej kontuzji, ale już po okresie rehabilitacji, nieużytkowany 10-letni wałach wydaje mi się, że mógłby marznąć. Stał z fryzem i mój czasem nerwowo podrzucał głową, zmieniał ustawienie ciała, raz drżały mu mięśnie . Konie stoją cały czas na dworze, nie mają schronienia, jakoś sobie radzą, nawet jak pada. Ostatnio pogoda była okropna - wietrznie i ulewnie, max 9 stopni. Jakoś przetrwał. Czy ja niepotrzebnie panikuję, czy lepiej wspierać konia derkami w te dni, kiedy wieje i pada?
Szczególnie jestem rozdarta, bo on nie jest golony, futrzak z niego nie jest jakiś ogromny nigdy, ale jakoś radził sobie w zimę.
Biorąc pod uwagę jego izolację (
https://thehorse.com/151045/will-blanketing-compromise-my-horses-coat/) to już całkiem nie wiem co robić. Mięśni to on nie ma, zad i plecy zasuszne.
Czy ktoś derkuje tylko "od czasu do czasu" lub wspiera konia po kontuzji w ten sposób mimo iż nie jest golony? Jakieś sugestie/rady, bo ześwirować można bijąc się z myślami 🙂